Skocz do zawartości
Nerwica.com

Żałoba po śmierci Tatusia :(


Rekomendowane odpowiedzi

Cześć, 10 dni temu zmarł mój ukochany Tatuś :( mija 4 doba od pogrzebu - myślałem, że po pogrzebie będzie lepiej, ale nie jest... Mieszkałem z Tatą i Mamą, teraz zostaliśmy we dwoje.. Jestem jedynakiem - i tak przez ten fakt zawsze czułem się samotny (takich prawdziwych przyjaciół tez nie mam, tylko znajomi od imprez i "cześć co slychać" itp), a teraz to już w ogóle. Od kilku lat chodzę na psychoterapię na nerwicę lękową, mam lekką derealizację. Funkcjonowałem sprawnie bez leków.

Po śmierci Tatusia wszystko się posypało... Jestem całkowicie rozbity. Moje poczucie bezpieczeństwa jest zerowe. Strasznie mi Go brakuje. Tym bardziej, że z Tatą byłem bardziej zżyty... Derealizacja się delikatnie powiększyła, ale czuje, że troche mi też "pomaga"... całe wolne chwile leże na Taty łóżku i patrze w telefon lub ścianę... Wcześniej chętnie uprawiałem sport, wychodzilem na imprezy - teraz na nic nie mam ochoty :( czuje się jakby dzień pogrzebu Taty był moim pogrzebem... że już umarłem... albo rozbiłem się na milion cząsteczek. W lustrze widzę smutek na kilometr. Moja Mama sobie jakoś radzi na zasadzie "trzeba dalej funkcjonować, są pewne etapy w życiu i rzeczy niezależne od nas". Wpadła w wir obowiązków. Ja niestety tak nie umiem... :( Dodatkowo boję się też o Nią, co będzie jak sam zostanę.

Ta przerażająca cisza w domu... Wszechobecna pustka ... Jakby nic nie mialo sensu ... Jeszcze idą święta, które zawsze uwielbiałem teraz mnie tylko dobijają :(

Obecnie musiałem zacząć farmakoterapię: Effectin 75 mg dziennie i Tranxene 2 razy dziennie na 2-4 tyg... 

Czy to kiedyś minie? Czy jeszcze się uśmiechnę? Ja naprawdę czuję, że umarłem... Może tak byłoby lepiej...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przyjmij moje kondolencje. Bardzo mi przykro :( Wybacz, że napiszę wprost, ale kojarzę Twój nick i jeśli to Ty to wiem, na co zmarł Twój tata. Tym bardziej mi przykro, bo mniej więcej wiem, jak to wyglądało :(. Przytulam Cię mocno wirtualnie :( 
Nie będę się wymądrzać i pisać, że będzie tak i tak. Co teraz z psychoterapią? Nie możesz zostać sam z takimi myślami.

Co do Mamy - na pewno przeżywa to na swój sposób, pewnie też sobie nie radzi, ale nie chce tego okazywać. Każdy ma jakąś swoją strategię radzenia sobie z żałobą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedy mój stary się powiesił to miałem 18 lat... sam go znalazłem. Nienawidziłem skurwiela, ale jednoczesnie kochałem jak Rodzica. Taka dziwna ambiwalentność. Pierwsza noc to był jakis horror, sen na jawie, czy tez jawa we śnie. Ciężko to było rozgraniczyć. Z pewnością coś wtedy we mnie umarło, a coś nienaturalnego urodziło. Już nigdy świat nie był taki sam. 

Jedną z kilku rzeczy pamiętam jak dziś -  leżałem w skrajnej bezsenności i derealizacji i nie mogłem sobie wyobrazić sytuacji, że od tamtej chwili kiedys minie rok, kilka lat, dekada. Byłem przekonany, że ta straszna chwila będzie trwała juz zawsze, bez końca niczym Dzień Świstaka. Że czas przyszły nie istnieje. Nie wiem jak to opisać. Być może wiesz, czujesz co mam na myśli. 

Marzyłem o tym, żeby wyświechtane powiedzenie "czas leczy rany" nie okazalo sie prawdziwe. Aczkolwiek w tamtej chwili był to tylko pusty frazes.

I czas minął. I z perspektywy lat stwierdzam, że może nie do końca czas leczy rany, ale z pewnością znacznie do nich dystansuje ...

Trzymaj się

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też nie wiem. Niestety. Na forum jest wątek dot. żałoby, może zajrzyj tam, będzie Ci łatwiej czytając, jak radziły sobie osoby, które przechodziły to samo.

Musimy żyć. Dobrze, że masz leki i psychoterapię, to powinno w jakimś stopniu pomóc. Ja się na tym nie znam, ale to forum daje mnóstwo przykładów. Trzymaj się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie rozumiem, co przeżywasz, przyjmij moje kondolencje. Co przeżywasz, czyli: wrażenie, że samemu się umarło, brak poczucia bezpieczeństwa, osamotnienie, "rozpadanie się" w środku, lęk o życie innych bliskich. Ze swojej perspektywy mogę napisać, że to naprawdę łagodnieje, te objawy. Teraz jedyne, co możesz zrobić, to wytrzymać, a jak będzie bardzo źle, to do psychiatry po mocniejsze uspokajacze. I wpadaj do wątku o żałobie, który założyłam, gdy w lutym zmarł mój przyjaciel.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×