Skocz do zawartości
Nerwica.com

Cześć, cześć!


Mia Joy

Rekomendowane odpowiedzi

Kilka lat. Około 10 lat temu po raz pierwszy pojawiły się u mnie obsesje, ale kiedyś u psychologa doszłam do wniosku, że już w dzieciństwie miewałam kompulsje. Dodałam posta w temacie o nerwicy natręctw, tam napisałam nieco więcej. A jak to wygląda u Ciebie?

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, Mia Joy napisał:

Kilka lat. Około 10 lat temu po raz pierwszy pojawiły się u mnie obsesje, ale kiedyś u psychologa doszłam do wniosku, że już w dzieciństwie miewałam kompulsje. Dodałam posta w temacie o nerwicy natręctw, tam napisałam nieco więcej. A jak to wygląda u Ciebie?

 

Hejkaa. Miło mi pisać w tym wątku. Możesz bardziej przybliżyć temat, jak to u Ciebie wyglądało? W dzieciństwie jakie kompulsje miewałaś, jak to się rozwijało itd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Mia Joy napisał:

Hej. Dodałam posta w temacie "Natręctwa myśli", tam nieco bardziej rozwinęłam swą wypowiedź. Jak to wygląda u Ciebie?

 

Aa rozumiem. Ja raczej nie cierpię na zaburzenia obsesyjno - kompulsyjne, tylko na nerwicę (fobię) społeczną. Chyba że można do kompulsji zaliczyć ciągłe myślenie, że ludzie na pewno myślą o mnie to i to. Że się patrzą, oceniają i mają mnie za kogoś złego, dziwnego itd. Sporo tego jest. Też żyje w przekonaniu, że kiedyś zrobię komuś krzywdę, boję się, ze przestanę panować nad sobą i tym co robię. Aa i bardzo często myję ręce. Nie mogę znieść myśli, że są brudne. Do tego dochodzą różne objawy depresyjne. Niechęć do życia, brak siły, jakiejkolwiek energii, myśli samobójcze, ogółem czuję się strasznie źle ze sobą. Dodatkowo mam zaburzenia odżywiania.. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

41 minut temu, anonimowa_2001 napisał:

Aa rozumiem. Ja raczej nie cierpię na zaburzenia obsesyjno - kompulsyjne, tylko na nerwicę (fobię) społeczną. Chyba że można do kompulsji zaliczyć ciągłe myślenie, że ludzie na pewno myślą o mnie to i to. Że się patrzą, oceniają i mają mnie za kogoś złego, dziwnego itd. Sporo tego jest. Też żyje w przekonaniu, że kiedyś zrobię komuś krzywdę, boję się, ze przestanę panować nad sobą i tym co robię. Aa i bardzo często myję ręce. Nie mogę znieść myśli, że są brudne. Do tego dochodzą różne objawy depresyjne. Niechęć do życia, brak siły, jakiejkolwiek energii, myśli samobójcze, ogółem czuję się strasznie źle ze sobą. Dodatkowo mam zaburzenia odżywiania.. 

Rozumiem. Leczysz się, korzystasz z terapii? Nie jestem specjalistą, ale pewne objawy wskazywałyby jednak na natręctwa. Ja przeszłam przez etap liczenia samochodów, chodzenia przez parzyste stopnie na schodach, kończenia rozmów telefonicznych o pełnych godzinach, ubierania danej rzeczy, aby coś się wydarzyło. Teraz czuję przymus czynienia pewnych rzeczy, aby zapobiec nieszczęściu, głównie ma to związek z moim dzieckiem. Czasami udaje mi się nie robić tego i owego, ale czasami przymus jest tak duży, że nie sposób temu się sprzeciwić. Nękają mnie też obsesje, zwłaszcza, gdy z kimś rozmawiam, to miewam wyobrażenia, że tą osobę krzywdzę... Kiedyś sprawiało mi to ogromne cierpienie, teraz jest już lepiej, ale jakże cudownie byłoby się nie lękać! Jak objawia się Twoja fobia? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Mia Joy napisał:

