Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica Lękowa Co zrobić? Moja historia...część 2


LDR

Rekomendowane odpowiedzi

Taaak, psycholog....Stałam ostatnio pół godziny przed wejściem i zastanawiałam się czy iść czy nie iść. Weszłam ,ale okazało się, że babka ma rozmowe. Niewiem kiedy się znowu zdecyduje czy wogóle się zdecyduje żeby iść na wizyte. Ot taki paradoks potrzebuję pomocy, ale....Nie wyobrażam sobie nawet jak miałabym zacząć taką rozmowe z psychologiem, boję się ,że rozbecze się jak dziecko jesłi zacznie mnie pytać o problemy, rodzine , po prostu nie wyobrażam sobie tego jak zwierzam się komus, komukolwiek. Boję się ,że powie mi ,,weź się w garść dziewczyno jesteś młoda całe życie przed tobą". A ja nie wezme się w garść , bo nie umiem się pozbierać, nie umiem zrobić ze swoim życiem nic praktycznego. Itak to wygląda, zamknięte koło, i nie jest mi z tym dobrze, bo jestem leniwa. Po prostu boję się wszystkiego i nie wiem jak się przełamać, nie mam żadnych bodźców, które by sprawiły, że coś się zmieni, że ja się zmienie.

 

Kochana, radzę Ci jak najszybciej iśc do psychologa. Ja też się bałam, miałam wrażenie,że potraktuje mnie jak kolejnego wariata itd... ale nie ma się co obawiac,dobry psycholog na pewno postawi cie na nogi... Nerwica to choroba jak każda inna trzeba ją leczyc; czy choremu na zapalenie płuc też byś powiedziała"weż się w garśc i przestan kaszlec?" Nie, więc tobie też nikt nie ma prawa tak powiedziec. Głowa do góry i weż się za siebie,bo całe życie przed tobą

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyna_18, Miros333, tak nieśmiało zaproponuję: weźcie sobie koty, najlepiej od razu po 2. Momentalnie zapomnicie o "głupotach", dom robi się taki ciepły, jest tak miło jak przychodzisz do domu a tu kot się przytula ;) Od razu jest i czym się zająć, i o czym pogadać, a ile śmiechu jak się bawią razem! Nie zapominając o pozytywnym wpływie mruczenia na ciśnienie, cholesterol i nerwy, oczywiście nie tylko u mruczącego :D

 

100 razy to lepsze niż jakieś rezonanse czy ziółka. No i miło pomyśleć że się jakiemuś bezdomnemu kotu pomogło...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej;)

 

U mnie niemal bez zmian, nie czuję żeby ten lek działał, póki co same negatywne skutki (ale też dopiero niecałe półtora tygodnia biorę..), nudności już się skończyły, ale jest lekkie poddenerwowanie, tak jakbym za dużo kawy wypiła (przed tym też lekarka przestrzegała, no i jest heh). Trochę mnie to wkurza, wiem, że pewnie swoje wycierpieć muszę, ale przez to wszystko chodzę teraz prawie non stop wewnętrznie roztrzęsiona, delikatnie, ale wcześniej tak raczej nie miałam, także ze zdwojoną siłą teraz przyglądam się wszystkiemu co i jak robię i mówię...nie wiem czy ma to jakiś sens, generalnie mam nadzieję, że to się niedługo skończy, święta idą a ja już dawno we własnym domu tak dziko się nie czułam :/

 

W czwartek wizyta u kolejnego psychiatry-terapeuty, z nadzieją, że będzie mieć miejsca na terapię, bo leki mam już przecież od innej, do której swoją drogą mam zgłosić się 19 grudnia, zobaczyć jak działają hah

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyna_18, Miros333, tak nieśmiało zaproponuję: weźcie sobie koty, najlepiej od razu po 2. Momentalnie zapomnicie o "głupotach", dom robi się taki ciepły, jest tak miło jak przychodzisz do domu a tu kot się przytula ;) Od razu jest i czym się zająć, i o czym pogadać, a ile śmiechu jak się bawią razem! Nie zapominając o pozytywnym wpływie mruczenia na ciśnienie, cholesterol i nerwy, oczywiście nie tylko u mruczącego :D

 

100 razy to lepsze niż jakieś rezonanse czy ziółka. No i miło pomyśleć że się jakiemuś bezdomnemu kotu pomogło...

