Skocz do zawartości
Nerwica.com

SERTRALINA (ApoSerta, Asentra, Asertin, Miravil, Sastium, Sertagen, Sertralina Krka, Sertranorm, Seraloft, Stimuloton, Zoloft, Zotral)


shadow_no

Czy sertralina pomogła Ci w Twoich zaburzeniach?  

103 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Czy sertralina pomogła Ci w Twoich zaburzeniach?

    • Tak
      59
    • Nie
      27
    • Zaszkodziła
      17


Rekomendowane odpowiedzi

chce się zwami podzielić przebiegiem mojego leczenia Luxeta to jest to samo co Asentra.Ja ja biorę na napady lęku.

Pierwszy tydzień brałem 25mg,ataki lęku były poranne dość silne ale później było do wieczora super,miałem energie na działanie.

Po tygodniu po zaleceniu lekarki biorę dawkę 50mg,wystąpiło takie otępienie

tylko bym leżał,zaburzenia snu,sen jest bardzo płytki ale nie było ataków lęku a wczoraj w czternastym dniu wystąpił znowu silny atak.

Co o tym myślicie czy zgłosić sie do lekarza czy jeszcze pocierpieć i poczekać

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hejka Dino,

Ja tam jak miałam pytania to dzwoniłam do swojego lekarza, po to w koncu sa, czasem to jest potrzebne żeby się uspokoić. Nie mniej jednak ja na poczatku brania asentry tez czułam się różnie. Dopiero po jakiś 2 miesiach wszytko mi się unormowało tzn. i sen i koncentracja tak, że mogłam normalnie funkcjonować (niespaniem byłam szczerze wykończona, ale to mija). Trzeba dać czas naszemu ciału żeby przywykło do leku. Tez nie od razu zauwazułam pozytywne działanie leku na moją depresję, ale było co raz lepiej, a teraz to juz jest malinowo :).

pzdr

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hejka Dino,

Ja tam jak miałam pytania to dzwoniłam do swojego lekarza, po to w koncu sa, czasem to jest potrzebne żeby się uspokoić. Nie mniej jednak ja na poczatku brania asentry tez czułam się różnie. Dopiero po jakiś 2 miesiach wszytko mi się unormowało tzn. i sen i koncentracja tak, że mogłam normalnie funkcjonować (niespaniem byłam szczerze wykończona, ale to mija). Trzeba dać czas naszemu ciału żeby przywykło do leku. Tez nie od razu zauwazułam pozytywne działanie leku na moją depresję, ale było co raz lepiej, a teraz to juz jest malinowo :).

pzdr

dzięki za odpowiedz :D dodałaś mi wiary,ja się szybko zniechęcam do leków,niecierpliwość to cecha przecież nerwicowców.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dino, ja też jestem chodząca nerwica :)

mogę Ci powiedzieć, że bywa różnie z asentrą i trzeba się faktycznie przyzwyczaić do leku. Miałam/mam różne niepożądane objawy i nie zawsze się nad tym panuje :(

Obecnie zaliczam zjazd i mam ochotę gdzieś uciec i zamknąć z dala od ludzi, ale mam tez dobre dni. JAk pisze Nefi, organizm musi przywyknąć. Ja zaczęłam tez psychoterapię, zobaczymy, jak to dalej będzie

 

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do Mooni

Jak było u terapeuty???

