Skocz do zawartości
Nerwica.com

On mnie kocha, ja go nie


nieodczuwalna220

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć, jestem tu zupełnie nowa, postanowiłam zalogować się tu bo ostatnio nie radzę sobie z niczym. Jest mi ciężko. Jestem dziewczyna, mam 16 lat. Imienia nie będę podawała z uwagi, że ktoś niechciany mógłby mnie rozpoznać. Nie potrafię mówić o uczuciach nikomu, trzymam zawsze wszystko w sobie, czasami kiedy na prawdę nie wytrzymuje, mówię jakaś 1/10 tego co czuje mojej przyjaciółce, lecz nadal nie daje mi to ostatecznej ulgi. Mam problemy z ‚kolega’ (?), ‚przyjacielem’ (?), sama nie wiem jak go nazwać podobnie ma on, nie możemy określić tego co nas łączy jednym słowem, mówiliśmy ze jesteśmy czymś pomiędzy przyjaciółmi, znajomymi a parą. Tak wiec, kiedy go poznałam, na wstępie powiedziałam mu ze nie chce nic więcej niż znajomosci, on powiedział ze tez niczego nie szuka, wiec się ucieszyłam, bo zazwyczaj chłopacy pisali do mnie pod pretekstem czegos więcej. Dodam, ze jestem atrakcyjna dla wielu chlopakow, mysle ze to nie jest ważne ale pomoże później trochę zrozumieć wam ten cały problem. On taki nie był i nie jest, jest strasznie miły, opiekuńczy, umie słuchać, dużo mówi i wie o tym ze ja nie lubie zbytnio mówić, jestem trochę cicha i on to akceptuje, mówi ze jak u kogoś mu to przeszkadza ze nie mówi tyle co on, to ze mną może siedzieć nawet w ciszy i mu to nie przeszkadza. Pali tez papierosy, lecz w moim towarzystwie tego nie robi i nie byłoby nic w tym ‚dziwnego’, gdyby nie to ze nie pali och TYLKO w moim towarzystwie, pamietam ze zapalił je tylko 2 razy, na pierwszym spotkaniu i na spotkaniu gdzie mieliśmy poważna rozmowę, bardzo szczera. Wracając do histori to spotykaliśmy się w różnych miejscach. Później zauważyłam ze zaczyna mu na mnie zależeć, zapytacie pewnie jak, sama nie wiem, to po prostu było zauważalne. Ja próbowałam nie dawać mu złych znaków żeby nie pomyślał sobie nic więcej, lecz na próżno. Raz gdy pisaliśmy napisałam mu ze ja nadal nic nie chce, wtedy się spotkaliśmy i rozmawialiśmy na temat nas. Mowil ze dawałam mu znaki, ze myslal ze ja tez cos chce, ja tego nie chciałam niestety i próbowałam mu to powiedziec w łagodny sposób. Jestem typem człowieka który dba bardziej o innych niż o siebie, nienawidzę, jest to po prostu najgorsze uczucie jeżeli wiesz ze pewna osoba cierpi przez Ciebie. Na końcu rozmowy zapytałam się co dalej, powiedział ze musi to przemyśleć, akurat dzień po jechał prowadzić obóz i miał wrócić 2 dni czy dzień przed końcem wakacji. Niechcialam kończyć znajomosci z nim, bo przywiązałam się do niego w jakiś sposób, wtedy jeszcze bardzo mały, ale to wystarczyło żeby wyjść z jego samochodu i od pierwszego kroku zacząć ryczeć jak przysłowiowa krowa. Wtedy akurat było spotkanie moich przyjaciół i po tej rozmowie miałam do nich dojść, przez cała drogę ryczałam. Płakałam nie dlatego ze wiedziałam ze kontakt się urwie, tylko płakałam bo wiedziałam ze on cierpi, ze cierpi przeze mnie, ze odczuwa smutek, może nie wielki ale odczuwa, przecież w jakimś stopniu go zraniłam, to było koszmarne uczucie. Gdy wrócił z obozu napisał do mnie, ze jeżeli bede miła wolny wieczór to mam do niego napisac, żeby się spotkać, odpisałam mu ze jeżeli bedzie to dla niego wygodniejsze to nie musi się ze mną spotykać. Nic nie odpisał. Po wakacjach poszłam do liceum do którego on chodził, byliśmy na cześć. Jego przyjaciółki zżerały mnie wzrokiem na przerwach. Kontakt zaczął nam wracać, wysyłaliśmy więcej snapow do siebie itp. Haha wiem jak to brzmi ‚więcej snapow’ ale to był znak ze jest już lepiej niż było. Napisał do mnie czy chce się spotkać odpisałam ze jasne i znowu zaczęliśmy mieć kontakt, na pierwszym spotkaniu od tej przerwy powiedział ze jego przyjaciółki odradzały mu spotkanie się ze mną, powiedział ze ‚wie ze nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, ale czemu nie spróbować’ wtedy zaczęłam się domyślać ze będzie chciał cos więcej znowu. Bałam się rozmowy w której powiedziałbym mu ze ja nadal nic nie chce. Ale przecież musiało to nastąpić. Moja przyjaciółka i kolega któremu ufam mówili mi ze muszę mu powiedziec to jak najszybciej, żeby go jak najmniej to bolało. Pomiędzy tym byliśmy w kinie, na filmie który był strasznie wyciszający, pomiędzy cisza przeplatały się nasze komentarze dotyczące filmu, mimo ze film nie był rewelacyjny to spędziłam świetnie czas. To był dzień w którym miał nastąpić ‚koniec swiata’, wiecie taki wymyślony przez internet, wracając z kina zadałam mu pytanie, ‚CO BY ZROBIŁ GDYBY JUTRO BYŁ KONIEC ŚWIATA?’