Skocz do zawartości
Nerwica.com

Przegrywanie w życie


NoLajf

Rekomendowane odpowiedzi

Witam. Mam 22 lata, nerwice natręctw i studiuje- w sumie nic specjalnego. Ostatnimi czasy, gdzieś całe życie, nie czuje się jak inni ludzie. Mam bardzo ciężka osobowość, tzn. duża neurotycznosc, własny pogląd na rzeczywistość, znieczulica na inne osoby. Jestem strasznie przygnebiony mimo że śmieje się prawie ze wszystkiego (takie są chyba objawy depresji, że człowiek chce rozweselic się byle czym, albo leki też robią swoje w tej dziedzinie). Cały czas czuje niedosyt i nigdy nie jestem spełniony. Cała swoją energię poświęcam na przerobieniu, przeanalizowaniu natretnych myśli. Nic mnie nie interesuje oprócz spania, bo wtedy tracę świadomość. Chce nie istnieć Ale boję się zabić , bo czekam jak głupi ze moze los się do mnie uśmiechnie. I w tym jest cały mój problem, niby powinienem być szczesliwy, mam dobra rodzinę, nie biedną, studiuje to co chce, wychodzę ze znajomymi, ale ciągle to ale. Czegoś mi brakuje, czyje pustkę i wiem że nic nie jest w stanie jej wypełnić. Wiem że pisze od rzeczy i już mam dosyć kogoś obarczac moimi wywodami, ale chciałbym poznać jakąś osobę co mnie rozumie, bo jeszcze takiej w życie nie spotkałem. Ogólnie mam wrażenie że jestem przegrywem, cały czas się sztucznie uszczesliwiam myślami, w sensie natretnymi. Nie żyje tylko wegetuje i czekam aż uschne. Nie chcę chodzić do psychologów bo to tylko ciągły proces wyzalania się. Mnie już nic nie zmieni, więc po co płacić komuś żeby leczył objawy a nie przyczyny. Mógłbym tak pisać 10 godzin a i tak by to nic nie pomogło, dlatego chce znalezienia partnera do wspólnych rozmów nad tym nudnym światem. Jeśli choć trochę mnie rozumiesz i chcesz o tym porozmawiać to napisz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czesc,

a czego oczekuejsz od zycia?

Jak bys mogl wszystko, to co bys zmienil?

Co porawil?

Zeby mocna bylo powiedziec ze teraz to zyjesz?

 

Jakiego typu masz te natretne mysli?

Jakies przyklady?

 

Mysle ze masz bardzo przeklamana opinie o psychologu,

terapia nie polega na wyplakaniu sie komus ramie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Nie chcę chodzić do psychologów bo to tylko ciągły proces wyzalania się. Mnie już nic nie zmieni, więc po co płacić komuś żeby leczył objawy a nie przyczyny."

 

Faktycznie niektórzy psychologowie leczą objawy. Ale są też nurty w psychologii, które skupiają się na leczeniu przyczyn, a nie objawów. Trzeba tylko wybrać odpowiedniego psychologa, pracującego w interesującym Cię nurcie. Nie będziesz się wyżalał, tylko szukał w swoim życiu wydarzeń, które spowodowały objawy. Będziesz zmieniał wyuczone schematy myślenia, które Ci nie służą.

 

"Mnie już nic nie zmieni"

 

Masz zaledwie 22 lata, jeszcze wszystko może się zmienić :)

 

Powodzenia! :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czesc,

a czego oczekuejsz od zycia?

Jak bys mogl wszystko, to co bys zmienil?

Co porawil?

Zeby mocna bylo powiedziec ze teraz to zyjesz?

 

Jakiego typu masz te natretne mysli?

Jakies przyklady?

 

Mysle ze masz bardzo przeklamana opinie o psychologu,

terapia nie polega na wyplakaniu sie komus ramie.

 

Nie chce nadużywać terminu "depresja", bo możliwe, że mam jakieś chwilowe stany depresyjne, ale właśnie tak się czuje. Nie mam ochoty na nic, nic mnie nie interesuje, na wszystko patrzę z niedowierzaniem.

 

Chciałbym poznać jakąś dziewczynę, która by była taka jak ja. Ale w relacjach społecznych jestem dosyć kiepski, nie umiem odczytywac prawdziwych intencji nadawcy. A poza tym myślę, że związek by mi jeszcze bardziej zaszkodził, bo bym musiał myśleć gdzie z nią pójść, utrzymywać kontakt itp.

