Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica Lękowa Co zrobić? Moja historia...część 2


LDR

Rekomendowane odpowiedzi

Witam :) Jestem nowa na tym forum. Szukałam gdzieś właśnie takiego miejsca gdzie mogłabym poczytać o przypadłościach innych i upewnić się, że nie jestem sama z moim problemem. Miewam straszne lęki dotyczące mojego zdrowia. Ciągle wydaje mi się, że coś mi dolega. Przeróżnych chorób to dotyczy.

To zaczęło się już kilka lat temu, teraz mam 21 lat. Początkowo szukałam odpowiedzi u kardiologa, bo rosło mi ciśnienie bardzo wysoko w czasie ataków stresu, które przychodziły nie wiadomo skąd.. Moje problemy nerwicowe również miały swoje początki w Kościele. Raz dwa razy tak się zdarzyło, że się źle czułam w Kościele, dostawałam nagłego ataku paniki, musiałam wychodzić z Kościoła. Potem samo pójście do Kościoła działało na mnie stresująco. Z góry zakładałam, że się będę źle czuć i tak się działo. Raz mam gorsze dni, raz lepsze, ale ciągnie się to już pare lat. Wtedy też ciągle bałam się, że dostane zawału serca, że mam chorobę wieńcową, a to dlatego, że bolało i piekło mnie za mostkiem.

Rok temu moja babcia zmarła na raka jelita, ja oczywiście od tamtego czasu miewam napady myśli, ze też jestem chora, gdy tylko coś mi się dzieje w brzuchu. Mam zaparcia co chwila i stąd te moje pomysły.

Od paru dni ciągle czuje ból głowy, taki ucisk w skroniach i czole,nie wiem co to jest, ale od razu zaczęłam myśleć, że to albo udar albo guz mózgu. Najgorzej jest wieczorami, gdy mam iść spać, wtedy bardziej się zaczynam denerwować. Często przez te nerwy nie mogę spać, czasami wariuje, nie wiem już co mam ze sobą zrobić :(

Przez to wszystko czuję się zmęczona, kręci mi się w głowie, spadła mi koncentracja, nic mi się nie chce, odsunęłam się od znajomych, boję się czasem wychodzić z domu. A do tego wszystkiego zanikła mi miesiączka.

Czuję się jak wrak człowieka.. Nie potrafie cieszyć się życiem, nie mogę być sobą, ciągle tylko myśle o jednym w kółko.

Nie potrafię wybrać się do psychiatry..

Wspomagam się Hydroxyzyną, nerwosolem, relamaxem. Nie wiem jak długo to jeszcze będzie trwać, nie wiem czy sama dam sobie z tym rade.

To tylko urywek z tego jak się czuję z moim problemem.. Cieszę się, że mogłam o tym napisać. Jestem skrytą osobą, nie potrafie się otworzyć, nawet przed najbliższymi (a może zwłaszcza przed nimi), nie potrafie mówić o swoich problemach.

Dzięki jeżeli ktoś się zainteresował i sorki, że Was tak zanudziłam ;P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

CandyF, moim zdaniem, masz klasyczne objawy nerwicy. Nie musisz od razu iść do psychiatry, możesz poprosić lekarza rodzinnego o skierowanie do psychologa. Oczywiście nie każdy z nich/lekarzy/ podchodzi do tych problemów życzliwie i próbuje leczyć własnymi metodami. Naprawdę, różnie bywa, ale może Tobie się uda. Jest mnóstwo gabinetów prywatnych, do których skierowania nie potrzeba, ale to kosztuje, nie każdego na to stać, niestety.

Większość z nas, znerwicowanych, ma różnego typu leki, a już lęk dot. chorób, jest chyba powszechny. Każdy stara się znaleźć jakieś wyjście...oczywiście jeśli jakieś dolegliwości się nasilają potrzebne są badania, które troszkę uspokajają, jednak natychmiast nasza umęczona psychika znajduje nowy problem. I tak w kółko.

Niewątpliwie znalezienie źródła Twoich problemów ułatwiłoby Ci życie, więc rozmowa z psychologiem wydaje się niezbędna,

 

Czytając Twoją historią, nasunęła mi się natychmiast myśl, że jesteś introwertyczką, a brak dobrego kontaktu z najbliższymi pogłębia Twoje "zamknięcie się" w sobie.

Każdy z nas ma potrzebę wyrzucenia z siebie nawarstwiających się stresów, problemów, emocji, a brak ich rozładowania, powoduje różne, przykre skutki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

