Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica lękowa- reakcja na sytuację życiową


Piwo imbirowe

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, chciałam poprosić o pomoc w sytuacji, z którą nie bardzo potrafię sobie poradzić. Zawsze byłam osobą podatną na stres, w wieku nastoletnim brałam przez jakiś czas zoloft ze względu na tzw. depresję młodzieżową, ale wszystko było raczej pod kontrolą. Teraz mam 30 lat. Wykształcenie wyższe, kilka języków obcych, brak problemów zawodowych- z zewnątrz osoba zaradna i "do przodu" . Niestety przerosła mnie sytuacja życiowa, i nie wiem co mogę zrobić. Rok zaczął się źle- śmiercią w bliskiej rodzinie, ale trzymałam się i wspierałam bliskich. Niedługo potem partner z którym żyłam 5 lat w dosyć toksycznej relacji (osoba chłodna, epizod zdrady, manipulacja) zasugerował wspólny wyjazd za granicę w celach zarobkowych. Ja pierwsza, on miał dojechać po 3 miesiącach. Znalazłam biurową pracę i mieszkanie w nowym kraju, przeprowadziłam się, miałam dużo energii i nadzieję na nowe, ciekawe życie. Niestety partnerowi odwidziało się w ostatniej chwili- przez telefon zakomunikował, że zmienił zdanie, kończy relację ze mną i nie przyjeżdża. Zostałam sama w obcym kraju, z wynajętym bez sensu, dużym mieszkaniem. Przez pierwszy tydzien nie jadłam, skończyło się na omdleniu na ulicy. Lokalny lekarz zdiagnozował nerwicę "sytuacyjną" i podejrzenie ptsd, zapisał hydroksyzynę na noc i afobam doraźnie (ich lokalne odpowiedniki, wygooglałam polskie nazwy handlowe), nie zalecił hospitalizacji. Minęły trzy miesiące, a ja czuję się jak we śnie- oddzielona od świata szybą, i przerażona tym co znajduje się po drugiej stronie. Funkcjonuję na trasie praca-łóżko, nie mam siły zwiedzać i odkrywć nowego kraju. Towarzyszy temu ogromny lęk uogólniony, nadważliwość na bodźce dźwiękowe, 0 apetytu, problemy z życiem socjalnym (po kawie z koleżanką czuję się jakbym przebiegła maraton więc zrezygnowałam z wyjść), koszmary senne, wyrzuty wspomnień związane z byłym partnerem (+ ogromna tęsknota), bóle mięśni i nieustający, ogromny strach. Do tego blokada i nieumiejętność płaczu, ale zamiast są mimowolne skórcze całego ciała kiedy jest bardzo źle. Wieczorami problemy z oddychaniem- rybi oddech, łapanie powietrza jak karp. Nie wiem co zrobić z przyszłością: czy wrócić do rodzinnej wsi w Polsce z poczuciem porażki i tam wegetować, czy walczyć z rzeczywistością w nowym kraju, gdzie wcale nie chciałam przyjeżdżać (był to pomysł byłego) i który podoba mi się średnio. Zoranizowanie psychoterapii w języku angielskim na miejscu graniczy z cudem, nie mam tu znajomych bliskich wystarczająco do wygadania się. Czuję się przerażona, samotna, zagubiona, lęk, wstyd, poczucie zagubienia, odpływanie w pustkę. Kilka razy pojedyńcze myśli samobójcze, ale odgoniłam je czytając internetowe wsparcie na fachowych stronach- nie wróciły. Nie jestem typem użalającym się nad sobą, po prostu wszystko to mnie przerosło i nie widzę światełka w tunelu, tylko ten przerażający strach. Proszę o dobre słowo i poradę. Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przesyłam wsparcie i pozytywne fluidy, choć wiem z doświadczenia, że psińco to daje. Podziwiam za odwagę i wytrwałość. Ja nie zdecydowałbym się na wyjazd do kraju, gdzie lekarze mogą nie zrozumieć co mi dolega. Nerwica w miejscu zamieszkania jest wystarczająco straszna, a co dopiero daleko od niego. Rozważałaś powrót?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za ciepłe słowa! Sytuacja jest skomplikowana. Za granicę wyjechałam w niezłym stanie, "nerwusek" ale funkcjonalny, w granicach normy. Porzucenie przez partnera, i to telefoniczne, zrobiło swoje (teraz widzę, że nie był to najlepszy związek, partner manipulował, wywoływał poczucie winy, stosował "ciche dni" i miał cechy bodaj socjopatyczne, ale co się stało to nie odstanie, trzeba odchorować, serce złamane, ptsd do przerobienia). Sednem jest ocknięcie się sama 2000 km od domu, bez przyjaciół, do tego wcześniejsza śmierć w rodzinie zaowocowały koszmarem lękowym. Problemem jest, że tutaj mam doskonałą sytuację zawodową, wysoką pensję. Nie odpowiadam za niczyje zdrowie i życie, mogę wypełniać obowiązki zawodowe z trudem ale skutecznie "na afobamie", choć wyjście do pracy to wyzwanie ponad siły. Nie jestem DDA, w Polsce mam kochającą rodzinę, która mnie przygarnie, ale oznacza to powrót na wieś pod Rzeszów, życie z oszczędności, bez szczególnych perspektyw zawodowych. Budowana 8 lat scieżka kariery w piach. Kompletnie nie wiem co robić. Na razie kupiłam w aptece nutri-drinki, żeby nie paść fizycznie z braku jedzenia, zasypiam na hydroksyzynie (pobudka w ataku paniki zawsze ok 5 rano), wieczorami siedzę na podłodze, palę papierosy i kiwam się (choroba sieroca albo inny czort), w weekendy chodzę kilometrami przed siebie, tak żeby nie myśleć, jak mnie pogoni to dochodzę wiele kilometrów za miasto. 30 lat na karku, i czuję, że nie ma mnie, tylko ten strach i samotność zostały. Opieka medyczna jest słaba na miejscu, mocno rozważam powrót, ale właśnie- boję się co będzie dalej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Obecnie w południowej Bułgarii przy granicy z Turcją, stąd obiektywne problemy z uzyskaniem opieki fachowej, psychologia jak i psychiatria jest średnio dostępna i bariera językowa nie do przeskoczenia. Można dostać leki afobamo-podobne od lekarza rodzinnego i na tym koniec. Staram się pracować nad oddechem i nie głodzić, bo szpitale są tu fatalne, nie mogę pozwolić sobie na hospitalizację. Wcześniej byłam długo w Holandii, gdzie było mi bardzo stabilnie. Do wyjazdu namówił mnie były partner, miała to być przygoda życia, niestety zamiast dołączyć wymienił mnie w międzyczasie na "lepszy model" i został. Nie ma co rozpisywać się o złamanym sercu, tak jest i już. A ja ocknęłam się po środku świata niezbyt mi przyjaznego i lęk się wyolbrzymił. Gdzieś tam w środku marzy mi się walnąć tym wszystkim i wrócić na rodzinną wieś, zabunkrować w domu babci, zamknąć za sobą furtkę i po prostu być, trwać, nie rozmawiać z nikim, uciec przed światem, zamienić w kamień, wszystko byle tylko się nie bać, nie wstydzić, nie trząść z przerażenia. Obiektywnie wiem, że to nie będzie racjonalne posunięcie bo jak tam wejdę to już nigdy mogę nie wyjść. A moja specjalizacja zawodowa średnio toleruje przerwy bo technologicznie zmienia się błyskawicznie. Paskudny paraliż. I wspominając siebie sprzed 3 lat (wielu znajomych, wysoka aktywność zawodowa, praca naukowa, ciekawość świata, podróże, ukochane zwierzęta, muzea, filmy, wspinaczka górska) zastanawiam się dlaczego zmieniłam się w roztrzęsiony kadłubek, który ciągnie tylko jakoś w planie 12 godzinnym, byle przeżyć następny dzień. Wredny moment, nie powiem. Wszystkie oszczędności oddałabym za 10 minut bez strachu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszystkie oszczędności oddałabym za 10 minut bez strachu.

