Skocz do zawartości
Nerwica.com

jem bo nienaiwdzę siebie


nancy94

Rekomendowane odpowiedzi

Witam,

być może będzie tu ktoś kto ma podobny lub taki sam problem jak ja,

od dziecka lubiłam jeść i zawsze byłam pulchniejsza ale odkąd zaczęłam dojrzewać coraz bardziej zaczęło mi to przeszkadzać.

Dwa razy udało mi się zrzucić kilogramy do takiej wagi, z której byłam zadowolona ale jak łatwo się domyśleć kilogramy powróciły.

Teraz często zajadam stres spowodowany nerwicą, im więcej jem tym bardziej nienawidzę siebie i swojego ciała, swojego wyglądu im bardziej go nienawidzę tym więcej jem, każdego dnia staram się ograniczać moje posiłki do minimum staram się jeść zdrowo ale przychodzą takie momenty, w których czuję się bezradna i jem.

Przez swoją wagę nie mam pewności siebie, czuję się zagubiona wśród ludzi, którzy ładnie wyglądają. Brak pewności siebie i niska samoocena blokują mi drogę do samorealizacji i zadowolenia z siebie, moje toksyczne myśli mnie niszczą od środka i tracę swój czas na myślenie o tych złych rzeczach, zadręczam się tym, że czas coś ze sobą zrobić a im więcej myślę tym mniej efektów to przynosi. Czy ktoś odczuwał podobnie i może się wypowiedzieć w tym lub podobnym temacie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Według mnie jedynym słusznym rozwiązaniem tego typu problmeów jest zajęcie się czymś innym.

Zajmij swój umysł na tyle, żeby nie myślał o jedzeniu - bo zejdzie to automatycznie nad dużo dalszy plan.

 

Pewnie nie raz miałaś taką sytuację, że robiąc coś bardzo ważnego dla Ciebie i absorbującego Twoją całą uwagę,

nadle zorientowałaś się, że nie jadłaś x godzin.

Jedzenie nie było wtedy Twoim priorytetem.

 

Takie rozwiązanie problemu ma kilka bardzo istotnych zalet, bo:

będziesz realizowała to na czym Ci zależy, z jeszcze większą determinacją,

lepiej się będziesz czuła widząc, efekty Twojej pracy

będąc bardziej aktywną w ciągu dnia, więcej zużyjesz energi

mniej zjesz, bo przestanie to być Twoim najważniejszym celem dnia

uda Ci się wypracować inne mechanizmy 'nagradzające' Twój mózg, jak popróbujesz różnych rzeczy

Gwarantuję Ci, że wzrośnie Twoja pewność siebie, będziesz miała więcej energii, a przy okazji będziesz traciła kg, co jeszcze bardziej podbuduje Twoje wartości, o których piszesz, że brak Ci.

 

Jakbym mógł jescze Ci coś podpowiedzieć, co zadziałało u mnie, to po prostu pozbycie się wszystkiego co jest niezdrowe z domu.

Jak opróżnisz - wyrzucisz, wszystkie 'przekaski', żeby, które wiesz, że w nadmiarze spożywasz bo je uwielbiasz, to proste, że ograniczysz z miejsca ich spożywanie - bo nie będziesz miała tego pod ręką - nie będzie patrzyło na Ciebie i korciło. Wyjście do sklepu trochę dłużej trwa niż pójście do kuchni, masz czas, żeby w tym czasie zjeść coś zdrowego albo nie raz w ogóle ogarnąć się i wrócić do codzienncyh obowiązków.

 

Jednak coś jeść musisz :D

Nie jedną dietę przerobiłem na sobie i niektóre faktycznie działają,

jedne są bardzo uciążliwe, drugie wręcz niewykonalne.

Jednak wszystkie 'diety' mają wspólną cechę - założenie, że schudnie się ileś kg a potem wraca się do starego trybu odżywiania.

Nie można być całe życie na diecie ( nie zaleca tego nikt, bo zazwyczaj są braki w makro w dietach ), a i nie o to chodzi, żeby całe życie wszystkiego sobie odmawiać, nie? ;)

Trzeba nie tyle wprowadzić 'dietę' do swojego życia, co zmienić styl odżywiania.

