Skocz do zawartości
Nerwica.com

Powrót do pracy/aktywności zawodowej po kryzysie


myszak

Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 24.07.2018 o 10:37, shira123 napisał:

Myszak

A chodzisz na terapie?

Jak najbardziej da sie prace polaczyc zhobby. Dla mnie tonp.wizaz,kosmetyka.kazdy ma cos co lubi.

Rozumiem twoje problemy bo sama mam podobne ale ostatnio znalazlam fajna prace gdzie mnie doceniaja.musialam sie odwazyc,przelamac bo prowadze wyklady ale lu bie to i ludzie mnie doceniaja☺

 

zazdroszczę Wam trochę. Tego że wiecie co lubicie, że staracie się to robić. Ja mam problem taki, że nic nie wiem. Całe życie byłem wychowany i potem działałem na zasadzie tego co powinienem, co trzeba, co wypada, co jest lepsze w danej sytuacji. Że ciągle się wszystkiego bałem, to po prostu wybierałem mniejsze zło. Dziś mam dobrą pracę, rodzinę, dom... teoretycznie powinienem odczuwać coraz większy spokój i satysfakcję z życia, a tymczasem mam coraz silniejszą nerwicę. Psychoterapia uświadomiła mi właśnie, że nie wiem kim jestem, co chcę, co lubię, czego potrzebuję. Wiem, że coś na pewno robię wbrew sobie i mój orgaznim już mówi zdecydowane "dość". Tylko nie wiem co to. I nie wiem jak się dowiedzieć. Jak nagle przestać kierować się w życiu myśleniem co będzie dla mnie lepsze, mniej groźne, co powinienem, co pomyślą inni, a zacząć uczuciami: Czego chcę, czego potrzebuję, co czuję. To jest uważam klucz do rozwiązania mojego stanu. Może muszę coś w życiu zmienić, może potrzebuję czegoś innego, może czegoś bardzo mi brakuje, a może odwrotnie. Może wszystko mam, tylko to do mnie nie dociera i pozostaje to zaakceptować.

Tak mam z pracą. Poszedłem na dobre studia, żeby mieć dobrą pracę nie zastanawiając się za bardzo czy to lubię czy chcę. Dostałem się, jakoś zaliczałem. Trzeba dodać, że całe życie miałem bardzo niską wiarę we własne możliwości, więc jak udawało mi się jakoś zaliczać kolejne semestry, nie zastanawiałem się czy tego chcę, tylko cieszyłem się, że jakoś idzie, bo nie wierzyłem że mi się uda. Potem była praca w zawodzie - pierwsza, druga, trzecia. Też bez myślenia czy chcę, czy mi dobrze, tylko że trzeba zarabiać. A że szybko zarabiałem coraz więcej to znowu nie myślałem czy tego naprawdę chcę, czy to moja droga w życiu. I dziś nic nie wiem. W sumie jak się czuję dobrze, nie mam ataków lęku, bólu głowy i jasne myśli, to nawet ta praca daje mi satysfakcję. Bo coś tworzę, ulepszam,  inni z tego korzystają, są zadowoleni. Do tego trudno wyobrazić sobie lepszą pracę: mili ludzie, atmosfera, brak presji, wyścigu szczurów. I wcale nie trzeba po to wyjeżdżać za granicę jak jeden kolega w tym wątku przekonuje. A mimo to czasami jestem masakrycznie spięty, zestresowany, siedzę jak na szpilkach, nie mogę się skupić, mam bóle głowy i wrażenie że zaraz coś się zawali, stanie, albo ja zemdleję. Nie wiem, wątpię żeby chodziło o tę pracę, raczej to mózg aktualnie na nią skierował moje lęki. A ja coś robię źle, wbrew sobie, coś tłumię i już nie mam siły przed tym się bronić. Tylko co to, jak do tego dojść?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...obecnie dałam sobie na luz jeśli chodzi o pracę. Włączyłam guzik ''moje potrzeby''.
Zrobiłam krok w tył tz. ku sobie. Zamiast spełniać oczekiwania w pracy zajęłam się sobą.
To wcale nie jest ucieczka od innych. Nawet jedna osoba powiedziała mi, że jest to forma ''ochrony siebie''.
Inni mogą kompletnie nierozumieć o co nam chodzi, skąd ta złość, a to właśnie jest ta część nas która chce się przebić tz. głęboka prawda.
 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, myszak napisał:

Ja nie wiem. Robię różne rzeczy z różnych powodów ale nie wiem czego chcę co lubię i kim jestem. 