Rozumiem. Leczysz się, korzystasz z terapii? Nie jestem specjalistą, ale pewne objawy wskazywałyby jednak na natręctwa. Ja przeszłam przez etap liczenia samochodów, chodzenia przez parzyste stopnie na schodach, kończenia rozmów telefonicznych o pełnych godzinach, ubierania danej rzeczy, aby coś się wydarzyło. Teraz czuję przymus czynienia pewnych rzeczy, aby zapobiec nieszczęściu, głównie ma to związek z moim dzieckiem. Czasami udaje mi się nie robić tego i owego, ale czasami przymus jest tak duży, że nie sposób temu się sprzeciwić. Nękają mnie też obsesje, zwłaszcza, gdy z kimś rozmawiam, to miewam wyobrażenia, że tą osobę krzywdzę... Kiedyś sprawiało mi to ogromne cierpienie, teraz jest już lepiej, ale jakże cudownie byłoby się nie lękać! Jak objawia się Twoja fobia? 

Ah, u mnie z tym leczeniem i terapią to słabo wyszło i nie ma sensu. Przynajmniej dopóki nie skończę 18 roku życia.. Byłam najpierw u psychoterapeuty, ale wyszłam z gabinetu w gorszym stanie niż do niego weszłam. Niestety, ten człowiek zupełnie do mnie nie trafił. Może komuś pomaga, nie wiem, ale ja musiałam przerwać wizytę , bo się rozpłakałam. Za dużo ode mnie wymagał i próbował wyciągać na siłę. Później przyszedł czas na psychiatrę. I ten człowiek zrobił na mnie lepsze wrażenie. Nie bałam się mu mówić o problemie, po prostu mnie wysłuchał i zrozumiał.  Przepisał leki. Jedne, potem drugie, ale nie widziałam żadnej różnicy. Było tak jakbym zupełnie tych leków nie brała. A trwało to z pół roku. No i czułam się winna temu.. , że sobie coś wymyśliłam po prostu, że widać nie zasługuje na to, aby było lepiej. Do tego dużo pieniędzy na to szło i czułam się z tym okropnie. Rodzina nie wiedziała co się dzieje, niby się martwili, ale kompletnie nie rozumieli i nie wspierali. Czułam się tylko problemem. Odstawiłam leki. Skoro nic nie dają. A o terapii już nawet nie miałam czelności wspominać. Psychiatra miał popytać o terapię dla mnie, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło. W ogóle strasznie żałuję, że rodzinie cokolwiek powiedziałam o tym wszystkim. Znacznie lepiej się czuję udając, że wszystko jest okej, niż widząc jak mama płacze po kątach itd. Tutaj można by dużo pisać. Ale tyle odpowiadając na pytanie o terapię. Wiem, ze się rozpisałam. Wybacz. Co do Twoich natrętnych myśli to musi być straszne i bardzo męczące. Cieszę się, że nie mam czegoś takiego. Dobrze, że starasz się z tym walczyć. Co do pytania jak objawia się moja fobia społeczna no to ja po  prostu boję się ludzi. Stresuję bardzo, wstydzę siebie, jak się na mnie patrzą to mnie paraliżuje, wszystkie myśli mi się mieszają i nie potrafię nic zrobić ani powiedzieć dobrze. Jestem przekonana, że myślą o mnie same złe rzeczy. Unikam ludzi jak mogę, a z drugiej strony bardzo potrzebuję kontaktu z drugim człowiekiem. Tutaj ratuje mnie internet. Od dziecka dużo piszę z ludźmi. Tak mi łatwiej, mogę być sobą i myśleć normalnie, bez stresu. Ludzie mają mnie za dziwną, głupią, bo robię z siebie idiotkę i się kompromituje ze stresu (tak tak se tłumacz dziewczynko że to ze stresu xdd) To tak dobija.. Szkoła to dla mnie męczarnia. Występowanie przed klasą, czy wykonywanie jakichkolwiek czynności. Nie idzie się skupić na lekcjach. Zero koncentracji. Eh. Boję się tam chodzić, dużo opuszczałam w ostatnim roku. Rodzina ma mnie za lenia, czy jakąś zbuntowaną dziewczynę, nie rozumieją tego jak się męczę każdego dnia. Uważają że wymyślam i przesadzam. Gubię się w tym wszystkim strasznie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, anonimowa_2001 napisał:

