Skocz do zawartości
Nerwica.com

Robię jej na przekór!


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

NN zdiagnozowane od lat 7, leki od lat 7, paroksetyna w różnych dawkach w zależności od mojego samopoczucia. Obecnie największa jak dotąd dawka - 50mg/doba docelowo będzie 60mg/doba. Psychoterapia w nurcie psychodynamicznym od 3,5 roku, trwa nadal. To właśnie podczas psychoterapii gdy byłam już tylko na 10mg/dobę (w nn to nie jest nawet dawka lecznicza) nastąpił nawrót okropny, którego powodem są prawdopodobnie sprawy poruszane na terapii. Nawrót męczy mnie od września 2016. Obecnie obserwuję delikatne osłabienie objawów, na tyle że jestem w stanie już zacząć z tym walczyć. I chcę Wam powiedzieć że na prawdę daje to rezultaty. Pomimo że jest hol.ernie ciężko, tak ciężko że opisać słowami tego nie potrafię, to małymi kroczkami do przodu się da. Dzisiaj też walczę już od rana i właśnie o tych moich walkach będę Wam opowiadać. Czystość - to moja zmora. Kąpałam się niedawno i dlaczego nn miałaby mine wówczas w spokoju zostawić? W trakcie kąpieli kilka razy mnie nawiedzała. Najgorsze bylo jak już wykąpana się płukałam bieżącą wodą. Woda w wannie nadal była a że mydła było dużo to biała i dna wanny nie widziałam. Nie zdążyła też zlecieć zanim się wypłukałam. Wówczas gdy już kończyłam ową czynność nastąpnęłam na coś w wannie. Mydło myślę, bo wiem przecież że było już małe na tyle że że dwa, może trzy razy kawałek mydła mi się odłamał i wpadł do wody. No więc ok, potrząsałam nogą w wannie żeby się odkleiło i miałam już wychodzić, szczęśliwa że nie trwała owa przysparzająca nie małych problemów codzienna czynność jaką jest kąpiel zbyt długo. I wtedy nn - a może to nie mydło? Przecież załatwiałaś fizjologiczne czynności przed kąpielą. A może to właśnie to.... Aż wstyd mi nazywać rzeczy po imieniu, ale wystraszyłam się że to po prostu gó...no.... no i co teraz? kąpać się znowu? nawet mydła już nie było bo zmydlone, ręcznik w takiej sytuacji też do prania nalezy wrzucić. A jak wyjść z wanny po nowe mydło i ręcznik? Wszystko pobrudzę, co ja mam teraz zrobić. K@#wa zaklęłam nie tylko w myślach ale i pod nosem. Nie, spadaj nn, nie zrobię nic. Przecież dobrze wiem że mydło mi się połamało, dobrze też wiem że nadzwyczaj starannie wykonuje wszystkie czynności związane z czystością z powodu strachu przed brudem. Umyłam co prawda resztką mydła jeszcze raz stopy, i dalej się wycierałam. Woda z wanny w końcu spłynęła. I co? widzę ze trzy kawałki mydła, które w spływie leżą, poza tym wanna bialutka. Z lękiem wychodzę z tej wanny i się ubieram. Im dalej idę pozostawiając tą myśl i nie poddając się jej tym mniej boję się że to było cokolwiek innego niż mydło. Siadam na krześle w kuchni przed komputerem żeby po latach założyć tu wątek i opisać Wam moją walkę. Usiadłam na kolanach na krześle. Kapcie - takie baleriny babskie - dotykały chcąc nie chcąc pośladków. Poczułam zimno. patrzę, no tak przecież podeszwy mokre bo na podłodze w łazience po kąpieli mokro, a ja po ubraniu się jeszcze tam wchodziłam i ręce myłam, to kapcie miały prawo się trochę zmoczyć. I co? Trzeba teraz spodnie zmienić bo są brudne. W szafie czystych nie mam bo non stop piorę. w suszarni są, i co? Czy na prawdę poprzez dotknięcie mokrym kapciem je ubrudziłam. Trudne to do mnie, ale próbuję. siadam z powrotem na krześle i zaczynam pisać post. W tym właśnie momencie jak wszystko Wam opisałam jakiś kamień z serca spada. Dałam radę, pierwszą walkę dzisiaj wygrałam. To może być dobry dzień.....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jerzy62 dziękuję :) kolejna wygrana - jechałam do pracy, w której obecnie jestem :P i oczywiście nerwica - boję się że kogoś potrąciłam i tego nie zauwazyłam.... wracam się jak głupia non stop i jeździć w kółko ze trzy godziny potrafię. Ale dziś jest lepszy dzień. Dziś co prawda przy samym starcie małe kułeczko zrobiłam, ale potem do pracy dojechałam. Nerwica jeszcze dwukrotnie mnie nękała - źle patrzyłąś, za długo mrugałaś, wzrok miałaś zamglony... i takie tam. Ale.... nie zawróciłam się tym razem. Tuż przed firmą tylko zatrzymałam się i w lusterku zerknęłam czy za mną wszystko ok i dalej do przdu.... Udało się i teraz po paru godzinach pracy dobrze wiem że nic się nie stało, nikogo nie potrąciłam, ale lęk był. Druga wygrana dzisiaj. Będzie coraz lepiej :) Kciuki sama za siebie trzymam za jutro bo dzwonił klient - powoli zaczyna sie sezon. Jutro jadę w trasę. Jestem dziś dobrej myśli że dam radę. A jak będzie zobaczymy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie jestem pewien czy ten sposób robienia na przekór nerwicy będzie skuteczny. To tylko zamiatane brudów pod dywan. Chwilowa kompresja lęku. Który potem wróci ze zdwojoną siłą w jakimś nowym natręctwie.

