Skocz do zawartości
Nerwica.com

Obsesja czystości - ile higieny jest OK?


rudykot

Rekomendowane odpowiedzi

To mój pierwszy post na forum. Ponieważ z różnych względów wybił ostatni dzwonek na zajęcie się swoją dysfunkcją, postanowiłam zacząć od ustalenia, jak bardzo moje zachowanie odbiega od normy i do jakiej normy powinnam dążyć. 
 
Podejrzewam u siebie nerwicę natręctw, skupioną na kwestii higieny. Podejrzewam - dlatego, że moja walka z zarazkami zajmuje mi o wiele więcej czasu i energii niż przeciętnemu człowiekowi, natomiast oczywiście dla mnie wszystkie moje zachowania są właściwe i logiczne, a w błędzie / błogiej nieświadomości tkwi reszta ludzkości ;) Dla przykładu - mycie rąk po przyjściu do domu: chyba każdy się zgodzi, że jest to właściwe zachowanie. Z tym, że większość ludzi na tym poprzestaje (albo i na to często macha ręką). A mój tor myślenia biegnie tak: skoro ręce trzeba umyć, to i zmienić całe ubranie, bo przecież nie tylko rękami dotykam przedmiotów w domu, ale np. siadam na kanapie spodniami, w których siedziałam w pracy/na ławce w parku. Albo: co z tego, że umyję ręce, skoro za pół godziny wyjmę coś z torebki, która była na zewnątrz i wycierała się o pełne zarazków biurko czy płaszcz - czy nie logiczne byłoby po tym umyć te ręce znowu? W czym zarazki na rękach są gorsze - pewnie ze względu na częste mycie jest ich tam nawet mniej niż np. na wspomnianej torebce, więc gdzie tu logika? Albo: myję te ręce i siadam do śniadania, a na stole jogurt, który leżał na dnie sklepowego wózka, w którym jakieś dziecko trzymało wcześniej buty, którymi wcześniej wdepnęło w psią kupę. I całe moje mycie rąk na nic, bo wezmę ten jogurt i już mam na rękach psią kupę.   
 
Większość ludzi weźmie ten jogurt i zje ze smakiem. Nie dlatego, że psia kupa jest dla nich OK, tylko dlatego, że w ogóle nie przejdzie im przez myśl, że ona tam jest. I tego im zazdroszczę. Ale ja już o tym pomyślałam. I co teraz? Czy leki albo terapia sprawią, że o niej zapomnę? Czy uznam, że jest w porządku? Jakoś jedno i drugie wydaje mi się mało prawdopodobne. Więc myję ten jogurt po przyjściu ze sklepu do domu. I jestem bezpieczna. Tylko czasu na życie już nie starcza, bo ten jogurt to tylko przykład jeden z wielu. Zarazki czają się na telefonie, klamkach, w samochodzie, na wszystkim co przyniosę do domu, na każdym, kto do tego domu przyjdzie.
 
Utknęłam w tym punkcie i nie wiem co dalej. Bo przecież to ja mam rację. Każdy, kto się głębiej zastanowi, mi ją przyzna. Temu lekarzowi, który sto lat temu pierwszy mył ręce przed operacją, też mówili, że nienormalny… itd. 
 
… no dobrze. Wiem, że nie mam racji. Ale gdzie ona jest? Ile mycia rąk, ile sprzątania jest właściwe? Potrzebuję takiej bazy, odnośnika, normy, która mi powie: to jest OK, a to już twój fiś, odpuść sobie. Bo własnej intuicji ufać nie mogę. Psycholog mi też tego nie powie, to nie sanepid… A ja bez tego dalej nie pójdę. Ja analizuję, działam na logikę. Nie chcę tabletki, która mi wyłączy myślenie. Chcę zrozumieć i uwierzyć :D I nie wiem jak. Wszyscy mówią tylko: NADMIERNA higiena jest zła. Ale ten nadmiar to ile???
 
