Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica Natrectw a Katolicyzm


franek100

Rekomendowane odpowiedzi

dzien dobry nazywam sie franek od  prawie 6 lat choruje na nerwice natrectw istny koszmar i pieklo najbardziej meczyly mnie mysli bluzniercze i przeklinajace na temat Boga , jestem bardzo wierzacym czlowiekiem dlatego to jeszcze bardziej wzmagalo natrectwa pewnego dnia postanowilem ze bede katolikiem "odpoczywajacym" to znaczy nie bede wogole praktykowal niczego z kk i nie bede myslal o Bogu  po prostu wierzyl i okazalo sie ze natrectwa na Boga praktycznie calkowicie zniknely , nadal zmagam sie z nerwica ale jest owiele lzej bez tych natrectw , moja rada dla osob wierzacych i cierpiacych na NN zrobcie podobnie do mnie a bedzie o wiele lzej i natrectwa znikna , do tego psychoterapia bechawioralno poznawcza i moze wyjdziecie z tego calkowicie pozdrawiam 

Edytowane przez franek100

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam natręctwa związane z religią od ponad 10 lat. Nie pamiętam, ile razy w życiu chodziłem do spowiedzi generalnej. Mam skłonności do skrupulantyzmu. Czasem pojawią się jakieś bluźniercze, wulgarne pokusy.

Około 10 lat temu dużo się modliłem, ktoś mógłby powiedzieć, że niektóre z modlitw były z powodu natręctw, ale nie uważam, że tak musiało być.

Mam od kilku lat lęk przed wieprzowiną, dotykaniem jej, kontaktem z tym, co dotykało świńskiego mięsa, wieprzowina jest zakazana w Starym Testamencie i w islamie, ale nie w katolicyzmie, mimo tego i tak mam lęk przed nią. Mam pokusy mówiące, że Prawo Mojżeszowe nadal obowiązuje albo że islam jest prawdziwy, że Koran jest słowem Boga. Mogę mieć wątpliwości co do prawdziwości wyznawanej religii katolickiej. Myśl o tym, że Prawo Mojżeszowe dalej obowiązuje, towarzyszy mi może od około 10 lat. Myśli o tym, że może islam jest prawdziwy, mam chyba od około 2012 roku.

Bardzo się męczę z pokusami. Nie chcę, aby ktokolwiek miał grzech śmiertelny na sumieniu i popełniał go. Wierzę, że wolą Najwyższego było, aby żadna istota nie zgrzeszyła. Gdyby nie było grzechu, nie byłoby chorób fizycznych i zaburzeń psychicznych.

Wielkim problemem jest dla mnie przyjmowanie sakramentów - Eucharystii i pokuty. Trudniejsze od wyznawania grzechów, które dla wielu są wstydliwe jest dla mnie ogarnięcie moich grzechów, na spowiedziach raczej od dawna przesadzałem z ciężkością moich grzechów czy ich liczbą, bo boję się, że spowiedź nie będzie ważna, stanie się świętokradzka. Nie chcę, aby świętokradztwo w ogóle było popełniane.

W ostatnim czasie miałem bardzo dużo natręctw związanych z przysięganiem. Zwłaszcza przysięganiem Allahowi (w mojej psychice jest podejrzenie, że Koran jest prawdziwy), zdarzało mi się to bardzo często, ale były też przysięgi składane tak po prostu. Przysięgałem na przykład jakoś tak (niekoniecznie ustami, mogło być też w myślach): przysięgam szczerze, solennie, z całego serca, po trylion razy nieodwołalnie, po trylion razy nieodwracalnie, po trylion razy to wszystko, po trylion razy ostatnia szansa, po trylion razy wtedy, tylko wtedy i naprawdę, prawdziwie tylko wtedy, że przejdę obydwoma stopami na ten kafelek na chodniku (nie jest to to, co dosłownie powiedziałem). 

