Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE) cz.II


Naemo

Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 15.10.2019 o 19:27, Gabunia napisał:

Witam,jestem tutaj nowa. Czy zagląda tutaj jeszcze ktoś ? Czasami chciałabym pogadać z kimś kto rozumie co się we mnie dzieje,mam nadzieję że przyjmiecie mnie ciepło :D

 

Hej, ja też jestem nowa w tym wątku. 

Jeśli masz ochotę pogadać, to pisz, czy to tutaj, czy na priv 🙂

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Audreyhorne, witamy. Widzę, że ostatnimi czasy wątek co najmniej podupadł, żeby nie mówić, że umarł.

 

Ja przyszłam zameldować, że mam nieco zmienione leczenie, co nie zmienia faktu, że czuję się raczej słabo.

Zeszłam zupełnie z antydepresantu i oczywiście po okresie odstawiennym (bez kija nie podchodź) mój nastrój odczuwalnie spadł. Nie wiem, gdzie to up stabilizujące działanie lamitrinu, nie czuję.

Nadal nie potrafię stwierdzić, czy trittico xr faktycznie działa przeciwlękowo, chociaż na problemy ze snem chwilowo na pewno nie narzekam.

Ale na natrętne "obce" myśli w głowie, falujący nastrój bez kontroli, wieczną gotowość do płaczu i drażliwość skrajną już tak.

Niestety postanowiliśmy, że do sprawdzonego psychiatry mamy jednak za daleko więc będę szukać w bliższej lub nieco dalszej okolicy, a to oznacza kolejne próby i testy.

Brak entuzjazmu z jakiejkolwiek okazji, pozdrawiam w ten choojowy szary dzień

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chojrakowa przykro mi ze u ciebie do d...chyba nie powinnas odstawiac antydepr.bo teraz nawet pogoda b.drpresyjna.

 

ja sie trzymam nawet ok mam duzo pracy i studia po 12 godz ale daje rade.nawet zaczynam wolontariat.

 

moja t.mi bardzo pomogla to takze jej zasluga.zawsze we mnie wierzyla☺a niedlugo ide do t.faceta na nfz.ciekawa jestem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Audreyhorne, rany ciężko powiedzieć, może 3 miechy,  ale może to kwestia dawki. No i od samej lamo cudów nie oczekuję w kwestii antydepresyjnej, bo nie wiem ile już miałam epizodów depresji ale na podręcznik to chyba się kwalifikuje na dożywotnie ssri  lol.

Szukam psychiatry na tym odludziu, na którym teraz mieszkam, kaplica.

Edit

Audrey, właśnie spojrzałam na twoja rozpiske leków - opowiadaj skąd Ty to masz i dlaczego, no i jak Ci, bo wygląda no... ciekawie

Edytowane przez chojrakowa

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@chojrakowa ponoć lamotrygina dłuuuugo się rozkręca. A dlaczego nie chcesz brać SSRI?

 

Jeśli chodzi o mnie, to wszystkie leki mam od mojego dilera, czytaj lekarza 😉

Wiem, że zestaw kontrowersyjny, ale raczej mi służy. Z tym, że ja mam wiele problemów - zaburzenia osobowości, zaburzenia odżywiania, zaburzenia depresyjne i lękowe, OCD i najprawdopodobniej też ChAD. Dużo zaburzeń - dużo leków 😉 A tak bardziej serio, po prostu ciągle coś było u mnie nie tak i lekarz zmieniał i dodawał mi te leki aż trafiliśmy na optymalny zestaw. 

Teraz jestem dużo spokojniejsza, nawet borderline nie daje mi mocno w kość. Tylko z zaburzeniami odżywiania nadal mam duży problem ☹️ denerwuję się, wściekam, dołuję, ale nie zwalam tego na borderline. 

 

Edytowane przez audreyhorne

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@audreyhorne piąteczka, chyba mamy coś wspólnego.

