Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica Lękowa Co zrobić? Moja historia...część 2


LDR

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich serdecznie!Oj dawno, dawno mnie tutaj nie było.Nie oznacza to jednak, że w cudowny sposób ozdrowiałam,bynajmniej.Drugi rzut nerwicy pojawił się u mnie w listopadzie 2007,objawy są troszkę inne niż poprzednio.Wcześniej miałam zaburzenia połykania,ściśnięte gardło,kołatanie serducha,ale o tym już pisałam.Tym razem zaczęlo się dusznościami,uczuciem cięzaru w klatce piersiowej,ciąglym wdychaniem i ziewaniem,do tego serce ma jazdę do 146 uderzeń na min.A od jakiegoś tygodnia boli mnie za mostkiem,promieniuje do łopatki i lewej ręki.Klasyczne objawy wiecie jakiej choroby ,nie muszę wymieniać jej nazwy :D Oczywiście kardiologów to zaliczyłam już z pięciu-ekg tysiąc razy,holter dwukrotnie,echo też.W między czasie pulmunolog-rtg klatki piersiowej,spirometria,testy alergiczne,morfologia,elektrolity,nawet układ krzepnięcia!Nie mogę powiedzieć ,że zupełnie nic nie wyłapano.Mam wypadanie płatka zastawki mitralnej,przy którym można mieć napadowe tachykardie,dławienia w gardle,ale z tym trzeba nauczyć się żyć i nie jest to jakieś straszne zagrożenie.Ponoc co trzecia osoba to ma i nawet może o tym nie wiedzieć.Tak więc badam się,znowu chodzę od Kajfasza do Judasza a mi ciągle jest żle.Pomocy nie ma.A jeszcze jeden pan internista zaprosił mnie na gastroskopię bo może to przepuklina rozworu przełykowego,mam już dość wszystkiego,a najbardziej samej siebie i tych swoich dolegliwości.Wiem że najlepszy i najpewniejszy obraz stanu mojego serca uzyskała bym robiąc sobie koronarografię,ale to inwazyjne badanie i w tym wieku raczej się na nie nie zdecyduję.Pozostaje mi tylko miotać się między moimi dolegliwościami i życ z tą cholerna niepewnością czy to nerwica,czy żołądek a może wieńcówka.Jestem już bardzo zmęczona,moi drodzy.Tak bardzo chciałabym obudzic się rano bez jakichkolwiek objawów zdrowa i wypoczęta.Pozdrawiam Was serdecznie.

 

[*EDIT*]

 

A i jeszcze dodam,że od dziś łykam tranksene 5mg,muszę choc na chwilę wytłumić głowę,bo czuję że mnie rozniesie.Wcześniej przyjaciółki wyciagały mnie na spotkania z alkoholem,powiem szczerze na początku pomagało,poprostu czułam się rozluzniona,ale jakis czas temu złapałam się na tym,że rano robię sobie drinka żeby bez lęku wyjść z domu.Zaprzestałam bo nie chcę za chwilę mieć następnego problemu. :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

też biore to tranxene 5mg, ale nie czuje zeby jakos to pomagało, tzn biore to dopiero od tygodnia, w sumie widze tylko poprawe w tym ze nie budze sie w nocy i lepiej śpie,ale potem rano jestem jakiś otępiały, jest ktos kto bierze to od dawna regularnie i mu pomaga??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

duskfall, KasiaMi11, skoro wszystkie badania w normie i na poziomie fizycznym wydaje się być wszystko OK, to może wartość zastanowić się nad problemem w płaszczyźnie duchowej. Te wszystkie objawy, które wspólnie opisujecie są informacją, mają wartość sygnalną. Nie oznacza to bynajmniej, że to objawy są problemem!! Wasz problem leży dużo głębiej. To tak jak z górą lodową, widać tylko jej wierzchołek.

Objawy można tłumić, unikać, negować, olać, ale w końcu i tak wrócą, jak to w przypadku KasiaMi11.