Pewien ksiądz chyba w 2014 roku powiedział, że bardzo możliwe, że nigdy nie będę zdolny do małżeństwa i że bardzo możliwe, że osoba taka jak ja nie może popełnić świętokradztwa, ksiądz ten stwierdził też, że należy mi się zasiłek pielęgnacyjny. Inny ksiądz, któy był moim w miarę stałym spowiednikiem, stwierdził, że nie mogę popełnić grzechu ciężkiego, bo jestem na tyle chory. Z tych wypowiedzi można wyciągnąć wniosek, że jestem bardzo poważnie zaburzony psychicznie i że nie nadaję się do małżeństwa i rodzicielstwa (a jest, niestety, u mnie "potrzeba" związku romantycznego, ckliwości z żoną).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość LanaBanana
W dniu 2.11.2018 o 16:42, franek100 napisał:

dzien dobry nazywam sie franek od  prawie 6 lat choruje na nerwice natrectw istny koszmar i pieklo najbardziej meczyly mnie mysli bluzniercze i przeklinajace na temat Boga , jestem bardzo wierzacym czlowiekiem dlatego to jeszcze bardziej wzmagalo natrectwa pewnego dnia postanowilem ze bede katolikiem "odpoczywajacym" to znaczy nie bede wogole praktykowal niczego z kk i nie bede myslal o Bogu  po prostu wierzyl i okazalo sie ze natrectwa na Boga praktycznie calkowicie zniknely , nadal zmagam sie z nerwica ale jest owiele lzej bez tych natrectw , moja rada dla osob wierzacych i cierpiacych na NN zrobcie podobnie do mnie a bedzie o wiele lzej i natrectwa znikna , do tego psychoterapia bechawioralno poznawcza i moze wyjdziecie z tego calkowicie pozdrawiam 

Ponad 15lat zajęło mi zmaganie się z nerwicą natręctw na punkcie religii. Poprawę zaobserwowałam dopiero, gdy odstawiłam religię na bok. Nie twierdzę, że powinieneś przestać wierzyć - wiara ma też swoje plusy. Polecam spotkać się z zakonnikami, kiedyś bardzo mi pomogli jeśli chodzi o zmianę spojrzenia na wiarę (z domu wyniosłam obraz bardzo surowego boga).

Na natręctwa nadal cierpię, co prawda w innej formie, ale mniej przerazającej dla mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie chcę stracić łaski uświęcającej przez natręctwa. Nie chcę grzeszyć. Mam dużo trudności w wierze. Szczególnie doskwierają mi natręctwa związane z przysięganiem. Nie zamierzam odstawiać religii na bok. Nie chcę zostać heretykiem, może pojawić się pokusa, aby odrzucić "niewygodne" prawdy wiary albo zmienić religię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałam napisać, że przez 10 lat towarzyszył mi problem takich myśli. Było to tak silne że zdarzyło mi się nie iść do komunii tuż po spowiedzi, bo pojawiła się taka czy inna myśl, co wywoływało we mnie ogromne poczucie winy. To było koszmarne 10 lat, już myślałam że przyjdzie mi tak umrzeć, w stanie wiecznej winy i niepokoju. Od jakiegoś roku to zniknęło...wzięło się to stąd, że za zachętą kierownika duchowego zaczęłam chodzić codziennie na mszę św i przyjmować Eucharystię, przy regularnych spowiedziach i adoracjach w miarę możliwości. Szkaplerz s. Michała Archanioła pomógł mi w przełamaniu lęku przed spowiedziami. Myśli odeszły, a ich miejsce zajął pokój. 10 lat zmagania, dwa lata codziennych Eucharystii i sam Pan mnie uwolnił. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Temat mnie zaciekawił. Jako zbuntowany katolik przewiduję, że ta religia może mieć złe skutki. Gdyby była taka dobra, to pewnie właśnie bym się modlił a nie pisał na jakimś forum.

