Skocz do zawartości
Nerwica.com

Podejście terapeutki do problemu kontaktów z ludźmi


johnn

Rekomendowane odpowiedzi

Wydaje mi się, że trudność w rozmowie z Tobą polega na stawianiu bardzo wielu pytań przez Ciebie, na rozkładaniu wypowiedzi na poszczególne zdania. W moim subiektywnym odczuciu wygląda to tak jakbyś wywoływał współrozmówcę do tablicy i kazał mu się tłumaczyć z wszystkiego co powiedział. Na pewno rozkładnie równań na czynniki pierwsze sprawdza się w matematyce, ale w relacjach społecznych to już raczej nie działa ;)  Przez to może się wydawać, że jesteś osobą, która ma trudność z zaakceptowaniem odmiennego zdania i będziesz próbował w każdej dyskusji udowodnić, że to jednak Twoje rozumienie tematu jest tym właściwym. Nie znam Cię, więc ciężko mi coś więcej sensownego powiedzieć, ale widać, że jesteś osobą inteligentną i na pewno masz potencjał do zmiany :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cytat

2. Prywatny psychiatra powiedział mi wprost że jestem ciężkim przypadek i specjaliści z którymi się spotkałem celowo mnie z tego powodu odrzucają. Według mnie miał rację. A że nie stać mnie na prywatną terapię to jestem zmuszony czekać i modlić się ze trafię na dobrego publicznego specjalistę. 

Przecież to niemożliwość.Ciężki przypadek to przypadek który można leczyć latami i kosić na tym hajs.Żyła złota.Nie rozumiem jak psycholog może komuś odmówić,szczególnie kilku z rzędu.Teoria o trudnym przypadku jest mało wiarygodna,chyba że podejrzewają jakieś uszkodzenie organiczne mózgu,coś co można by leczyć tylko chemią.

Sugestia pracy na pół etatu była dobra,nie wyjdziesz z fobii siedząc w domu/gabinecie.Ja biorę leki przeciwlękowe i idę do pracy,wracam wyjebany stresem i padam na pysk ale mimo wszystko warto,kiedyś 100 złotych musiałem się od mamy prosić na lekarza,teraz zarabiam 3 razy tyle co ona i stać mnie żeby się leczyć.Inna sprawa że głównym moim problemem jest brzydota więc psycholog nie pomoże mi za dużo,ale tobie może by mógł.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 10.06.2018 o 10:01, moja_osoba napisał:

Wydaje mi się, że trudność w rozmowie z Tobą polega na stawianiu bardzo wielu pytań przez Ciebie, na rozkładaniu wypowiedzi na poszczególne zdania. W moim subiektywnym odczuciu wygląda to tak jakbyś wywoływał współrozmówcę do tablicy i kazał mu się tłumaczyć z wszystkiego co powiedział. 

Ja wiem czy to cechy trudnego pacjenta, a taki co ze wszystkim się zgadza jest łatwiejszy, albo taki co milczy całe sesje? Szczególnie że tamta terapeutka nie chciała rozmawiać o przeszłości, więc była rozmowa o tu i teraz - o jego wątpliwościach odnośnie terapii. Terapeuta który by zrezygnował z powodu zbyt dużej liczby pytań to musiałby być naprawdę słaby.

Trzeba sobie tylko zdawać sprawę, że terapeuta w takich rozmowach nie będzie stawał na rzęsach żeby nas przekonać do swojego zdania i nie znaczy to że jest słaby. Nie będzie się starał wygrać szermierki słownej, zareklamować terapii tak żebyśmy ją kupili dosłownie i w przenośni, czy zniechęcić do rezygnacji.

W dniu 6.06.2018 o 18:28, johnn napisał:

Dla mnie ultimatum było jednoznaczne.  Mogłem przyjąć warunki lub je odrzucić nawet nie pomyślałem żeby o cokolwiek pytać. Gdyby terapeutka rozpoczęłaby rozmowę o tym pewnie zabrałbym głos.  To nie jest zwykłe podejście aby tak stawiać sprawę i nie zadać  drugiej stronie pytań ale ja tak się zachowuje.  O tym też ją informowałem.  Działam jak komputer: Tak, nie lub nie wiem. Następne pytanie. 

Z jednej strony można wnioskować, że przychodzisz z pełną otwartością na podejmowane metody, a z drugiej sam masz twarde warunki. Zakładasz, że poinformujesz ją, że działasz tak i tak, i z tego faktu od chwili przekazania tej informacji ona ma z Ciebie wyciągać informacje i wątpliwości, mimo że masz okazję zadać pytania. I mimo że te pytania i wątpliwości się w Tobie rodzą bo je tutaj piszesz, wcale więc nie działasz jak cyborg - że przyjmujesz tak za tak, i przechodzisz dalej. Nie jesteś też tak zalękniony, z opisu rozmów generalnie nie wygląda jakbyś miał problem z nie zgodzeniem się z terapeutą i to bardzo dobrze. Ale wygląda jakbyś chciał żeby zadała jakieś pytanie, to wtedy byś odpowiedział, a jak go nie zadaje to nie mówisz. Mimo że wiesz jakie by to było pytanie i jaka odpowiedź. Piszesz że nie umiesz czytać między wierszami, a wygląda jakbyś oczekiwał że terapeuta będzie czytał między wierszami i domyślał się czego chcesz.

Widzę też taką sprzeczność, że wyrażasz się lekko pogardliwie o spotkaniach z terapeutą w konwencji wyrzucenia z siebie pewnych rzeczy. Bo piszesz, że chcesz konkretów, a znalazłeś kogoś "komu możesz się wygadać". Po pierwsze to wcale nie jest nie-konkret, a po drugie sam to widzisz, bo warunek nie rozmawiania o przeszłości jest dla Ciebie nie do przyjęcia, zresztą wcale nie rozmawiania "jak komputer" (w przeszłości to i to, wynika z tego dla tu i teraz to i to), bo pisałeś, że oceniasz negatywnie bierność terapeutki wobec cierpienia o którym mówiłeś.

W dniu 9.06.2018 o 10:13, mswm napisał:

Coś nieprawdopodobnego... dosłownie nóż się w kieszeni otwiera. 

Tu moja reakcja była taka sama.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

8 godzin temu, rupert napisał:

Ja wiem czy to cechy trudnego pacjenta, a taki co ze wszystkim się zgadza jest łatwiejszy, albo taki co milczy całe sesje? Szczególnie że tamta terapeutka nie chciała rozmawiać o przeszłości, więc była rozmowa o tu i teraz - o jego wątpliwościach odnośnie terapii. Terapeuta który by zrezygnował z powodu zbyt dużej liczby pytań to musiałby być naprawdę słaby.

 

Rupert moja wypowiedź dotyczyła rozmowy, którą Johnn prowadził na tym forum w dziale, który przytoczyłam we wcześniejszej wiadomości. Tam widać mniej więcej jakiś schemat rozmawiania. Tak jak napisałam, jest to moja subiektywna ocena, nie chodzi o samo zadawanie pytań, a o ich ton.

W każdym razie Johnn mam nadzieję, że trafisz na dobrego terapeutę, któremu żadne pytania nie będą przeszkadzać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 10.06.2018 o 10:01, moja_osoba napisał:

Wydaje mi się, że trudność w rozmowie z Tobą polega na stawianiu bardzo wielu pytań przez Ciebie, na rozkładaniu wypowiedzi na poszczególne zdania. W moim subiektywnym odczuciu wygląda to tak jakbyś wywoływał współrozmówcę do tablicy i kazał mu się tłumaczyć z wszystkiego co powiedział.

Stosuje podstawowe narzędzia w dyskusji. Wszystkie pytania odnoszą się wypowiedzi współrozmówcy. Stosuje grzecznościowe formy. Współrozmówca może odmówić odpowiedzi lub zwrócić mi uwagę i poinformować mnie o swoich wątpliwościach.       

Czy Ty również odbierasz tak moje słowa skierowanie do Ciebie? 

W dniu 10.06.2018 o 10:01, moja_osoba napisał:

Na pewno rozkładnie równań na czynniki pierwsze sprawdza się w matematyce, ale w relacjach społecznych to już raczej nie działa ;)  

Mnie to nie śmieszy. Zdaje sobie z tego sprawę. Jest to przyczyną różnych trudności. Nie wszyscy ludzie są wyrozumiali.   

W dniu 10.06.2018 o 10:01, moja_osoba napisał:

Przez to może się wydawać, że jesteś osobą, która ma trudność z zaakceptowaniem odmiennego zdania i będziesz próbował w każdej dyskusji udowodnić, że to jednak Twoje rozumienie tematu jest tym właściwym

Co oznacza akceptacja odmiennego zdania innej osoby? Zadawanie pytań i dysktutowanie interpretujesz jako brak akceptacji? 

Czy nie jest tak że dyskutujemy bo mamy odmienne poglądy?  

W dniu 10.06.2018 o 10:01, moja_osoba napisał:

Nie znam Cię, więc ciężko mi coś więcej sensownego powiedzieć, ale widać, że jesteś osobą inteligentną i na pewno masz potencjał do zmiany :)

Dziękuje.

W dniu 10.06.2018 o 22:23, ( Dean )^2 napisał:

Przecież to niemożliwość.Ciężki przypadek to przypadek który można leczyć latami i kosić na tym hajs.Żyła złota.Nie rozumiem jak psycholog może komuś odmówić,szczególnie kilku z rzędu.Teoria o trudnym przypadku jest mało wiarygodna,chyba że podejrzewają jakieś uszkodzenie organiczne mózgu,coś co można by leczyć tylko chemią.

