Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE) cz.II


Naemo

Rekomendowane odpowiedzi

@lukrowana trzymam kciuki, aby ból brzucha szybko przeszedł i mocno też trzymam kciuki za magisterkę, choć wierzę, że wszystko dobrze się ułoży.

@heledore u mnie w miarę ok. Dziękuję, że pytasz. Jakoś powolutku wraca do mnie wewnętrzna równowaga i optymizm. Zdałam sobie sprawy, że najbardziej na świecie boję się nie wydarzeń, tylko mojej reakcji na nie. Też tak masz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@New-Tenuis dzięki. Postanowiłam, że pójdę prywatnie na usg, może uda się na dniach. Bo wpisałam w google ostry ból brzucha i wiadomo... Zaczęłam bać się, że mogę mieć kamicę żółciową 😕 bo wiem, że to dziedziczne a u mnie wszyscy to mieli i wiadomo kończy się to operacją zawsze. A ja boję się nawet pobierań krwi...

Bo objawem głównym są właśnie ostre bóle, które często nie przechodzą po lekach. Ostatni raz taki silny ból miałam 2 lata temu i karetka mnie wtedy na sor zabrała i po dobie wypuścili, wówczas nawet kroplowki mi nie pomagały na ból. Ale wtedy w usg nic nie wyszło złego, więc liczę, że teraz będzie tak samo :( Choć będę się bała, że coś może mi być.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Heledore tak, udało mi się zrobić usg, 150 zł złotych poszło, żeby dowiedzieć się, że jak zwykle nic mi nie jest. A ja od niedzieli praktycznie codziennie na lekach przeciwbólowych, które nawet te na receptę nie przynoszą pełnej ulgi... Najchętniej zaszyłabym się sama w domu i nikomu nie pokazywała, bo jak mam takie bóle to dodatkowo stresuje mnie obecność ludzi. Boję się też jeść, bo potrafi mnie rozboleć po jednej kromce chleba. A jeszcze w zeszłym tygodniu normalnie piłam piwo i zagryzałam je pikantnymi skrzydełkami z kurczaka, albo zjadłam pół dużej pizzy i nic a nic mi nie było, czułam się szczęśliwa jedząc normalnie, bez bólu. Za tydzień lecę w dalekie kraje i musi mi się do tej pory polepszyć, bo nie mogę zmarnować sobie wyjazdu na zwijanie się z bólu. 

Psychiatra kazał mi zwiększyć wenlę znowu do 225 mg. Z miesiąc temu nie dałam rady na tej dawce, bo czułam, że jest ona za silna. Ale nie mam teraz wyboru. Mówiłam mu, że coś może wenla już słabiej na mnie działa po tych prawie 2 latach, ale on chyba średnio ma cierpliwość, żeby zmieniać mi lek, mówi że jak coś to w tym szpitalu, gdzie idę od października, mi zmienią.  Musi mi się polepszyć, bo ostatnio tak źle było dwa lata temu jak rzuciłam całkiem leki. Wtedy bóle brzucha już powodowały u mnie myśli s. Bo na dłuższą metę nie da się tak żyć.

Moja psycholog jak usłyszała jak ze mną jest stwierdziła, że nie da rady za bardzo prowadzić ze mną terapii i że zresztą to nawet nie była terapia a bardziej wsparcie terapeutyczne! Bo za dużo wątków u mnie jest i tak dalej. Eh, porażka. Trochę to moja wina jest, bo na terapii nie umiem skupić się na jednym temacie, jak ciągle dzieje się coś innego i jak pyta się mnie na początku jak się czuję to mówię co aktualnie jest i zaczynamy drążyć ten temat. Powiedziała mi, żebym po skończeniu tej terapii grupowej tam przy szpitalu kogoś sobie poszukała. To już trzeci terapeuta, który mi dziękuje za współpracę i stwierdza, że nie da rady.

Mój psychiatra powiedział, że to niby ''dobrze'' bo uczciwie powiedziała, a nie mówiła, że jest ze mną lepiej. Ale kurde złe to jest odczucie jak nawet psycholog cię nie chce... że jest się aż taką skomplikowaną, zaburzoną personą.