Nie wiem nawet, czy to jest w ogóle nerwica/ocd, przecież nie odczuwam absurdalnych przymusów robienia dziwnych rzeczy np. mycia rąk 10 razy z rzędu. Po prostu chcę utrzymać czystość w domu.
 
Pomożecie? Gdzie są te granice rozsądku?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Osobiście w pracy stosuję zasadę efektywności i to chyba jest najrozsądniejsza odpowiedź. Tyle higieny jest okej, ile pozwala Ci na prowadzenie normalnego życia, spełniania obowiązków, prowadzenia życia towarzyskiego lub innego na jakim Ci zależy. Jesteśmy różni, jedni są bardziej skupieni na czystości, inni mniej. I to jest ok. Natomiast jeśli dana skłonność zaczyna kolidować z Twoimi obowiązkami, pracą, wpływa negatywnie na Twój nastrój lub na relacje z innymi - wtedy trzeba sobie zapalić czerwoną lampkę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za odpowiedź. Moja lampka świeci się na czerwono już dawno, mruga  i wyje syrena ;) Bo normalnego życia to ja już dawno nie mam, wszystko postrzegam przez pryzmat brudne/czyste, mam wrażenie, że moje życie to ciągłe odpieranie niekończącego się ataku zarazków. Sprzątanie wysysa ze mnie całą energię, tyle chciałabym zrobić, mam tyle planów… i zawsze kończy się tak: “wezmę się za to, tylko posprzątam porządnie - bo to muszę / żeby nic mnie nie rozpraszało”. A wystarczająco porządnie nie jest posprzątane nigdy. 
 
Ale Twojej zasady, choć brzmi rozsądnie, nie potrafię zastosować… nie wiem, dlaczego. Chyba uważam, że powinno mi starczyć czasu i na super dokładne sprzątanie, i na życie, tylko jestem jakaś ślamazarna, niepozbierana, i niepotrzebnie się nad tym rozczulam, a inni ludzie na pewno to wszystko jakoś mimochodem sprawnie łączą. No przecież muszą, skoro nie chodzą wszyscy permanentnie chorzy i zarobaczeni, jednocześnie znosząc do domu tony zarazków z pracy, komunikacji miejskiej, szkół, przedszkoli… Nie wiem, jak ludzie to robią i jeszcze mają czas na spacer, imprezę, poleżenie z książką! Przecież to niemożliwe, że dziecko sąsiadów w ubraniu prosto z przedszkola wskakuje na kanapę w salonie, zrzucając na nią deszcz przedszkolnych wirusów i jaj owsików, i oni nie są wszyscy chorzy. To niemożliwe, że co tydzień przychodzi w odwiedziny prababcia z grzybicą stóp, chodzi po ich dywanie, a oni nadal nie mają grzybicy. Albo mają cholerne szczęście, którego ja bym na pewno nie miała, albo znają jakiś sekret, którego ja nie znam. Może się profilaktycznie odrobaczają? A może piorą tę kanapę i wszystkie ubrania jak dziecko zaśnie? A dywan pewnie jest zabezpieczony jakimś cudownym środkiem, o którym wszyscy słyszeli, tylko nie ja...
 
Także widzicie. Już samo myślenie takimi torami po prostu wykańcza.
 
Widzę że nikt więcej nie ma tu podobnego problemu i muszę sobie sama poradzić… szkoda, ale chociaż się wygadałam 😳