Sam miałem kiedyś natrętne myśli na tle religijnym. Zasada jest ta sama, że stanie się coś złego. Z reguły chyba o to chodzi. O jakąś niewiadomą, o jakieś tajemnicze zło. Czyste zło, że tak powiem. To trochę lęk przed nieznanym. Można to chyba jakoś oswoić. Czasem się zastanawiam czy są jakieś limity poznania ludzkiego. Jak daleko sięga niewiadoma. Czy to jedyny świat, ten w którym żyją ludzie? Czy jest coś o czym nie śniło się filozofom? To trochę może pomóc. Ta poznawalność świata. Lęk przed nieznanym to często zjawisko. No bo w ciemności może się czaić wszystko. 

 

Wracając do wiary. Kościół lubi straszyć terminem okultyzmu. To jest takie złe, że nawet lepiej nie wiedzieć o co w tym chodzi. Czytanie o okultyzmie to już jakieś zagrożenie. To już budzi jakiś lęk. Jakaś tajemnica. Jakiś szatan, demon, zjawiska nadprzyrodzone i niewyjaśnione. Znów ta ciemność, ten mrok. 

 

Odnośnie natręctw, miałem kiedyś takie, że jeśli wypowiem słowa: chcę być opętany, albo chcę trafić do piekła, to stanie się jakieś wielkie zło. Takie słowa zakazane. A te natręctwa tak działają. Nie chcesz tego pomyśleć, no i dlatego właśnie zaczynasz to myśleć. To tak działa. Nie da się nie myśleć o czymś. Ponoć w hipnozie nie stosuje się zaprzeczeń bo umysł lepiej rozumie zdania oznajmujące. 

 

No i ta cała kara boża, szatan, grzech, zło. To jest jakieś takie szalone i irracjonalnie. Dobrze, że w katolicyzmie Bóg jest miłością. Zawsze się można pocieszyć, że nas nie ukarze tylko będzie wyrozumiały. 

 

A od religii trudno uciec. Można przestać praktykować, ale ta wiara i tak ciągle tam siedzi. Ja bym chciał żyć ateistycznie, tu i teraz. Niestety zaraz się ukazuje ta tajemnica życia i ta cała nadprzyrodzona otoczka. 

Edytowane przez naftan_limes

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 19.04.2020 o 22:13, Atmena napisał:

Chciałam napisać, że przez 10 lat towarzyszył mi problem takich myśli. Było to tak silne że zdarzyło mi się nie iść do komunii tuż po spowiedzi, bo pojawiła się taka czy inna myśl, co wywoływało we mnie ogromne poczucie winy. To było koszmarne 10 lat, już myślałam że przyjdzie mi tak umrzeć, w stanie wiecznej winy i niepokoju. Od jakiegoś roku to zniknęło...wzięło się to stąd, że za zachętą kierownika duchowego zaczęłam chodzić codziennie na mszę św i przyjmować Eucharystię, przy regularnych spowiedziach i adoracjach w miarę możliwości. Szkaplerz s. Michała Archanioła pomógł mi w przełamaniu lęku przed spowiedziami. Myśli odeszły, a ich miejsce zajął pokój. 10 lat zmagania, dwa lata codziennych Eucharystii i sam Pan mnie uwolnił. 

To miłe czytać o czymś takim. Udało Ci się. Ja niestety jestem w gorszej sytuacji, jeśli chodzi o praktyki religijne (w chwili obecnej). Dawniej nieraz modliłem się przed wystawionym Najświętszym Sakramentem, na klęcząco, nie chcę się tu chwalić, ale informuję o faktach. 

 

Po tym, czego się naczytałem od monoteistów, mam Wielki Zamęt. Straszą wiecznym potępieniem, męczarnią bez końca różne religie, np. sedewakantyzm (herezja czy przynajmniej schizma wobec katolicyzmu? zwykle są to rygorystyczni ludzie, mający restrykcyjną wizję zbawienia w niejednym przypadku) czy islam (moja psychika jest jakby przekonana do Koranu pomimo bycia katolikiem przez ukryte cuda Koranu, związane z jego oryginalnym tekstem, zwłaszcza liczbowe i literowe). 