. Powiedział ze pytanie było trafione w punkt, po czym bez zastanowienia odpowiedział ‚właśnie to robie’. Nawet nie wiecie jak to mnie zatkało, przygniotło do fotela, to było koszmarne i miłe na raz. Po tym nastąpiła cisza, krótka bo rozładował sytuacje śmiejąc się z siebie ze powiedział to jakby czytał jednego ‚mema’. Powiedział ze resztę zostawi dla siebie, zadał mi to samo pytanie odpowiedziałam ze nie mam pojecia, dopowiedział ze tez wole zostawić to dla siebie i miał racje. Po tym spotkaniu zaczęłam się do niego przywiązywać ale tylko pod względem przyjaciela, zaczęłam rozumieć ze jest dla mnie ważny w jakimś stopniu, ale w niewielkim nadal. W ten dzień zapomniałam kompletnie o tym ze mialam z nim pogadać na temat ‚nas’. Po kinie odwiózł mnie pod dom i jak zwykle siedzieliśmy w aucie godzinę i rozmawialiśmy, później wyszliśmy z niego się pożegnać, przytulilismy się i to był inny rodzaj przytulenia, wiem ze to dziwnie brzmi, ale nie przytulilismy się tak nigdy do siebie, dał mi buziaka w policzek i ja mu. Gdy już odchodziłam i on wsiadał do samochodu powiedział żebym zaczekala, odwróciłam się i podeszłam do niego, powiedział ze już wie co by zrobił jeżeli miałby być jutro koniec świata zapytałam co, wtedy się zbliżył, przytulilismy się jeszcze raz i wiecie tak rozlaczylismy się złapał mnie za twarz rękoma i tak się stykaliśmy czołami, Haha zabawnie to brzmi jak to pisze, i po chwili odkręcił głowę na bok jakby chciał mnie pocałować tylko ze ja go w tym momencie przytuliłam i chyba zorientował się ze ja nie chce i No pożegnaliśmy się jeszcze raz i do domu. Później spotkaliśmy się kolejny raz tym razem u niego w domu, mieliśmy oglądać film. Wiadomo leżeliśmy obok siebie na łóżku ale nic się nie działo, miał psa, yorka czy jak to się pisze, albo innego psa podobnego do tej rasy i ciagle się z nim bawiłam, mowil czasem do tego psa ‚widzisz jak ty masz dobrze, mnie to nie chce nawet dotknąć’ i mowil to w kontekście takim zabawnym ale wiem ze tak myślał ale tego dnia miałam z nim porozmawiać i byłam zestresowana tym. Po filmie pojechał mnie oczywiście odwieść do domu i zawsze jak wyjeżdżaliśmy na taka powiedzmy moja ‚dzielnice’ to zaczynały się od niej poważne tematy i tym razem było tak samo, zaczęłam temat o tym wszystkim co mi siedziało w glowie, trudno mi było o tym mówić ale próbowałam. Całej rozmowy nie napisze bo nawet jej nie pamiętam ale wiem ze była ciężka, cholernie ciężka. Myśleliśmy co dalej, na czym stoimy itp. Mowil ze najlepiej byłoby zerwać kontakt tylko ze nie dał by rady go zerwać i ja tez nie dałabym rady. Na sama myśl czułam ze łzy mi napływały do oczu. W końcu skończyło się na tym ze powiedziałam mu to co chciałam powiedziec i poczułam lekka ulgę ze już wie ze ja nic niechce. Powiedzieliśmy sobie ze będziemy mieli mniejszy kontakt. Później wyszliśmy z samochodu się pożegnać gadaliśmy z jakieś 2 godziny na dworze i mowil gdy mnie przytula ze przecież on nie da rady ze mną zerwać kontaktu, dlaczego taka jestem, dlaczego nie może być dobrze, dlaczego nie możemy być szczęśliwi. Powiedział tez ze moge ranić go ile razy chce, on to zniesie. Dalszej rozmowy nie pamietam ale gadaliśmy o nas, przytuliłam się do niego jakbym wiedziała ze to ostatni raz. Pomalowaliśmy się w policzki i poszliśmy do domu. Tydzień później znowu się spotkaliśmy i było to stosunkowo nie dawno, tym razem po prostu spotkaliśmy się pogadać w aucie. Podczas tego