Skocz do zawartości
Nerwica.com

Hipochondria - 30 dniowe wyzwanie - kto ma ochote sprobowac?


minou

Rekomendowane odpowiedzi

Chcialabym oglosic 30dniowe wyzwanie pozbycia sie hipochondrii i mam nadzieje, ze sporo posrod Was zechce sie przylaczyc i na biezaco opisywac jak Wam idzie i czy sa rezultaty.

Zasady wyzwania:

 

1. Calkowity zakaz googlowania objawow chorob, czytania artykulow z pism i portali medycznych, przegladania ksiazek czy porad medycznych w gazetach. Od dzis nie wpisujemy w google zadnych hasel w stylu "powiekszone wezly chlonne" czy cokolwiek innego majacego zwiazek ze zdrowiem, chorobami, a nawet lekami czy suplementami, bo czesto na zasadzie reakcji lancuchowej trafia sie w koncu na informacje o smiertelnych chorobach. Nie czytamy tez tutejszego watku o hipochodnrii i objawach w tym czasie ;) W necie czytamy wiadomosci, ogladamy komedie (absolutnie nie ostry dyzur, dr house czy cokolwiek innego zwiazanego z medycyna), sprawdzamy facebooka czy co tam kto chce. Ale najlepiej zajmowac sie przede wszystkim lekkimi, wesolymi tresciami. Opisujac w tym temacie swoje postepy nie piszemy analizy swojego stanu w stylu "dzis czulam jakies klocie tu czy tam". Mozna pisac, jak czujemy sie psychiczne i jak nam idzie, ale nic o objawach fizycznych.

 

2. Calkowity zakaz obmacywania sobie roznych czesci ciala w poszukiwaniu guzkow, zagladania do gardla w celu wykrycia zaczerwienienia, ogladania swoich wyproznien czy analizowania barwy moczu. Rece precz od szyi, obojczykow itd.

 

3. Swiadome przerywanie mysli o chorobach. Jesli zacznie sie myslec o jakiejs chorobie, to na sile zaczac myslec o czym innym, np zaczac rozwiazywac krzyzowke, czy zrobic cos innego, co wymaga skupienia na innych rzeczach. Od razu przerywac bledne kolo myslenia o chorobie, ktore powoduje stres, strach a w rezultacie kolatanie serca, suchosc w ustach, bol glowy i inne atrakcje. Znalezc sobie zajecie!

 

4. Nieskupianie sie na swoich objawach. Swiadome ignorowanie tego klucia w boku, czy zadyszki. Nie zastanawiac sie nad tym, w przypadku zlego samopoczucia np chwile odpoczac z ksiazka, ale nie myslec, nie analizowac i nie koncentrowac sie na wsluchiwaniu sie w swoje cialo i objawy. Jesli cos boli to unikac ciaglego np uciskania tego miejsca w celu sprawdzenia, czy boli nadal ;) swiadomie ignorowac objawy. Znalezc sobie zajecie, zeby oderwac mysli od dyskomfortu.

 

5. Przez miesiac nie umawiac sie na zadne badania, ktore nie sa absolutnie konieczne. Zadna tam profilaktyczna morfologia. Do lekarza tylko w wypadku zdecydowanej, obiektywnej koniecznosci, np ewidentna angina, czy zlamana noga. Jesli w ciagu tego miesiaca pojawi sie jakis powazny objaw chorobowy, to umowic sie do lekarza i do czasu wyznaczonej wizyty absolutnie nie googlowac objawow, nie myslec o nich i nie zastanawiac sie, co to jest, nie diagnozowac sie samemu, a jesli ktos juz po latach googlowania jest chodzaca encyklopedia, to patrz punkt 3 i 4 - swiadome blokowanie mysli o objawach i chorobach. Nie rozwijac w mysli tematu, chocby nie wiem, co. Powiedziec sobie, ze lekarz zobaczy na wizycie i zamknac temat. Nie dac sobie "poplynac" i powtarzac sobie, ze nie martwimy sie na zapas.

