Skocz do zawartości
Nerwica.com

Druga Połówka a Depresja


Jokerfacex

Rekomendowane odpowiedzi

Witam

 

Chciałbym się was doradzić , może ja źle na tą sprawę patrzę. Mam dziewczynę , kochamy się , bardzo się wspieramy w sytuacjach trudnych . Dużo mi pomogła jak bylem na dnie. Ale do rzeczy.

Moja dziewczyna chce ze mną mieszkać. Powiecie co za problem ?No właśnie problem. Ponieważ nie mogę znaleźć pracy. Wysłałem już dużo Cv , większość na stanowiska związane z moim kierunkiem. Mimo to , pracy brak były jakieś telefony od firm ale na telefonie się skończyło. Poszedłem na studia podyplomowe , aby zrobić sobie nowy zawód oraz przebywać z ludźmi jak doradzał mi terapeuta.

Praca jest mi potrzeba , po pierwsze abym mógł zamieszkać z moją dziewczyną, po drugie w sprawach leczniczych. Mimo wielu starań pracy ciągle brak. Moja dziewczyna twierdzi ze mnie Kocha i takie tam miłosne rzeczy. Ale boję się ze będzie koniec naszej miłości. Ponieważ nie mam właśnie pracy. Rozumiem ja , chce myśleć o przyszłości itp. Miałem z nią rozmowę ze nie wie co będzie dalej , że jest ze mną 2,5 roku ale chce ze mną mieszkać żyć , że martwi się o przyszłość. Teraz ja , ja to wszytko rozumiem ale nic nie poradzę ze nie mogę zanieść pracy. Zacząłem nawet szukać pracy na niższym stanowisku mimo to bez odzewu. Martwię się tym wszystkim, zależy mi na niej i chce być z nią. Ale ta cała sytuacja powoduje u mnie obawy . Co jeśli znajdę pracę i moje lęki wrócą? Co jeśli nie dam sobie rady ? Co wtedy zostawi mnie ? Chce pracować , chce bardzo ale nie chce robić tego z musu , z obawy ze zostanę sam. To wszytko powoduje u mnie stres , frustrację, nerwowość. Z drugiej strony jest kolejny powód , nie mam żadnych znajomych. Właśnie dlatego też poszedłem na studia podyplomowe, żeby przynajmniej raz w miesiącu wyjść do ludzi. Większość czasu spędzam w domu przed tabletem, po uczę się języka i to na tyle. Dlatego właśnie praca jaka bądź, jest dla mnie ratunkiem ze strefy psychicznej jak i finansowej. Boję się samotności, nie chce zostać sam kolejny raz przez swoje problemy długo walczyłem o to żeby być tu gdzie jestem teraz. Moje pytanie brzmi , co robić ? Może jakieś książki mi doradzicie , jakieś Kursy na związanie poczucia swojej wartości. Słowa otuchy? Może krytyka ? Ponieważ sam już nie wiem , co myśleć. Wiem jedno muszę nauczyć się znosić życie .Kocham ją , ale nie wyobrażam sobie być sam. To jest właśnie mój problem, nie umiem żyć samotnie. Przez to ze chyba nie Kocham sam siebie. Bo gdyby tak było , mimo że los mnie opuści a wraz z nim moja ukochana .Przeżył bym to ,a tak nie potrafię tego sobie wyobrazić. Boję się ze znowu wpadnę w depresję. Przepraszam za błędy jeśli były. Jestem ortografiem. Pozdrawiam i dziękuję jeśli komu ze chce się to czytać .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pierwsza podstawowa sprawa, to napisz jeśli to nie tajemnica jak mieszkacie - czy Ty z rodzicami, a ona wynajmuje czy jak to jest i ile macie lat. Ale cóż ja nie rozumiem, czemu dziewczyna tak napiera na to mieszkanie razem? bo ma nieciekawie w domu swoim/tam gdzie mieszka i chce wyjść na swoje żeby się uwolnić od toksycznych/nieprzyjemnych ludzi? bo napatrzyła się, że inne pary z towarzystwa "wiją gniazdko" i na zdjęcia z instagrama, że takie mamy szafeczki, a takie kubeczki, a takie słodkie cottonballs i też tak chcę, mieszkajmy razem?