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, rudykot napisał:
Ale Twojej zasady, choć brzmi rozsądnie, nie potrafię zastosować… nie wiem, dlaczego. Chyba uważam, że powinno mi starczyć czasu i na super dokładne sprzątanie, i na życie, tylko jestem jakaś ślamazarna, niepozbierana, i niepotrzebnie się nad tym rozczulam, a inni ludzie na pewno to wszystko jakoś mimochodem sprawnie łączą. No przecież muszą, skoro nie chodzą wszyscy permanentnie chorzy i zarobaczeni, jednocześnie znosząc do domu tony zarazków z pracy, komunikacji miejskiej, szkół, przedszkoli… Nie wiem, jak ludzie to robią i jeszcze mają czas na spacer, imprezę, poleżenie z książką! Przecież to niemożliwe, że dziecko sąsiadów w ubraniu prosto z przedszkola wskakuje na kanapę w salonie, zrzucając na nią deszcz przedszkolnych wirusów i jaj owsików, i oni nie są wszyscy chorzy. To niemożliwe, że co tydzień przychodzi w odwiedziny prababcia z grzybicą stóp, chodzi po ich dywanie, a oni nadal nie mają grzybicy. Albo mają cholerne szczęście, którego ja bym na pewno nie miała, albo znają jakiś sekret, którego ja nie znam. Może się profilaktycznie odrobaczają? A może piorą tę kanapę i wszystkie ubrania jak dziecko zaśnie? A dywan pewnie jest zabezpieczony jakimś cudownym środkiem, o którym wszyscy słyszeli, tylko nie ja...

 

Rudykocie, masz dużo wglądu w siebie i umiesz do tego podejść z humorem, a uwierz mi że to już jest ogromny plus w kontekście potencjalnej terapii - można powiedzieć, że jesteś wręcz do niej stworzona! No właśnie, czym jest ten sekret który wszyscy stosują... magiczny środek odrobaczający, czy po prostu ODPUSZCZENIE. Ale tego trzeba się czasami nauczyć, wychowujemy się też w różnych  środowiskach (w niektórych domach bardziej się na to zwraca uwagę, w niektórych mniej) i mamy też różne powody ku temu, by tak bardzo o to dbać. A jeśli już wymyka się to spod naszej kontroli... to znaczy że leży za tym coś więcej, coś co trzeba odkryć - za pomocą terapii. Zaburzenia z kręgów obesyjno-kompulsywnych naprawdę dobrze reagują na proces terapeutyczny. Między innymi dlatego, że terapia wymaga struktury i zaangażowania, metodycznej pracy, co pasuje do sposobu działania osób cierpiących z tego powodu (Tobie polecam przede wszystkim CBT, właśnie dlatego.) Szkoda marnować życie, trzeba znaleźć złoty środek. Trochę sprzątam, trochę żyję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, rudykot napisał:
 
 
Widzę że nikt więcej nie ma tu podobnego problemu i muszę sobie sama poradzić… szkoda, ale chociaż się wygadałam 😳

Ja mam podobnie od wielu lat. W zasadzie to mógłbym zrobić kopiuj-wklej Twojej wypowiedzi dot. tych wszystkich rzeczy o higienie.

Również nie mam żadnego przymusu liczenia lub magicznych rytuałów. Tylko zagłębiam się w te detale, cała retrospekcja, gdzie dany "brudny" przedmiot się znajdował, kto i jak go dotykał, koło czego stał. Dla mnie każda rzecz ma taką historię. A potem to znajduje odzwierciedlenie w tym jak czyszczę wszystkie rzeczy. Jeśli powstrzymuję się od czyszczenia danej rzeczy, np. ta bardziej rozsądna część mnie podpowiada mi że grubą przesadą jest robienie tego i odraczam w czasie daną czynność (czyli powstrzymywanie się), to w tym czasie ta "historia przedmiotu" robi się coraz dłuższa i wychodzi zawsze na to, że lepiej było to coś wyczyścić od razu a nie czekać aż wszystko rozrośnie się do gigantycznych rozmiarów. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja się nie powstrzymuję, bo wiem, że nie dawałoby mi to spać 😕 Przecież jedna brudna rzecz walająca się luzem ubrudzi wszystko… Zatem wszystko po przyniesieniu do domu trafia do “brudnej strefy”, której nie może opuścić bez czyszczenia. Najchętniej pakowałabym do niej również wszystkich, którzy nas odwiedzają (jest ich, z oczywistych względów, coraz mniej), a że tak się nie da, to zamiast cieszyć się z wizyty, siedzę jak na szpilkach i rejestruję w myślach, co zostało dotknięte nieumytą ręką, żeby to potem wyczyścić. Oczywiście natychmiast po wyjściu gości zmieniam narzuty na fotelach, myję podłogi, czyszczę klamki, włączniki świateł, myję łazienkę… Głupio mi wobec tych gości (chociaż o tym oczywiście nie wiedzą), męża i samej siebie. Wiem, że muszę z tym coś zrobić, bo o ile sama mogę siebie wykańczać do woli, a przed ludźmi udawać, to mamy dziecko, które za chwilę podrośnie, zacznie rozumieć, i jeśli nic nie zmienię, to za parę lat będzie tu pisała razem ze mną, a do tego mi dopuścić nie wolno…
 
