Skocz do zawartości
Nerwica.com

Szkoła - temat istotny.


Natla_Miness

Rekomendowane odpowiedzi

Dziwi mnie trochę, że nie ma tego tematu w dyskusji.

 

W teorii szkoła ma zapewnić optymalne warunki do rozwoju jednostki. Daje młodemu człowiekowi środki, pokazuje to co najlepsze.

Nie mówię, że szkoła ma być jakąś niekończącą się poznawczą ekstazą. Coś jednak jest w tym, że istnieje dużo napięć i jakoś nie czuje się, że wiedza to jakiś dar, a raczej panuje atmosfera jak w call center. To co jest w zasadzie najlepsze w byciu człowiekiem, czyli intelekt, w szkole staje się jakimś przykrym obowiązkiem.

 

Jasne, dzieci trzeba często zmuszać do nauki, bo maja małą wiedzę na temat świata i niezbyt sobie zdają sprawę z tego, że wiedza jest potrzebna.

 

Ale to w teorii.

 

Większość państwowych instytucji raczej działa tłumiąco na jednostkę, narzucając jej swoją wolę. Jasne, czegoś się nauczyłem dzięki szkole. Jedno to przewaga słowa "muszę" nad chcę. To główny kierunek mojej terapii.

 

Nie podoba mi się też, że szkoła rozbudza chęć zdobywania sukcesów w dorosłym życiu. Nie da się kształcić ludzi, bez łechtania jego ego, że będzie drugim Mickiewiczem czy innym Szopenem?

Czemu nie powiedzieć prawdy, że większość czeka jakaś odmóżdżająca praca?

 

Szkoła marzeń to ciekawy temat na puszczenie wodzy wyobraźni. Dla samej rozrywki. Bo wprowadzenie tabletów czy jakieś inne eksperymenty to tylko detale.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najgorsze co robi szkoła,to traktuje wszystkich uczniów tak samo.Jakby byli jednym organizmem,to głupie.Przecież każdy jest inny.Skoro,jeden uczeń nauczy się na szóstkę z matematyki,nie oznacza,że inni też.

 

 

Czemu nie powiedzieć prawdy, że większość czeka jakaś odmóżdżająca praca?

 

 

Bo to nie poprawne,nauczyciele nie chcą tego mówić,by nie zniechęcać młodych ludzi do dorosłości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szkoła w takiej formie jak dziś to przeżytek. Zmusza do nauki na pamięć rzeczy które raz że prawie nigdy nie przydadzą się w życiu, a dwa można je zwykle wyguglować w parę sekund. Przez cały okres nauki dzieci tracą tysiące godzin na naukę tych w dużej mierze bzdetów, które ich zwykle nie interesują. Oddzielna historia to sami nauczyciele, którzy często uważają swój przedmiot za najważniejszy choć realnie to większości się w życiu nie przyda. Rodzice tez dokładają swoje, nawet ci słabo wykształceni chcą aby ich dzieci się dobrze uczyły i skończyły studia a efekt mamy taki że na te studia idą prawie wszyscy, ich poziom spada podobnie jak ranga pracy po nich wykonywanej. Wszyscy żyją w jakimś matriksie a fachowców brak bo zamiast do dobrych zawodówek wszyscy poszli do liceów i na studia. Szkoła zamiast przygotowywać do życia w dorosłości jest miejscem pracy dla nauczycieli i przechowalnią dzieci gdy rodzice pracują.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powstanie listopadowe pamiętam: 1813.

Styczniowe: 1863. :D

 

Chyba.

 

Szkoła to taka rzecz, która istnieje własnym życiem. Filozofowie szukają "rzeczy samej w sobie". Proponuję przyjąć szkołę. :-)

 

Uczniowie do czasów liceum a czasem i studiów prowadzą życie w piaskownicy, na zasadzie że nie robią rzeczy podstawowych dla człowieka, czyli zdobywanie pożywienia, dbanie o schronienie. Nie zajmują się też prokreacją, chociaż pewnie by bardzo chcieli. :-)

 

Tworzy to taki uczniowski wersal. Nie wiem jak było z prawami jednostki za czasów Ludwika XIV we Francji, czy jedli te ciastka z kawą na zawołanie jak w szkole? Czy jednak podejmowali jakieś decyzje.