 

"Ale boję się ze będzie koniec naszej miłości. Ponieważ nie mam właśnie pracy."

yyy przepraszam bardzo, co? :shock: sorry ale ona raczej powinna ogarniać, że masz takie problemy ze sobą jakie masz, że wziąłeś sobie na głowę studia podyplomowe A TO POWAŻNA SPRAWA i niech te studia się zrobią, niech Ci tam idzie, a dopiero potem coś myśleć POMAŁU o jakichś wspólnych mieszkaniach.

 

Napisałeś strasznie dużo o sobie co Ty robisz żeby pracę mieć, a ona jak Ci w tym pomaga? Coś ona robi, pyta, wyszukuje czegoś dla Ciebie, uruchamia jakieś swoje kontakty, szpera po netach i niezobowiazująco pyta "a może to? jakbyś się w tym odnalazł?", dawaj napiszemy do tych CV, pomogę ci!??? Ona nie może roszczeniowo podchodzić do sprawy, że ona chce przyszłość i ona się martwi o przyszłość. Dwie rewolucje życiowe naraz pod tytułem mieszkanie razem, ogarnianie domu i urządzanie go + Ty w nowym środowisku, stresującym bo przecież będziesz się bał jak wypadniesz, kogo tam spotkasz ( to jest akurat normalne, każdy się boi, każdy się czuje niepewnie zanim nie ogarnie co i jak w tej pracy, zanim się wdroży i kto jest fajny a kto nie) to nie jest najlepszy pomysł.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pierwsza podstawowa sprawa, to napisz jeśli to nie tajemnica jak mieszkacie - czy Ty z rodzicami, a ona wynajmuje czy jak to jest i ile macie lat. Ale cóż ja nie rozumiem, czemu dziewczyna tak napiera na to mieszkanie razem? bo ma nieciekawie w domu swoim/tam gdzie mieszka i chce wyjść na swoje żeby się uwolnić od toksycznych/nieprzyjemnych ludzi? bo napatrzyła się, że inne pary z towarzystwa "wiją gniazdko" i na zdjęcia z instagrama, że takie mamy szafeczki, a takie kubeczki, a takie słodkie cottonballs i też tak chcę, mieszkajmy razem?

...

Co Ty chrzanisz?

Jest z facetem w jakimś związku, więc chce z nim mieszkać.

Nie masz podstaw do żadnych insynuacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Ale boję się ze będzie koniec naszej miłości. Ponieważ nie mam właśnie pracy."

yyy przepraszam bardzo, co? :shock: sorry ale ona raczej powinna ogarniać, że masz takie problemy ze sobą jakie masz, że wziąłeś sobie na głowę studia podyplomowe A TO POWAŻNA SPRAWA i niech te studia się zrobią, niech Ci tam idzie, a dopiero potem coś myśleć POMAŁU o jakichś wspólnych mieszkaniach.

Nie wiem, czy zauważyłaś, że jego wypowiedź jest subiektywna.

 

 

Co jeśli znajdę pracę i moje lęki wrócą? Co jeśli nie dam sobie rady ? Co wtedy zostawi mnie ? Chce pracować , chce bardzo ale nie chce robić tego z musu , z obawy ze zostanę sam. To wszytko powoduje u mnie stres , frustrację, nerwowość.

Wiesz, że lęki są irracjonalnym wymysłem i z reguły nie mają żadnego odniesienia? Biorą się z dysonansu poznawczego, czyli z konfliktu pomiędzy tym, jak naprawdę chcesz żyć, a tym, czego wymagają od Ciebie inni. Kiedy w pewnym momencie tracisz nad sobą kontrolę i doznajesz rozszczepienia, wydaje Ci się, że Twoje projekcje są obietywne względem innych.

