Skocz do zawartości
Nerwica.com

Totalna niezdolność do stworzenia związku/małżeństwa


Rekomendowane odpowiedzi

31 minut temu, wiejskifilozof napisał:

Związek oparty na seksie,wyjście do kina.Na kręgle.To bym umiał,ale małżeństwo i dzieci.To nie.Jestem dziecinny.

Zamiast myśleć o założeniu rodziny,to ja myślę o książkach z elfami.

A co jest złego w myśleniu o książkach z elfami? Czy na prawdę trzeba być sztywną osobą w garniturze/ sukience, żeby mieć dzieci?
Takim tokiem myślenia to tez nie wiem czy się kiedyś będę nadawała

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, Naatt napisał:

A co jest złego w myśleniu o książkach z elfami? Czy na prawdę trzeba być sztywną osobą w garniturze/ sukience, żeby mieć dzieci?
Takim tokiem myślenia to tez nie wiem czy się kiedyś będę nadawała

To dość skomplikowana sprawa.Z tym,że ja nawet nie myśle o tym .

Edytowane przez wiejskifilozof

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

50 minut temu, wiejskifilozof napisał:

To dość skomplikowana sprawa.Z tym,że ja nawet nie myśle o tym .

W porządku nie każdy musi mieć dzieci i tego chcieć, ale jakoś myślę, że "dziecinność" nie jest przeszkodą, a wręcz przeciwnie. Może dzięki temu udałoby się nawiązać lepsze relacje z dziećmi? : ) Dla mnie obraz poważnych, wiecznie nad opowiedzianych, pracujących rodziców jest przereklamowany, trochę szaleństwa, luzu i dziecinności w życiu każdego się przyda

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Naatt napisał:

W porządku nie każdy musi mieć dzieci i tego chcieć, ale jakoś myślę, że "dziecinność" nie jest przeszkodą, a wręcz przeciwnie. Może dzięki temu udałoby się nawiązać lepsze relacje z dziećmi? : ) Dla mnie obraz poważnych, wiecznie nad opowiedzianych, pracujących rodziców jest przereklamowany, trochę szaleństwa, luzu i dziecinności w życiu każdego się przyda

Mnie jest dobrze bez dzieci.Powodzenia w marzeniach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

23 godziny temu, LostStar napisał:

Jednak wróciłam. Przyjął mnie z powrotem. Twierdzi, że możemy być ze sobą jeszcze kilka lat. Mnie został tylko rok do licencjatu, planuję ukończyć, iść do pracy, zarobić trochę pieniędzy, a magisterium zrobić za kilka lat, po 30. albo 40. 

Nadal marzę o swoim Wybranku. Zachodzę w głowę, jak też ludzie się poznają. I gdzie. Skoro mnie na studiach się nie udało, to strach mnie bierze, jak ja kogoś spotkam, gdy będę po 12 godzin na dzień spędzać w pracy, od poniedziałku do soboty. Jak to jest, że miliony ludzi na całym świecie, na niemal wszystkich kontynentach poznają swoich Wybranków, osoby homoseksualne też jakoś potrafią się odnaleźć, tylko ja nie potrafię. Fenomenem są dla mnie osoby owdowiałe, które ponownie wzięły ślub. Dla mnie to niesamowite-jak to możliwe, że osoby z takim przeżyciem były w stanie kogoś znaleźć i że ktoś je chciał??

Codziennie mam tego swojego Wybranka w głowie, wyobrażam sobie, że jesteśmy razem, ale nie zbliżam się ani o milimetr do realizacji swojego marzenia. Lata studenckie są dla mnie towarzysko jałowe (i błagam, nie piszcie "takie to czasy", bo mnie szlag trafi-nic to nie pomoże, jakoś się ludziom udaje w tych rzekomo parszywych czasach się odnaleźć). Kiedy pójdę do pracy, to będzie mogiła....Załamana jestem. Chce mi się płakać i wyć z bezsilności. I jeszcze nie chcę mieć dzieci.....A większość mężczyzn chce...

Odpowie ktoś na ten bardzo ważny post??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Typowego flirtu nigdy nie miałem (i czytałem, że flirt to grzech, może nawet śmiertelny - nie chcę tu wywoływać zaburzeń psychicznych u kogokolwiek, pisząc o tym, nie chcę też wyświadczać niedźwiedziej przysługi). Nigdy nie miałem sympatii. Posiadanie dziewczyny wydaje się nierealne w moim przypadku, bo zdaję się być "oderwany od rzeczywistości", zdominowany problemami religijnymi, lękami przed dużym cierpieniem i sporym złem.