Przede wszystkim jak najwięcej warzyw - są bardzo zdrowe ( i mają mało kcal ;), objętościowo najlepiej wypadają,

Po drugie wszystkie produkty, które jesz mają mieć możliwe jak najniższy indeks glikemiczny - np zamiast mąki pszenicznej, mąka graham/żytnia/durum. Ma to ogromne znaczenie na 'czas bycie najedzonym' - a dokładniej na poziom cukru we krwi.

Woda i ilościach hurtowym - zwykła kranówka może być, serio ;), ograniczyć sobi, żadnych napojów słodonych, tylko woda - co najmniej te 2l dziennie ( oczywiście harbata czy kawa też ;)

Gwarantuje CI, że jak zmienisz swoje nawyki żywienowe, świadomie podejdziesz do tego zagadnienia,

zajmiesz się tym, co sprawia Ci frajde, w czym się realizujesz, z czego czerpiesz satysfakcje,

i będziesz miała w domu tylko zdrową żywność to na zmiany, które chcesz w sobie zobaczysz nie będziesz musiała długo czekać ;)

Efekty będą, i nie tylko w postaci mniejszej liczby na wadze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zmagałam się (i częściowo nadal zmagam) z podobnym problemem co Ty. Jako nastolatka wręcz nie jadłam nic. Wydawało mi się, że jestem gruba (choć byłam bardzo szczupła), taki miałam obraz siebie. Ale też nie objadałam się, żeby się odchudzić, po prostu nie czułam głodu. Nadmiar margaryny ściągałam palcem, nigdy nie brałam drugiego śniadania do szkoły. W liceum moje podejście do jedzenia się unormowało. Po ukończeniu liceum mój sposób odżywiania się zmienił na mniej zdrowy. Zaczęłam też zajadać stres. W ciągu kilku lat rozwinął się u mnie ten nawyk na tyle, że jeszcze 2-3 lata temu nie istniał dla mnie dzień bez fast foodów. Kompulsywne objadanie się było na porządku dziennym. Niezdrowe posiłki, chipsy, czekolady. Czułam w sobie takie napięcie, że tylko jedzenie potrafiło je zaspokoić. Oczywiście potem pojawiało się poczucie winy, niechęć do siebie i potem znów objadanie się, by to zagłuszyć. Potrafiłam wyjść późnym wieczorem z domu, żeby kupić coś słodkiego i gazowanego do picia. Kiedy próbowałam z dnia na dzień zacząć odżywiać się zdrowiej, to zaraz łapało mnie przeziębienie, czy grypa. Tak jakby mój organizm buntował się przeciwko zmianie nawyków.

Ponad rok temu zdiagnozowano u mnie nerwicę lękową, zaczęłam leczenie farmakologiczne (+ terapia, na którą chodziłam już wcześniej). Po jakimś czasie od rozpoczęcia leczenia napady głodu stały się rzadsze i mniej intensywne.

 

Obecnie: na co dzień już się nie objadam. Kiedy mam dużego doła, odczuwam napięcie czy stres, to bywa, że sięgam po jakąś przekąskę, czekoladę, ale to jest nic w porównaniu z tym co było 3 lata temu. Mój sposób odżywiania nie jest perfekcyjny, ale na pewno zjadam dużo mniej śmieciowych rzeczy niż wcześniej. W skrajnych sytuacjach ratuje się lekami na uspokojenie. Kiedy chodzę na zakupy, nie omijam działów z chipsami, słodyczami, ale przechodzę obok nich obojętnie. Nie mam już poczucia, że m u s z ę już teraz, w tej chwili zjeść coś niezdrowego. Nawet nie czuję ochoty. Czasami sięgam po batonika, ale wychodzę z założenia, że lepszy jeden batonik, niż kebab, frytki, cheeseburgery, 2 czekolady zjedzone w całości na raz, chipsy- to wszystko zjedzone w jeden dzień, czasami na raz. A do tego cola, 2-3 piwa lub pół (!) butelki wina. Białe pieczywo zamieniłam na żytnie lub mieszane (nie jest idealne, ale lepsze takie niż drożdżówka ;) ). Po obiedzie zawsze mam ochotę na coś słodkiego. Zamiast czekolady sięgam po owoc. Do I lub II śniadania też często dołączam owoc. Biały ryż (kupowany z powodu argumentu: "bo jest najtańszy") zamieniłam na kaszę (uwielbiam, a jest tylko 1-2 zł droższa od białego ryżu). Staram się jeść więcej warzyw. Nie nazwę tego nawykiem, ale to tak jakby jakiś "pstryczek" przestawił się w mojej głowie. Nawet kiedy decyduje się zjeść obiad poza domem, to nie idę już do lokalu z kebabami, ale jem dania domowe (z dużą ilością surówek) lub zachodzę do wege knajpki na tortillę ze szpinakiem lub risotto z dynią i curry.