Musisz znaleźć pierwotną przyczynę natręctw. A co jeśli tak naprawdę to wymyślone w głowie g***o okazałoby się prawdziwym gó**em ?

Dlaczego "nomalny" człowiek by się w ogóle tym nie przejął? Bo "normalny" się byle gó**em nie przejmuje. Po prostu by je spłukał, może psiknął jakimś zajzajerem typu domestos i wyszedł z wanny. Jakaś dodatkowa minuta roboty dla niego.

Niedawno była tu na forum dyskusja na temat wychodzenia z nerwicy według ekipy Divovic

co-s-dzicie-o-zaburzeni-pl-t60340.html

Ignorowanie natręctw według nich wygląda inaczej. U mnie nawet to działa. Ja sobie już o wiele lepiej radzę z problemem g***a,bo podobne jak Ty mam problemy z higieną, myciem. Ale czas pokaże co z tego wyjdzie. Bo kiedy lepiej z natręctwami to znowu depresja mnie masakruje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Da sie to kontrolować i z wiekiem naprawde to sie zmniejsza, wraca gdy jednak cos sie dzieje niedobrego w życiu. Ale jak bierzesz to na racjonalnosc i tłumaczysz sobie ,ze od tego nic nie zalezy to dajesz rade. Na poczatku jest ciezko ,ale po pewnym czasie praktycznie całkowicie mija i sobie spokojnie zyjesz i tylko od czasu do czasu cos ci sie właczy. Pociesz sie ,ze Rafael Nadal ma NN , jak ustawia te buteleczki pod linie na korcie swoje to sie zawsze uśmiecham i mowie e masz NN i nie przeszkadza ci to wygrywać tyle meczy:):):).Powodzenia w walce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bierzesz to na racjonalnosc i tłumaczysz sobie ,ze od tego nic nie zalezy to dajesz rade. Na poczatku jest ciezko ,ale po pewnym czasie praktycznie całkowicie mija i sobie spokojnie zyjesz.

Czytałem gdzieś że racjonalne wytłumaczenie jest niemożliwe , bo to siedzi w podświadomości do której nie mamy dostępu. To co widzimy i obserwujemy (kompulsje) to tylko wierzchołek góry lodowej. Coś co widać , czuć. Można to zmierzyć i ocenić, próbować zmienić poprzez powstrzymywanie się od natrętnych czynności.

Co do drugiego zdania, że nn mija z czasem. Moja znajoma pracuje na mieszkaniach chronionych i ma tam "pacjentkę" z nerwicą natrectw dot. higieny. Kobieta ma ponad 70 lat. Jej rodzice już dawno zmarli i na starość zaopiekował się nią MOPR. Co ciekawe, kiedyś była pielęgniarką, więc mogła się przyzwyczaić do brudu ludzi. A jednak wyszło inaczej, w sumie to nie znam szczegółów.