Ja to rozumiem co piszesz. Taki "sukces" że wszyscy go widzą tylko nie ja bo w środku jest pustka.

 

dokładnie. Pustka albo lęki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Marekt sporo już wiesz. Może to taki etap dekonstrukcji a po nim zaczniesz sobie układać na nowo już własne życie i odzyskiwać nad nim kontrolę? Skoro jesteś na terapii to zawsze przychodzi taki czas zwiększenia chaosu a po nim jest szansa że się coś wytworzy. Masz dla kogo, skoro założyłeś rodzinę to coś znaczy. Masz od nich wsparcie?  

Liptint super, tylko to chyba nie w tył ale bardzo do przodu, taki paradoks. Wiesz co robisz, po co. Niby banał, ale kto tak dziś działa? Dla mnie to jakieś mega wtajemniczenie.

Niby ciągle zajmuje się sobą bo jednak mój stan to wymusza tylko nic z tego nie wynika. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, liptint napisał:

...obecnie dałam sobie na luz jeśli chodzi o pracę. Włączyłam guzik ''moje potrzeby''.
Zrobiłam krok w tył tz. ku sobie. Zamiast spełniać oczekiwania w pracy zajęłam się sobą.
To wcale nie jest ucieczka od innych. Nawet jedna osoba powiedziała mi, że jest to forma ''ochrony siebie''.
Inni mogą kompletnie nierozumieć o co nam chodzi, skąd ta złość, a to właśnie jest ta część nas która chce się przebić tz. głęboka prawda.
 

 

skąd wiedziałaś co robić, czego potrzebujesz, jak zająć się sobą? Masz jakieś hobby, któremu mogłaś się poświęcić? Ja mam różne rzeczy, które lubię, ale na dłuższą metę nic nie przynosi mi satysfakcji. Nie mam jakiegoś takiego jednego hobby, któremu mógłbym się poświęcić. Dziś żeby cokolwiek zacząć, albo zmienić, to wydaje mi się to takie strasznie trudne. Ponad pół roku temu na przykład zapisałem się na jogę. I to jest świetne, naprawdę to lubię, robię postępy, ale to działa dobrze chwilowo, jak jestem na zajęciach. I dodatkowo te ćwiczenia, rozluźnianie i rozciąganie mięśni uświadamiają mi jaki na codzień jestem spięty.

A w pracy najśmieszniejsze jest to, że nie ma wobec mnie wygórowanych oczekiwań z którymi muszę walczyć, nikt mnie nie szykanuje, zarabiam dobrze, jestem doceniany, uważany za jednego z lepszych, dostaję premie, idą mi na rękę. Ostatnio powiedziałem, że chciałbym czasami pracować zdalnie (czego do tej pory unikałem), to od razu dostałem laptopa. Zwyczajnie mnie doceniają i mam duży kredyt zaufania, a ja się jeszcze stresuję i boję. Straszne to jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

marekt nawet chwilowa ulga jest lepsza niż nic! I jeśli mózg Ci się przełącza od tej jogi to może za jakiś czas zobaczysz że to da efekty.

Liptint skąd wiedziałaś? 

Takie lęki kiedy właśnie jest lepiej i nic nie grozi to typowa reakcja mózgu na wcześniejszy stres. Na Ted są fajne filmiki na temat tego jak to działa. 

Moja praca też w sumie nie ma się czego przyczepić. Chodzi tylko o moje podejście absolutnie nieadekwatne... 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć,

Zmagam się z nerwicą lękową 15 lat. W tym czasie zmieniłam pracę 20 razy. Z różnych powodów ale najczęściej moje lęki nade mną wygrywały. 3 miesiące temu zaczęłam terapię. Razem z terapeutą dokopałyśmy się do źródła i przyczyny moich lęków przez co nastąpiło pogorszenie się mojego stanu zdrowia. Obecnie jestem na L4 3 tydzień. Dostałam dodatkowe leki by przetrwać najgorszy etap terapii. W mojej obecnej pracy którą lubię zaczynają się denerwować z powodu L4. Wzięłam laptopa do domu by pomimo choroby móc zdalnie coś robić ale i tak boję się że nie będę miała do czego wracać po zwolnieniu. Boje się też że nie dam rady przełamać moich lęków i zawiodę najbliższych. 