 

6. Rozpoczac aktywnosc fizyczna na miare swoich mozliwosci 3-4 razy w tygodniu. Ruch i cwiczenia maja udowodnione dzialanie antydepresyjne, oraz oczywiscie wplywaja korzystnie na zdrowie. Wg badan osoby uprawiajace jakis sport sa o 40% mniej narazone na depresje. Rozpisac sobie plan aktywnosci na kazdy tydzien i odhaczac to, co zostalo wykonane. Nie powinien to w zadnym wypadku od razu byc polmaraton, trzeba planowac realistyczne cele. Np jednego dnia polgodzinny spacer, a innego lekki trening rozciagajacy (treningi rozciagajace idealnie redukuja stres). Dla osob w lepszej formie dobrze by bylo zrobic sobie raz w tygodniu intensywny trening, taki po ktorym bedziemy spoceni i bedziemy miec zadyszke - wtedy wydzielaja sie endorfiny. Na wszelki wypadek radze unikac jogi, chyba ze w najbardziej podstawowej formie. Wiele badan sugeruje, ze joga moze wyzwalac pewne ukryte mysli i tlumione leki.

 

7. Przez miesiac spimy po 7-8 godzin w nocy, kladziemy sie w miare mozliwosci o stalej porze i nie robimy drzemek w dzien. Unikamy komputera i telewizji przed snem - swiatlo z monitora rozregulowuje rytm. Najnowsze badania przeprowadzone w Kopenhadze pokazuja, ze u osob z lekkimi zaburzeniami psychicznymi porzadne wysypianie sie poprawia stan praktycznie od razu.

 

8. Do diety wlaczamy produkty bogate w:

- tryptofan - dojrzale banany, mleko, sery, pestki dyni, jajka itd

- magnez - banany, migdaly, otreby itd

- omega 3 - ryby, migdaly, pestki dyni itd

- witaminy z grupy B - groch, fasola, mleko, pelnoziarniste ciemne pieczywo, kefiry itd.

- unikac alkoholu i kawy w duzych ilosciach, oraz w miare mozliwosci papierosow czy innych uzywek.

- unikamy tez slodyczy i produktow swiecacych od chemii - niektore "E" wywoluja nadpobudliwosc i nerwowosc, a skoki cukru ogolnie zle wplywaja na samopoczucie.

 

Od razu powiem Wam, ze Wasza hipochondria bedzie Was probowala "zmusic" do jednak wygooglowania jakiegostam objawu, lub jednak umowienia sie do lekarza, ale sprobujcie sie powstrzymac. Miesiac Was nie zbawi, a moze akurat Wam bardzo pomoze. Wezcie to na loogike - skoro zle sie czujecie juz od jakiegos czasu, zrobiliscie mase badan, z ktorych nic nie wynika, to sa naprawde znikome szanse, ze miesiac zwloki z kolejnymi bdaniami diagnostycznymi spowoduje drastyczne pogorszenie Waszego stanu. Co wiecej - jesli choroba nie jest urojona, a prawdziwa, to byc moze po miesiacu nie myslenia o tym i nie latania do lekarza z objawami "od Sasa do lasa" moze wyklaruje sie jakis jeden, konkretny objaw, ktory nie zniknie i pomoze postawic diagnoze, jesli faktycznie jakas fizyczna choroba jest. Ale raczej na pewno nic, oprocz nerwicy, tam nie ma :)

Uczciwie ostrzegam z wlasnego doswiadczenia, ze jak nie "karmi sie " hipochondrii, to nerwica lubi znalezc sobie inny temat przewodni i moze byc tak, ze przestaniecie bac sie chorob, a np panicznie zaczniecie sie bac czegos innego, np terroryzmu, katastrof lotniczych, ciemnosci czy czegos innego. Takze trzeba tez "pilnowac" swoich mysli i patrzec, czy w zamian nie pojawia sie leki na inny temat.

 

Kto ma ochote probowac, lapka w gore??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aha, zapomnialam o dwoch waznych punktach motywacyjnych:

 

1. Organizm bardzo obciazony stresem duzo gorzej radzi sobie z chorobami, odpornosc jest tez znacznie obiznona. Dlatego dla wlasnego dobra powinniscie zrobic wszystko by zwalczyc stres, sprobowac sie wyluzowac i zrelaksowac. To podniesie Wasza odpornosc i zmniejszy ryzyko pojawienia sie chorob a w razie istniejacej choroby da wieksze szanse na szybkie wyleczenie.

