Skocz do zawartości
Nerwica.com

Totalna niezdolność do stworzenia związku/małżeństwa


Rekomendowane odpowiedzi

 

23 godziny temu, Motocyklista napisał:

W związku niepartnerskim, jak pokazuje historia... była bieda, głód i zaszczucie  

 ... aż powstały związki zawodowe i życie robotników się polepszyło.

 

Mierzi mnie ta nowomowa, partner, związki partnerskie...

"Kochanie, nie sądzisz, że dobry z nas związek partnerski?" "Poznajcie mojego partnera..."

...

Edytowane przez refren

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Już rozwiązałam swój problem. Już nie cierpię. Wybór między związkiem/małżeństwem a życiem w pojedynkę to wybór między dżumą a cholerą. I tu, i tam się cierpi. Samotnikom brakuje bliskości, ale "związkowcom" wolności. I jeszcze te konflikty...I to, że 90% owdowiałych to kobiety. Nie ma głupich!! Nie zostanę starą, 90-letnią raszplą, której mąż umarł w wieku 57 lat. Nie będę się już łudzić, że spotkam swojego wybranka. Nie, nie spotkam. Po 30. szansa spadnie do zera. Zostaną zdziwaczali samotnicy bez umiejętności związkowych, albo sterani życiem rozwodnicy. Po 40. ludzie zaczną być dziadkami. Nie wierzę w miłość po 50. Takie przypadki to wygrana w lotto. Jak to kiedyś bardzo mądre hasło reklamowe głosiło:"cuda się zdarzają, ale nie warto na nie liczyć." Na studiach nikt nie jest mną zainteresowany, teraz idę na zajęcia z rokiem niżej, bo miałam pół roku urlopu dziekańskiego i....znowu sfeminizowane towarzystwo :)

Nie. Nie chcę cierpieć non stop. Wolę być dożywotnio starą panną niż starą 75-letnią wdową,która nie ma żadnych szans na ponowny związek. Owdowiali mężczyźni częściej ponownie się żenią, bo jest więcej kobiet. Wśród grupy wiekowej 65+ jest mnóstwo bab i promil mężczyzn. Jak ja nienawidzę kobiet!!! Niedobrze mi się robi, gdy patrzę na to sączące słodkie likiery towarzystwo wzajemnej adoracji!!! Zabiłam nadzieję na znalezienie swojej połówki. Dokonałam "eutanazji marzenia". I dobrze. Czuję się teraz znacznie lepiej ze świadomością, że NIGDY nie spotkam swojego wybranka i z NIKIM nie będę dzielić życia. To, że oszczędzę sobie "rozkoszy" wdowieństwa, kłótni małżeńskich i sporów o to, czy mieć dzieci (bo mężowi, który nie chciał mieć dzieci nagle w wieku 40 lat włączy się instynkt ojcowski i będzie chciał mnie zapłodnić albo się ze mną rozwiedzie, żeby szukać młódki rozpłodowej i znowu zostanę sama) to plus.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

 LostStar, masz 25 lat, nie musisz wierzyć w miłość po 50-tce. Nie musisz się zajmować problemami wdów, kobiet w średnim wieku ani po trzydziestce. Nie musisz się mierzyć ze wszystkimi możliwymi problemami na tym świecie, które hipotetycznie mogą Cię kiedyś spotkać.

Jesteś mistrzynią tworzenia sobie beznadziejnych wizji i budowania tragiczności wszelkich wyborów. Miłość nie wyklucza wolności, bo wolność to zdolność dokonywania wyborów.

 

8 godzin temu, LostStar napisał:

Zabiłam nadzieję na znalezienie swojej połówki.

 

Być może obecnie jest to zdrowsze dla Ciebie niż szukanie na siłę, kończące się obsesją na punkcie HIV.

Z tym że niewiara w miłość na szczęście albo niestety przed nią nie chroni.

Edytowane przez refren

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiedziałam psychoterapeucie, że życzę mu wdowieństwa. Nie żałuję. Nienawidzę ludzi, którzy żyją w związkach/małżeństwach bardziej niż czegokolwiek na świecie. Ja nigdy tego nie będę mieć. Będę bluzgać tym, którzy mają potrzebne do tego umiejętności społeczne i do tego doszli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 15.09.2019 o 20:39, LostStar napisał:

Powiedziałam psychoterapeucie, że życzę mu wdowieństwa. Nie żałuję. Nienawidzę ludzi, którzy żyją w związkach/małżeństwach bardziej niż czegokolwiek na świecie. Ja nigdy tego nie będę mieć. Będę bluzgać tym, którzy mają potrzebne do tego umiejętności społeczne i do tego doszli.