Piszesz też , że od brudu nic się nie dzieje. Ja na początku leczenia nerwicy (10 lat temu) zafundowałem sobie kilkudniową wycieczkę. Tak żeby pobyć poza domem i radzić sobie z rytuałami higienicznymi poza domem. Jednak okazało się że przywiozłem ze sobą " pamiątkę". Grzybica okolic intymnych. Dopiero po kilku miesiącach pozbyłem się dziadostwa, kiedy trafiłem na dobrego lekarza. Wyjaśnił mi że przyczyn było kilka. Po pierwsze przez to że na kilka dni przed wyjazdem ogoliłem się "tu i tam" żeby łatwiej i szybciej było się myć. Mogłem mieć przez to mikro podrażnienia skóry. Po drugie pościel mogła być nieświeża, wydawała się czysta i może dlatego właścicel uznał że była za krótko używana żeby opłacało się prać. Po trzecie to było lato. Po czwarte bardzo się pocę, tam szczególnie.

Po tym całym wydarzeniu coraz rzadziej wychodziłem z domu. Bałem się załatwiać potrzeby fizjologiczne w miejscach publicznych. Coraz trudniej było tak planować picie i jedzenie, zwłaszcza że moj organizm robił mi na przekór i zaraz oo wyjściu z domu najbardziej dokuczał pęcherz.

 

Nie chcę tutaj krytykować jakiekolwiek podejście do tematu walki z nerwicą. Ale po tylu latach dochodzę do wniosku że nie mam pojęcia co jest skuteczne w walce z nerwicą natręctw. Czy wykonywanie rytuałów, czy powstrzymywanie ich. Czy narażanie się na brud czy go unikanie. Metoda Divovica nawet pomaga ale te stany depresyjne stają się nieznośne. Leki coś tam działają, dają chwilowe ukojenie i uspokojenie, ale to ciągle wraca czasem z takim nasileniem że człowiek się zastanawia po co się tym faszerować.

Wszystko to co napisałem wynika z mojej bezsilności, a nie żeby umniejszyć czyjeś dokonania w walce z nerwicą. Albo zwyczajnie zazdroszczę autorce tego tematu że coś robi i przynosi to pozytywny skutek. A ja osiadłem na mieliźnie i nic mi się nie chce. Tylko potrafię się żalić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dziękuję wszystkim za słowa otchy :) walczę codzienie raz wychodzi dobrze, raz gorzej. Co do metody Divovica pierwsze o niej słysze ale z chęcią poczytam bo jeżeli może mi pomóc to warto :) jeżeli zać chodzi o powstrzymywanie się od natręctw to tę metodę opisuje dr Żerdziński więc uważam że są ludzie, którym ona pomaga, w tym mi. Zgadzam się że problem leży w podświadomości, w moim przeżywaniu i dlatego chodzę na terapię i widzę że dotarcie do tych wewnętrznych konfliktów pomaga. Jednak walka z nn poprzez powstrzymywanie się i nie wykonywanie natręctw też jest skuteczna. Kiedy czegoś nie zrobisz mimo lęku, to ten w pierwszej chwili narasta, ale czas mija, człowiek zdaje sobie sprawę że nic się nie stało, żadna katastrofa, racjonalności łatwiej dość do głosu, jest szansa uświadomić sobie że faktycznie poddanie się natręctwu nie miałoby sensu i lęk mija. I tak małymi kroczkami można oswoić się z pewnymi rzeczami których się boimy, pomimo że inni ludzie nie mają z takowymi problemu i da sie wygrać. Pawel12345 nie sadzę że zazdrość przez Ciebie przemawia, raczej negatywne doświadczenia w walce z nn. Mi moja walka przysparza wiele lęku i bardzo często przegrywam. Ale... zdarza się że wygram. Teraz udaje mi się wygrywać coraz częściej. Nadal daleko mi do zdrowia i noramlnego w pełni funkcjonowania, ale widzę że można wygrać. To dodaje sił do następnej walki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pawel12345,

nie napisałam ,ze mija tylko sie zmniejsza jednak, szczególnie jak wiesz co ci jest i mozesz z tym walczyc świadomie. skuteczne jest to co napisałam , jua mam od 5 roku zycia i nie ma innego sposobu jak własnie nie robic tych rzeczy, to jest trudne ,ale mozliwe

