Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jesteśmy wybrani


Ewawe

Rekomendowane odpowiedzi

Im dłużej jestem w depresji i przyglądam się temu zjawisku, stwierdzam,że nie dotyka ona osób "płytkich", tylko tych bardzo bogatych wewnętrznie, inteligentnych, bardzo empatycznych. Oczywiście miewam straszne chwile, w których nienawidzę swojej choroby i moj stan się dramatycznie pogarsza, ale między nimi, w tych krótkich chwilach odpoczynku, stwierdzam, że depresja dotyka bardzo wrażliwych i wartościowych ludzi. (tu bez żadnego narcyzmu z mojej strony) Tak obiektywnie na prawdę . Pozdrawiam wszystkich.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja tez się zgadzam. Podatność na tego rodzaju zaburzenia to jest jakby cena za to, że możemy odczuwać i rozumieć więcej, przezywać pełniejszą radość, ale też niestety głębszy smutek. Pytanie, czy cieszyć się z tego, czy nie? Są momenty, kiedy chciałabym być taką prosta i krzepką wiejską kobitą :D żeby moim największym zmartwieniem było to, co przygotować chłopu na obiad :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Im dłużej jestem w depresji i przyglądam się temu zjawisku, stwierdzam,że nie dotyka ona osób "płytkich", tylko tych bardzo bogatych wewnętrznie, inteligentnych, bardzo empatycznych.

Sadzę, że to niezupełnie tak. Takie choroby dotykają ludzi i "płytkich", i bogatych wewnętrznie. Różnica może jest tylko w intensywności i dokuczliwości objawów: wrażliwcy przeżywają wszystko w sobie, a "płytcy" nie chcą / nie starają się dociekać co za "licho" ich wzięło (co nie znaczy, że mniej cierpią).

Ja tak sądzę.

Są momenty, kiedy chciałabym być taką prosta i krzepką wiejską kobitą żeby moim największym zmartwieniem było to, co przygotować chłopu na obiad

Hehehe Wszędzie jest dobrze, gdzie nas nie ma ? ;) Te wiejskie, proste i krzepkie kobiety też mają wiele zmartwień, tylko innych. 8)

Wybrani? Chyba raczej przegrani

To, czy wybrani, czy przegrani, to w największym stopniu zależy od nas samych. Wybrani o tyle, ze mamy kolejną szansę na samodoskonalenie się, a przegrani, gdy odpuścimy sobie walkę o swoje szczęście. Jak to mądra Bethi napisała w innym wątku: najtrudniej jest wziąść odpowiedzialność za siebie ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

empatyczni radości wrażliwi smutni płytcy (nawet to kiedy jesteśmy bardzo przygnębnienie naprawde dużo nas wtedy obchodzi co robią inni i co myślą...)

 

weź sobie słwonik wyrazów polskich i wypisz wsyztkie cehy charakteru to pewnie wiekszość z nich dopiszesz do tych osób...

 

ale czy coś nam to daje? oprócz cierpienia?? możmy chyba sie odnaleźć i dzięki temu pomagać innym ale czy też wtedy keidy sami potrzebujemy pomocy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale czy coś nam to daje?

Może pytanie powinno brzmieć, czy my potrafimy z każdej sytuacji "wziąść"/"wyciągnąć" dla siebie coś pożytecznego ? ;)

To tak jak np. z jedzeniem jabłek. Są osoby, które np. odkrawają skórkę i zostawiają ogryzek, sa takie, które zostawają tylko ogryzek, a są takie, które zostawiają sam ogonek 8)

też wtedy keidy sami potrzebujemy pomocy?

Czy wogóle potrafimy przyznać się do własnych "słabości" i prosić o pomoc ? Czy potrafimy tak dobrać sobie przyjaciół, by móc na nich liczyć w najtrudniejszych chwilach ?