Chciałabym móc normalnie funkcjonować. Jak do tej pory każdy dzień pracy był walką by wytrzymać do końca zmiany i jeszcze coś zrobić. Zawsze gdy mam ataki lękowe to ludzie się na mnie dziwnie patrzą i pytają co mi jest. Do domu wracałam wyczerpana, nawet długi sen nie przynosił ulgi. Dlatego zaczęłam terapię. Lekarz mówił że teraz będzie tylko lepiej. Żyje tą nadzieją i strachem że się jednak nie uda. Boje się powrotu do pracy po zwolnieniu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, myszak napisał:

Marekt sporo już wiesz. Może to taki etap dekonstrukcji a po nim zaczniesz sobie układać na nowo już własne życie i odzyskiwać nad nim kontrolę? Skoro jesteś na terapii to zawsze przychodzi taki czas zwiększenia chaosu a po nim jest szansa że się coś wytworzy

szczerze mówiąc to w najgorszych momentach właśnie w to staram się wierzyć. Moje samopoczucie, objawy przez ostatnie 1,5 roku tak się zmieniają, a teraz występuje jakaś kumulacja, że mam nadzieję, że niedługo nastąpi jakiś przełom

2 godziny temu, myszak napisał:

Masz dla kogo, skoro założyłeś rodzinę to coś znaczy. Masz od nich wsparcie?  

tu jest trochę problem. Moja żona, w sumie jedyna bliska mi osoba, zwyczajnie ma już dość moich problemów, zachowania i tego, że nie jestem dla niej wsparciem już od tylu lat, a sama ma też swoje problemy zdrowotne. Staram się nie mieć do niej o to pretensji, bo rozumiem to, że życie ze mną nie jest łatwe, ale też nie mam nikogo innego. Z rodzicami mam raczej słaby kontakt, a z nawiązywaniem bliskich znajomości, przyjaźni miałem problem całe życie. Mam dużo znajomych a tak naprawdę żadnych przyjaciół, nie umiałbym tak z kimś otwarcie gadać o tym co się ze mną dzieje, poza terapeutką. Staram się to zmieniać, ale idzie ciężko.

 

2 godziny temu, myszak napisał:

Niby ciągle zajmuje się sobą bo jednak mój stan to wymusza tylko nic z tego nie wynika. 

Ostatnio myślałem, że może to właśnie trzeba zmienić. To ciągłe skupianie się na sobie, na samopoczuciu, objawach, napięcie jak się dzisiaj będę czuł, co zmienić, jak zmienić, od tego można zwariować. Może własnie trzeba próbować skupić się na innych... coś dla kogoś robić, myśleć jak jemu pomóc, jak poświęcić czas. Tylko to jest takie niesamowicie trudne gdy człowiek walczy żeby sam ze sobą przetrwać od rana do wieczora

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

21 minut temu, Mag_da_lena napisał:

 Razem z terapeutą dokopałyśmy się do źródła i przyczyny moich lęków przez co nastąpiło pogorszenie się mojego stanu zdrowia. Obecnie jestem na L4 3 tydzień. Dostałam dodatkowe leki by przetrwać najgorszy etap terapii. W mojej obecnej pracy którą lubię zaczynają się denerwować z powodu L4. Wzięłam laptopa do domu by pomimo choroby móc zdalnie coś robić ale i tak boję się że nie będę miała do czego wracać po zwolnieniu. Boje się też że nie dam rady przełamać moich lęków i zawiodę najbliższych. 