CandyF masz podobnie jak ja. Mnie to dziwne uczucie o którym pisałam wcześniej dopadło właśnie w Kościele. Na chwilę w czasie kazania "odpłynęłam" myślami do jakiegoś swojego marzenia, często tak mam na kazaniu, ale wtedy, kiedy wróciłam do rzeczywistości, to coś mnie trafiło, dziwne do opisania uczucie. Ono polega na tym, że wiem gdzie jestem w danej chwili, wiem w jakim jestem pomieszczeniu, ale to jest tak, jakby to nie do końca docierało do mojej świadomości a kiedy skupiam się na tym gdzie jestem, to jakby jeszcze bardziej nie dociera to do mnie jak powinno. Trudno to opisać, bo to nie jest ani kłopot z pamięcią, ani z zapamiętywaniem, ani z koncentracją, po prostu od tak, takie coś mnie dopadło a tylko dlatego, ze na chwile byłam myślami w jakimś swoim marzeniu i mam tak samo jak Ty, że jak mam iść w niedzielę do Kościoła, to z góry zakładam, że znowu to uczucie tam się nasili, mam stres, jestem znerwicowana i rzeczywiście w Kościele to uczucie się nasila. Najgorsze jest chyba to, że chociaż staram się normalnie żyć i nie dopuszczać je do swojej głowy, to ono jednak daje o sobie znać :(:(:( jest to bardzo uporczywe :( ale nie myślenie o nim i ignorowanie go jest bardzo trudne, a pamiętam, że kiedyś już coś takiego miałam tyle, że dopadło mnie to w domu, ale jakoś z czasem samo przeszło, a teraz już dziś jest trzeci tydzień jak to mam, tyle tylko, że nie panikuję już kiedy mnie dopada i ignoruję jak się da, ale jednak ono mnie trzyma, gdzieś tam w podświadomości siedzi, ale ja nie mam takich objawów jak Ty, bóle czy wmawianie sobie choroby, moja nerwica też polega na tym, że obawiam się jak coś mi dolega. I teraz kiedy dręczy mnie to uczucie, to jestem nerwowa i te pytania: czy mi to minie? jak długo jeszcze będzie mnie dręczyć? czemu mnie to dopadło? Piłam MELISĘ, ale na razie muszę ją odstawić, ponieważ można ją pić przez dwa tygodnie, a potem przerwa, ona mi pomaga, uspokaja i koi nerwy, ale co z tego, skoro to uczucie nadal jest w głowie......Bardzo bym już chciała, żeby to mi minęło, tym bardziej, że to nie jest żadna choroba głowy, czy uszkodzenie mózgu, to moja psychika :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich serdecznie i życzę na wstępie dużo uśmiechu na twarzy :smile:

Chciałbym się was poradzić w kwesti czy ta wstrętną, podstępną kuzynka nerwica i mnie dopadła. Moja historia zaczyna się nietypowo, wychodząc z uczelni około godziny 19 po całym dniu zajęć od 7 rano zapaliłem papierosa... po około 2-3 minutach od skończenia go palić zaczęło mi się kręcić w głowie czułem że krew odpływa z kończyn i że zemdleje i umrę i nie ma dla mnie ratunku ( było to straszne uczucie). Jakoś dowlokłem się do akademika w którym mieszkam ale to uczucie że zaraz umrę było na tyle mocne że nie mogłem oddychać pełnymi płucami i moje serce waliło jak oszalałe. Moja Luba zabrała mnie autkiem do szpitala i tam położyli mnie na łóżku zrobili ekg, zmierzyli ciśnienie, podali elektrolity i zastrzyk uspokajający i praktycznie po godzince leżenia wszystko było jak najlepiej okej :D . Od tamtej pory było wszystko w porządku, chodziłem na imprezy, uczelnia itp i atak pojawił się praktycznie ideantyczny znowu po papierosie które rzucałem ale zacząłem głęboko oddychać i wmówiłem sobie "spoko zaraz minie nie rób paniki" i faktycznie po 10 minutach minęło. No i się zaczęły badania krew (ths, magnezy, morfologia, kreatynina, mocznik, potas itp wszystko IDEALNIE W NORMIE). Z sercem i wysokim ciśnieniem boryka się pół rodziny od strony mamy to poszedłem do prywatnego kardiologa i budowa serca oraz praca w stanie tak samo idealnym. Do tego jak na złość porządnie się zatrułem niedosmażonym mięsem i przez 2 tygodnie męczyłem się z odruchem mdłości i braku apetytu ale już ten problem jest za mną.

 

Pierwszy atak (prawdopodobnie częstoskurcz ww prze ze mnie wystąpił 10 października)

I od tego drugiego ataku mam właśnie lęki, palenie rzuciłem aktualnie 27 dzień czysty :yeah:

Moje objawy nasilają się wieczorem kiedy nie mam zajęcia, czasami w drodze na uczelnie oraz gdy zostaję sam w pokoju lub musze coś zrobić szybko i sprawnie. Jestem typem czlowieka uśmiechnietego, dusza towarzystwa ale strasznie takiego nadpobudliwego chcę żeby było mnie wszedzie. Przyznam się też że miałem wrzesien bardzo stresujący mało jadłem, nauki dużo, papierosy, kawa, mało snu.

Moje objawy przy ataku to

- uczucie że zaraz coś złego sie wydarzy i np. umrę bo przestane oddychać lub karetka niedojedzie

- dziwna kulka w gardle tak normalnie jej nie ma

- spocone dłonie

- lekkie zawroty głowy

- ciągły lęk i strach że coś się zaraz wydarzy

- szybsza akcja serca

- bół załądka

- mdłości

- jak się kłade dziwne uczucie że serce mi bije i np mięśnie które leżął na łóżku np prawy bok jakby pulsował chociaz cisnienie i puls sa w normnie

Czy to można nazwać nerwicą lękową? Lękiem przed tym żeby ten atak znowu nie wrócił? Jem teraz normalnie staram spać około 8h dziennie, do tego piję melisę około 3-4 x dziennie i zakupiłem uspokajające leki ziołowe Labofarmu których jeszcze nie używałem.