Polecam psychoterapię, dzięki której można dotrzeć do tego "prawdziwego problemu" i pozbyć się objawów raz na zawsze ;)

 

Pozdrawiam 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

LucidMan właśnie dzisiaj zapisałam się na psychoterapię do centrum pomocy psychologicznej w moim mieście.Wizyty platne 80 zł.za 50 min.sesji a kolejki że ho,ho.Termin mam dopiero na 22 marca.Ktoś pytał o tranksene,otóż czasem sięgałam po nią dorażnie,mnie osobiście ona trochę wycisza,znosi uczucie takiego wewnętrznego napędu.Niestety nie jest to panaceum na wszystko to co się ze mną dzieje.Uważam że nam nerwicowcom potrzebna jest profesjonalna psychoterapia,a uspokajacz może być stosowany tylko doraznie i jako środek wspomagający.Duskfall ja także uważam że moje objawy wskazują na problem natury fizycznej,przecież mnie naprawdę boli w klatce,istota tylko w tym że za ten ból odpowiada nie serce tylko głowa.Tego chcę się trzymać i w to wierzyć,mam dosyć łażenia po doktorach i wyszukiwania chorób.Ciągłych myśli a może to to ,a może tamto,muszę uwierzyć że to nerwy i zająć się leczeniem duszy bo inaczej zwariuję :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

KasiaMi11, gratuluję działania jakim było zapisanie się na terapię.

kosteckis, duskfall, uciekanie się do nowych badań i próby zaszufladkowania swoich objawów jako choroby fizycznej jest trikiem waszej nerwicy, aby się nie zająć prawdziwym problemem.

 

Pozdrawiam 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kosteckiks Twoje objawy są bardzo podobne do moich.W Twojej głowie na pewno nic nie ma.Ja przez parę lat myślałam,że coś mi się dzieje z głowa,byłam tego prawie pewna.Miałam uciski,zawroty głowy,czasami uczucie jak by drętwiała mi jedna połowa twarzy.Byłam u 3 neurologów i każdy z nich twierdził,że neurologicznie jest wszystko ok.Niby na chwile się uspakajałam ale,tylko na chwilę bo myślałam skąd oni mogą wiedzieć co jest w mojej głowie skoro nie robili mi żadnych badań.W końcu sama poszłam zrobić sobie tomografię głowy i wyszło że jest wszystko ok.Pózniej zrobiłam eeg też wyszło ok.Jak jestem w sklepie to często wydaje mi się że zaraz zemdleje, robi mi się słabo ale jednak nadal stoje prosto i nic się nie dzieje.Robiłam badania tarczycy i usg tarczycy też wyszło ok pózniej miałam 2 razy robione usg jamy brzusznej,prześwietlenie klatki piersiowej,badania oczu dno oka itd morfologia i zawsze wychodzi wszystko dobrze.W końcu uwierzyłam że to nerwica.Poszłam do psychiatry,ta mnie skierowała do psychologa.Miałam przepisane leki ale nie chciałam brać psychotropów.Kupiłam sobie leki ziołowe,,może nie było po nich takiego skutku na jaki liczyłam ale zawsze trochę pomogły.ciągle sobie powtarzam,jestem całkowicie zdrowa na ciele i umyśle.Nic mi nie jest to tylko moja wyobraznia.Próbuję sobie sama z tym radzić jak mogę I to pomaga.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a macie też tak że raz na jakis czas jestescie tak jakos zmeczeni , ze nic wam sie nie chce, zupelnie bez sił na nic??muszelka tez bede spokojniejszy jak zrobie wszystkie badania, a tomografii nie robilem np, robilem tylko badania krwi,moczu, tarczycy, helikobakter i przeswietlenie klatki piersiowej

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, często. Kiedyś jak wracała mi siła do życia, jakaś motywacja, udało mi się o tym zapomnieć.Noce bezsenne (obiecałam sobie nie brać leków), rano ciężko wstać, ale między ludźmi wracała mi chęć do życia. Mało osób wiedziało, że mam nerwicę, a ci co wiedzieli raczej nie mieli pojęcia, co to jest. Zawsze mówili; ja też jestem nerwowa - y . Nerwowym być,a mieć nerwicę, nie zawsze chodzi w parze. Kiedyś często robiłam EKG - bo serce mi kołatało, miałam bóle, ale wszystko było ok. Ja byłam zła, bo przecież czułam, że coś się dzieje, nawet jak nie słyszałam na ucho, lekarka po zbadaniu (może niepotrzebnie jej się przyznałam, że mam nerwicę ), powiedziała tylko, że to przez tą chorobę. Swoją drogą ucho dokucza mi do tej pory, jak mnie przewieje, ale myślę, przejdzie, bo to tylko nerwicowe. Nie chcę już chodzić do lekarzy.I nie chodzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam przedstawię swoja historię,mam 26 lat,śliczną córką i męża z którym nie zawsze mi się układa :(:(:( mąż nadużywa alkoholu.Moja nerwicówka zaczęła się 3 lata temu.Najpierw zawroty głowy,lęk przed jazdą pociągiem,"kluchy w gardle",dziwne uczucie w żołądku,ściskanie za gardło i moje "westchnienia,łapanie powietrza"to mi teraz najbardziej wkurza.Robię je cały dzień!!!!!Wiecznie.Miałam badania morfologie itp.wszystko w normie.Najbardziej boję się chorób,kiedyś swoich teraz wmawiam je córce.Kilka razy dziennie pytam się jej czy ją coś boli,sprawdzam czy ma goraczkę.Choc jest zdrowa.Doprowadzam siebie i otoczenie do szału.Co ja mam zrobic???Czy ja się z tego kiedyś wyleczę??Przestanę się wszystkiego bac??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy ja się z tego kiedyś wyleczę??Przestanę się wszystkiego bac??

