Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nie wiem co robić


deges

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie!

 

Od 1,5 roku z przerwami nie żyję. Tzn. wiecie, podstawowe funkcje życiowe pozostały, potrzeby fizjologiczne są, ale nie ma tego, co czyni mnie żywą istotą - uczuć. Od razu ostrzegam, że jeśli w tej wypowiedzi znajdą się jakieś wyrazy świadczące o odczuwaniu emocji, to świadczą one tylko o wyuczonej konstrukcji zdań tudzież umiejętności potężnej intensyfikacji praktycznie zerowych odczuć. Łatwiej się żyje wśród ludzi udając, że coś przyprawia cię o smutek, lęk czy radość. Staram się udawać w miarę normalnego, bo co mi pozostało?

 

Do depresji doprowadziły mnie moje chore przekonania tudzież depresja doprowadziła mnie do takich chorych przekonań albo (bardziej prawdopodobne) sprawa jest bardziej złożona. Z przekonaniami sobie poradziłem. Twardo stąpam po ziemi, nie mam pesymistycznych ani negatywnych myśli. Mam wysoką (ale bez przesady) samoocenę. W relacjach z ludźmi sobie całkiem nieźle radzę. Nie miewam stresu ani lęku, nie jestem do tego (niestety) zdolny.

 

Zabawne jest to, że jak już mi się wydawało, że gorzej być nie może tak okazywało się, że studnia jest bardzo, bardzo głęboka. Kiedyś byłem pewien, że nie popełnię samobójstwa - w końcu mam obiektywnie świetne, naprawdę świetne życie, mam jeszcze dużo rzeczy do zrealizowania, gdy wyzdrowieję i w ogóle. Teraz po ostatnich przejściach jednak... wolałbym, żeby mi się już nie pogorszyło.

 

To może trochę o tej studni, bo to ciekawe (choć niezbyt pocieszające dla początkujących depresantów). Zaczęło się od straty "tego czegoś" w życiu. Tej pełni szczęścia. Czegoś brakowało i nie wiadomo było czego. Potem pojawiły się lęki, całkiem mocne, myśli egzystencjalne, derealizacja, te sprawy. Zaczęły się pojawiać odczucia, jakoby osoby z rodziny były mi zupełnie obce. Ja sam stałem się zupełnie obcy. Zatraciłem poczucie tożsamości. Potem to wszystko trochę odpuściło i pojawiła się tylko pustka i anhedonia. Wtedy jeszcze było fajnie, heh, bo miałem wystarczająco dużo energii, by robić cokolwiek konstruktywnego, co może mi się przydać w przyszłości. Przeżyłem parę najpiękniejszych chwil w życiu... przynajmniej takie powinny być, bo były nijakie. Ot, kolejny ziemniak do obrania, tyłka nie urywa.

 

Wtedy poszedłem na psychoterapię i po leki. Trochę ogarnąłem swoje dziwne poglądy na temat relacji międzyludzkich. Pierwszy lek - sertralina - wywołał we mnie stany hipomaniakalne - przyspieszone myślenie, myślotok, duża gadatliwość, te sprawy. Przyjemności nadal raczej nie odczuwałem, ale przynajmniej coś się działo. Czasami miałem dni, że czułem, że mógłbym kogoś zabić i nie zrobiłoby to na mnie wrażenia. Heh, teraz takie coś to codzienność. Doszedłem do maksymalnej dawki sertraliny i było całkiem dobrze. Może nie remisja, ale nie było daleko. No i w pewnym momencie się zrypało. To się chyba nazywa "poop-out" i zdarza się przy tych lekach.

 

Zauważyłem, że lekarz niczego nie ogarnia, więc zmieniłem go. Dostałem wenlafaksynę. Po 75 mg nic, po 150 mg tylko straszne zmęczenie - po 1 km z buta zasypiałem w tramwaju. Jak już to dziadostwo nie działało to próbowałem brać jednorazowo większe dawki (300 mg i 450 mg). Żeby sprawdzić co może się stać. Nie stało się absolutnie nic. Cukierki.