Proszę o pomoc bardzo ta choroba mnie męczy psychicznie nikt mnie nie rozumie chociaż starają się słuchać choć każdy mówi za młody jesteś, wyśpij się itp a ja naprawde mam kiepski humor i ten codzienny lęk i stres że coś się stanie złego, że zejde z tego swiata choć mam 21 lat :why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mightman tak czytam Twoje dolegliwości i przyznaję, że to może być a nawet na pewno to jest nerwica. Moja nerwica towarzyszy mi już od dziecka, ale ostatnio bardzo rzadko mnie atakowała, a ostatnie lata wcale, aż do 30.10.2011r. Pisałam wcześniej, co mi jest, dziwne do opisania uczucie, które dopadło mnie w Kościele w czasie kazania. Na chwile "odpłynęłam" myślami po prostu w jakieś swoje wspomnienie. Czasami na kazaniu zdarza mi się takie coś, ale potem wracam myślami do kazania i jest wszystko spoko, ale wtedy coś innego się stało. Szukałam na googlach nazwy na to dziwne uczucie i wczoraj znalazłam na pewnym forum. Mężczyzna też miał coś takiego i idealnie opisał moje objawy. To jest takie uczucie, jakby nie kontaktowało się z rzeczywistością. Rozumiem co się do mnie mówi, reaguje normalnie, myślę logicznie tylko mam wrażenie, że ja to nie ja. Nie palę, nie pije i nie zażywam żadnych narkotyków. Jest to dziwne uczucie. Wiem, że na przykład jestem u siebie w domu, w pokoju czy w Kościele, w wc, gdziekolwiek, ale tak, jakbym nie kontaktowała i nie docierało to do mnie jak kiedyś. Wszystkie rzeczy, robię jakby z przyzwyczajenia, nawet nad nimi nie myślę, ale jestem świadoma tego co robię. To takie dziwaczne uczucie w głowie i wczoraj były trzy tygodnie jak mnie to trzyma. Staram się to ignorować, ale to nie jest takie łatwe, bo to uczucie daje się we znaki i człowiek zaprząta sobie nim myśli. Miałam lepsze dni, kiedy byłam trochę bardziej rozmowna i wesoła, ale wczoraj po powrocie z Kościoła, w Kościele to uczucie mnie naprawdę trzymało, znowu się załamałam, łzy leciały mi po policzkach, dziś rano nawet płakałam w wc, bo chcę, aby to już mi minęło, tym bardziej, że to nie jest jakieś uszkodzenie mózgu, tylko to moja psychika i pamiętam, że kiedyś dość dawno temu to uczucie pierwszy raz mnie napadło od tak sobie, w pokoju rodziców i wtedy spanikowałam, płakałam, ale samo przeszło, może dlatego, że wtedy chodziłam do szkoły i nie myślałam nad tym, tylko skupiona byłam na lekcjach i na nauce, więc szybko minęło, a teraz siedzę całe dnie w domu i ono bez przerwy mi towarzyszy :( piłam przez dwa tygodnie MELISĘ, uspokajała mnie, ale co z tego, skoro to uczucie nadal jest, tyle tylko, że już nie panikuję z jego powodu. Chciałabym spotkać tu kogoś, kto miał coś takiego.

Jeszcze napisze tyle, że moja nerwica nie jest tak silna, jak Wasza. Ja nie mam żadnych bólów przy tym, czy zwrotów. Jak się już zestresuję to mam lodowate dłonie, ciarki na pupie, głos mi się łamie i drży, momentami łzy lecą, żołądek jest tak ściśnięty, że nie potrafię kęsa przełknąć. No i w ciągu tych trzech tygodni schudłam przez tą nerwicę 5kg. Chcoiaż od dłuższego zcasu się już odchudzam a od lutego waga mi stała i teraz spadło aż 5kg, także z tego chociaż jestem zadowolona. Kiedyś ważyłam 98kg kiedy zaczynałam odchudzanie, potem schudłam do 85kg i waga stała aż do początku tej nerwicy i teraz ważę 80kg a do mojego wzrostu idealna waga to ponoć 73kg. Także to chyba jedyny "plus" jeśli w nerwicy są jakieś plusy w ogóle. Chcę, aby to uczucie mi już minęło i żebym kontaktowała jak dawniej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Współczuję Ci bardzo i wiem że się cholernie męczysz. Poczytaj sobie może na temat DD tam czytałem właśnie o odrealnieniu od świata itp.

A apopro tego że schudłaś to niekoniecznie przez nerwicę. Jeżeli zaczęłaś odchudzanie to często jest tak że organizm chudnie do pewnego momentu i jest chwilowy zastój a następnie znowu jest zrzucanie wagi :)

3maj się! i walcz z tym paskudnym schorzeniem które jest w naszych głupich psychikach!