Ah, u mnie z tym leczeniem i terapią to słabo wyszło i nie ma sensu. Przynajmniej dopóki nie skończę 18 roku życia.. Byłam najpierw u psychoterapeuty, ale wyszłam z gabinetu w gorszym stanie niż do niego weszłam. Niestety, ten człowiek zupełnie do mnie nie trafił. Może komuś pomaga, nie wiem, ale ja musiałam przerwać wizytę , bo się rozpłakałam. Za dużo ode mnie wymagał i próbował wyciągać na siłę. Później przyszedł czas na psychiatrę. I ten człowiek zrobił na mnie lepsze wrażenie. Nie bałam się mu mówić o problemie, po prostu mnie wysłuchał i zrozumiał.  Przepisał leki. Jedne, potem drugie, ale nie widziałam żadnej różnicy. Było tak jakbym zupełnie tych leków nie brała. A trwało to z pół roku. No i czułam się winna temu.. , że sobie coś wymyśliłam po prostu, że widać nie zasługuje na to, aby było lepiej. Do tego dużo pieniędzy na to szło i czułam się z tym okropnie. Rodzina nie wiedziała co się dzieje, niby się martwili, ale kompletnie nie rozumieli i nie wspierali. Czułam się tylko problemem. Odstawiłam leki. Skoro nic nie dają. A o terapii już nawet nie miałam czelności wspominać. Psychiatra miał popytać o terapię dla mnie, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło. W ogóle strasznie żałuję, że rodzinie cokolwiek powiedziałam o tym wszystkim. Znacznie lepiej się czuję udając, że wszystko jest okej, niż widząc jak mama płacze po kątach itd. Tutaj można by dużo pisać. Ale tyle odpowiadając na pytanie o terapię. Wiem, ze się rozpisałam. Wybacz. Co do Twoich natrętnych myśli to musi być straszne i bardzo męczące. Cieszę się, że nie mam czegoś takiego. Dobrze, że starasz się z tym walczyć. Co do pytania jak objawia się moja fobia społeczna no to ja po  prostu boję się ludzi. Stresuję bardzo, wstydzę siebie, jak się na mnie patrzą to mnie paraliżuje, wszystkie myśli mi się mieszają i nie potrafię nic zrobić ani powiedzieć dobrze. Jestem przekonana, że myślą o mnie same złe rzeczy. Unikam ludzi jak mogę, a z drugiej strony bardzo potrzebuję kontaktu z drugim człowiekiem. Tutaj ratuje mnie internet. Od dziecka dużo piszę z ludźmi. Tak mi łatwiej, mogę być sobą i myśleć normalnie, bez stresu. Ludzie mają mnie za dziwną, głupią, bo robię z siebie idiotkę i się kompromituje ze stresu (tak tak se tłumacz dziewczynko że to ze stresu xdd) To tak dobija.. Szkoła to dla mnie męczarnia. Występowanie przed klasą, czy wykonywanie jakichkolwiek czynności. Nie idzie się skupić na lekcjach. Zero koncentracji. Eh. Boję się tam chodzić, dużo opuszczałam w ostatnim roku. Rodzina ma mnie za lenia, czy jakąś zbuntowaną dziewczynę, nie rozumieją tego jak się męczę każdego dnia. Uważają że wymyślam i przesadzam. Gubię się w tym wszystkim strasznie. 

Ojej, z tego, co napisałaś, zmagasz się z kilkoma problemami. Mogę Ci podać rękę, bo również i moje problemy mentalne dokuczają w normalnym funkcjonowaniu. Sama jeszcze nie podjęłam terapii, ale mam ten zamiar. Moim zdaniem dobry psychoterapeuta w Twoim przypadku mógłby pomóc. Rozumiem, że mogłaś się zrazić, ale świat nie kończy się na jednym psychologu.;-) Warto szukać pomocy. Leki w zaburzeniach, z którymi się zmagamy niełatwo dobrać, ale gdy już się to uda, z powodzeniem można funkcjonować. Mówię to z autopsji, gdyż mój tato cierpi od lat na nerwicę lękową, ale dzięki właściwym medykamentom  dobrze sobie radzi. Dobrze, że tu jesteś, bo zawsze lżej na duszy, jak się z kimś podzielisz swoimi lękami, obawami. Czy masz jakąś zaufaną osobę, która Cię wspiera? Co do mnie, jakoś daję radę. I tak jest lepiej niż kilka lat wstecz. Najciężej jest, gdy kłócę się z mężem, wtedy płaczę, histeryzuję i dopadają mnie myśli samobójcze. Od jakiegoś czasu panuje w naszym związku względny spokój, skupiam się na dziecku i wtedy obsesje są niemalże niezauważalne. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, Mia Joy napisał:

