Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mój chłopak to NARKOMAN


88eldorado

Rekomendowane odpowiedzi

Poznaliśmy się z J. tutaj, na tym forum, ja anorektyczka, on nerwicowiec + narkoman. Rzecz jasna wszystkiego byłam mniej więcej świadoma, tzn. znałam jego zaburzenia w teorii, nie wyobrażałam sobie, jak to może wyglądać naprawdę.

I o ile ja się dość nieźle wykaraskałam z choroby, o tyle on mocno w tym tkwi. Pali trawkę od bodajże 13 lat? A może 16? No, w każdym razie niemal pół życia. Dochodziły też inne substancje, psychodeliki, amfetamina, ale najbardziej spodobało mu się zielsko.

 

Jesteśmy razem dwa lata, co jakiś czas przyłapuję go na wielkim kłamstwie.

Na początku żyliśmy na odległość, więc ciężko było go przyłapać, ale, jako osoba kontrolująca, sprawdziłam swego czasu jego fejsbuka i dowiedziałam się, że jara od kilku miesięcy, a ja nic nie wiem. Prawie się rozstaliśmy, ale poszedł na terapię, wyglądało na to, że będzie lepiej.

No i było, było, było, aż zamieszkaliśmy razem, on bardzo często wychodził z domu, wracał bardzo późno, a ja głupia - nie domyślałam się. Myślałam, że nie może mnie tak oszukiwać ZNOWU. Ale okazało się, że owszem, może. Wydało się - długie miesiące byłam oszukiwana.

I znów - terapia, lepsze nastawienie, w końcu spadek nastawienia, i przyłapałam go wczoraj na jaraniu na balkonie. Ze mną w drugim pokoju, niby to śpiącą.

 

Jak mam reagować, co mam robić? Wiem, że to choroba, nawet nie denerwuje mnie sam fakt, że ulega używce, a to, że kłamie. To mnie najbardziej rani, to sprawia, że opadają mi ręce. Nie mogę mu ufać, po prostu nie mogę. Po tylu razach każde jego wyjście z domu będzie dla mnie oznaczało tylko jedno.

 

EDIT:

i tylko błagam, nie mówcie, że trawa to nic złego.

Przesypianie całych dni, olewanie pracy i obowiązków... to jest z pewnością złe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

i tylko błagam, nie mówcie, że trawa to nic złego.

od siebie dodam tylko (i to bardzo szczerze ,że trawa- przynajmniej dla mnie )to najgorszy nałóg w jaki wdepnąłem ponad 20 lat temu . Mam okresy ,że nie pale grubo ponad miesiąc , dwa ,,, ale zawsze powracam do zioła . Ciężka sprawa ,żeby to rzucić . Nawet się nie chce rzucić tego palenia .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam znajomego, który jara tez juz z 15 lat, w sumie zaczeło sie od podstawówki. Ja już dawno rzuciłem palenie mery, w ogóle fajki, alkohol, zresztą nigdy tego nienaduzywałem, natomiast ten mój kolega nie moze sobie z tym poradzić, najgorsze jest to ze mieszkamy w mały miescie gdzie czasem mery nie dojedzie na czas i wtedy kolega szuka zamienników, wiec palił dopalacze pił alkohol. Przez dopalacze ma padaczke, i nawet jak wypije 2 piwa to ta padaka mu sie uaktywnia. Trawy potrafi spalić 5g dziennie, ogólnie można powiedziec ze wszystko co zarobi to spali.

 

Ostatni znowu go spotkałem i gadalismy, znowu miał padaczke bo zabrakło marihuany i przez to pił alkohol. On twierdzi ze marihuana leczy padaczke :lol: tylko własnie to przez marihuane ta padaczka mu sie uaktywniła, ale jemu nie wytłumaczysz, ja mówie mu- stary jeżeli chcesz pozbyć sie padaczki, rzuć marihuanę- trzeba było widziec jego mine, taki kwasior gdy usłyszał o rzuceniu marihuana. On mysli nawet o wyjezdzie do czechy ze by móc tam sobie hodowac "lecznicza marihuane" a ja mu juz nie raz tłumaczyłem że on jest uależniony od odmiennych stanów świadomosci.