 

Do tego u mnie dochodzi ciągła bojaźń przed tym że odpłynę i umrę oraz czasami że sfiksuje na amen :( Przed tym jak poszedłem do lekarza kardiologa to non stop mierzyłem sobie ciśnienie i sprawdzałem puls na szyji praktycznie ze 100x dziennie ale to po wizycie i badaniach mi przeszło teraz mierzę sobie ciśnienie z 1-2 dziennie :great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mightman tak, to co ja mam to jest derealizacja. Męczące to dość jest, ale w 100% uleczalne :) to takie przestawienie w głowie teraz mam. Czytałam na forach, że nie trzeba się tym przejmować, bo jak się człowiek nie przejmuje, to ani się obejrzy a to samo minie :) Jeśli jednak się myśli o tym bez przerwy i panikuje, to się to nasila, więc po prostu, pozostaje mi ignorowanie tego, a na pewno samo minie :) tym bardziej, że coś takiego już keidyś miałam, kiedy chodziłam do gimnazjum i samo minęło, bo byłam zajęta nauką i szkołą więc nawet o tym nie myślałam i zupełnie zapomniałam, że takie coś miałam. Normalnie obiecuję, że jak to mi przejdzie i znowu wszystko będzie piękne i ładne, to już nigdy nie "odpłynę" myślami na kazaniu, będę słuchała bardzo uważnie :)

 

-- 21 lis 2011, 16:52 --

 

A tym bardziej, że facet, który to miał i chodził do psychologa wypowiadał się na forum, że to nie jest żaden uszczerbek na mózgu i to nie powoduje zmian w mózgu, po prostu, takie chwilowe "przełączenie" się, ale jak się o tym nie myśli to z czasem samo przechodzi. Ja jak o tym nie myślę i jestem skupiona na filmie chociażby, to naprawdę to wręcz zanika :) więc, głowa do góry i samo mi przejdzie :) tym bardziej, że mnie tylko to "dziwne uczucie" meczy. Nie mam jakiś duszności, czy bólów, czy kołatań serca. Jestem podenerwowana z powodu tego uczucia, tyle :) to nie jest żaden uszczerbek na zdrowiu, to moja psychika płata mi figle, ale dam radę, samo przejdzie, prędzej czy później :) ignorowanie tego na pewno też pomoże :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ile nerwic tyle lęków... ja strasznie się boję śmierci,życie wydaje mi się bezsensu, czuję się tak jakby uwięziona w tym wszystkim, chcę ociekać a nie mam jak ani gdzie... boję się życia ale też boję się tego co jest poza życiem, czy w ogóle będę a może zniknę... straszne to:( nie wiem jakie lęki są lepsze tzn mniej męczące... ogólnie nerwica to podła choroba chyba najpodlejsza... bo jak jesteśmy na coś chorzy fizycznie to albo się leczymy albo umieramy a tutaj taka ciągła męka i niepewność jutra;/ nie wiem czy ktoś ma podobnie jak ja... martwię się bardzo... wczoraj jak wstukałam w google to czego się boję to poza nerwicą wyskoczyła schizofrenia już nie wspomnę nawet o wiadomościach i tych różnych historiach np jak pacjentka niedawno w Sopocie utopiła swoje dziecko bo była chora psychicznie czy ta choroba też nas dotyczy?? czy my też jesteśmy inni?? Jej ale mam nawalone w bani aż szok;/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam kurde od wczoraj mam takie leki ze szok wzielam jak co wieczor leki czyli setaloft i afobam i po 30 min czulam jak mnie stasznie pieka usta potem jezyk i na koniec cala twarz po 10 mni przeszlo czy ktos moze wie co to takiego ja ogolnie zawsze balam sie lekow to moze przez to bo biore te leki od miesiaca i pierwszy raz tak mi sie dzialo prosze pomozcie bo oszaleje ze strachu :why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jasaw wątpie czy potrafiłabym przekazać psychologowi to co naprawde mi jest i co czuję, łatwiej jest napisać, rozmowy z lekarzami nigdy dobrze mi nie szły.. Zazwyczaj jak wychodziłam z gabinetu pukałam się w głowe, czemu nie powiedziałam jak jest naprawde.. Masz racje, jestem trochę introwertyczką, nie lubie o sobie opowiadać innym, dopóki mnie ktoś nie zapyta, bo wydaje mi się to zawracaniem głowy komuś. Jednak nie lubię być sama, ciągle musze mieć jakieś towarzystwo :)

 

AniaLegwan w pewien sposób Cię rozumiem, bo też jest w mojej głowie taka jedna myśl, bardzo dziwna, której nie potrafie opisać. Takie wyobcowanie i nierzeczywistość. Dlatego też nie lubię gdy dopada mnie deja vu. Kojarzy mi się to z jakimś horrorem ;p

Ja również schudłam w ciągu ostatniego roku jakieś 8kg, ale ja się odchudzałam. Niestety w tym samym czasie zaczęły się moje problemy. Mam zaburzoną percepcje:/

 

Mightman mam podobne ataki. Wydaje mi się wtedy że zaraz umre, uderza mnie gorąco, robię się czerwona na twarzy i klatce piersiowej, przyspieszone tętno, zawroty w głowie, czasem mroczki przed oczami. W pewnym stopniu nauczyłam się to już kontrolować. Jak czuję że się zaczyna to powtarzam sobie 'będzie dobrze, nic się nie dzieje', głębiej oddycham, próbuje to rozchodzić. Najgorzej jest w Kościele, bo tam trzeba siedzieć w miejscu, więc w lecie staram się siadać blisko wyjścia, lub w jakimś miejscu, żeby mnie mało ludzi widziało.