Ojej, z tego, co napisałaś, zmagasz się z kilkoma problemami. Mogę Ci podać rękę, bo również i moje problemy mentalne dokuczają w normalnym funkcjonowaniu. Sama jeszcze nie podjęłam terapii, ale mam ten zamiar. Moim zdaniem dobry psychoterapeuta w Twoim przypadku mógłby pomóc. Rozumiem, że mogłaś się zrazić, ale świat nie kończy się na jednym psychologu.;-) Warto szukać pomocy. Leki w zaburzeniach, z którymi się zmagamy niełatwo dobrać, ale gdy już się to uda, z powodzeniem można funkcjonować. Mówię to z autopsji, gdyż mój tato cierpi od lat na nerwicę lękową, ale dzięki właściwym medykamentom  dobrze sobie radzi. Dobrze, że tu jesteś, bo zawsze lżej na duszy, jak się z kimś podzielisz swoimi lękami, obawami. Czy masz jakąś zaufaną osobę, która Cię wspiera? Co do mnie, jakoś daję radę. I tak jest lepiej niż kilka lat wstecz. Najciężej jest, gdy kłócę się z mężem, wtedy płaczę, histeryzuję i dopadają mnie myśli samobójcze. Od jakiegoś czasu panuje w naszym związku względny spokój, skupiam się na dziecku i wtedy obsesje są niemalże niezauważalne. 

Bardzo mnie cieszy, że jesteś otwarta na terapię. Czy się zraziłam do ogółu psychologów? Nie. Mam zamiar pójść, ale gdy będę pełnoletnia i zapłacę ze swoich pieniędzy. Nie chce więcej mieszać w to rodziny. To pogarsza bardzo mój stan. Jak pisałam czuję się obciążeniem i powodem zamartwiania się, tylko że nie tym co trzeba. Dla mojej mamy główny problem to złe oceny i to że opuszczałam szkołę. Płakała przez to. Ciągle jakieś docinki i teksty że córka jakiejś tam koleżanki to i to i jest taka super, bo ma dobre oceny.. To męczy i dobija. Bardzo się zmuszałam chodzić do szkoły, by mieć ten święty spokój. Nie widzieć tych spojrzeń, nie słuchać wyrzutów. Ciągle stawałam między tym, że nie dawałam rady iść do szkoły, a między tym, że gdybym została to w domu byłaby okropna atmosfera. Tak źle i tak. Zazwyczaj wygrywałam i szłam do szkoły, męcząc się, no ale jednak szłam. Zdarzało się, że sobie zupełnie nie radziłam i zwyczajnie zostawałam w łóżku. Ja również się cieszę, że tutaj trafiłam na Ciebie. Mam kilka przyjaciół w Internecie, ale nie mam odwagi mówić o wszystkim, nie lubię się nad sobą użalać, a wiadomo, ze oni też mają swoje problemy, wolę się na tym skupić. Jest jedna osoba, z którą rozmawiam głównie o takich problemach i mi bardzo pomaga. Ale też wielu rzeczy nie wie.  Tutaj czuję się bardziej anonimowa, więc sobie pozwoliłam. Bardzo dawno nie pisałam o tym wszystkim tak szczerze. To bardzo oczyszczające. Rozumiem Twoją sytuację. Oczywiście na tyle ile mogę, mając 17 lat xD Jesteś matką, żoną. Cieszy mnie, że jest lepiej jednak i że Wam się układa aktualnie. U mnie teraz w wakacje też jest lepiej, bo nie ma szkoły. Mam to czego chciałam. Mogę siedzieć w domu, spać ile chce, po prostu leniuchować... Pomagam w domu na tyle ile mogę, ale nie radzę sobie. Wszyscy mi to też wypominają. Każdy problem rodzi kolejny.. Tak.. kłótnie, łzy, nerwowość, też to znam. Ja mam jeszcze strach przed ciemnością  chyba. Tego mi jest wstyd bardzo. Przez to siedzę po nocach i nie mogę spać. Czasem jest całkowicie okej, zupełnie się nie boję, a czasem mam taki strach w sobie, że wariuje. To jest mega dziwne, bo jak ktoś jest w pobliżu to mi przechodzi. Praktycznie każdego dnia jest tak, że się boję i nie mogę zasnąć albo budzę się co chwile. Dopiero kiedy ktoś z rodziny wstaje do pracy, chodzi po domu, czuję taką obecność to mogę spokojnie zasnąć w końcu. Pewnie wynika to z tego, że bardzo długo spałam z mamą. Mamy mały dom, dużo członków rodziny i nie było innego wyboru. Przez to zawsze zasypiałam dopiero kiedy mama też się kładła, albo była w pobliżu. Jak pracowała do późna to szłam spać do kogoś innego. Rodzeństwo zawsze się z tego śmiało, że taka duża jestem, a sama spać nie potrafię. Sama zaczęłam spać jak miałam 14 lat.. Dopiero. I bałam się, że rzeczywiście nie dam rady, ale ku mojemu zdziwieniu spałam spokojnie. Do czasu, jak widać. Bardzo by mi ułatwiło wszystko, gdybym mogła spać z kimś, ale za bardzo się wstydzę, nikt nie wie, że nie śpię przez to i nie mam na tyle dobrych relacji żeby to powiedzieć. Wyśmiali by mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