Chciałabym móc normalnie funkcjonować. Jak do tej pory każdy dzień pracy był walką by wytrzymać do końca zmiany i jeszcze coś zrobić. Zawsze gdy mam ataki lękowe to ludzie się na mnie dziwnie patrzą i pytają co mi jest. Do domu wracałam wyczerpana, nawet długi sen nie przynosił ulgi. Dlatego zaczęłam terapię. Lekarz mówił że teraz będzie tylko lepiej. Żyje tą nadzieją i strachem że się jednak nie uda. Boje się powrotu do pracy po zwolnieniu.

 

jeżeli po trzech miesiącach terapii dokopałaś się do źródła piętnastoletniej nerwicy to szacun. To jest duży sukces moim zdaniem. Jeśli poszło Ci tak szybko, to i dasz radę dalej :classic_wink:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, myszak napisał:

marekt nawet chwilowa ulga jest lepsza niż nic! I jeśli mózg Ci się przełącza od tej jogi to może za jakiś czas zobaczysz że to da efekty.

 

na razie efekty są fizyczne. Staję przed lustrem i widzę człowieka wysportowanego (od wielu lat coś ćwiczę, teraz joga, wcześniej siłownia, bieganie itd), w dobrej formie, bez nadwagi, można pomyśleć że okaz zdrowia. A psychicznie jest odwrotnie.

 

1 godzinę temu, myszak napisał:

Moja praca też w sumie nie ma się czego przyczepić. Chodzi tylko o moje podejście absolutnie nieadekwatne... 

Ale przynajmniej zaprzeczamy opinii jednego kolegi, który wygłasza teorie że w Polsce nie może być dobrej pracy. Problem jest w nas, we mnie, w Tobie, a nie w rynku pracy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak uważasz za dobrą pracę zapierdalanie w korpo to gratuluję wyboru, bo trzeba być bezdennie głupim, aby zostać niewolnikiem na własne życzenie. Rynek pracy już teraz przypomina Matrixa, starch pomyśleć, co będzie za kilkadziesiąt lat wprzód.

Macie mózgi wyprane kapitalistyczną propagandą sukcesu wpajaną Wam od dziecka, nic dziwnego zatem, że poza zarabianiem góry pieniędzy i prowadzeniem tzw. wygodnego życia nic więcej nie chcecie. A depresje i inne problemy pojawiają się, gdy wnętrze człowieka woła o cos więcej, niż kolejne zera na koncie....

Edytowane przez Zed

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszystko fajnie Zed ale gdzieś pracować trzeba, pieniądze niestety są potrzebne. Trzeba mieć z czego opłacić mieszkanie i co włożyć do gara. 

Obecnie najłatwiej jest znaleść pracę w korpo. Nie każdy ma możliwości i predyspozycje do prowadzenia własnej działalności. 

Możemy się wściekać lub nie zgadzać z obecnie panującym systemem ale nie zmienia to faktu że za coś trzeba żyć.

Praca w korpo nie jest zła, wielu ludziom daje satysfakcję. Nie widzę niczego złego w staraniu sie w pracy i awansowaniu.

Market ma rację że problem jest w nas. Do tej pory jak miałam problem w pracy to zamiast stawić temu czoła uciekałam. Teraz pracuje nad samą sobą by stawić czoła swoim własnym problemom. 

Jeśli człowiek sam siebie nie poukłada, swoich potrzeb, wartości to nie ważne gdzie by pracował czy w korpo czy na własną rękę czy za granicą nerwica, lęki i depresja będą cały czas się pojawiać. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadza się. Ale niekoniecznie trzeba iść do pracy w korpo i sprzyjać konsumpcji. Ten system działa na takiej zasadzie, że im więcej gadżetów, rzeczy chcemy, tym więcej musimy ich produkować, i tym dłużej musimy pracować. A prawda jest taka, że 90 procent z tych rzeczy jest nam absolutnie niepotrzebnych a kolejne 10 procent, gdyby ludzie chcieli naprawdę równej dystrybucji dóbr i wolnego handlu, mogłoby być wypracowywane na dużo wydajniejszym i o wiele mniej stresującym poziomie. Ale ludzie nie chcą tego, wolą żyć iluzją, kupować sobie coraz to nowe ciuchy, telefony, samochody a ktoś na to musi przecież pracować.

