Skocz do zawartości
Nerwica.com

Powrót do pracy/aktywności zawodowej po kryzysie


myszak

Rekomendowane odpowiedzi

Jak ugryźć ten temat? Nie wypadłam zupełnie z aktywności zawodowej ale jednak widzę, że nie jest to już "to samo". Ostry kryzys trwał około 5 lat. Prawie cały czas byłam w pracy choć często na zwolnieniach lekarskich. Obecnie jestem zupełnie wypalona zawodowo i życiowo. Wprawdzie czuję się lepiej niż dwa lata temu, ale nie tak jak czułam się np 10 lat temu. Ogólnie czuję się jak wrak, zero pomysłów, zero inicjatywy. Nadal jestem na lekach, na terapii. Nie wiem, jaki dzień będzie jutro. Nie wiem, czy dokończę to co zaczęłam, czy cokolwiek zrobię. Dobry dzień daje mi dużo nadziei, czasem zacisnę zęby i coś więcej zrobię, na przykład dokończę kurs, żeby nie być zupełnie z ręką w nocniku. Ale wszyscy idą do przodu, ja zatrzymałam się te 5-6 lat temu i nie widzę, że mogłoby się to zmienić. Przede wszystkim - brakuje mi sił fizycznych i psychicznych. Nawet najgłupsza czynność wymaga ode mnie ogromnego wysiłku - rozmowa z szefem, załatwienie czegoś przez telefon, napisanie kilku maili. Wracam wyczerpana nawet po krótkim 4 godzinnym dniu pracy, śpię kilkanaście godzin, następnego dnia jestem ledwo przytomna. Po kilku takich dniach "wpadnie" mi tydzień wyżu, radzę sobie w miarę normalnie. Wszystkie wyniki tarczycy, witamin, morfologii krwi mam w normie, jestem przebadana. To tylko psychika, choć trudno w to uwierzyć. Macie coś na to, czy tylko czekać? Ale na co właściwie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj w klubie. Nie będę owijać w bawełnę i powiem wprost: uciekaj za granicę jeśli chcesz normalnie funkcjonować! W Polsce rynek pracy jest beznadziejny, a traktowanie ludzi denne. Chyba, że chcesz zostać korpo-szczurem. Wybacz, że tak ostro i depresyjnie ale nie chcę robić nadziei i potem rozczarować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z o.o. chcę i boję się. Bo problem to ja. Nawet trochę interesuje się inna branżą ale spodziewam się kolejnego kryzysu. Czy u Ciebie ta zmiana się powiodła? 

Myślę że wiek nie jest ograniczeniem a Twoje siły. 42 lata czyli około 25 lat na rynku pracy przed Tobą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W czym dokładnie?

W tym, że nie godzę się na bycie podrzędnym imigrantem w obcym państwie (chociaż miałbym tam lepsze warunki, niż tutaj) i jednocześnie neguję polską rzeczywistość?

Owszem, bo mnie nie interesuje wybieranie pomiędzy tzw. większym i mniejszym złem. Dla mnie obecnie zarówno tzw. Zachód jak i Polska są miejscami, gdzie czuję się wręcz fatalnie. Niestety, globalizm dotarł już wszędzie, a wraz z nim korporacyjny model myślenia i bezmyślny konsumpcjonizm plus marksistowski model rzeczywistości.

Mnie takie coś nie interesuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak ci nic nie pasuje to nigdy nie będziesz zadowolony. Na nic w Pl na nic za granicą. Jedź w kosmos. Żyjesz po to żeby ogłosić światu że jest do dupy czy może coś konstruktywnego też masz czasem do powiedzenia?

Edytowane przez myszak

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam ale spotyka się to z krytyka społeczeństwa wychowanego na konsumpcji oraz materializmie.

Trudno  egzystować tam, gdzie trwa nieustający wyścig szczurów i gdzie wyższe wartości są traktowane jako coś zbędnego.

Edytowane przez Zed

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

49 minut temu, Zed napisał:

Mam ale spotyka się to z krytyka społeczeństwa wychowanego na konsumpcji oraz materializmie.

Trudno  egzystować tam, gdzie trwa nieustający wyścig szczurów i gdzie wyższe wartości są traktowane jako coś zbędnego.

Ty kontra cały świat. Dołącz do Avengers. Ocieram łzy. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mam problemu z rynkiem pracy tylko sama z sobą. Mam pracę tylko choroba i zaburzenia utrudniają mi jej wykonywanie. Weź uprzejmie swoje wielkościowe urojenia i załóż o nich wątek zamiast trolowac na moim. Moze znajdą się jacyś wyznawcy których przekonasz że masz supermoce. Niespecjalnie mam chęć słuchać dalej twojego kwilenia. Męczysz. Sory. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myszak jeżeli zwykła praca sprawia ci problem to może pomyśl o załatwieniu sobie papierów na niepełnosprawność? Jest potem dużo ofert pracy, bo firmy dostają dotacje. Zakładam że łatwiej jest brać zwolnienie, jest więcej dni urlopu. 