Tak, jeśli tylko zaczniesz coś z tym robić. Proponuje udać się do poradni zdrowia psychicznego. Terapia będzie najlepszym rozwiązaniem. Szkoda córeczki, w sensie, jak będziesz tak wmawiać córce, to w końcu rzeczywiście się rozchoruje, bo wyobraź sobie, że sama jesteś dzieckiem i mama cały czas Cię sprawdza czy wszystko OK. W końcu zaczynasz myśleć, że skoro mama mnie tak sprawdza, to musi być ze mną coś nie tak :?

 

Pozdrawiam 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

Na tym forum piszę pierwszy raz, choć już wcześniej często tu zaglądałam. Postanowiła zacząć tego posta licząc na Wasze wsparcie i porady. W rej chwili mam ciężkie dni i nie bardzo mam się komu zwierzyć. To będzie długa wypowiedź, ale mam nadzieję, że mnie zrozumiecie i ktoś zechce to przeczytać.

Mój problem to nerwica lękowa :cry: , która ostatnio znacznie się nasiliła, myślę że popadłam już w fobie na tle chorób. Chyba zawsze miałam do tego predyspozycje i nerwica dawała o sobie znać już wcześniej, ale byłam w stanie ją tłumić rozmową z lekarzem ogólnym, który mi coś wyperswadował, lub sama się jakoś pozbierać. Teraz wpadłam w samo nakręcają się spiralę lęku. Mam 34 lata i fajną rodzinę. Dwie córki, nastolatkę i 5-latkę i męża, którego kocham. Do tego dobrą pracę i wydawałoby się czego tu jeszcze chcieć. No właśnie mój problem polega na tym, że boję się ciągle, że coś się stanie mnie, albo mojej rodzinie. Zaczęło się (albo raczej nasiliło) od tego, że moja młodsza córcia sporo chorowała. Dwa razy byłyśmy w szpitalu, do tego gdy była mała poprzez forum maluchy.pl bardzo zaangażowałam się inne forum małej Michalinki, która zachorowała na nowotwór – neuroblastomę. Przez ponad rok śledziłam walkę tego dziecka z chorobą, ale niestety odeszła. To bardzo podkręciło mi śrubkę, zadziałało jak katalizator na moje lęki. Naczytałam się przy tym opinii wielu innych matek, jak lekarze bagatelizowali różne objawy, stawiali złe diagnozy. Od tej pory ciągle podejrzewam raka. U siebie, u dzieci. Nie może mnie nic „strzyknąć”, żebym nie wpadała w panikę. Przy szpitalach mała miała OB. ok. 100. Ja po prostu umierałam z nerwów, nie byłam w stanie jeść. Funkcjonowałam tylko siłą woli, zanim postawili jakąś akceptowalną przeze mnie diagnozę (np. miała ostre zapalenie płuc, ale bezobjawowe). Jak choruje oglądam jej skórę, czy nie pojawiają się wybroczyny. I wiele innych cudów, o których nie chce nawet pisać.