 

Taaaaa, znam to, przechodziłem. Prawie wszyscy tutaj to przechodzili. Mimo wszystko na Afobamie daleko nie zajedziesz. Potrzebna pomoc psychiatry i psychologa. Lek z grupy SSRI myślę, żeby zacząć wracać do normalności. U rodzinnego takiej pomocy nie znajdziesz chyba. Ale decyzje musisz podejmować sama. Pamiętaj jednak, że zdrowie najważniejsze. A jakiś urlop dwu-trzy tygodniowy jest realny? Można byłoby wrócić do kraju, pójść do specjalisty, zdiagnozować, i leczyć się już po powrocie do Bułgarii. Powodzenia tak czy inaczej. Dbaj o siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja od zawsze bylam niesmiala, wycofana, dopiero przy blizszym poznaniu potrafilam sie otworzyc. Wyjechalam z chlopakiem do Anglii, zylam z dnia na dzien, trzymala mnie tam tylko kasa, chociaz po roku mialam kilku dobrych znajomych. Niestety z chlopakiem sie popsulo, tetaz sama nie wiem nawet o co dokladnie poszlo. Zerwalam z nim, marzylam tylko o powrocie do domu, on nie chcial wracac. W Polsce bylo niby pieknie, do czasu. Oszczednosci sie skonczyly, znalazlam prace ale ledwo wiazalam koniec z koncem, sytuacje rodzinna mam nieciekawa. Mam nowego partnera ale codziennosc to dla mnie koszmar. Zmuszam sie do wychodzenia z domu, spotkanie z kolezanka to wyzwanie, nie ma ostatnio mowy nawet o imprezie w wiekszym gronie,mam kolotanie serca, bole miesni, karku, dusznosci, alkohol pogarsza moj stan zamiast mnie rozluzniac,fajek nie umiem rzucic. Jestem klebkiem nerwow, miewam "odrealnienia". Wiem ze musze isc do psychiatry ale moje doswiadczenia z lekarzami sa straszne. Nie wiem czemu sie tak rozpisuje. Nikomu o tym nie mowie, w pracy jestem lubiana ale uchodze za osobe niesmiala. Nie wiem co Ci poradzic bo sama sobie nie radze, zaluje troche powrotu do kraju, wpadlam w dlugi, nie widze juz zadnego rozwiazania. Podziwiam Cie, ze dajesz rade za granica, tak daleko od rodziny. Chcialabym przeczytac, ze Ci sie udalo z tego wyjsc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×