 

tylko ze jak sie jara 15 lat to istnieje prawdopodobienstwo (jak u mojego znajmoka) ze jego umysł nie wykształcił mechanizmów radzenia sobie w zdrowej rzeczywistosc. On gdy rzuca mery to nie pojęcia o co chodzi w życiu, marihuana była zamiennikiem wszystkiego innego, a teraz po rzuceniu musi on to inne zdobyc, tylko nie ma kopletnie pojecia jak, jest zagubiony i wraca do używek, prawie jak inwalida.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

i tylko błagam, nie mówcie, że trawa to nic złego..

 

Na Spamowej wyspie była dziewczyna która, trafiła na to forum własnie dzieki marihuanie i to po jednym machu..

 

jeden mach...!!! jedneeeeeeeeeeeden macaaaaaach!! jedeeeedenn maaaach pozaaaa kolejką!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam znajomego, który jara tez juz z 15 lat, w sumie zaczeło sie od podstawówki. Ja już dawno rzuciłem palenie mery, w ogóle fajki, alkohol, zresztą nigdy tego nienaduzywałem, natomiast ten mój kolega nie moze sobie z tym poradzić, najgorsze jest to ze mieszkamy w mały miescie gdzie czasem mery nie dojedzie na czas i wtedy kolega szuka zamienników, wiec palił dopalacze pił alkohol. Przez dopalacze ma padaczke, i nawet jak wypije 2 piwa to ta padaka mu sie uaktywnia. Trawy potrafi spalić 5g dziennie, ogólnie można powiedziec ze wszystko co zarobi to spali.

 

Ostatni znowu go spotkałem i gadalismy, znowu miał padaczke bo zabrakło marihuany i przez to pił alkohol. On twierdzi ze marihuana leczy padaczke :lol: tylko własnie to przez marihuane ta padaczka mu sie uaktywniła, ale jemu nie wytłumaczysz, ja mówie mu- stary jeżeli chcesz pozbyć sie padaczki, rzuć marihuanę- trzeba było widziec jego mine, taki kwasior gdy usłyszał o rzuceniu marihuana. On mysli nawet o wyjezdzie do czechy ze by móc tam sobie hodowac "lecznicza marihuane" a ja mu juz nie raz tłumaczyłem że on jest uależniony od odmiennych stanów świadomosci.

 

tylko ze jak sie jara 15 lat to istnieje prawdopodobienstwo (jak u mojego znajmoka) ze jego umysł nie wykształcił mechanizmów radzenia sobie w zdrowej rzeczywistosc. On gdy rzuca mery to nie pojęcia o co chodzi w życiu, marihuana była zamiennikiem wszystkiego innego, a teraz po rzuceniu musi on to inne zdobyc, tylko nie ma kopletnie pojecia jak, jest zagubiony i wraca do używek, prawie jak inwalida.

Bo leczy padaczke, co tu trudnego do zrozumienia? A jak nie leczy, to przynajmniej likwiduje objawy. Jeszcze nie słyszałem, żeby ktoś od marihuany dostał padaczki - zapobiega ona napadom. Twój kolega ma racje.

Do autorki wątku - łatwo wszystko zwalić na jedną rzecz, ale jeżeli twój chłopak śpi całe dnie i zawala obowiązki, to nie znaczy od razu, że to wszystko wina marihuany. Moze są jakieś powody, dla których jej nadużywa (tak, nadużywa, nie używa).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NoMoreDepression - nie zwalam wszystkiego na zioło, po prostu widzę, umiem zaobserwować, co kiedy się dzieje. Jeśli zajara wieczorem, to później cały dzień przespany. Tak jest zawsze.

Jeśli chodzi o olewanie pracy, to fakt, tutaj duży wpływ ma stres, którego w pracy doświadcza. To jest człowiek nieprzystosowany do normalnego, szarego życia. Narkotyki są rozrywką, lekarstwem na szarzyznę.

 

neon - no właśnie. Umysł mojego chłopaka też nie wie, jak sobie radzić w życiu bez narkotyków. Czy jakichkolwiek używek. Alkohol też bywa u niego zamiennikiem.

 

Kontrast - bywały chyba okresy, że nie palił, ale nigdy specjalnie długie. Maks kilka miesięcy, a i wtedy miał po prostu pasjonujące zajęcie, które go całkowicie pochłaniało. A teraz to już pali raz na jakiś czas, oszukuje mnie i tak dalej.

 

Na terapię chodził właśnie stricte w temacie uzależnień. Zresztą nadal chodzi. Ale nie wiem, jemu by się chyba jakiś detoks totalny przydał.