 

Kiciusia już mam :) Jest rudy, duży i uwielbia się łasić. Poza tym sporo je :P Owszem, mruczenie kota jest bardzo uspokajające i miłe, ale im dłużej trzymam go na kolanach i głaszcze, tym smutniej i żałośniej mi się robi, więc na dłuższą metę nawet taki zwierzak nie pomaga...

Obecnie postanowiłam się trochę sobą zająć. Kupiłam jakieś uspokajające ziółka, syrop dla dzieci na zwiększenie apetytu ;D , staram się wziąć za pisanie wierszy i innych historyjek, bo to zawsze mnie interesowało... Zobaczymy na jak długo moje praktyki zadziałają i co dadzą. Może coś dadzą, jakoś wyciszą. Przydałoby się jeszcze zaakceptowanie swojego losu, świadomość, że życie jest piękne i pogodzenie się z rzeczywistością, a tego chyba ani ziółkami ani innymi rzeczami sobie nie zafunduję...;) Może rozmowa z kolejnym psychologiem mi coś da. Mogę spróbować, najwyżej zrezygnuję... :/ I tak czuję się dość zagubiona. Może przez tę samotność? Trudno znaleźć przyczyny i wyjście z takiej sytuacji... :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem, nie jest lekko :(

 

Spróbuj skombinować kasę na chociaż parę wizyt u psychoterapeuty (czy to będzie psycholog czy psychiatra to już nie ma większego znaczenia, ważne żeby był też psychoterapeutą, bo dopiero taki człowiek może naprawdę pomóc), niech on zdecyduje (jak może, mnie się zapytano co chcę/wolę) czy potrzebna Ci jest terapia czy leki, czy jedno i drugie, jak sam nie jesteś pewien, może jakoś Cię nakieruje, jeżeli nie stać Cie na leczenie prywatne..

 

A do tego psychologa swojego chodzisz państwowo?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

nie ma to jak pogodzić się ze swoim losem i cieszyć się byle gów.nem, motto każdego nerwicowca....echh to jest na prawdę żałosne i przygnębiające

 

Ps: chyba jestem tu buntownikiem z wyboru :roll:

 

Nie no, rzecz jasna niektórzy stworzeni są wyłącznie do rzeczy wielkich i zniżanie się do spraw codziennych (a już z pewnością cieszenie się nimi) jest czymś niegodnym... żałosnym i przygnębiającym w szczególności :twisted:

 

Kurka wodna, jakieś prostackie te moje radości, faktycznie :mrgreen: To ja już lepiej kotami sie zajmę :oops:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mogę wychodzić do ludzi, zgrywać towarzyską i wesołą, tryskać energią, śmiać się do wszystkich, imprezować ale to będzie jedna wielka ściema, bo nic tym nie udowodnię nikomu, jedynie nauczę się udawać, a to nie rozwiązuje problemu. Nie wiem, co może go rozwiązać i tu jest pies pogrzebany. Chwytam się różnych sposobów, nie chcąc jedynie zatracić siebie... A radość "z byle gów.na" może być naprawdę przyjemna, jeśli jest szczera. I widać, że człowiek nie chce udawać czegoś czym nie jest. A kotki są kochane :P

 

To jakie powinno być motto nerwicowca? Za wyjątkiem jeb.ać to wszystko i robić swoje? :P

 

Buntownicy buntownikami, wyrażajmy swoje zdania jednak nie krytykując zbyt tego, co sądzą i radzą inni. ;) Szkoda nerwów na złość, kpiny i konflikty...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cześć świrze, miało być bez tej princessy wrr :evil: bo pokaże rogi i się w jeszcze większe dziwadło zmienię ;(( ;)

 

Przestań ciągle gadać, że nikt Ci nie podpasuje, wszyscy się tego boją i ja też się tego obawiałam!, że kasę wydam i nic z tego nie wyjdzie, w czwartek idę jeszcze do innego i tak to niestety musi wyglądać. I tak naprawdę to pierwsze wizyty tak raczej wyglądają, terapeuta siedzi i Ciebie słucha, Twojej historii przy czym zapisuje sobie wszystko to, co 'wyczytuje' z tego co mówisz i jak mówisz, moja robiła notatki jak na ustnym normalnie, ale mi to nie przeszkadzało, bo byłam na to przygotowana i też niewiele mówiła, zadała tylko parę pytań...A Ty oczekujesz, że co - po zapachu Cię wyczują i zdiagnozują ? :shock::P

 

