Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica Lękowa Co zrobić? Moja historia...część 2


LDR

Rekomendowane odpowiedzi

Andrew7826893, wiesz czasem na pozbycie się nerwicy nie trzeba dużo. W życiu pomocne jest łamanie rutyn, łamanie robienia tego co robimy codziennie. Choć mamy przeczucie że robienie całczas tych samych rzeczy daje nam poczucie bezpieczeństwa, tak naprawdę to łamanie rutyn daje nam doświadczenia a to daje gigantyczne szczęście. Łamanie rutyn robienie czegoś całkowicie innego niż to co nacodzień sprawia że doznajemy takiego odczucia bycia nowo narodzonym co jednocześnie potrafi uwolnić od natręctw. Dlatego rób tak, łam rutyny, szukaj nowych doświadczeń to pozwala się jakby wyzwolić z tego co dręczy nacodzień.

 

Wiem że to nie jest w ogóle powiązane z twoimi natręctwami : ( ale wiesz mi spróbuj

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ten bol zwykle jest po srodku klatki i sie rozrywa. Taki piekacy, rozrywajacy bol. Jednak jest to chyba zgaga bo zwykle pojawilo mi sie po przejedzeniu lub po alkoholu. Zreszta mialem to juz dluuugo przed rozpoczeciem sie tych atakow. Cisnienie dzis mialem 119/65 a zwykle nie przekracza 140/90. Jedynie podczas ataku potrafie miec 190/120 i tetno ze 130.

 

Przepracowanie to chyba nie jest bo od 2 tygodni siedze na urlopie i nic sie nie zmienia. Jak pracuje to zwykle uciski pojawiaja mi sie gdy dojezdzam juz autem do pracy ale i w trakcie. Tak 30 minut po przebudzeniu.

 

Czasem na chwile pojawia mi sie uczucie drzenia w klatce, ale trwa to pare sekund

 

 

Dodam, ze ja nie mam takich typowych lekow. Bardziej jest to uczucie otepienia czasami. Lek o swoje zycie mam jedynie podczas atakow i to naprawde ja wtedy prawie blagam lekarzy by mi pomogli.

 

Co do rutyny to raczej staram sie caly czas cos robic.

 

Te ataki tez sa dziwne. Zwykle wieczorami lub noca. Do tych uciskow ktore mam cale dnie potrafi dojsc nagle masakryczne zmeczenie ze moglbym zasnac w jednej chwili

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Andrew7826893, wiesz ja bym tego tak nie analizował, z reguły nie prowadzi nas to do niczego sprawia jedynie że stoimy w tym samym punkcie, raczej zignorowałbym to. Natręctwa i wszystko z nimi związane potrafią zniknąć całkowicie jak mamy do nich całkowicie obojętne podejście.

 

Co do rutyny to raczej staram sie caly czas cos robic
. aha ok

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Andrew7826893, to, ze siedzisz na urlopie, nie znaczy, ze odpoczywasz. Odpoczywasz wtedy, kiedy redukujesz stres, kiedy sie bawisz, czerpiesz przyjemnosc.

 

Atak zwykle 30 minut po obudzeniu - po sniadaniu, czy przed? Moze jakis konkretny skladnik z pozywienia daloby sie wyroznic?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Atakiem bym tego nie nazywal. Atak to mam jak mi cisnienie skacze, serce 130minute i paniczny strach. Te uciski to po prostu sobie przychodza, by mnie dreczyc przez caly dzien ;).

 

Co do jedzenia to zdarza sie, ze nie jem po prostu sniadania wiec to raczej nie to. Zreszta nie trzymalo by mnie wtedy raczej przez caly dzien. Jedyny blad jaki robie to, ze czesto biore leki na pusty zoladek ConcorCor 2,5 i Afobam

 

Biore tez po concorze i Afobamiw ( eale to juz potem jak zjem sniadanie ) Zestaw witamin doppelherz A-Z Retard, magnez, aspargin, gold omega-3 i w sumie tyle

 

-- 02 sty 2015, 22:31 --

 

Atakiem bym tego nie nazywal. Atak to mam jak mi cisnienie skacze, serce 130minute i paniczny strach. Te uciski to po prostu sobie przychodza, by mnie dreczyc przez caly dzien ;).

 

Co do jedzenia to zdarza sie, ze nie jem po prostu sniadania wiec to raczej nie to. Zreszta nie trzymalo by mnie wtedy raczej przez caly dzien. Jedyny blad jaki robie to, ze czesto biore leki na pusty zoladek ConcorCor 2,5 i Afobam

 

Biore tez po concorze i Afobamiw ( eale to juz potem jak zjem sniadanie ) Zestaw witamin doppelherz A-Z Retard, magnez, aspargin, gold omega-3 i w sumie tyle

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Błagam o pomoc!

Byłam już kiedyś na tym forum. Wtedy zostawił mnie chłopak. Zaczęłam studiowac psychologię. Jestem na 3 roku. ZAwsze bylam pod presją czyjąś. Lubiłam wyzwania. Brałam udział w akcjach które kosztowały mnie silną tremą. Zawsze potem cieszyłam się, że udało mi sie to co zrobiłam. Mój tata ma urojenia, bierze leki. Od dziecinstwa byly kłótnie w domu. Mój brat ma tiki nerwowe.