Ja też prócz bpd mam trochę innego bałaganu, też zab. depresyjno - lękowe i nadal jestem w trakcie obserwacji pod kątem dwubiegunówki, chociaż mój psychiatra na razie trzyma się nadziei, że to zaburzenia afektywne wynikające z szalejącego bpd. W testach wychodzą, chociaż brakuje elementu poważnych konsekwencji rzutujących na życie, ale z jednej strony to tylko dlatego, że epizody trwają krótko (tylko depresja się przeciąga), a z drugiej nie jest to element niezbędny do diagnozy. 

No i również mam zaburzenia odżywiania, teraz chwilowo było lepiej niż kiedykolwiek, ale wszystko co dobre szybko się kończy.

Jakbyś chciała pogadać, zapraszam na priv, pewnie znajdziemy kilka wspólnych tematów.

 

Opowiem wam historie, nawet dwie, obydwie do dupy.

 

Pierwsza dotyczy mojej wycieczki do psychiatry. Psychiatrę mam wspaniałego, niestety po mojej przeprowadzce mam do niego 350km i nijak nie możemy się zgrać w terminach wizyt - kiedy ja jestem w pobliżu on nie może i na odwrót. Wycieczki tego typu są również dość kosztowne i o ile nie ma to realnie znaczenia, o tyle było dla mnie ostatnio niezłym powodem do poszukania specjalisty bliżej. Drugim ważnym stały się ostatnie w blistrach tabletki, a trzecim sam ostatni kontakt z moim psychiatrą, który znów nie mógł wtedy kiedy ja i zeźlił mnie tym i dotknął do żywego.

Znalazłam więc, pojechałam i pożałowałam. Pani posłuchała początku mojej wypowiedzi, w połowie widziałam, ze myślami jest w bliżej nieokreślonym miejscu, acz na pewno nie w gabinecie a na koniec odparła, że leki, które mam mi zwiększy, dołoży stary pacyfikator dla którego właściwie w swoim przypadku nie widzę żadnego zastosowania i więcej mam nie przychodzić bo ona mnie prowadzić nie będzie. Nakazała znaleźć innego lekarza, najlepiej ze szpitala, z większego miasta, dziękuję do widzenia, należy się tyle i tyle.

Oczywiście wyłam całą drogę bo poczułam się, jakbym była przypadkiem beznadziejnym, nieuleczalnym, być może nawet jakimś odstręczającym, że mnie oglądać nawet psychiatra nie chce. Uprzedzając pytania - emocje na szczęście mają to do siebie, że nawet jeżeli są skrajnie silne, po jakimś czasie cichną i właśnie to oraz mój kochający P sprawiło, że jakoś przeżyłam tą wycieczkę a panią podsumowałam jako niekompetentną, niedouczoną k.

 

Druga rzecz to taka, że jechałam tam nie tylko po zasilenie zapasu tabletek, które biorę aktualnie, ale i po jakieś w nich manipulacje, bo czuję się namacalnie coraz gorzej. Ssri odstawiliśmy, bo byłam po nim nawet już nie drażliwa, ale agresywna, a napięcie ogólne sprawiało, że bolała mnie głowa od bezwiednego ciągłego zaciskania szczęki. Więc odstawione, a zestaw który mi został z góry po cichu skazany na porażkę właśnie ją ponosi.

Coraz gorzej śpię, dłużej zasypiam, sen jest gorszej jakości, wstaję w nocy (też jeść sic!) a w dzień powoli przyzwyczajam się do ciągłego lęku i spadającego nastroju. Znów zaczynam kombinacje z żarciem, w ogóle wydaje mi się, że przytyłam, chociaż mój P zarzeka się, że to moja głowa płata mi figle. Ciężko wierzyć nawet osobie której się ufa, jeśli widzi się własnymi oczami zupełnie co innego. Płaczę z byle powodu, nikt mnie nie docenia, wszyscy mnie olewają, wszyscy przeciwko mnie, ja sama przeciwko wszystkim. Ochota na cokolwiek - zero. No i wczoraj w kolejce miałam wrażenie, że jakieś dwie obce kobiety rozmawiały o mnie i moim P. Nic mu nie mówiłam, bo w sumie z jednej strony wydało mi się to mało prawdopodobne od samego początku, a z drugiej jednak wyłapałam to bezwiednie przy kasie, szumie i w tłoku więc coś w tym jest.

