Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE) cz.II


Naemo

Rekomendowane odpowiedzi

redquin, też mam problemy ze swoim facetem, bo jest on zdrowy psychicznie i nie do końca rozumie moje reakcje i to jaka jestem, zwłaszcza jak ostatnio mi się pogorszyło z nerwicą. I też zdarza nam się naprawdę mocno pokłócić, ale potem godzimy się. Choć naprawdę często mam myśli, że zostawiłabym go, że mogłabym jeszcze znaleźć kogoś innego, mniej konfliktowego, bardziej spokojnego, ale nie mam siły tego zrobić.

 

 

Ja uważam, że xanax w takich ilościach to masakra... owszem okaleczanie się też, ale zamiast xanaxu lepiej przejść na jakieś ssri, które przynajmniej można brać cały czas, a też działa na lęki.

 

ja zwiększyłam wenlę na 187,5 mg. Trochę zamula mnie to, ale chyba bardziej spokojna od środka jestem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj zmieniałam w pracy ubrania na robocze przy koleżance, zapomniałam, że mam pociętą nogę. Na szczęście nie widziała. Nie wiem, jak bym się wytłumaczyła. Macie jakieś dobre wymówki?

 

lukrowana, zazdroszczę Ci zdrowego faceta. Ja zawsze wybieram psychicznie chorych. A to zawsze źle się kończy... Nie umiem stworzyć zdrowej relacji. Mam wrażenie, że zdrowi nie rozumieją. A Twój chłopak wie, że jesteś borderem i że się leczysz?

Wenla zamula? Zawsze myślałam, że to pobudzacz. Nigdy nie brałam, choć zawsze chciałam spróbować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

redquin, powiem Ci, że ja tak samo zawsze wybieralam zaburzonych facetów, bo wydawało mi się, że tylko taki mnie zaakceptuje. Aż trafiłam na jednego, który problemy ze sobą miał gorsze ode mnie i fatalnie na mnie to wpływało i uznałam, że nigdy więcej takiego związku!

Oczywiście, że wie. Powiedziałam mu o tym po dwóch miesiącach bycia razem. Akceptuje to, że biorę leki a nie że każe mi je odstawiać, bo z jednym takim też już byłam...

Wenla mnie zamula i też każdy ssri, choć wenla jeszcze najmniej. Ale każdy serotoninowiec mnie muli, choć muszę je brać ze względu na moje lęki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ja chyba zdrowieje)) wczoraj ostra awantura z mama, i nic, nie mialam checi autoagresji jak zawsze,nie wzielam tabletki, nie pilam alkoholu,

tylko poszlam na rower i napisalam opowiadanie pt. ''Xanax'' :lol: przelalam emocje na papier.

potem przeczytalam to mamie, powiedziala ze jestem glupia jak but i kazala mi to spalic/ nie zrobie tego/ i mnie przytulila. tyle

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lukrowana, ja właśnie boję się tego braku akceptacji ze strony zdrowego mężczyzny... Mam nadzieję, że kiedyś dojrzeję do takiej relacji, bo dwóch wariatów to ciężkie połączenie :nono: Choć ja już mam wrażenie, że grozi mi staropanieństwo i na tym się skończy... ;P

 

shira123, a pokażesz opowiadanie? Bo tytuł brzmi zachęcająco :yeah: Czy to może forma pamiętnika, treści zakazane dla postronnych?

Ja awantury z mamą mam już na szczęście za sobą, mieszkam sama, mimo, że mam kochających rodziców, jestem z "dobrego domu", tak nie wyobrażam sobie funkcjonowania z rodzicami. Koszmar. Byłam zawsze mega kontrolowana i to mnie mocno wyniszczyło psychicznie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej po długiej przerwie))

jaalbonieja

 

ja się lecze 2 lata-i widze ogromne efekty/ leki i terapia/ tez tak miałam ze kocham i nienawidzę, teraz to się wycisza zdecydowanie. choć jeszcze czasem mam napady zlosci,nie jest na pewno idealnie. ale zdecydowanie lepiej niż było))

czemu rzucilas terapie?

