Skocz do zawartości
Nerwica.com

Miłosierdzie Boże


drań

Rekomendowane odpowiedzi

@anakonda

Przeżywasz kryzys tożsamości, hmm? Nie przejmuj się, też przez to przechodziłem, utrata wiary jest bolesna, ale to minie. Można być szczęśliwym/ą bez wiary. A to, czy miłość i emocje to tylko hormony i biochemia, czy nie to nie ma dla nas żadnego znaczenia, przecież miliony ludzi przed nami, którzy o tym nie wiedzieli żyli, kochali i byli szczęśliwi, więc z taką wiedzą też można dalej tak funkcjonować.

 

A co do wiary w Boga. Nie rozumiem, dlaczego wszyscy widzą tylko dwie możliwości, istnieje Bóg (chrześcijański) który stworzył świat, itd., albo go nie ma i prawdą jest materializm ateistyczny. A może jest jeszcze inaczej? Po co zaraz wymyślać sobie własne teorie nie poparte niczym, skoro się i tak nie wie i wszyscy dookoła też nie wiedzą. Ja nie wiem i jest mi z tym dobrze, życie to zagadka, wiem tylko, że Boga chrześcijańskiego nie ma (mam wystarczająco dużo powodów, żeby tak uważać, ale przekonywać nie będę), ale jak, po co powstał świat i życie, who knows?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dyskusja ta jest bez sensu. Dlaczego zjadamy swoich krewnych jakimi są ssaki??? Co z ludżmi którzy żyli miliony lat wcześniej nim jakiekolwiek wiary się narodziły???

Powstanie mózgu u ludzi nie nastąpiło tak szybko, a więc ci ludzie są skazani na piekło??? Jeżeli mózg za miliony lat rozwinie się u małp to też znajdą się w piekle???

Oglądnijcie filmy prof. Hawkinga o powstaniu wszechświata. Co ludzie którzy tworzyli wiary wiedzieli na temat otaczającego ich świata???

Kościół był, jest i będzie wrogiem postępu. Szczególnie chrześcijański wyróżnił się zabijając ludzi nauki.

Gdyby nie nauka nie mielibyśmy komputerów itp. Jeszcze 400 lat temu za takie rzeczy poszlibyśmy na stos. Może jest jakiś BÓG , ale nie ten chrześcijański.

Bardzo bym tego pragnął. Co mu szkodzi się pokazać??? Ludzie byliby idealni (tu jest pułapka - nie widzieć a uwierzyć).

 

Uważam że dyskusja na te tematy nie ma sensu!!! :!:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kościół był, jest i będzie wrogiem postępu. Szczególnie chrześcijański wyróżnił się zabijając ludzi nauki.

Gdyby nie nauka nie mielibyśmy komputerów itp. Jeszcze 400 lat temu za takie rzeczy poszlibyśmy na stos. Może jest jakiś BÓG , ale nie ten chrześcijański.

Bardzo bym tego pragnął. Co mu szkodzi się pokazać??? Ludzie byliby idealni (tu jest pułapka - nie widzieć a uwierzyć).

 

Uważam że dyskusja na te tematy nie ma sensu!!! :!:

 

Proszę nie stawiać znaku równości pomiędzy kościołem katolickim a chrześcijaństwem. Takie uproszczenie jest krzywdzące.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

słońce_nie_wzejdzie, muszę się zgodzić.

 

Osobiście uważam, że wiara to bardzo osobista sprawa i jeśli chodzi o to, to dyskusja dwóch osób o różnych poglądach zwykle nie kończy się niczym dobrym.

Ja widzę po swojej mamie jak bardzo wiara pomaga jej w życiu codziennym, walce ze słabościami, porażkami, z depresją, z życiem z córką wariatką. Wierzy, chodzi do kościoła i nikomu nie wadzi - tak powinno być IMO. Jeśli ci to pomaga, możesz wierzyć w cokolwiek (nawet w czterolistną koniczynkę) i dopóki nie krzywdzisz tym innych, to jest to w porządku.