Przed świętami zapalilam ziolo. Miałam jakas zapaść, czulam sie jak uwieziona w ciele, mówiłam ze mam schizofrenie, ze zagubilam sie w ciele. NA drugi dzien przeszlo mi, choc czulam jakiś lęk.

Mam egzamin z psychopatologii i muszę nauczyć się objawów i chorób. Wkręciła mi się schizofrenia. Lęk przed zwariowaniem.

W święta miałam prowadzić auto. W kościele poczułam silny lęk, który mnie paraliżował. Chciałam wyjsć, uciec.

Wczoraj wróciłam od chłopaka do domu rodzinnego. Od wczoraj mam silny lęk, który nie ustaje. Nie mogłam zasnąć, bałam sie ze zaraz coś usłyszę, że myśli mi uciekną i nie bedę nad tym panować. Sprawdzałam czy to co słysze jest naprawde. Do 2 rozmawiałam z mamą. Nie mogłam zasnąć. Pojawiło się rozwolnienie, szybkie bicie serca, drżenie, zimno. Potem gorąco. Kiedy zamykałam oczy, myślałam ze zagubie sie w sobie. W końcu w głowie pojawiały się dziwne myśli, niespójne wypowiedzi myślowe, obrazy. Wstałam o 7, nie mogłam zasnąć znowu przez to uczucie.

Boję się że zwariowałam. Brat mi powiedział teraz że w nocy odkryłam jego kołdrę i robiłam to dziwnie. Nie pamiętam tego :(

Błagam o pomoc. Naprawdę boję się, trzęsę.

Czy ja mogę popaść w coś gorszego? w schizofrenie?

Proszę napiszcie mi co może mi być :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem, że mieliście pewnie już podobne wątki .. ale pomóżcie mi jeśli potraficie.

Mam 19 lat, od ponad dwóch lat choruję na nerwicę. Moimi atakami są bóle brzucha. Zdiagnozowano ją u mnie dopiero w tamtym roku 2013 wrzesień . W styczniu 2012 trafiłam do szpitala bo od kilku miesięcy jadłam suchy chleb i nawet to wywoływało u mnie nudności.. Potrafiłam się męczyć do 4 nad ranem .. Ostatnimi czasy chyba to wróciło, znaczy bóle brzucha. Nerwicę wywołała u mnie klasa z Liceum z przed dwóch lat - odstawałam bardzo od grupy, wszyscy to widzieli. Od tego czasu dręczą mnie bóle brzucha - w aptece zapisano mi validol i kalms. Kalms były środkami które pomagały mi zasypiać i były mniej efektywne niż Validol. Przez jakiś czas przestałam brać validol, ale ostatnio muszę.. bo jak nie boli mnie brzuch to boli mnie prawy bok i nie wiem co to jest ... to nie ból a bardziej kłucie. Czy macie jakieś sposoby które was uspokajają i, co ważniejsze, działają ? Nie, kontrolowanie oddechu i liczenie nie pomaga. Boję się, że od tego mogę nabawić się nerwicy natręctw. Macie może jakieś rady ? Leki, które nie uzależniają a mogą pomóc ?

Z całego serca wam dziękuję

Ewelina.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ewelinaxx1996, Kup sobie dobre witaminy B complex,lecytynę i jakiś dobry preparat z magnezem,możesz też mielić sobie dziennie 2 łyżki nasion lnu i przyjmuj to zaraz po zmieleniu,wszystko

to powinno wzmocnić i uspokoić twój system nerwowy,jeżeli możesz unikaj "śmieciowego jedzenia",fast foodów,cukru itp..,

te kłucia raczej są od nerwów,więc się tego nie bój,jeżeli odżywisz dobrze swój organizm i wzmocnisz swój system nerwowy,powinny one ustąpić,

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ewelinaxx1996, Kup sobie dobre witaminy B complex,lecytynę i jakiś dobry preparat z magnezem,możesz też mielić sobie dziennie 2 łyżki nasion lnu i przyjmuj to zaraz po zmieleniu,wszystko

to powinno wzmocnić i uspokoić twój system nerwowy,jeżeli możesz unikaj "śmieciowego jedzenia",fast foodów,cukru itp..,

te kłucia raczej są od nerwów,więc się tego nie bój,jeżeli odżywisz dobrze swój organizm i wzmocnisz swój system nerwowy,powinny one ustąpić,

 

Dziękuję Ci bardzo za te rady, lecytyna i magnez. Okej. A witamina B ? W jakim celu ? A czy nasiona lnu muszą być zmielone ?

Z góry dziękuje i pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ewelinaxx1996,

Witaminy B complex wzmacniają układ nerwowy i poprawiają pracę mózgu a nasiona lnu są bardzo dobrym źródłem kwasów omega 3,które też mają dobroczynny wpływ na system nerwowy,najlepiej je zmielić,bo inaczej musiałabyś je rozgryzać..możesz też kupić sobie pestki dyni,są one dobrym źródłem cynku i selenu..