tygodnia kiedy się nie widzieliśmy ciagle myślałam o nim, wymyślałam sobie różne scenariusze w głowie; co by było gdybym się przełamała jednak i dała upust uczuciom, co gdybyśmy byli razem itd. Wtedy naprawdę o tym myślałam ale chociaż wiem ze bym była z nim kurewsko szczęśliwa to nie wyobrażałam sobie nas jednak razem. Pojechaliśmy w jakieś miejsce, zgasił auto i zaczęliśmy gadać jak prawdziwi przyjaciele, śmieliśmy się itd. Było naprawdę świetnie, poczułam ze to jest naprawdę luźna rozmowa już od jakiegoś czasu i czułam się z tym zajebiscie dobrze. Oczywiście jak to u mnie w życiu musiało się to skończyć, bo gdy wjeżdżaliśmy na moja ‚dzielnice’ zaczął temat tym razem on, o nas. Mowil ze musimy się dziś naprawdę określić, bo ciągnąć to ranimy siebie nawzajem. Pytał się czy cos do niego czuje odpowiadałam wtedy ze tak, czuje ale to uczucie nie było na tyle duże żeby zbudować z tego cos więcej. Mieliśmy na początku 3 wyjścia; albo idziemy do przodu z tym uczuciem, albo zostaje tak jak jest teraz, albo kończymy to wszystko. Powiem szczerze ze ostatnie wyjście było dla mnie niewyobrażalne, miałam ochotę się rozpłakać jak o nim słyszałam, jednak nie robiłam tego. Później stwierdziliśmy ze środkowe wyjście czyli pozostawienie tego jak jest będzie najgorszym wyjściem, bo jesteśmy przecież ludźmi i jeżeli by tak zostało to raz ze raniłoby to nas a dwa ze jeżelibysmy poznali kogoś to musielibyśmy to przerwać i co powiedzielibyśmy sobie ‚Sory ale kogoś poznałem, to koniec’. Wiec to odrzuciliśmy czyli zostało albo pierwsze wyjście albo trzecie czyli albo próbujemy albo koniec. Ja wiedziałam ze ja nie chce tego kończyć ale tez nie chciałam na sile pchać tego naprzód bo on mógłby się jeszcze bardziej ‚zauroczyc’ a ja nadal mogłabym tego nie odczuwać co on. Nie wiedzieliśmy co zrobić wiec zadzwoniliśmy do jednej osoby się poradzić, ta osoba powiedziała ze mamy to kontynuować i wiecie co? Płacze jak to pisze bo nie posłuchaliśmy się i to skończyliśmy, to naprawdę trudne nawet jak to pisze. Po tym jak to powiedzieliśmy wyszliśmy z samochodu pożegnać się przytuliłam go tak mocno jak mogłam i nie puszczałam, zaczęłam płakać i słyszałam ze on tez, nie widzieliśmy się bo ciagle staliśmy przytuleni do siebie, to było bolesne rozstanie, dla nas obojgu. Gdy już ustaliśmy przed sobą powiedział mi ze mnie kocha, zamurowało mnie kolejny raz, powiedział tez ze tydzień wczesniej na spotkaniu jak powiedział mi ze wie już co by zrobił gdyby był koniec świata, powiedział ze chciał mnie wtedy pocałować. To co usłyszałam było jak strzał w serce. Nie pamietam nawet cy cos powiedziałam. Jeszcze raz się przytulilismy popatrzyliśmy na siebie, poclowalam go w policzek i poszliśmy, jak wsiadał powiedział znowu żeby zaczekala podszedł i tez mnie pocałował w policzek. I to koniec histori. Wiecie jak się teraz czuje? Jak za przeproszeniem gowno. Wczoraj w nocy zadzwonił do mnie powiedział ‚Chciałem Ci powiedziec ze życzę Ci miłych snów, kocham Cię, dobranoc’ odpowiedziałam tylko dobranoc i się rozłączył. To jest takie trudne, bo za nim tęsknie i sama nie wiem co do niego czuje, chciałabym żeby było dobrze, ale wiem ze żeby było dobrze musiałabym go pokochać lub poczuć cos więcej. W zasadzie nie wiem czy czuje cos więcej, nie wiem jak nazwać to co czuje, ale jestem pewna ze czuje teraz ogromny smutek wiem ze on tez go czuje. Myślałam ze będzie to łatwiejsze ale przecież nic nie jest latwe i to jest dobijające. Prosze o pomoc. Bo nie wiem co robić. Wiem ze trudno jest komuś pomoc w takiej sytuacji bo ta osoba najlepiej wie co czuje a nie ktoś kto czyta ta historie ale ja nie wiem nic, mam kompletna pustkę. Tak bardzo chce żeby było dobrze ale ja nie potrafię przełamać tej bariery ‚przyjaciela’ tzn została ona już nieco nadłamana bo cos czuje ale nie całkowicie. Będzie mi miło jeżeli napiszecie cokolwiek. Edit: napisał do mnie przed chwila ze przeprasza ze dzwonił w nocy, był pijany i nie mam brat tego na serio’ teraz to kompletnie mnie to rozwaliło