Jak sądzę trudność polega w podejściu do pacjenta. Wymagam od lekarza rzetelności, uczciwości, zaaaganżowania oraz zachowania zgodnego z etyką i standardami lekarskimi.

W dniu 10.06.2018 o 22:23, ( Dean )^2 napisał:

Sugestia pracy na pół etatu była dobra,nie wyjdziesz z fobii siedząc w domu/gabinecie.Ja biorę leki przeciwlękowe i idę do pracy,wracam wyjebany stresem i padam na pysk ale mimo wszystko warto,kiedyś 100 złotych musiałem się od mamy prosić na lekarza,teraz zarabiam 3 razy tyle co ona i stać mnie żeby się leczyć.Inna sprawa że głównym moim problemem jest brzydota więc psycholog nie pomoże mi za dużo,ale tobie może by mógł.

Po studiach pracowałem na stażach. Problemy, które się tam pojawiły zmusiły mnie do rezygnacji z dalszej pracy i unikania ludzi. Pozwolę sobie doprecyzować. Trudności z ludźmi nie polegają na unikaniu jakiekolwiek kontaktu z ludźmi. W pewnych sytuacjach wymagających zaradności, obycia lub spotrzegawczości (nie wiem czy użyłem właściwych słów do określenia tego składnika, którego mi brak) nie radzę sobie. W mojej ocenie potrzegany wówczas jestem jako osoba niezaradna lub nieogarnięta. Mówiąc kolokwialnie sierota. Podam przykład. Pracowałem jako programista z grupą osób w tym samym pokoju. Musiałem na chwilę wyjść. W tym czasie "kolega" napisał z mojego komputera emaila do wszystkich w budynku z dwuznaczną propozycją. Zrobię coś za 20zł. Dowiedziałem się później o tym od innych stażystów. Nie powiedzieli mi tego wprost ale robili aluzję śmiejąc się. Nie wiedziałem jak zareagować. Nie zrobiłem nic.

W dniu 11.06.2018 o 11:34, rupert napisał:

Trzeba sobie tylko zdawać sprawę, że terapeuta w takich rozmowach nie będzie stawał na rzęsach żeby nas przekonać do swojego zdania i nie znaczy to że jest słaby. Nie będzie się starał wygrać szermierki słownej, zareklamować terapii tak żebyśmy ją kupili dosłownie i w przenośni, czy zniechęcić do rezygnacji.

Oczekuje dyskusji. 

Żaden ze specjalistów z którymi miałem przyjemność się zetknąć nie podjął ze mną dyskusji. Moje uwagi, zastrzeżenia lub sugestie odnośnie metod rozwiązania moich problemów nie były rozpatrywane. Rozmowa na ten temat była szybko ucinana. Ostatnia pani psycholog na piątej a zarazem ostatniej wizycie zakończyła nasze wspólne spotkania słowami (nie jest to dokładny cytat): Pan zadaje dużo pytań i kwestionuję moje zdanie. To będzie nasz ostatnie spotkanie. Powinien pan udać się na spotkanie z terapeutką lub psychiatrą. Odmawiam dalszych spotkań ze względu na brak kompetencji. Później udałem się do psychiatry z tej samej placówki. Nie wskazał mi żadnego terapeuty na NFZ z mojego miasta a ponadto polecił mi dalsze wizyty do tej samej pani psycholog bo dobry psycholog i terapeutka dziecięcy.

W dniu 11.06.2018 o 11:34, rupert napisał:

Z jednej strony można wnioskować, że przychodzisz z pełną otwartością na podejmowane metody, a z drugiej sam masz twarde warunki.

Wymagam uczuciowości, rzetelności i poszanowania ogólnie przyjętych zasad moralnych. Tego wymagam także od siebie.

W dniu 11.06.2018 o 11:34, rupert napisał:

Zakładasz, że poinformujesz ją, że działasz tak i tak, i z tego faktu od chwili przekazania tej informacji ona ma z Ciebie wyciągać informacje i wątpliwości, mimo że masz okazję zadać pytania.

Źle mnie zrozumiałeś @rupert. Oczekuje że przekazane przez mnie informacje skłonią specjalistę do większej czujności oraz bacznego przyjrzeniu się pewnym aspektom moich wypowiedzi. 

W dniu 11.06.2018 o 11:34, rupert napisał:

I mimo że te pytania i wątpliwości się w Tobie rodzą bo je tutaj piszesz, wcale więc nie działasz jak cyborg - że przyjmujesz tak za tak, i przechodzisz dalej.

Odpowiedź na forum różni do rozmowy na żywo. Pragnę Ci zwrócić uwagę użytkowniczki @moja_osoba, w której że podział wypowiedzi na zdania i odpowiedź na każde z nich z osobna nie jest ogólnie przyjętą normą. Nie sprawdza się w relacjach społecznych. 

W dniu 11.06.2018 o 11:34, rupert napisał:

Nie jesteś też tak zalękniony, z opisu rozmów generalnie nie wygląda jakbyś miał problem z nie zgodzeniem się z terapeutą i to bardzo dobrze

Oceniam negatywnie pracę specjalistów z którymi się zetknąłem. Nie mniej jednak pewne elementy ich pracy oceniam pozytywnie. Bywa, że mamy osiągamy kompromis lub konsensus.

W dniu 11.06.2018 o 11:34, rupert napisał:

Ale wygląda jakbyś chciał żeby zadała jakieś pytanie, to wtedy byś odpowiedział, a jak go nie zadaje to nie mówisz. Mimo że wiesz jakie by to było pytanie i jaka odpowiedź. Piszesz że nie umiesz czytać między wierszami, a wygląda jakbyś oczekiwał że terapeuta będzie czytał między wierszami i domyślał się czego chcesz.

Oczekuję, że specjalista na podstawie swojej wiedzy, pobranych nauk, doświadczenia oraz informacji przekazanych mu bezpośednio i pośrednio podejmie właściwe leczenie. 

W dniu 11.06.2018 o 11:34, rupert napisał:

Widzę też taką sprzeczność, że wyrażasz się lekko pogardliwie o spotkaniach z terapeutą w konwencji wyrzucenia z siebie pewnych rzeczy.

Lekko pogardliwie? Bądź tak miły  i podaj fragment mojej wypowiedzi.

W dniu 11.06.2018 o 11:34, rupert napisał:

Bo piszesz, że chcesz konkretów, a znalazłeś kogoś "komu możesz się wygadać". Po pierwsze to wcale nie jest nie-konkret, a po drugie sam to widzisz, bo warunek nie rozmawiania o przeszłości jest dla Ciebie nie do przyjęcia, zresztą wcale nie rozmawiania "jak komputer" (w przeszłości to i to, wynika z tego dla tu i teraz to i to), bo pisałeś, że oceniasz negatywnie bierność terapeutki wobec cierpienia o którym mówiłeś.

Pozwolę sobie krótko wyjaśnić. Przez lata dyskutowałem z mama na temat jej decyzji żywo godzących w interesy całej rodziny. Bez rezulatatów. Sądzę że jest to spowodowane zaburzeniem prawidłowego toku wychowania u mamy. Co skutkowało powstaniem osobowości zależnej. Wszelkie rozmowy na ten temat ze specjalistami zawsze kończą się tak samo. Dyskusja jest przerywana i przypominane są mi zasady terapii. Być może popełniam błąd podnosząc ten temat w rozmowie ze specjalistami. Nie mniej dotyka mnie obojętność na krzywdę drugiego człowieka i brak chęci niesienia mu pomocy ze strony specjalistów. Aby nie być gołosłowny podam trzy zachowania mojej mamy, które są dla mnie nie rozumiałe i potwierdzają moją negatywną ocene jej zachowania:

1. Mama NIGDY nie wystąpiła do Funduszu Alimentacyjnego mimo trudnej sytuacji finasowej. Dodatkowe środki pozyskujemy z chodzenia na śmietniki po złom i drewno oraz z mojego Stypendium Prezesa Rady Ministrów.  
2. Moja mama jest uległa wobec przybranego brata. Nie umie wyrazić swojego sprzeciwu wobec niego. Doszło do tego że bez zapowiedzi ani zgody brat z kochanką przychodzili do nas uprawiać seks. Rodzice nie wyrazili żadnego sprzeciwu. Nie odezwali się ani słowem we własnym mieszkaniu. 
3. Mama była bardzo źle traktowana przez przybranych rodziców. Matka nie okazywała mamię troski i odpowiedniego zainteresowania. Rodzice często kłócili się o mamę w jej obecności. Macocha nie tolerowała sprzeciwu. Karą była szmatą przez łeb. Mama kilkukrotnie uciekała z domu. Pierwszeństwo miał brat. Mama była żeby mu pomagać. Macocha gdy mama była  tłumaczyła ile opieki w nią włożyła, informowała że biologiczny ojciec płaci tylko rodzinne. O adopcji mama dowiedziała się przypadkiem.

 Przepraszam za tak długi wpis ale chciałem się ustosunkować do wszystkich wypowiedzi. Mam nadzieję że nie popełniłem błędu  przepisując moich odpowiedzi.  Proszę o wyrozumiałość. Dziękuje.