A on co na te życzenie? Ja też jestem przysłowiową "czarną owcą" w kwestii związków ale mam to w głębokim poważaniu 🙂 . Niech tam się mnożą byle mi tyłka nie zawracali czemu jestem singlem i nie wmawiali jak to fajnie jest nie być samemu. Do prawdy żal mi dupę ściska ale tylko dlatego że inni nie pojmują mojego toku myślenia. Mi tak jest dobrze i małe sprostowanie. Nie jestem sam mam swoich znajomków i to mi wystarcza. Amen

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 17.09.2019 o 16:25, Semir napisał:

A on co na te życzenie? Ja też jestem przysłowiową "czarną owcą" w kwestii związków ale mam to w głębokim poważaniu 🙂 . Niech tam się mnożą byle mi tyłka nie zawracali czemu jestem singlem i nie wmawiali jak to fajnie jest nie być samemu. Do prawdy żal mi dupę ściska ale tylko dlatego że inni nie pojmują mojego toku myślenia. Mi tak jest dobrze i małe sprostowanie. Nie jestem sam mam swoich znajomków i to mi wystarcza. Amen

A ja chcę mieć chłopaka.Chcę, aby później stał się moim Narzeczonym, a potem Mężem. Chciałabym się z tym wyrobić do 30., max 35. roku życia. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

LostStar

 

ale ty często zmieniasz zdanie)

 

to w końcu chcesz chłopaka czy ''zabilas ta nadzieje''?

 

gdzie można spotkać ''wybranka''? np.w pracy,na siłowni,w klubie rowerowym,na kursie tanca.

 

czy robisz cos w tym kierunku czy tylko siedzisz i narzekasz?

 

ja mnóstwo facetow poznałam na portalach.spotykllismy się.a ze nic z tego nie wyszlo,to już inna bajka.

ale wiesz co? mam już do tego większy dystans.lubie poznawać nowych ludzi,po prostu.

i nie wpadam w rozpacz gdy ktoś przestaje pisać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

18 godzin temu, LostStar napisał:

A ja chcę mieć chłopaka.Chcę, aby później stał się moim Narzeczonym, a potem Mężem. Chciałabym się z tym wyrobić do 30., max 35. roku życia. 

Z tym jest tak że nie znasz dnia ani godziny 🙂 .Można chcieć i nic/nikt się nie trafi a potem odechciewa się wszystkiego i bang-traf na całe życie. Ale nie nienawidź ludzi za to że "mają lepiej". Ja tak miałem wielokrotnie więc cierpliwości 🙂  wyrobisz się w czasie .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja krewna mówiła mi cały czas (typ sangwinika, cały czas gdzieś wychodzi, otoczona wianuszkiem koleżanek, lat 77): " X, co tak cały czas siedzisz w domu? Wyjdź do ludzi!!!". Taka rada mnie, introwertyka i domatora z zaburzeniami depresyjnymi, dobijała jeszcze bardziej. We wtorek byłam na siłowni na zajęciach z boksu-trzynaście uczestników, trzy kobiety i dziesięciu mężczyzn w wieku 20-40, jeden miał chyba 50. Dzisiaj byłam w klubie dla graczy komputerowych i nerdów oraz w tawernie, gdzie (teoretycznie....) przychodzą studenci z mojego kierunku. Efekt???? G%%%% wno prawda!!!! Okłamano mnie!!! Już lepiej, żebym tam nie wychodziła, bo bym przynajmniej wiedziała, że nic z tego nie będzie, bo siedzę w domu. A tak, znowu się zawiodłam....To cierpienie rozrywa moją duszę...Czuję się tak, jakbym miała cierń w sercu i inni tylko solą to posypywali, a rana cały czas boli i krwawi.

1. Zajęcia z boksu. Jak mam z kim i o czym rozmawiać, jak mamy trening, który przypomina lekcję wf w szkole???!! Wszyscy stoją przed lustrem i powtarzają polecenia instruktora. To nie jest wieczorek inyegracyjny. Nie znam imienia ANI JEDNEGO uczestnika zajęć. Jak ktokolwiek miałby zostać moim chłopakiem???!!! Nawet nie wiem, czy ktoś jest wolny. Boli. Płakałam po zajęciach. 

2. Klub dla graczy i tawerna. Idealne miejsce dla mnie, zgodne z moimi zainteresowaniami, bardzo podoba mi się wystrój i....znowu ten sam ból.....jestem kompletnie niezauważana, nieważna, sama jak palec. Przychodzą grupki znajomych w wieku 20-30 lat, siadają przy stolikach lub komputerach i grają w gry komputerowe lub planszówki czy karty. Oni znają się JUŻ WCZEŚNIEJ. Siedziałam jak ten kołek i piłam napój, obserwując ludzi dookoła i wyjąć w duchu z rozpaczy. Nawet chciałam podejść do różnych grupek i zaproponować wspólną grę w Monopoly. Ale się bałam i wstydziłam. Wyszłabym na głupka. Poza tym, nawet gdyby mi się udało, to jak niby tę znajomość utrzymać. 