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj. Miałem kiedyś bardzo podobną sytuację, ale była to tylko znajomość internetowa. Choć nie była to TYLKO znajomość. Zrobiłem wtedy coś co w tej chwili uważam za dobre. Nadal boli mnie "strata" bo nadal utrzymujemy kontakt, ale to już zupełnie co innego. Po prostu daj mu odejść. Brzmi to strasznie, wiem. Kochasz go jako przyjaciela i nie wyobrażasz sobie życia bez niego, ale chyba ważniejsze jest w tej chwili to abyście się nie ranili. Ty jego, a on Ciebie. Daj mu odejść. Zerwiesz ten łańcuch, ale nie oznacza to tego, że stracicie kontakt. Zmieni się wasza relacja. Oczywiście może się okazać, że przestanie się odzywać, ale wcale nie musi być wam pisana wspólna przyszłość. To trudne, wiem. Jakbyś chciała bliżej poznać moje doświadczenia to napisz do mnie. Oczywiście nie jestem specjalistą. Piszę co ja bym zrobił na Twoim miejscu. Poradzisz sobie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdyby przestał być miły,był mniej opiekuńczy,palił sobie na lajcie przy Tobie,gdyby się tak nie zakoochał... to nie miałabyś takiego dylematu i nie byłby tylko przyjacielem.
Skąd taki wniosek? Uważam Twoją wypowiedź za złośliwą i niesprawiedliwą względem autorki wątku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skąd taki wniosek? Uważam Twoją wypowiedź za złośliwą i niesprawiedliwą względem autorki wątku.

