Skocz do zawartości
Nerwica.com

Kolejny atak nerwicy - próby walki - przegrana


SCF

Rekomendowane odpowiedzi

Witam serdecznie,

 

Ostatni raz pisałem tu chyba ponad rok temu. To jak wyszedłem z długiego okresu dołów. Potem przewinęły się natręctwa, które minęły. Później też sobie po drodze różne rzeczy wkręcałem, ale nie pisałem o tym tutaj, bo psycholog pomagała. Zacząłem sobie radzić i na prawdę uwierzyłem że sobie z każdym stanem nerwicowym poradzę. Były okresy całkowitej normalności.

Końcówka października zwiastowała nadejście kolejnej fali nerwicowej.

Zaczęło się na prawdę niewinnie: lekkie stany lękowe chociaż upierdliwe, ale ogólnie radziłem sobie.

Pewnego dnia myśl że od dobrych kilku dni miesięcy jak pogorszyło mi się libido tak praktycznie żadnego mocniejszego dnia (wszak z tym problemy mam od 3 lat, ale w ostatnim czasie wyraźnie się pogorszyło). Po niej myśl: z libido mam problemy na tle psychicznym (bo fizycznie wszystko jest ok), a nie wiadomo w zasadzie dlaczego, jeśli żadnego widocznego powodu nie ma. Po tym myśl: no ale jest to na tle psychicznym i nawet jak o tym nie myślę, to libido się nie poprawia; a co jeśli tam mi się stanie ze stanami depresyjnymi czy lękowymi ?

W zasadzie nie wiem jak to się stało, że akurat takie myśli mi przyszły do głowy i że akurat ta myśl wywołała we mnie strach, jak żadnej ameryki nie odkryłem. No i to był gwóźdź do trumny, bo od tego się zaczęło.

Po tej myśli zaraz, w jednej chwili pogorszył mi się stan - nie jakoś gwałtownie, ale zauważanie. Nie umiałem się tego z głowy pozbyć. Próbowałem myśleć pozytywnie np tak: "nakręcam się że uspokoję się i będzie ok, poza tym teraz też jest ok". To pomagało, ale nie na tyle żebym przestał natrętnie to analizować.

Postanowiłem zintensyfikować bieganie - to zawsze było ostatnią deską ratunku i lekarstwem na nerwicę.

Niestety... nie tym razem. Idę sobie biegać w wolny dzień, piękna pogoda i jakoś nie mam totalnie siły na ten bieg - wyjątkowo słabo mi szło. No trudno sobie pomyślałem, nie każdy dzień musi być mocny. Jednak zacząłem rozkminiać czy to nie przypadkiem przez nerwicę, czy sobie tego nie wkręciłem. Później kolejne treningi biegowe były nie najgorsze, ale w trakcie jednego złapałem mega doła, w trakcie kolejnego - totalna porażka. Był akurat dzień że miałem mega doły, stwierdziłem że chociaż nie mam ochoty to pobiegam zawsze coś przebiegne i poczuję się lepiej. Poszedłem i początkowo było super ale po 15 min myśl że chyba nie dam rady tyle przebiec i nagle zaczęło mi siły brakować, pomimo że próbowałem biec dalej i mówić sobie, że to tylko słabszy dzień, że przebiegnę dalej że skończę się nakręcać, że zwolnię tempo i będzie dobrze. Ale było coraz gorzej, zaczęło mi być niedobrze, zacząłem mieć dreszcze i ledwo co przebiegłem i tak skrócony dystans. Dobiło mnie to, bo to zdarzenie zniechęciło mnie w ogóle do biegania, na samą myśl o bieganiu robiło mi się słabo. Zarzuciłem je - bałem się iść bo bałem się powtórki. To dodatkowo utwierdziło mnie w tym jak łatwo mogę sobie coś wkręcić. Próbowałem treningu autogenicznego schulza - ale on mnie wpędzał tylko w dodatkowe stany lękowe. Niedługo później zaczęły się napady uczucia bezsilności, niemocy, że sobie nie dam rady z tym życiem, że to wszystko będzie za trudne. Lekkie napady paniki i doły. Zacząłem się już na poważnie bać, ze będę sobie wkręcał różne objawy, one się pojawią, a ja już nie dam rady ich zlikwidować. Pojawił się lęk że co jeśli te stany wejdą mi w podświadomość i już ich nie wydobędę. Wkrótce miałem wizytę u psycholog to jej opowiedziałem o swoich obawach. Potwierdziła, że owszem jest możliwe że czymś się nawet na moment zmartwimy będzie ten impuls i coś może wejść w podświadomość i dawać o sobie znać. To pogłębiło moje obawy i strach, który w ostatnich dniach zaczął tylko narastać. Przedwczoraj pomyślałem a co jeśli teraz wywołam sobie ból głowy i zaczęła mnie ćmić. Wczoraj wieczorem pomyślałem że jeszcze tylko do kompletu bezsenności brakuje i bach ! dziś pobudka nad ranem z silnym lękiem i już nie mogłem usnąć.