 

Natrętne myśli dotyczą tego co wywołuje emocje, np. oglądam sobie mecz i 10 minut analizuje która drużyna gra w jakich koszulkach, a przecież to wiem, albo np. że nie jestem w 100% uczciwy, bo pisząc pracę licencjacką pisałem akapit po akapicie autora jednej książki, tylko zmieniałem szyk zdań, używałem synonimów. Z tymi natręctwami jest jak z uzależnieniem, wiesz, że ci zaszkodzi ale i tak musisz wziąć kolejną dawkę, a tutaj przeanalizować problem, żeby móc normalnie funkcjonować.

 

A co do psychologów. Chodziłem do wielu i trafiłem na dobrego. Uczyła mnie właśnie, żeby tych myśli nie analizować, ale co z tego jak to uzależnienie jest silniejsze ode mnie, i doszedłem do wniosku, że ja tam tylko opowiadam jak mi minął tydzień albo daje mi rady, które znam. Najgorsze jest to, że nikt ci nie pomoże, bo lekarz nie będzie się tobą opiekował 24h bo przecież on też ma swoje problemy i innych pacjentów. Wychodzi na to, że trzeba udawać, że żyjesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bierzesz jakies leki?

Na poczatku gdy wlasnie nie za bardzo ma sie narzedzia do kontroli swojego umyslu leki bardzo duzo daja.

Duzo latwiej ogarnac glowe.

 

Piszesz o konkretnych sytuacjach, czy kazdej czynnosci jaka wykonujesz widzisz ten sam schamat?

Czy duzo czesciej / z wieksza intensywnoscia pojawia sie przy jakis konktretnych dzialaniach?

 

Mowisz ze na terapi na ktora chodziles sie zawiodles,

czy masz obecnie z kim porozmawiac o swoich problemach?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bierzesz jakies leki?

Na poczatku gdy wlasnie nie za bardzo ma sie narzedzia do kontroli swojego umyslu leki bardzo duzo daja.

Duzo latwiej ogarnac glowe.

 

Piszesz o konkretnych sytuacjach, czy kazdej czynnosci jaka wykonujesz widzisz ten sam schamat?

Czy duzo czesciej / z wieksza intensywnoscia pojawia sie przy jakis konktretnych dzialaniach?

 

Mowisz ze na terapi na ktora chodziles sie zawiodles,

czy masz obecnie z kim porozmawiac o swoich problemach?

 

Leki psychotropowe biore od 9 lat. Taki fajny lekarz mi powiedział, że w moim przypadku leki nie pomogą i nawet nie ma sensu się w to bawić, bo une zrobią ze mnie warzywo, a normalnie funkcjonuje tylko męczą mnie pytania na które nie znam odpowiedzi.

 

W kazdych natręctwach jest ten sam schemat. A pojawiają się z rzeczami, które wywołuja silne emocje, szczęśliwe jak i negatywne.

 

Mieszkam obok szpitala psychiatrycznego i ostatnio lekarz prowadzący mi polecił taka psycholog i to jeszcze za darmo. Tylko strasznie mi sie nie spodobała ta osoba i już mam wrażenie, że wszyscy co się zajmują psychiatrią są porąbani. Nie chce się oszukiwać, że to mi pomoże, to po prostu wyrzucanie pieniędzy w błoto. Porozmawiać to moge sobie z kolegą i za darmo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NoLajf, lepiej się z tym wybrać do specjalisty, bo stan już powazny, a takie gadanie na forum mało da.

 

Dokładnie. Gadanie na forum nic nie da, więc sam nie wiem po co tu wracam i pisze co mi dolega. Wiem, że każdy ma swoje problemy i pewnie większe od moich. Chyba liczę na to, że poznam jakąś nową osobę.

 

Trochę mnie zaskoczyłeś, że mój stan jest poważny. Chyba masz rację, mogę wpaść w jeszcze większego doła, albo targnąć sie na zycie. No ale co powiem rodzicom, że źle się czuje, to powiedzą, żebym wziął sie do roboty, albo wezmą mnie na rozmowę z kolejnym lekarzem i znowu będę musiał setny raz wracać do przeszłości i opowiadać swój życiorys. Sądzę, że przydałaby mi się psychoanaliza, bo ja sam nie wiem co mi dolega, ale te porady Freudowskie nie cieszą się dużą aprobatą ze strony lekarzy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od 9 lat te same,

ten sam lekarz?