Ja nie palę absolutnie w ogóle. Próbowałam parę razy (jak jeszcze z nim nie byłam) i mi do gustu nie przypadło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chciałbym nikogo dołować, zwłaszcza założycielki tematu, ale to kiepsko wygląda. Znałem kilku takich gości, dla których jaranie stało się celem egzystencji. Wstają rano tylko po to, żeby zarobić pieniądze na palenie. Część nawet wyprowadziła się np do Anglii gdzie od ok 10 lat pracują, wynajmują mieszkania, a po robocie tylko jarają i grają w Fifę.

 

Ja wiem, że wszędzie się mówi, o tym, że marihuana nie uzależnia fizycznie, że to w sumie niegroźna sprawa i, moim zdaniem, też coś w tym jest, ale widać są jednostki bardziej podatne na uzależnienie psychiczne i będzie bardzo trudno się z tego wykaraskać. Nie wiem czy jedynym wyjściem nie jest postawienie sprawy jasno. Albo Ty albo trawa. Bo jak ktoś go porządnie w łeb nie pieprznie (a i to niekoniecznie pomoże), to facet sam się nie zdecyduje, a Ty stracisz kolejne lata życia na dźwiganie całego ciężaru tego związku. Zastanów się czego chcesz, czego oczekujesz i podejmij decyzję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znałem kilku takich gości, dla których jaranie stało się celem egzystencji.

ja też znam takich bliskich kolegów , którzy mozna powiedzieć ,że palą codziennie . Również nie mieszkają w Polsce . Palenie nie jest oczywiście celem ich egzystencji , ale głównym menii w całodziennej diecie . Mówie tu konkretnie o 3 kolegach , których bardzo dobrze znam od pierwszych lat podstawówki . Są uzależnieni i fizycznie i psychicznie i na wskoroś przesiąknięci THC . Sami dobrze o tym wiedzą , ale żaden z nich nie odważy się zerwać z nałogiem ,,,, bo wtedy co w to miejsce zamiast palenia . Do tego przeokrutny zespół abstynencyjny( i psychiczny i fizyczny ) i rozku-rwiona psychika na amen.

Ciężka sprawa .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dodałabym jeszcze, że jest przestępcą. I degeneratem. I człowiekiem bez przyszłości.

Weź go rzuć. Ile masz lat? Pewnie jesteś młoda i całe życie przed Tobą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może żyję w innej Polsce. Uzależnienia to jakaś plaga tutaj. Co miasto widzi się grupy pijaczków koło sklepów monopolowych. Wyższy poziom to już tzw. menele. Zarośnięci, w typowych czapeczkach, często leżą powyginani na ławkach. Krążą po internecie kompilacje typu: joga z pijakami.

 

Ale skoro uzależnienia to taki problem to po przekroczeniu punktu x może przedostać się do głównego nurtu przebiegu informacji. A wtedy? Łatwo może stać się "złem wcielonym". Ludzie potrzebują symboli, a tym bardziej ich materializacji. Dlatego dla wielu antychryst to Hitler, a święty JP II. Używki też są demonizowane. Nie mówię, że nie potrafią zaszkodzić zdrowiu. Ale warto pozbyć się tu metafizycznej otoczki i spojrzeć na chłodno. To że ktoś przestanie pić nie sprawi, że nagle z tego "złego" stanie się tym "dobrym". Mój tata ma skłonności do alkoholu, ale moralnie jest w porządku i nie patrzy na innych z góry. Trudno to niekiedy powiedzieć o ludziach "czystych". Ich nałóg to niekiedy poczucie wyższości. Polecam posłuchać piosenek Dżemu: "Chciałem być jak oni, spać w ciepłej pościeli, świeże mleko pić". :-)

 

Stereotyp rockmana to gitara i używki. A na powodzenie wśród dziewczyn nie mogą narzekać. :-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam 45 lat.

 

Przepraszam, zwykle określenie "chłopak" kojarzy mi się z nastolatkami/studentami.

To nie jesteś stara.

Jesteśmy mniej więcej rówieśnicami.

Nie marnuj sobie życia,

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niekoniecznie musi to być rocznik....

Chociaż faktycznie, powinno być 71 :P

No, ale ja sama sobie układam różne kombinacje cyfr w różnych celach (głównie jeśli chodzi o hasła ;) )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że wkradł się chochlik drukarski i 88eldorado jest o kilkanaście/dziesiąt lat młodsza :D Zdjęcie na 120 stronie wskazywałoby na dwadzieścia parę lat, czy się mylę?