Edytowane przez johnn

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 15.06.2018 o 17:35, johnn napisał:

Jak sądzę trudność polega w podejściu do pacjenta. Wymagam od lekarza rzetelności, uczciwości, zaaaganżowania oraz zachowania zgodnego z etyką i standardami lekarskimi. 

A znasz dobrze te standardy i etykę?Bo podejrzewam że nie.Nie sugeruję że wszyscy lekarze są dobrzy,nie są.Ale jakoś podejrzane wydaje mi się to co piszesz.Czego oczekujesz od terapeuty?Jaki ma być?Co ma Ci dać,zaproponować?W pierwszym poście napisałeś że terapeutka zaproponowała żebyś poszedł do pracy i poszukał ludzi,ty odmówiłeś a jednocześnie miałeś do niej żal że możesz się jej tylko wyżalić.Jest tu jakaś sprzeczność.Być może terapeuci wyczuwają że nie chcesz pomocy,nie jesteś gotowy się zmienić.

Moja rada,poszukaj jakiejś terapii grupowej,byłaby dobrym doświadczeniem dla Ciebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 15.06.2018 o 17:35, johnn napisał:

Wymagam od lekarza rzetelności, uczciwości, zaaaganżowania oraz zachowania zgodnego z etyką i standardami lekarskimi.

W dniu 15.06.2018 o 17:35, johnn napisał:

Oczekuje dyskusji. 

Żaden ze specjalistów z którymi miałem przyjemność się zetknąć nie podjął ze mną dyskusji. Moje uwagi, zastrzeżenia lub sugestie odnośnie metod rozwiązania moich problemów nie były rozpatrywane. Rozmowa na ten temat była szybko ucinana. Ostatnia pani psycholog na piątej a zarazem ostatniej wizycie zakończyła nasze wspólne spotkania słowami (nie jest to dokładny cytat): Pan zadaje dużo pytań i kwestionuję moje zdanie. To będzie nasz ostatnie spotkanie. Powinien pan udać się na spotkanie z terapeutką lub psychiatrą. Odmawiam dalszych spotkań ze względu na brak kompetencji. Później udałem się do psychiatry z tej samej placówki. Nie wskazał mi żadnego terapeuty na NFZ z mojego miasta a ponadto polecił mi dalsze wizyty do tej samej pani psycholog bo dobry psycholog i terapeutka dziecięcy.

Skoro sugeruje terapeutę lub psychiatrę to nie była terapeutką, no to słabo. Słaba też argumentacja: kwestionowanie zdania i za dużo pytań.

Natomiast mi utkwiły w pamięci Twoje wypowiedzi odnośnie terapeutki do której chodziłeś dłużej. Nic mnie w jej reakcjach specjalnie nie oburzało. Np. nie wiem gdzie łamała Twoje wymagania które opisałeś powyżej.Tzn. trochę mnie zdziwił warunek nie rozmawiania o przeszłości, szczególnie że pojawił się nagle. Nie będzie nadzorować ani dawać rad - czy wcześniej tak robiła? To w zasadzie nawet nie jest warunek, tylko stwierdzenie czego nie będzie robić. A czym miałby być w zasadzie nadzór?

Jak myślę o mojej terapii, to też nie ma tam rad i nadzoru. I też nie padło to od razu, tylko w trakcie terapii. W zasadzie jak ja zacząłem być wkurzony na terapię, to tematyka rozmów zaczęła dotyczyć terapii, i wtedy dowiedziałem się, że nie będzie mi mówił co mam robić. Wtedy oceniałem negatywnie, że nie przedstawił tych wszystkich informacji wcześniej, np. na pierwszym spotkaniu. Ale z perspektywy oceniam to dobrze, po prostu założeniem tej terapii jest że mam 100% wpływ na tematykę, skoro nie pytałem to widać nie było mi to potrzebne. Zacząłem dyskutować, to się dowiedziałem.

Nie wiem dokładnie co to znaczy: sugestie, uwagi, zastrzeżenia odnośnie metod. Domyślam się, że terapeuta może być uparty odnośnie metod, bo to on prowadzi terapię. Modyfikuje metody zgodnie ze swoją wiedzą, a nie sugestiami pacjenta. Tzn. z tych sugestii też dostaje informacje zwrotne, i powinien je wziąć pod uwagę, ale niekoniecznie podążać za sugestiami. Ja miałem pretensje o milczenie, zbyt zdawkowe komentarze, nie zadawanie pytań. Ale czy terapeuta powinien modyfikować swoje zachowanie zgodnie z sugestiami pacjenta? Myslę że nie. W zakresie komfortu rozmowy może tak, jak np. któryś jej element odbierasz negatywnie, np. agresywnie. Ale też do jakiejś granicy, np. nie można oczekiwać, że np. terapeuta weźmie pod uwagę sugestię o tym, że dla pacjenta cisza jest niekomfortowa i coś z tym zrobi.

W dniu 15.06.2018 o 17:35, johnn napisał:

Źle mnie zrozumiałeś @rupert. Oczekuje że przekazane przez mnie informacje skłonią specjalistę do większej czujności oraz bacznego przyjrzeniu się pewnym aspektom moich wypowiedzi. 

...

Oczekuję, że specjalista na podstawie swojej wiedzy, pobranych nauk, doświadczenia oraz informacji przekazanych mu bezpośednio i pośrednio podejmie właściwe leczenie.

Skąd wiesz, że specjalista nie słucha Cię uważnie, i nie robi z otrzymanymi informacjami tego, co powinien? Skąd wiesz że nie podejmuje właściwego leczenia? Wygląda na to, że masz swoją wizję, co powinno być z tymi informacjami zrobione, i jak powinno wyglądać właściwe leczenie. Pytanie czy można oczekiwać, że Twoja wizja będzie wdrożona.

W dniu 15.06.2018 o 17:35, johnn napisał:

Lekko pogardliwie? Bądź tak miły  i podaj fragment mojej wypowiedzi.

Tak odebrałem wypowiedź o "wygadaniu się". Zamiast pomocy znalazłeś kogoś komu możesz się wygadać. Nie piszesz że to śmieszne, bezwartościowe, no ale jest to dla mnie gdzieś w domyśle. Szczególnie że opisujesz to w ramach swojego niezadowolenia z terapii.

W dniu 15.06.2018 o 17:35, johnn napisał:

Pozwolę sobie krótko wyjaśnić. Przez lata dyskutowałem z mama na temat jej decyzji żywo godzących w interesy całej rodziny. Bez rezulatatów. Sądzę że jest to spowodowane zaburzeniem prawidłowego toku wychowania u mamy. Co skutkowało powstaniem osobowości zależnej. Wszelkie rozmowy na ten temat ze specjalistami zawsze kończą się tak samo. Dyskusja jest przerywana i przypominane są mi zasady terapii. Być może popełniam błąd podnosząc ten temat w rozmowie ze specjalistami. Nie mniej dotyka mnie obojętność na krzywdę drugiego człowieka i brak chęci niesienia mu pomocy ze strony specjalistów.

Co to znaczy dyskusja jest przerywana? Nie możesz opowiadać o tym jak się czułeś wtedy? Jak wygląda obojętność, terapeuta daje do zrozumienia, że go nudzisz? Żartuje z tego jak się czułeś? Mówi że przesadzasz? Czy nic nie mówi ale wygląda na niezaangażowanego/obojętnego?

A o jakiej zasadzie terapii mówią że ją łamiesz? Mogę się domyślać, że chodzi o diagnozowanie zaburzeń osoby nie uczestniczącej w terapii. Dziwi mnie trochę ucinanie i przypominanie zasad terapii. Chociaż mogę sobie wyobrazić wtrącenie się terapeuty np.: proszę nie liczyć, że dam Panu informację zwrotną, że powiem czy myślę że ta osoba miała osobowość zależną czy nie. Nie wiem.

Możesz to potraktować jako ucięcie tematu, ale to nie ucięcie tylko komentarz, możesz o tym dalej mówić. Ucięcie byłoby: proszę dalej nie mówić o tym i o tym. Takie ucięcie też odebrałbym negatywnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 7.06.2018 o 15:15, johnn napisał:

Moje trudności z kontaktach z ludźmi wynikają z nieporadności i niewiedzy. Nie wiem jak się zachować. Dobrze się czuje w sytuacjach określonych przez schematy. Kiedy nie muszę się zastanawiać co zrobić. W luźnej rozmowie o byle czym mi nie idzie. Problemy z ludźmi trwały od dzieciństwa. Zawsze byłem cichy i spokojny oraz spostrzegawczy (zwracałem uwagę na detale) oraz inteligenty.  

Mi się to kojarzy z Zespołem Aspergera.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W poniższej wypowiedzi będę się odnosił to spotkań z terapeutką (ok. 6 miesięcy) oraz pięciu spotkań z psychologiem. Do obu specjalistów uczęszczali także mój brat i mama (każdy z osobna).

W dniu 17.06.2018 o 22:45, ( Dean )^2 napisał:

A znasz dobrze te standardy i etykę?Bo podejrzewam że nie.

Zapoznałem się z Kodeks etyczny psychoterapeuty Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego
http://www.centrumdobrejterapii.pl/materialy/kodeks-etyczny-psychoterapeuty-polskiego-towarzystwa-psychiatrycznego/


Kodeks Etyczno - Zawodowy Psychologa

http://www.ptp.org.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=29

oraz kilkoma artykułami na temat dobrych praktyk.
 

W dniu 17.06.2018 o 22:45, ( Dean )^2 napisał:

Nie sugeruję że wszyscy lekarze są dobrzy,nie są.Ale jakoś podejrzane wydaje mi się to co piszesz.