 

Z iloma psychologami probowales terapi?

 

Temat natretnych mysli znam bardzo dobrze,

Sam nie raz balem sie swoich mysli,

wiesz kiedy zaczely one ustepywac?

Gdy nie przywiazywalem do nich wagi.

Umysl czlowieka jest tak skonstruowany, ze zapamietuje wazne dla nas mysli,

nad waznymi sprawami dlugo myslimy.

Gdybysmy kazdy jeden bodziec ze swiata ktory nas otocza odbierali i analizowali nie bylo juz dawno ludzi.

Nasz umysl sam by nas zabil.

Myslisz nad tym do czego przywiazujesz emocje, nad czym sie skupiasz.

Emocje - slowo klucz.

Staraj sie ( wiem ze jes to na poczatku trudne, ale staraj sie podwojne w takim razie ) nie przywiazywac emocji do swoich mysli.

Jest mysl - nawet bardzo przerazajaca, dziwna... - ok jest ale to tylko mysl. Zobaczysz ze duzo szybciej przerwiesz lancuch natrenych mysli.

WIem ze latwo sie mowi, ale to dziala,

zadzialalo u mnie

ty Tez dasz rade.

 

Na tym forum sa same powazne przypadki, bo zycie jest bardzo cenne.

Najlepiej wiesz w jakim miejscu jestes i czy idziesz w gore czy w dol.

 

Nie wkrecaj sobie,

umysl to potezne narzedzie,

niestaty bardzo podatne na wkrety.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz NoLajf, żyję z podobnymi myślami całe życie. Tyle że nikt nie umiał mi pomóc. Podobnie myślę jak ty. Wszystko hu*. Każdy po kolei wmawiał mi uzależnienie albo schizofrenię. Po długich barażach się z tego wycofano i wlepiono zaburzenia osobowości.

Ogólnie to wątpię, że da się to "wyleczyć" (jeśli w ogóle jest co) ale da się z tym żyć. Nie chce mi się rozpisywać, jestem podobny do Ciebie, czasem nie chcę wchodzić w głębsze relacje bo mi się nie chce, albo nie widzę w tym korzyści. Pewnie zupełnie inaczej niż u Ciebie ale teraz nawet nie mam ochoty o tym pisać. Może kontrpost Twojego autorstwa wyzwoli we mnie tyle emocji że odpiszę coś na rzeczy ;)

Ale ja z tym żyję. Nauczyłem się SAM to wszystko ogarniać. Powiem tak: zainstalowałem sobie w mózgu program. Program do konwertowania plików (pliki to myśli). I konwertuję do pożądanego formatu pliku. Trochę jak z avi na mp4 albo wma na mp3. Zmniejszam jakość, albo zwiększam. Zawszę robię na przekór swojemu mózgowi. Odkąd odkryłem że to jeden (zapewne nie jedyny) ze sposobów na to by manipulować samym sobą to zacząłem używać tego programu częściej.

Ogólnie to znalazłem sobie dziewczynę z którą mieszkam. Nie wyobrażam sobie mieszkania z rodzicami pod jednym dachem. Zeżarłbym ich.

Często gadam sam ze sobą zanim coś zrobię, wyobrażam sobie sytuację w których jestem jakąś stroną i bardzo się temu oddaję. Tak jakbym faktycznie tym kimś był i ta sytuacją którą sobie wyobrażam miała miejsce tu i teraz, mimo że jest tylko w moim mózgu. Chore jak patrzeć na to, ale to mój sposób na "tak" lub "nie".

Na przykład przed przyjęciem jakiejś substancji długo się naradzam. Potrafię godzinę spędzić w kuchni gadając do siebie na jeden temat i drążąc dziurę, a przede mną leży 20mg zolpidemu który mam łyknąć. To mój sposób by od tego odchodzić. Natrętnie myślę o spaniu jak mam iść spać. Nie umiem spać. To mnie niszczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie jest dziwne, że ludzie uzależniają cześć swojego życia od dwóch cyfrek....

Serio jakis abstrakcyjny opis matematyczny ma taki wpływ na to kim jesteśmy?

 

Według mnie wszystko siedzi w głowie, to jest najważniejsze,

tu jest zakodowana, utrwalona przez lata wiadomość o nas,

naszym podejściu do świata.