Zapisałam się na pierwsze spotkanie do psychoterapeuty. Nie wiem sama, czy liczyć na wyleczenie… wypowiedź mswm wyżej daje nadzieję :) Z drugiej strony, ja się z tym męczę już dobrą dekadę… Mam wrażenie, że to tak we mnie wrosło, że już nie puści. A jednocześnie mam już tak dość, jestem wykończona, tak bardzo chcę to przerwać. W każdym razie nawet sama diagnoza, o ile ją dostanę, myślę że dużo zmieni… bo póki co najgorszy jest ten diabełek, który siedzi mi (w czystych ciuchach!) na ramieniu i podpowiada: nic nie zmieniaj! Przecież dobrze robisz…

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

42 minuty temu, rudykot napisał:
Zapisałam się na pierwsze spotkanie do psychoterapeuty. Nie wiem sama, czy liczyć na wyleczenie… wypowiedź mswm wyżej daje nadzieję 🙂 Z drugiej strony, ja się z tym męczę już dobrą dekadę… Mam wrażenie, że to tak we mnie wrosło, że już nie puści. A jednocześnie mam już tak dość, jestem wykończona, tak bardzo chcę to przerwać. W każdym razie nawet sama diagnoza, o ile ją dostanę, myślę że dużo zmieni… bo póki co najgorszy jest ten diabełek, który siedzi mi (w czystych ciuchach!) na ramieniu i podpowiada: nic nie zmieniaj! Przecież dobrze robisz…

Uwierz mi - z najgorszej kupy da się wyjść, jeśli chcemy nad tym pracować i mamy wgląd w nasze problemy. Świetna decyzja i bardzo Ci jej gratuluję. Nawet jeśli nie uda Ci się tego pozbyć całkowicie na zawsze, to chyba zmniejszenie nasilenia też będzie warte podjęcia próby. Tak czy inaczej - nie tracisz kompletnie nic, a może być tylko lepiej - bardzo, albo trochę. Gorzej niż jest teraz na pewno nie będzie.

Edytowane przez mswm

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 19.06.2018 o 11:55, rudykot napisał:
To mój pierwszy post na forum. Ponieważ z różnych względów wybił ostatni dzwonek na zajęcie się swoją dysfunkcją, postanowiłam zacząć od ustalenia, jak bardzo moje zachowanie odbiega od normy i do jakiej normy powinnam dążyć. 
 
