Skocz do zawartości
Nerwica.com

Chęć aprobaty środowiska


KitKat

Rekomendowane odpowiedzi

Leczyłam się na nerwicę lękową u psychiatry. Od roku jest już poprawa, nie biorę również leków. Żyję i mam się dobrze. Jednak co jakiś czas mam okresy lękowe, przez które moje codzienne życie jest utrudnione.

Nie będę wspominać o pojawiających się znikąd lęków o budowaniu związku, o braniu ślubu, o jeżdżeniu metrem - takie lęki pojawiają się u mnie i trwają jakiś krótki okres, potem wszystko jest w porządku.

Moim problemem jest chęć akceptacji. Bardzo lubię aprobatę i bez niej czuję się pusta.

Obecnie pojawiają się w moim umyśle dziwne lęki i wyobrażenia. Spotykam się ze znajomymi, jestem dość popularną osobą, uchodzącą za miłego i pomocnego ekstrawertyka. Jednak każda odważna myśl, każde wyjście przed szereg kosztuje mnie dużo stresu. Kiedy powiem coś, co nie spotka się z aprobatą i, co gorsza, będzie wiązać się z niezadowoleniem grupy, bardzo to przeżywam. Mam wrażenie, że moi znajomi mnie tak naprawdę nie lubią, że spotykają się ze mną na siłę i potem, jak mnie nie ma, mówią o mnie niemile.

Wiem, że to trochę absurdalne, ale po każdym spotkaniu analizuję, co zrobiłam lub powiedziałam źle i co mogłabym zrobić.

Chciałabym w jakiś sposób wpłynąć na swoje myśli i zmienić tok rozumowania. Aktualnie nie mogę zasnąć, bo spotkałam się z dużą grupą znajomych i analizuję, co zrobiłam dobrze, a co źle.

Z drugiej strony nie lubię przebywać sama, czuję się wtedy samotna i mam wrażenie, że nie odnoszę sukcesów towarzyskich.

Podczas rozmów obserwuję, co spotyka się z aprobatą i staram się to później wykorzystywać, choćby kosztem swoich własnych poglądów.

Chciałabym nie przykładać do tego tak wielkiej wagi i móc w pełni cieszyć się ze spotkań towarzyskich, a w domu móc spokojnie zasnąć.

Czy ktoś jeszcze ma taki problem? Jak sobie z tym radzicie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam podobny problem. Z tym, że ja nie próbuję dostosować się do środowiska, aby uzyskać aprobatę, ale po prostu boję się, że swoją odmiennością, niewygodnym pytaniem czy uwagą kogoś skrzywdzę, obrażę. W moim przypadku wynika to ze złych doświadczeń w kontaktach z ludźmi. Za każdym razem, kiedy próbowałam być sobą, spotykałam się z jakąś formą agresji. Trwało to przez lata i zakończyło się tym, że w ogóle odcięłam się od siebie, straciłam grunt pod nogami (bo takim gruntem jest chyba własna osobowość) i stałam się przerażonym ,,czymś". Kiedy rozmawiam z ludźmi jestem sparaliżowana, mówię rzeczy, których nie chcę mówić, aby zachować "bezosobowość rozmowy" albo udaję głupszą niż jestem, żeby rozmówca nie poczuł się urażony. Teraz chodzę na terapię, żeby to odkręcić. Myślę, że dużo daje budowanie "własnego zaplecza", zaangażowanie się w coś, dzięki czemu będziesz czuła, że masz coś własnego. ,,Duchowa" bezdomność sprawia, że rozpaczliwie szukamy schronienia na obcym gruncie i boimy się odrzucenia, żeby znowu nie wylądować z niczym :cry: Mówienie wprost o tym, co czujesz w danym momencie również jest ważne. Przynajmniej ja tak miewam, że kiedy tłumię strach czy jakąś myśl, ten strach rozrasta się i paraliżuje mnie. Dlatego często nie mówię tego, co chcę. Dopiero później przychodzi mi do głowy - "a mogłam powiedzieć to i tamto".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×