Obecnie mam od jakiś dwóch tygodni problemy z gardłem . Zaczęło się od jakiegoś takiego ciągłego przełykania. Potem uczucie kluchy, której nie można przełknąć, suchość w gardle, drapanie. Wiem po waszych wypowiedziach, że to częsty objaw nerwicy. Zresztą parę lat temu coś takiego miałam. Lekarka powiedziała, że to nerwicowe (i wtedy po paru dniach przeszło), ale dała mi skierowanie do endokrynologa. Ta też potwierdziła, że to nie od tarczycy, choć wykryto mi wtedy małego guzka, takiego na 0,5 cm. Przebadano go (biopsja, scyntygrafia) i stwierdzono, że tłuszczak. W sumie nie do leczenia , tylko mam obserwować, co roku robić USG. Robię więc, ostatnio w maju 2008 był dalej taki sam. Teraz ma schizy. Może to ten guzek rośnie. Ale co gorsza już myślę gdzieś tam o raku gardła i przełyku. Jak tylko się budzę rano od razu „łykam” ślinę, żeby sprawdzić jak tam moje gardło. Z reguły w nocy jest ok. i rano w miarę. Jak piję i jem nic nie czuje, czasem jak się czymś mocno zajmę, to też „przechodzi”. Ale w ciągu dnia się nakręcam i ciągle coś czuje. Tłumaczę sobie, że to nerwy, ale nie pomaga. Zwłaszcza, ze mam wrażenie większej suchości w pobliżu prawego migdałka (migdały mam wielkie) i już kombinuje, że jakby to było nerwowe to nie powinnam odczuwać bardziej w tym jednym miejscu tylko może tak bardziej na środku. Dostaję ścisku w przełyku. Z drugiej strony, nie wiem czy też tak macie, ale wiem, że ja potrafię sobie chyba różne objawy wywoływać. Już przechodziłam to np. z piersią, raz mnie zakłuło czy dwa i jak o tym myślałam, to ciągle już to kłucie czułam (oczywiście myślałam o raku), aż do czasu jak zrobiłam usg – było ok., kłucie przeszło. No i parę innych przykładów mogłabym podać. Kiedyś potrafiłam sobie tłumaczyć, że to mój mózg tworzy te objawy i jakoś pomagało, teraz już nie. Sukcesem jest to, że odważyłam się powiedzieć o tym mojej rodzinie (przy okazji prawie pewnego nowotworu jelit lub żołądka). Byłam u lekarza rodzinnego. Lekarka nagadała mi, że to co mówię, to objawy nerwicy. Zrobiła podstawowe badania, które wyszły dobrze i kazała iść do psychiatry (to było w październiku). W końcu się wybrałam w Krakowie na Lenartowicza jakiś miesiąc temu. Lekarka wysłuchała mnie, ale żadnej informacji zwrotnej, w sumie to byłam trochę rozczarowana. Wiem, że ona tylko diagnozowała, ale żadnej empatii, słów otuchy, nic. Powiedziała, że mogę skorzystać z ich terapii grupowej (ale dla mnie jest zbyt intensywna, bo codzienni 3 godziny, przez chyba dwa miesiące). Dała mi więc skierowanie na terapię indywidualną i napisała tam zaburzenia hipochondryczne. Ja już sama nie wiem gdzie iść. Czy do państwowego lekarza, psychoterapeuty, czy prywatnie. Trochę czytałam o tych psychoterapiach, ale się na tym nie znam. Są różne metody – jaką wybrać Myślałam o Gestalt, ale widział tez dużo krytyki. Zdaję sobie sprawę, że to sprawa indywidualna i to co dobre dla kogoś innego, nie musi być dla mnie. Ale może mi coś poradzicie? Teraz siedzę tu przed kompem, pozornie na wierzchu trzymam fason dla rodziny, dzieci, a w środku cała się trzęsę ze strachu i przerażenia. Do głowy pchają się myśli, ile jeszcze pożyję, czy zdołam wychować dzieci. To istny koszmar. Rodzina, mąż, rodzice, wiedzą o moim problemie, ale ostatnio już nie chcę im mówić o tym co duszę w środku. Początkowo się przejęli i chyba wystraszyli (bo miałam już silną depresję, przy tych jelitowych dolegliwościach) ale widzę, że oni teraz myślą, że ja zdziwiam. Nie mam większych problemów i je sobie wyszukuję, albo mówią idź do lekarza. Trudno im zrozumieć, to co przeżywam, mówią, że muszę się wziąć w garść, bo nikt tego za mnie nie zrobi. Ja o tym wiem, ale nie potrafię. Ostatnio budzę się już w takim depresyjnym nastawieniu. Udaję przed nimi, że jest ok, a wcale nie jest. Nie wiem tylko ile będę mogła jeszcze tak trzymać maskę na twarzy. Najchętniej bym się zwinęła w embrionika i poryczała. I klucha znowu każe się przełykać …. Koszmar

Mam nadzieję, że mnie nie odtrącicie. Może ktoś pocieszy, że ta klucha, mimo, że z prawej strony to jednak nie rak. Kurczę, przecież się nie mogę "skanować" i badać bez przerwy jak tylko coś poczuję. (mój mózg mówi - powinnaś, bo inaczej coś przegapisz :roll: )