Nie przyjmuj tego wszystkiego naraz,ale rozłóż sobie poszczególne suplementy na różne pory dnia i nie zapominaj

o ruchu;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Strasznie się nakręcasz. Zestresowałaś się mocno i stąd mogą być takie efekty. Możesz przy tym nie zwracać uwagi na rzeczy, które robisz i siłą autosugestii coś sobie wkręcać.

Śpisz z bratem?

Czemu poszłaś na psychologię? By sie sama diagnozować?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich zaciekawionych i chętnych do przeczytania tego wątku. Nazywam się Monika, lat 18. Nie bez powodu pojawiła się tutaj moja wiadomość. Długi czas walczyłam ze sobą czy odezwać się do innych z moim problemem. Mimo tego, że już kiedyś pisałam na innym forum o moim problemie nadal nic się nie zmieniło od tamtego czasu. Postanowiłam dalej walczyć ze swoimi problemami i poszukać( tutaj bardzo na to liczę) wsparcia, którego w sumie nigdy nie otrzymałam. Musze szczerze przyznać, że ciężko mnie zmotywować, kiedyś sama jeszcze umiałam wstać i coś zrobić z czasem zaczęłam tracić chęci. Teksty typu " weź się w garść", " nie użalaj się inni mają gorzej" na mnie nie działają. Uważam, że każdy ma swój koniec świata i ma swoją intensywność przeżywania tego co go spotkało. Czasem mało istotny problem zostawia takie same piętno jak na innym człowieku coś całkowicie gorszego.

