Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE) cz.II


Naemo

Rekomendowane odpowiedzi

Jeśli nie zrobię tego czego oni ode mnie oczekują, to spotkam się z krytyką i wiecznym niezadowoleniem z ich strony.

 

Trudno. Czemu masz zaspokajac ich potrzeby i wymagania? Naginajac sie pod nich tylko poglebiasz depresyjny nastroj. I niezadowolenie z siebie.

 

U mnie powoli do przodu. Coraz wiecej rozumiem i ide chyba w dobra strone. Az zadziwiam sama siebie :pirate:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bringthenoise, no i chwała :pirate:

 

Naemo, spojrzeć na siebie z troską. Zaopiekować się sobą, bo u mnie to nie działa z automatu. Na autopilocie to ja mam misje autodestrukcja i brak orientu na swoje potrzeby. I uznania i pochwały dla siebie też brak, a to ważne myślę, żeby było.

Bo od takich bzdurek się zaczyna akceptacja, wszystko od razu lepiej się układa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Borderzy są często perfekcjonistami. I to nie wychodzi im na zdrowie.

Ja jestem :x Nie we wszystkich "dziedzinach" ale ogólnie jestem.

 

Monster6 u mnie zamiast nałogowego sportu jest po prostu parę dni praktycznie glodzenia się i parę dni wpierniczania codziennie czegoś w stylu chipsy, słodycze itd. Nie wiem dlaczego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Siemanko Forumowicze :smile:

 

Monster6 mam tak, że przez jakiś czas mogę napierniczać z ćwiczeniami a potem totalne obijanie się :twisted:

 

Wznowić aktywność fizyczną to wielki wyczyn. Już od starego roku próbuję się przełamać, żeby zacząć systematycznie robić chociaż pompki.

 

Może dzisiaj podskoczę trochę poćwiczyć na tych przyrządach co wybudowali koło placów zabaw :D

 

Miłego dnia Forumowicze i Dziękuję :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja bym była ostrożna z podciąganiem cech osobniczych pod jeden wspólny mianownik BPD.

 

Czuję się chvjowo.

Jestem wściekła i smutna, nie wiem co bardziej.

Rozpłakałam się w pracy, nie radzę sobie z napięciem zupełnie.

Nie chce mi się ruszać, żreć ani gadać.

Wszystkich odpycham dziś, na siebie patrzeć nie mogę.

Wiem, że to minie (NA PEWNO), ale jest mi strasznie ciężko to przetrwać i niezupełnie wiem co spowodowało ten stan.

Płakać mi się chce, tylko wiem, że jak wpadnę w sentymentalny ton "dlaczego ja" to w życiu się z tego nie wygrzebię.

 

Planuję pobiegać, oby pomogło chociaż trochę, bo nie chce mi się jak chvj :pirate:

Jak u Was, lepiej?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też mam w czwartek terapię, ale zupełnie nie chce mi się iść... Pójdę, ale nie mam siły mówić niczego, za trudne to i za ciężkie... Ale nie stresuję się, wiadomo, że terapia jest ciężka, więc daję sobie czas w razie potrzeby i staram się nie strofować, że boję się mówić pewnych rzeczy.

Nie wiem co piszę x.x

 

Jaa ogólnie mam dobry nastrój od tygodnia, tzn. nie zły, dzień codzienny jest pozytywny, boję się tych dni co teraz będą, tylko chora byłam i teraz od 2 dni słabnę rano...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Naemo, też najchętniej bym nie poszła na to spotkanie. Ale głupio mi, bo dopiero zaczęłam terapię u nowej psychoterapeutki. Na razie byłam na 4 sesjach. T jest spoko i ogólnie dobrze mi się z nią rozmawia. Ale... Właśnie mam silny mechanizm który stosuje w niewygodnych sytuacjach. Gdy robi sie niebezpiecznie blisko, zapala mi się lampka ostrzegawcza z napisem "ewakuacja". Wystarczy że troszkę odsłonie się ze swoich uczuć i zaczynam się wycofywać. Strach, lęk, niepokój, czy obawa jest silniejsza od racjonalnego myślenia. I mimo że wiem ze terapeuta mnie nie ocenia to w mojej głowie krąży milion myśli na ten temat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wio na terapię dziewczynki, biegusiem.

