Skocz do zawartości
Nerwica.com

Najgorszy rok w moim życiu


Rysieq

Rekomendowane odpowiedzi

Dzisiaj mam gorszy dzień. Okazało się, że przez większość czasu popełniałem w pracy głupi błąd, który mogłem sam wyłapać. Dzisiaj mam imprezę firmową i stresuję się tym, że będzie z tego powodu gównoburza. Nie taka bezpośrednia, ale pewnie będę mieć wrażenie, że każdy o tym wie i dadzą mi o tym odczuć poprzez specyficzne spojrzenia w moją stronę. Miesiąc temu miałem pochwałę od kierowniczki i prezesa, a dzisiaj może być bardzo neutralnie - o ile nie źle...

Kolejne stresy to moje długi. Takich zaległych mam na jakieś 10 tys., 20 tys. u znajomych - też trochę presji jest, ale jednak to ludzie i mam zrozumienie z ich strony. Reszta to sprawy bieżące i będą spłacane w pierwszej kolejności -  jakoś dam radę. 

Z każdym dniem moja stopa bardziej się regeneruje. Myślę, że za tydzień będzie już bardzo ok. 

W sobotę planuję wrócić do pracy. Mam stres, bo muszę sobie przypomnieć sporo rzeczy i wykazywać się pewnością siebie, co ze względu na obecne okoliczności może być ciężkim zadaniem. 

Rozmyślam nad tym co mogę zrobić, aby polepszyć swoją sytuację. Jest tylko jedno wyjście: PRIORYTETYZACJA ZADAŃ (problemów) i ich egzekucja. Nie ma innego sposobu. Pomyślałem też nad rzeczami, które mnie stresują i na które MAM wpływ, a na które NIE MAM wpływu. Mam wpływ na to, na co wydaję pieniądze. Mogę zminimalizować koszty i tak też będę robić. Mam wpływ na swoją naukę, więc niezależnie od emocji siadam do biurka i zakuwam = automatyczna poprawa emocji. Wiem, że mogę się dobrze przygotować do pracy i tak zrobię.

 

Nie mam wpływu na to co dzisiaj np. pomyślą sobie inni, o ile moja gafa w pracy wycieknie. Także za przeproszeniem postaram się mieć wyjebane na to. Nie mam przede wszystkim wpływu na czas. On mija w swoim tempie i na pewne rzeczy muszę czekać. Nie mam co się nadwyrężać z tego powodu. 

Dzisiaj zamierzam poprawić swoje życie o jedną małą cegiełkę, to lepsze niż nic. Ciężka część to bycie cierpliwym. 

Pisanie tutaj, to pewien rodzaj deklaracji i chociaż ciężko będzie to komukolwiek zweryfikować, to czuję się bardziej zobowiązany i zmotywowany.  

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 1.11.2018 o 18:42, Gods Top 10 napisał:

Nie możesz wrócić na te studia, gdy "staniesz na nogi"?
 

Może jednak w tym fragmencie znajduje się źródło Twojego samopoczucia? Może to w domu rodzinnym nauczyłeś się przesadnej, wręcz wyniszczającej odpowiedzialności za innych? Może przejmowałeś odpowiedzialność za życie pijącego ojca, bo on sam się bał ją podjąć? I może wtedy nauczyłeś się, że potrzeby innych mają pierwszeństwo przed Twoimi? I może przez to nie czujesz się wartym siebie, bo w domu rodzinnym nie pokazano Ci, że sam w sobie jesteś wartościowy, a nie tylko wtedy, gdy dajesz z siebie? I może przez to odmawiałeś sobie nowych butów dla byłej? I może przez to, co czujesz nie możesz skupić się na nauce? I może przez to odczuwasz dyskomfort, gdy zamiast ofiarowywać pomoc, otrzymujesz ją?

Myślę, że przydałaby Ci się terapia dla DDA, by przepracować ten niewdzięczny "spadek" z domu rodzinnego. Byś nauczył się kochać siebie.

Perfekcjonizm w związku... też czasem myślę czy to nie moja domena ale mimo tego staram się być coraz lepszą partią. Pewnie trzeba się w tym kiedyś zatrzymać  i zgodzić na życie z kimś na tym samym poziomie "zaawansowania" lub też "zjebania" jakie sami mamy.