 

ewa7723 wydaje mi się, że to jak się czułaś nie miało związku z lekiem. Ja czasem tak mam, że wezme coś, przeczytam ulotke, jakieś niepożądane skutki albo po prostu wkręcę sobie, że będę się po tym źle czuć, i tak jest. Najlepsze w takich chwilach jest chyba towarzystwo, i ktoś kto Cię uspokoi. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chocovanilla, nie mówi się "nawalone w bani" tylko zaburzony metabolizm w polu Brodmanna 25 obszaru kory mózgowej. 8)

Nie słyszałem jeszcze, żeby nerwica lękowa rozwinęła się w coś niebezpiecznego dla innych, co najwyżej w mocnych atakach można się samemu hiperwentylować do utraty przytomności ale nie żeby krzywdę robić innym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, od razu zaznaczam że post będzie długi i prawdopodobnie nudny, ale mam potrzebę napisać to czym niekoniecznie mogę się podzielić z rodziną czy znajomymi (nie przez wstyd, a raczej problem z wczuciem się w osobę z nerwicą, często umniejsza się tej chorobie - krótko, bagatelizuje się ją).

 

To czwarty rok walki z świństwem jakim jest nerwica, nie przypominam sobie żebym była kiedykolwiek w gorszej kondycji psychicznej.

Zaczynam sobie powoli uświadamiać, że sprawy które wydawały mi się przez tyle lat błahe, wychodzą jedna po drugiej i wprowadzają mnie w coraz mocniejszy dół.

Nigdy niczego mi nie brakowało, jednak wychowałam się w rodzinie w której jeden z jej członków nadużywał alkoholu - nie doświadczałam żadnych nieprzyjemności z tego powodu, ale jako dziecko byłam świadkiem scen których dzieci widzieć nie powinny (podcinanie żył, deliry i tego typu rzeczy), po przedwczesnej śmierci tej osoby przeniosłam się wraz z "nową" rodziną, a raczej nowym członkiem-ojczymem. Staram się nie życzyć ludziom źle, ale tej osobie życzę wszystkiego co najgorsze. Była przemoc, wyzwiska i ucieczki z domu, dodam że takie akcje miały miejsce w okresie podstawówkowo-gimnazjalnym, teraz kiedy jestem już na studiach nie mam kontaktu z tą osobą, nadal mieszkamy pod jednym dachem, ale mijamy się i nie odzywamy słowem. Było jeszcze kilka niuansów w moim krótkim życiu, o których jednak wstydzę się myśleć a co dopiero pisać na forum publicznym.

Na pewno te rzeczy przyczyniły się do mojej choroby, zastanawia mnie jednak to, że przez tyle lat nie odczuwałam tego w ten sposób, w sumie nadal nie odczuwam (chyba, że głęboko w podświadomości ).

 

Zawsze byłam optymistką, na myśl o tamtych wydarzeniach robiło mi się oczywiście przykro, ale nigdy tak że miałabym płakać, po prostu zdarzyło się ale życie toczy się dalej, a ludzie mają większe problemy. Stoję teraz w ślepym zaułku, z jednej strony dostałam się na kierunek który miał mi się teoretycznie podobać ( w praktyce jest już gorzej), mam dużo planów, pasję którą staram się realizować, a z drugiej strony jest choroba która konsekwentnie mi w tym przeszkadza. Ataki dopadają mnie głównie w środkach transportu i w miejscach z których nie mogę wyjść (bo np nie wypada, albo głupio), lekką ręką mam wtedy 150 na liczniku, w głowie mętlik i zlana potem zazwyczaj sięgam po xanax, który niestety wpieprzam ostatnio jak cukierki i który już mi nie pomaga, doszła do tego apatia, zmęczenie, słowem nie mam siły podnieść się z łóżka. Do tego wszystkiego dochodzi mocna hipochondria, z którą borykam się praktycznie od zawsze, a nerwica tylko ją nasila. Czasami "wyłączam się" i mam wrażenie, że to co się dzieje wokół mnie jest filmem, obrazem, nie wiem czy to podchodzi pod derealizację, wiem tylko że kiedy kilka msc temu porzuciłam antydepresanty nie miałam tego typu sytuacji, możliwe że choroba się pogłębia i to jest moim największym lękiem ostatnimi czasy, zadaję sobie wtedy pytania - Co jeśli nigdy z tego nie wyjdę? - Co z moimi planami, jestem przecież młoda?-A może to początki schizofrenii?

 

Na forum jest wątek pt " czy wierzysz w wyleczenie (...)", na tę chwilę bardzo w to wierzę, inaczej nie jest to życie tylko wegetacja i tłumienie coraz to nowych problemów i lęków lekami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

erin, ze smutkiem przeczytałam Twój post. Brak mi słów, po prostu... Zawsze, kiedy czytam o problemach Młodych ludzi, a zwłaszcza tak trauatycznych, ogarnia mnie uczucie złości i bezsilności. Zastanawiam się, dlaczego los tak okrutnie Ich doświadcza????