[Dziś mam filozoficzne zacięcie i pytam, a nie odpowiadam :mrgreen: ]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

stwierdzam, że depresja dotyka bardzo wrażliwych i wartościowych ludzi. (tu bez żadnego narcyzmu z mojej strony) Tak obiektywnie na prawdę .

Czy ludzie z depresją są bardziej wartościowi? Nie sądzę. Bardziej wrażlwi na pewno ale czy wrażliwość jest zaletą? Na pewno w niczym nie pomaga.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się co do tego, że przegrani też jesteśmy ale nie do końca.

To jakby cena ciężaru, który nosimy. Jak można przeskoczyć płot z kulą u nogi jeśli ledwo można podnieść nogę. Mamy nierówne szanse od startu. Czy wrażliwość to wada? Myślę,że nie, myślę, że myślenie to wada. Ludziom z depresją powinno zakazać się myśleć, tak jak ludziom z kontuzjami wywokonywać gwałtownych ruchów. Ja, nie wiem jak wy, płacę cenę smutku za swoją wrażliwość, za to, że widzę i czuję więcej. Jestem wybrana ze względu na dobroć serca i wrazliwość a przegrana ze względu na depresję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam.

To ze teraz jestesmy przegrani, to sie zmieni, i dla nas sloneczko zaswieci, na swiecie musi byc roznorodnosc... zaliczamy sie do tej (jednej grupy), nasze grzechy ktore popelniamy przez depresje zostana nam wybaczone, wierze w to!!. Ja popelnilem wiele ale.....

pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ewawe, nie zgadzam się z tym do końca, jednak możesz mieć swoje zdanie.

Ale moim zdaniem, to ludzie którzy są chorzy, niekoniecznie muszą mieć wartościowe wnętrze. Zresztą, to stwierdzenie, jest bardzo względne.

 

Mimo to, wydaje mi się, że ludzie, którzy wiedzą, że są inteligentni, mądrzy i mogą coś osiągnąć, wychodzą szybko z tej choroby.

Im po prostu chce się żyć, szybko zdają sobie sprawę z tego, że szkoda marnować czas na rozmyślania, lęki i obawy przed ludźmi, światem, czy tym co będzie jutro, z prostego powodu - to nie ma sensu i do niczego nie prowadzi.

 

Coś w tym jest, oczywiście, ale depresja to akurat taki potwór, który zaatakować może każdego.

Bo co z tego, że ktoś kto z pozoru inteligentny, zaradny i bystry, wpadł w depresję, bo np. nie zaliczył matury, czy egzaminu na studiach, a tak był pewien, że mu się uda; jak i człowiek ze wsi, który nie ma matury, a także większych ambicji związanych z nauką, może wpaść w depresję po utracie syna ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Choruję już od trzech lat, choć inteligencji mi nie brakuje. Walczę, walczę i trach... padam znów na kolana... chowam się za łóżkiem i siedzę tam całymi dniami. Dlaczego? Nie wiem. Mam pustkę w sobie i nie mam po co żyć. Jeśli straciłabym dziecko to niezależnie od tego czy bym miała szkołę czy nie czy bym była chłopem ze wsi, to tak samo bym cierpiała, to pewnie miliard razy gorsze od wszystkiego. W takim wypadku prawie zawsze nie da się ominąć depresji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem jak jest z depresją, ale ja moją nerwicę zawdzięczam ojcu i sytuacji w domu, a nie mojemu wnętrzu. Jakbym miała normalną rodzinę, to pewnie nie miałabym teraz problemów. Chociaż może osoby wrażliwe są bardziej podatne. Nie mam pojęcia.