Nie wiem od czego zacząć.. chciałabym tyle przekazać a tak trudno to wszystko tutaj umieścić. Mam nadzieję, że każdy dobrze zrozumie dlaczego się tutaj odezwałam. Mimo, iż jestem młodą osobą wkraczającą w dorosłe życie spotkało mnie wiele przykrych rzeczy, które odebrały mi radość i zmieniły w kogoś kogo sama nie mogę nazwać Sobą. Nie wiem już kim jestem i nie umiem nad tym zapanować. Odkąd pamiętam( a moja pamięć sięga jeszcze trochę przed przedszkolem) byłam jakimś nielubianym dzieckiem. Na pewno nie tak jak teraz, ale dało się to zauważyć. Zanim osiągnęłam 10 lat miałam przyjaciół z ulicy obok, wtedy jeszcze nie myślało się o problemach, czy ktoś nas lubi czy nie. Żyłam beztrosko jak większość dzieci. Kiedy trafiłam do przedszkola zaczęłam odczuwać niechęć pewnych osób do mnie. Koleżanki z ławki nie chciały mi pomóc gdy się spóźniłam na lekcje i nie wiedziałam co się dzieje lub inne podobne sytuacje. Nie byłam wtedy nieśmiała czy jakaś chora lub dziwna. Chociaż może po prostu to był przypadek, że tak się działo. Miałam tam koleżankę, której nikt nie lubił jakoś nie zwracałam uwagi na to, że jest jakaś odpychana. A teraz ma masę przyjaciół. Zawsze sobie zadaję pytanie jak to jest, że osoba, która była tak wyśmiewana jest teraz niesamowitym człowiekiem o wspaniałym charakterze i jeszcze na dodatek bardzo lubiana i przyciągająca ludzi. W sumie zasłużyła na szczęście po tym wszystkim. Zawsze jakoś lepiej radziła sobie z krytyką. Wracając, zaczęła się wtedy moja historia z pewnymi dziewczynami. Chyba już wtedy zapragnęłam przyjaźnić się z tymi najlepszymi. Miałam straszną motywację, nie poddawałam się. W podstawówce udało mi się osiągnąć cel i czułam satysfakcje. Jednak nie byłam taka jak moje koleżanki. One były najlepszymi uczennicami, we wszystkim najlepsze, najbardziej lubiane, fajne. Ja nie umiałam się skupiać na nauce. Ciągle na lekcjach odpływałam albo gadałam. Byłam dosyć nieznośnym i nieodpowiedzialnym dzieckiem. Przez co do tej pory mam spore zaległości w nauce. Jeśli o to chodzi to nie uczyłam się aż do 3 kl gimnazjum, kiedy uświadomiłam sobie, że wszyscy wytykają mnie, że jestem głupia. W sumie proszeniem się uzyskałam pasek, ledwo co. Moje gimnazjum i tak niczego nauczyć nie umiało. Wiele nauczycieli nie przykładało się do swojej pracy. Chociaż moja wina jest taka, że i tak nie uczyłam się dla siebie do tej pory nie wiem kiedy była I lub II Wojna Światowa co jest wstydem dla mnie jako polki. A nawet jak się nauczę daty to zapomnę bo mam taką kiepską pamięć. Moje koleżanki, o których wyżej wspomniałam z czasem zaczęły się ze mnie śmiać byłam ich maskotką. W tamtych okresie nie byłam tego tak świadoma, byłam uparta żeby kolegować się z nimi. Byłam wyzywana, wyśmiewana .. z tego co się dowiedziałam po latach moja koleżanka ich wszystkich w większości napuszczała na mnie. Chociaż wiadomo,że nie jest to wytłumaczenie, mogli tego nie robić. Z czasem pytałam czemu tak robią a oni twierdzili, że to tylko żarty. Moja znajomość z nimi sięgała aż do gimnazjum. Paczka z czasem się trochę podzieliła był okres, że było ok i w sumie nie było na co narzekać. Chociaż ja z czasem zaczęłam robić się dziwna. Przez to wszystko może nie wiem .. zaczęłam się robić smutna, czasem gdy do mnie przychodziły nie odzywałam się i siedziałam obrażona. Teraz w sumie tego żałuję, nie wiem co mi było. Potem wszystko wróciło do 'normy' znowu zaczęły się dziwne komentarze żarty dość, że najbliższy kontakt miałam z dziewczyną, która była wredna i śmiała się ze mnie. Wykorzystywała i czerpała przyjemność z żartów. Gdy paczka się rozpadła a raczej pogrupowała na nowo, koleżanka odeszła, ja odeszłam. W gimnazjum były dwie nowe dziewczyny, z którymi się zaprzyjaźniłyśmy. Ona bardziej z jedną. Było nas potem 3. Wszystko było ok. W sumie było mi przykro bo byłam zawsze ta 3 ta najmniej ważna. Potem, gdy zaczęłam się bardziej kolegować z nową koleżanką, ta druga zaczęła być zazdrosna. Potem nas okłamała bardzo niefajnie i zostałyśmy we dwie. Do tej pory mamy kontakt, ale do tego wrócę. Ta druga koleżanka natomiast miała ze mną kontakt potem, widziałam się z nią parę razy. Twierdziła, że jest teraz inna a gdy pojechałam z nią na obóz w wakacje, razem z nasza współlokatorką robiła sobie ze mnie dziwne żarty i mam wrażenie, że bardziej ona miała w tym udział niż tamta dziewczyna. Bardzo źle wspominam ten obóz przez to. Wracając do tej ' nowej koleżanki' z którą utrzymuje kontakt. Po tym jak poszła do innego liceum nie obawiałam się, że zerwiemy znajomość było ok pisałyśmy widziałyśmy się. Ale jedna z dziewczyn, która była w grupce z gimnazjum/podstawówki poszła do tej samej klasy. Zaprzyjaźniły się koleżanka zaczęła się ode mnie oddalać, nie było o czym gadać. I tyle w sumie. W liceum poznałam koleżankę, z którą spędziłam niesamowicie rok. Potem mnie olała dla innej koleżanki. Miałyśmy swoją paczkę, jakoś było mi dobrze, odżyłam od nowa, nie narzekałam na nic jakoś bardzo. Kolegowałam się z paroma dziewczynami bliżej z paczki. Jednak z czasem to uległo wszystko zmianie, od jednej usłyszałam, że za dużo jest mnie wszędzie mimo, że nikt inny tak nie uważał to i tak jak na drugi dzień w szkole stałam sama to wszystkie stały z nią. I teraz w sumie miałam przez jakiś czas jedną z tych koleżanek jakoś tak bliżej siebie, ale też nam się kontakt urwał. Piszę o tym bo zauważyłam, że tak w okresie gimnazjum zaczęłam się robić taka pusta. Zaczęło mi brakować tematów, przestałam sobie radzić z nawiązaniem znajomości. Nawet jeśli z kimś nawiązała się nowa znajomość nie wiedzieć czemu ktoś i tak mnie opuszczał mimo, że nic złego nie robiłam. Przestałam umieć rozmawiać. Teraz, gdy chcę z kimś pogadać nie umiem nawet zwykłego tematu zacząć. Mam taką pustkę w głowie i to nie jest ze stresu .. próbowałam wielu rzeczy. Wielu mądrych rad, nic nie działa. Czuję, że zamiast się rozwijać iść do przodu ja się cofam, albo stoję w miejscu. Słucham jak ludzie gadają na normalne tematy na temat głupich rzeczy a ja nie umiem, chce próbuję staram się tak, że czasem płaczę bo czuję, że więcej nie mogę i nic.. czuję totalny brak wiedzy, brak czegokolwiek. Czasem mam taką ochotę pogadać i nie wiem o czym. Teraz moje znajomości kończą się