Cieszę się że krytycznie podchodzisz do moich słów. Mam nadzieję że wskazesz błąd w moim postępowaniu lub rozumowaniu.

W dniu 17.06.2018 o 22:45, ( Dean )^2 napisał:

Czego oczekujesz od terapeuty?Jaki ma być?Co ma Ci dać,zaproponować?

Od terapeutki oczekiwałem:
- uczciwości,
- rzetelności,
- zaaganżowania, 
- prawdomówności,
- zrozumienia,
- pomocy,
- dyskusji.

Nie wiem co ma mi dać lub zaproponować. 

W dniu 17.06.2018 o 22:45, ( Dean )^2 napisał:

W pierwszym poście napisałeś że terapeutka zaproponowała żebyś poszedł do pracy i poszukał ludzi,ty odmówiłeś a jednocześnie miałeś do niej żal że możesz się jej tylko wyżalić.Jest tu jakaś sprzeczność.

Jaka to sprzeczność? Na czym polega?

Wyjaśniam. Jednym z powodów, które zmusił mnie do rozpoczęcia spotkań z terapeutką były trudności w kontaktach z ludźmi jakie odczuwałem w tym miejscu pracy. Otrzymałem jedną radę (przytoczona przez ciebie powyżej). Obawy i lęk jakie budziła we mnie próba podjęcia zatrudnienia skłoniły mnie do odrzucenia rady. Nie mniej jednak podzieliłem się z moimi wątpliwościami z terapeutką. Pytania jak poradzić sobie z lękiem nie znalazły odpowiedzi a rozmowa została szybko zakończona przez zmianę tematu. 

W dniu 17.06.2018 o 22:45, ( Dean )^2 napisał:

Być może terapeuci wyczuwają że nie chcesz pomocy,nie jesteś gotowy się zmienić.

Żaden specjalista nie przekazał takich lub podobnych uwag. Czy sądzisz, że celowo nie poruszają tego zagadnienia?

W dniu 17.06.2018 o 22:45, ( Dean )^2 napisał:

Moja rada,poszukaj jakiejś terapii grupowej,byłaby dobrym doświadczeniem dla Ciebie.

Terapii grupowej mi odmówiono. Psychiatra nie wskazał ośrodka, w którym mógłbym uczestniczyć w terapii w moim mieście (ok. 120 tys. mieszkańców). Samodzielne poszukiwania terapii na NFZ w moim mieście skończyły się na ok. 2 latach oczekiwania na rozpoczęcie terapii.

W dniu 18.06.2018 o 12:07, rupert napisał:

Skoro sugeruje terapeutę lub psychiatrę to nie była terapeutką, no to słabo. Słaba też argumentacja: kwestionowanie zdania i za dużo pytań.

Natomiast mi utkwiły w pamięci Twoje wypowiedzi odnośnie terapeutki do której chodziłeś dłużej. Nic mnie w jej reakcjach specjalnie nie oburzało. Np. nie wiem gdzie łamała Twoje wymagania które opisałeś powyżej.Tzn. trochę mnie zdziwił warunek nie rozmawiania o przeszłości, szczególnie że pojawił się nagle. Nie będzie nadzorować ani dawać rad - czy wcześniej tak robiła? To w zasadzie nawet nie jest warunek, tylko stwierdzenie czego nie będzie robić. A czym miałby być w zasadzie nadzór?

Warunek nie rozmawiania o przeszłości pojawił się na przedostatnim spotkaniu jako jeden z warunków kontynuacji spotkań. Co do rad to na początku pojawiały się rady/sugestie pózniej odcieła się od tego. Ustały. 
Nie wiem czy użyłem właściwego słowa (nadzór). Miałem na myśli analizę mojego zachowania oraz podanie wzorów postaw. Nie nadzorowała mnie. 

W dniu 18.06.2018 o 12:07, rupert napisał:

Jak myślę o mojej terapii, to też nie ma tam rad i nadzoru. I też nie padło to od razu, tylko w trakcie terapii. W zasadzie jak ja zacząłem być wkurzony na terapię, to tematyka rozmów zaczęła dotyczyć terapii, i wtedy dowiedziałem się, że nie będzie mi mówił co mam robić. Wtedy oceniałem negatywnie, że nie przedstawił tych wszystkich informacji wcześniej, np. na pierwszym spotkaniu. Ale z perspektywy oceniam to dobrze, po prostu założeniem tej terapii jest że mam 100% wpływ na tematykę, skoro nie pytałem to widać nie było mi to potrzebne. Zacząłem dyskutować, to się dowiedziałem.

Mam problem z podejmowaniem decyzji. Bezustannie towarzyszy mi uczucie niepewności. Podjęte decyzje wciąż analizuje starając się upewnić że są właściwe. A terapeutka unika oceń i opinii a jednocześnie wymaga ode mnie inicjatywy lub/i decyzyjności. Kiedy nie umiem podjąć decyzji jestem bierny. Wstrzymuje się od podjęcia decyzji. Na pytanie o moje samopoczucie na jednym ze spotkań z psychologiem próbowałem odpowiedzieć przez ok. 5 min. W końcu zdecydowałem udzielić się odpowiedzi  bo nie umiałem określić mojego samopoczucia. A nie chciałem tracić czasu na jałowe dyskusje. 

W dniu 18.06.2018 o 12:07, rupert napisał:

Nie wiem dokładnie co to znaczy: sugestie, uwagi, zastrzeżenia odnośnie metod. Domyślam się, że terapeuta może być uparty odnośnie metod, bo to on prowadzi terapię. Modyfikuje metody zgodnie ze swoją wiedzą, a nie sugestiami pacjenta. Tzn. z tych sugestii też dostaje informacje zwrotne, i powinien je wziąć pod uwagę, ale niekoniecznie podążać za sugestiami. Ja miałem pretensje o milczenie, zbyt zdawkowe komentarze, nie zadawanie pytań. Ale czy terapeuta powinien modyfikować swoje zachowanie zgodnie z sugestiami pacjenta? Myślę, że nie. W zakresie komfortu rozmowy może tak, jak np. któryś jej element odbierasz negatywnie, np. agresywnie. Ale też do jakiejś granicy, np. nie można oczekiwać, że np. terapeuta weźmie pod uwagę sugestię o tym, że dla pacjenta cisza jest niekomfortowa i coś z tym zrobi.

Już wyjaśniam. Terapeutka doradziła mi abym wziął pracę na pół etatu. Stwierdziłem, że obawy i lęk, które mi towarzyszą w pracy  nie zależą od czasu pracy. Na pytanie jak sobie poradzić z tymi uczuciami nie uzyskałem rady. Formułowałem też inne uwagi, które przekazywałem w czasie spotkań. Odpowiedzi były utrzymane w podobnym tonie jak ta powyżej.

W dniu 18.06.2018 o 12:07, rupert napisał:

Skąd wiesz, że specjalista nie słucha Cię uważnie, i nie robi z otrzymanymi informacjami tego, co powinien? Skąd wiesz że nie podejmuje właściwego leczenia?

Nie wiem tego. Znam ogólne zasady terapii. Nie zawsze pozwalają one jednak na jednoznaczną ocenę prawidłowości działań specjalistów lub moich. A zachowanie specjalisty budzi moje wątpliwości. 
Niektórzy forumowicze podzielają pewne moje uwagi krytyczne wobec specjalistów. 
Publiczni specjaliści odmawiają oceny zachowania kolegów. Prywatni specjaliści są mniej powściągliwi. Czynią krytyczne uwagi lub reagują zdziwieniem lub dezaprobatą na wybrane zachowania kolegów przytoczone przeze mnie. Stąd wnoszę, że niektóre zachowania mogą być ocenione negatywnie.

W dniu 18.06.2018 o 12:07, rupert napisał:

Wygląda na to, że masz swoją wizję, co powinno być z tymi informacjami zrobione, i jak powinno wyglądać właściwe leczenie.

Nie wiem na co to wygląda. Sądzę, że to kwestia subiektywna. 
Moje uwagi dotyczą wybranych działań specjalistów. Niektóre działania specjalistów oceniam pozytywnie.

Mam prawo do własnego zdania.

W dniu 18.06.2018 o 12:07, rupert napisał:

Pytanie czy można oczekiwać, że Twoja wizja będzie wdrożona.

To zależy czy mam rację.

W dniu 18.06.2018 o 12:07, rupert napisał:

Tak odebrałem wypowiedź o "wygadaniu się". Zamiast pomocy znalazłeś kogoś komu możesz się wygadać. Nie piszesz że to śmieszne, bezwartościowe, no ale jest to dla mnie gdzieś w domyśle. Szczególnie że opisujesz to w ramach swojego niezadowolenia z terapii.

To nie jest ani śmieszne ani bezwartościowe. Dla mnie możliwość podzielenia się moimi odczuciami i przeszłością jest (była) ważne i doceniam ją. Nie mniej jednak od terapeutki spodziewałem się dużo więcej. Dodam, że obecny pracownik socjalny wysłuchał mnie. Odbyło się kilka spotkań poświęconych moim problemom. Większość trwała ponad godzinę. Nigdy nie odmówiono mi rozmowy. A częstość spotkań była większa niż częstość spotkań z terapeutką. Wiekszość rozmów odbywa się na początku starań o pierwsze świadczenie pomocowe z MOPR.