 

Nikt mi nie wmówi, że w dzień przed 18 urodzinami człowiek jest inny,

niż jeden dzień później...

Miesiąc prezd 40?

Albo rok przed emeryturą, czy na prawde jesteś dużo bardziej 'gotowy' żeby na nią przejść niż po 300 dniach?

 

Ja to tak widzę, że przez większość życia ludzie sami sobie i innym stawiają jakieś sztuczne ograniczenia...

Najpierw jesteś na coś za młody... poczekaj dorośnij, za kilka lat o tym pomyślisz,

potem nadle okazuje się że już według niektórych jesteś na coś za stary... że nie wypada w takim wieku....

Serio?

Każdy moment w życiu jest dobry, żeby coś zacząć, zmienić, żęby się nim cieszyć.

 

Sam tak słyszałem:

"Jak pójdzie do liceum to dopiero zacznie się zycie, zobaczysz....",

"Studia to najwspanialszy okres w życiu, jak pójdziesz na studia.... to dopiero zobaczysz...."

 

"Życie zaczyna się po 40 ...."

"Emerytura to coś na co czekam... wtedy zaczne żyć pełnią życia..."

i na koniec:

"Żałuję, że czekałem do ostaniej chwili, żeby spełniś swoje marzenia....

nie mam już siły rzeby zrobić niektóre rzeczy, zdrowie też już nie to...

tak szybko to życie zleciało."

 

Nie ma czegoś takiego jak etap przejściowy,

każda dekaka, rok, miesiąc czy dzień jest wspaniały,

i tylko od nas zależy czy tą wspaniałość chwycimy,

czy będziemy odliczać dni do 'lepszych czasów'.

 

Wiek to tylko liczba,

nie jeden mająć 25 lat przeżył więcej, niż ten któremu już bliżej jak dalej....

... chwile się liczą, pieknę chwile, to one zostają w pamieci,

ile takich chwil pamiętasz? Na pewno wszystkie!

A ile z tych dni które do tej pory przeżyłęś - każdego roku 365, pamiętasz?

Nie wierze, że więcej niż 10% :)

 

O ile na te 2 cyferki nie mamy żadnego wpływu,

o tyle jeżeli nie na samych siebie, to już chyba na nic większego wpływu nie mamy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zupa z rzodkiewek, jestem twoim rówieśnikiem a historię i przeżycia bardzo zbliżone do autora wątku. W jego wieku próbowałem na wszelkie sposoby to rozwiązać, ale przez te wszystkie lata tylko się w tym taplałem, bo zab. osobowości są bardzo trudno leczalne, przez terapię można tylko poprawić zniekształcony sposób postrzegania i przeżywania świata a i to nie zawsze się udaje.

 

Na czym polega twój reset i totalne rozpoczęcie od zera ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NoLajf, weź sobie zadaj pytanie, czego chcesz od życia. Ja w Twoim wieku (rok młodsza) miałam tragiczny wypadek, przyjaciel zmarł mi na rękach, sama cudem uszłam z życiem, normalnie trauma na całe życie. Większość życia żyłam w biedzie, później doszła schizofrenia i PTSD po wypadku. No ogólnie wesoło nie było. Mimo to wiele osiągnęłam w życiu i jestem na dobrej drodze do kolejnych sukcesów. Teraz mam 34 lata, a jakiś czas temu zadałam sobie pytanie: co jest najważniejsze w życiu? Odpowiedź pojawiła się niemal natychmiast. Najważniejsze to dobrze się bawić i być dobrym dla innych ludzi.

 

Co bym zrobiła na Twoim miejscu? Piszesz, że pochodzisz z zamożnej rodziny i studiujesz to, na co masz ochotę. Weź dziekankę, zrób sobie tzw. gap year. Odwiedź Afrykę, Azję, popracuj trochę jako wolontariusz, pozwiedzaj przy okazji. Kto wie, może spotkasz nowych, wspaniałych przyjaciół albo dziewczynę? Na początek możesz przyłączyć się do Greenpeace'u i bronić puszczy białowieskiej. Przyroda potrzebuje takich ludzi jak ja i Ty. :) Pozdrawiam i trzymam kciuki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jezeli przeczytales kilka moich postow,

to wiesz ze kilka lat temu moglbym praktycznie przekleic Twoje posty i wszystko by sie zgadzalo

bylem tam, gdzie teraz jestes Ty.