 

Po odstawieniu wenli zmęczenie przeszło, ale nastrój niespecjalnie się zmienił. No to jedziemy trzeci lek- fluoksetyna. Do 40 mg kompletnie zero efektu. Cukierki. Przy 60 mg pojawił się pierwszy efekt - wszedłem w stan ciężkiej depresji, z myślami samobójczymi na porządku dziennym. Nie przeszło po 2-3 tygodniach. Po zmniejszeniu dawki z powrotem do 40 mg wróciłem do stanu poprzedniego. Tylko dodatkowo doszła spora senność w ciągu dnia, uniemożliwiająca mi praktycznie studiowanie czy nawet oglądanie filmów. O rozmawianiu z ludźmi zapomnijmy.

 

Kupiłem sobie również tabletki z kofeiną. 200 mg (2 kawy) - nic, 400 mg (4 kawy) - nic, 800 mg (8 kaw) - zachciało mi się spać. Cukierki. Kupiłem również taki fajny lek znajdujący się na liście środków dopingujący - Cardiamid. Niby działa na przewlekłe zmęczenie fizyczne. Zero efektu. Zwykła woda.

 

I tak dochodzimy do chwili teraźniejszej. Kiedyś jeszcze było w stanie mnie parę sytuację jakkolwiek poruszyć emocjonalnie, dzisiaj już nie. Święta i sylwester mam gdzieś, odbębnić i kolejny parszywy dzień przed nami. Niektórzy powiedzą, że miłość lekarstwem hehehe. Taaa, problem w tym, że ja się w tej chwili nie zakocham (i nie przywiążę), nawet nie jestem sobie w stanie wyobrazić tego uczucia (jak każdego innego w zasadzie).

 

Tożsamość już dawno straciłem. Cały wysiłek, który włożyłem, żeby być tym, kim byłem teraz nie ma żadnego znaczenia. Śpię ok. 2h dłużej niż normalnie. Fajnie jest, kiedy jestem w stanie robić coś więcej niż leżeć cały dzień w łóżku. Choćby się uczyć na studia - naprawdę, to w mojej sytuacji brzmi jak dobra opcja! Od 7 miesięcy nie miałem ani jednego w miarę normalnego dnia. Od miesiąca nie miałem dnia, który nie byłby tragiczny.

 

Mało pocieszający (hehe) jest fakt, że sporo ludzi ma gorzej - w końcu ja mam deprechę tylko 1.5 roku! Dająca nadzieję (hehe) jest ketamina, która czyni cuda, ale oczywiście jest nielegalna (bo w końcu legalny alkohol jest mniej szkodliwy... taaaa...). Jestem gotów dojeżdżać na próbę kliniczną ketaminy 300 km od mojego miasta, ale nie wiadomo, czy w ogóle na coś takiego się zgodzą.

 

No i nie wiem co robić. Bo opcje widzę takie:

a) próbować kolejnych nieskutecznych leków przez kolejne miesiące/lata - może któryś zadziała

b) próbować załapać się na próbę kliniczną ketaminy - może się uda

c) załatwić ketaminę na własną rękę - mało legalne i wątpliwości względem jakości otrzymanej substancji

d) zaprzyjaźnić się z weterynarzem hehehe - nie takie proste

e) elektrowstrząsy - kto mnie na nie zapisze i w sumie nie wiem jak ze skutecznością, ale perspektywa zapomnienia kilku ostatnich miesięcy kusząca

f) wziąć lek "nie pier***l" i czekać - nic nie pomoże, ale... nic nie pomoże

 

Jest oczywiście również rozwiązanie ostateczne, ale nie biorę go jako opcji jeszcze ;)

 

No i tak się wygadałem. W sumie nie wiem po co, chyba tylko żeby zabić jakoś czas i z przyzwyczajeń, które zostały mi sprzed śmierci. No i może dla jakiegoś abstrakcyjnego zrozumienia, bo ludzie, którzy tego nie przeszli tylko pierniczą o pozytywnym myśleniu (jakbym już i tak nie był hurraoptymistą z natury, hehe), totalnie nie rozumiejąc problemu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Leki, leki, leki. Ja nie wierze, ze lek Cie naprawi tak, ze wezmiesz go dajmy na to przez 3 miesiace i do konca zycia bedzie juz dobrze. Jakos do tej pory takiego leku nie ma. Nie ma tez opcji, ze bedziesz lykal cos cale zycie i sie od tego nie uzaleznisz, albo nie uodpornisz na dzialanie.