 

 

@Heledore zazdroszczę Ci, że już złożyłaś pracę :) u mnie jeszcze parę dni dłubania w tym 😕 ale muszę złożyć we wtorek i powinnam dać radę, tzn. muszę :P

Też takie coś mi się zdarza, że tracę cierpliwość do upierdliwych obcych ludzi. Może nie bluzgam, ale coś odpowiem, choć nie na tyle, żeby się od razu odczepiła. Bo sobie myślę, a i tak obca baba, do tego gada głupoty, to co mi zależy. No i myślę, że warto takim odpowiedzieć niż milczeć, bo może następnym razem ugryzie się w język.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Heledore, po prostu złapałam się na tym, że nawet po najgorszej wiadomości myślę: "Ojej, i jak ja to będę teraz znosić? Czy wrócą do mnie myśli s., pobudzenie nerwowe?" Chodzi o to, że nie mam stuprocentowego zaufania do swojej reakcji i boję się bardzo chwil rozstroju nerwowego, bardziej się tego boję niż złych wydarzeń. Gratuluję skończenia pracy i trzymam kciuki za rozmowę. Dobrze, że odpowiedziałaś tej babce, bo pewnie nie byłaś pierwszą osobą, którą zaatakowała. Mnie jeszcze denerwuje, gdy ktoś obcy nagle zaczyna ze mną rozmawiać, np. na przystanku, w tramwaju, a najgorsze - w pociągu. Miałam sytuację, że jechałam do Warszawy z panem, który opowiedział mi całą historię swojego życia, a potem próbował mnie poderwać. Miał 64 lata, litości...

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, lukrowana napisał:

@Heledore tak, udało mi się zrobić usg, 150 zł złotych poszło, żeby dowiedzieć się, że jak zwykle nic mi nie jest. A ja od niedzieli praktycznie codziennie na lekach przeciwbólowych, które nawet te na receptę nie przynoszą pełnej ulgi... Najchętniej zaszyłabym się sama w domu i nikomu nie pokazywała, bo jak mam takie bóle to dodatkowo stresuje mnie obecność ludzi. Boję się też jeść, bo potrafi mnie rozboleć po jednej kromce chleba. A jeszcze w zeszłym tygodniu normalnie piłam piwo i zagryzałam je pikantnymi skrzydełkami z kurczaka, albo zjadłam pół dużej pizzy i nic a nic mi nie było, czułam się szczęśliwa jedząc normalnie, bez bólu. Za tydzień lecę w dalekie kraje i musi mi się do tej pory polepszyć, bo nie mogę zmarnować sobie wyjazdu na zwijanie się z bólu. 

Psychiatra kazał mi zwiększyć wenlę znowu do 225 mg. Z miesiąc temu nie dałam rady na tej dawce, bo czułam, że jest ona za silna. Ale nie mam teraz wyboru. Mówiłam mu, że coś może wenla już słabiej na mnie działa po tych prawie 2 latach, ale on chyba średnio ma cierpliwość, żeby zmieniać mi lek, mówi że jak coś to w tym szpitalu, gdzie idę od października, mi zmienią.  Musi mi się polepszyć, bo ostatnio tak źle było dwa lata temu jak rzuciłam całkiem leki. Wtedy bóle brzucha już powodowały u mnie myśli s. Bo na dłuższą metę nie da się tak żyć.

Moja psycholog jak usłyszała jak ze mną jest stwierdziła, że nie da rady za bardzo prowadzić ze mną terapii i że zresztą to nawet nie była terapia a bardziej wsparcie terapeutyczne! Bo za dużo wątków u mnie jest i tak dalej. Eh, porażka. Trochę to moja wina jest, bo na terapii nie umiem skupić się na jednym temacie, jak ciągle dzieje się coś innego i jak pyta się mnie na początku jak się czuję to mówię co aktualnie jest i zaczynamy drążyć ten temat. Powiedziała mi, żebym po skończeniu tej terapii grupowej tam przy szpitalu kogoś sobie poszukała. To już trzeci terapeuta, który mi dziękuje za współpracę i stwierdza, że nie da rady.

Mój psychiatra powiedział, że to niby ''dobrze'' bo uczciwie powiedziała, a nie mówiła, że jest ze mną lepiej. Ale kurde złe to jest odczucie jak nawet psycholog cię nie chce... że jest się aż taką skomplikowaną, zaburzoną personą.

 

 

@Heledore zazdroszczę Ci, że już złożyłaś pracę 🙂 u mnie jeszcze parę dni dłubania w tym 😕 ale muszę złożyć we wtorek i powinnam dać radę, tzn. muszę :P

Też takie coś mi się zdarza, że tracę cierpliwość do upierdliwych obcych ludzi. Może nie bluzgam, ale coś odpowiem, choć nie na tyle, żeby się od razu odczepiła. Bo sobie myślę, a i tak obca baba, do tego gada głupoty, to co mi zależy. No i myślę, że warto takim odpowiedzieć niż milczeć, bo może następnym razem ugryzie się w język.