 

Heledore,

trzymam kciuki za pozytywne zmiany)  u mnie- praca i egzaminy...

praca-wykłady dużo mi dala) tak smialo  prowadze wykłady, już nic się nie boje a ludzie czasem bija mi brawo)

egzaminy-choernie boje się statystyki...ale jakos to będzie.

nie robiłam sobie zadnej krzywdy, bardzo zblizylam się z moim psychologiem))/ w sensie psycholog-pacjent/

stresy sa ale ogarniam jakos i radze sobie zupełnie bez tabletek xanaxow i spie dobrze))

tak ze pozytywnie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jaalbonieja, ja leczę się prawie 9 lat :P końca nie widać, dużo leków wypróbowanych, dużo różnych terapeutów i generalnie żyję sobie jak z przewlekłą chorobą, to czy da się wyleczyć zależy od tego na ile pogłębione i długotrwające ma się te problemy i czy są jakieś współistniejące.

 

 

Nie podoba mi się nowa wersja forum 😕 bardzo podobna do tego portalu abczdrowie. I to ile trwał ''remont'' to było przegięcie''. No ale nie będę rezygnować z forum tylko przez wygląd, który się nie podoba.

 

Ja musiałam zwiększyć wenlę do sporej już dawki - 225 mg. Lęki mniejsze, sen lepszy, ale sam lęk wciąż jest poważny. Ale jakoś tam staram się funkcjonować mimo tego 😕

Trochę szaleję i ''nosi'' mnie z wydawaniem kasy, tym razem na podróże. Postanowiłam zorganizować sobie wakacje życia. Wyjeździć się ile się da. Chłopak mówi, że marnuję pieniądze i nie rozumie tego, no ale on nigdy mnie nie zrozumie. Słucham samej siebie, uznałam, że mam jedno życie, to będę spełniać swoje marzenia! Będę oglądać piękne kraje i żyła tam chwilą.

A tak naprawdę, jest to też moja ucieczka od tego co tu i teraz. Od tej pustki, którą mam w sobie, od osamotnienia i pustki po śmierci babci. I tego że nie mam już rodziny, więc mogę robić co chcę, bo i tak nikogo to nie obchodzi... 

Często ostatnio czuję się pozornie znudzona, nie wiem na co mam ochotę, ale tak naprawdę czuję tą pustkę, której nie mogę zapomnieć. Dlatego chcę to wypełnić jakimiś przeżyciami, dzięki którym znowu będę cieszyła się z tego że żyję.

 

Pewnie miałyście tak, że robiłyście coś skrajnego, żeby poczuć, że się żyje. Dla mnie krok do przodu, że nie okaleczam się ani nie robię nic podobnego typu upijanie się. Tylko stawiam na wyjeżdżanie stąd.

 

Mam ostatnie wakacje długie po studiach, więc uznałam, ze się wyjeżdże, bo potem nie będę mogła aż tyle. Póki co za 2 tygodnie lecę do Włoch ;)

Edytowane przez lukrowana

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

walą mi emocje na potęge ,raz  w dół ,raz w góre ,wszystko wyniosłam z domu ,nic sobie z tego nie robie,radze sobie jakoś ze wszystkim,wszystko co było w domu rodzinnym ,to zostaje,w sumie zaakceptowałam sie,i tak trzymaj kochana-to do mnie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

.......sory zjeżdżam z tematu,jak mam mieć przyjaciół jak ja nie lubie ludzi,w pracy też sama jestem przez 8 godzin,wybrałam prace taką żeby mieć jak najmniej kontaktu z ludżmi,

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja sobie wczoraj odpuscilam psychologa...jestem zmeczona praca i nauka non stop

 

oka22,wszystkich ludzi nie lubisz? nie masz w otoczeniu zadnych życzliwych ludzi?

 

lukrowana,pomysl z podroza swietny-popieram) ja tez kocham podroze.bedzieszz miała piękne wspomnienia))

rob to co lubisz,nie patrz na chłopaka.to twoje zycie.

przykro mi się czyta, ze nikomu na tobie nie zależy...to smutne

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dzięki Wam za wsparcie ;) 

New-Tenuis, bardzo fajnie to określiłaś, że taka forma oderwania się może być dobrym lekarstwem. A jak Ty się trzymasz aktualnie?