 

07.05.2020 byłem u spowiedzi i Komunii. Do spowiedzi zbyt długo się nie przygotowywałem, ale przed nią wiele razy modliłem się o dobrą spowiedź w różne dni, przez wiele dni, tygodni. Wcześniejszą spowiedź odbyłem w połowie sierpnia 2019 (prawie 9 miesięcy wcześniej). W dorosłości nie miałem tak dużej przerwy od spowiedzi jak ta od VIII 2019 do V 2020. Mam duży problem z ogarnięciem moich grzechów. "Boję się", że grzechem (śmiertelnym czy chociaż powszednim) jest słuchanie pewnej muzyki (często bez tekstu), oglądanie sportu (zwłaszcza rozgrywanego w niedzielę). Na dobę odmawiam średnio dwa pacierze po ok. 1,5 min każdy (kilka modlitw: Ojcze Nasz, Zdrowaś Maryjo, Wierzę w Boga, Dziesięć przykazań, Dwa przykazania miłości, Aniele Boży stróżu mój... 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie, ja mam zdiagnozowaną od dawna nerwicę lękową a od niedawna i natrectw, tez jestem bardzo wierzącą osobą. Mimo że chodzę co 2-3 tygodnie do spowiedzi to przed komunią św,. mam mysli ze pewnie i tak o czyms zapomniałam i nie czuje takiego spokoju Byłam na pierwszej terapii nidawno ale niczego nowego sie nie dowiedziałam jedynie tyle by je ignorować....

Ciężko jest

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio sporo się modliłem praktycznie codziennie. Od kilku miesięcy odmawiam w miarę regularnie Psalm 91, niekiedy kilka razy dziennie. W ostatnich dwóch tygodniach nierzadko udawało mi się odmówić pięć tajemnic różańca dziennie (przynajmniej średnio na dobę, niekiedy jednego dnia). 

 

Niestety, od ponad 3,5 miesiąca nie byłem u spowiedzi i nie przyjmuję Komunii Świętej. "Boję się", że nigdy w życiu nie odprawiłem dobrej spowiedzi. Nie chce mi się odbywać dłuższej spowiedzi, robić (przynajmniej dłuższego) rachunku sumienia. Moja psychika myśli, że nie można ode mnie wymagać normalnego rachunku sumienia, bo jestem bardzo poważnie zaburzony psychicznie i upośledzony życiowo (niczym tak, jak nie można wymagać od niemego, aby powiedział swoje grzechy). 

 

Bardzo lubię pisać w Internecie, korzystać z niego, zwłaszcza na laptopie. Często ograniczałem czas spędzony przy laptopie do poniżej trzech godzin na dobę. Dzisiaj siedzę całkiem długo, chociaż byłem na mszy około południa, przez ponad dwie godziny byłem poza domem. Na mszy się popłakałem, myślałem o celibacie, dożywotnim. Mogę być bardziej pogodzony z myślą o dożywotniej bezżenności i, oczywiście, braku jakiejkolwiek satysfakcji seksualnej. Miałem "potrzebę posiadania żony", mogę powiedzieć, że autentycznie chodzi tu o posiadanie. Czy jeżeli ktoś z powodu niepełnosprawności psychicznej nie jest zdolny do małżeństwa, to nie może też być duchownym czy osobą konsekrowaną? Osobiście myślę, że tak, bo życie konsekrowane bądź kapłańskie wymaga nawet większych wyrzeczeń i jeszcze lepszego zdrowia psychicznego niż normalne życie z małżonką i potomstwem, powołanie do celibatu jest szlachetniejsze w przypadku osób "o pełnej zdolności do czynności prawnych" niż małżeństwo. Jeżeli byłoby tak, że ktoś nie może popełnić grzechu śmiertelnego z powodu poważnych zaburzeń psychicznych, to wtedy jego celibat byłby mniej szlachetniejszy ("wynoszący duszę") niż zwykłe małżeństwo osoby, która mogłaby popełnić grzech śmiertelny. Tak myśli moja psychika.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 23.08.2020 o 16:07, take napisał:

Moja psychika myśli, że nie można ode mnie wymagać normalnego rachunku sumienia, bo jestem bardzo poważnie zaburzony psychicznie i upośledzony życiowo (niczym tak, jak nie można wymagać od niemego, aby powiedział swoje grzechy). 