Ja mogę Ci powiedzieć, że to jest jedyne miejsce, w którym chyba jestem sobą. Chcę mi się płakać to płaczę, nie chce mi się mówić to milczę. Napewno jeszcze nikomu nie powiedziałam tyle co jemu (to jest świetny lekarz i facet). Tak się już do niego przyzwyczaiłam, że jak przyszło mi się z pewnych powodów wyprowadzić z domu, to pierwsze miejsce o jakim sobie pomyślałam gdzie się podzieję był hotel, w ktorym ma gabinet. To było tak spontaniczne, że uświadomiłam sobie dopiero rano jak popatrzyłam przez okno i zobaczyłam ten sam widok, który widzę na sesji. On uświadomił mi tyle rzeczy, o ktorych nie miałam pojęcia. Ja żyłam z deprechą już taki szmat czasu wogóle nie zdając sobie sprawy z powagi sytuacji. Miałam przecież czysty przykład w osobie mojej mamy, która choryje na nerwicę od 30 roku życia. Ja oczywiście wmawiałam sobie, że sama sobie poradzę jak przez całe dziecięce i dorosłe życie. Przecież zawsze dawałam sobie radę i nie potrzebuję od nikogo pomocy. I to był mój podstawowy błąd. Wylądowałam 10 lat temu na laryngologii i tam wmówiłam sobie, że mam oczywiście raka. Odstawiałam takie szopki, że lekarz prowadzący dał mi telefon przyjaciela, który jest psychiatrą psychoterapeutą. Ja jednak nosiłam ten numer 8 lat. Dopiero jak już prawie wogóle przestałam istnieć i zaczęłam mieć bardzo złe myśli, wyjełam go i zadzwoniłam. Teraz wiem, że spóźniłam się o całe 8 lat. Tak jak pisała Nefi, w trakcie terapii najważniejsza jest szczerość i otwartość. O pewnych sprawach nie miałam śmiałości opowiadać bardzo długo, jednak teraz już nie mam oporów. Mówię, "zdaję sprawozdania" i pytam. On tak prowadzi spotkania, że na wszystkie pytania odpowiadam sobie właściwie po jakiś czasie sama. I to jest największy sukces. To sprawia, że właśnie wówczas zdajesz sobie sprawę z bardzo ważnych rzeczy, na które wczesniej nawet nie zwracałaś uwagi.

Mooni życze Ci powodzenia. Daj znać jak było.

Pozdrawiam wszystkich

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jaga mam do ciebie takie pytanie... z tego co piszesz musisz być w bardzo dobrych kontaktach ze swoim terapeutą. ja mam podobne odczucia i też - gdybym mogła wybierać - podziałabym się w gabinecie psychiatrycznym ;)

tylko wiesz czego się boje? że za bardzo uzależniam się od jego osoby. tylko przy nim czuje się bezpieczna, rozumiana itp... nie czujesz czegoś takiego? bo ja stale o nim myśle i troche mnie to męczy...

pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bad Girl, nie martw się. Kazdy kto chodzi na terapię i zaczyna traktowac terapeute jako jedynego człowieka, który tak na prawdę rozumie i mozna sie mu wygadac, na poczatku tak reaguje. Im lepiej będziesz się czuć tym mniej bedziesz odczuwać ta zalezność. Najgorsze dla nas jest to, że mamy wrażenie, że nikt tak na prawdę nie rozumie, albo że ma nas za cudaków z zielonymi czułkami na czole, wiec dlatego terapeuta jest tak wazny, szczególnie gdy mamy do niego zaufanie. Ja już traktuję moja terapeutkę jak dobrą przyjaciółkę, ale tej zalezności już tak nie odczuwam bo lepiej się czuję. Także nie martw się, nie ma nic złego w tym, że potrzebujemy zrozumienia, lub potrzebujemy sie podzielić naszymi "małymi krokami", szczególnie gdy mamy wrażenie, że "zdrowy" człowiek tego nie zrozumie. Hehe gdy podarłam swoje pamietniki moja psycholog była pierwsza osobą, której o tym powiedziałam i była ze mnie dumna. Dla kogoś innego byłby to jakiś dziwny szczegół i pewnie by nie zrozumiał jakie to dla mnie było wazne.

Nie przejmuj się tym i traktuj terapeute jak swój prywatny drogowskaz na drodze do wolności.

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nefi dziekuje za pocieszające słowa :)

ty masz lepiej, twoja terapeutka jest kobietą a mój psychiatra to facet ;)

ciągle nasuwają mi się myśli, że taki właśnie powinien być mój przyszły wybranek. troche to głupie, wiem. rozmawiałam już o tym z moim lekarzem (tzn. wysłałam mu smsa bo w cztery oczy było mi głupio o tym mówić) i stwierdził to samo co ty, że z czasem to minie... kiedy tylko będzie lepiej i nie będe potrzebowała pomocy. a takie bliższe relacje między pacjentem a terapeutą tylko mogą sprawić że lepiej pozna się przyczyne wszelkich dolegliwości psychicznych ;)

jeszcze zainteresowała mnie jedna rzecz...

chodzi o te pamiętniki... naprawde lepiej się poczułaś kiedy je podarłaś?

jejku ja mam w domu z 15 pamiętników w szafie. może zbyt często przez to wracam do przeszłości....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cześć dziewczyny!