bo nie umiem gadać, może spędzę z kimś jakieś parę miesięcy powiem wszystko co pamiętam ze swojego życia i tyle. I nagle koniec tematu. Stałam się osobą spłoszoną, która boi się ludzi, ciągle wydają mi się dziwne rzeczy, że ktoś się ze mnie śmieje. Chociaż ostatnio, naprawdę w klasie dziwnie na mnie patrzą i obgadują i śmieją się. Nie wiem.. może to dlatego, że stałam się taka dzika albo przez to jak wyglądam. Ale to mi nie pomaga popadam w paranoje. Nie umiem normalnie żyć w szkole, nienawidzę do niej chodzić bo jest w niej za dużo ludzi, bo będą na mnie patrzeć. Gdy idę przez korytarz od razu wyciągam telefon i udaje, że coś na nim robię byleby się schować w jakiś sposób. Nienawidzę siebie bo nie jestem ładna, nie jestem i wiem to, noszę grube szkła w okularach, mam brzydkie oprawki, które pogarszają mi wygląd, mimo, że są nowe, to jednak im cięższe szkła tym bardziej mi opadają i źle to też wygląda, a nie mam pieniędzy na nowe. Jest wiele głupich rzeczy, które tak naprawdę są bardzo widoczne dla innych a pogarszają mój wygląd. Wory pod oczami, które mam genetycznie, mój wzrost 153, moja postura 14 latki, w sumie cały wygląd, bo nie wyglądam na 18, moje monstrualnie wysokie czoło, którego często nie udaje mi się zakryć, mimo grzywki, mam za cienkie włosy. Nie umiem zaakceptować siebie, to jest jedyna rzecz, której jestem pewna, że nie zaakceptuje, czasem dobrze się ze sobą czuje, tak trochę dobrze, ale dla mnie to dobry poziom, po prostu mam swoje zdanie, że nie podoba mi się mój wygląd, to mija się z moim ideałem kobiety. I choćby najlepszy psycholog mi to tłumaczył, nie zaakceptuje siebie. Jest to tak jakby mój wybór, zresztą często szczerze naciskałam na ludzi żeby mi powiedzieli prawdę jak wyglądam byłam oceniana 5/10 i doceniam tą szczerość bo pytałam o to ludzi, którzy nie zrobiliby mi na złość ani nie okłamali. Nie jestem po prostu ładna ani atrakcyjna co bardziej nie wyglądam jak kobieta. Co całkowicie mija się z moim wyobrażeniem bo lubię być seksi i kobieca, a gdy taka próbuję być wygląda to tak jak te gimnazjalistki-tapeciary, a nie jak prawdziwa pociągająca kobieta. Nawet ładna bielizna na mnie wygląda dziwnie. Dla mnie drogą do jakiejś akceptacji jest parę zabiegów typu pozbycie się wysokiego czoła, pozbycie się worów pod oczami, operacja oczu. Mi to wystarczy żebym czuła się lepiej. Na razie tak nie będzie dość, że często gdzieś za plecami słyszę, jak wyglądam, A jestem osobą, która z charakteru żyje dzięki ludziom, ich słowom ich przystosowaniu do mnie. I tak mi lepiej bo tylko dzięki ludziom umiem być szczęśliwa. Nie lubię być sama, nienawidzę tego źle się czuję sama. To nie jest dla mnie. Zawsze lepiej się czułam na imprezach, wśród ludzi, w mieście w hałasie. A jest na odwrót, nie mam znajomych mimo, że się staram, wszyscy mają mnie w czterech literach, ciągle siedzę w domu jestem samotna. Nie umiem się przemóc żeby sama gdzieś wyjść bo nawet nie lubię wolę z kimś wyjść. Mi po prostu nie pasuje bycie samemu, lepiej się też czuję z chłopakiem w związku a byłam tylko w związkach poprzez internet bo na żywo nikt nie zwraca na mnie uwagę. Chciałabym tylko z powrotem mieć znajomych i wiem, że ciężko jest zdobyć ich do nowa.. przynajmniej dla mnie. Teraz to żadne starania nic nie dają. Było też tak, że przestałam się starać przez jakiś czas to w ogóle nic nie pomogło.. byłam jeszcze bardziej samotna. Czasem kogoś poznam i tematy się kończą praktycznie przy 5 rozmowie. Z koleżankami które mam w klasie, z którymi kiedyś byłam bliżej nie umiem gadać.. z ludzmi z klasy nie gadałam nigdy, a minęły 3 lata w tej klasie. Ludzie z klasy nawet nie chcą ze mną gadać. Mają mnie za idotkę bo nigdy nic nie umiem jak mnie pytaja na lekcji, mam złe oceny. A to przez to, że mam zaległości, których nie jestem w stanie nadrobić, próbowałam ale nie da się wszystkiego z tylu lat nadrobić. Nawet zauważyłam, że strasznie wolno myślę, jestem niekumata. Także tutaj nie chodzi o przygotowanie się na lekcje, czasem pytają bez przygotowania. Także nie wiem co robić, przemogłam się pare razy żeby z kimś pogadać, ale to nic nie dało, nikt za chętny nie był.. ja też w sumie nigdy nie wiem co powiedzieć, ja nie umiem gadać na takie 'zwykłe typowe tematy" jak to się z reguły zagaduje kogoś, po prostu ja mam pustkę, nie wiem czemu nie wiem jak. A jak już znam kogoś jakiś czas to nie ma się co dziwić, że znajomości się urywają jak nie ma o czym ze mną gadać. Uwierzcie tutaj pasje nie rozwiązują problemu, bo miałam i mam kilka małych. I nic mi to nie daje, siedzę w domu nudzę się bo mieszkam na wsi. Z nikim nie piszę bo wszyscy mnie zbywają nikt się nie chce spotkać mimo, że pytam, zapraszam, błagam nawet czasem. NIC. Nie wiem czy ja stworzyłam coś wokół siebie co odpycha ludzie. To nie jest tak, że ja jestem ponura, przez bardzo długi czas mimo, wielu porażek, żartów itp. nie poddawałam się byłam naprawdę silna, ale to nic nie dawało. Mój optymizm, bycie miłym, bo taka jestem z natury, nic nie dało. Byłam u psychologa, skierowal mnie do psychiatry, który przepisał mi syropek i tyle, jedyne co to kręciło mi się po nim w głowie. Od neurologa zaś dostałam Zoloft i inne rzeczy, wymiotowałam po nim, traciłam przytomność mimo, iż było to tylko pól tabletki, ale kazali mi potem i tak odstawić bo podobno z chorym sercem brać takich rzeczy nie można. Tak czy inaczej tego typu tabletki po dłuższym czasie i tak nie przyniosły efektów. Nie mam kasy na prywatnego psychologa, czy psychiatrę. Prosiłam rodziców, ale oni twierdzą, że porządek w pokoju to porządek w głowi i tyle, uważają, że nic mi nie jest mimo, że w twarz krzyczałam im, że chce się zabić i już mam dosyć tego wszystkiego. No, ale cóż żadne prośby, błagania, rozmowy, nic nie dało rady, oni nie maja kasy, a ja i tak zmyślam. Chciałam nawet iść na terapię grupowa, ale w mojej okolicy są płatne. Nie wiem już co robić, całe moje życie kręci wokół tego, to jak niekończący sie koszmar, chciałabym w końcu mieć koleżanki które nie mają mnie gdzieś, które, są moimi normalnymi koleżankami.. chce normalnego życia. Może wy coś wiecie na ten temat, może mieliście tak samo. Pomóżcie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam pokój z bratem.