Podejrzewam u siebie nerwicę natręctw, skupioną na kwestii higieny. Podejrzewam - dlatego, że moja walka z zarazkami zajmuje mi o wiele więcej czasu i energii niż przeciętnemu człowiekowi, natomiast oczywiście dla mnie wszystkie moje zachowania są właściwe i logiczne, a w błędzie / błogiej nieświadomości tkwi reszta ludzkości ;) Dla przykładu - mycie rąk po przyjściu do domu: chyba każdy się zgodzi, że jest to właściwe zachowanie. Z tym, że większość ludzi na tym poprzestaje (albo i na to często macha ręką). A mój tor myślenia biegnie tak: skoro ręce trzeba umyć, to i zmienić całe ubranie, bo przecież nie tylko rękami dotykam przedmiotów w domu, ale np. siadam na kanapie spodniami, w których siedziałam w pracy/na ławce w parku. Albo: co z tego, że umyję ręce, skoro za pół godziny wyjmę coś z torebki, która była na zewnątrz i wycierała się o pełne zarazków biurko czy płaszcz - czy nie logiczne byłoby po tym umyć te ręce znowu? W czym zarazki na rękach są gorsze - pewnie ze względu na częste mycie jest ich tam nawet mniej niż np. na wspomnianej torebce, więc gdzie tu logika? Albo: myję te ręce i siadam do śniadania, a na stole jogurt, który leżał na dnie sklepowego wózka, w którym jakieś dziecko trzymało wcześniej buty, którymi wcześniej wdepnęło w psią kupę. I całe moje mycie rąk na nic, bo wezmę ten jogurt i już mam na rękach psią kupę.   
 
Większość ludzi weźmie ten jogurt i zje ze smakiem. Nie dlatego, że psia kupa jest dla nich OK, tylko dlatego, że w ogóle nie przejdzie im przez myśl, że ona tam jest. I tego im zazdroszczę. Ale ja już o tym pomyślałam. I co teraz? Czy leki albo terapia sprawią, że o niej zapomnę? Czy uznam, że jest w porządku? Jakoś jedno i drugie wydaje mi się mało prawdopodobne. Więc myję ten jogurt po przyjściu ze sklepu do domu. I jestem bezpieczna. Tylko czasu na życie już nie starcza, bo ten jogurt to tylko przykład jeden z wielu. Zarazki czają się na telefonie, klamkach, w samochodzie, na wszystkim co przyniosę do domu, na każdym, kto do tego domu przyjdzie.
 
Utknęłam w tym punkcie i nie wiem co dalej. Bo przecież to ja mam rację. Każdy, kto się głębiej zastanowi, mi ją przyzna. Temu lekarzowi, który sto lat temu pierwszy mył ręce przed operacją, też mówili, że nienormalny… itd. 
 
… no dobrze. Wiem, że nie mam racji. Ale gdzie ona jest? Ile mycia rąk, ile sprzątania jest właściwe? Potrzebuję takiej bazy, odnośnika, normy, która mi powie: to jest OK, a to już twój fiś, odpuść sobie. Bo własnej intuicji ufać nie mogę. Psycholog mi też tego nie powie, to nie sanepid… A ja bez tego dalej nie pójdę. Ja analizuję, działam na logikę. Nie chcę tabletki, która mi wyłączy myślenie. Chcę zrozumieć i uwierzyć :D I nie wiem jak. Wszyscy mówią tylko: NADMIERNA higiena jest zła. Ale ten nadmiar to ile???
 
Nie wiem nawet, czy to jest w ogóle nerwica/ocd, przecież nie odczuwam absurdalnych przymusów robienia dziwnych rzeczy np. mycia rąk 10 razy z rzędu. Po prostu chcę utrzymać czystość w domu.
 
Pomożecie? Gdzie są te granice rozsądku?

1. Lipa, czarny bez, morwa biała - powinno pomóc. Nie masz przypadkiem za wysokiego kortyzolu? Zrób eksperyment, w dniu w którym wiesz, że bedziesz miała zajebistą ochotę sprzątać, zrób sobie rano badanie kortyzolu i progesteronu. Potem, moze zacznij pić Lipę, czarny bez, morwa biała - wiem, ze to obnizy kortyzol, ale oczywiscie są i inne zioła, sposoby i suplementy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, rudykot napisał:
Ja się nie powstrzymuję, bo wiem, że nie dawałoby mi to spać 😕

Ja się czasem powstrzymuję i za każdym razem przegrywam. Zdarza mi się nie spać dwie doby. Kiedy próbuję walczyć siłą woli, to pojawiają się różne problemy psychosomatyczne. 