W dniu 18.06.2018 o 12:07, rupert napisał:

Co to znaczy dyskusja jest przerywana? Nie możesz opowiadać o tym jak się czułeś wtedy?

Dyskusja kończy się różnie: odmowa dalszej dyskusji (bezpośrednio lub pośrednio), zmiana tematu lub odesłanie do innej osoby.

Myślę, że mogę mówić o tym co czuje. Ale przeważnie po przerwaniu dyskusji pozostawiam ją otwartą i przechodzę do kolejnej dyskusji lub odpowiadam na pytania specjalisty. Boję się otwarcie wyrazić swoje niezadowolenie z przebiegu dyskusji bo obawiam się odmowy pomocy (jedno ultimatum na które nie przystałem zakończyło terapię, 2 odmowy pomocy na pierwszym spotkaniu, odmowa terapii grupowej). Nie stać mnie na prywatną pomoc. A ubezpieczenie zdrowotne mam z MOPR (przedłużane co 3 miesiące). Kiedy zebrałem się na powiedzenie o moich wątpliwościach z jednym z ostatnich psychologów to zostałem zganiony za kwestionowanie zdania psychologa i zadawanie dużej liczby pytań. To było nasze ostatnie spotkanie. 

W dniu 18.06.2018 o 12:07, rupert napisał:

Jak wygląda obojętność, terapeuta daje do zrozumienia, że go nudzisz? Żartuje z tego jak się czułeś? Mówi że przesadzasz? Czy nic nie mówi ale wygląda na niezaangażowanego/obojętnego?

Obojętność przybiera różną postać. Zwykle spotykam się z 
- brakiem odpowiedzi na moje pytania np. terapeutka nic nie mówi,
- odmową odpowiedzi na moje pytania np. ja zadaje pytanie a terapeutka mówi o czymś innym zamiast ustosunkować się do pytania lub wprost mówi że nie odpowie. Nie podaje uzasadnienia,
- odesłaniem do innej osoby np. terapeutka odmawia rozmowy i kieruje mnie do pracownika socjalnego. A pracownik odmawia rozmowy bo go tam nie było. W ten sposób "rozwiązauje" mój problem,
- przerwanie rozmowy podniesionym głosem co w mojej opinii odbieram jak znak niezadowolenia współrozmowcy oraz sygnał do zakończenia rozmowy np. psycholog z Ośrodka Kryzysowego wprost dwukrotnie odmawia pomocy bo nie widzi sensu spotkań ze mną.
- łamanie wcześniej przyjętych zasad przebiegu spotkań np. terapeutka/psycholog ustala że mną zagadnienia poruszane na następnym spotkaniu po czym ich nie respektuje.
- podważa celowość spotkań np. psycholog informuje że spotkania nie mają sensu i żebym się zastanowił po co chce się spotykać. Uprzednio mając listę moich problemów przygotowanych na swoją prośbę.

W dniu 18.06.2018 o 12:07, rupert napisał:

A o jakiej zasadzie terapii mówią że ją łamiesz? Mogę się domyślać, że chodzi o diagnozowanie zaburzeń osoby nie uczestniczącej w terapii.

Jak sądzę chodzi o ocenę/opinię wybranych zachowania różnych osób w szczególności mojej matki, podjęcie działań wobec niegodziwego zachowania innych osób wobec mnie, brata i mojej mamy lub podanie wzorów postaw lub zasad. Nie proszę o diagnozę mojej matki w czasie moich wizyt. Informuje jedynie o moich podejrzeniach/wątpliwościach/uwagach lub tłumacze. Jak sądzę to zagadnienie wiążę się moją decyzyjnością. Specjaliści oczekują ode mnie wskazywania kierunków dyskusji, inicjatywy oraz siły.

Dziękuje udział w dyskusji i zaangażowanie:)

johnn

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też negatywnie oceniałbym część opisanych przez Ciebie zachowań terapeutów, np. przerywanie rozmowy, podniesiony głos, nie rozmawianie o przeszłości jako warunek dalszych spotkań.

Z kolei w niektórych innych rzeczach widzę zawód pacjenta tym jak terapia wygląda, chyba dość częsty. Wygląda on np. tak:

- chcemy rad, albo jak nie rad to jakichś złotych myśli i analiz, komentarzy trafiających w punkt. Np. my powiemy co robimy, a terapeuta ustosunkuje się, że to dobrze/źle, zdrowe/nie, wynikające z tego i tego o czym my nie wiedzieliśmy; trudno się pogodzić z tym że samo powiedzenie o czymś z towarzyszącymi wtedy i teraz uczuciami, a może dodatkowo jak się czujemy wobec terapeuty po powiedzeniu tego, np. czy tworzymy jakieś założenia co on o tym myśli, jak to na nas wpływa - jest treścią terapii, pytaniem i odpowiedzią. A nie czymś co oczekuje na złotą myśl terapeuty.

- skoro ja mam jakiś konkretny problem w rozmowie, np. boję się ludzi / nie umiem podejmować decyzji / po chwili milczenia zamykam się jeszcze bardziej, to umiejętny terapeuta weźmie to pod uwagę i będzie próbował tą przeszkodę obejść. Np. zminimalizować strach przed nim, delikatnie pchnąć w dany temat żeby zlikwidować problem z decyzyjnością, wypełni milczenie żeby nie stało się zbyt długie. Tymczasem na terapii często brnie się w problemy zamiast je obchodzić. Milczenie 5 minut - nie pokazuje to, że terapeutka powinna robić coś inaczej, kierować temat na jakieś tory, unikać niejednoznacznych albo trudnych pytań. Nie znaczy też, że faktycznie, jest z tym jakiś duży problem, np. z decyzyjnością o czym mówić, i trzeba coś z tym zrobić. Czasem milczy się całe sesje.

Dopytywałem jak wygląda odmowa dyskusji, obojętność, łamanie zasad, bo czasem takie rzeczy to nasza interpretacja a nie fakt. Terapia wywołuje dużo emocji, a wtedy jesteśmy skłonni subiektywne odczucia traktować jako fakt. To poniżej to przykłady, część kojarzy mi się z tym co piszesz, ale są też inspirowane moim doświadczeniem albo tym co czytałem na forum. Np.:

- milczymy, terapeuta pyta o to milczenie, mówimy że nie mamy o czym mówić, a terapeuta pyta czy kończymy terapię, skoro nie mamy tematów do poruszenia --> to nie jest propozycja zakończenia terapii

- mówimy że terapia nam nic nie daje, a terapeuta pyta czy kończymy terapię --> to nie jest propozycja zakończenia terapii

- z powodu końca sesji przerywamy temat, który terapeuta uważa za ważny, mówi to, i mówi że warto byłoby go kontynuować na następnej sesji. Na następnej sesji pyta tradycyjnie: "co na dzisiaj?" --> To nie jest obojętność, brak zainteresowania, nie znaczy też że zapomina o ustaleniach, ani że ich nie respektuje

- terapeuta pyta po co nam te spotkania --> to nie znaczy że nie pamięta z jakimi problemami przyszliśmy, ani tym bardziej nie sugeruje zakończenia terapii

- brak komentarza na to co mówimy --> to nie obojętność, ani nie sygnał żeby o danej sprawie dalej nie mówić. Nie wiem czym jest "pośrednia odmowa dyskusji" - jeśli jest nią milczenie, to nie zgodzę się że jest to odmowa rozmowy na dany temat. A czy jest to odmowa dyskusji: nie wiem czy nie jest to za duże oczekiwanie jeśli oczekujesz że terapeuta wciąż będzie mówił swoje zdanie, interpretację, odpowiadał na pytania. To byłoby narzucanie terapeucie sposobu prowadzenia terapii.

Z tą radą dot. pół etatu, to też zależy. W pełni rozumiem, że rada była nietrafiona. Ale jak terapeuta pyta: a nie mógłby Pan wziąć pracy na pół etatu, Ty odpowiadasz, że czas pracy nie gra roli, to on się czegoś dowiaduje. Nie widzę tu większego problemu, terapeuta też chyba nie widział problemu w tym że nie wcieliłeś tej rady w życie. A że nie była to złota rada/myśl - takich nie możemy oczekiwać. Więc nie dziwi mnie, że nie dostałeś rady jak poradzić sobie z lękiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak sam widzisz w prawach terapeuty jest :

Cytat

1. Terapeuta ma prawo odmowy podjęcia leczenia wtedy, gdy uznaje, że nie jest w stanie podjąć rzetelnie terapii.

Co do tego:

Cytat

Wyjaśniam. Jednym z powodów, które zmusił mnie do rozpoczęcia spotkań z terapeutką były trudności w kontaktach z ludźmi jakie odczuwałem w tym miejscu pracy. Otrzymałem jedną radę (przytoczona przez ciebie powyżej). Obawy i lęk jakie budziła we mnie próba podjęcia zatrudnienia skłoniły mnie do odrzucenia rady. Nie mniej jednak podzieliłem się z moimi wątpliwościami z terapeutką. Pytania jak poradzić sobie z lękiem nie znalazły odpowiedzi a rozmowa została szybko zakończona przez zmianę tematu. 