Nie jest zła, daje satysfakcję? O czym ty mówisz? Ci pozornie szczęśliwsi ludzie to docelowa grupa psychiatrów przepisujących miliony tabletek na różnego rodzaju schorzenia, odsetek samobójstw wśród ludzi bogatych jest niewspółmiernie wyższy od tego w innych środowiskach. Nie wspominając o tym, jak ci ludzie traktują resztę i jak mają wszystko w dupie poza czubkiem własnego nosa. O tym, jakimi mechanizmami posługują się korporacje i co za ich sprawą dzieje się na świecie nie wspomnę.

Może wy macie problem w was samych, ja nazywam rzeczy po imieniu bo to jest sytuacja analogiczna do tej, w której kopanego obwinia się o bycie kopanym. A depresje, nerwice biorą się wyłącznie z jednego i tego samego problemu: braku miłości, akceptacji, szukaniu szczęścia w różnego rodzaju substytutach, tych materialnych i podbijających ciągle głodne ego przede wszystkim.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Zed napisał:

Jak uważasz za dobrą pracę zapierdalanie w korpo to gratuluję wyboru, bo trzeba być bezdennie głupim, aby zostać niewolnikiem na własne życzenie.

Moja dobra praca to praca umysłowa, wymyślanie i wytwarzanie czegoś co inni używają i co ułatwia im życie i ich pracę, a mnie daje satysfakcję. Oczywiście w okresach, w których jestem w stanie ją odczuwać. Bo jest wymagająca intelektualnie, bo nie każdy może to robić, bo wykorzystuję wiedzę i którą mam, bo coś tworzę, ulepszam, poprawiam. A tego ogólnie potrzebuję. Tak samo jak w życiu prywatnym dało mi satysfakcję kupno działki, wybór i dopracowanie projektu domu, doglądanie jego budowy a potem przeprowadzka, tak w pracy daje mi satysfakcję projektowanie i budowanie rzeczy, którymi się zajmuję. I jeszcze nieźle mi za to płacą. I nie robię tego dla korporacji, ale to akurat nie ma dla mnie żadnego znaczenia.

W ogóle z twoich postów wnioskuję, że jesteś taki strasznie mądry, że już dawno powinieneś sobie poradzić ze swoimi problemami, więc po co jesteś na tym forum. Pewnie tylko żeby oświecać innych jakimi to są ślepymi, sterowanymi z zewnątrz konsumentami...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 30.07.2018 o 15:13, myszak napisał:

Czy ktoś prowadź własną działalność? Czy to cos zmieniło na plus w waszym funkcjonowaniu?

tak, mialam dzialalnosc jednoosobowa ( w branzy edukacyjnej), ale nawet niski zus - ponad 500 zl byl dla mnie zbyt wysoki wiec zawiesilam i wrocilam na umowe zlecenia. prowadze szkolenia, kursy, ale niestety kazde sie kiedys koncza i czasem przychodzi czas ze pracuje zaledwie 6 godzin w tygodniu bo nic wiecej nie mam, ciagle szukam, ciagle nowe firmy, nowe umowy... brakuje mi stalej jednej pracy, ale niestety jak takie mialam to zawsze wchodzilam z kims w konflikt, albo byly jakies inne kwasy i albo sama ochodzilam albo mi dziekowano...

moglabym miec duzo wiecej pracy, i dzieki temu wieksze zarobki, ale niestety stan psychiczny nie zawsze mi na to pozwala, czasem odowoluje zajecia i jest to duzy problem, bo jak nie pracuje to nie zarabiam...

Edytowane przez jaskolka83

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

23 minuty temu, marekt napisał:

W ogóle z twoich postów wnioskuję, że jesteś taki strasznie mądry, że już dawno powinieneś sobie poradzić ze swoimi problemami, więc po co jesteś na tym forum. Pewnie tylko żeby oświecać innych jakimi to są ślepymi, sterowanymi z zewnątrz konsumentami...

Marek prawda jest taka że jak nie jesteś dobrze urodzony albo nie masz dobrego zawodu nie poradzisz sobie na rynku pracy z problemami. A pomoc Państwa nie istnieje w ogóle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 21.07.2018 o 11:41, Zed napisał:

W czym dokładnie?