 

No i tym sposobem znalazłam się w miejscu, w którym jestem aktualnie. Wszystko teoretycznie w moim życiu się stabilizuje, a ja się powoli rozpadam i nie mam siły ani chęci, żeby coś z tym zrobić. Powinnam wysłać kilka maili, pouczyć się, ugotować jakiś obiad i spakować się na weekendowy wyjazd, a jest godzina 12 i siedzę w szlafroku i bamboszach przy zimnej kawie i papierosie.

Na śniadanie dokończyłam paczkę żelków, czuję do siebie wstręt i nie mam najmniejszej ochoty z nikim rozmawiać ani nawet udawać, że jest jakoś.

 

Pozdrawiam Was kochane pingwinki w mikołajki i życzę wszystkiego najpiękniejszego

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@audreyhorne zajrzałam zobaczyć czy ktoś coś pisał i zorientowałam się, że nie odpowiedziałam na twoje pytanie.

Odstawiliśmy sertralinę, bo byłam bardzo napięta, do tego stopnia że zaciskałam szczęki cały czas bezwiednie, aż bolała mnie głowa no i drażliwość urosła do rangi agresji, wszystkim się obrywało a ja kilka razy dziennie płakałam ze złości. No i psychiatra zwalił winę na aktywizujące działanie sertry i w związku z tym ją odstawił - fakt, pod tym względem jest lepiej.

Nie wykluczam innego ssri, chociaż drażni mnie ich beznadziejne działanie na libido i brak orgazmów, nie lubię poświęcać tej przyjemności i radości ze związku na rzecz głowy, ale cóż, pieskie życie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@chojrakowa udane życie intymne to ważna sprawa, tak więc doskonale Cię rozumiem.

Ja jestem samotna, więc trochę zwisa mi moje libido. A nawet lepiej jest tak jak jest (😉), bo przynajmniej nie jest mi żal z powodu braku seksu w moim życiu. 

 

Później skrobnę więcej, bo teraz mam mało czasu... 

 

Pozdrawiam 🙂

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak sie zastanawiam chojrakowa bo leczysz sie od kilku lat chyba.czemu u ciebie jest coraz gorzej.  powiem ci ze mi najeiecej pomogla dobra terapia o wiele wiecej od fury lekow.  u mnie jest spokojnie stabilnie i troche nudno ale to o niebo lepsze od rozchwianych emocji.

ale fajnie za masz kochajacego faceta tylko musisz jeszcze siebie pokochac☺

 

a ta lekarka to wstretna k...spotkalo cie najgorsze co moglo,odrzucenie...staraj sie zdystansowac.to co zrobila mowi o niej nie o tobie.sa ludzie i taborety.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@shira123 nie nazwałabym tego moim najgorszym stanem ever, nabilam tu ponad 7000 postów i w tym czasie w na prawde gorszym gownie siedziałam niż siedzę - zanim wypowiesz się na jakiś temat zapoznaj sie z faktami. To trochę przykre stwierdzenie,  że mi się pogarsza, bo ja mam wbrew wszystkiemu poczucie wręcz przeciwnie. Jestem w stałym związku, ciagne prace i szkołę i chociaż posypałam się w wakacje to staram się jak mogę zebrać do kupy, a pewnych rzeczy nie przeskocze, niestabilny stan to drugie imie bpd. Jestem po 6 letniej terapii behawioralno-poznawczej, do której tak czy tak wrócę, a farmakoterapia jak zapewne wiesz jest istotna częścią leczenia, więc na prawdę nie wiem, co miałaś na myśli pisząc tego posta.

Ty czujesz się ozdrowiona - cieszę się i zazdroszczę, ale pamiętaj o tym że nie można wszystkich wrzucać do jednego wora, nawet jeśli mamy podobne zaburzenia, są one nadal nasze indywidualne, każdy przeżył co innego, jest kim innym i czego innego potrzebuje.

Wiem, że porównania w dół dają moc, ale może nie na tym forum proszę.

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@chojrakowa przeczytałam teraz na spokojnie Twoją poprzednią wypowiedź.

Rzeczywiście mamy wiele wspólnego, długo możnaby pisać... Mam wrażenie, że doskonale rozumiem to, o czym piszesz. 