Trudno mi sobie wyobrazić że terapeuta robi coś takiego i dlatego zdaje mi się że twoje relacje nie są do końca wiarygodne.Nie wiem jaki był nurt terapii ale w tych które ja znam (psychodynamiczna) terapeuta zaproponowałby Ci pójscie do pracy czyli doświadczanie lęku i analizowanie na terapii jego przyczyn,celem rozwiązania.Nikt nie wie z góry co powoduje u Ciebie lęki.Dopiero analiza konkretnych sytuacji życiowych(np.relacje z ludźmi w pracy) mogłaby wskazać jakie myśli kryją się za twoimi lękami.Najpierw musisz doświadczyć czegoś przykrego żeby terapeuta mógł zrozumieć co się dzieję i próbować to zmienić.Spróbuj leków przeciwlękowych,idź do pracy a potem gdy czegoś realnego doświadczysz,analizuj to na terapii.

W dniu 12.07.2018 o 20:34, johnn napisał:

Terapii grupowej mi odmówiono.

 

Z jakiego powodu?

Co do Ciebie i twojego problemu,to raczej moja intuicja a nie pewność ale mam wrażenie że myślisz w schematyczny sposób i operujesz pewnym systemem pojęć który jest tak rozbudowany że terapeuci czują że dekompozycja twojego światopoglądu nie ma sensu i chcą żebyś po prostu porzucił stare myślenie i dał się poprowadzić.Ty tego nie chcesz i torpedujesz każde zdanie które nie jest zgodne z twoim światopoglądem i wciągasz ich w dyskusje których celem jest rozmycie wszystko z czym się nie zgadzasz i utrzymanie starego światopoglądu.

Cytat

Co do rad to na początku pojawiały się rady/sugestie pózniej odcieła się od tego. Ustały.

Tutaj..wcześniej mówiłeś że nie było rad tylko wypłakiwanie się,teraz przyznajesz się że rady były,jak rozumiem gdy konsekwentnie ich nie przyjmowałeś,ustały.Wiem że to dla Ciebie trudne bo masz chyba podobny rys osobowości do mnie ale zaryzykuj pójście za radami terapeuty nawet jeśli nie są dla Ciebie w pełni zrozumiałe i wiarygodne.

Leczenie NFZ może być na niskim poziomie i nie bronie terapeutów choć najlepszy dotąd ośrodek w jakim byłem był publiczny.Dlatego jeszcze raz zachęcam do poszukania oddziału dziennego bądź popołudniowego przy szpitalu psychiatrycznym.Jeśli faktycznie masz zaburzenia schizoidalne zapewne nie obejdzie się bez leków. Spróbuje też jakiejś pracy,nawet jeśli wiąże się z dużym lękiem. Weź leki i idź,w IT nie wymagają gigantycznych skilli społecznych,jeśli skupisz się na klepaniu kodu i będziesz robił swoje,nikt nie będzie miał Ci za złe że mało gadasz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, ( Dean )^2 napisał:

Jak sam widzisz w prawach terapeuty jest :

Co do tego:

Trudno mi sobie wyobrazić że terapeuta robi coś takiego i dlatego zdaje mi się że twoje relacje nie są do końca wiarygodne.Nie wiem jaki był nurt terapii ale w tych które ja znam (psychodynamiczna) terapeuta zaproponowałby Ci pójscie do pracy czyli doświadczanie lęku i analizowanie na terapii jego przyczyn,celem rozwiązania.Nikt nie wie z góry co powoduje u Ciebie lęki.Dopiero analiza konkretnych sytuacji życiowych(np.relacje z ludźmi w pracy) mogłaby wskazać jakie myśli kryją się za twoimi lękami.Najpierw musisz doświadczyć czegoś przykrego żeby terapeuta mógł zrozumieć co się dzieję i próbować to zmienić.Spróbuj leków przeciwlękowych,idź do pracy a potem gdy czegoś realnego doświadczysz,analizuj to na terapii.

A mi nie jest sobie trudno wyobrazić takiej sytuacji, terapeuta pyta, czy pacjent analizował pracę mniej angażującą czasowo. Ten mówi, że nie, bo to w żaden sposób nie zmniejsza lęku. I od razu pyta: co ja mam zrobić z tym lękiem. Na to terapeuta odpowiada coś. Nic bardziej genialnego niż przeciętny człowiek. Np.: Nie wiem. Albo: To właśnie będziemy starali się ustalić podczas terapii. Potem coś przychodzi mu do głowy i zadaje pytanie, albo mówi coś, niezwiązanego z tematem. Albo po prostu milczy. Odpowiedź terapeuty jest w oczach pacjenta zdawkowa, co w połączeniu z powiedzeniem czegoś innego ("nie na temat"), albo z milczeniem, jest traktowane jako ucięcie tematu.

Generalnie do tego trzeba się w terapii przyzwyczaić, że reakcja zwrotna terapeuty nie jest taka jak byśmy sobie wyobrażali. I właśnie w psychodynamicznej to żadnych rad bym nie oczekiwał, lęk się analizuje, ale jak ktoś się boi jeździć windą to nie znaczy że z powodu terapii ma zacząć.

A co do pracy na pół etatu: może faktycznie nie zmniejsza to lęku i nie jest to rozwiązanie. Zainteresowany wie najlepiej. Jak ktoś się boi jeździć windą, to wie czy jego lęk się zmniejszy jak w windzie jest ktoś jeszcze. Albo jak przejedzie tylko 1 piętro. A może jak pojedzie tylko z parteru na I piętro bo nie wyobraża sobie wtedy lotu z paru pięter w spadającej windzie. Nikt nie wie tego lepiej niż on.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może warto zadać sobie pytanie, czy to nie ludzie, którzy Cię otaczają są na tyle nudni i nie pasujący do Ciebie, że masz problem z komunikacją. Niestety, psychologia uparcie twierdzi, że to zawsze i tylko zawsze jednostka jest chora a nie ogół i koło się zamyka....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 13.07.2018 o 11:26, rupert napisał:

Z kolei w niektórych innych rzeczach widzę zawód pacjenta tym jak terapia wygląda, chyba dość częsty. Wygląda on np. tak:

Czy przytoczone przez Ciebie sytuację dotyczą nieuzasadnionego rozczarowania pacjenta przebiegiem terapii i zachowaniem terapeuty?

Przyjąłem do wiadomości. 

W dniu 13.07.2018 o 11:26, rupert napisał:

Nie wiem czym jest "pośrednia odmowa dyskusji"

Przeciwieństwo bezpośredniej odmowy dyskusji.

W dniu 13.07.2018 o 11:26, rupert napisał:

Z tą radą dot. pół etatu, to też zależy. W pełni rozumiem, że rada była nietrafiona.

Zdania sobie przeczą według mnie.

W dniu 13.07.2018 o 11:26, rupert napisał:

Nie widzę tu większego problemu, terapeuta też chyba nie widział problemu w tym że nie wcieliłeś tej rady w życie.

Skąd wiesz że słusznie postąpił?

W dniu 15.07.2018 o 23:11, ( Dean )^2 napisał:

1. Terapeuta ma prawo odmowy podjęcia leczenia wtedy, gdy uznaje, że nie jest w stanie podjąć rzetelnie terapii.

Przyczyny odmowy pomocy mnie:

1. Psycholog z NFZ - zadaje za dużo pytań i kwestionuję jego zdanie a ponadto brak mu kompentencji. Nie podał jakich.
2. Psycholog z Ośrodka Kryzysowego z MOPR - tylko jedna osoba pracuje jako psycholog, moje problemy nie są związane z przemocą w związku z czym będę zajmował miejsce potrzebującym z takim problemami. Zostałem tam skierowany przez pracownika socjalnego.
3. Psycholog z NFZ (terapie grupowa) - nie może mi poświęcić tyle czasu co w terapii indywidualnej i nie zna mnie.
4. Psycholog z NFZ - nie podał powodu od razu odmówił pomocy. Skierował mnie na terapie. Jako że czekałem na spotkanie konsultacyjne z psychologiem opisanym w punkcie 3. nie dopytywałem. Powiedział że nic więcej nie może dla mnie zrobić. 
5. Terapeutka, której poświęcony jest ten wpis - postawiła mi ultimatum z trzema warunkami: A. Brak nadzoru, B. Brak rad, C. Nie rozmawiamy o przeszłości. Odmówiłem spełnienia warunków. 

W dniu 15.07.2018 o 23:11, ( Dean )^2 napisał:

Trudno mi sobie wyobrazić że terapeuta robi coś takiego i dlatego zdaje mi się że twoje relacje nie są do końca wiarygodne.

Napisałem prawdę. 
Niekiedy upraszczam pewne zagadnienia lub pomijam mniej znaczące fakty ze względu na przejrzystość i dostępność mojej wypowiedzi.   

W dniu 15.07.2018 o 23:11, ( Dean )^2 napisał:

Nie wiem jaki był nurt terapii ale w tych które ja znam (psychodynamiczna) terapeuta zaproponowałby Ci pójscie do pracy czyli doświadczanie lęku i analizowanie na terapii jego przyczyn,celem rozwiązania.Nikt nie wie z góry co powoduje u Ciebie lęki.Dopiero analiza konkretnych sytuacji życiowych(np.relacje z ludźmi w pracy) mogłaby wskazać jakie myśli kryją się za twoimi lękami.Najpierw musisz doświadczyć czegoś przykrego żeby terapeuta mógł zrozumieć co się dzieję i próbować to zmienić.Spróbuj leków przeciwlękowych,idź do pracy a potem gdy czegoś realnego doświadczysz,analizuj to na terapii.