Prawda jest taka, że nie wiesz, jak jest w rzeczywistości i aby się o tym dowiedzieć, powienieneś uważnie obserwować innych i siebie.

 

 

Praca jest mi potrzeba , po pierwsze abym mógł zamieszkać z moją dziewczyną, po drugie w sprawach leczniczych. Mimo wielu starań pracy ciągle brak. Moja dziewczyna twierdzi ze mnie Kocha i takie tam miłosne rzeczy. Ale boję się ze będzie koniec naszej miłości. Ponieważ nie mam właśnie pracy.

Uważaj, ponieważ w pewnym momencie następuje zderzenie z rutyną i nagle sobie uświadamiasz, że te wszystkie miłosne wyznania są o kant dupy potłuc. Kochanie (nie miłość) przychodzi i odchodzi. Nie warto uzależniać od niego swoje życia, ponieważ może skończyć się cierpieniem (a tego oboje nie chcemy :)).

 

 

Boję się samotności, nie chce zostać sam kolejny raz przez swoje problemy długo walczyłem o to żeby być tu gdzie jestem teraz.

Z całości wypowiedzi wnioskuję, że to nie jest pułap Twoich chęci i możliwości, dlatego warto akceptować zmiany, nawet jeśli okażą się radykalne i bolesne. Niestety życie nie jest usłane różami. :)

Tak jak sam napisałeś, nie kochasz siebie, nie akceptujesz swojej obecności, uzależniasz życie od dziewczyny, która w każdej chwili może stać się przeszłością.

Wyluzuj, życie toczy się tam, gdzie Ty jesteś, a obecne problemy za jakiś czas przestaną nimi być. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

 

To tak, moja dziewczyna jest teraz za granicą pracuje. Byliśmy tam razem ale ja nie dałem psychicznie rady i ja zostawiłem tam samą Mam przez to wielkiego kaca moralnego. Ona bardzo mnie wspiera , dzięki niej zacząłem brać leki i chodzić na terzpie. Z drugiej strony rozumiem ją ze chce normanie żyć , układać sobie życie .Ja mam studia logistyczne Jestem inżynierem. W czasie studiów robiłem wiele szkoleń, chodzilem na staże i praktyki. Ale wlasnje przez moje nerwy i fobie , zawsze uciekalem z tego miejsce pracy. Wiem ze gdyby nie to pewnie bym pracował bez żadnych problemów. Ja jestem okolic Rzeszowa. Ona jest z Krakowa , poznaliśmy się na studiach . Dzięki niej wychodzę N prosta. No ale właśnie nie czuje siejak facet , jak ktoś kto może dbać jej oparcie itp. Kobiety tak mają ze potrzebuja poczucia bezpieczeństwa. Dlatego wiem ze mnie Kocha , rozumie moje problemy ale z drugiej strony ma obawy. Ja właśnie muszę nauczyć się żyć sam ze sobą , nawet jeśli zostanę sam. Chcemy mieszkać razem bo ja mam już 26 lat i chce byc się usamodzilnic...nie wiecznie wracać do mamusi z podwinietym ogonem...Kobietom jest łatwiej facet musi być zaesze twardy.... Wiec z zjednej strony sa chęci a z drugiej , problemy zdrowotne. To wszytko sprawia mi presję, bo nawet jeśli ona mówi domnie będzie dobrse itp. To wiem ze w głębiserca chciała by byśmy żyli razem . Nie ze ja u siebie ona u siebie bo to jest bez sensu. Tyle dziękuję za komentarze .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Druga sprawa to , to że nie potrafię się ogarnąć w towarzystwie. Jak spotkam kogoś , rozmawiam jak gdyby nic, jestem wygadany. Mimo to ludzie ,chyba wyczuwaja moja oblude. To ze wszytko udaje, ze choć być na siłę sam. Brak mi kolegów, miałem ale to byli koledzy od picia imprez .Jak przestałem chodzić na imprezy, pić, stawiać. Zostałem sam , mam Facebooka ,ale nikogo nie interesuje moja osoba. Wychodzę do ludzi sam, zapraszam nawet na to piwo , chociaż nie powiniem bo biorę leki.To albo jest tak tak termin godzina, potem cisza. Najbardziej boli to jak widzę ze ktoś przeczytał moją wiadomość., ale nie raczy odpisać. Potem za parę tygodni albo miesięcy przypomni sobie o mnje inwielce dzwoni. Zazwyczaj jeśli coś chce. Wtedy ja mam tą osobę w D. Poszedłem ma studia , rozmawiamy i wogole ale jak powiedzilem czy może znasz kogoś kto szuka pracownika. Temat się ucina, ludzie chwala się praca itp co to nie są ale po krótkiej rozmowie wychodzi ze ktoś im ta prace załatwił. To wszytko mnie irytuje , bo mimo problemów wiem ze nie jestem głupi. Ale nie mam znajomych , nie ma mi kto pomoc. Nawet jeśli chce wyjechać do Angli jest to samo , muszę zawsze liczyć sam na siebie. Dlatego przezywam z tą dziewczyną ze jeśli zostanę sam będzie jeszcze gorzej w padne w większy dół. Mieszkam z mamą i babcią Ale to im trzeba już pomagać nie mnie. Mam już tyle lat ze chce się samodzielnic ale mimo to mam ciągle pod górkę. Szukam nawet na tym forum jeśli jest osoba która szuka prxyjaciela z moich okolic możemy się zaprzyjaźnić. .po prostu chce wyjść na prostą .Jeśli też tego chcesz nadpisz pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