 

Pomoge Ci tak samo jak pomoglem sobie,

odezwij sie do mnie na pw, jezeli chcesz zaczac dzialac, pracowac nad soba,

walczyc o to, zeby zycie nareszcie zaczelo wygladac tak jak tego Ty chcesz :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NoLajfNajważniejsze to dobrze się bawić i być dobrym dla innych ludzi.

Biorąc pod uwagę neuroplastyczność mózgu najważniejsze w nerwicy natręctw jest jak najmniejsza ilość stresów.

Te dwie rzeczy które wyżej wymieniłaś mają na to bardzo duży wpływ.

Dobry sen też jest bardzo ważny. Dobry sen mamy tylko po udanym dniu. Jeśli będziemy się "dobrze się bawić i być dobrzy dla innych ludzi" to dzień będzie udany.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiedziałem, że tacy dobrzy ludzie są na tym forum, heh. Już wam mówię o co mi chodzi.

Otóż, na codzień jestem bardzo szczęśliwym człowiekiem, wiadomo zdarzają się dolki ale czas je leczy. Ale najbardziej nurtujące mnie pytanie to: czy człowiek musi przejąć inicjatywę żeby jego życie się zmieniło? I nie chodzi mi ze tak, bo to logiczne ze żeby być np. piekarzem to trzeba samemu się na ten kurs zapisać, wiadomo. Chodzi mi bardziej o relacje między ludzkie i damsko-męskie. Wszyscy w mojej ekipie są w związkach, albo zrywają albo się godzą albo poznają nową dziewczynę. A ja? Nul, zero, nic a nic. I jak jeżdżę trolejbusami(jak coś fajna atrakcja turystyczna w Lublinie xd) to się przyglądam wszystkim dziewczynom, albo teraz jestem na zajęciach terenowych ze studiów i jest ognisko, disco polo itp. Tak sobie siedzę i myślę przysiasc się do koleżanki? Lepiej nie bo nie umiem podrywac a i też wiem że dziewczyny od razu to wyczuwaja a raczej powinno się zacząć od normalnych rozmów. I dochodzę do wniosku, że to wszystko i tak o du.. potluc, porozmawiam o czymś a i tak każdy wróci w swoją stronę. Już tak z resztą miałem na studiach. Podobała mi się dziewczyna i ona tak jakby mnie kokietowala, ciągle o mnie mówiła itp albo jak się patrzyłem to się rumienila. Aż w końcu nie wytrzymałem tego niepokoju i powiedziałem że przyjaźń damsko męska nie istnieje a ta ze to nieprawda. I już wiedziałem że chce mnie złapać do friendzona, a ja już nie daje sobą pomiatac jak kiedyś. I tak w cale nie rozmawiamy. I tak jest kurde cały czas, nie umiem interpretować czyichś emocji, koloryzuje je, biorę do siebie wszystko. Też mam mało pewności siebie, niby nikt mi nie powiedział że jestem brzydki a wręcz przeciwnie, ale ja ciągle się przeglądam w lustrze, że się garbie, że mam powiększenie sutki co jest bardzo krepujace u facetów , trochę mam cialka więcej Ale nie za dużo, brat mi mówi że wyglądam normalnie.

No i chodzi mi o to czy będę miał dziewczynę jeśli nie będę robił tych głupich podrywow, albo nie zakochiwal się na siłę tylko będę normalnie żył i rozmawiał z dziewczynami jak z kolegami?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak sobie siedzę i myślę przysiasc się do koleżanki? Lepiej nie bo nie umiem podrywac a i też wiem że dziewczyny od razu to wyczuwaja a raczej powinno się zacząć od normalnych rozmów. I dochodzę do wniosku, że to wszystko i tak o du.. potluc, porozmawiam o czymś a i tak każdy wróci w swoją stronę.

Bo jedna rozmowa nie sprawi, że poderwiesz dziewczynę. Często potrzeba dłuższego kontaktu, żeby kogoś sobą zainteresować.

 

Podobała mi się dziewczyna i ona tak jakby mnie kokietowala, ciągle o mnie mówiła itp albo jak się patrzyłem to się rumienila. Aż w końcu nie wytrzymałem tego niepokoju i powiedziałem że przyjaźń damsko męska nie istnieje a ta ze to nieprawda. I już wiedziałem że chce mnie złapać do friendzona, a ja już nie daje sobą pomiatac jak kiedyś.