Kościół katolicki i jego historia są raczej powodem do wstydu, niż dumy dla polaków. Ale i sama historia Polski (mówię tu o średniowiecznej, nie o wojnach światowych) trąci delikatnie ciemnogrodem, zakłamaniem i oszustwem. Stosy i klątwy to bzdura, tyle, że wtedy ciemny naród w nie wierzył, a teraz raczej by to nie przeszło. Kapłanie jako że byli i zawsze będą tylko ludźmi węszyli zarobek/władzę dla siebie i dążyli do tego nie bacząc na sponiewieranie tego, co powinno być dla nich priorytetem - wiary.

Nie wiem, czy dziś są kapłani z powołania, bo mnie to nie interesuje. Mnie istnienie boga jest obojętne, a mimo wszystko potrafię zrozumieć tych wierzących i nie wmawiać im swoich racji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Chciałbym się podzielić moimi wrażeniami, na temat kontaktu z Kościołem Katolickim. Postaram się ogarnąć swój gniew, na tą instytucję i opowiem rzeczowo o swojej "przygodzie" z misjonarzami i egzorcystami katolickimi.

 

Udałem się pewnego dnia do księdza, zastanawiając się, czy przypadkiem nie jestem opętany (to było bardzo dawno temu, miałem 14 lat). Ksiądz stwierdził przy spowiedzi, że jestem "zniewolony przez szatana". Utwierdzał mnie mocno w tym przekonaniu od samego początku.

Dalej brnąłem w to tylko. Stawalem się coraz bardziej religijny, ale natrętne myśli jakoś nie znikały. Zapychałem codziennie do kościoła, modliłem się i nic. Brałem udział w specjalnych "modlitwach o wyzwolenie". Moj kolega z domu misyjnego, również chory psychicznie był zaś "opętany" i nawet brał udział w egzorcyzmach.

 

Jaki to miało wpływ na mnie ? Taki, że kiedy byłem w kościele i bezwzględnie słuchałem się kleru - byłem względnie wolny od natręctw. Kiedy tylko zrobiłem coś nie po myśli "pana boga", nagle natręctwa mega się nasilały.

Najgorsze było to wierzenie, że to szatan jest autorem natrętnych myśli. To powodowało, że czułem się jeszcze bardziej bezradny, a wyobraźnia płatała coraz gorsze figle.

 

Poszedłem do psychiatry, zacząłem brać leki. I CUDOWNYM, TAJEMNICZYM ZBIEGIEM OKOLICZNOŚCI AKURAT WTEDY SZATANOWI ZNUDZIŁO SIĘ NĘKANIE MNIE. Dokładnie tak - przestał mnie nękać ten szatan, czyżby leki miały świętą moc większą niż eucharystia ? Potem psychologowie utwierdzili mnie w przekonaniu, że to całe "zniewolenie przez szatana" to upiorne dyrdymały. Nagle jak ręką odjął, objawy osłabły. Czyżby psychologowie mieli większą moc, niż egzorcyści ?

 

Wybaczcie mi moi drodzy paszkwilancki ton tej wypowiedzi, ale spójrzmy prawdzie w oczy - wielu młodym, chorym psychicznie ludziom księża szkodzą, żeby tylko ich od siebie uzależnić i uzależnić od Kościoła. Ten kolega, który był "opętany" wierzył w to tak mocno, że teraz jest księdzem (przynajmniej ostatnio jak się o niego pytałem, taką odpowiedź uzyskałem, że szykuje się na księdza). Podłe potwory wykorzystały jego chorobę psychiczną, żeby mu wmówić że jest "opętany" i że tylko ich bóg może go ocalić.

 

Piszę to ku przestrodze każdego, kto jest wierzący i ufa egzorcystom.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Svar, po części zgadzam się z Tobą. Niestety, księża często - bo to też nie każdy - nie wykazują się zbytnio wiedzą psychologiczną. Nie robią tego złośliwie, żaden ksiądz nie będzie nazywał Ciebie "opętanym" pragnąc Ci zaszkodzić. To wynikać może wyłącznie z niewiedzy. Niewielu mamy księży, którzy potrafią dać nam wsparcie psychologiczne. Druga zaś strona medalu - ksiądz jest specjalistą od duchowości. Z każdym psychologicznym problemem udajemy się do lekarza. Czasy w których ze wszystkim szło się do księży, już dawno minęły i nie powrócą. Twój błąd polegał na tym, że pomocy poszukiwałeś tam, gdzie otrzymuje się tą "duchową" a błąd księdza: że nie wykazał się rozeznaniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To niedouczeni Ci księża byli .