 

Masz dobrą intuicję, bo nie można wymagać od kogoś czegoś, co nie przekracza jego możliwości. Może ten artykuł trochę pomoże. Wklejałam też już Ci kiedyś specjalny rachunek sumienia dla skrupulatów (teraz nie mogę go znaleźć)

https://misyjne.pl/przerwa-artykul/kiedy-sumienie-oskarza-za-bardzo-praktyczny-przewodnik-po-skrupulactwie/?fbclid=IwAR0IZkZF7OJAfABMLb1pznc6bbOX5kipXGMz7-FAeicBAubJtTLm74CDIcM

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To miłe. Moja psychika myśli, że długi rachunek sumienia powinien być zbędny czy wręcz zabroniony w moim przypadku. 10 największych grzechów i rozgrzeszenie ze wszystkich, też tych, które się nie zmieściły w tej dziesiątce - takie rozwiązanie może widzieć moja psychika dla osób upośledzonych religijnie, duchowo, psychicznie, takich jak ja. Myśli, że powinna być z góry ograniczona liczba grzechów podczas rachunku sumienia czy spowiedzi w takich przypadkach. 

 

Od około pięciu miesięcy nie byłem u spowiedzi i komunii (korzystanie z sakramentów może być teraz dodatkowo utrudnione przez pandemię koronawirusa). 

 

Ostatnio dużo się modlę, zwłaszcza na stojąco czy chodząco. Niemal codziennie odmawiam Psalm 91, zwykle co najmniej kilka razy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej. Ja mam znów taką niechęć do modlitwy takie mega zniechęcenie, az płakać sie chce bo zawsze lubiłam Sie modlić. 

A czasem czuje taka złość bo jeśli nie dam rady iść do kościoła przez nerwice to wtedy obwiniam Boga, ze przecież to nie moja wina bo ja sobie tej nerwicy nie wybrałam. Bo z jednej strony mamy uczęszczać na Msze. A z drugiej ja nie potrafię na nią iść. Ehh. Oczywiście potem żałuję tego itp ale niestety nadchodzą mnie takie myśli.😔

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lubię się modlić na stojąco lub chodząc. Trudniej jest z modlitwą na klęcząco. Niestety, od ponad 5,5 miesiąca nie byłem u spowiedzi i Komunii. Codziennie odmawiam Psalm 91 ostatnio, co najmniej kilka razy dziennie. Na klęcząco między innymi obowiązkowe pacierze odmawiam (dwa to ok. 3 minuty modlitwy). Modlę się też np. o dobrą spowiedź. 

 

Porzuciłem dziś ograniczanie Internetu na laptopie do 3 godzin na dobę. Czasy COVID-19, czas zimowy i zachód słońca wcześniej niż w lutym, chłodniej, stosunkowo mało interesujących rzeczy w telewizji, brak pracy i ograniczenia w przemieszczaniu się z powodu koronawirusa... Myśleć mogę, że teraz lepiej naprawdę długo siedzieć w Internecie codziennie, słuchać przyjemnej muzyki przy tym, a nie "katować się" ascezą internetową, która mogła naprawdę źle wpływać na moją psychikę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Religia to wiara. Jeżeli wierzymy to czasem wątpimy. Modlitwa to prośba i rozmowa. Są takie szklane mosty nad przepaściami. W Chinach zrobili taką jedną taflę z ukrytym ekranem  i głośnikami. Jak przechodzisz , to widzisz że szkło pęka i rzucasz się na barierki żeby nie runąć w przepaść. A to tylko taki fejk. Są filmiki na yt. W życiu kierujemy się zmysłami, oraz rozumem który przetwarza te odczucia oraz analizuje slowa, rozmowy i  historię - pamięć. Ty się wyuczyłeś aby się modlić, bo to jest Twój szklany most. Patrzysz ciągle w dół zamiast patrzeć przed siebie i ignorować fałszywe sygnały. To przeszkadza Ci funkcjonować. Kiedy będziesz miał plan na krótszą lub dłuższą przyszłość zaczniesz organizować życie pod kątem wyzwań. Staraj się być dobrym, nie okradać ludzi, nie mordować, nie ranić, nie wyśmiewać, żyć porządnie. A modlitwa będzie przyjemnością, a nie przymusem zaburzenia. Kiedy zrozumiesz po co żyjesz i po co Bóg Cię stworzył, świat stanie się piękny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