Jestem kobieta dojrzałą, niejedno przeżyłam i widziałam. Mimo to trudno mi się z tym pogodzić....

Droga Erin - nie wiem, czy próbowałaś już terapii, bo podobno daje ona wielkie nadzieje, oczywiście nie wszystkim, ale może to okazałaby się odpowiednia dla Ciebie??? Domyślam się, że spotykasz się z psychiatrą i leki przyjmujesz pod jego kontrolą....

Twój optymizm, wiara w wyleczenie dają Ci ogromną siłę, która jest niewątpliwie potrzebna w walce z nerwicą. Ja uważam, że każdy z nas, dotknięty tą męcząca chorobą, powinien także sam poszukiwać sposobów na wyciszenie, relaks. Muzyka, relaksacje, skupienie się na rzeczach przyjemnych, hobby, są bardzo ważne

w "porządkowaniu" psychiki. To są małe kroczki....ale ważne.

Pozdrawiam i mam nadzieję, że to nie ostatnia nasza rozmowa...... :papa:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sporo przezyłas, jesli widziałś jak ktos sobie podcina zyy będąc dzieckiem to jednak doświadczyłas moim zdaniem sporych nieprzyjemności, późniejesze akcje z ojczymem tez na pewno nnnnnie pozstały bez sladu ponieważ nie mogły, ucieczki noca z domu muszą odbic swój slad na psychice i zostawic bliznę, dostałas sie na wymarzony kirunek to wazne , nie myśl ,z einne studia by cie zaspokoiy zawsze zderzenie z rzeczywistoscia na uczelni jest jak mocne tapniecie, młodzi ludzie wyobrazają sobie A a uczą się Z, tak jest nestety, trzeba przerobic wiele przedmiotow, które wydaja sie bzurne, co dziwne po ukonczeniu studiów juz one takie bzdurne sie nie wydają, takze sudiuj to co masz do studio9wania jesli o tym marzyłaś.Druga rada odstaw benzo bo to jednak nie cukirki poowli dasz rade stopniowo, miej benzo pod reka w razie W , ale pamietakj, ze ono za ciebie nie rozwiąze twego strachu ani leku od tego śa leki, które tak szybko niuzalezniaja i psychoterappia, jęzdzenie autem brawurowo nawet jak przynosi ulge równeiz musi sie miescic w granicach zdrowego rozsądku nie dlatego,że siebie mozesz zabic bo luz, ale kogos innnego a sama mozesz zyc watpliwa przyjemność, te rzeczy, które sie wydaARZYŁY PEWNIE W TOBIE ZOSTANA NA ZAWSZE , NIE WYKASUJESZ PAMIECI i spustoszenia w psychice, które zostaly przez złe czyny poczynione, ale możesz to jakos podreperowac co by było cvi łatwiej żyć,

zycze powodzenia i będzie lepiej zobaczyśz, trzymaj sie ciepłutko, chodx przytule Cie po przyjacielsku co bys wiedziała, ze nie sama jesteś , usmiech, moze przez łzy ,ale usmiech jednak,

a co studiujesz tak bardzo wymarzonego i trochę zawodzącego co, gadaj no tu szybko, jęsli chcesz oczywiscie???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich, jestem tu pierwszy raz. Na nerwicę lękową choruję już dwa i pół roku. Pół roku temu było już ze mna tak dobrze, że zdecydowaliśmy z lekarzem na stopmniowe zmniejszanie dawki, w końcu odstawienie. Od miesiąca moje życie zamieniło się w koszmar. Napady lęku, duszności, okropnie silne uczucie słabości, jakbym miała zaraz zemdleć, silne bóle brzucha, zawroty głowy, takie dziwne nieodczuwanie własnych kończyn... Wróciłam do leczenia, zwiększona dawka leków. Znów czuję strach przed wychodzeniem z domu, boję się kontaktów z ludźmi, gdzie niedawno byłam jeszcze towarzyska... Nie wyraźnie mówię, tak jakbym nie miała na to siły. Boje się, że jestem na coś chora, tak słabo mi chyba nigdy nie było ;( Biorę zoloft, xanax i doraźnie hydroxyzię w syropie. Już miałam taką nadzieję na wyzdrowienie, gdy teraz objawy wróciły ze zdwojoną siłą. Cały czas chce mi się płakać, wieczorami marzę o tym aby zasnąć i już się nie obudzić. Rano jednak wstaję, patrze na moje dłonie, i czuję się jak obserwator stojący z boku, jakby to ciało nie było moje, to straszne uczucie. Czuje jakbym wychodziła z siebie i stawała obok tracąc połączenie z ciałem, z czuciem tego ciała. Boję si, że wariuję... Przez chorobę niemal "zawaliłam" liceum, rok studiów całkiem "zawaliłam", teraz zaczęłam je od nowa, z nadzieją na lepsze, z nastawieniem na bycie prymuską, studiuję to co lubię. A tu takie rozczarowanie... Wyżalam się, wiem, nie mam komu, chcę chociaż Wam, docenię wszelkie odpowiedzi!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja zagrażająca życiu choroba, która ustąpiła po bardzo agresywnej terapii, cukrzyca, łuszczyca, nadciśnienie,wieczne problemy z cholesterolem...te wszystkie choroby, dolegliwości jestem w stanie opanować..nawet to potworne swędzenie skóry, na które nikt nie wymyślił lekarstwa, ale to, co robi ze mną nerwica, jest najtrudniejsze.