 

Fajnie, że dzisiaj w rolnictwie pracuje kilka procent, podczas gdy dawno temu prawie wszyscy. Dobry przykład do zubożała szlachta. Ludzie po studiach są jak Rzędzian z Sienkiewicza. "Szlachcic, choć ubogi".

 

Moja wizja to społeczeństwo technokratyczne, gdzie dalszy rozwój techniki (jakiś już jest) powoduje, że materialne potrzeby nie są już dłużej zmartwieniem i można się zająć przyjemnościami. A jak ktoś chce być żulem to droga dalej wolna.

 

Technika idzie w złą stronę. Zamiast wojen kibiców, mamy wojny fanbojów. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dla mnie to było piekł z powodu siedzenia w ławce, byłem niegrzecznym dzieckiem, podstawówka zachowanie mierne, a od gminazjum po liceum nieodpowiednie. w liceum przede wszystkim z wagary i bojoktowanie obowiązku noszenia identyfikatora. w gimanzjum i czesc podsatwóki to naprawde robiłem cyrki, dużo sie biłem i dokuczałem nauczycielom, bo straszna nuda była :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Współczesna szkoła to przede wszystkim skupisko przemocy.
Teraz jest mniej przemocy niż 20 lat temu nie mówiąc już o wcześniejszych latach, gdzie tzw kocenie bywało bardzo brutalne.

 

Powstanie listopadowe pamiętam: 1813.

Styczniowe: 1863. :D

Listopadowe było w 1830 :mrgreen: co nie zmienia faktu że to fakt zbyteczny do życia.

 

Moja wizja to społeczeństwo technokratyczne, gdzie dalszy rozwój techniki (jakiś już jest) powoduje, że materialne potrzeby nie są już dłużej zmartwieniem i można się zająć przyjemnościami. A jak ktoś chce być żulem to droga dalej wolna.
w wielu futurystycznych wizjach gdy automatyzacja i robotyzacja mocno się posunie do przodu ma pracować góra 20% ludności i oni będą tworzyć elitę reszta będzie podklasą co prawda mającą co jeść, gdzie mieszkać ale ma być pozbawiona realnego wpływu na cokolwiek, otumaniona i przygłupawa coś na kształt dzisiejszych ludzi żyjących z socjalu z pokolenia na pokolenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz tak się przedstawia społeczeństwo krajów pierwszego świata.

Np. film Wall-E. Wszyscy jedzą hamburgery i oglądają tablety. Nawet nie muszą chodzić.

 

Ale to już w Quo Vadis bogatsi się poruszali się lektykami.

 

Możliwe, że postęp coś zmienia.

Chociaż jakby wziąć jakieś matematyka ze starożytności, który siedział nad tym całe życie? Może nie znałby całek, różniczek i wektorów. Ale za to lepiej radziłby sobie z podstawami. Znałby jakieś dowody i twierdzenia.

 

Dzisiaj matematycy mają łatwiej, mają dostęp do komputerów, badań poprzedników. No nie wiem, problemy rozwiałaby pewnie jakaś statystyka. :-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja całe życie prawi nic sie nie uczyłem i zdołałem skończyć studia, głównie ściągi mi pomagały i bajer z nauczycielami. NA studiach lektor straszył mnie wilczym biletem, a pewnego razu na kolokwium jeden z wykładowców chciał wzywac policje bo byłem na takim kacu, że waliło w calej sali-

podszedłem do niego, a on:

 

-pił pan coś?

a ja- nie to tak guma pachnie hahha :D

 

potem przyszedłem na poprawke do tego profesora, na zajęcia inne grupy, i mówie:

 

ja:chciałbym poprawiać

on: a trzeżwy dzisiaj chociaż jesteś? i caaaaaaaała sala w brecht od razu :D

 

a jabnięty lekotor oskarżył mnie o plagiat, menda jedna.