56 minut temu, anonimowa_2001 napisał:

Bardzo mnie cieszy, że jesteś otwarta na terapię. Czy się zraziłam do ogółu psychologów? Nie. Mam zamiar pójść, ale gdy będę pełnoletnia i zapłacę ze swoich pieniędzy. Nie chce więcej mieszać w to rodziny. To pogarsza bardzo mój stan. Jak pisałam czuję się obciążeniem i powodem zamartwiania się, tylko że nie tym co trzeba. Dla mojej mamy główny problem to złe oceny i to że opuszczałam szkołę. Płakała przez to. Ciągle jakieś docinki i teksty że córka jakiejś tam koleżanki to i to i jest taka super, bo ma dobre oceny.. To męczy i dobija. Bardzo się zmuszałam chodzić do szkoły, by mieć ten święty spokój. Nie widzieć tych spojrzeń, nie słuchać wyrzutów. Ciągle stawałam między tym, że nie dawałam rady iść do szkoły, a między tym, że gdybym została to w domu byłaby okropna atmosfera. Tak źle i tak. Zazwyczaj wygrywałam i szłam do szkoły, męcząc się, no ale jednak szłam. Zdarzało się, że sobie zupełnie nie radziłam i zwyczajnie zostawałam w łóżku. Ja również się cieszę, że tutaj trafiłam na Ciebie. Mam kilka przyjaciół w Internecie, ale nie mam odwagi mówić o wszystkim, nie lubię się nad sobą użalać, a wiadomo, ze oni też mają swoje problemy, wolę się na tym skupić. Jest jedna osoba, z którą rozmawiam głównie o takich problemach i mi bardzo pomaga. Ale też wielu rzeczy nie wie.  Tutaj czuję się bardziej anonimowa, więc sobie pozwoliłam. Bardzo dawno nie pisałam o tym wszystkim tak szczerze. To bardzo oczyszczające. Rozumiem Twoją sytuację. Oczywiście na tyle ile mogę, mając 17 lat xD Jesteś matką, żoną. Cieszy mnie, że jest lepiej jednak i że Wam się układa aktualnie. U mnie teraz w wakacje też jest lepiej, bo nie ma szkoły. Mam to czego chciałam. Mogę siedzieć w domu, spać ile chce, po prostu leniuchować... Pomagam w domu na tyle ile mogę, ale nie radzę sobie. Wszyscy mi to też wypominają. Każdy problem rodzi kolejny.. Tak.. kłótnie, łzy, nerwowość, też to znam. Ja mam jeszcze strach przed ciemnością  chyba. Tego mi jest wstyd bardzo. Przez to siedzę po nocach i nie mogę spać. Czasem jest całkowicie okej, zupełnie się nie boję, a czasem mam taki strach w sobie, że wariuje. To jest mega dziwne, bo jak ktoś jest w pobliżu to mi przechodzi. Praktycznie każdego dnia jest tak, że się boję i nie mogę zasnąć albo budzę się co chwile. Dopiero kiedy ktoś z rodziny wstaje do pracy, chodzi po domu, czuję taką obecność to mogę spokojnie zasnąć w końcu. Pewnie wynika to z tego, że bardzo długo spałam z mamą. Mamy mały dom, dużo członków rodziny i nie było innego wyboru. Przez to zawsze zasypiałam dopiero kiedy mama też się kładła, albo była w pobliżu. Jak pracowała do późna to szłam spać do kogoś innego. Rodzeństwo zawsze się z tego śmiało, że taka duża jestem, a sama spać nie potrafię. Sama zaczęłam spać jak miałam 14 lat.. Dopiero. I bałam się, że rzeczywiście nie dam rady, ale ku mojemu zdziwieniu spałam spokojnie. Do czasu, jak widać. Bardzo by mi ułatwiło wszystko, gdybym mogła spać z kimś, ale za bardzo się wstydzę, nikt nie wie, że nie śpię przez to i nie mam na tyle dobrych relacji żeby to powiedzieć. Wyśmiali by mnie.