Pewnie z życia :) .Jego wypowiedzi nie można uznać za złośliwą skoro zawiera w sobie prawdę... Za mili i pomocni faceci zawsze kończą w friendzonie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skąd taki wniosek? Uważam Twoją wypowiedź za złośliwą i niesprawiedliwą względem autorki wątku.

Pewnie z życia :) .Jego wypowiedzi nie można uznać za złośliwą skoro zawiera w sobie prawdę... Za mili i pomocni faceci zawsze kończą w friendzonie.

Może najpierw zapytaj autorkę wątku, czy właśnie z tego powodu przyjaciel nie pociąga jej seksualnie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Spoko,jak "przyjdzie" to zapytam :)

Ale mogę się założyć, że padnie odpowiedź, że jest "wspaniały,czuły..."..ale sama nie będzie wiedzieć dlaczego jej nie pociąga skoro taki jest.

(Droga nieodczuwalna220, nic do Ciebie nie mam i nie oceniam, po prostu dla mnie to wszystko jest bardzo logiczne - facet który jest za miły i o którego uczucia nie trzeba się starać zawsze kończy we friendzonie).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Spoko,jak "przyjdzie" to zapytam :)

Ale mogę się założyć, że padnie odpowiedź, że jest "wspaniały,czuły..."..ale sama nie będzie wiedzieć dlaczego jej nie pociąga skoro taki jest.

(Droga nieodczuwalna220, nic do Ciebie nie mam i nie oceniam, po prostu dla mnie to wszystko jest bardzo logiczne - facet który jest za miły i o którego uczucia nie trzeba się starać zawsze kończy we friendzonie).

Współczuję. Pewnie bardzo przykra historia stoi za takim postrzeganiem świata przez Ciebie :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość beznadziejniak

Trzeba czekać na jakiegoś rycerza na białym koniu.

 

Rycerz nie nadjeżdża.

 

Latka lecą, uroda przemija.

 

Trzeba szukać kogoś. Kogokolwiek.

 

Dzieci, praca, pieluchy, skarpetki do prania.

 

Mąż chleje i bije żonę, która żałuje, że nie dała szansy temu chłopakowi, któremu na niej zależało.

 

Ten schemat powtarza się do bólu. Dosłownie i w przenośni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość beznadziejniak
facet który jest za miły i o którego uczucia nie trzeba się starać zawsze kończy we friendzonie
Dlatego baba powinna być regularnie bita, żeby nie było jej zbyt miło. Przynosisz dziewczynie kwiaty i od razu jeb z bańki. Mówisz jej że ją kochasz i jeb łokciem w nos. Będzie jednocześnie miło i niemiło. Wszakże kobiety uwielbiają brutali. Tylko dlaczego mówi się wciąż tyle o przemocy wobec kobiet? Trzeba się zdecydować.

 

Zamiast bawić się w jakieś "miłości", lepiej zapłacić dziewczynie z roksy. One przynajmniej są szczere. Nie wymagają niczego oprócz kasy.

 

Stałem się zgorzkniałym cynikiem. Nie zawsze taki byłem. Miłość nie istnieje.

A jeśli istnieje to rzadko występuje w przyrodzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Beznadziejniak...what the fuck? Nie miałem na myśli niczego takiego.Nie mam na myśli bycia brutalnym ani stosowania przemocy wobec kobiet!!Ot po prostu nie można być zbyt miłym,i zbyt pomocnym...bo wtedy automatycznie ląduje się w tej przyjacielskiej strefie...z której ciężko potem wyjść by móc coś zdziałać dalej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość beznadziejniak
Beznadziejniak...what the fuck? Nie miałem na myśli niczego takiego.Nie mam na myśli bycia brutalnym ani stosowania przemocy wobec kobiet!!Ot po prostu nie można być zbyt miłym,i zbyt pomocnym...bo wtedy automatycznie ląduje się w tej przyjacielskiej strefie...z której ciężko potem wyjść by móc coś zdziałać dalej.

Spójrz na te wszystkie akcje "Stop przemocy wobec kobiet".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

TheEllesPL Za moim postrzeganiem relacji z kobietami nie stoi żadna przykra sytuacja.Tak to po prostu działa: jesteś zbyt miły,podajesz swoje uczucia na tacy = lądujesz nie w tej strefie,której chciałeś.

Uważam, że swoją opinię musiałeś na czymś wykreować. Żadna opinia nie bierze się znikąd. Nie zawarłem zatem osobowego zwrotu "Twoja historia" tylko ogólnikowo stwierdziłem, że jakaś historia. Osobiście mam inne zdanie na ten temat. Bycie zbyt miłym i pomocnym jest po prostu irytujące i nie tylko w stosunku do dziewczyny, o którą się zabiega, ale w stosunku do każdej osoby. Zinterpretowałem pewnie zatem błędnie Twoją wypowiedź jako stwierdzenie, że bycie miłym i pomocnym prowadzi do friendzone'a.