 

Sprawia mi przyjemność (nieseksualną oczywiście) patrzenie na niektóre wizerunki Maryi. Samo mówienie czy pisanie o Niej może pozytywnie na mnie wpływać. Ona jest taka piękna. Nie czuję libido do Niepokalanej Dziewicy, ale jawi mi się Ona jako istota niezwykle ładna, piękna, urodziwa, słodka, wzbudzająca czułość, kobieca, matczyna. Jakby była wcieleniem kobiecości i macierzyństwa w jednym. Moją naturę najbardziej zdaje się pociągać fizyczny kształt ciała Maryi (oczywiście nie w lubieżny sposób), wliczając w to Jej szaty i ozdoby (bez nich może stracić coś ze Swojego niezwykłego piękna). Może pojawić się myśl o głaskaniu, całowaniu, przytulaniu Jej, jako kogoś bardzo czułego, najpełniejszą Matkę, kochaną Mamę, przeczułą Niewiastę. Inne kobiety nie dorównują Jej nie tylko duchowo, ale i fizycznie. 

 

W czwartek byłem u spowiedzi i Komunii Świętej i od tego czasu nie oglądałem pornografii związanej z intymnymi częściami ciała i czynnościami związanymi z funkcjonowaniem organizmu (przy czym obiektem zainteresowania nie były w moim przypadku typowe zachowania seksualne). Msza i pełne uczestnictwo w niej powinno mi pomóc w walce z pociągiem seksualnym i pokusami nieczystymi oraz zboczeniami trwającymi od dzieciństwa, są one dziwaczne i nieprzyjemne dla innych. Ale "potrzeba" posiadania żony raczej wciąż pozostała. Chociaż lepiej jest bezżennym wejść do Królestwa Niebieskiego niż z żoną być wrzuconym do piekła. To oczywiste. Mogę mieć wrażenie, że celibat mi nie służy, że powinienem jak najszybciej zawrzeć małżeństwo i płodzić potomstwo, jeżeli kiedykolwiek mam je mieć. Moja psychika uważa, że ludzie w dzisiejszych czasach w wielu krajach (raczej zamożnych) za późno mają potomstwo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Według niektórych koncepcji zbawieni będą nieliczni, i łatwo przypuszczać, że ci zbawieni byliby uznawani przez przeciętnych ludzi za "dziwaków" z uwagi na swoją religijność. Pewien tekst mówił, że setki lat temu zbawione były pojedyncze osoby na dziesiątki tysięcy ludzi. Bardzo przerażać może kazanie o angielskim tytule "Fewness of the saved".

 

Spotkałem się też z poglądem, według którego to seks czyni ludzi mężem i żoną i jeżeli zgwałcona kobieta nie miała męża przed gwałtem, i znajduje sobie męża po tym, jak padła ofiarą tej strasznej zbrodni, to popełnia cudzołóstwo, jeżeli gwałciciel żyje. W katolicyzmie takich poglądów raczej nie ma, ale niektórzy, co opierają swoją wiarę na Biblii, tak wierzą. Poza tym gdyby nie istniał grzech, to nie byłoby seksu pozamałżeńskiego i żadnego innego grzechu nieczystego.

 

Dzisiaj w nocy miałem seksualny sen. Było w nim sporo ładnych ludzi płci żeńskiej. Spodobała mi się blondynka, która była... dość otyła i miała długie, rozpuszczone włosy. Nie było jakoś dużo przyjemności seksualnej, ale chyba około przebudzenia erekcja była. 

 

Brak żony może bardzo źle na mnie wpływać. Od dzieciństwa "marzę" o partnerce. Niebrzydkiej i wiernej, bez grzechu ciężkiego, niesplamionej seksualnie. Takiej, która będzie rodzić tylko moje własne biologiczne dzieci, jeśli kiedykolwiek będzie miała dziecko w macicy. I nie będzie mieć potomstwa biologicznego z kimś innym niż jej mąż. Wolałbym mieć tylko jedną żonę w życiu. 

 

Niestety, bardzo pociągają mnie nieskromne części ciała, kobiece kształty, takie jak pośladki, piersi. Mam głód dotykania i patrzenia na swoją żonę w sposób intymny. Czy to pożądliwe lub zmysłowe dotykanie lub całowanie własnej żony, które jest uznawane za grzech śmiertelny teoretycznie prowadzący do piekła na wieczną mękę? Czy zobaczenie gołego biustu własnej żony i dotykanie go to grzech śmiertelny, nawet wtedy, kiedy nie ma przyjemności seksualnej i nie chce się jej mieć?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 23.04.2020 o 15:47, LostStar napisał:

Odpowie ktoś na ten bardzo ważny post??