się zagalopowałam :hide: . Ale. z tego co ja widzę, czuję i wiem to baaardzo często ludzie [niestety też i ludzie bliscy] prezentują postawę względem osoby zmagającej się z jakimiś zaburzeniami, lękami, fobią społeczną że jak jest "trochę lepiej", trochę owa osoba "odżyła", trochę podjęła jakiś pierwszy krok, coś zrobiła, coś "zaczęła" - już od razu presja na to, żeby osoba błyskawicznie nadrobiła czas stracony w wyniku choroby, aha czyli już jesteś w sumie wyleczony, aha to teraz błyskawicznie to, to to i to. I oczekują i chcą że wszystkie zmiany pójdą rach ciach i bardzo szybko wyjdzie się na prostą. I wiem, że taką presję możesz czuć a jeszcze ten problem z dziewczyną Ci dołożył. I że ludzie z otoczenia nie rozumieją, że zmiany na lepsze budzą paradoksalnie też lęk.

 

Osoba z lękami adaptacyjnymi, osoba mocno przeżywająca "czy się nadam", "jak podołam obowiązkom", "czy dam radę", "jak tam będzie w tej pracy" jeszcze bardziej niż każdy normals potrzebuje po prostu pracy w której czuje się niezagrożona, w której wie że "ogarnia" i "nadąża" cokolwiek będzie do zrobienia, w której jest atmosfera niewprowadzająca w lęki, ludzie niewprowadzający w lęki. I to jest podstawowa podstawa. To nie jest dobre, że Ty jesteś taki "przeczuwający najgorsze", bojący się że ona Cię zostawi, czujący presję "trzeba szybko do jakiejkolwiek pracy bo musimy razem mieszkać", "bo ona tak bardzo chce i ja muszę". Ta presja nakręca wszystkie pozostałe Twoje lęki.