Na to trzeba czasu i przynajmniej paru spotkań żeby stwierdzić czy Ci lekarz pasuje czy nie (oprócz oczywiście pierwszego złego wrażenia, które może Cię totalnie zniechęcić), ale z tego co mówisz, to Ty tam od razu z negatywnym nastawieniem przychodzisz, że będzie głąb siedział, który i tak Ciebie nie zrozumie...Może po prostu trafiłeś na złego lekarza, to się zdarza (a u ilu już byłeś ? :mrgreen: ), to teraz trzeba się otrząsnąć i szukać dalej, z chociaż odrobiiiinąąą pozytywnego nastawienia, że będzie lepiej!:)

 

Nie można siedzieć w domu i się nad sobą użalać, dla Ciebie też znajdzie się odpowiedni lekarz, ale do Twoich drzwi raczej nie zapuka, ja wiem, że to brzmi jak oklepane kazanie, ale kurcze tak to wygląda, ja miałam te same myśli co Ty (i nadal mam), ale staram się iść naprzód i szukać tego, kto da radę mi pomóc, bo nie pozwolę żeby moje całe życie wyglądało tak żałośnie jak wygląda teraz :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale to jest zrozumiałe, ja też nie skaczę ze szczęścia, że parę spraw będę musiała wreszcie jakoś tam 'wyjawić' i powiedzieć jak na mnie wpłynęły, tyle, że Twoje obawy, że nagle zmienisz się w bezpłciową, przezroczystą postać są totalnie bezpodstawne (chyba, że staniesz się taki dla lekarza, ale oni i tak traktują nas jak pacjentów, chorych, którzy mają jakieś schematy działania i które pomagają nam łamać), dla reszty świata możesz stać się ewentualnie osobą bardziej świadomą - a czy to jest złe? Jeden powie, że tak, ale wtedy równoznaczne to dla mnie jest z tym, że jego 'choroba sprawia, że jest taki niezwykły, więc może nie warto się leczyć?'

 

A no i psychoterapeuta coś tam musi wiedzieć, przede wszystkim chyba to, że widzi dokładnie, że to z czym do niej idziemy jakoś tam odbiega od normy, którą on(a) zna i wie jak na nią człowieka z powrotem nakierować, a jej życie wcale nie musiało być idealne, po prostu ona/on sobie z problemami radziła, a my tego jak widać nie umiemy.

To faktycznie brzmi absurdalnie, że osoba, która nic o Tobie nie wie, może tak bardzo Ci pomóc, ale chyba warto spróbować...no chyba, że widzisz jakieś inne wyjście z tej sytuacji:)...ja już nie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mega banalny dla kogoś kto go nie ma, wiem, sama się temu dziwię, ale mówiłam też, że z dobrymi manierami nie mam/nie miałam nigdy problemu:) Wiem też, że to przestawia całe moje życie na inny tor, to plus parę nowych rzeczy, które doszło z całego tego zamieszania i kilkuletniej frustracji.

 

Generalnie to oczywiście zrobisz co chcesz, jeżeli uważasz, że jesteś w stanie sobie sam z tym poradzić, to dobrze.

Po prostu może nie zamykaj się na inne opcje, to żaden wstyd ani poniżenie chodzić do psychoterapeuty, chociaż sama jak o tym myślę to mi się śmiać chcę, że muszę :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psycho-logic nie można być prawdziwym buntownikiem z wyboru, to trzeba mieć w sercu od dziecka:) A odmienne zdanie na pewne rzeczy oczywiście może mieć każdy, i ja to rozumiem:)

A to jest pierwsza sprawa mojej własnej:) terapii:) że mogę mieć inne zdanie i nie boję się go powiedzieć i napisać a jeżeli ktoś ma jeszcze inne to może mieć tyle że ja się zawsze pytam "tylko co z tego" :) Polecam takie podejście jako motto dla nerwicowców.

A co do tego szczęścia to chyba nie zrozumiałem jaką miałeś psycho logic przesłankę, bowiem każdy ma własną drabinkę szczęścia, a nawet te najwyższe szczeble mogą być radością dla jednych błahą a dla innych wielkim happy:)

A piszę bo ja np. cieszę się właśnie z małych spraw, bowiem kiedy jest wieczór że ja mogę się ogolić i wykąpać bez lęków deralki itd jest dla mnie niczym gwiazdka na choince jak byłem mały, szczęście mi daje że ja jem nie krztusząc się i że w ogóle pracuje w stresie i daje rade, dla mnie są to moje sukcesy życiowe, bowiem w takiej sytuacji się obecnie znajduję, nie chcę zdobywać Mount Everest kiedy mogą wejść na mniejszą górkę :) i być tak samo szczęśliwy, niech robią to ci którym tylko tam szczęście przysłoni oczy. Czy rzucamy się jak Ryby w wodzie nerwicą? owszem tak ale to raczej nie oznacza rezygnacji, zżycia się z chorobą, bo wtedy bym się nie rzucał:) kiedy nie ma nerwicy ja jej nie przywołuje i cieszę się wszystkim każdą drobnostką, duperelką, emocje biorą w góre i nie chcą sukcesów godnych poklasków innych, chcą sukcesów i przyjemności samych dla siebie:)