Ja z jednej strony dzięki lekom teraz dobrze sobie radzę w życiu (praca itd.), ale ciągle coś jest źle (obecnie jedzenie) i w środku jestem małą, zagubioną dziewczynką ☹️ często mam wrażenie, że w każdej chwili mogę rozpaść się na kawałki. Dużą nadzieję pokładam w terapii, ale w moim przypadku duuuużo czasu minie, zanim poukładam sobie wszystko w głowie na nowo... 

Edytowane przez audreyhorne

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to moze ja zle zrozumialam  bo piszesz jakby bylo tragicznie.jesli masz poczucie ze jest coraz lepiej to super.    nie mialam zamiaru cie porownywac do siebie.to bez sensu.ty np.jestes w zwiazku a ja  nie. tylko mam wrazenie ze nie chodzi tu o zwiazek studia czy prace.to rzeczy zewnetrzne.wazne jest jak sie czujemy z samym soba. zycze szczescia i stabilizacji emocji

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak ma się jakieś podejrzenia, że np. ma się BPD, to lepiej iść do psychologa, czy od razu do psychiatry...? Nie mam pojęcia, co ze mną jest nie tak, ale wiem, że coś jest. Z borderline to wgl mam pełno wątpliwości. Jednego dnia prawie wszystko tutaj opisane zgadza się z moimi odczuciami, a następnego mam wrażenie, że nic mi nie jest i wgl po co o tym myśleć... uh. No i masa huśtawek emocjonalnych. ;_;

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Colourless koniecznie przestań czytać różne rzeczy w internetach, idź do dobrego terapeuty i szczerze powiedz co Ci leży na sercu, ot wywal kawę na ławę. Inaczej zrobisz sobie z mózgu jeszcze gorszy kisiel.

 

Jak u Was dziewczęta?

U mnie ta sama chwila wyjęta z życiorysu spedzona pod kołdrą, z płaczem, bezsensem i odrazą do siebie i życia właściwie trwająca do dziś.

Moją nową psychiatra przejrzała papiery i wypisy, zebrała wywiad i złapała się za głowę bo dla niej to czarno na białym ChAD i biorę jakieś dziwne leki,  których działanie oceniam wstępnie na umiarkowanie choojowe.

Uprzedzajac pytania nie wiem co myślę o jej zdaniu, nic nie myślę, chce znowu poczuć się lepiej. Jestem zmęczona kolejnym epizodem depresyjnym i jak tak dalej pójdzie to podczas któregoś walne sobie w ten głupi łeb, amen

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 17.12.2019 o 10:15, Colourless napisał:

Jak ma się jakieś podejrzenia, że np. ma się BPD, to lepiej iść do psychologa, czy od razu do psychiatry...? Nie mam pojęcia, co ze mną jest nie tak, ale wiem, że coś jest. Z borderline to wgl mam pełno wątpliwości. Jednego dnia prawie wszystko tutaj opisane zgadza się z moimi odczuciami, a następnego mam wrażenie, że nic mi nie jest i wgl po co o tym myśleć... uh. No i masa huśtawek emocjonalnych. ;_;

 

 

Wg mnie do psychiatry. Ale licz się z tym, że diagnozowanie zaburzeń osobowości to długa sprawa, czasami nawet i kilka lat jeśli trzeba je różnicować od innych zaburzeń. Na bank nie jest tak, że po pierwszej wizycie lekarz Ci powie 'tak, ma pan bpd' - chyba, że masz jakieś wyjątkowo typowe objawy i historię życia wpisującą się w dane zaburzenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 19.01.2020 o 11:56, aptasia napisał:

 

 

Wg mnie do psychiatry. Ale licz się z tym, że diagnozowanie zaburzeń osobowości to długa sprawa, czasami nawet i kilka lat jeśli trzeba je różnicować od innych zaburzeń. Na bank nie jest tak, że po pierwszej wizycie lekarz Ci powie 'tak, ma pan bpd' - chyba, że masz jakieś wyjątkowo typowe objawy i historię życia wpisującą się w dane zaburzenie.