To jest żenada no ale co na psychologii nie wszyscy się znają i od razu widza szatana .

smutne to bardzo. Egzorcysta znający się na opętaniach nie uzna nerwicy,schizofrenii za opętanie .

Bzdura. Człowiek opętany lewituje ,mówi różnymi językami ,których wcześniej nie znał i przede wszystkim blużni w tych językach. Svar, nie przejmuj się laicy w każdej dziedzinie się znajdą :great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W tej chwili mnie to już nie dotyczy, ale chciałem się podzielić swoimi doświadczeniami - może przyda się to komuś, kto szuka pomocy nie tam gdzie trzeba, tak jak ja szukałem. Teraz już nie jestem katolikiem, ani nawet chrześcijaninem - i szczerze mówiąc lżej mi bez tej religii. Oj dużo lżej, bo miałem setki natręctw właśnie na jej tle - rozważania biblijne, teologiczne - aż do kresu wytrzymałości. Rozważania co dobre, co złe, dlaczego bóg to bóg tamto. Powiedziałbym dużo więcej moich przemyśleń, na temat religii chrześcijańskich, ale zachowam to dla siebie - jak ktoś chce, to mogę pogadać na priv. Bo nie ma sensu na forum o nerwicy wywlekać takich tematów.

 

Do wszystkiego trzeba mieć dystans i myśleć samodzielnie. Niestety osoby chore psychiczne, szczególnie tak mlode jak ja wtedy byłem - szukają autorytetów często nie tam gdzie trzeba.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Svar, księża popełniają błędy, to tylko ludzie.

Bez religii oczywiście może Ci być lepiej, bo Boga trzeba poznać i z nim być, niestety księża są ludźmi, ale kto Ci broni pogadać z Jezusem, Ojcem Niebieskim albo Maryją, oni często odpowiadają.

 

Ty skończyłeś z Bogiem ale on z Tobą nie skończył :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

LitrMaślanki, nie, jasne to one nie są, ale są na tyle przejrzyste, że umiem je zrozumieć.

Nie są to odpowiedzi, takie jak z Tobą rozmawiam, jest to np. myślę o czymś, próbuję znaleźć wyjście z jakiejś syt. i mówią o tym, albo w radiu, w telewizji albo natknę się na to w internecie.

Zadaję pytanie i liczę na odpowiedź, oczywiście nie zawsze ją dostaję, ale warto próbwać.

Jeżeli się wymaga od Boga odpowiedzi, to się jej nigdy nie dostanie, gdyż on chce naszego dobra i chce pomóc nam być cierpliwymi.

Natomiast jeśli prosisz, to otrzymasz.

 

" Proście, a otrzymacie; szukajcie, a znajdziecie; pukajcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kto puka, temu otwierają."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to czemu nie napiszecie czegos konkretnego? Napisałes tylko kilka okragłych półsłówek. Wielu ludzi chodzi np: do wrożki i uważaja że ona zna rzeczywistośc lepiej niz ktokolwiek inny.

Jednemu kolesiowi ukradli samochód, to poszedł do wróżki. Wynajął prywatnego detektywa który miał odzyskać samochód z miejsca które wskazała wróżka. Samo w sobie nic nadzwyczajnego. Jednak ten facet sprzedawał tą informacje jako pewną, bo wczesniej wrozka pomogla znajomym. Oczywiscie samochodu tam nie bylo i tu jest problem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

juz, zapytaj, jeśli poprosisz a nie będziesz testował, odpowiedz mi tu i teraz bo nie uwierzę to odpowie, aczklwiek może w pierwszej syt. też odpowiedzieć, zależy co będzie dla Ciebie lepsze.