 

Wiesz co, powiem Ci, że ja do dziś odczuwam lęk przed ciemnością. Jak i Tu długo spałam z mamą. Kiedyś, jak mój mąż wjeżdżał w delegację, spałam przy zapalonej lampce nocnej. Teraz mamy włączone światło że względu na maleństwo. Jesteś jeszcze młoda więc dużo z tych rzeczy, które Ci doskwierają w moim odczuciu są Twoimi kompleksami, wydaje się, że masz niską samoocenę i brak Ci pewności siebie. I właśnie z tego braku samoakceptacji biorą się problemy emocjonalne. Przykro mi, że jesteś oceniana i porównywana z innymi, tak nie powinno być, to bardzo poważny błąd wychowawczy. Z drugiej strony, jeśli Twoi bliscy nie są świadomi tego, co dzieje się z Tobą w środku przypisują Twoją niechęć do działania lenistwu. Ok, w internecie fajnie się wygadać, ale i tak lepiej byłoby powiedzieć o wszystkim rodzinie. I nie powinnaś się obwiniać, że jesteś egoistką, bo ich zamartwiasz. Wiek dojrzewania to naprawdę trudny etap zwłaszcza dla osób bardziej wrażliwych. Nie powinnaś czekać z terapią do czasu, kiedy się usamodzielniać, wiem, że łatwo mi mówić, ale masz prawo oczekiwać pomocy i nie wstydź się o nią prosić. O wiele lepiej czułabys się, gdyby rodzice wiedzieli, co jest i dali Ci poczucie, że choćby nie wiem co, oni są z Tobą. Warto też zająć się czymś, a nie zamykać i wpadać w marazm. Może gdybyś małymi krokami spróbowała przełamać niechęć i czasem zajęła się obowiązkami domowymi. Masz jakieś zainteresowania? Walcz o siebie i nie daj się przygnieść lękowi. Strach zazwyczaj ma wielkie oczy.;-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Mia Joy napisał:

 