Poszłam na psychologię bo jakoś zawsze mnie do tego ciągnęło.

 

Kupiłam leki na uspokojenie. Już objawy somatyczne są w normie, ale w głowie czuję jak coś się dzieje. I te myśli i czasem czuję jak mnie ściska w klatce piersiowej. Nie chce mi się już słuchać muzyki, czy oglądać TV. Nie chce mi się jeść, odpycha mnie, ale wmuszam w siebie. Trzęsę się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I co, uważasz że jesteś właściwą osobą na właściwym miejscu? Żeby leczyć ludzi z problemami samemu sobie trzeba radzić. Potem tacy kiepscy psychologowie marnują tylko czas i pieniądze innych. Powinien nad tym czuwać jakiś superwizor i wyłapywać takie niezrównoważone osoby, by nigdy nie mogły pracować z ludźmi chorymi. Może jestem brutalna w tym co piszę, ale jak ślepy okulista może dobierać okulary, albo chirurg z parkinsonem wykonywać operację?

 

Wiesz, jak na osobę mającą wykonywać zawód zaufania społecznego wykazujesz się kompletnym brakiem odpowiedzialności. Jak można, palić zioło, mając rodzica chorego psychicznie? Wiedza z genetyki zerowa. Jeśli już jesteś chora, to tylko na własne życzenie. Żal mi takich dzieci jak Ty, najarają się dla fazy, a później płaczą na forach, gdzie ludzie chorują poważnie i nie przez własną głupotę.

 

W dodatku ta podatność na sugestię, jak wyobrażasz sobie słuchać pacjentów i nie wkręcać sobie ich chorób? Poszłaś na takie studia by leczyć przede wszystkim siebie, czy innych?

 

Jesteś na 3 roku psychologii i nie wiesz jeszcze, do kogo się idzie po diagnozę? :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sory, ale jesli juz tu jestes to albo wyrazasz sie z pomocą albo w ogóle, bo mogłeś mnie urazić przez ten post.

ja nie poszłam na psychologię z zamiarem leczenia ludzi, tylko w kierunku biznesowym. więc takie uwagi zachowaj dla siebie :D

wkręciłam sobie po zapaleniu, wcześniej nie było czegoś takiego...

chyba masz jakieś kompleksy jesli chodzi o twój wiek, ale ciesze się że ktoś nazwał mnie dzieckiem bo tęsknię za tymi czasami :) tobie brakuje dziecięcej wrażliwości, który na takim forum jest wskazany, szczególnie jeśli ktoś prosi o pomoc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

w tym roku chyba postawie wszystko na jedną kartę . zwolnie się z pracy , wyprowadze od matki ( trucicielki) , wynajmę pokój albo kawalerkę w innym mieście , znajdę pracę , może dam radę sam się utrzymać . a do tego chciałbym rozpocząć psychoterapię u jakiegoś naprawdę mądrego psychologa oraz ukończyć jakiś sensowny zaoczny kierunek studiów . bo jak w tym roku nie podejmę działań to po prostu zdziadzieje przy trucicielce albo strzele sobie kulke w leb. tylko czy to ma według was szansę powodzenia ? miałem jechać za granicę ale nie pojadę z takim zaburzonym mozgiem. zostanę w Polsce .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak jak bym czytała o sobie :) Mam taką samą pustkę w głowie i brak tematów. Oglądaj dużo filmów, czytaj jakieś głupie teksty, oglądaj obrazki z internetu. Ludzie lubią takie rzeczy. Trzeba znaleźć z kimś wspólny temat. Przynajmniej ja tak robię. Często też wymyslam jakieś głupie historie o sobie, udaje totalnie wyluzowaną dziewczynę, oraz jak ktoś mi mówi o swoich zainteresowaniach to ja wgłebiam się w temat i mówie że mam takie same. Przez pewien czas pomaga, potem znowu pusta w głowie eh. Nie wiem co ci więcej poradzić, psychiatra tu nie rozwiąże sprawy. Nie wiem, czekam na dalsze odpowiedzi w tym temacie , może inni użytkownicy będą mieli lepsze pomysły, bo mam ten sam problem ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli boisz się, że popadniesz w schizofrenię, to najprawdopodobniej nie popadniesz w nią. Schizofrenicy mają raczej słaby wgląd we własną chorobę, co powinnaś już wiedzieć do egzaminu z psychopatologii.