On wie lepiej co jest dla Ciebie lepsze :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vi.,

Co prawda ja myślę ,że te odpowiedzi do zadanych w myślach pytan ...zawsze w nas były .

Pytanie jedynie nam o tym przypomina .

Ciesze się że nie masz innego rodzaju kontaktów z istotami wyższymi .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sry, ale napisałeś zupełnie nieprzejrzyscie. Nie rozumiem co chciałeś przekazać. Choc mimo tego jestem pewien, że nadal nie sa to konkrety. Napisze nawet więcej. A może raczej o więcej zapytam.

"po prostu czuje się w sobie jakoś ich odpowiedź, dają znaki które zauważam"

"jest to np. myślę o czymś, próbuję znaleźć wyjście z jakiejś syt. i mówią o tym, albo w radiu, w telewizji albo natknę się na to w internecie"

 

Czyli te odpowiedzi czujesz w sobie i dotyczą twoich życiowych rozterek. Jasne jest że jesli stoisz przed jakąś decyzja życiową to targają toba wątpliwości i emocje. Ciezko jest ci sie zdecydować i wybrac. Odpowiedzi czujesz wewnetrznie, jednak dostrzegasz je na zewnątrz. Czy to nie ciekawe połączenie? Piszesz o telewizji gazecie(nie bardzo wiem jak to dokładnie wygląda). Czy nie istnieje mozliwośc, że pod wpływem emocjonalno-intelektualnego metliku pomagasz sobie na podjęcie decyzji na zasadzie samosugestii? Widzisz co chcesz widzieć? To w zasadzie niczego nie przekreśla i nie wyklucza "działalności Boga". Trzeba jednak go choc troche sprecyzowac i jego działalność. Ty uwazasz że te odpowiedzi są ontologicznie obecne? Czy uważasz że te odpowidzi są ci zsyłane przez Boga jako jego czyn, lub forma wzajemnej interakcji?

Czy może bardziej ufasz, że podejmujesz decyzje (tylko ty ja podejmujesz bez udziału kogos 3 iego) na bazie intuicyjnego postrzegania świata(jakoby w oderwaniu od czysto intelektualnej decyzji)? Czyli podejmujesz decyzje i bardziej ufasz, że bedzie dla ciebie dobra. Podejmujesz ją i jakoby powierzasz sie Bogu, lub swój los i ufasz że wszystko bedzie ok?

Podejmujesz decyje z wiarą i bez bezposredniego udziału Boga? Czy podejmujesz je jakoby pod dyktando jednostowego Boskiego zadziałania?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

juz, podejmuję ją sam, Bóg mi daje odpowiedź, a co ja z nią zrobię zależy ode mnie.

Uważam, że są to konkretne odpowiedzi np. chcę sobie włączyć porno, ale nie działa flash i nie da rady go zainstalować, co jest niezwykle rzadkie.

 

Nie ma znaczenia co Ci powiem, ty chcesz wszystko zanegować i pojąć to rozumem, ale tego się nie da zrozumieć, można uwierzyć albo nie, jednakże nigdy od razu nie zrozmiesz.

Ja niektóre rzeczy rozumiem, ale przez pół roku czułem brak obecności Boga, czułem że nie ma go obok mnie, jest gdzieś daleko, stawiałem sobie pytania o zło, o przemoc.