Bardzo proszę, poradźcie coś. Może ktoś z Was też ma taką nerwicę, na tle chorób i może się podzielić doświadczeniami. Jestem z Krakowa. Chętnie przyjmę namiary na lekarzy, psychoterapeutów, których polecacie, wolałabym zacząć państwowo, ale prywatnie też bym odżałowała kasę jeślo by było warto i pomogło mi zmienić życie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czesc! niestety nie jestem z krakowa ale chciałabym cię pocieszyc ze nie jestes z tym sama:( ja mam tak z chorobami ukladu krazenia, niby badania wyszly dobrze ale skoki cisnienia ciagle daja o sobie znac, jestem osoba mloda, nie mam nadwagi, ani w rodzinie ni ma nadcisnienia, lekarz powiedzial ze to od stresu i ze serce mam zdrowe, tylko jest ta niedomykalnosc zastawki ale to podobno duuzo ludzi ma, kiedy jednak mam te skoki cisnienia np 160 na 110 to lekarze sie dziwia ze tak długo mnie trzyma , nawet i kilka godzin wiem ze to nie dobrze dla mojego zdrowia, ale nie potrafie panowac nad emocjami, ciagle mierze sobie to cisnienie, nie potrafie juz nad tym zapanowac, i nad tymi myslami ze ciagle mi sie cos stanie, wylew czy cos innego choc to w moim wieku podobno niemozliwe , wiem co czujesz ta klucha w gardle czy kołotanie serca itp sa okropne , ja wlasnie sie zapisalam na terapie poznwczo- behawioralna i moj psychiatra mowil ze to bedzie dla mnie najlepsza terapia, poczytaj o tym moze ci podpasuje

Trzymam za Ciebie kciuki

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja ide na indywidualna, byłam w szpitalu na grupowej i mi osobiscie nic nie daje!! oj rozumiem cie i tez uwazam ze osoba ktora nie ma takich objawow nic nie rozumie:( ... pamietaj ze zawsze jakbys chciala pogadac mozesz zwrocic sie do mnie , wiem przez co przechodzisz, nie raz juz po mnie przyjezdzala do domu karetka a na pogotowiu moili ze nic mi nie jest

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam!Dagi ja też zetknęłam się z historią małej Michaliny,bardzo ,bardzo to przeżyłam.Mało tego ,co jakiś czas wchodzę do Domu Misi i czytam o chorych dzieciach,wyję jak bóbr i przez godzinę nie nadaję się w ogóle do życia.Mój mąż bardzo się denerwuje,że czytam takie rzeczy w moim stanie psychicznym.Oczywiście nad swoimi dziećmi też się trzęsę i zawsze podejrzewam to co najgorsze.Kiedy mój maluszek ma zwykły katar ja oczyma duszy widzę już zapalenie płuc co najmniej.Co do hipochondrii.U mnie to jest tak jak u Ciebie.Ostatnio wariowało mi serducho,więc zrobiłam ze sto razy ekg,dwa razy holtera i echo.nic groznego mi nie wyszło,ale mnie cały czas pobolewa za mostkiem,promieniuje do łopatki i lewej ręki.Tak więc zawał przerobiłam.Kiedy jest mi duszno,podejrzewam płuca,albo krtań.I tak ze wszystkim.Kiedy pięć lat temu pierwszy raz zetknęłam się z nerwicą,miałam zaburzenia połykania i zaciśnięte gardło.Wtedy przerobiłam z połowe chorób neurologicznych i raka przełyku.Ja bardzo długo nie moglam uwierzyć w to że za moje dolegliwości odpowiadają nerwy a nie choroba.Teraz powinnam być już jakby mądrzejsza w tej dziedzinie,ale gdzie tam,gdy tylko zaczęly mi się dolegliwości znowu zaczęlam łazić po lekarzach.Powinnam od razu zapisać się na terapię.tylko że mój mózg też mi podpowiada-uważaj żebyś czegoś nie przeoczyła.Tak bardzo się boję że umrę i nie zdażę wychować moich dzieci.I coraz mniej wierzę że z tego gówna jakim jest nerwica można się całkowicie wyleczyć :oops:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