Skąd wniosek, że chciała Cię "złapać do friendzona"? Dlatego, że zaprzeczyła?

 

No i chodzi mi o to czy będę miał dziewczynę jeśli nie będę robił tych głupich podrywow, albo nie zakochiwal się na siłę tylko będę normalnie żył i rozmawiał z dziewczynami jak z kolegami?

Tego nikt Ci nie zagwarantuje. Natomiast głupie podrywy na pewno zmniejszają na to szansę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NoLajf,

Podobała mi się dziewczyna i ona tak jakby mnie kokietowala, ciągle o mnie mówiła itp albo jak się patrzyłem to się rumienila. Aż w końcu nie wytrzymałem tego niepokoju i powiedziałem że przyjaźń damsko męska nie istnieje a ta ze to nieprawda. I już wiedziałem że chce mnie złapać do friendzona, a ja już nie daje sobą pomiatac jak kiedyś. I tak w cale nie rozmawiamy.

 

 

Moim zdaniem zbyt arbitralnie podszedłeś do tej sytuacji - może ona sama była wstydliwa i chciała się bezpiecznie poprzez friendzona zbliżyć nie zdradzając swoich uczuć?

 

Nie mówiąc już o tym, że przyjaźń z kobietą to żadna ujma dla faceta, co to w ogóle za podejście, albo dasz mi dupy albo mną pomiatasz oferując "jedynie" swą przyjaźń? Tak jest teraz modnie?

Różne historyjki o friendzonach się powtarza, ale przyjaźń to jest wartość sama w sobie, a przy okazji damskie otoczenie stanowi silny afrodyzjak dla potencjalnych partnerek, którym widok mężczyzny w damskim otoczeniu działa bardzo często na podświadomość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość weltschmerz
Witam. Mam 22 lata, nerwice natręctw i studiuje- w sumie nic specjalnego. Ostatnimi czasy, gdzieś całe życie, nie czuje się jak inni ludzie. Mam bardzo ciężka osobowość, tzn. duża neurotycznosc, własny pogląd na rzeczywistość, znieczulica na inne osoby. Jestem strasznie przygnebiony mimo że śmieje się prawie ze wszystkiego (takie są chyba objawy depresji, że człowiek chce rozweselic się byle czym, albo leki też robią swoje w tej dziedzinie). Cały czas czuje niedosyt i nigdy nie jestem spełniony. Cała swoją energię poświęcam na przerobieniu, przeanalizowaniu natretnych myśli. Nic mnie nie interesuje oprócz spania, bo wtedy tracę świadomość. Chce nie istnieć Ale boję się zabić , bo czekam jak głupi ze moze los się do mnie uśmiechnie. I w tym jest cały mój problem, niby powinienem być szczesliwy, mam dobra rodzinę, nie biedną, studiuje to co chce, wychodzę ze znajomymi, ale ciągle to ale. Czegoś mi brakuje, czyje pustkę i wiem że nic nie jest w stanie jej wypełnić. Wiem że pisze od rzeczy i już mam dosyć kogoś obarczac moimi wywodami, ale chciałbym poznać jakąś osobę co mnie rozumie, bo jeszcze takiej w życie nie spotkałem. Ogólnie mam wrażenie że jestem przegrywem, cały czas się sztucznie uszczesliwiam myślami, w sensie natretnymi. Nie żyje tylko wegetuje i czekam aż uschne. Nie chcę chodzić do psychologów bo to tylko ciągły proces wyzalania się. Mnie już nic nie zmieni, więc po co płacić komuś żeby leczył objawy a nie przyczyny. Mógłbym tak pisać 10 godzin a i tak by to nic nie pomogło, dlatego chce znalezienia partnera do wspólnych rozmów nad tym nudnym światem. Jeśli choć trochę mnie rozumiesz i chcesz o tym porozmawiać to napisz.

jesteś z bogatej rodziny, studiujesz, masz znajomych, ergo:

masz kasę, perspektywy, ludzi wokół siebie, więc o co jęczysz?

 

nie wkurwiaj kogoś takiego, jak ja, który pochodzi z biednej rodziny, nie ma uzdolnień ani możliwości przyzwoitego kształcenia i ludzie nie chcą mieć z nim nic wspólnego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×