Przeciez będąc na studiach ludzie często się poznają w klubach studenckich. Wystarczy pójść na byle spotkanie czy zlot. A w necie jest pełno stron, gdzie ktoś kogoś szuka. Poznać to raczej nie problem. Problemem może być tworzenie relacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedy patrzę na ludzi w wieku 26, 27, 28 lat i to, że są po ślubie i noszą obrączkę, zastanawiam się: jak oni to zrobili? Czasem zastawiam się, jak działa psychika ludzi-kobiet i mężczyzn-którzy nie mają problemów z tworzeniem związków, małżeństw, relacji. Czuję się tak, jakbym od momentu urodzenia była "naznaczona" w tej dziedzinie w tym sensie, że niejako z góry mnie skazano na wieczne cierpienie i niepowodzenia w tej dziedzinie. Moja znajoma ze studiów, moja rówieśniczka, dwa lata temu wzięła ślub z narzeczonym. Obydwaj mieli po 24 lata, znali się od osiemnastego roku życia. Jakoś nie wierzę w te miłości po czterdziestce czy po pięćdziesiątce. Kto się nie wyrobi do trzydziestki, ten jest w tej dziedzinie SKOŃCZONY. Szczególnie kobiety. Mają przekichane. Dłużej żyją, ale szybciej i znacznie gorzej się starzeją. Na jednym blogu mężczyzna napisał:"to lubię w byciu facetem: poczucie sprawczości i długi termin przydatności". Zgadzam się z tym. Czterdziestoletni mężczyzna jest w szczycie swoich możliwości, i pięćdziesięciolatek może być atrakcyjny, a kobieta najlepsze lata ma już za sobą. W wieku 26 lat powinnam już mieć za sobą 3-4 poważne relacje oraz ogromną ilość przygód. Nie mam prawie nic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 7.06.2020 o 12:04, LostStar napisał:

Kiedy patrzę na ludzi w wieku 26, 27, 28 lat

Wiesz niektórzy w tym wieku odsiadują wyrok dożywocia, są uzależnieni od alkoholu, narkotyków, są po rozwodzie, bije ich mąż, zdradza żona, nie dożyli tego nawet bo popełnili samobójstwo, zginęli w wypadku i tysiące różnych nieciekawych historii a Ty zawsze ta sama bajka o tych którzy w Twoim wieku są już po ślubie.  

 

W dniu 7.06.2020 o 12:04, LostStar napisał:

W wieku 26 lat powinnam już mieć za sobą 3-4 poważne relacje oraz ogromną ilość przygód. Nie mam prawie nic.

Przecież jakiś czas temu chwaliłaś się swoimi seksprzygodami, może nie było ich tak wiele ale jednak, niektórzy nie mieli żadnych i to w dojrzalszym wieku.   

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zauważyłam, że wśród osób owdowiałych jest miażdząca przewaga kobiet, co uważam za ogromną niesprawiedliwość, gdyż uważam że długość życia mężczyzn i kobiet oraz współczynnik śmiertelności powinny być równe. Przeraża mnie to i paraliżuje. Wolę do końca życia żyć w pojedynkę niż przeżyć wielką miłość i potem cierpieć z powodu straty małżonka. Na domiar złego, niektóre kobiety owdowiały podwójnie, co odbiera mi nawet pociechę, że mogę później spotkać kolejnego wybranka. Jestem wściekła, smutna i rozżalona z tego powodu. W mojej rodzinie także jest ogrom wdów. Odczuwam agresję i niechęć wobec tych starych i owdowiałych kobiet. Jestem zła, że jestem kobietą i na mnie spadło to nieszczęście. Gdybym tylko mogła mieć gwarancję, że umrę wcześniej niż wybranek. Ale nie mam. Nie mamy wpływu w swoim życiu na NIC. Na NIC.

Edytowane przez LostStar

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 7.06.2020 o 12:04, LostStar napisał:

Czterdziestoletni mężczyzna jest w szczycie swoich możliwości, i pięćdziesięciolatek może być atrakcyjny, a kobieta najlepsze lata ma już za sobą.