KasiaMi, dokładnie to co opisujesz znam z własnego podwórka. Twoje odczucia, to jak lustrzane moich. Jeśli chodzi o Dom Misi, to ja też początkowo się bardzo zaangażowałam. Byłam na pogrzebie i nawet na jednym spotkaniu z dziewczynami. Chciałam w tym uczestniczyć, ale po prostu nie byłam w stanie. Czuję się czasami w związku z tym trochę wrednie, jak egoistka, ale ostatnio z premedytacją nie wchodzę, odcięłam się. Bardzo bym chciała im pomagać, ale po prostu nie jestem w stanie czytać tych informacji. Nie chcę już tak bardzo zaangażować się w historię innego dziecka. Ktoś z taką psychiką jak moja chyba mógłby bardziej zaszkodzić niż pomóc. No i przenoszę to wszystko do domu. Teraz właśnie wymacałam trochę powiększony węzeł chłonny córci. Jest teraz chora, na antybiotyku, więc chyba ma prawo być taki, ale już mam stres.

Kiedyś, już parę lat temu miewałam objawy nerwicowe, duszności, te gule w przełyku, ale to przechodziło i miałam spokój dłuższy czas. Teraz praktycznie od jesieni co chwilę wynajduję sobie nowy powód do lęków, a to u siebie, a to u małej. To wszystko mnie paraliżuje. Ja jestem w takim stanie, że jak zwykłą morfologię odbieram to czuję się jakbym szła po wyrok. Czy Ty też tak masz? Tak się nie da żyć. Muszę do jakiegoś specjalisty. Najbardziej przeraża mnie myśl, że gdyby faktycznie się coś złego stało, to ja tego nie udźwignę. Raczej dobiję się swoim strachem.

Dziękuję za odpowiedź Tobie i Karolinie. Nie cieszy mnie, że borykacie się z nerwicą, ale cieszę się, że to forum to miejsce gdzie ktoś mnie rozumie, a nie patrzy jak na kogoś, komu się nie powiem gdzie poprzewracało. Bo tak otoczenie "zdrowych" osób mam wrażenie odbiera nerwicę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiem szczerze ze tez mam takie wrazenie. Niektorzy uwazaja ze myy nie mamy problemow i mowiac o tych objawach sami sobie je stwarzamy... :/ ale ja sie juz tymi ludzmi nie przejmuje, wiem ze nasze objawy sa silne i ciezko z nimi zyc=( do tego stopnia ze ja sie znalazlam przez nie w szpitalu na te lęki;(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dagi, Twoje lęki o zdrowie są rzeczywiście nerwicowe i jeśli badania masz w porządku, to nie obawiaj się, że coś Ci dolega lub że coś przegapisz. To po pierwsze. A po drugie: psychoterapia jak najbardziej. Ja bym proponował poznawczo-behawioralną i jeśli tylko fundusze Ci na to pozwolą, to śmiało idź prywatnie. Większy komfort, no i psychoterapeuta skupia się na Tobie. Leków bym na razie nie włączał, Chyba, że przy zaostrzeniu, ale z tego, co piszesz, to nie jest skrajnie źle. Myślę, że terapia powinna pomóc. Trzymaj się!