 

Sądzę, że nerwicę zawdzięczasz swoim predyspozycjom do "łapania" takich chorób, czyli słabej psychice. Kłopoty rodzinne to nie jest powód, aby choćby średnioodporny człowiek dostał choroby psychicznej. Co innego jakby Ciebie albo kogoś z rodziny dotknęła ciężka choroba, jakbyś straciła dorobek swego życia, jakbyś była zastraszana przez groźnych ludzi, ale nawet wówczas odporna osoba nie powinna psychicznie ucierpieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Anand22, nie prównuj jednorazowych bardzo stresujących zdarzeń, do życia kilka czy kilkanaście lat w stresie. Bo o ile po "jednorazowym stresie" niektórzy ludzie nie ucierpią, to przy "długotrwałym stresie" nie ma ludzi "niezniszczalnych" - jest tylko kwestia czasu: kto, kiedy. :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Anand22, nie prównuj jednorazowych bardzo stresujących zdarzeń, do życia kilka czy kilkanaście lat w stresie. Bo o ile po "jednorazowym stresie" niektórzy ludzie nie ucierpią, to przy "długotrwałym stresie" nie ma ludzi "niezniszczalnych" - jest tylko kwestia czasu: kto, kiedy. :roll:

 

Prawda. A zwłaszcza jeżeli chodzi o dzieci, które nie raz po klikanaście lat żyją w ciągłych nerwach i stresie. To nie możliwe, żeby coś takigo nie miało wpływu na ich psychikę.

anand22 po pierwsze to nie są "kłopoty rodzinne". Kłopoty rodzinne są wtedy, jak ojciec traci pracę. Ja miałam piekło rodzinne, które mi zafundował ojciec, tak przez 19 lat gdzieś. Więc ja tego bym nie nazwała "kłopotami". A czym się różni przytoczone przez ciebie "zastraszanie przez innych ludzi" od ciągłego zastaszania dziecka przez ojca, wyzywania od najgorszych i upokarzania. Jakbym była słaba, to po tym co przeszłam, to albo już by mnie na tym świecie nie było, bo bym nie wytrzymała, albo byłabym totalnym wrakiem. A wręcz przeciwnie, umiem sobie radzić w życiu, kończę jedne studia, zacznę następne, umiem normalnie funkcjonować. I nikt nigdy mi w niczym nie pomógł, do wszystkiego doszłam sama. Więc wydaje mi się, że nie jestem taka słaba.

Oczywiście nie neguję, że niektórzy mogą być bardziej skłonni do problemów z psychiką, ale największy wpływ na to ma nasza sytuacja życiowa, a zwłaszcza jeżeli ktoś ma ciężkie dzieciństwo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Napewno mamy w sobie coś, co sprawia, że jesteśmy inni.

To my chcemy zmieniać świat i widzimy wszystko wyraźniej, ostrzej, dogłebniej... poprzez lata zmagania się z chorobą zaczynam wyciągać pozytywne wnioski. kształtuje siebie dzięki momentom cierpienia i bólu.

"Kto nie przeszedł przez szkołę bólu, jest jak analfabeta przed księgą życia" .co ma boleć - będzie boleć... nie ma co się oszukiwać.

zapewne ktoś powie, że to trudne i że rzeczywiście jesteśmy przegrani.

nie. mamy możliwość odczuwania inaczej niż wszyscy. mamy w sobie tyle siły, przeszliśmy przez ciężkie chwile a jednak nadal tu jesteśmy i walczymy. nauczyłam się, że użalanie się nad sobą nie jest dobre... trzeba zaakceptować to jacy jesteśmy i iść dalej.

Pomyślcie sobie, że rzeczywiście jesteśmy wybrani! Ubieramy świat w szczególy stąd nasza wielkość.

lepiej powtarzać to sobie cały dzień niż mówić, że się jest beznadziejnym i przegranym bo mamy depresje...

to co w takim razie mają powiedzieć ludzie nieuleczalnie chorzy?

kto w tym przypadku jest bardziej przegrany?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z Ewawe. Choć nie nazwałbym się wybrańcem to jednak coś w tym jest. Z pewnością czujemy znacznie więcej niż zdrowi, poprzez właśnie chorą i przeczuloną wrażliwość - w większości przypadków. Bo o to chyba w życiu chodzi by przeżyć i jak najwięcej odczuwać.