Może nie jest super szczupła, ale akceptuję siebie. Wiem, że co wpłynęło na moją wagę (zajadanie stresów, problemów, wszystkiego, leczenie hormonalne, antydepresanty), jestem bardziej świadoma siebie. Planuję zacząć więcej się ruszać dla ujędrnienia ciała, ale na razie marnie mi to wychodzi. Nie mniej jednak widzę, że zrobiłam spory postęp.

 

Od drastycznego odchudzania blisko do bulimii lub anoreksji. Słodycze zamień na owoce. Też mają cukier, ale na pewno jest to lepszy cukier niż z kilku czekolad zjedzonych na raz. Może poszukaj pomocy u psychologa, on pomoże Ci patrzeć na siebie inaczej. Wiem, że to zabrzmi głupio i banalnie, ale to nie wygląd świadczy o naszej wartości. W życiu może się przytrafić wypadek, choroba, która zmieni nasz wygląd. Ciąża zmienia ciało kobiety i jest to normalne. Zadbaj o swoje zdrowie, ale nie traktuj swojego ciała jako wyznacznik swojej wartości. A zamiast w jedzenie (niezdrowe, nadmierne) zainwestuj w swój rozwój, pasję ;) Może nauka nowego języka? Hand made, nauka pływania lub wspinaczka? Zawsze warto inwestować w siebie :) Jedna z moich znajomych będąc nastolatką poszła na siłownię, ponieważ chciał schudnąć. A teraz jest mistrzynią w wyciskaniu sztangi leżąc :)

Każdy ma jakieś pasje i talenty, tylko czasami są one jeszcze nieodkryte. Otaczaj się ludźmi, którzy będą Cię budować a nie dołować.

 

Powodzenia :) :) :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję serdecznie za słowa, dzięki którym ruszam głową i myślę. :)

Według mnie jedynym słusznym rozwiązaniem tego typu problmeów jest zajęcie się czymś innym.

Zajmij swój umysł na tyle, żeby nie myślał o jedzeniu - bo zejdzie to automatycznie nad dużo dalszy plan.

 

Pewnie nie raz miałaś taką sytuację, że robiąc coś bardzo ważnego dla Ciebie i absorbującego Twoją całą uwagę,

nadle zorientowałaś się, że nie jadłaś x godzin.

Jedzenie nie było wtedy Twoim priorytetem.

 

Takie rozwiązanie problemu ma kilka bardzo istotnych zalet, bo:

będziesz realizowała to na czym Ci zależy, z jeszcze większą determinacją,

lepiej się będziesz czuła widząc, efekty Twojej pracy

będąc bardziej aktywną w ciągu dnia, więcej zużyjesz energi

mniej zjesz, bo przestanie to być Twoim najważniejszym celem dnia

uda Ci się wypracować inne mechanizmy 'nagradzające' Twój mózg, jak popróbujesz różnych rzeczy

Gwarantuję Ci, że wzrośnie Twoja pewność siebie, będziesz miała więcej energii, a przy okazji będziesz traciła kg, co jeszcze bardziej podbuduje Twoje wartości, o których piszesz, że brak Ci.

 

Jakbym mógł jescze Ci coś podpowiedzieć, co zadziałało u mnie, to po prostu pozbycie się wszystkiego co jest niezdrowe z domu.

Jak opróżnisz - wyrzucisz, wszystkie 'przekaski', żeby, które wiesz, że w nadmiarze spożywasz bo je uwielbiasz, to proste, że ograniczysz z miejsca ich spożywanie - bo nie będziesz miała tego pod ręką - nie będzie patrzyło na Ciebie i korciło. Wyjście do sklepu trochę dłużej trwa niż pójście do kuchni, masz czas, żeby w tym czasie zjeść coś zdrowego albo nie raz w ogóle ogarnąć się i wrócić do codzienncyh obowiązków.