Ty musisz mieć taki "margines bezpieczeństwa" że jak nie przypasuje robota to nikt nie będzie miał pretensji że zrezygnowałeś i to pokrzyżowało mieszkaniowe sprawy. I musisz mieć szukanie pracy bez spiny, bez spiny że ma być na już, na jutro. I że ona Ci nie wypomni, że "we Francji też nie dałeś rady". I nie możesz mieć tego że "jak za karę" zostawi ona jeśli nie dasz rady pracy ogarnąć. Nie spodoba Ci się jakaś praca, bo okaże się uuuuu to jednak nie dla mnie - okej, bez atmosfery klęski odejdziesz. Okaże się, że szef niefajny, że atmosfera źle na Ciebie działa, że za bardzo drą tam ludzie ryja na siebie, jest stresowo - dziękuję, ewakuuję się. I tak aż znajdziesz coś. A jak masz to cały czas w głowie, że "muszę to dla niej, dla związku", "i przez to że nie wytrzymam psychicznie w pracy x rozpadnie się związek a wtedy wpadnę w jeszcze gorszą deprę" to to jest przytłaczające i nie pozwala Ci się skupić na iściu gdziekolwiek na spokojnie i ze świeżą głową. Ty musisz tej pracy dla siebie szukać, a nie dla "reanimacji związku". Skoro dziewczyna widziała co się z Tobą dzieje, jak Ty reagujesz jak idziesz w nowe środowisko, skoro wie jakie Ty masz problemy adaptacyjne, zna Twoją historię, wie skąd pewne rzeczy się wzięły w Tobie, to jeśli Cię kocha i chce z Tobą być musi wykazywać na ten moment olbrzymią delikatność i zero dokładania Ci spiny, ale Ty też musisz być szczery. Jeśli Ty masz w sobie pełno lęków to po Tobie to widać że Ty się na to wspólne mieszkanie nie cieszysz. Ona ma zdezo, nie wie na czym stoi i czy Ty ją kochasz.

 

Ja to pojmuję, że te studia podyplomowe i nowy zawód to już jest źródło stresu "oby nie uwalić! oby nie uwalić! oby to nie była kolejna klęska" i że to jest życiowa zmiana skoro dzięki tym studiom zacząłeś "wychodzić do ludzi". To jest priorytet na ten moment. Musisz tam pozaliczać semestr, dwa i poczuć się pewnie, że to dobra inwestycja w przyszłość i szukać pracy na jakimkolwiek stanowisku na luzaku. Ja to rozumiem, że masz teraz strasznie zajechane poczucie własnej wartości i się źle czujesz ze sobą jako facet i strasznie "mocno" podchodzisz do tego szukania. Ale musisz wyluzować i nic na siłę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za tak długa wypowiedź. Z ta praca dochodzą też , moje ambicje . Przykładowo wezmę gorsza prace np jako magazynier od razu czuje się ponizony jak by to było nie wiem co.No bo jak ja mam te studia ttle się meczylem i skończę na takim stanowisku. ? Od razu wyobrażam sobie ze zostanę tu do końca życia. Probuje sobie sam tłumaczyć , zluzowac ale to nic nie daje ... właśnie jak napisałaś nakrecam się , przewiduje przyszłość jeszcze nie wiem jak jest ale już czarno wszytko widzę . Później przez to całe myślenie zamiast iść na luzie na rozmowę o pracę idę pełen nerowow. Wydaje mi się ze głównym mim problemem jest fobia społeczna niby lekarz stwierdził depresje ale bardziej brak kontaktu z ludźmi mnie dobija.. siedząc sam w domu n akrecam się tylko negatywnie. Później wyjdę do ludzi to czuje się jak bym wyszedł z więzienia po 20 latach ... Najbardziej dobija mi to ze patrząc na tych znajomych zazdroszczę im życia chociaż nie wiem jakie kto mam problemy. Tak naprawdę łatwo jest też mówić wyluzuj ale ciężko jest to wykonać. Z dziewczyną jestem szczęśliwy chyba tylko właśnie jak jestem z nią. Właśnie też znalazłem jakieś stowarzyszenie katolickie gdzie spotykasz się z ludźmi i rozmawiasz o Bogu . Myślę iść sęk tylko w tym ze moją wiarą już nie jest tym co kiedyś. Nawet chyba już nie wierzę . Ale spróbuje, dziki za komentarze i słowa otuchy . Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli czujesz, że spotkania ze znajomymi sprawiają ci przyjemność to nie ograniczaj ich moim zdaniem. Co do pracy na niższym stanowisku i ambicji to moim zdaniem nikt nie zaczyna od kierownika i trzeba to przełknąć. Zacznij od niższego szczebla, potraktuj to jako pracę chwilową. Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Problem w tym ze tych spotkań nie ma, jeżeli są to tędy gdy ktoś sobie o mnie przypomni po paru miesiącach. Wychodzę do ludzi pisze pierwszy ale nie będę jak pies za suka, latał jak ktos wielce napisze bo mu się nudzi lub ma interes. Co do pracy , szukam nawet na niższych stanowiskach narazie cisza myślę wyjechać na Wrocław bo w mojej okolicy to problem z pracą. Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Wiem z doświadczenia, że lepiej się samemu nie diagnozować. Ja leczęsię na depresje, ale takie lęki przed ludźmi tez miałam. Generalnie trudno mówic o depresji jako o jakijść jednolitej chorobie. Ile ludzi, tyle różnych przypadków. Moja pani dr uzywa okreslenia "zaburzenia depresyjne", bo to całe, szerokie spektrum objawów, które nie wszystkie występuja naraz u jednej osoby. A może być też tak, że obecnie masz takie problemy, a za pół roku objawy będą trochę inne. To zalezy od wielu rzeczy.