A co do tematu, to po co się dalej męczyć, przy takich warunkach, znalezienie kogoś dla kogo jaranie nie będzie sensem życia, nie powinno być specjalnie trudne :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

....To jest człowiek nieprzystosowany do normalnego, szarego życia. Narkotyki są rozrywką, lekarstwem na szarzyznę.

Czyli "normalne" życie, to szare życie. Bez rozrywek.

 

.......Zresztą nadal chodzi. Ale nie wiem, jemu by się chyba jakiś detoks totalny przydał.

Nie potrzeba detoksu. Wystarczy, żeby on nie chciał palić. Jeśli by mu palenie istotnie przeszkadzało, to by tego nie robił.

 

......Ja nie palę absolutnie w ogóle. Próbowałam parę razy (jak jeszcze z nim nie byłam) i mi do gustu nie przypadło.

Nie każdemu wszystko przypada.

 

Dodałabym jeszcze, że jest przestępcą.

Przestępcą? Przykład jak chore prawo produkuje przestępców.

Może zgwałcona kobieta, domagająca się aborcji też wkrótce będzie.

 

...I degeneratem. I człowiekiem bez przyszłości.

Głupoty gadasz. Nie znasz gościa dostatecznie dobrze, by takie wyroki ferować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem tyle, ile napisała sama Autorka i na tej podstawie oceniam tego mężczyznę. Ja bym nie mogła być z kimś, kto ćpa. Jak widać Autorka również nie potrafi, skoro tutaj trafiła.

 

Przestępstwem jest wszystko to, co ustawa określa jako przestępstwo. Wielkie mi dziwy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam 45 lat.

 

Przepraszam, zwykle określenie "chłopak" kojarzy mi się z nastolatkami/studentami.

To nie jesteś stara.

Jesteśmy mniej więcej rówieśnicami.

Nie marnuj sobie życia,

W praktyce szanse 45-letniej kobiety, o ile nie dysponuje szczególnymi przymiotami (a nic nie wskazuje, by w niniejszym przypadku dysponowała), oscylują w okolicach zera. Spędzenie reszty życia w samotności z powodu społecznie narzuconego negatywnego stosunku do jakiejś rośliny jest wg. Ciebie "nie marnowaniem życia"?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak mam reagować, co mam robić?

Miałam na myśli: jak mu pomóc, co powiedzieć?

Kaleb dał mi do myślenia - co do tego, że nawet nie chce się przestać palić.

 

Co do wieku - skłamałam (tak czy siak w nicku to tez nie mój rocznik), po prostu uznałam, że wiek nie ma tu nic do rzeczy, bo nie pytałam, czy sobie kogoś jeszcze znajdę, czy nie. Decyzję o ewentualnym zakończeniu związku podejmę sama/on podejmie, jeśli będzie taka potrzeba.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To zbyt skomplikowane aby użyć stwierdzenia, że ktoś ,,nie chce palić, czy pić'' Po prostu dla kogoś to jest alternatywna droga przezywania nieprzyjemnych uczuć/emo i jakby nie istniała nie byłby rozładowywany lęk a lęk jest najsilniejszym z uczuć.

Istnieje takie wrażenie, ze chłopak mimo nabytej wiedzy terapeutycznej, nie akceptuje tego, że palenie mu szkodzi, ze nie jest już dla niego. Nie akceptuje ale tu też trudno stwierdzić czy to ze względu na to, ze myśli że sobie da z tym rade, ze to ,,błahostka'' czy że wymysł czy to że myśli że jest po prostu lepszy od innych i to pokona.

Tu się otwiera następna z furtek czyli nadużywanie czegokolwiek z pozoru mało szkodliwego i pewnej społecznej tolerancji i problemu walczenia z uzależniać typu lekomania, seksoholizm, netoholizm czy choćby w niektórych środowiskach palenie trafki.