 

Boże, jak ja nienawidzę ludzi, którzy mają już swoich partnerów. Im się udało, mnie to NIGDY nie spotka. Cierpię. 

 

I co, mędrkowie? Wyszłam do ludzi i co to zmieniło? Nico. "Jeżeli może się nie udać, nie uda się na pewno."  "Nie uda się nawet wtedy, gdy nie może się nie udać."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

LostStar, jestem pod wrażeniem, świetne osiągnięcie pójść w te miejsca. Nigdy w życiu bym się  nie odważyła pójść na boks. Zazdroszczę nastawienia na cel i determinacji. Ale nie zrażaj się po jednej próbie, to nie działa tak, że  gdzieś pójdziesz i od razu kogoś poznasz. Każda grupa przechodzi proces integracji, a poznać kogoś, gdzie się nikogo nie zna, nie jest łatwo. Trzeba się trochę wciągnąć w daną aktywność, pochodzić jakiś czas, być kimś znanym z widzenia, pogadać o czymkolwiek, zaprzyjaźnić. 

A także mieć trochę fartu,  na to nie masz wpływu, ale im więcej prób, tym większa szansa wygranej. Nie oczekuj cudów, bo potem przeżywasz zawód. W miejscach, w których byłaś, zapewne można kogoś poznać, ale to nie szybkie randki, nie przejdziesz od razu do rzeczy. Najpierw szukaj znajomych.

 

3 godziny temu, LostStar napisał:

Siedziałam jak ten kołek i piłam napój, obserwując ludzi dookoła i wyjąć w duchu z rozpaczy.

 

Pierwszym krokiem jest obserwacja, to normalne, co robiłaś, nie ma co wyć z rozpaczy.

3 godziny temu, LostStar napisał:

Nawet chciałam podejść do różnych grupek i zaproponować wspólną grę w Monopoly.

 

Dobry kierunek. Może najpierw się przysiądź do ludzi, którzy już w coś grają.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, LostStar napisał:

Boże, jak ja nienawidzę ludzi, którzy mają już swoich partnerów. Im się udało, mnie to NIGDY nie spotka. Cierpię. 

Za dużo w Tobie nienawiści, desperacji to może odstraszać ludzi w tym potencjalnych chłopaków. 

 

12 godzin temu, LostStar napisał:

Klub dla graczy i tawerna. Idealne miejsce dla mnie, zgodne z moimi zainteresowaniami, bardzo podoba mi się wystrój i....znowu ten sam ból.....jestem kompletnie niezauważana, nieważna, sama jak palec.

Jeżeli nie jesteś ponadprzeciętnie atrakcyjna to nie licz na zainteresowanie obcych, samo wystawianie się  na interakcje w takim wypadku niewiele daje. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lost Star brawo za odwage,odwazna jesteś podziwiam.

 

po prostu za bardzo się nastawiasz na znalezienie faceta,z taka desperacja to nigdy się nie uda...

 

czy myslalas może o terapii grupowej?  ja tam poznałam wspaniałych ludzi, mamy kontakt do dziś,

nawet poszlam na obiad z kolega z terapii/mimo ze to było zabronione/

 

no i tam, moglabys popracować nad zazdrosia i nienawiscia do par.

 

żeby nie było, ja cie doskonale rozumiem.

sama mam problem z zazdroscia) pracuje nad tym i jest lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, carlosbueno napisał:

Za dużo w Tobie nienawiści, desperacji to może odstraszać ludzi w tym potencjalnych chłopaków. 

 

Jeżeli nie jesteś ponadprzeciętnie atrakcyjna to nie licz na zainteresowanie obcych, samo wystawianie się  na interakcje w takim wypadku niewiele daje. 

dużo bardziej,niz super atrakcyjność,liczy się mila,przyjazna osobowość,moim zdaniem.

 

zyczliwosc,a nie podchodzenie do ludzi ze zloscia, nienawiscia.

ja zauwazylam ze kiedy jestem mila i usmiechnieta,przyciagam do siebie ludzi.wszedzie-w autobusie,na przystanku.

no ale ja jestem raczej ekstrawertyczka, uwielbiam rozmawiać z ludzmi)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, shira123 napisał:

dużo bardziej,niz super atrakcyjność,liczy się mila,przyjazna osobowość,moim zdaniem.

Liczy się to i to. Znałem wyjątkowo mało sympatyczną dziewczynę, do tego zamkniętą w sobie  ale była bardzo atrakcyjna i tak mnóstwo facetów ją podrywało mimo że ona poza pracą i domem nigdzie nie wychodziła. W pracy mam miłą,  sympatyczną i raczej otwartą dziewczynę a i tak jest sama bo nie jest atrakcyjna, wcześniej miała faceta ale ze 20 lat starszego.  Faceci to wzrokowcy i jednak wygląd ma bardzo duże znaczenie  i nawet  pozytywne cechy charakteru tego mogą nie nadrobić.   

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×