Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE) cz.II


Naemo

Rekomendowane odpowiedzi

Wróciłam ze zwolnienia po wypadku w pracy. Skrecilam staw skokowy. I zostałam oddelegowana na inne stanowisko pracy. Według mnie gorsze. Zaczęły się docinki ze strony współpracowników. Na dodatek moja współpracowniczka zmieniła sobie partnera do pracy bo nie chciała dłużej ze mną pracować. Poczułam się porzucona, niechciana. Dodatkowo mój blog zrobił swoje. Połowa zakładu go czyta i te spojrzenia były nie do wytrzymania. Napięcie rosło. Wytrzymałam tydzień i uciekłam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć wszystkim, jeśli ktoś tu nadal jest. Rok temu psychiatra po 40 minutach w gabinecie powiedział, że cierpię na osobowość chwiejną emocjonalnie typu borderline. Przez pół roku wcześniej uczęszczałam na psychoterapię, padało mnóstwo domniemanych teorii (depresja, dystymia, dysocjacja osobowościowa). Może mam borderline, według google i setki testów online jakie wykonałam - pasuje. Objawia się chyba w nastrojach i relacjach międzyludzkich najbardziej, mam problem z odrzuceniem i natłokiem uczuć, emocji, tego jest za wiele. Przepisano mi Setaloft 50 mg, plus Hydroxyzyne 10 mg i Afobam 0,25 mg "doraźnie". Oczywiście: nie brałam nic z przepisanych leków, wizyty u lekarza nigdy nie powtórzyłam, psychoterapię zakończyłam momentalnie po diagnozie (syndrom wyparcia przez prawie rok czasu). :great: I jakoś sobie żyłam. W między czasie ataki paniki były do zniesienia, nie potrzebowałam farmakologii. Tak samo z derealizacją. Pojawiała się tak szybko, jak znikała.

Aż do czasu, kiedy zaczęły się jakieś dziwne zjazdy. Np. gdy tylko się wyluzowałam - mój organizm szalał. Po wypiciu połowy piwa zdrętwiały mi ręce, przestałam widzieć chwilowo na lewe oko. Stres jak nigdy, byłam pewna że mam wylew. Lekarz rodzinny stwierdził, że to na pewno na tle nerwowym. Innym razem po sylwestrze wizyta na pogotowiu, bo myślałam, że mi klatkę piersiową rozsadzi - wyniki dobre, możliwe na tle nerwowym. W domu stres, na dwór nawet nie wychodzę, żeby wyciągnąć mnie gdzieś wieczorem - nie ma opcji. Zamknęłam się kompletnie w sobie i nie mogę się z nikim dogadać. Prócz tego od sześciu lat notoryczne samookaleczanie, które przez przez ostatni rok po diagnozie "nieco ustało". Po tylu latach odkąd to wszystko się zaczęło, nie potrafię nawet powiedzieć, czy jestem smutna. Kiedy mam dół - nawet nie płaczę. Smutek momentalnie przejawia się w złość. Mam ochotę wyjść i coś pozbijać. Ktoś też tak ma? Kiedyś potrafiłam płakać tydzień bez przerwy, a teraz jakbym się uodporniła... Wyparła wszystko... Boję się, że to taki mechanizm obronny. Robię czasami tak głupie impulsywnie rzeczy, jak np. wydawało mi się, że chłopak który mi się podoba coś ma do mojej najlepszej przyjaciółki, więc w złości wyrzuciłam ją z domu... Wydaję impulsywnie pieniądze, nie tylko swoje!!! A na psychoterapię w mojej mieścinie mnie nie stać - NFZ nie przyjmuje.

Ale stało się, moje wyparcie bardzo szybko pękło. Drugi raz w życiu zdarzyło mi się hiperwentylować. Nocka kompletnie z głowy, rano w pracy zombie. Wzięłam pierwszy raz hydroxyzynę 10 mg i niby coś tam mnie omamiła i koniec końców po 2h walki, zasnęłam. Zapisałam do psychiatry, ale uwaga, dopiero za 14 dni! Równe dwa tygodnie. Jak ja mam przeżyć? Dzisiejsza nocka była okej, jakoś zasnęłam, ale sama się nakręcam.