W jaki sposób uporałeś się z przeszłością? Wiesz, tutaj w miarę ogarniamy kto serio się uporał a kto sobie wmówił i prędzej czy później posypią się problemy wszystkimi rękawami. Polecam skupić się na realiach a nie pozytywach gdy już jesteś tu by się wygadać :)

Poza skrótem DDA oznaczającym Dorosłe Dziecko Alkocholika funkcjonują jeszcze DDD, DDS (i jakieś inne) oznaczające DDD- Dorosłe Dziecko z rodziny Dysfunkcyjnej, DDS - Dorosłe Dziecko wykorzystywane Seksualnie. Terapie dla wszystkich są baaaardzo podobne. Nie trzeba mieć pijącego i bijącego rodzica by się w to wpisywać.

Czy mówi ci coś schemat czarnej owcy? Lub może wydaje się znajoma sytuacja gdy kogoś trzeba było w domu ratować, ktoś był najlepszy, najważniejszy a ktoś był tym złym? Funkcje członków rodziny mogą ulegać zmianie.

Zaciekawiło mnie to, że znajomi pożyczyli Ci na procent a Ty jeszcze chcesz się im odwdzięczać. Dziwne trochę.

weltschmerz też ma rację, omijasz lampki ostrzegawcze o byciu banomatem dla dziewczyny i chcesz być bankomatem dla rodziców. Obu chciałeś i chcesz sprawiać przyjemność prezentami na które sami nie mogą sobie pozwolić. Byłeś od niej uzależniony i zakładam, że od rodziców też jesteś. Ale żeby nie było, że rzucam słowa na wiatr. Jesteś nastawiony na rozwój więc proponuję zgłębić temat DDA (bo pod tym skrótem najłatwiej) by się przekonać, czy jesteś czy nie jesteś DDA. Tym akurat nie da się zasugerować. Może książkę?

Jeśli jest Ci wstyd, że rodzic okazuje współczucie to też wskazuje na DDA xd No dużo tego masz i pasuje. Związek też się wpisuje, normalsi uciekają z takich relacji migiem.

To, że wizja takiego życia jakie chciałeś mieć się nie powiodła to nie jest tragedia. Wszyscy tak mają. Wydaje mi się, że dorosłość tak działa, że mimo narzuconej powagi można zacząć wierzyć w pech i inne skrzaty podkładające kłody pod nogi ;) Wiem, że to skrajnie odmienne poglądy od Twoich - pana swojego losu, ale spójrz obiektywnie na wszystko co Cię spotkało. Na którą z tych rzeczy miałeś wpływ, która była z Twojej winy? Żadna, tak się poskładało że wypadki. Nie ma tu nic co byś zawalił. Jesteś silny i dzielny gość, jeszcze sobie życie ułożysz tak jak chcesz :)

Btw, opisałeś że masz kilka dni motywacji a potem kilka deprechy. Może nie znasz mechanizmu który tym steruje więc wyjaśnię jakoś tak łopatologicznie. Motywacja = dużo neuroprzekaźników. Depresja = mało neuroprzekaźników. Mózg dąży do równowagi, jak przez kilka dni pracuje intensywnie to zużywa zapas neuroprzekaźników więc po paru dniach masz deprechę bo nie masz wystarczając o neuroprzkaźników.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pomyślałem, że się odezwę i opiszę co tam u mnie. Ogółem przez jakiś siedziałem na forum dla zadłużonych, bo to długi głównie spędzają mi sen w powiek. Obecnie jestem w delegacji, prawie ostatnie pieniądze wydałem na nocleg, a obok banda najebanych Ukraińców chleje. Dzisiaj miałem najchujowszy dzień w pracy. Na 4 spotkanie, jedno tylko zakończyło się pozytywnie. Muszę do stycznia ogarnąć 6 tys. zł i jestem załamany. Mam dwa wyjścia: modlić się o przyznanie kredytu gotówkowego, albo gorzej - poprosić rodziców o pomoc. 