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć dziewczynki!Wiesz Daguś ja chyba też przestanę wchodzić do Misi.Z moim zrytym beretem,jak to żartuje mój mąż nie nadaję się do tego.Tak bardzo podziwiam matkę Michaliny,czytam czasem jej pamiętnik.To bardzo mądra życiowo kobieta.Ja podobnie jak Ty ,Daguś myslę że nie udzwignęłabym takiego ciężaru.Modlę się często-nie daj mi Panie broń Boże spróbowac tak zwanej życiowej mądrości-bo ja po prostu sobie nie poradzę.Po wyniki badań też chodzę jak na ścięcie.I mam taki ciągły niedosyt.Zrobilam jedne badania ,a juz myślę że może jeszcze coś dorobic byłabym pewniejsza.Tak jak w chwili obecnej,cierpię z powodu dolegliwości za mostkiem,zrobilam szereg badań,ktore powiedzmy są nawet w porzadku,ale ja mam dalej swoje objawy,ktore wskazują na chorobę wieńcową.Lekarze uspokajają ,że jestem trochę za młoda(mam 34 lata)ale ja się cala trzęsę.Wiem ,że pewność uzyskałabym dopiero po koronarografii,ale to zbyt ryzykowne badanie ,żeby sobie zrobić ot tak.W dodatku kardiolodzy patrzą juz na mnie jak na stwora z kosmosu.A jedna stara kardiolożka,gdy idę do niej z moim ekg do odczytu to drze gębę na caly korytarz-proszę nie zapominac ,że pani ma NERWICĘ.Żeby ta stara głupia baba wiedziała jak ja bardzo chcę zapomnieć ,że mam nerwicę.Choćby na parę chwil!Karolinko a Tobie powiem tak,ja sama uważam ,ze nie mam problemów,tzn.mam kochanego męza,dwóch wspanialych synów,pięknych mówię Wam :D mieszkanie,pracę,która może nie jest dobrze platna,ale daje mi satysfakcję.Moi rodzice są jako tako zdrowi ,pomagają nam w związku z dziećmi,mogę spokojnie udać się na 12-o godzinny dyżur,bo wiem ze dzieciaczki mają najlepsza opiekę.Jestem ponoć fajną kobitka,mam przerwę między jedynkami(miałam miec takie udane życie)jestem duszą towarzystwa,nigdy nie byłam nieśmiała,nigdy nie stałam z boku niczego,ludzie sami do mnie lgna jak muchy do lepu.Kocham ludzi i oni kochaja mnie,tylko co z tego....Czego mi brak,dlaczego tak cierpię?Dlaczego ciagle się boję,że coś mi jest,że moje dzieci zachoruja ,że nagle umrze mi mąz ,moi rodzice...?Już chyba nigdy nie będę "normalna".Rozżalilam się dziewczynki :oops: Pozdrawim Was,trzymajcie się mocno,chociaż pewnie do wieczora nasza pani nerwica zaatakuje jeszcze nie raz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kasia Mi – z każdym Twoim listem, jak piszesz widzę praktycznie siebie. Wiek nawet podobny  tylko ja mam dwie córcie. No naprawdę powinnam być szczęśliwym człowiekiem Tylko ten paniczny lęk, żeby się coś nie stało, no bo przecież jest za dobrze. Nie możliwe, żeby tak było, coś się musi stać. Najgorsza dla mnie – choroba. Rodzice też mieszkają obok i zawsze pomogą. Praca fajna z pozytywną atmosfera. Dobre relacje w związku. Generalnie jak kiedyś zaczęłam się zwierzać koleżance z moich cierpień wewnętrznych to się bardzo zdziwiła. Bo ja też jestem duszą towarzystwa. Zero problemów z nawiązywaniem kontaktów. Lubię ludzi, lgnę do nich, gaduła jestem straszna. Bardzo lubię pomagać. Tylko to coś, co nie daje czasami normalnie funkcjonować.… mam może inne objawy, mniej serducho, bardziej to gardło i jelitowo – żołądkowe dolegliwości, ale generalnie chodzi o to samo – francowata nerwica. W tej chwili siedze i łykam ciągle slinę, której już nie mam w gardle. Czuję jakbym miała tam suchą tarkę . Koszmar.