Czym leczyć farmakologicznie borderline? Słyszałam o Setaloftcie beznadziejne opinie, nawet tutaj na forum...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Borderline leczy się podobnie jak Chad. Chodzi o wyrównanie nastroju. Stabilizacja. Ja biorę Lamitrin, Arypiprazol i Efectin. Tzn. Stabilizator nastroju, neuroleptyk i antydepresant. Czy pomaga? Jest różnie, ale lepiej aniżeli było na początku. Leki mnie troszkę stłumiły i wyciszyły. Impulsywność dalej jest obecna ale w mniejszym nasileniu. Musi dotknąć moich czułych punktów jak odrzucenie, ocena czy krytyka. Wtenczas border się odzywa na całego i przestaje racjonalnie myśleć. Enocje biorą górę. Zdarzają się jeszcze ataki paniki ale zdecydowanie rzadziej. Potrafię nad nimi zapanować by nie urosły do maksymalnych rozmiarów. Na początku leczenia zmagałam się z agorafobią czyli lękiem przed otwartymi przestrzeniami. Zamknęłam się w domu i za cholerę nic i nikt nie zmusił mnie do wyjścia. Miałam dość. Postanowiłam coś zmienić. Zmuszalam się do aktywności. Nie było łatwo. Codziennie metoda małych kroczków. Udało się. Wyszłam z niej sama dzięki silnej woli. Postanowiłam się leczyć przez ataki paniki które utrudnialy mi zycie. Bałam się również brać leki. Staralam się funkcjonować bez nich. Było trudno. Zapisałam się na terapię. Jednak mój stan tylko się pogarszał. Przez rok uczeszczania zostałam wrakiem człowieka. Psychicznie poobijana. W końcu 5 miesięcy temu trafiłam na odpowiednią terapeutkę i lekarza. Przyjmuje leki, regularnie uczęszczam na sesje. Jest o niebo lepiej niż było. Także warto o siebie walczyć. Przede mną jeszcze długa i żmudna praca ale wiem że dam radę, że chce walczyć o siebie i swoje życie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie jak widziałam wcześniej, to nie zauważyłam nikogo, kogo by leczyli SSRI na borderline, przecież to są dość poważnie utrudniające funkcjonowanie zaburzenia. Od początku byłam pewna, że nikt mi antydepresantów nie przepisze, tylko jakieś LPP. Okaże się za dwa tygodnie. A najlepiej, żeby już mieć święty spokój, to nawet wolałabym być hospitalizowana, żeby porządnie mnie zbadali i dobrali konkretne leki do moich zaburzeń.

Czy ktoś z Was borderzy, ma również problem z identyfikacją seksualną? Czytałam o tym, że to jeden również z problemów borderów... Nie potrafię wejść w żadną interakcję seksualną z kimkolwiek, nie potrafię powiedzieć, czy jestem homoseksualna, heteroseksualna, biseksualna a może aseksualna. Jak tylko ktoś się próbuje do mnie zbliżyć to uciekam, gdzie pieprz rośnie, a podobają mi się tylko ludzie kompletnie niedostępni, dzięki którym poczuję wspaniałe odrzucenie. Jak z tym pracować? Terapia niezbyt mi pomagała na ten temat. :why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy ktoś z Was borderzy, ma również problem z identyfikacją seksualną? Czytałam o tym, że to jeden również z problemów borderów... Nie potrafię wejść w żadną interakcję seksualną z kimkolwiek, nie potrafię powiedzieć, czy jestem homoseksualna, heteroseksualna, biseksualna a może aseksualna. Jak tylko ktoś się próbuje do mnie zbliżyć to uciekam, gdzie pieprz rośnie, a podobają mi się tylko ludzie kompletnie niedostępni, dzięki którym poczuję wspaniałe odrzucenie. Jak z tym pracować? Terapia niezbyt mi pomagała na ten temat. :why:

Typowe. A co do niedostepnych ludzi to przechodzi z wiekiem - male pocieszenie. Terapia malo mi na to pomogla. Przez lata odtracalam fajnych ludzi ktorzy wychodzili do mnie z sercem na dloni, za to ci niedostepni dzialali na mnie jak ogien na cme. Dostepni = brak dreszczyku emocji i tej calej niby romantycznej otoczki, za to niedostepni to bylo pole do popisu dla mojej fantazji i projekcji. Jakie szczescie, ze z wiekiem to przechodzi. Podobno kolo 40 juz calkiem mijaja pewne objawy. Najgorzej jest kolo 20.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znałem jednego takiego gościa, przelotnie. Ale zauważyłem i mi opowiadał że ma problemy z kobietami. Nie wiem czy to był border bo miał zupełnie odwrotnie. Miał chyba kilkadziesiąt panienek. Wszystkie oszukiwał. Kupował im przeróżne rzeczy, spędzał z każda tylko kilka godzin w tygodniu. Głównie chodziło o seks i ciągłe kontakty z kobietami. Dla mnie było to obrzydliwe i urwałem kontakt z tym osobnikiem. Z facetami ciągle wchodził w jakieś konfrontacje, kłótnie i problemy. Z kobietami igrał, miał je za śmiecie ale korzystał ile wlezie. Ciekawe czy już go rozgryzły. Ale koleś na maksa pokręcony, sam nie widział czego chce. Sprawiał właśnie wrażenie takiego niedostępnego. Widziałem że na niego lecą jak te "ćmy do ognia". Straciłem wiarę w płeć przeciwną, ale po czasie doszedłem że większość to zwykłe ździry. Na szczęście ja poznałem swoją kobietę zupełnie inaczej i łączą mnie z nią inne relacje. Jest prawidłowo uwartościowana.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znałem jednego takiego gościa, przelotnie. Ale zauważyłem i mi opowiadał że ma problemy z kobietami. Nie wiem czy to był border bo miał zupełnie odwrotnie. Miał chyba kilkadziesiąt panienek. Wszystkie oszukiwał. Kupował im przeróżne rzeczy, spędzał z każda tylko kilka godzin w tygodniu. Głównie chodziło o seks i ciągłe kontakty z kobietami. Dla mnie było to obrzydliwe i urwałem kontakt z tym osobnikiem. Z facetami ciągle wchodził w jakieś konfrontacje, kłótnie i problemy. Z kobietami igrał, miał je za śmiecie ale korzystał ile wlezie. Ciekawe czy już go rozgryzły. Ale koleś na maksa pokręcony, sam nie widział czego chce. Sprawiał właśnie wrażenie takiego niedostępnego. Widziałem że na niego lecą jak te "ćmy do ognia". Straciłem wiarę w płeć przeciwną, ale po czasie doszedłem że większość to zwykłe ździry. Na szczęście ja poznałem swoją kobietę zupełnie inaczej i łączą mnie z nią inne relacje. Jest prawidłowo uwartościowana.