Jednak on chciał żebym został przy nim i oto jestem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy sie zmartwisz czy ucieszysz, ale ten przykład to pikus w porównaniu do mnie. Mam tak samo jak ty. Też "widziałem" odpowidzi choć traktowałem to raczej jako funkcje mojej psychiki(na poziomie chłodno intelektualnym)...choc rzeczywiscie w wyniku kontaktu z Bogiem. Tylko że moj Bóg jest bardziej podobny do boga schizofreników, choć ja nim nie jestem. Pomimo dosztrzegania znaków nie uważałem że pochodzą one od ontologicznie istniejacego bytu takiego jak Bóg osobowy. Najnormalniej w świecie wpadłem w głębinę w której wielu sie topi, a mi udało sie utrzymać na powierzchni. Dla mnie dostrzeganie owych znaków jest negatywne i niestety logicznie niemozliwe. Jak oglądam mecz i jest końcówka, to czesto jedna albo druga drużyne skazywałem na porazkę. Uważałem że jest za mało czasu na zmiane losów spotkania. W takim momencie zawsze uważałem że zachowałem sie niewłasciwie i Bóg sprawi że te losy jednak sie odwrócą. Miała to byc dla mnie nauczka za bycie pysznym. Najlepsze jest to, że nie bardzo potrafie okreslic czy rzeczywiscie coś takiego sie działo. Pewnie sie nie działo, ale i tak nie ma to znaczenia. Ta myśl i "znak" czy "interwencja" to zafunkcjonowanie psychiki. Nawet nie chce mi sie wymieniać tych wszystkich znaków, które rzeczywiście moge za znaki uznać, choć jak powidziałemm nie dosłownie.

Na tym przykładzie i twoim można wywynioskować, że mamy róznych Bogów. Ty swojego kochasz więc te "znaki" widzisz jako pozytywne, ja swojego nienawidzę więc go zniszczyłem i pojawił sie nowy Bóg.

Na terapie poszedłem też pod wpływem znaku. Dzwoniłem do pewnego kolesia i nie odebrał. Uznałem to za znak, że powinienem iśc do kobiety. Jestem na poziomie walki z ciałem. Walcze i wypieram jakiekolwiek sygnały pochadzace z ciała, także seksualność. Choć odczuwam bardzo silny pociąg seksualny i nie mam nic przeciw tym sprawą. Choc raczej nie jestem zwolennikiem seksu jako sportu. Raczej niezbędna jest pewna bliskość. Mam 27 lat i jestem prawiczkiem i nie potrafie sobie z tym poradzić. Przeczytałem w pewnej książce jak terapeuta pisze, że jesli to jest konieczne to może nawet odbyc stosunek z własnym klientem. Ja to przetworzyłem, choc z powodów duzo bardziej złożonych niz argumenty powyżej i uczepiłem sie tego. Nawet ciezko mi było znależć ten proces w obrebie świadomości. Ja poszedłem za stłumionymi popędami, nad którymi nie mam kontroli i z którymi walcze. One jednak oczywiscie sie nie poddają. Mój pierwszy Bóg mnie nienawidzi i chciał mnie zniszczyć. Moge powiedziec że to ja go zniszczyłem. Chodzi jednak o to, że mu sie nie poddałem. Utozsamiałem sie z sobą, a nie Bogiem który był jakoby wytworem superego i mojego wychowania. Nie miałem rozterek kogo zostawić.

Ty wybierasz Boga(który moim zdaniem jest odbiciem ksieżyce w tafli stawu) i to co tłumisz chcesz pozostawić stłumione. Ja wybieram siebie i postanowiłem, (czysto intuicyjnie, nie intelektualnie) zabić mojego pierwsszego Boga. To nawet nie jest tak, że my sie nie lubimy. My sie doskonale nienawidzimy.

Choc do tego potrzbna jest odwaga uswiadomienia sobie, że to funkcja psychiki, a nie ontologiczna walka z bytem.

Miałem tez faze, że mam zostac księdzem. w momencie odrzucenia tego pierwotne obrazu Boga, cos sie ze mną stało i powiedziałbym że do mojej głowy powpadało dużo duzo pomyslów. Choć nie moge powiedzieć, że brałem jakikolwiek udział w ich powstawaniu to sa one uniwersalną prawdą wydobyta z glłębi mnie.

To jest słabość, niepewność. Nietche pisał że jest listkiem na wietrze. Obraz Boga pozwala nam pozostać bezpiecznymi i nie wystawiac sie na działanie nieznanych sił. Bóg jest zaporą rozwojową. Najwiekszym z mechanizów obronnych ego.Bóg jako wyobrażenie. Nie Bóg jako doświadczenie, którego możesz doswiadczyć nisczac wyobrażenie, które to jest złotym cielcem z pewnej historii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×