Właściwie czuję się nieźle, ale w domu. Z wyjściem nadal mam problemy :!: Mam ogromną ochotę na spacery, dotlenienie się, ale jest ta okropna blokada / :?: /...staram się ja pokonać, ale idzie to wolno. Jednak ciesze się, że chociaż w domu mogę robić wszystko co potrzeba...

Czekam cierpliwie na moment radości - bez lęku, drżących nóg,przyspieszonego bicia serca...

 

koko1991, z Twoich słów wynika, że stawiasz sobie, być może, za wysokie wymagana. Dla nas, znerwicowanych, cierpliwość jest bardzo ważną cechą, trzeba pracować nad tym i przede wszystkim nie karać siebie za niepowodzenia, zawalone sprawy. Każdy ma prawo się mylić, popełniać błędy....

 

Jeżeli rzeczywiście kochamy siebie, wszystko nam się udaje

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@koko1991, Ja z tym gównem użeram się od wakacji 2011, - jedna.... jedyna sytuacja i życie zmieniło się w ciągu 2 godzin o 180'. Jeżeli jednak wezmę pod uwagę pierwsze symptom to będzie już ok hm... 18 lat , a Obecnie mam 26 wiosen, hehe :)

 

Doskonale rozumiem to Twoje "odrealnienie". Ja również rano się budzę i mam "to" dziwne uczucie, jakbym nie był sobą, baaa w tym stanie, gdy zaczynam myśleć, to czuję jakbym nie znał swoich bliskich. Głównie, tak ma po samym przebudzeniu, gdy nie doszedłem jeszcze do siebie :P. W sumie to nigdy nie miałem zażyłych kontaktów z rodziną. Ojca i mamę czasami "na dłużej" widywałem co 1-2-3 dni... mimo, że mieszkamy w jednym domu, ale teraz czuję jakbym zwracał na to większą uwagę i analizował to wszystko. Jedno zdanie, polecenie potrafię teraz rozłożyć dogłębnie na czynniki pierwsze i zająć się każdym z osobna. Jeden problem, w moim mniemaniu to 7 problemów. I to.. co dla mnie wcześniej było normą, teraz jest problemem. Staram sobie wówczas przypomnieć, czy wcześniej było tak samo, ale jeżeli nie jestem w stanie sobie przysporzyć i odczytać tych informacji to się samoistni nakręcam, że wariuję itp. ;)

 

Jeżeli chodzi o moje objawy, to na dzień dzisiejszy to kołatanie serca (do którego przywykłem) oraz to, że mam dziwne uczucie ucisku w czole plus wszystkie dziwne myśli i to one są najgorsze. Co mi pomaga? Rano benzo, a wieczorem piwo :) Mam przepisane venle, ale jak wziąłem 75mg to na tym poprzestałem. Tak źle fizycznie.... dawno się nie czułem, objawy nerwicy to przy tym pikuś :P a teraz sobie nie mogę pozwolić na to, aby przez dwa tygodnie mieć dziwne jazdy, może kiedyś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam problem i mam nadzieję, że ktoś tu mi podpowie co robić. Otóż biorę escitalopram, zaczęłam od 5, przez miesiąc było suer, po miesiącu ataki wróciły, weszłam na dawkę 10 i znów przez miesiąc było super a teraz znowu ataki powracają. Mam do was pytanie czy ktoś z was tak miał, i do czego to prowadzi? mam poprosić lekarza o zmianę leku czy zwiększyć dawkę? co robić?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dawno mnie tu nie bylo. Widze, ze walczycie i bardzo dobrze. Ja nie mialam nawrotu od jakis 3 miesiecy. Czuje sie wspaniale. Znowu sama zostaje w domu, funkcjonuje normalnie, jestem wypoczeta i rozluzniona. Jak dlugo? Nie wiem. Staram sie o tym w ogole nie myslec. Zdazaja sie i takie dni w ktorych czuje sie troche nieswoja ale najczesciej sa to dni zaraz przed moim okresem wiec zwalam wine na hormony. I wlasnie o hormonach chcialabym tu nadmienic. Dziewczyny ja wiem ze tabletki antykoncepcyjne sa wygodne i prawie w stu procentach niezawodne, ale...