 

Z innej sfery, byłem tydzień temu na pierwszej randce od x lat... Bardzo mi się dziewczyna spodobała, nawet dźwigała na siłowni, ale chyba nie zaskrzyło. Kontaktu już brak. Pass na razie. Dopóki nie wyjdę na prostą z długami, to nie będę szczęśliwy. Tylko dobija mnie samotność. Mam już czasami dość zgrywania, że wszystko ok przed rodziną i znajomymi. Przez lata nigdy nie byłem wylewny i teraz byłby to dla nich szok gdybym tak się wylał. Szczerze mówiąc wstyd mi przy przyjaciołach się aż tak otworzyć. Nie kłamię nigdy na swój temat, ale też nie mówię głośno o swojej sytuacji. Mam ostatnie 70zł przy sobie i jak jutro jedno spotkanie z pracy mi nie wyjdzie, to chyba wrócę na oparach do domu (200km) zamiast na benzynie... 

Nie umiem znieść tego,  że te połamane kości i potem wypadek mają aż takie konsekwencje. Jeszcze rok temu było inaczej. Nie było kolorowo, ale sytuacja była o wiele stabilniejsza. Teraz pracuję w fajnej firmie, ale głównie na prowizji. Rok temu jeździłem na taryfie, też na swojej działalności, miałem psujące się auto i mieszkałem jeszcze z rodzicami, ale chyba byłem jednak szczęśliwszy. Najgorsze, jest to, że teraz nie mam wyjścia. Muszę tu pracować chyba z rok jeszcze, żeby w ogóle wyjść na 0. Czuję się jak największa cipa świata.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Update: ogółem jest lepiej!

Wróciłem na treningi, a przy tym do zdrowszego (i tańszego odżywiania). Ostatnio zaniedbałem trochę naukę, ale wracam.

W pracy ogółem też lepiej, ale dzisiaj zrobiłem mega duży błąd i muszę wziąć na siebie winę i to poprawić. Nie uciekam od tego.

Mam kilka zobowiązań i strasznych telefonów do wykonania. Przekładam to z dnia na dzień, ale chyba w końcu to załatwię.

Ogółem jest lepiej. Nie jest to moje niebo, to dopiero początek mojej drogi do lepszego życia, ale kreska na wykresie idzie w górę, a nie w dół! 🙂

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej,

minęło pół roku i pomyślałem, że zrobię mały update 🙂

Ogółem jest LEPIEJ! Powoli (przez dużeee P) wychodzę z długów. Jeszcze rok-dwa będę żyć z zaciśniętym pasem, ale widzę światełko w tunelu. Ostatnie miesiące nauczyły mnie, że nikt mnie nie uratuje i tylko ja mogę sobie pomóc. Zaczynam zarabiać dobre pieniądze, o których wcześniej nawet nie myślałem na poważnie. Co więcej w branży, której kiedyś bardzo nie lubiłem, obecnie jest to love-hate relationship 😛 

Wróciłem do systematycznych treningów i diety, wyglądam super i zaczynam znów podobać się płci przeciwnej i tu mam problem...

Mam w pracy znajomą, troszkę starszą, ale mega atrakcyjną, kobieta sukcesu, radzi sobie w każdej sferze życia na poziomie ponadprzeciętnym i notabene chyba jest mną zainteresowana. Tylko, że ja tak się wstydzę i boję z kimkolwiek wiązać, wstydzę się sam przed sobą swojej sytuacji życiowej. Mówiąc krótko nie stać mnie na związek, dalej żyję z wypłaty do wypłaty, mam w wielu sferach związane ręce + skupiam się teraz na sobie na maksa, edukuję się, ćwiczę, dbam o siebie i staram się jakoś ułożyć stabilne życie. Jak ja mam zapewnić odpowiednie doznania dorosłej, pewnej siebie kobiecie, która już raczej jest przyzwyczajona do życia na pewnym poziomie? Waham się między urwaniem kontaktu, a pozwoleniem, aby sytuacja potoczyła się sama. Jest też inna przeszkoda, ja za kilka tyg dosłownie wracam do miasta rodzinnego (około 100km) ze względów finansowych, nie jest to na stałe, ale przez 6-12 miesięcy muszę pożyć w cieniu, aby potem cieszyć się życiem. W dodatku chcę za rok-dwa polecieć do Chin na rok, na stypendium. 

To by było  nie fair wiązać się z kimś na poważnie. Kurwa, nie wiem. Jakie macie myśli? Moje życie nadal jest w pewnym stopniu bałaganem. Uważam, że nie powinienem wpuszczać nikogo póki nie będzie tam porządku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×