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jednak walka z nn poprzez powstrzymywanie się i nie wykonywanie natręctw też jest skuteczna. Kiedy czegoś nie zrobisz mimo lęku, to ten w pierwszej chwili narasta, ale czas mija, człowiek zdaje sobie sprawę że nic się nie stało, żadna katastrofa, racjonalności łatwiej dość do głosu, jest szansa uświadomić sobie że faktycznie poddanie się natręctwu nie miałoby sensu i lęk mija. I tak małymi kroczkami można oswoić się z pewnymi rzeczami których się boimy, pomimo że inni ludzie nie mają z takowymi problemu i da sie wygrać. Pawel12345 nie sadzę że zazdrość przez Ciebie przemawia, raczej negatywne doświadczenia w walce z nn. Mi moja walka przysparza wiele lęku i bardzo często przegrywam. Ale... zdarza się że wygram. Teraz udaje mi się wygrywać coraz częściej. Nadal daleko mi do zdrowia i noramlnego w pełni funkcjonowania, ale widzę że można wygrać. To dodaje sił do następnej walki.

ja tak robiłam i pomogło, czasem cos mi sie szwęda po głowie ,ale umiem z tym walczyc. da sie, ale czy do końca minie nie wiem tak całkiem , ale da sie zminimalizowac bardzo, bardzo, tak ,ze w ogóle prawie nie myslisz o tym

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie tak, zgadzam się z Tobą Tahela, coraz mniej myśli szwęda się po głowie jak sie walczy. Ja w obecnej chwili zauważam, że np. zaczynam myć ręce automatycznie, tzn. tak jak ludzie zdrowi. to jest dla mnie sygnałem że nn powoli odchodzi. Jednak jeszcze zanim odejdzie to potrwa gdyż łapię się na tym że umyłam te ręce automatycznie, więc w głowie pojawia się myśl: nie skupiłam się na tym, więc coś źle zrobiłam, trzeba powtórzyć.... Ale w końcu nadejdzie dzień że zacznę myć je automatycznie. Jeżeli zaś chodzi o wygranie walki, to , no cóż... pogodziłam sie z faktem że mam nn i wiem że już całe życie jej piętno gdzieś nademną będzie wisieć. A rozumiem to tak, że nawet jak nastąpi remisja i objawy niemal że całkowicie zniknął to i tak może nadejść taki czas że one wrócą. Nie wierzę niestety w to że minie to raz na zawsze. Jednak wiem też że za każdym razem powinno być coraz łatwiej z tym walczyć, terapią, lekami i autoterapią.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba nie końca zostałem zrozumiany. Raczej chodziło mi o dalekosiężne skutki walki z nerwicą natręctw poprzez powstrzymywanie się od rytuałów. Dużo natręctw mam już za sobą, poradziłem sobie z nimi.

W tej chwili mam sporo innych problemów. Z pęcherzem i z jelitami które skutecznie utrudniają wychodzenie z domu. Jeśli jednak już się uda się ruszyć z domu, bo zdarzają się "lepsze dni" to kończy się anginą gardła która trwa ponad 2 tygodnie (w tym przez kilka dni gorączka do 40st.). Antybiotyków już unikam bo rozwalają mi jelita. Robi się błędne koło. To z tym gardłem zaczęło się jakieś dwa lata temu i mam to coraz częściej w coraz krótszych odstępach czasu. To nie koniec, mam jeszcze już problemy (niezbyt duże ale jednak) z kręgosłupem, hemoroidami. Na starość raczej będzie z tym gorzej. 10 lat temu ważyłem 90 kg, obecnie 70 i konsekwentnie powoli schodzę coraz niżej, jestem już na granicy niedowagi.