 

2. Udowodniono, ze kobiety aktywne fizycznie i uprawiajace sporty w przypadku zdiagnozowania raka piersi maja az 50% wiecej szans na wyleczenie niz osoby bez kondycji fizycznej. Wiec patrz punkt 6 - wstawac cztery litery znad monitora, wskakiwac na rower czy w buty do biegania, wyciagac ciezarki lub po prostu isc na szybki spacer :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo to nie takie proste. Hipochondrycy mają za dużo w głowie i umierają co dnia, są naprawdę chorzy, żeby myśleć o jakichś wyzwaniach. Tak mi się wydaje, ale zaznaczam, że mówię tylko za siebie. Poza tym w chwilach paniki całe pozytywne myślenie bierze w łeb. Wiem po sobie. No i na lekach większość objawów hipochondrii znika. Takiego wyzwania mógłby spróbować ktoś, kto próbuje żyć normalnie bez leków. Anyway ja nie podejmuję rękawicy. Wszystkie punkty mam zaliczone, przez półtora roku nauczyłem się o swojej chorobie wiele i jestem uświadomiony jak należy postępować, niemniej jak dla mnie mnie punkt 5 jest nie do przeskoczenia. Może bez paniki, jeżdżenia na SOR i wzywania pogotowia, ale jednak badam się ciągle. Mi to pomaga.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo to nie takie proste. Hipochondrycy mają za dużo w głowie i umierają co dnia, są naprawdę chorzy, żeby myśleć o jakichś wyzwaniach. Tak mi się wydaje, ale zaznaczam, że mówię tylko za siebie. Poza tym w chwilach paniki całe pozytywne myślenie bierze w łeb. Wiem po sobie. No i na lekach większość objawów hipochondrii znika. Takiego wyzwania mógłby spróbować ktoś, kto próbuje żyć normalnie bez leków. Anyway ja nie podejmuję rękawicy. Wszystkie punkty mam zaliczone, przez półtora roku nauczyłem się o swojej chorobie wiele i jestem uświadomiony jak należy postępować, niemniej jak dla mnie mnie punkt 5 jest nie do przeskoczenia. Może bez paniki, jeżdżenia na SOR i wzywania pogotowia, ale jednak badam się ciągle. Mi to pomaga.

 

 

Nie musisz mi tego tlumaczyc :) na nerwice lekowa choruje od dziecka, ale to wlasnie ponad roczny epizod hipochondrii najwieksze spustoszenie poczynil w moim zyciu, sprawiajac, ze i fizycznie i psychicznie bylam wrakiem czlowieka.

 

Szczerze mowiac obawialam sie, ze nie tylko nikt nie podejmie wyzwania, ale nawet, ze nikt nie odpisze. Przeciez obok pytania sa statystyki, wiec wiem, ile razy bylo czytane. Wiem, ilu uzytkownikow ma watek o hipochondrii, ale tylko Ty miales odwage powiedziec wprost - "nie bede w to wchodzil :)"

 

Choruje juz wiele lat, wiele lat tez interesuje sie tematem i mam wrazenie, ze w wielu przypadkach ludzie tak naprawde nie chca podjac wysilku, zeby sie tego pozbyc. Tzn, chca byc zdrowi, ale nie chca przyjac do wiadomosci, ze czesto wymaga to ogromnej, dlugotrwalej ciezkiej pracy nad soba samym i swoim zyciem, ze czasem trzeba sie zbuntowac, zawziasc, wymagac od siebie rzeczy pozornie niemozliwych, wziac pelna odpowiedzialnosc za siebie i przejac kontrole nad swoim zyciem. Nie bardzo takie podejscie rozumiem, niestety, choc myslalam nad tym wiele lat. Wiem, jak zmieniona jest perspektywa przy chorobie, wiem tez jak ciezko ruszyc 4 litery z fotela i zmusic sie do czegokolwiek, ale szczerze mowiac, dla mnie hipochondria byla tak ogromnym obciazeniem, ze moglam albo podjac kazdy wysilek, zeby przejac kontrole nad swoim umyslem i reakcjami, albo po prostu sie zabic. Bo dla mnie nie bylo to zycie, ale wegetacja, stracilam wiele przez to i ani jednego dnia nie potrafilam w tym okresie byc szczesliwa. Ale moze inni odczuwaja to inaczej? Moze im az tak nie przeszkadza fakt, ze to nie oni, ale jakies nierzeczywoste urojenia steruja ich zyciem, podejmuja za nich decyzje, wplywaja w zasadzie na kazdy aspekt codziennosci? Zarowno ja jak i lekarze pozno zdalismy sobie sprawe, ze to, co mi dolega, to zwykla hipochondria, bo objawy fizyczne mialam tak nasilone, ze na cito wysylano mnie przez rok po roznych specjalistach. Ale jak tylko zrozumialam, co mi dolega, doslownie wybuchl we mnie bunt, ze to "cos", to cholerstwo, decyduje za mnie o moim zyciu i po prostu je, mowiac krotko i dosadnie, rozp*****la. Moja reakcja byla taka, ze z tym sie nie da zyc, wiec bede z tym walczyc, az ktores z nas zdechnie ;P szczerze mowiac pomimo prob nie potrafie zrozumiec co powoduje ludzmi, ktorzy choruja "biernie".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mimo wszystko nie wiem, czy to jest kwestia silnej woli, chęci walki, i samozaparcia. Oczywiście brawo Ty i cieszę się że wykazałaś taki hart ducha, ale ta choroba, kiedy jest w apogeum naprawdę potrafi rozwalić człowieka na maksa. I wtedy ciężko jest myśleć pozytywnie. Ja tak miałem i nie chcę nigdy więcej przezywać takich stanów, bo słowa rzeźnia czy masakra nie oddają w pełni tego co się ze mną działo. Gdyby nie leki, to leżałbym pewnie na oddziale zamkniętym w kaftanie. Więc nie oceniaj ludzi zbyt surowo, bo po prostu czasem nie sposób sobie poradzić z czymś co człowieka przerasta. Pozdrowienia dla wszystkich Hipochondryków. Trzimejcie sie ludzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mimo wszystko nie wiem, czy to jest kwestia silnej woli, chęci walki, i samozaparcia. Oczywiście brawo Ty i cieszę się że wykazałaś taki hart ducha, ale ta choroba, kiedy jest w apogeum naprawdę potrafi rozwalić człowieka na maksa. I wtedy ciężko jest myśleć pozytywnie. Ja tak miałem i nie chcę nigdy więcej przezywać takich stanów, bo słowa rzeźnia czy masakra nie oddają w pełni tego co się ze mną działo. Gdyby nie leki, to leżałbym pewnie na oddziale zamkniętym w kaftanie. Więc nie oceniaj ludzi zbyt surowo, bo po prostu czasem nie sposób sobie poradzić z czymś co człowieka przerasta. Pozdrowienia dla wszystkich Hipochondryków. Trzimejcie sie ludzie.