 

Autorce wątku życzę podjęcia dobrej decyzji. Jednocześnie proszę o odpowiedzi na wcześniejsze pytania innych użytkowników, będziemy dzięki temu w stanie lepiej doradzić Ci co wg nas jest dobre w tej przykrej sytuacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trzeba czekać na jakiegoś rycerza na białym koniu.

 

Rycerz nie nadjeżdża.

 

Latka lecą, uroda przemija.

 

Trzeba szukać kogoś. Kogokolwiek.

 

Dzieci, praca, pieluchy, skarpetki do prania.

 

Mąż chleje i bije żonę, która żałuje, że nie dała szansy temu chłopakowi, któremu na niej zależało.

 

Ten schemat powtarza się do bólu. Dosłownie i w przenośni.

 

Dokładnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A skąd wiecie, całkiem możliwe, że autorka znajdzie faceta, który ją i pociąga i jest dla niej oparciem w życiu, wiele kobiet przecież takiego znajduje, nie ustalałbym też żadnych reguł na podstawie patologicznych związków.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A skąd wiecie, całkiem możliwe, że autorka znajdzie faceta, który ją i pociąga i jest dla niej oparciem w życiu, wiele kobiet przecież takiego znajduje, nie ustalałbym też żadnych reguł na podstawie patologicznych związków.

 

Zgadzam się w 100%

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Naprawdę dziękuje za wszystkie odpowiedzi, trochę zapomniałam o tej stronie i przez ten czas kiedy mnie tu nie było miałam z tym chłopakiem miesięczna przerwę, która była okropna, bo brakowało mi naszych wspólnych spotkań, w szkole udawaliśmy ze się nie znamy, gdy do niego napisałam o to czy będziemy jeszcze długo tak udawać, to zaczął mi pisac ze to ja tego chciałam, stał się w tedy nieprzyjemny, chamski i oschły. Tamten moment uświadomił mi ze chyba jednak dobrze się zrobiło ze zakończyliśmy znajomość, ale później i tak przyszedł czas w którym znowu zaczęło mi go brakować. I w ostatnim czasie umówiliśmy się na spotkanie pogadać o tym wszystkim o czym zaczęliśmy pisac chwile na snapie. Także czytaj było to spotkanie i No na początku była chwila bo nie wiedzieliśmy jak zacząć gadać ale po chwili on przełamał lody i zaczęła się normalna rozmowa, opowiadał gdzie był itd. Podczas tego spotkania naprawdę czułam się świetnie ze znowu moge z nim pogadać popatrzeć jak się śmieje i posłuchać go. Rozmawialiśmy o tym co z nami dalej bo stwierdziliśmy ze jeżeli jesteśmy osobno czyjemy się zle oboje, jeżeli jesteśmy „razem” czujemy się bardzo dobrze. I chyba wyszło na to ze zostaniemy „fuck friends” oczywiście bez „fuck”, będziemy po prostu takimi ziomkami. Powiem wam ze cieszę się z jakiego kolwiek kontaktu z nim. Wczoraj jak uznaliśmy się za ziomków on zaczął się mnie pytać kogo może zabrać na studniówkę i wszedł tez temat z kim się spotykał. W sumie jak mi opowiadał o tych dziewczynach to nie czułam się jakoś zazdrosna, tylko czułam takie cos ze jeżeli by już znalazł dziewczynę mogłabym go stracić. I jak mowil o tych dziewczynach co się spotkał z nimi to powiedział ze z zadna nie gada mu się tak dobrze jak ze mną i zazwyczaj gadało mu się z nimi dobrze ale nie było tak fajnie, oczywiście żeby nie było ze jest jakimś alwaro to spotkał się z 2 dziewczynami. Wiec podsumowując teraz po spotkaniu cieszę się bardzo ze mam z nim kontakt ale po tamtym wydarzeniu niiefajnym mysle w przód i nie wiem co z nami będzie, bo nie chce znowu doprowadzić do sytuacji w której tego kontaktu by nie było.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×