 

Jakie kupiłaś leki na uspokojenie?

Udaj się do psychiatry.

 

I co, uważasz że jesteś właściwą osobą na właściwym miejscu? Żeby leczyć ludzi z problemami samemu sobie trzeba radzić.

A może ona nie chce "leczyć ludzi z problemami"? Po psychologii różne są drogi, zresztą patrz: najnowszy post autorki.

 

Jak można, palić zioło, mając rodzica chorego psychicznie? Wiedza z genetyki zerowa.

Bo nie musi rodzic ten przekazać wadliwych genów.

 

Żal mi takich dzieci jak Ty, najarają się dla fazy, a później płaczą na forach, gdzie ludzie chorują poważnie i nie przez własną głupotę.

Spuść z tonu. Dziewczyna może teraz chorować poważnie - co za różnica w tym momencie czy chorobę wywołało ćpanie, stres, trauma czy zgoła niezauważalne nic?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy to do cholery może brać człowieka tak nagle ??

Może, i często tak się właśnie dzieje. Możesz być w doskonałym humorze, możesz nie myśleć o nerwicy, a ona i tak da o sobie znać.

Jeśli chodzi o leki to weź pod uwagę, że musi jakiś czas minąć zanim zaczną działać. Czasami musi minąć miesiąc, czasami dwa zanim zobaczysz jakąś poprawę. Podczas zażywania leków na początku możesz zauważyć pogorszenie, ale potem będzie lepiej. Nerwica powoduje wiele objawów somatycznych. Możesz mieć wrażenie, że masz zawał, ale tak naprawdę to tylko objawy wywołane stresem i nie mają one związku z chorobą. Tak samo z objawami z którymi męczysz się na co dzień. Może się wydawać, że pieczenie w klatce piersiowej to wynik choroby. Jednak tak naprawdę to jeden z objawów nerwicy. Szczególnie jeśli tylu lekarzy mówiło Ci, że wszystko jest w porządku z Twoim EKG. Zaufaj im :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja miałam 2 poważne napady nerwicowe: 1 - byłam w teatrze na spektaklu i nagle łup w klatce piersiowej i serce wali tak jakby miało zaraz wyskoczyć+duszność+uczucie, że zaraz umrę+drętwienie rąk+OGROMNY strach.

2 - wyjazd nad morze.. zabrała mnie karetka - Pan w szpitalu odesłał mnie z politowaniem..

 

Po powrocie udałam się do kardiologa, EKG wszystko w porządku. Pani DR przepisała magnez oraz Persen i uwaga jaka porada: to na pewno lęk przed niechcianą ciążą, więc proszę się zabezpieczać. Ręce opadają.

 

Dopiero sama musiałam poczytać, podowiadywać się i przyznać przed samą sobą, że problem jest niestety w głowie. Ale pocieszające jest to, że jak już wiesz co Ci jest, to możesz to skutecznie leczyć :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pan w szpitalu odesłał mnie z politowaniem..

Jak ja pojechałam na izbę przyjęć to były tam trzy lekarki/pielęgniarki. Wszystkie miały mnie gdzieś i robiły coś przy komputerze. Kiedy dostałam lek i poprosiłam o wodę, dostałam pół plastikowego kubka kranówy z wielką łaską :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sory, ale jesli juz tu jestes to albo wyrazasz sie z pomocą albo w ogóle, bo mogłeś mnie urazić przez ten post.

ja nie poszłam na psychologię z zamiarem leczenia ludzi, tylko w kierunku biznesowym. więc takie uwagi zachowaj dla siebie :D

wkręciłam sobie po zapaleniu, wcześniej nie było czegoś takiego...

chyba masz jakieś kompleksy jesli chodzi o twój wiek, ale ciesze się że ktoś nazwał mnie dzieckiem bo tęsknię za tymi czasami :) tobie brakuje dziecięcej wrażliwości, który na takim forum jest wskazany, szczególnie jeśli ktoś prosi o pomoc.

 

Wyraziłam tylko swoje zdanie, to jest forum więc powinnaś się z takim czymś liczyć. Teraz jestem spokojna, że nigdy nie będziesz terapeutą, więc skoro Cię nie dotyczy tamto to po co się urażasz i przepraszam. Wiesz wisi mi i powiewa, co o mnie myślisz. Pozdro 600.

 

-- 05 sty 2015, 13:40 --

 

 

I co, uważasz że jesteś właściwą osobą na właściwym miejscu? Żeby leczyć ludzi z problemami samemu sobie trzeba radzić.

A może ona nie chce "leczyć ludzi z problemami"? Po psychologii różne są drogi, zresztą patrz: najnowszy post autorki.

 

Jak można, palić zioło, mając rodzica chorego psychicznie? Wiedza z genetyki zerowa.

Bo nie musi rodzic ten przekazać wadliwych genów.

 

Żal mi takich dzieci jak Ty, najarają się dla fazy, a później płaczą na forach, gdzie ludzie chorują poważnie i nie przez własną głupotę.