 

 

Jasne, ze sytuacje sa bardzo rozne, nasilenie coroby tez rozne u poszczegolnych osob, poza tym sytuacja zyciowa, zawodowa, temat rzeka... Nie chodzi mi o ocenianie i pisanie, ze jak mi sie costam udalo, to innym sie nie udaje, bo za malo sie staraja, to najglupsza rzecz, do jakiej mozna dojsc ;)

 

Ja wiem o czym piszesz mowiac, ze to rzeznia. Sama doszlam tak daleko, ze po prostu zrobilo mi sie obojetne, czy naprawde choruje na cos powaznego czy nie, bo zdalam sobie sprawe, ze i tak zyje jak osoba smiertelnie chora, zdalam sobie sprawe, ze nawet jesli fizycznie jestem zdrowa, to psychicznie jestem tak chora, ze moje zycie nie ma sensu.

 

Ale nerwica to choroba przewlekla, czesto na cale zycie. Jestem w 100% za braniem lekow, jesli czlowiek nie jest w stanie inaczej sobie poradzic. Ale jak juz leki zadzialaja i wyjdzie sie z najgorszego, to naprawde warto podjac wysilek, by zrobic cos dobrego dla samego siebie i powalczyc o to, by nawroty byly mozliwie najrzadsze i najslabsze. Jak przy kazdej chorobie przewleklej, trzeba sie pilnowac caly czas i nie osiadac na laurach, kiedy robi sie lepiej. Mysle, ze naprawde warto popracowac nad zdrowymi nawykami i starac sie wyplenic te niezdrowe ;) szczegolnie, ze samo wprowadzenie podstawowych zasad zdrowego trybu zycia pomaga doslownie kazdemu, zdrowemu, choremu, mlodemu i staremu, za to nie ma na swiecie chyba osoby, ktorej zdrowy tryb zycia by zaszkodzil. Co wiecej, wlasnie przy chorobach przewleklych zdrowe nawyki zyciowe czesto sa najwazniejszym elementem wspierajacym wlasciwa terapie.

 

Tak sobie mysle, ze w ogole znaczenie zdrowego trybu zycia jest niedoceniane w chorobach psychicznych. A przeciez to oczywiste, anima sana in corpore sano, wiadomo od dawna :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

do dziewczyny o nicku minou. hej jestem tu nowa, hipohondria jest moim przeklenstwem, tak samo jak i Twoim. Chetnie porozmawiam z Toba, powymieniam sie moimi "sukcesami" w walce z ta cholerna przypadloscia. Skad jestes?jezeli bedziesz miala oczywiscie na to ochote, pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×