Osoba uzależniona od alkoholu ulega mylnemu wrażeniu, ze sobie z tym da rade. Potem po kolejnym ciągu widzi po innych, ze coś jest nie tak a potem, potem w chwili całkowitej degradacji neuroprzekaznikowej następuje wewnętrzna konfrontacja gdzie po prostu z braku sił do ciągnięcia wewnętrznego kłamstwa które się odbywa wobec siebie, przyznaje, ze coś jest silniejszego od niego, ze cos ma nad nim kontrole. To trwa czasami parokrotnie zanim ktos zdecyduje sie na pomoc. Nie gwarantuje to tez tego, ze ktos przestanie bo po jakimś czasie naturalnie odbudowuje sie równowaga chemiczna mozgu i wtedy ruszają przepotężne mechanizmy auto-manipulacyjne ktore sa podstawa bycia i wkraczanie na drogę auto-oszustwa, w stylu ,,dam rade, tylko muszę rzadziej, albo nie az tak albo przesadzam nic takiego sie nie dzieje'' Te iluzoryczne mechanizmy to czesc człowieka, kłamstwa które sa częścią myślenia i trzeba pomocy specjalistycznej, sprzyjających warunków i wiary aby moc uciągnąć to, ze to jak myślimy a przynajmniej tego cześć jest błędem. To uderzenie w podstawę siebie cos abstrakcyjnego, dlatego zerwanie z nałogiem jest takie trudne. Wracając do meritum. Marihuana nie ma tak widocznych z pozoru strat fizycznych a co za tym idzie reakcja społeczna jest bardzo oddalona w czasie co znów powoduje to, że uzależnienie psychiczne ma warunki cieplarniane aby sie rozwijać. Mechanizm iluzji jest rozwinięty i nie tak trywialny jak w przypadku alkoholu.

Dlatego to naprawdę trudne tym bardziej, ze twój men miał już efekt miesiąca miodowego, który jest po pierwszej terapii i pojawia sie z wrażeniem, że ,,teraz z pomoca specjalistyczna dam sobie rade''

Z drugiej strony widzisz, ze to chyba nie ten moment, nie ma jeszcze tej akceptacji, świadomości, że sobie nie da z tym rady.

Czy twój chłopak płacze i mówi, że nie daje rady? Czy na razie jakoś to bagatelizuje lub przerzuca, ze owe nie dawanie rady to to, ze ma nerwice/depresje a nie efekt paroletniego uzależnienia krzyżowego i niezdolności z radzeniem sobie z emocjami?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podoba mi się to, co mówisz, Kontrast.

Właśnie o to chodzi, że jak próbuję zwierzyć się którejś z koleżanek, że mój chłopak ma taki problem, to jest reakcja: "o ja, daj spokój, przecież to jeszcze nie uzależnienie".

Mój chłopak otwarcie przyznaje, że sobie nie radzi. Tak, bywa, że płacze, mówi, że nie ma już siły na walkę, że terapia mu nie pomoże, że za długo pali, by z tego wyjść. Jednocześnie sama widzę, że sobie zostawia furtki, m.in. nadal od czasu do czasu spotyka się z równie uzależnionymi kumplami ze szkoły.

Nie lubi też konfrontować się z własnymi emocjami, na jakąkolwiek stresującą sytuację reaguje ucieczką (najchętniej w używki)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

88eldorado, Paliłem kilkanaście. Na początku sporadycznie, później coraz częściej, a w końcu codziennie kilka razy (była to także forma mojego samoleczenia choroby afektywnej dwubiegunowej), więc na temat mogę się wypowiedzieć. Nie palę już 4 lata.

Rozumiem w pewnym sensie chłopaka, który zmaga się z zaburzeniami psychicznymi i pewnie znajduje ulgę w trawkowaniu.

Sama trawka nie niesie za sobą spustoszenia fizycznego w organizmie i nie zawsze niszczy doszczętnie ogólnie pojmowane "życie".

Co do psychiki, to bardzo uzależnia psychicznie. Z pewnością może mieć zgubny wpływ, może indukować choroby psychiczne, powoduje zespół amotywacyjny i jest z pewnością złe, jak kazdy inny nałóg, który rządzi człowiekiem.

Dopóki uzależnienie od trawki w jakiś sposób nie da mu w kość, to z pewnością sam nie porzuci nałogu. Ja rzuciłem, bo wywołała u mnie prawdopodobnie psychozę, zakończoną szpitalem i boję się. Gdyby nie strach, to pewnie dalej bym palił.

Fizyczne dolegliwości po odstawieniu palenia trwają może tydzień i nie są dotkliwe (bezsenność, nerwowość), natomiast uwolnienie się psychiczne to u mnie ok. 2 lata, a z pewnością pozostawia ślad na całe życie, jak pewnie każdy nałóg.

Jeśli to Cię krzywdzi, to może tylko świadomość, że definitywnie po następnym razie odejdziesz zmusi go do porzucenia marihuany, choć musisz liczyć się z tym, że jest bardzo duże ryzyko nawrotu.

Może dobry dla Ciebie i dla niego będzie wybór: albo Ty, albo Mary Jane.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×