Skocz do zawartości
Nerwica.com

jak to wkońcu jest z tym alkoholem przy lekach SNRI(efectin)


dubidu

Rekomendowane odpowiedzi

Temat wałkowany sto razy, ale nigdzie tak naprawdę nie ma odpowiedzi na to pytanie. Jak to jest z alkoholem przy stosowaniu leków z grupy SNRI (wenlafaksyna)? Jakie macie doświadczenia? Co słyszeliście na ten temat? Ja słyszałam, że bez obaw można jedno z drugim łączyć, ale wgłębiając się w temat dalej różne opinie chodzą po forach internetowych. Ludzie często piszą, że nie zalecają, bo oni łączyli i pożałowali, ale nigdy nie piszą co konkretnie się stało, więc informacja dość mało wnosząca jakąkolwiek informację Czy naprawdę coś strasznego może się wydarzyć? Czy jest to w miarę bezpieczne? Chodzi też opinia, że jedno-dwa piwa to spoko, ale nie upijać się. A jeśli ktoś się upije, to co? Jesli wypije mocniejszy alkohol, to co? Zapadnie w śpiączkę? Czy np będzie gorzej znosił kaca? Jest to dość istotna różnica, a każdy ma czasem ochotę wypić więcej jak 1 piwo, więc jeśli 3 piwa miałyby przy tych lekach zabić, to warto wiedzieć o tym wcześniej....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A nie lepiej po prostu przyjac zasade:

Biore leki, wiec alkohol ograniczam do co najwyzej symbolicznej lampki wina czasem do kolacji, albo wrecz z niego rezygnuje? To jest najrozsadniejsze niezaleznie od tego, jakie leki bierzesz.

Nikt Ci nie odpowie na to pytanie, bo skala tolerancji zarowno lekow jak i alko jest bardzo rozna.

Wylecz sie, odstaw leki i bedziesz mogla imprezowac ;) na razie chyba powinnas miec inne priorytety.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mogę odpowiedzieć ze swojego doświadczenia. Często piłam w czasie brania SSRI i przez to zbyt długo "lek" się rozkręcał. 3 piwa to dla mnie za dużo - ostatnio dochodziłam do siebie po takiej akcji 2 miesiące :bezradny: Doszłam do siebie jak wypiję jedno piwko, czy lampkę wina jest ok. Ale przy większej ilości np. winko na połowę z chłopakiem tak jak było ostatnio - 2 dni po spoko, a później zaczyna się jak ja to nazywam zjazd - nerwy, ciężko się je itd. Lek na nowo zaczyna się rozkręcać. Minęły 2 tygodnie a ja nie do końca czuję się dobrze, chociaż z każdym dniem jest lepiej.

Na początku terapii po prostu nie łączyłam takiego samopoczucia z alkoholem. Ale jednak chyba coś w tym jest, po paru latach już znam swój organizm na tyle dobrze, żeby to określić.

Także - nie polecam! Nic złego się nie dzieje, ale samopoczucie idzie równo w dół. Jedno piwo, czy lampka wina od czasu do czasu spoko, ale nie w większych ilościach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja z doświadczenia swojego wiem, że leki są rożne i mają różny skład chemiczny co w połączeniu z alkoholem może dawać róże afekty niepożądane... jęsli chodzi o walanfaksyne to zauważyłem, że działanie alkoholu jest silniejsze... a afekt uboczny , czyli kac (zejście 100 razy mocniejsze)... przykład: jeżeli po tygodniowym ciągu odstawisz alkohol i masz psychiczną paranoje i lęki... to po tym masz gorzej i po przy pierwszym upiciu... pierwsze upicie się do ,,betonu,, ,,urwanie filmu,, i ... wtedy.... stan lęku i złego samopoczucia jest nie do zniesienia, nawet do myśli samobójczych...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć, to będzie mój pierwszy wpis na tym forum, ale nie pierwsza wizyta. Od lat zmagam się z CHAD i szukając doświadczeń innych z różnymi lekami było mi dane zajrzeć i tutaj. Pierwszym frontem do poznawania efektów leków i całej terapii powinni być specjaliści w postaci lekarzy. Ale wiadomo że niema to jak poznać mniej lub bardziej obiektywnych opinii, doświadczeń, wniosków osób które faktycznie zmagają się ze zbliżonymi zaburzeniami. Wiadomo, każdy z nas jest inny, inaczej reaguje na leczenie i ma inne "dolegliwości", niema drugiego identycznego zestawienia tych cech żebyśmy mogli przełożyć wszystko na swoją miarę. I zbliżając się do sedna sprawy ;) chciałbym aby moje doświadczenia były tylko jedynym z wielu przykładów, a nie prawdą objawioną dla wszystkich. Więc... Łączenie SNRI i stabilizatora z alkoholem na ten moment najgorzej zakończyło się w ten sposób, że przez 1,5 doby nie brałem leków i to jest najgorszy skutek, bo doprowadziło to do tego że "umierałem" w życiu tak się nie czułem, nawet ciężko to opisywać i napewno słowa tego nie oddadzą. Zaczęło się od wymiotów, później uczucia przebijania serca wielkim, ostrym gwoździem, kosmiczny ból głowy, uczucie wyrywania własnego ciała z jego samego, ból straszny wszystkich kości/stawów... otumanienie jakich mało i ciągła pozycja leżąca... Może zabrzmi to źle i nie jest to rada do stosowania, ale lepiej się czułem kiedy brałem normalnie leki i spożywałem alkohol. Najgorsze co mnie wtedy spotkało to na następny dzień taki stan mini śpiączek - polegało to na tym że bez kontroli i woli walki zasypiałem w ciągu dnia, nie ważna sytuacja czy czas po prostu mnie odcinało. Potrafiłem z braku, łóżka czy chociażby czegoś do siedzenia zasnąć na podłodze. Te stany powtarzają się tego następnego dnia kilkukrotnie, czas tego odłączenia od rzeczywistości potrafi trwać od 20min do ponad 2h. Żeby podnieść wagę tego stanu, napiszę tylko że jeśli chodzi o alkohol mam mega mocna głowę (miałem), nie potrafię zasypać na siedząco nawet przy mega zmęczeniu (w normalnym stanie) i wybudzam się na jak ktoś tylko "dotknie klamki". Więc podsumowując ten długi wywód - nie pijcie alkoholu, nawet bez leków, ja nie potrafię, może kiedyś... Powyższe nie jest radą specjalisty, tylko opisem moich własnych doświadczeń - nie naśladujcie minie.

 

 

 

 

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×