Skocz do zawartości
Nerwica.com

Terapia grupowa/grupy wsparcia


Gość sailorka

Rekomendowane odpowiedzi

Lilith, ja wolę grupową, bo zamiast wyciągać brudy jak na indywidualnej, daje wsparcie od reszty grupy i od prowadzących. chodziłam i na taką, i na taką, więc mam porównanie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Terapia grupowa to nie tylko wsparcie, ale też przepracowywanie swoich trudności w relacjach z innymi. Na tego typu terapii nie dla jednego może być ciężko. A "brudy" i tak wyjdą, grupa szybko "wykryje" to co skrywa osoba decydująca się na terapię grupową. Oczywiście nad całością przebiegu sesji grupowej czuwa doświadczony i kompetentny psychoterapeuta.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lilith, odnośnie całego spektrum zaburzeń kwalifikowanych do leczenia w warunkach terapii grupowej to się nie wypowiem, ponieważ za mało na ten temat wiem. Ja trafiłem na grupę dedykowaną dla osób z nerwicą i depresją w nurcie psychodynamiczno/integratywnym (taki mix nurtu systemowego, behawioralno-poznawczego i strategicznego). W ofercie tego oddziału nie było bezpośrednio mowy o leczeniu PSTD, ale sporo osób biorących ze mną udział w tej terapii opowiadało o traumatycznych doświadczeniach ze swojego życia (przemoc w domu, gwałt, molestowanie w dzieciństwie) i takie tematy spokojnie można było w trakcie spotkań poruszać. Podobnie w przypadku cech DDA/DDD, poza tym w przypadku problemów okołoalkoholowych terapeuci sugerowali podjęcie terapii zajmujących się właśnie tego typu problemami.

 

Jeśli chodzi o wsparcie otrzymywane w trakcie trwania terapii to oczywiście jest to ważny element ale nie najważniejszy, co terapeuci często podkreślali. Argumentowali to tak, że celem terapii nie jest przyniesienie chwilowej ulgi tylko wyleczenie objawów, czyli - jak *Monika* pisała - przepracowanie swoich problemów, odkrycie co jest ich przyczyną i wypracowanie lepszych sposobów radzenia sobie z trudnymi emocjami. Gdyby grupa była tylko miejscem gdzie można swobodnie opowiedzieć o swoim cierpieniu i otrzymać "pozytywny feedback" od innych uczestników, nie byłaby grupą terapeutyczną tylko grupą wsparcia a to jest zupełnie inny rodzaj pomocy psychologicznej. Krótko mówiąc: samo wsparcie nie leczy, praca nad sobą już tak.

 

Często padało takie określenie, że "na grupie odtwarzają się sytuacje z życia". Innymi słowy, to w jaki sposób uczestnik bierze udział w życiu grupy zdradza w jaki sposób funkcjonuje on w swoim codziennym życiu. W jaki sposób buduje relacje z innymi, jak reaguje na ich przeróżne zachowania, jakie stawia sobie cele i jakim sposobem dąży do ich realizacji. I to jest chyba w tym rodzaju terapii najtrudniejsze. Przynajmniej dla mnie było. Uświadomienie sobie w jaki sposób moje dotychczasowe doświadczenia wpłynęły na sposób w jaki budowałem relacje z ludźmi, jak nieświadomie manipulowałem innymi napędzany irracjonalnym lękiem i niezaspokojonymi w dzieciństwie potrzebami. Kiedy ktoś całe życie milczy na temat swoich bolesnych doświadczeń i w końcu może o nich opowiedzieć innym, usłyszeć jakieś ciepłe słowo, jakikolwiek nie krytykujący komentarz to jasne że przychodzi ulga, kamień z serca spada. Ale nie tylko usłyszeć ale i zobaczyć na własne oczy swoje bezsensowne i destruktywne zachowania i ich konsekwencje w postaci udawanych relacji i konfliktów nie mających żadnego racjonalnego uzasadnienia, to był delikatnie mówiąc istny mindfuck.

Cholernie bolesne doświadczenie, ale z perspektywy czasu widzę że chyba najwartościowsze z całego mojego pobytu na oddziale.

 

Jak czegoś nie jesteś świadom, to "coś" wpływa na ciebie i na twoje funkcjonowanie. Jeżeli ktoś Ci to spróbuje uświadomić, zawsze łatwo możesz tego nie przyjąć, przypisując tej osobie albo brak kompetencji albo złą wolę albo cokolwiek innego (tak mniej więcej wyglądały moje paroletnie "zmagania" na terapii indywidualnej w nurcie psychodynamicznym :pirate: ). Ale jeżeli to uświadomienie przychodzi nie w postaci komunikatu od jednej osoby ale od kilku osób i dodatkowo przed oczami masz dokładny obrazek tego o czym te osoby mówią (np. w postaci jakiejś nieudolnie kamuflowanej prywatnej wojenki z innym uczestnikiem czy terapeutą) i to często cyklicznie powracający obrazek, to coś zaczyna między uszami świtać. A jak już zaświta to można coś z tym zacząć robić :D .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

(...) A "brudy" i tak wyjdą, grupa szybko "wykryje" to co skrywa osoba decydująca się na terapię grupową. (...)