Jaga, na razie raczej nic nie moge powiedzieć konkretnego. To była pierwsza wizyta, taki wywiad pani ze mną zrobiła. Bardzo sympatyczna - myslę, że to bardzo ważne, żeby sie polubić. Nawet mi powiedziała wprost, że jesli by mi jej osoba nie odpowiadała z jakichś wzgledów, to mam ja o tym powiadomić i bedzie zmiana terapeuty :). W każdym razie, jak pisałyście, nastawiona jestem na totalną szczerość i otwarcie. Zobaczymy, jak będzie dalej

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej! Chciałam napisac parę słów na temat leku setaloft, zaczełam go brać, gdy miałam stany depresyjne, tzn, non stop chiało mi sie płakać, nie miałam ochoty do zycia itp., dodatkowo byłam strasznie nerwowa i wpadałam z jednej skrajności w drugą, lekarz na ten stan przepisał mi własnie setaloft i po okersie około dwóch tygodni poczułam znaczna poprawę, a w kolejnych tygodniach było coraz lepiej, stany depresyjne znikły, poczułam radośc życia, zaczełam wychodzic do ludzi i co ciekawe prawie wogóle się nie denerowawałam, jesli nawet zdarzyły mi sie jakies gorsze dni to zły nastrój przechodził znacznie szybciej niż zazwyczaj, jesli chodzi o objawy uboczne jakie miałam na początku to były to: utrata apetytu, drżenie rąk, kłopoty z ostrym widzeniem i nadmiernna senność, przyczym dość szybko one ustapiły i została tylko ta sennośc ale idzie sie do tego przyzwyczaić, jeśli chodzi o interakcje z alkoholem to nie mam żadnych , kiedy wiem że będzie okazja do napicia się alkoholu poprostu jeden dzień nie biorę leku i jest ok. Jeśli ktoś będzie miał pytania na temat tego leku to chętnie odpowiem, :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Asertin50 biorę już 9 dni. Przez 7 dni brałam jedną rano, a od 2 dni biorę jedną rano i jedną popołudniu. Martwią mnie skutki uboczne jakie u mnie występują, a mianowicie: ziewanie, zaburzenie widzenia, senność, zobojętnienie, powiększone źrenice, brak apetytu. To narazie tyle. Czy mieliście podobne objawy? Nie wiem czy iśc do lekarza powiedzieć o objawach czy jeszcze poczekać?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

takie skutki uboczne to normalna rzecz... zwłaszcza że tak szybko zwiększyłaś dawke. miałam wszystko identycznie tak jak ty... jeszcze do tego dochodziły koszmary w nocy i jeszcze większa depresja.

nie chce cię znechęcać ale to wszystko przeszło mi po jakiś 2-3 tygodniach. a leki zaczeły działać po miesiącu. ale każdy jest inny więc to jest raczej indywidualna sprawa. jeśli jesteś czymś zaniepokojona, najlepiej porozmawiaj ze swoim lekarzem. ale wg mnie wszystko jest ok. musisz przez to przejsc...

trzymaj się :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hejka,

nie martw się tucha911 tak jest przy Asentrze. tylko mnie dziwi, że Ci dawki podzielili na dwie dzienne tury, ale kazdy jest inny i może tak dla Ciebie jest ok.