Generalnie terapia w moim przypadku okazała sie przełomem. Na tyle duzy,, że od ponad roku nie musiałam zmieniać leków. A wczesniej zmieniałam ze trzy razy do roku, bo zwykle po kilku miesiącach,a czaasem przy dobrych wiatrach, po pół roku miałam nawrót.

Dzięki terapii zaczęłam lepiej rozumiec przyczyny moich zachowań, a to pomaga mi je powoli, krok po kroku zmieniać.

Co do lęków. One są w 99,9% wytworami naszej wyobraźni. Albo może nie wyobrqaźni,ale sposobu w jaki postrzegamy śiwat, siebuie i innych ludzi. Jak zmienia się postrzeganie, to leki odchodzą. Ale to też w moim przypadku osiągnełam dzięki terapii. Generalnie jedynym sposobem jest POZANIE SIEBIE. Ja to robię przy pomocy terapii, ale nie tylko. Dużo dają mi też rozmowy z przyjaciółmi, oraz literatura psychologiczna. warto troche poczytać, naprawdę. Choć dla mnie terapeuta jest niezastąpiony.

Celowo nie odnoszę się w tym co piszę do konkretnych problemów z Twojego życia, bo te trudnoąści, które masz wynikają jak mi sie wydaje własnie z tego jaki jesteś. Dlatego przyjżenie sie sobie i praca nad rozwiązaniem tych supłów, które są w Twojej psychice, pomoże Ci ruszyć do przodu. Tak mi sie wydaje. Życzę powodzenia. Podróż w głąb siebie to długa i niełatwa droga, ale też fascynująca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, poznanie siebie - czyli samoświadomość. Wymaga zastanowienia nad własnymi motywacjami.

Nawet jeśli się uda obserwować siebie, w związku pozostaje jeszcze do przeskoczenia samoświadomość partnera.

Wzajemna (między partnerami) świadomość ograniczonej świadomości też.

No i komunikacja, by o tym wszystkim pogadać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak , masz rację terapia również jest wyraźną. Ale mysle ze działania w kierunku wychodzenia z choroby są najważniejszym etapem.Dlatego jak pisałem potrzebuje pracy. Szukam już parę mieisecy jak narazie nic... to wprowadza mnie jeszcze w większy dół. . Takiie sa realia Polskie ...wracając jeszcze do terapi . Moja gorąca prośba proszę polecenie dobrego psychoterapeuta..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×