Nie napisales, na co konkretnie sie badales. Bo z postu wynika, ze probujesz koktajli szczescia, ale nikt u Ciebie nie szukal przyczyny. Miales badania? Na choroby metaboliczne, rezonans, tomografie, hormony, niedobory itd itp? Wiele chorob jako jeden z objawow ma somatyczna depresje i dopoki nie wyleczysz przyczyny, to leki nic a nic Ci nie dadza.

Kontynuujesz terapie? Nie chce Cie rozczarowac, ale leki to tylko kolo ratunkowe. Nie utoniesz, ale jesli chcesz zyc normalnie, to bedziesz musial nauczyc sie plywac bez niego. To moze zajac lata i wymagac wiekszego wysilku niz polkniecie tabletki, dlatego jest rozwiazaniem raczej niepopularnym wsrod chorych. choc ja uwazam, ze jedynym skutecznym. Ale to moja osobista opinia.

 

Cardiamid to doping? Ja to dostawalam w liceum od lekarza na troszke zbyt niskie cisnienie i sennosc. Wtedy byl zupelnie bez recepty. Nikt nie uwazal, ze to jakis silny lek. Zreszta on nie dziala za bardzo.

 

Chyba tez nie bardzo zdajesz sobie sprawe, ze lykanie maksymalnych dawek lekow "zeby zobaczyc co sie stanie" moze bezpowrotnie uszkodzic Ci system nerowy, jesli juz to sie nie stalo. To nie sa cukierki. Nawet jesli Tobie wydaje sie, ze nic nie dzialaly, to zapewniam Cie, ze substancje, ktore polykales, wcale nie byly obojetne na Twoja gospodarke neuroprzekaznikowa i receptory.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Argument do religii - bez komentarza.

 

minou:

1. No właśnie, osobista opinia. Osobiste opinie osób nieznających się w temacie i snujących swoje teorie mają to do rzeczy, że są zwykle błędne. Pozwolisz, że jednak oprę się na poważnych, medycznych zaleceniach.

2. Podstawowe badania miałem. To specjalista ocenia, czy to jakaś osobna choroba czy po prostu depresja. I na razie wyniki nie sugerują, żeby to było cokolwiek innego.

3. Znasz w ogóle cel psychoterapii? Rozumiesz mechanizmy, o jakie jest oparta? Gdybyś rozumiała to byś wiedziała, że u mnie to nie pomoże nic albo niewiele.

4. Uszkodzić... taa... brałem dawki, które są przez niektóre osoby przyjmowane codziennie to raz. Dwa: nie odczułem żadnych zmian, więc jakoś mocno na układ nerwowy nie wpłynęło. Trzy, mam to gdzieś. Wszystko, na czym mi kiedyś zależało straciło znaczenie i na razie nie ma na tą przypadłość skutecznego rozwiązania. Niektóre co bardziej obeznane osoby twierdzą, że depresja gorsza od raka, bo jak masz raka to przynajmniej możesz docenić swoje życie... Ja bym się tak daleko nie posunął, nie lubię robić z siebie ofiary, ale jak widać nie jest to byle problem życiowy, który można zaleczyć psychoterapią. No i jak masz raka to przynajmniej większość ludzi rozumie, że to choroba i że trzeba ją leczyć, a na depresję to tylko rady cioci Jadzi w stylu: "potrzebujesz więcej słońca", "za mało żelaza", "musisz to przełamać", "bug jest odpowiedzią na wszystkie pytania", "jesteś przemęczony" i inne tego typu bzdety, których absurdalności inteligentnemu, wykształconemu człowiekowi nie muszę tłumaczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1. Zadajesz pytanie na forum, na ktorym z zalozenia nie otrzymasz odpowiedzi od lekarza. Ale jednak na moja opinie (opinie, o ktora prosiles, zadajac pytanie uzytkownikom) odpowiadasz, ze z pewnoscia sie nie znam, a Ty i tak zdajesz sie tylko i wylacznie na pomoc specjalistow - niekonsekwencja. A skoro uwazasz, ze istnieje na swiecie cud lek, ktory Cie uleczy, to dlaczego jeszcze go nie wykupiles Ty, ja i wszyscy inni leczacy sie od lat?