Lusesita Dolores, u mnie są jeszcze strefy pośrednie, które stanowią bufor między brudną a czystą :)

Msvm, odniosę się do tego: " jeśli chcemy nad tym pracować". Tu pojawia się taki problem, że jak coś nie wychodzi, to taki typowy ktoś z nerwicą zaczyna siebie samego obwiniać, że za mało chce, za mało  się stara i ogólnie jest miernotą któremu nic nie wychodzi. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jak się spiję to nawet się nie umyję. Taki ze mnie brudas. Jak mnie depresja dopadnie to też nie mam siły się umyć. Ale wtedy zazwyczaj rano jakoś wykorzystując resztki energii idę pod prysznic. Lubię czystość, ale często jest mi wszystko tak obojętne, że nie zwracam na nią uwagi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, kortyzol mam raczej wysoki.

Mąż? Stara się wspierać i mnie zrozumieć, ale nie zrozumie nigdy - i raczej nie powinnam oczekiwać, że zacznie podążać moimi ścieżkami myślenia, bo to by dopiero była katastrofa. Wiem, że jest tym zmęczony - oczywiście większość tego sprzątania ja biorę na siebie, ale jakie napięcia, stres generuje na co dzień takie życie, to sami wiecie. Szkoda mi go cholernie, nie zasłużył na to. Zaczął być z normalną dziewczyną, a skończył z jakimś freakiem 😕 To też jest dla mnie ogromna motywacja do zmiany.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziecko żłobkowe, co samo w sobie generuje sporo problemów (zarazki!!!). Po żłobku zajmujemy się oboje. Dziadkowie nie pomagają i dobrze, bo każda wizyta to problem - patrz wyżej.
 
Jestem po pierwszej sesji u terapeuty. Diagnoza - o niespodzianko - OCD. Do leków się nie kwalifikuję, do terapii owszem. Trzymajcie za mnie kciuki :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 27.06.2018 o 11:20, rudykot napisał:

Jestem po pierwszej sesji u terapeuty. Diagnoza - o niespodzianko - OCD. Do leków się nie kwalifikuję, do terapii owszem. Trzymajcie za mnie kciuki 🙂

Gratulacje! Świetny krok, trzymam  kciuki :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakbym czytała siebie, tylko przykład z jogurtem nie pasuje, bo tu nie mam problemu. Również dzielę rzeczy na czyste i brudne. Te, które się ubrudzą, a muszę ich często używać, regularnie czyszczę. Teraz mamy lato, otwarte okna powodują, że do domu dostaje się różne obrzydliwe robactwo, co też jest problemem :?  Ubrania też zmieniam, ale to akurat mi nie przeszkadza, bo niewygodnie by mi było siedzieć w domu w "wyjściowych" ciuchach ;)  Ogólnie już przywykłam do życia z tym, nie jest to moje jedyne ani najgorsze natręctwo, w dodatku nastąpił pewien postęp - przebywając poza domem dotykam brudnych rzeczy i nie myję ciągle rąk. 

W dniu 21.06.2018 o 18:26, b49 napisał:

1. Lipa, czarny bez, morwa biała - powinno pomóc. (...) Potem, moze zacznij pić Lipę, czarny bez, morwa biała - wiem, ze to obnizy kortyzol, ale oczywiscie są i inne zioła, sposoby i suplementy.