Potrafię się nie myć się przez trzy doby, co kiedyś było dla mnie niemożliwe. Ale przez ten czas leżę, trochę śpię, wstaję coś podjeść i do wc. Czasem zajrzę do internetu. Filmu nie jestem w stanie całego obejrzeć czy zająć się czymkolwiek innym bardziej angażującym umysł. Ktoś tu napisał na forum trafnie określając ten stan: sufitowanie. Leżę śmierdzący i przepocony patrząc się w sufit. Nie to że cały czas tak mam, ale zdarza się to parę razy na miesiąc. Ciężko mi nawet określić, bo niełatwo stracic rachubę czasu.

 

No i znowu wylałem swoje żale... najgłupsze jest jednak to, że gdzieś głęboko w sobie mam nadzieję że kiedyś będzie lepiej. Nie mam pojęcia dlaczego tak myślę,to nieracjonalne w obliczu wyżej opisanych problemów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pawel12345, dobrze że wierzysz w lepsze jutro, nadzieja umiera ostatnia. Co nam pozostanie jak nie będziemy wierzyć? Ja też mocno wierze że będzie dobrze, ale nauczyałm się jednocześnie cieszyć się też tymi momentami w których teraz jest lepiej. Nie czekam już tylko na to że nn całkowicie odpuści. Jak wspomniałam czuję że jej piętno będzie nademną już do końca życia, raz będzie lepiej, jak gorzej, w sumie.... jak to w życiu. To chyba dzięki terapii inaczej patrze na przyszłość i potrafię cieszyć się chwilą bierzącą gdy jest dobrze :) a wyżalić się każdy czasem potrzebuje :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przyszedł czas odświeżyć wątek.... Tym razem już ponad 5 lat w terapii, leki nadal. Obecnie trwa 3 miesiąc bardzo silnego nawrotu, ale zaczynam mieć siłę do walki. Pomaga mi mama i siostra, dzwonię do nich i pytam czy aby na pewno jestem czysta, czy jest ok. Ale staram się też walczyć sama. I o tej walce znowu będę pisać. Poranek, kawa, kąpiel. Udało się zwalczyć kilka natrectw ale.... Kąpiel to już porażka. Myłam się 3 razy, w końcu mówię ok, już jestem czysta już jest ok, już zatrzymam się  niech NN spada! Szczęśliwa wytarłam się ręcznikiem, a dodam że miejsc intymnych nigdy dokładnie nie wycieram, oczywiście przez NN. Ubrałam się i nagle.... Ale ja nie pamiętam czy wspomniane miejsca intymne spłukałam woda, czy nie zapomnialam o tym.... Coz począć... Znowu sie myć i przebierać? Przecież nawet czystej bielizny nie mam bo niestety przez NN potrafię kilka sztuk czystych od razu do prania wyrzucić a ostatnie czyste wzięłam przed kąpielą, część się właśnie pierze. Leginsy też prosto ze sznurka zajęte  a w szafie zostały tylko jedne czyste spodnie... Jeansy w których po domu nie lubię chodzić. Kolejny ręcznik do prania zrzucić? Nie kończącego się prania.... Zaklnelam w myśli, przecież z automatu całe życie się kapałam i nigdy nie musiałam się na tym skupiać i wszystko pamietac. To jest normalne i oczywiste, o tym się nie zapomina, to się robi z automatu, tak jak się oddycha! Zadzwoniłam jeszcze do siostry, powiedziała za na pewno się spłukałam i że takich rzeczy pamiętac nie muszę. Z lękiem, ale usiadłam przed tv. Poczułam że chce siku. I strach. Nie mogę iść teraz do toalety, bo po kąpieli przecież dokładnie się nie wycieram, więc logiczne że bielizna będzie trochę mokra. A jak to zobaczę, mimo że wiem że tak jest, ale jak zobaczę to się wystrasze że to mocz. Wystrasze się że po puściłam. Ale musiałam iść bo albo pęcherz przeziębiony albo to z nerwów często muszę ostatnio chodzić. Oczywiście bielizna odrobinę wilgotna. Znowu lęk. Ale wróciłam z łazienki i dalej siedzę w tych samych ubraniach, nie kapałam się ponownie. Bitwa wygrana tym razem. Zwycięstwo po mojej stronie. Wiem że walki nigdy nie wygram, bo będzie trwać całe życie, ale staram się wygrywać pojedyncze bitwy. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×