 

Problem zostaje tylko jeden. Mogę uciec na parę dni od problemów, które mam tu i teraz, od moich pseudo rodziców, którzy nigdy o mnie nie dbali i teraz również są zajęci tylko sobą. Mogę uciec od tego co będzie po wakacjach jak będę musiała szukać pracy, jak będę się bronić. Ale... nie ucieknę od samej siebie. Wraz z bagażem zabiorę wszystkie swoje lęki. I to jest to, że nie da się uciec od samej siebie.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lukrowana,

ja cale zycie uciekałam przed sobą.

ale od jakiegoś czasu zyje bardziej z w zgodzie ze sobą i to jest fajne.to bardzo smutne ze nie masz wspierającej rodziny...musisz wiec zatroszczyć się sama o siebie-być dla siebie rodzicami i najlepsza przyjaciolka.wiem ze latwo powiedzieć, ciężej zrobić. i ze każdy człowiek potrzebuje wsparcia z zewnątrz. może pomysl nad wolontariatem? ja bardzo się zaprzyjaznilam z ''moja'' staruszka'')

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, lukrowana napisał:

dzięki Wam za wsparcie ;) 

New-Tenuis, bardzo fajnie to określiłaś, że taka forma oderwania się może być dobrym lekarstwem. A jak Ty się trzymasz aktualnie?

 

Problem zostaje tylko jeden. Mogę uciec na parę dni od problemów, które mam tu i teraz, od moich pseudo rodziców, którzy nigdy o mnie nie dbali i teraz również są zajęci tylko sobą. Mogę uciec od tego co będzie po wakacjach jak będę musiała szukać pracy, jak będę się bronić. Ale... nie ucieknę od samej siebie. Wraz z bagażem zabiorę wszystkie swoje lęki. I to jest to, że nie da się uciec od samej siebie.

 

Nie, nie uciekniesz od siebie. I powiem Ci - nie warto. To wciąż Ty, tylko cierpisz, tęsknisz, czujesz się gorzej. Trzeba przyjąć te wszystkie emocje. Ja jeszcze kilka miesięcy temu myślałam, że jak spotkam się z kimś, kto kojarzy mi się z żartami i śmiechem, pójdę do ludzi, to ominę ból. Nie ominęłam, żałoba jest jak chmura gradowa, ciągle nad moją głową. Teraz doszłam do tego, że nie muszę tego omijać - mogę być z tym, mogę każdego dnia patrzeć, jak ta chmura się zmienia, czasem się zwiększa, a czasem maleje. Bliskość innych ludzi jest ważna, ale chyba warto też nauczyć się być sam na sam ze smutkiem po stracie i wypracować mechanizmy, które ten smutek czynią znośnym - ja na przykład zaczęłam jeździć na samotne wypady rowerowe - w ten sposób medytuję, koncentrując się tylko na tym, "gdzie mnie koła poniosą". Podróż, nowe smaki i zapachy, nowe widoki na pewno pomogą. Nie zabiorą tego, co trudne do zniesienia, ale pomogą. 🙂

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 6.06.2018 o 10:05, lukrowana napisał:

Mogę uciec od tego co będzie po wakacjach jak będę musiała szukać pracy, jak będę się bronić. Ale... nie ucieknę od samej siebie.

Ja myślałam, że ucieknę przed sobą poprzez wyprowadzkę do zupełnie obcego miejsca. Nowi ludzie, nowa praca, nowy dom. Nic z tego, jest gorzej niż było, przede wszystkim samotnie. Ciężko się odnaleźć.

Ale podróż powinna dać Ci przede wszystkim reset. Możliwe, że przez chwilę przestaną Cię męczyć lęki, o rodzinie zapomnisz, wrócisz z nowymi siłami do walki! Tego Ci przynajmniej życzę, zapomnienia o teraźniejszości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Heledore, przykro mi to słyszeć :( też mam dość tej pustki wewnątrz mnie, tych lęków, tego że w relacjach z ludźmi przejmuję się każdą pierdołą i wpadam w złość pomieszaną ze smutkiem. Żadne leki tego nie wyciszą do końca...a ja nie umiem tego kontrolować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej Wam wszystkim,

po dlugiej przerwie wrocilam na forum, potrzebuje chyba poczuć ze są osoby ktore maja podobne problemy do moich.

chcialabym Was spytac o pracę - czy pracujecie, jak dlugo, czy nie mieliscie z powodu swoich dolegliwosci problemow w pracy?

ja niestety ostatnia pracę rzucilam - byl to okres kiedy stwierdzilam ze nie bede juz brac lekarstw ( za przyzwoleniem pani psychiatry) i niestety wynikla taka sytuacja w pracy ze wybuchlam, wyszlam i juz nie wrocilam. niestety nie pierwszy raz zdarzylo mi sie w taki sposob rzucic pracę - nadmierne emocje, brak kontroli nad tym co robię, kompletnie nieprzemyslane dzialanie bez myslenia o tym jakie moga byc konsekwencje - a final jest taki ze od maja nie mam stalej pracy