*******************************************************

Bad Girl co się tyczy pamietników... miałam ich sporo (nawet nie wiem ile), nie wiem jak tam Twoje pamiętniki, ale moje to była jedna wielka jęczarnia. Proporcjonalny stosunek fajnych rzeczy do kompletnego szlochu wynosił w nich 1:1 000 000 i to tak na prawdę nie dlatego, że tych złych chwil w moim życiu było aż tak dużo, tylko dlatego, że złymi nie miałam się z kim podzielić, więc wylewałam swoje łzy na papier. Co do ich podarcia, to któregos dnia porządkowałam swoje rzeczy i znalazłam te szlochające pamiętniki. Jak sobie przejrzałam parę kartek to stwierdziłam, że szkoda miejsca w szafie na takie rzeczy. Zostawiłam tylko rzeczy jeszcze ze szkoły, jakiś kalendarz zeszytowy z wpisami moich kolegów, takie rzeczy, które na prawdę fajnie mieć żeby np. pokazać swoim dzieciom ( o ile kiedys się ich dorobię :P). Pamiętniki poukładałam na kupkę i jeden po drugim darłam na małe kawałeczki. Robiłam to z taką siłą i takim zadowoleniem, że aż nie wiem skąd wzięłam tyle siły. Pomogło genialnie, poczułam się jakbym ze dwie tony smieci wywaliła ze swojego zycia. Generalnie wydaje mi się, że to była moja chwila na podarcie tych pamiętników, nie czułam żadnego żalu, nie miałam żadnych watpliwości, po prostu darłam jak szalona :P. Jesli czujesz sie do swoich jeszcze przywiązana w jakiś sposób to może to jeszcze nie Twój czas, sama zobaczysz kiedy bedzie Ci to potrzebne. Dla mnie to było jak zerwanie z przeszłością, przecięcie takiej niewidocznej nitki, która mnie z nią łączyła, a tak na prawdę liczy się tylko to co będzie. Także podzieliłam swoje wspomnienia na dwie kupki, dobre zostawiłam sobie w głowie, a złe poszły do kosza z pamietnikami. Kiedy mnie nachodzi jakies niefajne wspomnienie z przeszłości, natychmiast je zastepuje czymś pozytywnym.

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lekarz tak właśnie zalecił brac, żeby po tygodniu zwiększyc dawkę. Brałam już psychotropy, ale tak dziwnych objawów nigdy nie miałam. Dwa lata temu brałam bioxetin, ale sama odstawiłam. Teraz znalazłam się u lekarza bo zaczęłam bac się o siebie. Mój stan psychiczny pogarszał się i wiedziałam, że sama nie dam rady. Mam nadzieję, że będzie lepiej z czasem. Oprócz depresji mam nerwicę natręctw i lękową. Czasem czuję się jak psychol bo bez leków nie potrafię normalnie funkcjonowac. Natrętne myśli prowadzące do chorobliwej zazdrości o wszystko, ciągłe poprawianie wielu rzeczy np stałe rytuały takie jak ustawianie odpowiednio drzwi od łazienki przed pójściem spac itd. Przeszkadzają mi hałasy (myzyka zza ściany, telewizor zza ściany). Normalnie oszalec można. Czasem mam siebie naprawdę dośc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja brałam najwiecej 100 mg Asentry, tylko w jednej dawce, ale zaczynałam brać od 1/2 tabletki, potem 1 potem 1.5 i na końcu 2. Tez miałam skutki uboczne, ale w porównaniu np. z efectinem, który lekarze od razu nie wiadomo dlaczego wpakowali mi ostateczna dawkę, to te skutki uboczne to nie było nic strasznego. po efectinie to czułam się jak autentyczny ćpun. skutki uboczne są i niestety będą i dużo zależy też od organizmu człowieka, minie trochę czasu i znikną, nie martw się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie,

 

Dzisiejszy dzień to dla mnie koszmar!!! Moja depresja, leki, skutki uboczne to nic wobec diagnozy jaką postawili i dziś potwierdzili u mojego taty - rak prostaty z przerzutami do kości. Kości są zaatakowane w wiekszości. Słuchajcie to wszystko przebiegało bezobjawowo. Normalnie facet sobie żył, chodził, cieszył się i nagle rozbolało go pod łopatką. 2 miesiące diagnozy i dziś - rak. Rokowania żadne. W takim stadium leczenie paliatywne i koniec. Czekanie na śmierć podobno w wielkich bólach. On ma dopiero 68 lat. W dzieciństwie dbałam o niego jak żona. Mama pracowała na 4 zmiany a ja mu gotowałam, prałam, opatrywałam rany, których doznawał po alkoholu, leczyłam kaca, myłam, rozbierałam, ubierałam i tak ciągle. Ta wiadomość wcisneła mnie w ziemię. Jak ja to przeżyję. Nie zniosę jego bólu i cierpienia, nie wiem czy dam rady na to patrzyć. Alkohol dał mu juz tyle cierpień, na które ciągle musiałam patrzyć a nadaj sie z tym nie oswoiłam. Dziś nie chce mi się nic - jeść, spać, kogokolwiek oglądać, nie chce mi się w poniedziałek iść do pracy a mój terapeuta ma urlop. Co robić? Jak sie z tym oswoić? Czy wogóle się da? Jak patrzyć na niego i udawać, że wszystko jest ok. Ile muszę zjeść asentry, żeby sobie to wszystko w głowie poukładać. Odeszły mnie wszystkie siły do walki. Boje się, że się poddam i będzie po mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

