Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ja i moje lęki chcieliśmy się przedstawić


Jaga92

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć

Mam 25 lat i moja psychika chyba nigdy nie działała tak jak powinna, ale w dzieciństwie wszyscy twierdzili: "wyrośnie z tego". No nie wyrosłam.

Nawet nie wiem od czego bym miała zacząć, jeśli chciałabym się w pełni od tej strony przedstawić, sama się w tym wszystkim gubię. Najogólniej mówiąc od zawsze jestem ja i moje lęki. Nigdy nie usłyszałam od psychiatry jednoznacznej diagnozy... właściwie nigdy nie spytałam co mi jest, pewnie mój błąd.

Pierwszy raz odwiedziłam jakąś niemiłą Panią doktor będąc z gimnazjum - wizyta wyglądała tak, że mama weszła ze mną do gabinetu, ja przy mamie wstydziłam się cokolwiek powiedzieć, więc nie powiedziałam praktycznie nic, a pani po drugiej stronie biurka mająca cały czas wredną minę, która do tej pory mi utkwiła w pamięci przepisała jakieś tabletki, które wzięłam dosłownie raz, bo tragicznie się po nich czułam. Nie pamiętam co to było. Wredna Pani zraziła mnie do psychiatrów na tyle, że do następnego odważyłam się iść dopiero 10 lat później, kiedy zawaliłam tak wiele rzeczy i byłam tak głęboko w dupce, że uznałam to praktycznie za konieczność.

Tym razem trafiłam na niesamowicie miłą i empatyczną Panią, której powiedziałam więcej niż komukolwiek innemu wcześniej, ale i tak chyba za mało, żeby miała pełny obraz sytuacji. Zapisała mi Trittico i coś drugiego, czego nazwy nie pamiętam. Nie wiem, czy mi pomagały. Brałam to przez niecały rok, po czym naczytałam się i nasłuchałam o szkodliwym wpływie leków na organizm i stopniowo przestałam je brać, bez konsultacji z lekarzem, który z resztą nigdy więcej mnie już nie widział.

W międzyczasie zaliczyłam też rok terapii, którą też ot tak sobie przerwałam jakieś trzy miesiące temu, z wielu powodów, ale również dlatego, że głupie decyzje to coś co mi najlepiej wychodzi.

Na terapii parały takie słowa jak nerwica, lęki, stany depresyjne, ogólnie kręcę się wokół tego, a jedno wynika z drugiego.

Przepraszam jeśli ta wypowiedź wygląda na jakieś cwaniakowanie, lub cokolwiek w tym stylu, ale to jest mój typowy system obronny - o sobie i swoich problemach zawsze mówię z ironią... Nie umiem tego wyłączyć, choć samą mnie to irytuje, bo ta poza maskuje to co na prawdę chce przekazać.

Co do lęków... cóż. Jak miałam 5 lat bałam się zarazków i cały czas byłam ręce, jak miałam 7 nie jadłam nic czerwonego, bo się bałam, że jakby bym wymiotowała to bym nie wiedziała czy to coś czerwonego co zjadłam, czy krew, kilka lat później dosłownie co 15 minut mierzyłam sobie temperaturę ciała, bo bałam się, że zachoruje. Rok temu bałam się wyjść sama z domu, bo cały czas wydawało mi się, że zemdleje, zasłabnę, albo coś w tym stylu. Teraz chyba największym takim odpałem jest to, że panicznie boję się zajść w ciąże (ogólnie nie planuje mieć nigdy dzieci, więc mój mózg to zgrabnie wykorzystał). To kilka takich wybranych przykładów... ogólnie przez całe moje życie wygląda to tak, że jak jeden taki "odpał" już oswoje no to on znika i za chwile znienacka pojawia się nowy. Czasem kilka na raz, czasem się przeplatają.

Przy okazji pojawiają się różne dolegliwości fizyczne - na tej samej zasadzie, jak do jednego się przyzwyczaję i już się go nie boję, to pojawia się następny. Np. duszności, problemy żołądkowe, zawroty głowy itp, itd.

Zdarzają się ataki paniki typu.. budzę się w nocy, nie wiem czego się boję, ale boję się do tego stopnia, że się cała trzęsę.

Zdarzają się stany depresyjne, zdarzało się, że przez pół roku praktycznie nie wychodziłam z domu.