 

Jednak coś jeść musisz :D

Nie jedną dietę przerobiłem na sobie i niektóre faktycznie działają,

jedne są bardzo uciążliwe, drugie wręcz niewykonalne.

Jednak wszystkie 'diety' mają wspólną cechę - założenie, że schudnie się ileś kg a potem wraca się do starego trybu odżywiania.

Nie można być całe życie na diecie ( nie zaleca tego nikt, bo zazwyczaj są braki w makro w dietach ), a i nie o to chodzi, żeby całe życie wszystkiego sobie odmawiać, nie? ;)

Trzeba nie tyle wprowadzić 'dietę' do swojego życia, co zmienić styl odżywiania.

Przede wszystkim jak najwięcej warzyw - są bardzo zdrowe ( i mają mało kcal ;), objętościowo najlepiej wypadają,

Po drugie wszystkie produkty, które jesz mają mieć możliwe jak najniższy indeks glikemiczny - np zamiast mąki pszenicznej, mąka graham/żytnia/durum. Ma to ogromne znaczenie na 'czas bycie najedzonym' - a dokładniej na poziom cukru we krwi.

Woda i ilościach hurtowym - zwykła kranówka może być, serio ;), ograniczyć sobi, żadnych napojów słodonych, tylko woda - co najmniej te 2l dziennie ( oczywiście harbata czy kawa też ;)

Gwarantuje CI, że jak zmienisz swoje nawyki żywienowe, świadomie podejdziesz do tego zagadnienia,

zajmiesz się tym, co sprawia Ci frajde, w czym się realizujesz, z czego czerpiesz satysfakcje,

i będziesz miała w domu tylko zdrową żywność to na zmiany, które chcesz w sobie zobaczysz nie będziesz musiała długo czekać ;)

Efekty będą, i nie tylko w postaci mniejszej liczby na wadze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trafiłaś w punkt, moich odczuć.

Zmagałam się (i częściowo nadal zmagam) z podobnym problemem co Ty. Jako nastolatka wręcz nie jadłam nic. Wydawało mi się, że jestem gruba (choć byłam bardzo szczupła), taki miałam obraz siebie. Ale też nie objadałam się, żeby się odchudzić, po prostu nie czułam głodu. Nadmiar margaryny ściągałam palcem, nigdy nie brałam drugiego śniadania do szkoły. W liceum moje podejście do jedzenia się unormowało. Po ukończeniu liceum mój sposób odżywiania się zmienił na mniej zdrowy. Zaczęłam też zajadać stres. W ciągu kilku lat rozwinął się u mnie ten nawyk na tyle, że jeszcze 2-3 lata temu nie istniał dla mnie dzień bez fast foodów. Kompulsywne objadanie się było na porządku dziennym. Niezdrowe posiłki, chipsy, czekolady. Czułam w sobie takie napięcie, że tylko jedzenie potrafiło je zaspokoić. Oczywiście potem pojawiało się poczucie winy, niechęć do siebie i potem znów objadanie się, by to zagłuszyć. Potrafiłam wyjść późnym wieczorem z domu, żeby kupić coś słodkiego i gazowanego do picia. Kiedy próbowałam z dnia na dzień zacząć odżywiać się zdrowiej, to zaraz łapało mnie przeziębienie, czy grypa. Tak jakby mój organizm buntował się przeciwko zmianie nawyków.

Ponad rok temu zdiagnozowano u mnie nerwicę lękową, zaczęłam leczenie farmakologiczne (+ terapia, na którą chodziłam już wcześniej). Po jakimś czasie od rozpoczęcia leczenia napady głodu stały się rzadsze i mniej intensywne.