JAGUSIU DROGA TRZYMAJ SIĘ I NIE PODDAWAJ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Choroba bliskiej osoby to koszmar, to jest cos czego kazdy z nas się boi. Nie wiem co Ci napisac bo uważam, że cokolwiek bym napisała to i tak nie będzie odpowiednie na daną sytuacje.

Jedno jest pewne, nie możesz się załamać co najmniej z dwóch powodów, po pierwsze skoro z tata miałaś taki kontakt to będzie Cię potrzebował, po drugie nie sądze by Twój tata chciał być powodem Twojego totalnego załamania. Masz prawo do smutku, żalu, złości i rzucania talerzami o ziemię, ale nie dawaj się depresji bo będzie jeszcze gorzej.

Znajdx w internecie forum onkologiczne, mozna się wielu rzeczy dowiedziec od ludzi, którzy zmagaja się z choroba bliskich. Ja jak chorowałam (nie było wiadomo co mi jest) własnie na takim forum znalazłam informacje o lekarzach itd.

Trzymaj sie kobieto.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jagusia, nie możesz dać się teraz depresji. W tej sytuacji faktycznie nie wiadomo, co napisać, żeby Cię pocieszyć, ale Nefi ma rację: tata Cię potrzebuje, jak nigdy dotąd. Nie możesz się poddawać - trzymaj się dla taty i dla siebie samej!

Porozmawiaj też o tym ze swoim psychiatrą.

Pisz nam o wszystkim. Jak to wyrzucisz z siebie, będzie Ci lżej. Nie zastąpi Ci to terapeuty, ale na pewno ulży. Bardzo bym Ci chciała jakoś ulżyć.

 

Trzymaj się cieplutko

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:03 pm ]

Tucha, z tymi drzwiami mam podobnie. No i wiele innych rzeczy. Po Asentrze czuję się jednak mniej lub bardziej "przytłumiona". Raz jest lepiej raz gorzej, ale zaczęłam też psychoterapię. Na razie jeszcze nic nie mogę powiedzieć, bo byłam raz, ale myślę, że też powinnaś spróbować. Same leki są tylko środkiem doraźnym.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 8:45 am ]

mam doła jak lej po bombie. Zaczęło się od wieczornych zjazdów. Teraz już poszło pełną parą....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mooni co się dzieje? Jak mogę Ci pomóc? Ja na szczęście nie mam ostatnio czasu na myślenie, bo mój syn zaczął pierwszą klasę i teraz wszystko kręci się wokół niego. Do tego kończymy remont w jego pokoju, więc czasu na myślenie mało. Niestety jednak moje szukanie pracy nie przynosi żadnych rezultatów więc powoli się zaczynam podłamywać. Wydatków tona a kasa się kończy. Zawsze najbardziej się załamuję gdy brakuje pieniędzy. Wtedy zaszywam się w domu, w łóżku, pod kołdrą, a syna daje do rodziców. Wiem głupia jestem ale mam problem z panowaniem nad emocjami. Nie pocieszyłam Cię wiem. Napisz co się dzieje u Ciebie. Ściskam Cię mocno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie wiem, ile wiadomości wysłałam, bo coś mnie wywaliło, jak kliknęłam "wyślij".

A ze mną jest tak, że mam straszne wahania nastroju. Dziś szłam i płakałam, w pracy beczałam, w sumie bez powodu. Powróciły natretne mysli, np jak podcinam sobie nadgarstki i doszła nowa: jakby było, gdybym weszła na ulicę i szła pod prąd. Widze to prawie cały czas przed oczami. Zmienia mi się nastrój, jestem smutna, za chwilę pogodna. Ja tez znów zaczynam się coraz częściej zwijać w kłębek pod kołdrą. Bez sensu...

Mój syn ma zdiagnozowane zaburzenia emocjonalno-lękowe. Bierze leki. Boję się, że będzie z nim to samo, co ze mną

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×