A jeżeli w normalnej to może na pół etatu? Jeżeli dasz radę się utrzymać z mniejszej pensji. Ja cały czas pracowałam ale bywało ciężko. Praca ma jednak taki plus że jest się wśród ludzi, kontakty towarzyskie itd. Niestety ja sobie nie bardzo mogę pozwolić na to żeby nie pracować, muszę się utrzymywać. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli ,,normalna" praca sprawia problem, to jak jestem ciekawy, dlaczego? Bo ja też bym chciał móc normalnie pracować, robić coś co przynosi pożytek innym tyle tylko że teraz najczęściej w pracy jest się korpo-szczurem, a poziom usług i to, co one oferują, to nadaje się to do kosza włożyć. 90 procent depresji jest spowodowanych w właśnie tą gonitwą za przetrwaniem, podczas gdy praca nie powinna wpływać tak negatywnie na człowieka.

Skoro jakaś osoba musi ubiegać się o rentę, aby być zatrudniona, to ja nie mam pytań.

Edytowane przez Zed

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 20.07.2018 o 13:46, myszak napisał:

Jak ugryźć ten temat? Nie wypadłam zupełnie z aktywności zawodowej ale jednak widzę, że nie jest to już "to samo". Ostry kryzys trwał około 5 lat. Prawie cały czas byłam w pracy choć często na zwolnieniach lekarskich. Obecnie jestem zupełnie wypalona zawodowo i życiowo. Wprawdzie czuję się lepiej niż dwa lata temu, ale nie tak jak czułam się np 10 lat temu. Ogólnie czuję się jak wrak, zero pomysłów, zero inicjatywy. Nadal jestem na lekach, na terapii. Nie wiem, jaki dzień będzie jutro. Nie wiem, czy dokończę to co zaczęłam, czy cokolwiek zrobię. Dobry dzień daje mi dużo nadziei, czasem zacisnę zęby i coś więcej zrobię, na przykład dokończę kurs, żeby nie być zupełnie z ręką w nocniku. Ale wszyscy idą do przodu, ja zatrzymałam się te 5-6 lat temu i nie widzę, że mogłoby się to zmienić. Przede wszystkim - brakuje mi sił fizycznych i psychicznych. Nawet najgłupsza czynność wymaga ode mnie ogromnego wysiłku - rozmowa z szefem, załatwienie czegoś przez telefon, napisanie kilku maili. Wracam wyczerpana nawet po krótkim 4 godzinnym dniu pracy, śpię kilkanaście godzin, następnego dnia jestem ledwo przytomna. Po kilku takich dniach "wpadnie" mi tydzień wyżu, radzę sobie w miarę normalnie. Wszystkie wyniki tarczycy, witamin, morfologii krwi mam w normie, jestem przebadana. To tylko psychika, choć trudno w to uwierzyć. Macie coś na to, czy tylko czekać? Ale na co właściwie?

Przeczytałam ten post i jest mocno o mnie, chociaż u mnie tej najgorszy spadek trwa od roku (a od 3 miesięcy szybuję głową w ścianę i nie ma żadnego pocieszenia, w lekach, w bliskich, w kurva niczym). Ja pracuję tak krótko na pełen etat... Przykro mi, że tak się czujesz.

Jeśli mogę zapytać, co robisz poza pracą? Może jakieś aktywności poza dodałyby energii? Rozumiem, że nie masz pewnie opcji skrócenia czasu pracy do np. 6 godzin?

W sumie to poza nie mam żadnego pomysłu. Też szukałabym pomocy poza, ale nie mam sił na żadną aktywność fizyczną oprócz spacerów (jeszcze pół roku temu chodziłam minimum godzinę, teraz mój max to 2-3 km i później jestem zmęczona i zirytowana).

Z ciekawości, w jakiej branży pracujesz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mogę pracować z domu. Daję trochę ulgi ale czasem jeszcze trudniej potem wrócić bo lęk mi się nasila.

Mam niby dużo zainteresowań w tym sport. Coś robię ale niesystematycznie. Kursy szkolenia studia też ale często ich nie kończę bo przychodzi dół. Na radykalne zmiany typu odejść  z pracy i zacząć  od 0 się nie odważyłam na razie. Czasem myślę że tylko toi już zostało.

Twój kryzys zaczął się "od czegoś" czy po prostu się pojawił i jest? 

Tak jak mówisz - nic nie pociesza, nie daje żadnej ulgi. Jestem w związku i dla niego jeszcze walczę. Znajomych rodzine olalam. Za trudno mi było udawać bo z boku moje życie wygląda cacy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×