2. Fajnie, ze jestes w rekach spcjalistow, serio :) fajnie tez, ze im ufasz. Ale z tego, co piszesz, do tej pory Ci nie pomogli i jak widac, szukasz pomocy na forum a nie w gabinecie. Spytalam o badania, bo niestety ale lekarze nie sa szczegolnie sklonni do wypisywania skierowan, wiele osob na tym froum Ci potwierdzi, ze badalo sie prywatnie, albo sami prosili lekarza o skierowania.

3. Wiem, co jest celem psychoterapii.

4. niektore rady cioci Jadzi znajduja potwierdzenie w najnowszych badaniach. Np "wiecej slonca". Coraz wiecej badan pokazuje, ze przewlekle niedobory wit D prowadza do wielu problemow zdrowotnych, miedzy innymi depresji, niedoczynnosci tarczycy, czy rozwoju raka wlasnie. Lampy do fototerapii maja potwoerdzona klinicznie skutecznosc w leczeni depresji. Co do przemeczenia to tez prawda, jakos jeszcze kilka lat temu cos takiego jak zespol przewleklego zmeczenia bylo czysta abstrakcja, a teraz ta abstrakcja jest diagnozowana u wielu ludzi. No i koleny mit - psychoterapia nie jest od tego, by zaleczyc niewielkie depresje. Wrecz przeciwnie, to leki zaleczaja niewielkie depresje. A solidna, wieloletnia terapia czesto jest jedynym skutecznym wyjsciem, by co pol roku sie nie wracac do psychiatry po nowe recepty. Nawet w przypadku przewleklej depresji endogennej praca nad soba z konkretnym terapeuta daje dobre efekty i pozwala na dluzsze okresy bez brania lekow. Nowoczesna medycyna, rowniez w zakresie psychiatrii, odchodzi od nadmiernej medykalizacji na rzecz prawidlowej higieny zycia. Czyli wlasnie zdrowej diety, ruchy, snu, dopoczynku, prawidlowych nawykow rowniez tych myslowych itd itp.

 

Nie biore do siebie Twojego lekko napastliwego postu - w koncu jestes chory, znam to z autopsji. Takze zycze powodzenia w leczeniu i wesolych Swiat. Zycze tez ciut wiecej otwartosci na opinie innych ludzi i troche mniej obrazliwych sugestii co do czyjejs inteligencji czy wyksztalcenia, szczegolnie jesli ktos poswieca swoj czas, by napisac Ci opinie i porade, o ktora sam prosiles.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1. Zadajesz pytanie na forum, na ktorym z zalozenia nie otrzymasz odpowiedzi od lekarza. Ale jednak na moja opinie (opinie, o ktora prosiles, zadajac pytanie uzytkownikom) odpowiadasz, ze z pewnoscia sie nie znam, a Ty i tak zdajesz sie tylko i wylacznie na pomoc specjalistow - niekonsekwencja. A skoro uwazasz, ze istnieje na swiecie cud lek, ktory Cie uleczy, to dlaczego jeszcze go nie wykupiles Ty, ja i wszyscy inni leczacy sie od lat?

2. Fajnie, ze jestes w rekach spcjalistow, serio :) fajnie tez, ze im ufasz. Ale z tego, co piszesz, do tej pory Ci nie pomogli i jak widac, szukasz pomocy na forum a nie w gabinecie. Spytalam o badania, bo niestety ale lekarze nie sa szczegolnie sklonni do wypisywania skierowan, wiele osob na tym froum Ci potwierdzi, ze badalo sie prywatnie, albo sami prosili lekarza o skierowania.