ucze jezyka obcego wiec moja praca czasem polega na chodzeniu do firm i prowadzeniu kursow i niestety tu tez jest problem - bardzo czesto zdarza mi sie podejmowac zlecenia i je zrywać, bo nie czuje sie komfortowo w danym miejscu, jest to cos czego nie potrafie wytlumaczyc. bardzo często mam problem z odwoływaniem/przekładaniem zajęć, stad moja praca to ciagły stres. obecnie zostala mi juz tylko jedna uczennica i pracy brak :(

boję się isc na kolejna rozmowę, chociazby do hotelu na recepcje zeby cos robic. a boje się ze znowu bedą problemy, ze wyjde i nie wrócę, ze nie dam sobie rady. to jest okropne.... gdyby nie moj chlopak ktory mnie wspiera i sam niezle zarabia to nie wiem jak bym funkcjonowala...

 

opowiedzcie mi o swoim doswiadczeniu z pracą - czy mieliscie podobne problemy, jak sbie z nimi radziliscie? czy udalo wam sie znalezc prace z ktorej nie rezygnujecie, w ktorej dobrze sie czujecie ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, jaskolka83 napisał:

chcialabym Was spytac o pracę - czy pracujecie, jak dlugo, czy nie mieliscie z powodu swoich dolegliwosci problemow w pracy?

Cześć! U mnie wygląda to tak, że długo się adaptuję. Przerobiłam w życiu tylko dwa zakłady pracy, mam nadzieję, że w tym drugim długo jeszcze pociągnę. Podobnie jak Heledore okresowo muszę robić staże - to jest koszmar, który odkładam na później, płakać mi się chce na samą myśl o nich. Dodatkowo pracuję z ludźmi, a od zawsze miałam fobię społeczną, także musiałam się mocno przełamać; obecnie w pracy nie mam z tym problemów, ale ogólnie w życiu nadal się one pojawiają. Obecnie nie wyobrażam sobie życia bez "kamieniołomu", pozwala odpocząć myślom, zapomnieć o problemach i jeszcze daje pieniądze 😜 Ja pracuję, ile mogę. 

Edytowane przez redquin

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stalo sie...dzien samych porazek..nie zdalam 2  zaliczen i spoznilam sie na egzamin.po prostu nie nadaje sie...a te studia sa dla mnie wszystkim

Co do pracy...tak typowo...przez kilkanascie lat wiele prac zawsze na krotko zawsze cos nie tak.

Teraz mam swietna prace z super atmosfera.

Robie wyklady z wwf dla dzieci

I co z tego...jestem beznadziejna...ciagle mysle o smierci j nie pasuje do tego swiata moje cierpienie jest nieziemskie

Nie wiem czy mozliwe jest wyzdrowiec z borderline

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I juz mam lepszyhumor

Bo dobrze miposzedl egzamin

Przerażające sa te moje wahania nastroju

Co do pracy to tak.mam z nia problem.mialam wiele prac w kazdej po kilka mcy.nudzily mnie meczyly.raz ukradlam napoj i mnie zwolnili.

Ale teraz mam fajna prace staram sie i szef mnie lubi i ceni jest mila atmosfera jem z rodzina szefa obiady.jest na luzie i dobrze zarabiam.to praca sezonowa do wrzesnia.potem bede szukac nowej

Jaskółka, ja tez mialam w tej pracy mega strees.plakalam w wc chcialam rezygnowac.to sa wyklady podobnie jak nauka jezyka.ale sie przelamalam.najwazniejsze to nawiazac dobry kontakt z grupa.

A moze lepiejby ci bylo prowadzic korepetycje prywatne stresmniejszy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, 

jestem nowa na forum. Właściwie świeżo z diagnozą bordera. Właściwie nawet się cieszę, bo były momenty w moim życiu, kiedy dryfowałam sobie na pograniczu schizofrenii, więc mogło być gorzej. Nadal, mimo wszystko mam takie uczucie, jakbym żyła z daleka od tego świata. Nie rozumiem ludzi i oni nie rozumieją mnie, chyba że dopadnie mnie kryzys, wtedy jestem w centrum uwagi. Właściwie to tak czy siak czuje się jakbym w środku i tak była już dawno martwa. 

Ale nie przychodzę tutaj tylko po to, żeby narzekać. Mam pytanie, jak radzicie sobie z dysocjacjami? Macie/nie macie/zwalczyliście w trakcie terapii? Dla mnie to chyba aktualnie najgorszy z objawów, jak z lękami, wahaniem, pustką jakoś sobie radzę, tak nie ogarniam tego uczucia derealizacji... 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×