 

I nie mogę się tu zgodzić z "K." ludzie którzy są inteligentni i mądrzy wcale nie wychodzą szybciej z choroby. Odrzucając swoją wrodzoną skromność ;) muszę na swoim przypadku powiedzieć że to nie prawda. Swego czasu studiowalem rownolegle jedne z najciezszych politechnicznych kierunkow z dobrymi rezultatami do czasu wlasnie az cos mi sie w zyciu rozpieprzylo. I to że byłem w stanie to robić i teoretycznie nadal moge to że potrafiłem niczego nie ułatwia.

 

Myślę właśnie że depresja najczęściej dotyka ludzi wrażliwych i jak to zostało napisane bogatych wewnętrznie i inteligentnych. Co nie zawsze przecież musi oznaczać ludzi mądrych w sensie wiedzy i wykształconych.

I myślę że właśnie taka prosta kobita ze wsi niejednokrotnie by mogła zaskoczyć swoimi przemyśleniami, osobowością i inteligencją która na szczęście tak na prawdę jest niemierzalna.

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wielu spośród malarzy, rzeźbiarzy, aktorów, muzyków miało choroby psychiczne, wiec coś w tym musi być.

 

Ale ja dziękuje za takie wybranie. Wolałbym żyć, a nie istnieć.

Chciałbym mieć klapki na oczach, i nie mieć tej wrażliwości i "inteligencji".

Wtedy wszystko byłoby prostsze i łatwiejsze w tej chorej rzeczywistości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo może gdyby tym co mają wszystko łatwo jakby postawić górkę nie dali by rady?. W tym sensie można myśleć o "wybranych" i tych których poddaje sie próbie.

I coś mi się wydaje w tym jest to rodzaj pewnego nazwijmy to przeznaczenia, drogi którą ktoś nam wybrał (Bóg). Bo jak się tak zastanowimy to bardzo niewiele od nas zależy.

Rodzimy się w rodzinie której nie wybraliśmy, wychowywani jesteśmy przez osoby których nie wybraliśmy i potem kolejno wybieramy środowisko, znajomych ale tak na prawdę na podstawie tego co zostało nam "wpojone" w dzieciństwie. Bo niby mamy wybór decydować czym się zajmujemy z kim się spotykamy ale tak naprawdę wynika to z tego gdzie się znajdujemy.

Bo w życiu nie chodzi o to by cierpieć, ale o to by przeżyć wszystko i próbować zmienić co się da na lepsze.

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tu raczej nie chodzi o to, że ludzie chorujący na nerwicę są bardziej wartościowi, wrażliwi, inteligentni. po prostu ludzie wrażliwi są bardziej podatni na tego typu schorzenia, czy też nieprawidłowości. to osobom bardziej wrażliwym porażka wydaje się mega porażką, krzywe spojrzenie, brakiem akceptacji, niezgodą w poglądach, atakiem. nie można odwracac kota ogonem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Spójrzmy na ten wątek, jeśli jesteśmy mało inteligentni, mało wartościowi mało wrażliwi, czy Bóg wie co innego, to kto napisał te mądre rzeczy??? Kto nie wierzy niech przeczyta jeszcze raz i jeszcze inne wątki z tego forum. Jesteśmy w większości grupa wrażliwych, empatycznych ludzi i to jest nasza wartość..... Jest ciężko ale nawiązując do słów marka my mamy góry codziennie, niech ktoś postawi górkę tym, co mają bananowe życie, zobaczmy co się stanie. Ludzie z depresją są " wprawieni" .

 

Ludziom z depresjąpowinno się dać obserwatora depresji w nich samych, niech tam siedzi razem z tym co ma depresję i go cały czas obserwuje, obserwujmy siebie to co w nas się dzieje. Spróbujcie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×