3. Wiem, co jest celem psychoterapii.

4. niektore rady cioci Jadzi znajduja potwierdzenie w najnowszych badaniach. Np "wiecej slonca". Coraz wiecej badan pokazuje, ze przewlekle niedobory wit D prowadza do wielu problemow zdrowotnych, miedzy innymi depresji, niedoczynnosci tarczycy, czy rozwoju raka wlasnie. Lampy do fototerapii maja potwoerdzona klinicznie skutecznosc w leczeni depresji. Co do przemeczenia to tez prawda, jakos jeszcze kilka lat temu cos takiego jak zespol przewleklego zmeczenia bylo czysta abstrakcja, a teraz ta abstrakcja jest diagnozowana u wielu ludzi. No i koleny mit - psychoterapia nie jest od tego, by zaleczyc niewielkie depresje. Wrecz przeciwnie, to leki zaleczaja niewielkie depresje. A solidna, wieloletnia terapia czesto jest jedynym skutecznym wyjsciem, by co pol roku sie nie wracac do psychiatry po nowe recepty. Nawet w przypadku przewleklej depresji endogennej praca nad soba z konkretnym terapeuta daje dobre efekty i pozwala na dluzsze okresy bez brania lekow. Nowoczesna medycyna, rowniez w zakresie psychiatrii, odchodzi od nadmiernej medykalizacji na rzecz prawidlowej higieny zycia. Czyli wlasnie zdrowej diety, ruchy, snu, dopoczynku, prawidlowych nawykow rowniez tych myslowych itd itp.

 

Nie biore do siebie Twojego lekko napastliwego postu - w koncu jestes chory, znam to z autopsji. Takze zycze powodzenia w leczeniu i wesolych Swiat. Zycze tez ciut wiecej otwartosci na opinie innych ludzi i troche mniej obrazliwych sugestii co do czyjejs inteligencji czy wyksztalcenia, szczegolnie jesli ktos poswieca swoj czas, by napisac Ci opinie i porade, o ktora sam prosiles.

 

Podziwiam cierpliwość i podpisuje się pod całym Twoim postem Minou. Od siebie tylko dodam, że leczę się od jakichś trzech lat, zarówno farmakoterapia jak i psychoterapia - leków próbowałam sporo, na razie jednak nie trafiłam na taki który pomógłby mi na dłuższą metę (pomagały "przetrwać" - trochę aktywizowały, wyciszały samobójcze myśli i zachowania autodestrukcyjne itd). Najwięcej daje mi jednak terapia, myślę, że te regularne spotkania uratowały mi życie. Proces jest długotrwały, ale warty zachodu. Okresy remisji się wydłużają, więc to wszystko chyba zmierza ku lepszemu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1. Nie zadaję pytania, czytaj ze zrozumieniem. Liczyłem na zwykłe ludzkie zrozumienie osób, które to przeszły, a nie niczyje opinie. Faktycznie sformułowałem to trochę tak jakbym prosił o radę, więc przyznaję się do tego błędu. Co do cud-leku to nie wiem, o czym mówisz, bo chyba nie odnosisz się do moich wypowiedzi.

2. Nie szukam. Wydałem sporo kasy na badania i wyszło, że wszystko spoko. Można rozważać inne badania, ale zdaję się na opinię lekarza (prywatnego), bo się zwyczajnie nie znam, a badanie czego popadnie jest bez sensu.

4. Niektóre tak, ale statystyka baaardzo słaba ;) Nadmiar wit. D też jest szkodliwy btw ;) A takie rzeczy jak fototerapia to raczej dodatek i to dla chorób afektywnych sezonowych - ja się do tej grupy nie zaliczam.

Super, mam zdrowy tryb życia i nadal czuję się okropnie. I co teraz? A może sprawa jest jednak bardziej złożona?

 

Nieee, nigdy nie będę otwarty na ludzkie opinie (niepoparte argumentami), bo wiem, jak bzdurne są. Żeby nie było, że jestem arogant to swoje opinie niepoparte argumentami uważam za równie bzdurne.

 

Fajnie, że nie bierzesz tego do siebie. Zdarza mi się przypływ intelektualnej szczerości i miałaś niestety nieprzyjemność go doświadczyć. W każdym razie dzięki za dobre chęci. Chcesz pomóc, a ja jestem sfrustrowany życiem cham i nonkonformistyczny intelektualista. Wybacz, jeśli za bardzo na Ciebie najechałem, ale totalnie nie mam wyczucia, kiedy to robię. Ja również życzę wesołych świąt :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×