Kompletnie się z tym nie zgodzę...w tym roku skończyłam 40 i choć bałam się tego czasu stwierdzam, że to najlepszy okres w życiu. Nie uważam, że najlepsze lata mam za sobą a raczej te najgorsze a teraz tylko mogę spijać to co musiałam dojść przez poprzedni okres i mówię tutaj o rozwoju na każdym praktycznie polu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nigdy nie tworzyłem związku partnerskiego, bo mi się to nie udawało i nie mogłem trafić na właściwą kobietę i jakoś nie płaczą z tego powodu i nie narzekam.

Zwyczajnie to akceptuje w sobie.

 

Nigdy nie miałem dobrego szczęścia do kobiet i też mnie to wkurzało, ale z czasem pozostało mi to tylko akceptować i żyć dalej.

 

Nie szukam na siłę relacji, przyjaźni i miłości. Albo to dobrowolnie do człowieka przychodzi, albo nie. Jeżeli nie, no to trzeba się z tym pogodzić.

A jest jakaś część ludzi w społeczeństwie, którzy nie nadają się do stworzenia relacji bliskich, związku partnerskiego z drugą osobą, dlatego są sami i nikogo nie mają.

Bo "bycie z kimś" wymaga pewnych kompromisów, ugody, szacunku, akceptacji, by to drugiej osobie okazywać.

Jeśli ktoś nie potrafi tego, to nie da się inaczej z nikim czegoś stworzyć.

Wtedy trzeba żyć samemu.

 

Trzeba od siebie sporo dać, żeby móc z kimś coś stworzyć. I to zawsze powinno działać w obydwie strony.

Inaczej nie ma możliwości, by stworzyć "partnerstwo". Również przez trudny, ciężki charakter niektórzy nie są zdolni do bliskości i partnerstwa.

Trzeba się nauczyć innym okazywać zrozumienie, jakąś empatię i szacunek.

Jeżeli ktoś nie chce się tego nauczyć, to nie stworzy nigdy nic dobrego.

 

Wybór ludzi.

 

Myślę, że wielu ludzi jest samych, bez związków bliskich przez własne problemy, jakie mają ze sobą.

Oczywiście nie całkiem, bo niektórzy też nie mogą stworzyć nic dobrego, z uwagi na to, że nie trafiają na odpowiednie osoby i nie mają szczęścia.

W większości sytuacji ( takie jest moje zdanie ) tzw. "SINGIELSTWO" wynika z braku właściwej osoby u boku.

Ale też przez trudny charakter, przez problemy własne, co uniemożliwia stworzenie z drugą osobą, bliskiego, dobrego związku.

No i pewna część ludzi świadomie wybiera "SINGLA", z jakichś powodów.

To są różne powody i sytuacje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Bonus są również osoby, które ze względu na trudny charakter, często ukształtowany w domu bez miłości i szacunku, szczególnie rozpaczliwie szukają drugiej osoby, aby móc dostać i dawać to, czego taka osoba nie doświadczyła w domu, w którym się wychowywała. Obojętnie, czy zdają sobie sprawę, czy nie, że przysporzy im to kolejnych problemów.. Typowe dla na przykład osób z borderlinem.

 

 

Edytowane przez Zaburzona_

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

28 minut temu, Zaburzona_ napisał:

@Bonus są również osoby, które ze względu na trudny charakter, często ukształtowany w domu bez miłości i szacunku, szczególnie rozpaczliwie szukają drugiej osoby, aby móc dostać i dawać to, czego taka osoba nie doświadczyła w domu, w którym się wychowywała. Obojętnie, czy zdają sobie sprawę, czy nie, że przysporzy im to kolejnych problemów.. Typowe dla na przykład osób z borderlinem.

 

 

I też jest w tym trochę racji, co napisałaś.

Bo dużo jest ludzi takich, którzy nie pochodzą z dobrych, normalnych domów ( ja również z takiego, dobrego domu nie pochodzę ), w których nie mieli niczego dobrego, pozytywnego ze strony rodziców, rodzica, a nawet dalszej rodziny.

 

I potem szukają tego gdzieś indziej, kto takim ludziom przekaże wartości, miłość, relacje, czego nie dostali w domach rodzinnych.

Jedni sobie z tym potrafią radzić, inni już nie i przeżywają to bardziej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Bonus właśnie. Myślę, że w takiej sytuacji, o ile człowiek potrafi sobie odmówić bliskiej relacji, warto najpierw zrobić ze sobą porządek. Często jednak ktoś się pojawia i zanim się obejrzymy, relacja już idzie w swoim kierunku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×