Cały dzisiejszy dzień to koszmar. Cały czas odczuwam odrealnienie i lęk który wieczorem przeszedł w napad paniki potem znów w mniejszy lęk znów napad paniki i tak teraz też jestem jak na szpilkach i cały się trzęsę w środku. Wiem że to nerwica, ale mam poczucie że straciłem nad nią kontrolę nie umiem zapanować nad tym lękiem, nad emocjami. Boję się tego że wbiję sobie te stany w podświadomosć. Głównie podsyca mnie to że kilka rzeczy na zawołanie sobie wygenerowałem a teraz nie umiem się ich pozbyć. Pojawił się strach że zacznie się tylko pogarszać (a póki co nieustanie się pogarsza) aż wyląduję na oddziale psychiatrycznym - a przecież przy cięższych nerwicach jest to możliwe. Nie mogę przestać analizować tego. Psycholog radziła mi doraźnie wziąć leki uspokajające. Tylko nie wiem jakie, co mi radzicie ?

Może znacie jakieś metody jak z tym walczyć ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

Dziekuje za odpowiedz.

Nie wiem. Jedyne czego się doszukuję to to że bezposrednio wcześniej miałem okres klotni z dziewczyną. I nie umielismy sie momentami w ogole dogadać. Była nawet taka kłótnia że nie chcac sie kłócić starałem się najbardziej jak potrafie lagodzic rozmowę i byc spokojnym ale i tak skonczylo się na tym ze sie mocno poklocilismy i w efekcie bardzo zdenerwowany pojechalem do domu. Potem co prawda pogodzilismy się, ale bylem jakis czas tym przejęty bo mialem juz wczesniej nieudane związki przez co juz jakastam lampka nieufnosci sie zapaliła. Byc moze to to bylopowodem inicjacji nerwicy bo nie ukrywam ze do tych klotni zbyt emocjonalnie podszedlem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pojedyncza kłótnia to wątpię. Raczej na ta lampkę nieufności bym stawiał. Wtedy dochodzą wątpliwości odnośnie własnej wartości itd. może wybierz się na parę spotkań do terapeuty? Może pomoże Ci rozwikłać problem związkowy, podbuduje w jakis sposób?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nigdy nie nralem bo zawsze te fale nerwicy mi sie po jakims czasie stabilizowaly. Psycholog tez uznala ze nie potrzebuje brac lekow przeciw lekowych. I w zasadzie ja mialem juz konczyc u niej wozyty bo oboke uznalismy ze juz sobie z nerwica radzę. No i niestety ta obecna fala mnie przerasta. Zawsze do tej pory bylo tak ze przychodzila nerwica pojawialy sie jakies objawy i utrzymywaly sie potem mijal jakis okres i to puszczalo. Tym razem od mojej ostatniej wizyty u psycholog czyli od poniedzialku nieustannie dochodza mi nowe objawy. Z dnia na dziś n coraz gorzej sypiam. Monotonicznie spada mi nastroj coraz silniejsze mam te lęki. Wczoraj wieczorem zas sobie pomyslalem o impotencji i zaraz faktycznie mialem trudnosc z osiagnieciem erekcji. Wpadlem w panike i chociaz polozylem sie 9 godzin temu spać tonie zmruzylem oka. Przelezalem cala noc skulony i roztrzesiony. Zawsze bylo tak ze w ktoryms momencie jednak usypialem albo chociaz lęk mijal. A tym razem calutka noc mnie to wykrecalo.

Dlaczego ja mam tak silne objawy jeali problemow i stresow w zyciu mam mało. Dlaczego nie pomagaja juz relaksacje. Dlaczego mimo ze mialem na prawde ten miesiac temu podejscie z dystansem do swojej nerwicy to i tak ona mi rozwinela sie to tak silnego poziomu i jeszcze codziennie dochodza i nasilaja sie objawy ?...

Zaczynam sie juz bac ze moze to nie nerwica tylko cos gorszego...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak juz ta choroba wyglada, raz lepiej, raz gorzej.

Ja na Twoim miejscu zbadalabym poziom wit D, oraz zatsanowila sie nad suplementacja magnezu. Ja np czesto mam badany poziom wit d bo mam bardzo niski i ciagle suplementuje, objawy byly takie, ze bylam bardzo zmeczona, w depresyjnym nastroju, mialam bole rozne, miesni, kosci, oczywiscie nerwica tez sie uaktywnila przy okazji.