 

 

a w gimnazjum jak dostawałem karne punkty, to chodziłem do wicedyrektor na licytacje :D tzn ona mówi tak : patrz paweł, za to i za to 30 punktów karnych,a za tamto 20 pkt. a ja do niej, że niee to o wiele za dużo. a ona: hmmm dobra to za te pierwsze przwinienie 15 pkt a za drugie 10 pkt ale wiecej nie zejdę hahaha

 

a jak wychowawczyni czytała na godzinie wychowawczej punkty karne i byłem na czele baranów chyba z 300 ujemnymi :D to kumepl darł ryja że to nie możliwe że on ma napewno więcej i bedzeie musiał sie poprawić w tym elemencie kształcenia hahaha

 

ahhhh stare czasy, pełna beztroska

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dla mnie to było piekł z powodu siedzenia w ławce, byłem niegrzecznym dzieckiem, podstawówka zachowanie mierne, a od gminazjum po liceum nieodpowiednie. w liceum przede wszystkim z wagary i bojoktowanie obowiązku noszenia identyfikatora. w gimanzjum i czesc podsatwóki to naprawde robiłem cyrki, dużo sie biłem i dokuczałem nauczycielom, bo straszna nuda była :D

Ja miałem wzorowe lub bardzo dobre, no ale bycie grzecznym chłopakiem nie popłaca rzadko kiedy taki ktoś wychodzi na ludzi zwłaszcza jak nie jest uzdolnionym z przedmiotów ścisłych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiejszy świat a może było tak zawsze promuje ludzi odważnych, walczących o swoje czasami wręcz agresywnych oczywiście tez w ramach jakiś norm, a taki spokojny, cichy posłuszny facet zostanie tzw nikim pomiatany w pracy i w życiu przez wszystkich i tylko w szkole, ewentualnie domu rodzinnym jest za to chwalony bo nie sprawia problemów. Moi rodzice jako dziecko nie mieli ze mną praktycznie problemów dużo więcej gdy jestem dorosły i nie tyle problemów co pewnie zawiedzionych nadziei bo nie jestem w stanie mieć własnej rodziny, mieszkania czy porządnej pracy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szkoła zabija /"inne"/ jednostki.

Bałem się nauczyciela, który powiedział koledze że powinien pojawić się na sprawdzianie z matematyki zamiast być na pogrzebie, bo w pracy by nie dostał zwolnienia bo to nie bliska osoba więcej niż inni.

Z tego powodu miałem zagrożenie w 3 klasie z matematyki. Pewnie jak moja mama to mówiła to tym bardziej przekonała psychiatrów że ta cała prosta jest słuszna...

Ale, zdałem ten przedmiot na 74% z podstawy na maturze. Mało, oczywiście, mogłem być lepszy a nawet pisać rozszerzenie ale nie miałem siły ani chęci walczyć z całą klasą i tą sierotą. I tak wyszło pewnie lepiej niż 75% tamtejszej klasy.

Już nie mówiąc że zdawałem raz za razem egzaminy z zawodowych jak najlepiej (raz udało się nawet być top na roku!), a jak patrzyłem na świadectwo to same dwóje.

Nauczyciele też potrafili mnie zaboleć. Nie lubili mnie. Chociaż dopiero w technikum zacząłem być doceniany za swój czas marnowany na coś, co nigdy mi się nie przydało. Samodzielną naukę.

Ale i tak, jak przegrałem konkurs programistyczny bo próbowałem sobie pomóc, chcąc dowiedzieć się czemu jestem inny i tylko wpadałem w kolejne szabla depresji to jedyne co to się pojawiały memy ze mną na grupie klasowej, chociaż nikomu nie zrobiłem krzywdy. Moje odrealnienie żeby kogokolwiek skrzywdzić pojawiło się jak odstawiłem Olanzę, ale to było przejściowe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Współczesna szkoła to przede wszystkim skupisko przemocy.
Teraz jest mniej przemocy niż 20 lat temu nie mówiąc już o wcześniejszych latach, gdzie tzw kocenie bywało bardzo brutalne.

Kocenie było bardzo brutalne jeszcze kilkanaście lat temu, nie wiem, jak jest obecnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie zmuszana bym się uczył matematyki i pracy techniki.Bo,każdy chłopak,to złota rączka :smile: a ja nie lubiłem majsterkować.
Ja nie cierpię po dziś. Wiem że niby to się w życiu przydaję ale ja mam od dzieciństwa do tego wstręt, majsterkowania i matematyki. Mimo przperacowania prawie 5 lat na budowie do dziś mam problemy z wbiciem prosto gwoździa czy odkręceniem, zakręceniem śrubki, cierpię pewnie na dystechnikalie. :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×