Ale coś pofilozofowałem:) no nic pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

psycho-logic jeżeli to piertolisz to piertol to konkretne i nie myśl o stresujących sytuacjach które będą ,tylko żyj tą chwilą ,która jest obecnie. Dziś byłem w hipermarkecie i przed wejściem do kolejki skupiłem się nad tym żeby nie myśleć o stresie tylko myślałem typu: ale fajna dupa ,co ten gości przedemną bierze do żarcia itp. pomogło.

,,nie zniżę się do poziomu słuchania farmazonów psychologów w stylu jak mam żyć i jak mam to odbierać...,, -- na tym polega lekarstwo ,że masz zmienić sposób myślenia ,uwież mi to jest warzniejsze ,a później jak będziesz zdrowy ,jak będziesz chciał to wrócisz silniejszy do swojego stylu życia - rapu.

 

,,echh nie wiesz jakim skomplikowanym typem jestem, chcę żeby ktoś mi pomógł ale nie lubię jak ktoś mnie rozgryza,, - to po hui do nich idziesz. Przecież muszą znać jak najlepiej twoje wnętrze żeby Cie uleczyć. Osobowości nie stracisz jak komuś o niej powiesz ,po co skrywać to całe życie ?

 

,,chciałem założyć taki temat na forum ale co z tego jak rad udzielać Ci będą ludzie którzy sami nie radzą sobie z życiem,,--- właśnie i to mnie dziwi. Dlaczego nie znajdzie się chociaż 1 psycholog ,który przyszedłby na to forum i bez pieniędzy chciałby pomóc z własnej woli ? Przecież wiadomo ,że ludzie z tym problemem mają mniejszą szansę na dostanie się do psycho. MOŻE KTOŚ Z FORUMOWICZÓW ZADAĆ NA NAJBLIŻSZEJ WIZYCIE TO PYTANIE ???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam! Dziś przełamałam się i poszłam do psychologa, i w gruncie rzeczy nie było wcale tak źle chociaż oczywiście musiało stać się to czego najbardziej sie obawiałam tzn rozbeczałam sie jak dzieciak;/ ale babeczka jest dosyc równa, więc jakoś poszło...Teraz trzymajcie kciuki bo stara mi się załatwić na tę środe wizyte u psychiatry, a jak nie wyjdzie to będe musiała czekać do stycznia albo i dłuuużej....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O tym, że chcę być 'zdrowa':D , o swego rodzaju niechęci do tego całego leczenia (typowe: ja?? u psychiatry??) oraz o tym jak zajebiście dużo pracy i trudu mnie czeka, żeby to osiągnąć....i że strasznie się wkurzę, jak to wszystko (włącznie z kupą kasy) pójdzie na marne :/

 

I o tym, że nikt mnie nie rozumie :D czyli takie typowe rozmyślanko przed snem heh

 

Żenada :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"...ale to moja chwila szczęścia i dumy, że nie urodziłem się tumanem" - rozłożyłeś mnie na łopatki tym tekstem :D

 

Dla mnie nie ma nic takiego złego w takich rozmyślaniach, tyle, że im więcej o tym myślę tym mam wrażenie, że większym świrem 'za dnia' się staję :P:D

 

Tak jest!, Adaś zarządził hihi - dobranocka ;) :*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

to moj pierwszy raz na tego typu forach...