Ja bralam tabletki przez 10 lat i mialam nerwice non stop z kilumiesiecznymi przerwami. W koncu moj wlasny maz zadecydowal, ze odstawimy tabletki i zobaczymy co sie stanie. I wiecie co? Po 2 miesiacach (podejzewam ze tyle zabralo organizmowi oczyszczenie sie z "toksyn") leki i nerwica minely jak reka odjal. Nie wiem czy to ma cos wspolnego z odstawieniem doustnej antykoncepcji, ale narazie widze i czuje OGROMNA roznice. Do tych dziewczym, ktore biora tabletki: Odstawcie je chocby na 2 miesiace i poczekajcie. A moze w tym u niektorych jest sek. Kto wie. Pare miesiecy temu myslalam ze nie ma dla mnie ratunku. A teraz szczesliwie wyczekuje swiat i kto wie moze powiekszy nam sie rodzina. ( na razie wstepnie rozmawiamy, nic przesadzone;))

pozdrawiam was wszystkich i zycze wielkiej wytrwalosci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam jestem poraz pierwszy na forum chciałabym zapytac ludzi czy przeżywaja to samo co ja .

Moje objawy są dziwne mam ciagłe oszołomienie w głowie jakby ktośc trzymał reke na mojej szyji i wciaż nią deliktanie bujał :(, mdłości i brak stabilności (cała dobe!!!!!!!!!!!) i zawroty przy kazdej zmianie pozycji ciła niekiedy uczucie miekich nog omdlewania wezwałam nawet raz pogotowie wzieli mnie na Ostry dyżur zbadał neurolog laryngolog i nic :( (te wszytkie objawy wywołuja u mnie strach )byłam u wielu lekarzy i na wielu badanich( MR głowy MR ODCINKA SZYJNEGO, EEG , BŁEDNIK DOPPLER TETNIC SZYJNYCH )nic konkretnego nie wykazały wkoncu wyladowałam u psychiatry przepisał mi afobam ktory nie pomaga czy ktoś z WAS boryka sie z podobnymi objawami ?? ONE MNIE PARALIZUJA BOJE SIE ZE STRACE PRACE I ZAWALE SZKOŁE :( PROSZE O POMOC

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@ sm@kosz Czujesz ścisk na czole? Też takie coś odczuwam. Jest to bardzo kłopotliwe. Ten ból nie opuszcza mnie na krok, często się wzmaga i nie pozwala mi myśleć-czuję jakbym przez ten ścisk miała zablokowane myślenie, nie pozwala mi to normalnie funkcjonować w życiu pod takim względem, że jestem bierna, mało z kim rozmawiam w szkole (jestem w klasie maturalnej), apatyczna, boję się rozmawiać z innymi. Gdy ktoś mnie pyta co u mnie, nigdy nie potrafię nic powiedzieć ciekawego, zawsze mówię, że jest dobrze. W moim życiu nic ciekawego się nie dzieje, szkoła, dom, nauka, internet. Czuję taką pustkę, gdy mam z kimś rozmawiać, nie wiem co mówić, jest mi to obojętne i wolę milczeć-wtedy mi jakoś lepiej, zapewne dlatego, że przyzwyczaiłam się do milczenia i jest ono moim stałym towarzyszem. Czy wie ktoś z Was, co może być przyczyną takiego ścisku? Ja to sobie tłumaczę tym, że to jest ciężar moich grzechów i mur, który odgradza mnie od Boga, a którego nie potrafię zburzyć, bo boję się pójść do spowiedzi, tak bardzo wstydzę się swoich grzechów, tego co robiłam, nie potrafię przyznać się do tego. Może mi ktoś pomóc? :( Może jakaś rozmowa... Ogólnie, to nie mam z kim porozmawiać o tym, samotność jest straszna. Brzydka też nie jestem, ale czuję się nikim, nic nie potrafię szczególnego, nie mam do niczego jakiś dużych zdolności i przez to boję się, między innymi, rozmawiać z ludźmi, że pewnie pomyślą, że jestem głupia i nie potrafię nic rozsądnego powiedzieć. Nie wiem jak sobie z tym poradzić. Myślałam kiedyś często o pójściu do psychologa (jak chodziłam jeszcze do gimnazjum), w liceum też, jednak później przeszłą mi ta myśl, gdy mnie zostawił chłopak, a dla niego chciałam się postarać. Człowiek tak bardzo potrzebuje drugiej osoby, a tak trudno komuś zaufać, nigdy nie wiadomo z kim tak naprawdę ma się do czynienia. Przepraszam, że taki długi post. Mam nadzieję, że jest w miarę zrozumiały. Pozdrawiam i proszę o odpowiedź, na rozmowę nie liczę, bo każdy ma swoje problemy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ścisku nie czuje ja mam zaupełnie inny problem :( a co do ciebie myśle ze taka poprostu jesteś nie wszyscy sa towarzyscy i asertywni .Ja w LO tez stałąm na uboczu myslalam ze ludzie sami do mnie podejda zakoleguja sie ,pogadaja ale tak nie było wkoncu doszłam do wniosku ze musze być odważniejsza i dzieki temu cos sie we mnie przełąmało zakumplowałąm siez taka duza grupa ludzi ze do tej pory (a mam juz 25 lat) przyjaznimy sie myśle ze najtrwalsze przyjaznie wywodza sie włąsnie z liceum.

Moim zdaniem Bóg nie ma tu nic do rzeczy to w tobie tkwi blokada pewnych cech charakteru nie da sie zmienic ale mozna chociaz sprobować nie tarc czasu na rozmyslania o jakis twoich grzechach kazdy je popełnia gnaj do przodu bo stracisz najlepsze lata swojego zycia pozdrawiam magusia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×