Terapeutka nie udzieliła mi informacji w jakim nurcie będzie prowadziła terapię.
Problemy z kontaktami z ludźmi mam od dziecka. Pierwszy raz powiedziałem o tym mamie po skończeniu studiów wyższych. Wcześniej nikt o to nie pytał a ja nie mówiłem. Dla mnie taka sytuacja była normalna. Trudności z kontaktami z ludźmi pojawiały się w różnych miejscach i czasie (np. szkoła, rozmowa ze znajomym z pracy lub zakupy w sklepie). Lęki nasiliły się podczas pracy zawodowej. 
Informowałem terapeutke o prawdopodobnych przyczynach i skutkach tych zaburzeń. Ponadto opisywałem sytuację w których miały miejsce w tym w miejscu pracy. Oczekiwałem analizy. Nie było jej. Formułowała trywialne (oczywiste) wnioski np. Przyczyną trudnosći z ludźmi jest trudne dzieciństwo. 

Ponadto nie otrzymałem żadnej rady/sugestii lub jakikolwiek innej informacji sugerującej że pracujemy nad rozwiązaniem innych problemów. 

Jak sądzę w tym względzie spełniłem twoje oczekiwania.

W dniu 15.07.2018 o 23:11, ( Dean )^2 napisał:

Z jakiego powodu?

Patrz punkt 3. powyżej.

W dniu 15.07.2018 o 23:11, ( Dean )^2 napisał:

mam wrażenie że myślisz w schematyczny sposób i operujesz pewnym systemem pojęć który jest tak rozbudowany

Jestem przywiązany do schematów, zasad i reguł. 

W dniu 15.07.2018 o 23:11, ( Dean )^2 napisał:

terapeuci czują że dekompozycja twojego światopoglądu nie ma sensu i chcą żebyś po prostu porzucił stare myślenie i dał się poprowadzić.

Nikt nie przekazał mi takich informacji. Chętnie wysłucham wszelkich propozycji. Ale jeżeli odmawia mi dyskusji lub odpowiedzi na moje pytania odnośnie zaproponowanych zmian to na jakiej podstawie mam zaufać w dobre zamiary specjalisty?  

W dniu 15.07.2018 o 23:11, ( Dean )^2 napisał:

Ty tego nie chcesz i torpedujesz każde zdanie które nie jest zgodne z twoim światopoglądem i wciągasz ich w dyskusje których celem jest rozmycie wszystko z czym się nie zgadzasz i utrzymanie starego światopoglądu.

Nie zgadzam się. Jestem otwarty na poglądy innych osób i zmianę swojego podejścia. Chętnie wysłucham racjonalnych i logicznych argumentów oraz rozważe je. 
Proszę o wskazanie fragmentów moich wypowiedzi w których rzekomo rozmywam dyskusje. Ponadto chętnie odpowiem na dodatkowe pytania lub doprecyzuje moje wypowiedzi o ile przysłuży się to dyskusji i rozwieje twoje wątpliwości. 
W czym przejawia się owo "rozmycie"? Bardzo mnie to ciekawi. Doprecyzujesz? Niekiedy sprawy oczywiste dla ogółu ludzi dla mnie pozostają skryte.  Chodź moje intencje są dobre. Sądzę że w tym tkwi przyczyna mojej dociekliwości chodź nie wykluczam innych.
Ludzie dyskutują gdy mają różne zdania a nie na odwrót.

Codziennie towarzyszy mi uczucie niepewności. Dotyczy ono codziennych sytuacji oraz istotnych decyzji. Aby rozwiązać moje wątpliwości zadaje pytania i dyskutuje. Najwyraźniej odbierane to jest negatywnie. Celem dyskusji jest ustalenie prawdy.  Nie rozumiem czemu uważasz że chce "rozmyć wszystko z czym się nie zgadzam" oraz "utrzymanie starego światopoglądu" skoro moje zamiary są zgoła odmienne. Odpowiadam na pytania każdego uczestnika dyskusji w tym wpisie. A nie wszyscy dyskutanci tak postępują.

W dniu 15.07.2018 o 23:11, ( Dean )^2 napisał:

Tutaj..wcześniej mówiłeś że nie było rad tylko wypłakiwanie się,teraz przyznajesz się że rady były,jak rozumiem gdy konsekwentnie ich nie przyjmowałeś,ustały.

Użyłem słów : "wygadać" (pierwsza moja wypowiedź) oraz "rady/sugestie" (10 wypowiedź)
Proszę podaj fragment w którym twierdziłem "że nie było rad tylko wypłakiwanie się".
Niewłaściwie mnie rozumiesz. Rad lub sugestii było niewiele. Pojawiały się na różnym etapie. Cześć wypełniłem. Te z którymi się nie zgadzałem i odmówiono mi dyskusji na ich temat nie wykorzystałem.    

W dniu 15.07.2018 o 23:11, ( Dean )^2 napisał:

Wiem że to dla Ciebie trudne bo masz chyba podobny rys osobowości do mnie ale zaryzykuj pójście za radami terapeuty nawet jeśli nie są dla Ciebie w pełni zrozumiałe i wiarygodne.

Rada dotycząca trudności z kontaktami z ludźmi była jedna. Nie otrzymałem rad dotyczących innych problemów m.in. problemy formułowanie myśli, niska samoocena, problem z podejmowaniem decyzji. Czy to Cię nie zaskakuje? 

W dniu 15.07.2018 o 23:11, ( Dean )^2 napisał:

Jeśli faktycznie masz zaburzenia schizoidalne zapewne nie obejdzie się bez leków. 

Rozpoznano u mnie zaburzenia SCHIZOTYPOWE. To jest jedno z rozpoznań. Inne to fobia (psychiatra) i nieśmiałość (terapeutka, której poświęcony jest ten wątek).

W dniu 15.07.2018 o 23:11, ( Dean )^2 napisał:

Weź leki i idź,w IT nie wymagają gigantycznych skilli społecznych,jeśli skupisz się na klepaniu kodu i będziesz robił swoje,nikt nie będzie miał Ci za złe że mało gadasz.

Pracowałem na dwóch stażach jako młodszy programista w grupie kilku osób w jednym pokoju. Nie umiałem się odnaleźć wśród tych osób. Miało miejsce kilka niemiłych zdarzeń, które mnie upewniły co do podejścia do mojej osoby. Na jednym ze staży w dniu stażysty. Każdy stazysta otrzymywał okolicznościowy kubek. Trzech moich kolegów również stażystów otrzymało kubki przyozdobione przez kolegów z pokoju. Tylko ja miałem zwykła kartkę z nazwą firmy. Chyba nie muszę mówić jak przykro mi z tego powodu zrobił kiedy padło pytanie : A jak wygląda twój kubek?. Próbowałem nawiązać z nimi kontakt ale byłem zbyt marny w tym.

Według mnie problem z trudnościami z ludźmi nie leży w lęku a w tym że nie wiem jak się zachować w niektórych sytuacjach. Związek przyczynowo-skutkowy jest następujący: Ma miejsce sytuacja dla mnie nieprzyjemna. Nie wiem jak się zachować więc zazwyczaj przyjmuje postawę bierną (nic nie mówię, czekam na zadanie pytania, słucham). Skutkiem tego jest negatywna ocena mojego zachowania w oczach osób uczestniczących w sytuacji. Po zdarzeniu analizuję je. Szukam przyczyn i rozważam jak powinienem się zachować. Okoliczności towarzyszące sytuacji oraz negatywna ocena mojego zachowania przez kolegów wzbudza we mnie lęk przez kolejnym podobnym zajściem. Tak więc lęk jest w mojej ocenie jest skutkiem a nie przyczyną moich problemów.  Jeżeli dodać do tego moją niską aktywność towarzyską to moja osoba nie cieszy się zainteresowaniem kolegów. 

Wspomnę że problemy mają także mój brat i mama. Ale różnią się one od moich.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, johnn napisał:

Pracowałem na dwóch stażach jako młodszy programista w grupie kilku osób w jednym pokoju. Nie umiałem się odnaleźć wśród tych osób. Miało miejsce kilka niemiłych zdarzeń, które mnie upewniły co do podejścia do mojej osoby. Na jednym ze staży w dniu stażysty. Każdy stazysta otrzymywał okolicznościowy kubek. Trzech moich kolegów również stażystów otrzymało kubki przyozdobione przez kolegów z pokoju. Tylko ja miałem zwykła kartkę z nazwą firmy. Chyba nie muszę mówić jak przykro mi z tego powodu zrobił kiedy padło pytanie : A jak wygląda twój kubek?. Próbowałem nawiązać z nimi kontakt ale byłem zbyt marny w tym

Sytuacja którą przywołujesz to błahostka,widać że jesteś przewraźliwiony na punkcie tego jak ludzie Cie odbierają.W pracy nikt nie musi Cię lubić,masz wypełniać swoje obowiązki i zarabiać pieniądze,po to tam idziesz.

Byłeś na dwóch stażach...z obu zrezygnowałes?Czy po obu Cię nie przyjęli,skoro miałeś stypendium ministra to rozumiem że coś ogarniasz,jeśli jesteś merytorycznie przygotowany,wybaczą Ci że nie masz odpowiednich skilli emocjonalnych.Moje zdanie:idź do pracy,nawet z lękiem,zostań tam tak długo aż się zaaklimatyzujesz albo Cię wywalą.Tak czy siak staże są płatne,zdobędziesz środki na terapeutę który będzie bardziej profesjonalny niż dotychczasowi.Jeśli lęk będzie bardzo silny,wspomóż się lekami.Inaczej to jest błędne koło nie chodzisz do pracy=>nie masz pieniedzy na terapie=>pogrążasz się w zaburzeniach=> tym bardziej nie możesz zacząć pracować.Pamiętaj że w pracy masz przede wszystkim wypełniać swoje obowiązki zawodowe, na tym się skoncentruj na początek,relacji przyjacielskich nie musisz nawiązywać.