 

Moja grupa jakoś nie wykryla moich brudów. Ale ja nie wiem do końca, czy to grupa terapeutyczna, czy wsparcia. Myślałam, że to jest to samo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

na_leśnik, Bardzo dojrzale piszesz o terapii. I zgodzę się z Tobą, że grupa wsparcia to całkiem inna para kaloszy niż psychoterapia grupowa, na której od innych osób również w grupie można uzyskać wparcie poprzez gest, dobre słowo. Ale tak jak napisałeś i ja wcześniej napisałam... nie to jest najważniejsze w psychoterapii grupowej.

Zgadzam się z Tobą punkt w punkt. Początki terapii grupowej są bardzo ciężkie, to takie zderzenie się z rzeczywistością, o czym jeszcze "początkujący" nie wie bo często nieświadomie prowadząc z kimś wojenki czy wyrażając niechęć do konkretnych osób czy uwielbienie w stosunku do kolegów grupy czy koleżanek wchodzi w tzw. "przeniesienia" (oczywiście nieświadomie). Zachowania pewnych osób taki "początkujący" dosłownie traktuje jak zachowania osób bliskich uwydatniając w ten sposób swoje mechanizmy zachowań. Pewnie wiesz o czym mówię.

Tak jak napisałeś jest to najwartościowsze doświadczenie - brać udział w terapii grupowej mimo, że jest ciężko, coraz ciężej, nawet na półmetku. Jak już człowiek przeżyje najcięższe chwile, później może być tylko łatwiej. Bo najważniejsze jest uświadomienie sobie swoich trudności i praca nad zmianą. Bo to trudności powodują zaburzenia. A dobrze wiesz, że zachowania, pewne mechanizmy funkcjonowania się utrwalają, jeśli są nieświadome.

Wykonałeś kawał dobrej roboty. To widać, słychać i czuć! ;)

sailorka, Może Ty uczęszczasz na grupę wsparcia. Wiesz... zaburzenia są różne, spektrum zachowań nie zawsze jest identyczne np. u osoby z BPD czy u osoby z syndromem DDA. Inaczej też "leczy się" schizofrenię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sailorka, Wiedziałam, ze przyczepisz się do cudzysłowu ;)

Nie traktuj wszystkiego tak "do siebie".

Schizofrenia jest specyficzną chorobą. Wprawdzie przebieg schizofrenii u każdego pacjenta jest inny, jednak w ostrej fazie choroby główny nacisk kładzie się na zmniejszenie nasilenia objawów, przy jednocześnie maksymalnie możliwym zmniejszaniu nasilenia działań niepożądanych. Po opanowaniu objawów pozytywnych i zmniejszeniu ryzyka związanych z nimi agresywnych i zagrażających choremu zachowań, uwagę kieruje się głównie na kwestie ponownej integracji społecznej chorego i poprawy jakości jego życia, przy jednoczesnej kontynuacji wysiłków mających na celu zmniejszenie nasilenia objawów choroby (tzn. uzyskanie remisji). Ważne jest, aby w miarę postępu procesu zdrowienia podejmować działania zmniejszające prawdopodobieństwo wystąpienia nawrotu. W schizofrenii program dla chorego ma zapewnić też pomoc w pokonywaniu przeszkód i osiągnięciu konkretnych zamierzeń i celów. W schizofrenii ważne jest holistyczne podejście specjalistów do choroby.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

*Monika*, a ja się ciągle zastanawiam, czy zamiast schizy mogę mieć np. borderline... chadu nie mam, bo nie miewam depresji, a border chyba do mnie pasuje, chociaż rodzina i przyjaciele mówią, że nie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sailorka, wiesz, to są uroki prób samodzielnego diagnozowania się. BTW, ja parę lat temu też zdiagnozowałem u siebie osobowość narcystyczną bo mi w danym momencie to "pasowało".

 

Jak Cię coś niepokoi to najprostszy sposób to iść do psychologa i poprosić o profesjonalną diagnozę w oparciu o wyniki testów osobowości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

na_leśnik, hajsu nie mam, a nfz pewnie takich rzeczy u dorosłych nie finansuje. mieliśmy już podobny problem z profesjonalną diagnozą zespołu apsergera u męża i nie wyszło. znaczy, nie udało sie przeprowadzić badania

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sailorka, rodzina i przyjaciele nie są obiektywni w stosunku do Ciebie i przede wszystkim nie są specjalistami - diagnostami. A nawet gdyby byli... to nie jest wskazane diagnozować się u bliskiej, znajomej osoby, która jest nawet autorytetem w dziedzinie psychoterapii czy psychiatrii. Jest to potwierdzone naukowo. I tak jak napisał na_leśnik... każdy u siebie może zdiagnozować różne zaburzenia czytając czy sugerując się opiniami innych,ale ci "inni" nie mają zielonego pojęcia o danej jednostce chorobowej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×