 

Obecnie: na co dzień już się nie objadam. Kiedy mam dużego doła, odczuwam napięcie czy stres, to bywa, że sięgam po jakąś przekąskę, czekoladę, ale to jest nic w porównaniu z tym co było 3 lata temu. Mój sposób odżywiania nie jest perfekcyjny, ale na pewno zjadam dużo mniej śmieciowych rzeczy niż wcześniej. W skrajnych sytuacjach ratuje się lekami na uspokojenie. Kiedy chodzę na zakupy, nie omijam działów z chipsami, słodyczami, ale przechodzę obok nich obojętnie. Nie mam już poczucia, że m u s z ę już teraz, w tej chwili zjeść coś niezdrowego. Nawet nie czuję ochoty. Czasami sięgam po batonika, ale wychodzę z założenia, że lepszy jeden batonik, niż kebab, frytki, cheeseburgery, 2 czekolady zjedzone w całości na raz, chipsy- to wszystko zjedzone w jeden dzień, czasami na raz. A do tego cola, 2-3 piwa lub pół (!) butelki wina. Białe pieczywo zamieniłam na żytnie lub mieszane (nie jest idealne, ale lepsze takie niż drożdżówka ;) ). Po obiedzie zawsze mam ochotę na coś słodkiego. Zamiast czekolady sięgam po owoc. Do I lub II śniadania też często dołączam owoc. Biały ryż (kupowany z powodu argumentu: "bo jest najtańszy") zamieniłam na kaszę (uwielbiam, a jest tylko 1-2 zł droższa od białego ryżu). Staram się jeść więcej warzyw. Nie nazwę tego nawykiem, ale to tak jakby jakiś "pstryczek" przestawił się w mojej głowie. Nawet kiedy decyduje się zjeść obiad poza domem, to nie idę już do lokalu z kebabami, ale jem dania domowe (z dużą ilością surówek) lub zachodzę do wege knajpki na tortillę ze szpinakiem lub risotto z dynią i curry.

Może nie jest super szczupła, ale akceptuję siebie. Wiem, że co wpłynęło na moją wagę (zajadanie stresów, problemów, wszystkiego, leczenie hormonalne, antydepresanty), jestem bardziej świadoma siebie. Planuję zacząć więcej się ruszać dla ujędrnienia ciała, ale na razie marnie mi to wychodzi. Nie mniej jednak widzę, że zrobiłam spory postęp.

 

Od drastycznego odchudzania blisko do bulimii lub anoreksji. Słodycze zamień na owoce. Też mają cukier, ale na pewno jest to lepszy cukier niż z kilku czekolad zjedzonych na raz. Może poszukaj pomocy u psychologa, on pomoże Ci patrzeć na siebie inaczej. Wiem, że to zabrzmi głupio i banalnie, ale to nie wygląd świadczy o naszej wartości. W życiu może się przytrafić wypadek, choroba, która zmieni nasz wygląd. Ciąża zmienia ciało kobiety i jest to normalne. Zadbaj o swoje zdrowie, ale nie traktuj swojego ciała jako wyznacznik swojej wartości. A zamiast w jedzenie (niezdrowe, nadmierne) zainwestuj w swój rozwój, pasję ;) Może nauka nowego języka? Hand made, nauka pływania lub wspinaczka? Zawsze warto inwestować w siebie :) Jedna z moich znajomych będąc nastolatką poszła na siłownię, ponieważ chciał schudnąć. A teraz jest mistrzynią w wyciskaniu sztangi leżąc :)

Każdy ma jakieś pasje i talenty, tylko czasami są one jeszcze nieodkryte. Otaczaj się ludźmi, którzy będą Cię budować a nie dołować.

 

Powodzenia :) :) :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja zażeram stres w pracy cukierkami czekoladowymi jakimiś z podłej czekolady na wagę. po całym ciężkim dniu po prostu hurtem kilkanaście idzie :why:

 

nie mam siły jakby walczyć już z tym, mam naprawdę mocne rozkminy czy chcę tam zostać, czy nie chcę, co będzie jak powiedzą mi "do widzenia". Że jak powiedzą mi "do widzeniaaa" to będzie moja kolejna porażka życiowa i jak ja to przyjmę i czy się załamię tylko tak "Znośnie" czy na całego... I jak bardzo w związku z tym że nie wyszło mi "tu" będę się bała nowego miejsca pracy. Że teraz jestem najgorsza i że się "nie wyrabiam" pomimo tego że naprawdę kombinuję jak się wyrabiać...I nie mam siły walczyć z tym, że "ech i tak nie jestem ładna i cała w rozstępach"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×