 

Rolingstones – dzięki za słowa pociechy. Badania były ok., ale w październiku, więc już mi mózgownica pracuje, w końcu parę miesięcy minęło. Podoba mi się ta metoda poznawczo – behawioralna. Chyba będę czegoś w tym kierunku szukać, tylko, jakoś nie mogę znaleźć żeby ktoś polecał faktycznie sprawdzonego psychoterapeutę w Krakowie. Znalazłam parę namiarów w Internecie, ale nie wiem czy iść tak w ciemno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam serdecznie. Jestem tu nowa i mam nadzieje, ze nie zanudze Was moja opowiescia i ktos zechce to przeczytac i cos mi odpisze. Od jakiegos czasu mam problemy ze zdrowiem, zaczelo sie to od listopada zeszlego roku, mialam troche problemow osobistych, zdrowotnych i stresu. Zawsze bylam nerwowa, ale nigdy az tak jak teraz. Zaczelam sie chorobliwie interesowac swoim zdrowiem i cialem. W styczniu pewnej nocy pojawil sie u mnie silny, piekacy bol za mostkiem, nudnosci i zawroty. Jako ze od dziecka choruje na serce pomyslalam, ze mam zawal, juz chcialam wzywac pogotowie, ale naszczescie moja mama jest bardzo przytomna i podala mi jakies ziolowe tabletki na uspokojenie. Przeszlo. za dwa dni poczulam jakby cos przeszkadzalo mi w polykaniu, jakkby kula, albo zwezenie przelyku. Od razu zaczelam sie doszukiwac w internecie roznych chorob od zwezenia przelyku, poprzez raka, a nawet zanik miesni. Coraz bardziej balam sie jesc, pewnego wieczoru nawet balam sie sline polknac. Bardzo schudlam, moja lekarka sie wystraszyla i dala mi skierowanie do szpitala, oczywiscie badania sa w normie, gastroiskopia, badania tarczycy, usg, tomografia, nic nie wykazalo. W szpitalu powiedzieli mi, ze to nerwica, ze czasem tak sie zdarza. Wrocilam ze szpitala i bylo ok, zaczelam normalnie jesc. Za kilka dni bolaly mnie oczy, znow zaczelam szukac i denerwowac sie. Gdy to ustapilo pomyslaam, ze mam raka jelita grubego(pomimo szczegolowych badan w szpitalu), oczywiscie znow okazalo sie nic szkodliwego, tylko zylaki odbytu. Obecnie znow sie stresuje, bo czuje klucie w gardle i jakby mi cos sciskalo gardlo, a jak sie zaczne denerwowac, to od razu kluje mnie w klatce piersiowej, mam kolatanie serca, dusznosci. zauwazylam tez, ze jak przelykam sline, to jakby mi jakas chrzastka przeskakiwala, ma tak ktos, bo juz sie zastanawiam, czy isc z tym do laryngologa. Robie mnostwo badan, ze wszystkim teraz biegam do lekarza, wiem, ze to nie jest normalne. Ciagle sie boje, ze cos przeocze, ze mam jakas straszna chorobe, nigdy wczesniej nie czulam sie tak. Zastanawiam sie nad terapia, na razie biore tylko ziolowe leki na uspokojenie, po ktorych lepiej spie. Ciezko mi sie z tym zyje i domyslam sie, ze moim bliskim tez, dlatego jestem zdecydowana na leczenie. Chcialabym wiedziec, czy jest szansa na normalne zycie i wyleczenie tych lekow, mam nadzieje, ze tak. Pozdrawiam i abardzo prosze o rade (zwlaszcza w sprawie tej chrzastki, bo juz sie zastanawiam nad wizyta u lekarza).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Natalio

Jak przeczytałaś wcześniejsze informacje, to wiesz, że jestem z tego samego klubu - hipochondryków. Też jestem na razie na etapie lęków i nie zaczęłam terapii, ale widzę że muszę. Ja przeżywałam w pewnych odstępach czasowych różne lęki "choroby" i objawy. Zarówno u siebie jak i u dzieci. Nie jestem Ci w stanie pomóc, bo nie jestem kompetentna i sama potrzebuję pomocy. Ale jak Cię to pocieszy to ja też się w tym momencie doszukuję najdziwniejszych symptomów w moim gardle. Moje jest już tak podrażnione od ciągłego łykania, że już wszystko w nim czułam: suchość, gulę, kluchę, ściskanie przełyku, drapanie, nadmiar śliny, brak śliny, a na dobrą sprawę jakby się uprzeć (bo nie wiem co rozumiesz pod pojęciem chrząstki) ale jakieś tam przeskakiwanie też bym sobie mogła spokojnie wmówić. Jestem dowalona robotą. Muszę do końca tygodnia napisać pracę na studia podyplomowe. Mam deprechę i zero sił do pisania. Nie mam kiedy iść do lekarza. No i nakręcam się jak ta lala. Ponieważ w nocy i zaraz z rana jest w miarę, a objawy nasilają się w ciągu dnia tłumaczę sobie, że to nerwowe, ale niewiele mi to pomaga. W końcu pewnie wyląduję u lekarza. Myślę, że przede wszystkim powinnyśmy iść obie na psychoterapię. Sądzę, że jak jesteś już tak dobrze przebadana to nic Ci nie jest (mam nadzieję, że i mnie też - ale obie dobrze wiemy, - zawsze jest to ale ...) Ja wiem, że mózg potrafi napędzić człowiekowi najdziwniejsze objawy. Siedzisz i myśilisz o tej "chrząstce" - to ją czujesz. Też tak mam. Jak myślę ciągle o tym gardle, to ciągle w nim coś "siedzi". Jak myślałam, że mnie gdzieś tam kłuje, to kłuło. Jak miałam lęki, że zemdleje, to ciągle byłam " na granicy" omdlenia. A jak to wszystko idzie reakcją łańcuchową, to człowiek przestaje nad tym panować. Więc Natalka - szukamy specjalisty i musimy zacząć walczyć o normalne życie. Trzymaj się dziewczyno. Będzie dobrze. No i odzywaj się tutaj, jak sobie radzisz i wogóle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×