Na nerwice nie musisz brac lekow, wrecz przeciwnie, jesli tylko mozesz, to powinienes starac sie nie brac (oczywiscie dopoki sobie radzisz i dopoki lekarz, psycholog mowi, ze nie sa konieczne). Ja np mam nerwice od dziecka i nic nie biore. Teraz mam lekki epizod depresji i na to biore leki, ale na sama nerwice bralam tylko doraznie hydroksyzyne (w calym zyciu zuzylam 2 opakowania) oraz oksazepam (jakies 3 opakowania w 12 lat). Jesli potrzebujesz czegos lagodnie uspakajacego, to ja wlasnie polecam ta hydroksyzyne. I zbadalabym sie tak ogolnie, jakas morfologia, mocz, poziom witamin i mikroelelentow. Skoro w zyciu nic Ci sie tak bardzo nie zmienilo, to moze przyczyna jest w jakis niedoborach.

Dossc kontrowersyjny dorazny sposob, to ... alkohol ;) alkohol dziala silnie przeciwlekowo i np ja czasem wypije mala lampke koniaku czy kieliszek jakiejs wisniowki, cos mocnego i w malej ilosci, oczywiscie sporadycznie i nie upijajac sie, bo na kacu jest dramat. Tylko tyle, zeby poczuc cieplo w zoladku i lekkie rozluznienie inoczywiscie rzadko. U mnie to fajnie dziala, ale ja ogolnie baaaardzo malo pije, wiec nie ryzykuje ze sie rozpije albo zaczne leczyc nerwice wodka ;) po prostu czasem pomaga usiasc sobie przed TV, z ksiazka, owinac sie kocem i napic kieliszek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

scf To, ze czułeś się przez ostatni okres lepiej, nie musi oznaczać, ze wyleczyłem nerwice. Czasem wystarczy wycofać się nieco z życia i człowiek czuje się lepiej ..nie oznacza to, ze automatycznie pozbył się przyczyn, przekonań, konfliktów wew. itd Ja bym to nazwał nasileniem, a nie powrotem nerwicy. Sport, relaksacja to środki doraźne, pomocnicze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję wam za odpowiedzi.

Nerwica przypadkiem nie polega tez na blednej interpretacji otoczenia ?

Np zbytniego wsluchiwania sie w siebie, sposobu podejscia do problemow itp ?

 

Ja po wizytach wiem jakie bledy popelniam bo jednak sie czaly czas boje sie tych stanów bardzo ich nie chce miec bo wydaja mi sie koszmarne i w dodatku potrafia sie bardzo dlugo utrzymywac. Tylko jak zmienic podejscie do zycia jak zmienic myslenie ?

 

Psycholog mi powiedziala kiedys ze jakbym mial niezly wstrzas to by mi wszystkie objawy nerwicy minely.

I to jest chyba prawdą...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nerwica przypadkiem nie polega tez na blednej interpretacji otoczenia ?

Np zbytniego wsluchiwania sie w siebie, sposobu podejscia do problemow itp ?

 

Na interpretacji nacechowanej negatywnymi emocjami. Pytaniem kluczowym wydaje mi się to, dlaczego, będąc świadomym irracjonalności swoich obaw, nadal tak kurczowo się trzymasz tej swojej, niewłaściwej interpretacji?

 

Psycholog mi powiedziala kiedys ze jakbym mial niezly wstrzas to by mi wszystkie objawy nerwicy minely.

I to jest chyba prawdą...

 

Co to za psycholog? W jakim nurcie terapia?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo dla mnie te stany depresyjne i bezsennosc taka ze od tygodnia sypiam po 2h lub wcale nie przesypiam nocy sa nie do zniesienia. Kazda godzina w tym stanie to dla mnie koszmar. Żadna metoda nie pomaga bo czym kolwiek probuje sie zająć to nie poprawia mi to naatroju. Czy tancze na zabawie czy gadam w towarzystwie czy ogladam cirkawy film czy robie cos co mnie ciekawi to ani troche nie pomaga. Raczej nie umiem sie na tym skupic.