Masz pecha do jakichś słabych psychologów... Myślę, że nie powinnaś tego brać do siebie, mimo że się powtarza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@New-Tenuis eh, tak jak piszesz, ciężko nie brać tego do siebie jak to się powtarza 😕 i też fakt, że próbowałam kilku typów terapii i żadna nie przynosi specjalnych efektów 😕 sama w sobie jestem opornym przypadkiem, chyba dam sobie coś powiedzieć, ale nie bardzo biorę to pod uwagę i stąd ciężko o zmianę. I z drugiej strony takie ataki nerwicy jak np. mam obecnie, dzieją się same z siebie, tzn. są wywołane jakimiś czynnikami, ale jak już moja nerwica ''wybuchnie'' to nie ma różnicy czy chodzę sobie na terapię czy nie.

Po nowym roku jak znajdę pracę, to chyba poszukam kogoś prywatnie i to nie jakąś młodą babeczkę, która jeszcze chyba mało przypadków w życiu widziała, tylko kogoś kto naprawdę ma doświadczenie w różnych osobach.

 

Tak jak myślałam, że to co się ze mną dzieje to nerwica. Dziś postanowiłam, że poza anonimowymi osobami w sklepach będę sama, nie będę z nikim rozmawiać, nie będę czuć tego napięcia. Byłam na mieście i jeszcze kawałek miałam do domu, to uznałam, że zjem sobie na mieście jakieś tam mniej zdrowsze rzeczy, w końcu z nikim się nie widzę, to mnie nie obchodzi czy mnie brzuch rozboli. Jadłam sobie na luzie. Wracałam do domu i czułam się wolna i lekka. Jak się można domyśleć, nic mi nie jest dziś cały dzień. Czuję się wolna, gdy jestem sama, ale lubię mimo tego towarzystwo osób, które znam, choć mniej w takich momentach jak obecnie. Ale taki to jest paradoks mojej osoby - boję się ludzi, a zarazem źle znoszę samotność i odrzucenie. Gdybym była typowym samotnikiem to przynajmniej izolacja by mi nie przeszkadzała.

A tak to znowu mi brakuje swobodniejszego wyjścia z kimś (bo nie mogę powiedzieć, żebym mogła się czuć swobodnie z kimkolwiek, poza moim chłopakiem, bo jego najlepiej znam). Chciałabym czuć się znowu lepiej i nie bać się aż tak, bo bać się i tak niestety będę...

Wiem, że całe życie nie mogę i nie chcę uciekać od ludzi. Czasami przeraża mnie, że skoro od wielu lat się boję, to będę miała np. 40 czy 50 lat i jak to będzie wyglądało? Dalej będę łykać proszki i się ciągle będę bała żyć? Obawiam się, że tak może być.

 

@New-Tenuis też mnie denerwuje jak obcy ludzie mnie zagadują, nie wiadomo po co, tak z nudów chyba. Ale haha też by mnie wkurzyło jakby ktoś mi w pociągu zaczął opowiadać swój życiorys 😕 gdybym mogła to bym się przesiadła gdzie indziej. 

Edytowane przez lukrowana

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@lukrowana, niestety nie mogłam się przesiąść, bo to było Pendolino z rezerwacjami miejsc. :D :P Ja też w tej chwili mało kiedy czuję się swobodnie z ludźmi. I też tak mam, że wyluzowana jestem, gdy jestem sama. Też potrzebuję ludzi, to takie błędne koło. Myślę, że wiele osób może mieć takie poczucie. Ja zastanawiam się, czy nie spróbować medytacji, żeby czuć się bardziej spokojnie i stabilnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@New-Tenuis też myślę o spróbowaniu medytacji. W zasadzie dwa czy trzy razy byłam w buddyjskim ośrodku medytacyjnym na takiej medytacji. Czy ja wiem czy mi się to podobało. Mnie nigdy nie ciągnęło ani do medytacji, ani do technik relaksacyjnych, bo zwyczajnie mnie to nudzi :P No ale tonący brzytwy się chwyta i w końcu planuję spróbować z medytacją. Słyszałam naprawdę dużo pozytywnych opinii, też właśnie na problemy z negatywnymi emocjami.