Takie sposoby są dobre dla osób, których problemem jest to, że ich denerwuje ciągle miauczący kot sąsiadki (tak, to aluzja do reklamy), a nie na ciężkie OCD.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość tosia_j

rudykocie, ale wiesz ze zarazki w umiarze działaja jak naturalna szczepionka i są potrzebne

moze ogranicz sterylnosc do tego co ma kontakt z krwią, otwarta rana itp

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu ‎2018‎-‎06‎-‎21 o 18:26, b49 napisał:

1. Lipa, czarny bez, morwa biała - powinno pomóc. Nie masz przypadkiem za wysokiego kortyzolu? Zrób eksperyment, w dniu w którym wiesz, że bedziesz miała zajebistą ochotę sprzątać, zrób sobie rano badanie kortyzolu i progesteronu. Potem, moze zacznij pić Lipę, czarny bez, morwa biała - wiem, ze to obnizy kortyzol, ale oczywiscie są i inne zioła, sposoby i suplementy.

@b49 , zainteresowałeś mnie tym zbijaniem kortyzolu - czy mógłbyś napisać coś więcej? Pija się napary? - pierwsze czytam o takim zastosowaniu - lipa chyba jest napotna.. Co w związku z tym ze skutkami ubocznymi albo działaniem, na którym nam nie zależało? Zioła mają zazwyczaj szerokie spektrum działania, całą kompozycję substancji czynnych. Będę wdzięczna za odpowiedź :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

te zioła są antyzapalne, czyli obniżają kortyzol, histamine, progesteron. te hormony są niezbędne do życia człowieka, ale tylko momentami. jezeli ich podwyzszone poziomy są utrzymane dłuzszy czas to jest to szkodliwe i prowadzi do rozwoju wszystkich najgorszych chorob fizycznych i psychicznych. organizm znajduje sie w stanie katabolicznym. mozliwosci rozmnazania sie spada, mozliwosci seksualne spadają. OCD jest oznaką ze te hormony sa podwyzszone. To nie dobrze

DAwkowanie: 1 łyzka na wrzątek. Zacząć od 1 szkl dziennie. Obserwowac siebie. Oczywiscie jak ktos wypije 5 litrow na raz to pewnie umrze.

Sposoby na unikniecie podwyzszenia permanentnego tych hormonow, oto one : Rozwazcie szczepienie siebie i swoich bliskich, rtec i aluminium te hormony podwyzszają. odstawcie pigulki antykoncepcyjne, wkladki domaciczne to samo, glutaminian sodu (popularny dodatek do niezdrowej zywnosci) to samo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 29.06.2018 o 03:27, phœnīx napisał:

Jakbym czytała siebie, tylko przykład z jogurtem nie pasuje, bo tu nie mam problemu. Również dzielę rzeczy na czyste i brudne. Te, które się ubrudzą, a muszę ich często używać, regularnie czyszczę. Teraz mamy lato, otwarte okna powodują, że do domu dostaje się różne obrzydliwe robactwo, co też jest problemem :?  Ubrania też zmieniam, ale to akurat mi nie przeszkadza, bo niewygodnie by mi było siedzieć w domu w "wyjściowych" ciuchach ;)  Ogólnie już przywykłam do życia z tym, nie jest to moje jedyne ani najgorsze natręctwo, w dodatku nastąpił pewien postęp - przebywając poza domem dotykam brudnych rzeczy i nie myję ciągle rąk. 

Takie sposoby są dobre dla osób, których problemem jest to, że ich denerwuje ciągle miauczący kot sąsiadki (tak, to aluzja do reklamy), a nie na ciężkie OCD.

witamina c, ashwaganda

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 14.07.2018 o 20:20, b49 napisał:

OCD jest oznaką ze te hormony sa podwyzszone.

Jakieś dowody na takie stwierdzenie masz?

 

W dniu 14.07.2018 o 20:20, b49 napisał:

Rozwazcie szczepienie siebie i swoich bliskich, rtec i aluminium te hormony podwyzszają

Szczepienie zawsze ok. Co do tego mają rtęć i aluminium? I skąd niby związek z hormonami?

 

W dniu 14.07.2018 o 20:21, b49 napisał:

witamina c, ashwaganda

Ale co z nimi?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×