Resztę na razie pomijam bo relacja którą dajesz z terapii jest jednostronna i nie jestem w stanie sprawdzić czy mówisz prawdę czy nie.Być może rzeczywiście trafiłeś na słabych terapeutów a sam jesteś trudnym przypadkiem,nie wiem tego,za mało danych.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 13.07.2018 o 11:26, rupert napisał:

Z tą radą dot. pół etatu, to też zależy. W pełni rozumiem, że rada była nietrafiona.

23 godziny temu, johnn napisał:

Zdania sobie przeczą według mnie.

Gdyby celem terapii było uzyskanie trafnej rady, ale terapia to nie jest kierowanie życiem pacjenta, uzyskiwanie złotych rad, ani nawet złotych spostrzeżeń. Sensem mówienia pacjenta jest samo to, że mówi, przeżywa przy tym inne emocje niż tylko o czymś myśląc. Ważne jest też to, że terapeuta coś się dowiaduje. To co mówi terapeuta też traktuję w tych kategoriach: to kieruje Twoją uwagę na jakiś aspekt tego o czym mówisz, albo jakiś aspekt relacji z terapeutą. Może Cię sprowokować do mówienia o tym, np. o tym, że praca na pół etatu przeraża Cię równie jak na cały. Albo że jednak trochę mniej. Albo może Cię sprowokować do mówienia o tym co myślisz, jak słyszysz taką radę. Np. "myślałem, że trafiłem do kogoś, kto ma jakiś lepszy ogląd lęku i jego konsekwencji, a to co słyszę dowodzi, że jestem kompletnie niezrozumiany". I wtedy terapeuta może coś dopytać na temat bycia zrozumianym.

W dodatku to kierowanie uwagi też nie ma być jakieś genialne. Gdzie terapia różni się od rozmowy z kolegą, tam się różni, ale jak terapeucie przychodzi do głowy "praca na pół etatu", to o tym mówi, nie ma w tym nic złego. Terapia to nie jest zadanie, które można rozliczać krok po kroku, dobrze/źle. Przykład: popełniono morderstwo, ciało znaleziono w krzakach, kilometr od drogi leśnej. Przyjeżdża detektyw, niby świetny, a zaczyna sprawę od przejścia się po drodze. Policjanci komentują jaki to niby geniusz przyjechał a nawet krzaków nie obejrzy. I po co patrzy tu i tu przecież widać że tam nic nie ma. Chodzi mi o to, że to nie jest praca przy taśmie, ani wyścig.

W dniu 13.07.2018 o 11:26, rupert napisał:

Nie widzę tu większego problemu, terapeuta też chyba nie widział problemu w tym że nie wcieliłeś tej rady w życie.

23 godziny temu, johnn napisał:

Skąd wiesz że słusznie postąpił?

Radząc? Albo nie mając pretensji że rady nie wcieliłeś w życie? Na pewno dobrze, że nie miał pretensji, bo terapeuta nie powinien mieć do pacjenta pretensji o jego decyzje. A rada dla mnie pełni bardziej funkcję którą opisałem wyżej, niż wymuszenia jakiegoś Twojego działania, więc jej słuszność nie ma takiego znaczenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 2.08.2018 o 00:00, ( Dean )^2 napisał:

Sytuacja którą przywołujesz to błahostka,widać że jesteś przewraźliwiony na punkcie tego jak ludzie Cie odbierają.W pracy nikt nie musi Cię lubić,masz wypełniać swoje obowiązki i zarabiać pieniądze,po to tam idziesz.

Między innymi dlatego w Polsce jest tylu sfrustrowanych pracowników, bo chyba jest logicznym, że skoro w pracy panuje chujowa atmosfera to nie chodzi się do takiej pracy z chęcią a jej efektywność znacznie spada.

Widzę, że ciemnogród ciągle króluje w umysłach większości ludzi w tym kraju, więc jak ma być inaczej? ....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, ( Dean )^2 napisał:

Dobrze że jaśnieoświeceni królują na forum

Mają problemy z przebiciem się  przez ciemne masy :).

Jaśnie oświeceni pisze się z osobna BTW...

Edytowane przez Zed

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 2.08.2018 o 00:00, ( Dean )^2 napisał:

.W pracy nikt nie musi Cię lubić,masz wypełniać swoje obowiązki i zarabiać pieniądze,po to tam idziesz.

 

Dean pierwsze słyszę żebym chodził do pracy zarabiać pieniądze.  Ja chodzę do pracy żeby budować relacje z ludźmi, robić coś pożytecznego, rozwijać się, pomagać innym samodoskonalić itp, pieniądze też są oczywiście bardzo ważne ale jest to sprawa drugorzędna. Nie wyobrażam sobie żebym mógł przepracować jeden dzień w pracy w której nie da się prowadzić dialogu ani rozmawiać z ludźmi czy robić coś konstruktywnego oraz pracować w miejscu gdzie każdy myśli tylko jak wydymać drugiego.

W cywilizowanym świecie podczas edukacji są dwa podstawowe przedmioty: komunikacja międzyludzka i team work czyli praca zespołowa. To o czym piszesz to rodzaj jakiegoś niewolnictwa to przerażające.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 4.08.2018 o 09:33, klex napisał:

Dean pierwsze słyszę żebym chodził do pracy zarabiać pieniądze

No to może zacznij chodzić tam za darmo?

Nie mówię że nie trzeba nawiązywać w pracy relacji,warto,szczególnie jeśli się umie.Ale jeśli się nie umie to nie jest powód żeby nie chodzić do pracy.Podstawowy cel pracy to zarabianie środków na życie w tym leczenie jak w przypadku OPa.Poboczną sprawą jest budowanie relacji,przyjazni itd.Jeśli się uda to dobrze,jeśli nie to trudno

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, ( Dean )^2 napisał:

No to może zacznij chodzić tam za darmo? 

Napisałem że pieniądze są ważne lecz nie najważniejsze (sprawą drugorzędna). Właśnie się zwalniam bo firma w ten sposób traktuje ludzi dokładnie jak napisałeś nie ważne jak ale "masz robić" i reszta ich gówno reszta obchodzi, traktują ludzi jak bydło (połowa osób się zwalnia albo zwolni). Jakby mi zapłacili 10 tys miesięcznie to nie zmieniłbym swojego zdania i nie robiłbym tego dla pieniędzy.

Rozumiesz to w ogóle ? Pieniądze nie są dla mnie najważniejszym motywatorem do pracy jak dla 80 % społeczeństwa.

Zastanawiałem się czy pieniądze które tam zarobiłem nie przeznaczyć na jakąś fundacje bo się z nimi w żaden sposób nie utożsamiam ani z tymi ludźmi itp. więc można powiedzieć że chodzę do pracy za darmo w w pewien sposób.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, klex napisał:

Napisałem że pieniądze są ważne lecz nie najważniejsze (sprawą drugorzędna). Właśnie się zwalniam bo firma w ten sposób traktuje ludzi dokładnie jak napisałeś nie ważne jak ale "masz robić" i reszta ich gówno reszta obchodzi, traktują ludzi jak bydło (połowa osób się zwalnia albo zwolni). Jakby mi zapłacili 10 tys miesięcznie to nie zmieniłbym swojego zdania i nie robiłbym tego dla pieniędzy.

Rozumiesz to w ogóle ? Pieniądze nie są dla mnie najważniejszym motywatorem do pracy jak dla 80 % społeczeństwa.

Zastanawiałem się czy pieniądze które tam zarobiłem nie przeznaczyć na jakąś fundacje bo się z nimi w żaden sposób nie utożsamiam ani z tymi ludźmi itp. więc można powiedzieć że chodzę do pracy za darmo w w pewien sposób.

Daj sobie spokój. Sam widzisz, że tu nie ma z kim gadać. Sama dzieciarnia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 5.08.2018 o 22:45, klex napisał:

Rozumiesz to w ogóle ? Pieniądze nie są dla mnie najważniejszym motywatorem do pracy jak dla 80 % społeczeństwa. 

Zastanawiałem się czy pieniądze które tam zarobiłem nie przeznaczyć na jakąś fundacje bo się z nimi w żaden sposób nie utożsamiam ani z tymi ludźmi itp. więc można powiedzieć że chodzę do pracy za darmo w w pewien sposób.

Rozumiem,ale zauważ że w temat nie jest twój i nie mówimy o Tobie tylko o OPie.Myślę że jedyne co może zrobić teraz to wyjść do pracy mimo blokujących go lęków,zarobić ile jest w stanie(jako programista to sporo) i przeznaczyć te środki na leczenie.Inaczej wpada w błędne koło.A poza tym czymś zupełnie innym jest chodzić do pracy w której jest patologiczna atmosfera a chodzić do pracy nawet nie nawiązując zbyt wielu relacji ale po prostu wypełniając swoje obowiązki i zarabiając na własne życie.

 

W dniu 5.08.2018 o 22:58, Zed napisał:

Daj sobie spokój. Sam widzisz, że tu nie ma z kim gadać. Sama dzieciarnia. 

Widzę że panicz znowu sfochany,wytrzeć Ci nosek?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×