23 minuty temu, dursharrukin napisał:

Religia to wiara. Jeżeli wierzymy to czasem wątpimy. Modlitwa to prośba i rozmowa. Są takie szklane mosty nad przepaściami. W Chinach zrobili taką jedną taflę z ukrytym ekranem  i głośnikami. Jak przechodzisz , to widzisz że szkło pęka i rzucasz się na barierki żeby nie runąć w przepaść. A to tylko taki fejk. Są filmiki na yt. W życiu kierujemy się zmysłami, oraz rozumem który przetwarza te odczucia oraz analizuje slowa, rozmowy i  historię - pamięć. Ty się wyuczyłeś aby się modlić, bo to jest Twój szklany most. Patrzysz ciągle w dół zamiast patrzeć przed siebie i ignorować fałszywe sygnały. To przeszkadza Ci funkcjonować. Kiedy będziesz miał plan na krótszą lub dłuższą przyszłość zaczniesz organizować życie pod kątem wyzwań. Staraj się być dobrym, nie okradać ludzi, nie mordować, nie ranić, nie wyśmiewać, żyć porządnie. A modlitwa będzie przyjemnością, a nie przymusem zaburzenia. Kiedy zrozumiesz po co żyjesz i po co Bóg Cię stworzył, świat stanie się piękny.

 

A czemu miałbym nie zwędzić czegoś ze sklepu dla zabawy? Nikogo nie skrzywdze tym, a moje zycie moze nabierze jednego koloru wiecej. Jesli ktos ma zyłke kleptomana to niech kradnie, tylko tak, zeby go nie złapali bo bedzie musiał wziasc za to odpowiedzialnosc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 2.11.2018 o 17:42, franek100 napisał:

dzien dobry nazywam sie franek od  prawie 6 lat choruje na nerwice natrectw istny koszmar i pieklo najbardziej meczyly mnie mysli bluzniercze i przeklinajace na temat Boga , jestem bardzo wierzacym czlowiekiem dlatego to jeszcze bardziej wzmagalo natrectwa pewnego dnia postanowilem ze bede katolikiem "odpoczywajacym" to znaczy nie bede wogole praktykowal niczego z kk i nie bede myslal o Bogu  po prostu wierzyl i okazalo sie ze natrectwa na Boga praktycznie calkowicie zniknely , nadal zmagam sie z nerwica ale jest owiele lzej bez tych natrectw , moja rada dla osob wierzacych i cierpiacych na NN zrobcie podobnie do mnie a bedzie o wiele lzej i natrectwa znikna , do tego psychoterapia bechawioralno poznawcza i moze wyjdziecie z tego calkowicie pozdrawiam 

:D identycznie postanowiłam zrobić dzis rano. Robie przerwe od modlitw bo zwariuje kompletnie. Owszem-wierze nadal, ale robie przerwe. Do Kosciola i tak  nie potrafie isc przez lęki. Za kilka dni znow zaczynam terapie. Mam nadzieje ze pomoze 🙂 a kiedys wroce do praktykowania  wiary;) 🙂

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×