Spuść z tonu. Dziewczyna może teraz chorować poważnie - co za różnica w tym momencie czy chorobę wywołało ćpanie, stres, trauma czy zgoła niezauważalne nic?

 

A skad miałam wiedzieć jak posta jeszcze nie było, przeważająca większość psychologów idzie później do pracy z ludźmi z problemami, więc założyłam że i w tym przypadku tak będzie.

 

Może już chorować, ale nie musi jak sam zauważyłeś. Jednak świadomość, że jest się obciążonym genetycznie powinna komuś dać do myślenia. No ale jak to mówią bez ryzyka nie ma zabawy :roll:

 

Wiesz dla mnie jest różnica, gdy ktoś choruje na raka, bo palił papierochy, to ja mu współczuje tylko głupoty, sam sobie szkodzi. A jak się im coś powie, to podchodzą do tego z brawurą, a późnią leczą się z pieniędzy podatników. Tragedia to jest wtedy, gdy ktoś choruje nie mając na to wpływu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Napiszę jeszcze raz.

 

Ponownie straciłem kontrolę nad swoim życiem. Od nowa.

 

Mam już 28 lat.

 

Jako dziecko miałem adhd, zaburzenia koncentracji, problemy w szkole, utrudnione nawiązywanie kontaktów, często płakałem. Tylko że w tamtych czasach nikt nie zauważył tego. Dopiero teraz stwierdziłem że tak było. Wszyscy robili wszystko, żeby czasem nie stwierdzić że coś jest nie tak. Pamiętam dokładnie jak na świadectwach było napisane "łatwo nawiązuje kontakty". Gówno prawda. Moja mama ma zaburzenia osobowości. Często doświadczałem psychicznej przemocy. W mojej rodzinie nigdy nie mówiło się o problemach, jeżeli jest problem to się go ukrywa.

 

Poszedłem na studia, później na drugie studia.

 

Poszedłem do psychologa w 2001 roku po raz pierwszy. Z konkretnym problemem: prokrastynacja. Na początku Pani wyznaczyła ramy czasowe:8 spotkań. Po czym okazało się że po tych 8 spotkaniach nic się nie wydarzyło. Ja jednak wierzyłem w terapię i uczęszczałem na nią do połowy 2014 roku. Pani stwierdziła że nie lubi słowa "prokrastynacja" bo to szufladkowanie. Ok, uwierzyłem. Dziś staczam się z każdym dniem i obok niewinnej "prokrastynacji" pojawiła się dystymia, zaburzenia osobowości, ogromne problemy w podejmowaniu najprostszych decyzji, problemy z koncentracją, samotność (dziewczyna mnie z oczywistych powodów zostawiła), dążę do tego żeby być strzępkiem człowieka. Kilka lat temu byłem inteligentny i bystry, teraz mam wrażenie że mój umysł jest ciągle czymś zaciemniony. Kilka miesięcy temu zaczęły pojawiać się myśli samobójcze, a jeszcze 3 lata temu samobójstwo było dla mnie totalnie niezrozumiałe.

Od dobrego roku po otworzeniu oczu rano leżę w łóżku przez 10-60 minut z depresją.

 

dzisiejszy dzień: Po przebudzeniu próbowałem posprzątać mieszkanie. W totalnym chaosie, czynności które powinny mi zająć 20 minut zajęły 2 godziny. Później wyszedłem z domu, po 3 godzinach poszedłem do sklepu. Nie mogłem z niego wyjść, problem typu"nie wiem co zrobić na obiad" sprawił że chodziłem po carrefurze przez ponad godzinę z pustym koszykiem! W końcu kupiłem coś, czego nie chciałem.

 

Tak wygląda prawie każdy mój dzień, to się zaczęło w młodości i na początku było stabilne - a jakieś 2 lata temu zaczęło nagle się pogarszać.

 

Jestem dobrym człowiekiem, nie palę, nie piję, szanuję ludzi. Nigdy nie myślę egoistycznie. Jestem poprostu dobrym frajerem. Czym ja sobie zasłużyłem na takie życie?

 

Przypadek: mam na 12 zajęcia. Siedzę w domu - mój umysł wariuje, nie idę na zajęcia, mam problemy. Gdzie tu jest odpowiedzialność?

 

Mam prawie skończone bardzo prestiżowe studia. Nie jestem w stanie wykonywać żadnego zawodu. W wieku 28 lat jestem zawodowo wypalony. Koniec. Nawet na kuchni nie będę w stanie pracować.

 

Z drugiej strony przez ostatnie lata miałem bardzo dobre rokowania, ale każdy sukces wymagał ode mnie ogromnego poświęcenia - i teraz jestem w dupie.

 

Czy ktoś mi coś doradzi może? Tylko jak ktoś chce napisać: "idź na psychoterapię" to podpowiem: musiałbym zadzwonić do taty i powiedzieć "tata daj mi na psychoterapię" a ja mam 28 lat i wolałbym tego nie robić. Poprostu mnie nie stać. Ledwo wiążę koniec z końcem, na nic mnie nie stać. A moja rodzinka wcale nie jest biedna. Poza tym jestem trochę zniechęcony. 2 lata i nic.

 

Teraz, moje życie jest

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×