Wiesz co, powiem Ci, że ja do dziś odczuwam lęk przed ciemnością. Jak i Tu długo spałam z mamą. Kiedyś, jak mój mąż wjeżdżał w delegację, spałam przy zapalonej lampce nocnej. Teraz mamy włączone światło że względu na maleństwo. Jesteś jeszcze młoda więc dużo z tych rzeczy, które Ci doskwierają w moim odczuciu są Twoimi kompleksami, wydaje się, że masz niską samoocenę i brak Ci pewności siebie. I właśnie z tego braku samoakceptacji biorą się problemy emocjonalne. Przykro mi, że jesteś oceniana i porównywana z innymi, tak nie powinno być, to bardzo poważny błąd wychowawczy. Z drugiej strony, jeśli Twoi bliscy nie są świadomi tego, co dzieje się z Tobą w środku przypisują Twoją niechęć do działania lenistwu. Ok, w internecie fajnie się wygadać, ale i tak lepiej byłoby powiedzieć o wszystkim rodzinie. I nie powinnaś się obwiniać, że jesteś egoistką, bo ich zamartwiasz. Wiek dojrzewania to naprawdę trudny etap zwłaszcza dla osób bardziej wrażliwych. Nie powinnaś czekać z terapią do czasu, kiedy się usamodzielniać, wiem, że łatwo mi mówić, ale masz prawo oczekiwać pomocy i nie wstydź się o nią prosić. O wiele lepiej czułabys się, gdyby rodzice wiedzieli, co jest i dali Ci poczucie, że choćby nie wiem co, oni są z Tobą. Warto też zająć się czymś, a nie zamykać i wpadać w marazm. Może gdybyś małymi krokami spróbowała przełamać niechęć i czasem zajęła się obowiązkami domowymi. Masz jakieś zainteresowania? Walcz o siebie i nie daj się przygnieść lękowi. Strach zazwyczaj ma wielkie oczy.;-)

Cieszę się, że rozumiesz. Ja nawet na lampkę sobie nie pozwalam, bo za bardzo się wstydzę. Tak. Zdecydowanie mam mnóstwo kompleksów i bardzo niską samoocenę. Wiem, że rodzina chce dobrze, ale nie potrafię z nimi porozmawiać. Wiem, że to nie jest dobry pomysł. Poszłam po tą pomoc, odważyłam się powiedzieć, co było bardzo trudne. Nie wyszło.. Rodzice dowiedzieli się o moich problemach, o lęku przed ludźmi, ale to zbagatelizowali i uznali, że przesadzam. Nie dają i nie dadzą mi tego wsparcia, ani zrozumienia. Staram się robić jak najwięcej. Bywają lepsze i gorsze dni, jak u każdego. Głównie mój czas przeznaczam na pomaganie ludziom z internetu. Lubię to robić, psychologia mnie interesuje. Dziękuję Ci za te wszystkie słowa ♥

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, anonimowa_2001 napisał:

Cieszę się, że rozumiesz. Ja nawet na lampkę sobie nie pozwalam, bo za bardzo się wstydzę. Tak. Zdecydowanie mam mnóstwo kompleksów i bardzo niską samoocenę. Wiem, że rodzina chce dobrze, ale nie potrafię z nimi porozmawiać. Wiem, że to nie jest dobry pomysł. Poszłam po tą pomoc, odważyłam się powiedzieć, co było bardzo trudne. Nie wyszło.. Rodzice dowiedzieli się o moich problemach, o lęku przed ludźmi, ale to zbagatelizowali i uznali, że przesadzam. Nie dają i nie dadzą mi tego wsparcia, ani zrozumienia. Staram się robić jak najwięcej. Bywają lepsze i gorsze dni, jak u każdego. Głównie mój czas przeznaczam na pomaganie ludziom z internetu. Lubię to robić, psychologia mnie interesuje. Dziękuję Ci za te wszystkie słowa ♥

Lubisz pomagać? Świetnie, pomyśl o wolontariacie. To realne udzielanie wsparcia i przy okazji dobra zabawa. Świadomość, że dajesz coś z siebie i zmieniasz świat niesamowicie podbudowuje plus masz kontakt z otoczeniem. Rozumiem, że dla Ciebie to krok milowy tak po prostu wejść w jakieś środowisko, mam wrażenie, że przełamując pewne schematy myślenia, że się boisz, że jesteś w jakimś stopniu nie tak fajna jak inni; mogłabyś zauważyć, że te wszystkie obawy niekoniecznie są słuszne. Moim zdaniem nie są aż tak słuszne.;-) Pomagasz ludziom w internecie. Fajnie, ale w jakiś sposób zamykasz się na realne życie, to co tu i teraz. Co do palenia lampki, zapal raz i dwa, zobaczysz jaka będzie reakcja i przy okazji wspomnisz o tym, co Cię niepokoi. Być może trzeba bliskim uświadomić kilka razy, że jest problem i że potrzebujesz ich pomocy i wsparcia. Postąpisz według własnego uznania, ale jeśli uznasz, że w pewnym stopniu mam rację, będzie mi miło, że Cię pokierowałam. Powodzenia!:-)

Edytowane przez Mia Joy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×