Cztery razy zaczynałam studia na różnych uczelniach i każde kończyły się tak samo - po prostu przestawałam chodzić na zajęcia, bo.. no właśnie sama nie wiem. Zostawałam w domu pogrążając się w swojej beznadziejności, albo plątałam się bez sensu godzinami po mieście. Na tej samej zasadzie rzuciłam całą mase zajęć, które uwielbiałam od treningów karate, przez jazde konno, po taniec w zespole ludowym.

Rok temu na fali leczenia i terapii założyłam firmę, otwarłam sklep i w lutym tego roku przestałam do niego przychodzić. W tym tygodniu w poniedziałek wróciłam tam. Co jest totalnym ewenementem, bo nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się wrócić do jakiegoś przedsięwzięcia, które z powodu swojej psychiki porzuciłam. Jak łatwo się domyślić nie może być za łatwo, więc właśnie to wszystko uderzyło znowu.

Mam wspaniałą rodzine i cudownego narzeczonego, jednak choć bardzo się starają nie będą nigdy w stanie zrozumieć co się ze mną dzieje, bo zwyczajnie nie potrafią sobie wyobrazić, jak to jest kiedy mózg płata takie figle. Poza tym w tej chwili akurat tak wypadło, że mierzą się z własnymi, jak ja to nazywam "realnymi" problemami, które są zbyt poważne, żeby miała śmiałość prosić o zwrócenie uwagi na moje.

Dlatego właśnie przychodzę tutaj. nawet nie oczekuję za bardzo rad... po prostu będąc na progu kolejnej ciężkiej walki chcę pobyć w towarzystwie ludzi, którzy rozumieją co się właściwie dzieje i najzwyczajniej w świecie pogadać.. nawet nie koniecznie o tych problemach, niekoniecznie o tej walce. Po prostu jak przyjdzie fala strachu bardzo chciałabym mieć miejsce, gdzie mogę przyjść i zapytać chociażby "jaka u was pogoda?", ze świadomością, że wiecie, że mimo słońca za oknem, w głowie straszny sztorm.

Tak na marginesie jeszcze... trochę się boję tej wypowiedzi. Ostatnio szukałam już takiego miejsca, błąkałam się po różnych grupach na fb, które z założenia miały dawać wsparcie i otuchę, a... ech :(

Po prostu czuję się jak taka sarna, którą bardziej zdecydowany krok płoszy. Strasznie chce do ludzi, a kiedy ludzie się do mnie odzywają.. uciekam.

 

P.S. Wiem, że w tej sytuacji najlepiej byłoby wrócić na terapię... sama bym to doradziła każdemu na moim miejscu, ale wiecie jak jest...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czesc,

 

Czasami nie warto stara sie miec wszystkiego pod kontrola,

a mam wrazenie po przeczytaniu Twojego posta,

ze starasz sie ogarnac wszystko.

 

Nie bierzesz teraz zadnych lekow?

 

Nie znam sie na macierzynstwie,

moze ktos inny sie wypowie,

ale moze po prostu podprogowo pragniesz dac komus zycie.

 

Nigdy nie mow nigdy :)

 

Jak czytam wiekszosc postow to ludzie wiedza co tak na prawde maja zrobic,

dziwne jest to ze jak by trzeba bylo to sila by zaprowadzili w to miejsce przyjaciela, kogos bliskigo,

a samemu czekaja nie wiadomo na co....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokopałam się do swojego powitalnego postu po kilku miesiącach nieobecności.. znów gdzieś przyszłam, zaczepiłam was i zniknęłam.

Ale wróciłam, jestem. Post właściwie nadal aktualny, tyle, że do listy porażek mogę dopisać zbicie własnej firmy - sklepu. Szło dobrze, była sprzedaż... tylko mnie tam nie było, sklep stał zamknięty, właśnie jestem na etapie formalnej likwidacji, więc wszystkie działania jakie w tej sprawie wykonuje cały czas szepcą do ucha: "znowu zawiodłaś".

Jestem też mądrzejsza o całą mase artykułów na temat nerwicy lękowej. No i jednak chce wrócić na terapie... zbieram tylko siły. Zaplanowałam sobie, że jak zamknę wszystkie kwestie związane z firmą - zacznę szukać nowego terapeuty. Teraz za dużo wydatków to pochłania. Pewnie jest to też świetna wymówka, żeby odsunąć poszukiwania w czasie, no ale nie już tak będzie.

 

No i zaczęłam rozmawiać z ludźmi o tym co się wewnątrz mnie dzieje, to też nowość.. Chyba udało mi się chociaż częściowo porzucić maskę superhero..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×