Skocz do zawartości
Nerwica.com

Moja historia, może komuś to pomoże, podaję namiary


Stefanos

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie kochani,

dawno mnie tu nie było, a konkretnie od końcówki października 2015 roku. Nie będę ze szczegółami opisywać mojej historii, postaram się wszystko wyłożyć bardzo skrótowo, by Was nie zanudzić. Wiem natomiast, że nawet długie posty tu ludzie czytają. Ja czytałem, bo bardzo mnie to interesowało, gdy dopadła mnie ta paskudna choroba. Od razu uprzedzę, że post będzie optymistyczny i postaram się pomóc w cierpieniu wszystkim potrzebującym.

 

Depresja dopadła mnie w marcu-kwietniu 2015 roku. Występowała u mnie anhedonia, apatia, utrata zainteresowań, obniżona energia, gorsze samopoczucie, lęk przed wykonywaniem czynności, niemoc, bezsenność. Choroba rozwijała się w czasie, ale dopadło mnie to w miarę szybko. Towarzyszył mi nieustający niepokój. Bardzo się męczyłem przez pierwsze kilka miesięcy, choć nie tak długo. Jednak uwierzcie, każdy dzień był męczarnią. Jedynie wieczór przynosił ukojenie jak mogłem się rozłożyć na sofie i nic nie robić. Zresztą Wy o tym wiecie, jeśli Was też dopadła depresja. Tak więc pierwszy raz u psychiatry byłem chyba w czerwcu. Na początku dostałem Mirtor 30mg + Sympramol, ale tak sobie to działało. Dlatego lekarz zmienił mi Sympramol na Wellbutrin XR 150mg. Wszystko opisuję w skrócie. Jak ktoś chce poznać moją dokładną historię to proszę przeczytać moje posty, nie ma ich aż tak wiele. Zwiększono mi dawki na Wellbutrin XR 300mg oraz Mirtor 45mg. Potem nadeszła próba podmiany Mirtoru na Efevelon SR 75mg (z uwagi na problem ze wstawaniem), ale bardzo się męczyłem. Nie dałem rady tego przejść, naprawdę to była męczarnia, więc wróciłem do Mirtoru. Był problem z porannym wstawaniem, ale przywykłem do tego. Pozostał jednak jeszcze problem niemocy i strachu przed wykonywaniem różnych czynności. Był już wrzesień 2015. Na tę niemoc i strach dostałem Anafranil w dawce 10mg dwa razy dziennie. Początek był trudny, ale w końcu się udało. Jeszcze raz odsyłam do moim postów, bo nie chcę tutaj w szczegółach opisywać co i jak wyglądało. Na koniec września 2015 mój stan był stabilny. Nie było idealnie, ale było do zaakceptowania. Mój stan się poprawiał. Teraz jest naprawdę nieźle, jestem ustawiony lekami, które tak trafnie dobrał mi psychiatra. Nie twierdzę, że mój epizod depresyjny był jakoś szczególnie ciężki. Nie twierdzę też, że jestem w pełni zdrowy, ale czuję się dobrze. Nie ma lęków, nie ma niepokoju, samopoczucie jest w porządku, śpię naprawdę dobrze, cieszą i bawią mnie różne rzeczy. Na psychoterapię do obecnego psychologa chodzę od września 2015 roku i nie zamierzam przestawać. Leków też na razie nie przestaję brać. Pytałem lekarza, czy już jest czas, by myśleć o schodzeniu z leków, bo czuję się naprawdę dobrze, ale ten twierdzi, że być może jakoś latem coś zaczniemy pod tym kątem robić, ale to nie jest przesądzone. Ufam mu 100% i nie zamierzam nic robić samemu.

 

I teraz dochodzimy do sedna. Otóż z psychologami miałem więcej przygód, dopiero czwarty okazał się trafiony. A dokładnie czwarta, bo to pani psycholog. Dobrze mi się z nią współpracuje. Musiałem na nią trochę czekać, nie miała terminów, ale było warto. Mam świadomość, że kobieta zna się na rzeczy i wie, o czym mówi. Pracuję z nią zarówno nad bieżącymi sprawami jak i moją inną dolegliwością - zespołem jelita drażliwego o podłożu nerwowym (w 90%). To grubsza dolegliwość, która trwa u mnie od lat i wspomagam się farmakologicznie (najpierw Sulpiryd, potem ApoSuprid, teraz od niedawna większa dawka Anafranilu - 2 razy 25mg zamiast 2 razy 10mg). Walczę więc na dwóch frontach - psychoterapia + farmakologia. Pokonuję depresję i próbuję pokonać zespół jelita drażliwego o podłożu nerwowym (w 90%). Uważam, że bardzo ważne jest to, na jakich specjalistów się trafi. Jak już napisałem - na psychologa trafiłem dopiero za czwartym razem, ale na psychiatrę za pierwszym. Nie przez przypadek. W rodzinie mam inne zaburzenia, w tym jedną jednostkę chorobową, której nie umiem nazwać, a druga to choroba dwubiegunowa. Mam psychiatrę, który pomógł w tych dwóch przypadkach i pomógł też mi. Nie błądził z lekami. Nie trzymał się schematów. W miarę szybko mnie ustawił, choć nie obyło się bez błędów. Do tego psychiatry chodzę do tej pory. Mam z nim dobry kontakt. Jest to relatywnie młody człowiek, ale zna się na lekach, stara się stosować leki nowego typu, choć są pewne wyjątki (Anafranil, Sulpiryd, Sympramol). Pracował przez pewien czas w Danii w szpitalu psychiatrycznym, podejrzewam, że tam szkolił swój fach.

 

Mieszkam w Warszawie, psychologa mam oczywiście z Warszawy (Mokotów) i psychiatrę też z Warszawy (Centrum). Jeżeli ktokolwiek chciałby dostać namiary to proszę pisać PW. Nie chcę tutaj publicznie wstawiać imion i nazwisk, ale na PW namiary prześlę. Nawet jeśli ktoś nie jest z Warszawy to myślę, że może spróbować szczęścia choćby u tego psychiatry. Mój brat mieszka w Łodzi i co 2 miesiące przyjeżdża do tego lekarza. Można się poświęcić w zamian za w miarę normalne życie.

 

Wszystkim życzę dużo zdrowia i oby jak najszybciej udawało Wam się zwalczyć tę cholerną chorobę!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×