Byłam u psychiatry w końcu. Pani stwierdziła po wywiadzie, że potrzebuję psychoterapii u psychologa. Teraz czekam na wizytę. Cieszę się, że coś się w tej kwestii ruszyło i że mam szansę lepiej się czuć i funkcjonować.

Nawet kilka lat? Wow. Nie wiedziałam, że może trwać aż tak długo... ale z drugiej strony aż tak się nie dziwię, w końcu to cała nasza osobowość, która jest bardzo złożona.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, jak sobie radzicie z tym, że nie wiecie co jest rzeczywistością a co nie? Wydaje mi się, że mam dosyć dobrą pamięć i doskonale widzę i zapamiętuję przebieg wydarzeń, ale często jak omawiam je z partnerem to on wtedy mówi mi, że wcale tak nie było. Przykład: mówił mi, że jego koledzy z pracy, którzy są homoseksualni na początku myśleli, że on też a później orzekli, że on jednak jest hetero. Po kilku dniach opowiada mi tę samą historię, ale zamienia ją w ten sposób, że jego homoseksualni koledzy z pracy orzekli, że on nie mógłby być hetero. Kiedy dopytuję o co mu naprawdę chodzi i że chyba się przejęzyczył to on wpada w złość. Tak samo spotkaliśmy się kiedyś z jego znajomymi z pracy, z którymi utrzymywałam, że pracują w takim a takim dziale i pamiętam, że nawet z nimi o tym dziale rozmawiałam! A wczoraj mój partner mówi mi, że oni przecież są z obsługi klienta... Totalnie tracę już rozum. Nie wiem komu mam ufać. Wiem, że jakbym wygadała się matce, że podejrzewam 6-letniego partnera o inną orientację to by mnie wyśmiała. On ma kobiece gesty, dużo znajomych o różnych orientacjach, ja również i nigdy mi to nie przeszkadzało, ale to, że mogę być oszukiwana a on bawi się moim umysłem wpędza mnie w straszną depresję. Właściwie to nic nie jem, nie śpię i cały czas roztrząsam czy ja coś źle zapamiętałam, czy nie było tak jak myślałam? Sama już sobie nie mogę ufać. Chciałabym w końcu czuć się bezpiecznie:( Nie wiem już czy sama sobie nie wymyślam tych problemów, bo mój partner ma książkę jak sobie radzić z przemocą osób borderline i ciągle mi wyskakuje z cytatem, że patrz tu napisali jak mnie atakujesz itd. Wydaje mi się, że nie jestem w stanie z nim szczerze porozmawiać. Poza tym jak sobie przypominam, że kiedyś mnie uporczywie namawiał na trójkąt (z kobietą) i prawie się zgodziłam to robi mi się słabo...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich ciepło po raz pierwszy. Od jakiegoś czasu mam postawioną diagnozę BPD, biorę leki, chodziłam na terapię. Teoretycznie jest wszystko stabilnie, chociaż ostatnio czuję potrzebę terapii. Dobrze, bądźmy szczerzy, potrzebuję terapii od dawna, ale ostatnio bardziej. Niestety teraz jest to poza moim zasięgiem (terminy na NFZ są pozwalające plus przeprowadzałam się i jeszcze nie ogarnęłam nawet tematu nowego psychiatry, a powinnam), wiec pomyślałam, że może chociaż porozmawiam z osobami, ktore mają podobne do moich zmagania 🙂

Jak sobie aktualnie radzicie?

@SwitchMe powiem Ci szczerze, jak przeczytałam Twój post, no ja bym powiedziała, że Twój facet gubi sie w zeznaniach. Szczególnie dziwne jest, ze tak bardzo sie denerwuje, gdy mu mowisz, że jego wersje się nie zgadzają. Dla mnie to brzmi podejrzanie. Z drugiej strony, wiem też, ze paranoja łatwo przychodzi.

Jak to teraz wygląda u Ciebie, bo kawałek czasu już minął?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, aptasia napisał:

5 lat, miałam nadzieję, że nigdy nie wrócę do tego wątku. ale niestety. Znów z!@#$ sobie życie. 

 

plis, dajcie mi nadzieję, że będę normalna po terapii :(

Co się stało? Przez te 5 lat było dobrze czy tak sobie? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×