Ja też wrócę, w swoim czasie. Na razie nie mogę sobie na to pozwolić ale mam to na uwadze ;)

Pobiegałam, diy stabilizator na kolanko i po 7km czuję się, cóż, chyba uspokojona nieco.

Muszę się zastanowić o co cho, ale to jutro. Tymczasem idę w kime.

Dobrej nocy i do jutra!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jednak czuję się źle, boję się WSZELKICH zmian.

Mam tak, że szybko wyrabiam sobie rutynę, wtedy czuję sie szczęśliwa i że wszystko jest na swoim miejscu i jak powinno być i wiem co robić.

Jeśli w określonym czasie nie robię określonych rzeczy to czuję się jakbym marnowala czas (bo i tak bede musiała to.zrobic ale później) i jakby wszystko było źle.

Nawet jak się myję robię wszystko w identycznej kolejności, te same ruchy. Jak cos działa, wydaje mi sie najlepszym wyborem na ten moment, nie będę się już zastanawiała w przyszłości nad lepszym. Teraz jak sobie to uświadomiłam to może cos zmieni się.

 

To do tych zmian nie ma w sumie wiele do rzeczy, tylko to z tą codzienną rutyną. Mam na myśli to, że jutro jadę do internatu a za długo juz jestem w domu i za bardzo sie przyzwyczaiłam. To może się wydawać głupie ale naprawdę jest dla mnie problemem. Też jak jestem juz w internacie najchętniej bym została na 2 tygodnie a nie na 5 dni tak jak normalnie. Teraz 2 tgodnie w domu i to wystarczyło żebym tak strasznie nie chciała wracac. I też boję się przyjaciolek, chociaż to jest całkowicie bezsensowne z mojej strony. Interakcji z ludźmi sie boję. A, no właśnie, bo przefarbowalam włosy więc każdy będzie mnie zagadywał o nie.

Chryste...

 

Dobranoc!

Chyba juz się pytałam ale zapytam sie jeszcze raz, w jakich nurtach miałaś terapie i ile czasu i na ile były skuteczne? I co dokładnie Ci dały?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Naemo, przez rok chodziłam na psychodynamiczną. Nie ukrywam że było ciężko. Miałam mnóstwo chwil zwątpienia i przynajmniej raz na miesiąc chciałam z niej zrezygnować. Po prostu nie dałam rady. Było dużo milczenia na sesjach. Dzięki tej terapii mam większą samo świadomość i wgląd w siebie. Mimo iż nie udało mi się wytrwać do końca, nie żałuję że tam chodziłam. T była w porządku, jednak ja potrzebuję terapeuty który będzie bardziej dyrektywny. Dlatego jesrem teraz w nurcie integratywnym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Naemo, bo chyba w ogóle usuwać nie można, edytować jedynie.

 

Rany, czuję się coraz gorzej.

Jestem smutna i zrezygnowana, ale napięcie mam ogromne, od zera do chvj mnie strzela w 0,001s.

Nie mam siły.

Wiem, że to minie, ale ciężko mi to znieść, gdzieś w środku bardzo się boję, że tak już zostanie.

Nie mogę iść biegać/ćwiczyć bo rest mi potrzebny jak tlen. Dzisiaj rano nie miałam siły się ruszać, ciało potrzebuje odpoczynku, duch rozładowania.

Nie chce mi się z nikim gadać, tylko płakać mi się chce.

I mdli mnie na myśl o jutrzejszym dniu.

 

Nadal nie odkryłam przyczyny/początku tego stanu.

Może przeżywam rozstanie? Przemęczenie? Wyczerpanie nerwowe?

Kurva, zaczynam się miotać, niech to się skończy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chojrakowa pamiętam, że rozwazalas parę miesięcy temu stabilizator.

Trzymaj się.

 

Ja się z siebie śmieje dzisiaj, bo wszystko jest więcej niz w porządku, z zewnątrz nic mi nie grozi, że się tak wyrażę :) No chyba, że terapia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja właśnie jadę... Cały dzień myślałam, że może nie pojadę, że w ogóle przestanę chodzić na terapie. Ale jak wyobrazilam sobie, że będzie tak samo jak jest/było to jednak...

 

A dzisiaj w szkole byłam jak w hipomani powiedzmy. Ostatnio z miesiąc temu miałam ten stan, więc ucieszyłam się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×