tak jak Wy cierpie na to "cholerstwo", chociaz ostatnio wydaje mi sie,ze sama jestem z takimi objawami :/ czytam Wasze wypowiedzi i mysle,ze chcialabym takie miec,bo wydaja mi sie bardziej do zniesienia ;) bo sama je zreszta przepracowalam...zaczne moze o sobie...sama dokladnie nie wiem co dokladnie mi jest...czy nerwica lekowa czy natrectw...chyba jedno i drugie :/ zaczelo sie to 3 lata temu odplywami,bolami w klatce,szybkim biciem serducha itd...wyleczylam to. Za to w zeszlym roku zglosilam sie do psychiatry z powodu natretnej mysli,ze nienawidze mojego Taty,co bylo absurdem,bo tak moja najukochansza osoba:) -> to takze wyleczone! W tym roku, tzn jakies 3 miesiace temu choroba powrocila :/ bardzo przezylam rozstanie sie z chlopakiem i tak zaczely sie moje leki...znow zglosilam sie do psychiatry i dostalam Wellbutrin i doraznie Neurol. Juz wszystko sie ukladalo,az tu nagle po wykladzie z Psychologii Uzaleznien zaczelam sobie wkrecac,ze moge sie od wszystkiego uzaleznic itd,zaczelam sobie tlumaczyc,ze to tylko ten moj glupi lek.Jednak nie uspokajalo mnie to wcale,a nawet nakrecilo mnie na tyle,ze w tym momencie wkrecam sobie mysli,ze nie wiem co to sa uczucia,emocje,ze skad one sie biora,ze ja nie czuje,ze dlaczego ludzie reaguja zloscia na takie a nie inne sytuacje,a radoscia takze na inne...zaczynam sobie oczywiscie to wszystko tlumaczyc i tak zamyka sie bledne kolo :/ dzis mam juz taka faze,ze po co nam mozg,jak to tam wszystko zachodzi i wydaje mi sie to wszystko takie niezrozumiale...zaczynam przerzucac to juz doslownie na wszystko...cokolwiek zrobie,zaczynam to sobie tlumaczyc po co i dlaczego :/ piszac to teraz znow przezywam lek,ze nikt tak nie ma i ze ze mna cos juz naparwde nie tak,a nie ze to tylko nerwica :/ rozmawialam ze swoja psychiatra i powiedziala,ze mam sie nie martwic,bo to nie jest nic innego jak lek i u jednych objawia sie tak,a u innych inaczej...sama juz nie wiem,ale to jest strasznie meczace :(

P.S. zaczelam psychoterapia jakby ktos sie pytal

Boziu,napiszcie mi,ze to nerwica i ze minie jak bede z nia walczyla!

pozdrawiam i lacze sie z Wami w bolu :(

 

P.S.2 nie wiem czy pisze we wlasciwym rozdziale,ale mam nadzieje,ze ktos mi pomoze :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Beznadziei witaj!

Powiem ci tak że i ja np czasem się zastanawiałem co tak naprawdę mam ale później rozkmiliłem ze to nie o to chodzi :) bo co mi za różnica czy wyleczę się :) z lękowej czy natrętnej nerwicy :) ale optymizm nie:) ?

I powiem ci tak to co piszesz to wydaje mi się że to nerwicowe sprawy i to nawet w 90% a szczególnie ze jestes pod opieką specjalisty i on to samo twierdzi.

Objawy są różne, naprawdę wiekszość z nas niektórych to nawet nie wymienia, choćby ja czasem o pewnych myślach nawet nie piszę bo aż tak wydaję mi się zjechane, wszystko dla nerwicy jest dozwolone. Patrz na początku miałaś lęki, ja też miałem duszności, kule w gardle kiedy to przebolałem pojawiły się nowe, duuuużo gorsze rzeczy, a co do myśli że się kogoś nie kocha, nienawidzi itd to wielu z nas forumowiczów to przerabiało i przerabia, ale lęki na jednym nie poprzestają, muszą coś nowego dodawać bo inaczej były by nudne :)

A rozmyślanie o wszystkim i to nie takie zwykłe rozmyślanie ale natrętne, chorobowe. Ja długio czas miałem myśli typu jak to jest że mam mózg, że żyję, co to jest świadomość i pełno różnych niemiłych jazd :( do dziś mam wiele z tego ale albo troche się zmniejszyły albo po prostu jakoś to opanowuję, choc pewnie to pierwsze :) ale kiedy do derealki i ataków dochodza jeszcze myśli to jest straasznie fatalnie

Trzymaj się i nabierz nadziei:) wiem łatwo się mówi:)

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Maila? Lepiej chyba zadzwonić, powiedzą Ci na bieżąco co i jak, maila to mogą sprawdzić za tydzień - ktoś się miga :D

 

Ja też się migam - ciągle badania krwi nie zrobiłam ;/ może jutro heh

 

Ja dziś miałam w miarę normalny dzień, ale z drugiej strony cały czas w domu byłam, bo się uczyłam...tyle, że nic mnie nie telepało w środku, także moooże zaczynają wszystkie te uboczne skutki wreszcie odchodzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×