Tyle że moim jeszcze jednym problemem w robieniu czegoś jest systematyczność i słomiany zapał. Często próbuję robić coś nowego i po paru dniach, tygodniach rzucam. I też kwestia, że jak mnie do czegoś nie ciągnie to byłoby to jak przymusowe ćwiczenia na zasadzie - no dobra, teraz znowu muszę pomedytować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ludzie co sie ze mna wczoraj dzialo.....

bylam jak 5 borderow razem wzietych...

 

bylo tak-zalatwiam sobie staz kosmeryczny na ktorym mi b.zalezy.bylam wczoraj w UPracy i przez 1 durny przepis nie moga mnie zarejestrowac-a to warunek pojscia na staz. wpadlam w taki szal rozpaczy,ze nie umiem tego opisac,gryzla, sie,szczypalam plakalam/nie przy ludziach/mialam poczucie ze wszystko wszystko mi przepadlo a moja przyszlosc to wielka czarna dziura.mialam straszne mysli s. ...

na szczescie moja przyjaciolka zaciagnala mnie do szpitala i tam zaczelysmy wedrowke po lekarzach,psycholozki -bylysmy u trzech przyjely nas bardzo milo,wspieraly,straraly sie pomoc ale psychiatra...pozal sie boze....zero empatii.

bardzo sie ciesze ze ma,m taka kochana przyjaciolke ktora sama ma nerwice i fobie ale tak mi pomogla i zajela sie mna w tym strasznym stanie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@shira123jak się teraz czujesz?

@lukrowana, ja myślę o medytacji w domu. Nie planuję się wybierać do żadnego ośrodka, bo nie lubię takich rzeczy z ludźmi robić. Mam dużo lęku i zmącony spokój, pomyślałam, że medytacja może mi pomóc odzyskać równowagę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@shira123, dobrą masz przyjaciółkę 😃 współczuję, taki nawał nie do końca adekwatnych do sytuacji emocji 🙁 Co prawda nie mam borderline, ale czytuję ten wątek i trochę Was rozumiem. @New-Tenuis, może medytacja faktycznie jest dobrym pomysłem? Ja myślę bardziej o jodze, ale nie umiem się zmobilizować, poza tym to kosztuje. Mam też nadzieję, że to będą ćwiczenia i uspokojenie, a nie, nazwijmy to, indoktrynacja myśli Wschodu. Macie jakieś doświadczenia?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję! Jesteś kolejną osobą, która poleca mi jogę. Może w końcu się przemogę 😃 przyda mi się trochę ruchu, niezbyt dużego, ale zawsze coś. I marzy mi się ten relaks 😃 Dzięki!

Medytacji jako takiej nie miałam, ale w jednym ośrodku mieliśmy godzinną relaksację, bardzo mi się podobała i była skuteczna, polecam 😃

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znacie przyczyny osobowosci bordeline u was?Dlaczego macie taka osobowosc a nie inną?

Wśrod przyczyn etiologicznych wymienia sie : maltretowanie w dziecinstwie,i przebyte traumy.

Edytowane przez Gość
etiologia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Heledore- odnośnie tego jak terapeuci traktują bordery to ja widocznie trafiłam na cudowną terapeutkę, bo powiedziała mi, ze fakt iż jestem borderem po prostu „wsadzimy do pudełka” i po prostu będziemy pracować nad moimi problemami. Z kolei terapeutka, u ktorej robiłam MMPI powiedziała, ze bardzo lubi pracować z borderkami, ale u niej nie było juz miejsca.

Letmego26- u mnie prawdopodobnie wynika to z tego, ze większość dzieciństwa wychowywałam sie bez ojca, bo on pracował za granicą i to moze byc moją traumą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Brak poczucia bezpieczeństwa przy kimś innym niż przy mamie i bardzo częste konflikty w domu, prawdopodobna choroba dwubiegunowa taty, którą on latami zapijał, to, że mama była zastraszona i nieszczęśliwa, nie umiała sobie poradzić, więc miałam poczucie, że to ja muszę być silna i muszę być oparciem. Poza tym od małego miałam problemy z adaptacją w grupie rówieśniczej i zazwyczaj spadałam na samo dno hierarchii. Tak gdybam, bo być może inna osoba na moim miejscu nie miałaby osobowości chwiejnej emocjonalnie. Trudno powiedzieć, co ją wywołało, zazwyczaj jest to chyba miks genetyka plus doświadczenia życiowe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×