Dlatego że kazdy nawrot tej nerwicy jest coraz gorszy silniejszy i dluzej trwający. Dlatego że dla mnie nie wszystkie moje obawy sa irracjonalne. Np to ze wbije sobie to w podświadomość i ze juz sie tego nie pozbede - utrwale, to na prawde sie tego realnie boję. Psycholog potwierdzila ze to jest możliwe. Co innego jakbym ja siedzial i kilka dni zamartwial sie ze objawy wroca i one zaczely by sie pojawiac. Ale na litosc boska wystarczylo tylko ze raz mi cos przez mysl przeszło i po kilku sekundach pojawil sie objaw. To mnie tak przerazilo. Dodatkowo to ze dlugo to olewalem i mimo tego i mimo ze mialem caly dzien zajety wiec nie mialem zbyt czasus na myslenie to i tak doszedlem do tego stanu. Poczulem ze te wszystkie metody walki z nerwica sa gowno warte. Poza tym po kazdym nasileniu objawow nawet jak ustepowany to cos z tego juz na stale zostawalo. To jak ja mam poztywnie myslec?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

SCF Opisałeś objawy nerwicy, a w zasadzie objawy błędnej interpretacji faktów, wydarzeń rzeczywistości. Zadam jeszcze raz moje pytanie: Dlaczego, będąc świadomym irracjonalności swoich obaw, nadal tak kurczowo trzymasz się tej swojej, niewłaściwej interpretacji?

..inaczej.. jeśli wiesz, że większości sytuacji nie musisz się bać, dlaczego, nadal tak kurczowo trzymasz się swojej nerwicy?

 

Psycholog do wymiany, no chyba, że interpretujesz jej wypowiedzi po swojemu, bo coś mi się nie chce wierzyć, żeby którykolwiek psycholog podważał możliwość zmiany cyt "Np to ze wbije sobie to w podświadomość i ze juz sie tego nie pozbede - utrwale, to na prawde sie tego realnie boję. Psycholog potwierdzila ze to jest możliwe."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do tej pory było wszystko ok, bo wydawało mi się że nerwica będzie przychodziła w stresowych okresach i że ona sama przejdzie jeśli tylko nie będę się nią martwił a jeśli będę ją analizował to też przejdzie ale będzie dłużej się utrzymywać.

 

Nie sądziłem, że ja sobie mogę sam ją wygenerować do takiego poziomu. Nie sądziłem, że objawy mogą się utrwalić. Bo mogą. Nie twierdzę że nie da się ich wtedy wyplenić, ale staje się to niezwykle trudne.

Wychodzi na to, że ja w ten sposób utrwaliłem sobie brak libido. I nie pomagało na to już zmiana nastawienia, sytuacji itp. Wystarczyło że na początku bałem się że to jakaś choroba i że już to się nie poprawi. A później już nawet uświadamiając sobie że to psychika i nawet jak o tym nie myślałem, to i tak poprawy już nie było nie ma i jakoś trudno mi sobie wyobrazić że będzie i to już 4 lata tak !

 

Więc równie dobrze wystarczy, że będę się obawiał stanów lękowych i też mogą się tak utrwalić, mogę sobie utrwalić brak siły fizycznej, brak emocji, cokolwiek. Wszystko da się sobie wmówić i wszystko może się utrwalić. A ja mam do tego poczucie niemocy, bezsilności, czuję że sobie nie poradzę i nie umiem tego uczucia odwrócić. Gadanie sobie że będzie dobrze guzik daje bo jedno sobie mówię a drugie wewnątrz siebie czuję.

Jedynie co to musiałyby te dolegliwości stać się dla mnie obojętne, ale nie są i nigdy nie będą bo utrudniają mi życie w każdej płaszczyźnie. Nie mam żadnej ucieczki od tego, żadnej ostoi. Co nie robię, jak nie robię, to nie umiem od tego uciec. Daję sobie przepływać lękom przez siebie to przepływają i przepływają i przepływają i narastają narastają aż w końcu już nie mogę tego wytrzymać i wpadam w panikę.

Poszedłem biegać, znów dopadł mnie brak siły, i myśl że no już nie dam rady bo nei mam siły i faktycznie przystawałem bo nie miałem siły. Powiedziałem sobie, że muszę to przełamać i cisłem na chama myśląc że ta nerwica puści, ale skończyło się tym że jak paralityk przebiegłem ze 100 m zacząłem dyszeć jak szalony i omało z osłabienia nie upadłem i nie miałem siły dalej biec. Próbowałem się ogarnąć przy spaniu bo zaczęły mnie łapać lęki w nocy. Mówię sobie "a niech płyną" no i płynęły i spać nie pozwalały. To nie jest tylko ból głowy czy uczucie mdłości które niczego mi nie krzyżuje. To nie jest strach że zasłabnę i tylko strach bo nie zasłabnę tylko to są dolegliwości które uniemożliwiają wiele rzeczy. Przez nie jestem 2x wolniejszy, mam zmniejszoną koncentrację, nie mam fizycznie siły, nie mam libido, nie dosypiam bo nie mogę spać.

 

To mi realnie szkodzi na zdrowie a nie że to tylko obawy dla samych obaw. Nie potrafię sobie tego wyobrazić że się tego nie obawiam, no musiałbym chyba w 100% zmienić swój charakter, zmienić samego siebie. Musiałbym stać się zupełnie innym człowiekiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×