W tym, że nie godzę się na bycie podrzędnym imigrantem w obcym państwie (chociaż miałbym tam lepsze warunki, niż tutaj) i jednocześnie neguję polską rzeczywistość?

Owszem, bo mnie nie interesuje wybieranie pomiędzy tzw. większym i mniejszym złem. Dla mnie obecnie zarówno tzw. Zachód jak i Polska są miejscami, gdzie czuję się wręcz fatalnie. Niestety, globalizm dotarł już wszędzie, a wraz z nim korporacyjny model myślenia i bezmyślny konsumpcjonizm plus marksistowski model rzeczywistości.

Mnie takie coś nie interesuje.

Niektórzy zyskali nieśmiertelność i sławę mieszkając na szczycie słupa albo pod schodami domu swoich rodziców,  a to były prawdziwie niekonsumenckie czasy, może rozważysz?

Edytowane przez Psychciu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, jaskolka83 napisał:

tak, mialam dzialalnosc jednoosobowa ( w branzy edukacyjnej), ale nawet niski zus - ponad 500 zl byl dla mnie zbyt wysoki wiec zawiesilam i wrocilam na umowe zlecenia. prowadze szkolenia, kursy, ale niestety kazde sie kiedys koncza i czasem przychodzi czas ze pracuje zaledwie 6 godzin w tygodniu bo nic wiecej nie mam, ciagle szukam, ciagle nowe firmy, nowe umowy... brakuje mi stalej jednej pracy, ale niestety jak takie mialam to zawsze wchodzilam z kims w konflikt, albo byly jakies inne kwasy i albo sama ochodzilam albo mi dziekowano...

moglabym miec duzo wiecej pracy, i dzieki temu wieksze zarobki, ale niestety stan psychiczny nie zawsze mi na to pozwala, czasem odowoluje zajecia i jest to duzy problem, bo jak nie pracuje to nie zarabiam...

Bo to jest Polska i polskie traktowanie pracownika jak kogoś, kogo można zbesztać  i zniewolić. Zero szacunku. Dlatego ja w ogóle nie szukam pracy (wyjeżdżam do UK w październiku na stałe) bo polski rynek pracy to jakaś kpina. Plus ZUS, który nie dość, że zabiera lwią część  zarobków, to jeszcze nic nie daje w zamian.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, marekt napisał:

Moja dobra praca to praca umysłowa, wymyślanie i wytwarzanie czegoś co inni używają i co ułatwia im życie i ich pracę, a mnie daje satysfakcję. Oczywiście w okresach, w których jestem w stanie ją odczuwać. Bo jest wymagająca intelektualnie, bo nie każdy może to robić, bo wykorzystuję wiedzę i którą mam, bo coś tworzę, ulepszam, poprawiam. A tego ogólnie potrzebuję. Tak samo jak w życiu prywatnym dało mi satysfakcję kupno działki, wybór i dopracowanie projektu domu, doglądanie jego budowy a potem przeprowadzka, tak w pracy daje mi satysfakcję projektowanie i budowanie rzeczy, którymi się zajmuję. I jeszcze nieźle mi za to płacą. I nie robię tego dla korporacji, ale to akurat nie ma dla mnie żadnego znaczenia.

W ogóle z twoich postów wnioskuję, że jesteś taki strasznie mądry, że już dawno powinieneś sobie poradzić ze swoimi problemami, więc po co jesteś na tym forum. Pewnie tylko żeby oświecać innych jakimi to są ślepymi, sterowanymi z zewnątrz konsumentami...

To kiepsko idzie Ci wyciąganie wniosków, ale to już nie mój problem. Nic nie poradzę, że większość ludzi śpi i ma czelność krytykować tych, którzy z tego snu się obudzili.

I poradziłem sobie z nimi. Wyjeżdżam z wielkim poczuciem ulgi. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Psychciu napisał:

Niektórzy zyskali nieśmiertelność i sławę mieszkając na szczycie słupa albo pod schodami domu swoich rodziców,  a to były prawdziwie niekonsumenckie czasy, może rozważysz?

No to startuj :). Bo póki co argumentami w żadnej dyskusji nie zabłysnąłeś, więc teraz masz niepowtarzalną okazję, aby coś wnieść od siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×