 

Moja matka, która też ma stwierdzone od wielu lat borderline, zachowuje się identycznie... Sypia z kim popadnie, zero odpowiedzialności, typowe impulsywne działanie, więc może coś w tym jest. Nie mam z nią kontaktu, ale może tak jest. Albo jest tak jak ja mam, albo w drugą stronę. Tak samo z samooceną i epizodami depresji..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

paramparam, czujesz się winna z powodu tego, że nie widzisz tego przyjaciela tak jak on widzi Ciebie? Przestań.

 

Co się tyczy przyjaźni damską-męskiej bez podłoża seksualnego, chociażby z jednej strony to w takową nie wierzę, chyba, że gdzieś w późnym człeczym wieku.

Prędzej czy później jedna ze stron będzie chciała więcej.

 

Nie wyrzucaj sobie czegoś do czego się przecież na siłę nie zmusisz. Jedyna w tym Twoja wina, że zaprzyjaźniłaś się po prostu z facetem, który zapewne od początku na Ciebie skrycie leciał.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej borderzy.Mam diagnoze mieszane zaburzenia osobowosci, jednak coraz czesciej widze u siebie bordera. Wszedzie tam gdzie sie pojawiam wzbudzam silne emocje, kiedys tyczylo sie to glownie pracy ( pracowalem w 15 zawodach), teraz nawet podczas spotkan rodzinnych sytuacja jest napieta( mam wrazenie ze jestem traktowany jak czarna owca, bo niby moje zachowanie nie jest normalne). Wszystko i wszyscy mnie wkurwiaja, nie jestem w stanie usiedziec na dupie. Jestem bardzo agresywny, ludzie zaczynaja mnie unikac i ignorowac, co tez mnie wkurwia. Czym wiecej ludzi tym gorzej, wtedy czuje sie tak przytloczony emocjami, ze mam ochote uciec. Mam tez duzy problem z lekiem przed odrzuceniem i leki przed bliskoscia. Najlepiej na moje lęki dziala alkohol, ale na dluzsza mete wiem ze to zle rozwiazanie. Bralem juz prawie wszystkie SSRI za wyjatkiem sertaliny, do tego Nassa i hydroksyzyne. Nic na mnie nie dziala, po lekach czuje sie w sumie troche lepiej, ale uboki dla mnie sa nie do zniesienia. Zastanawialem sie wlasnie nad stablizatorami nastroju, rzeczywiscie sa najlepsze w borderze? Pomagaja wam cos?

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czuję się beznadziejnie. Wczoraj wieczorem chyba się znowu zderealizowałam. Ale nie tak jak zwykle. To było bardziej fizyczne niż psychiczne.

Coś w rodzaju ucisku w czaszce jakby coś ze mną walczyło?

Mam wrażenie, że już dla nikogo się nie liczę. Nawet jakbym zniknęła. to co? Kogo to obchodzi? Wszyscy mają swoje świetne życie beze mnie. Cały weekend nikt się nie odezwał. Zostałam sama ze swoimi myślami, swoją nienawiścią i niechęcią. Moja autodestrukcja wraca. I to z podwójną siłą. Nie chce tego wszystkiego już czuć. Naprawdę nie chcę..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

namelessmaya jeśli jest Ci bardzo źle, to naprawdę jest to dobry pomysł. Ja sama ostatnio często o tym myślę. Ale z drugiej strony- boję się też tego. I z jednej strony postanowiłam być szczera z psychiatrą, a z drugiej boję się tej szczerości. Właśnie ze względu na to, jak takie kryzysy wyglądają. Dlatego- korzystaj z pomocy jeśli tylko jej potrzebujesz. Trzymam kciuki.

 

 

No ale tak się chyba nie da, co? Bo ma NFZ na pewno trzeba mieć jakiś przekaz, a wątpię że psychiatra mi da kiedy nie próbowałam popełnić samobójstwa. A z byle czego mnie nie wsadzą?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×