Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak pomóc chłopakowi i z czym walczymy?


Cal

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich serdecznie.

To będzie długi wpis, ale bardzo potrzebuję porady, nie wiem już co robić. Chcę opisać wszystko, bo może jakiś szczegół będzie miał znaczenie.

 

Od lipca jestem z cudownym chłopakiem, ma 22 lata i poznałam go podczas spotkania fanów jednej z gier. Często widywaliśmy się latem, wspólnie spacerowaliśmy, graliśmy, chodziliśmy do pubów, kina, restauracji, spotykaliśmy się ze wspólnymi znajomymi itp. jak większość typowych par. Robiliśmy też dużo szalonych rzeczy i prawie nigdy nie przestawaliśmy się śmiać.

 

Powiedział mi, że rok temu walczył z depresją i wygrał. Mieszka z matką (która kiedyś chorowała na depresję), ojczymem (którego nie lubi) i starszym 30-letnim bratem, który obecnie walczy z depresją. Biologiczny ojciec mojego chłopaka choruje na autyzm i mieszka w innym mieście.

Zanim mnie poznał lubił imprezować, spotykać się ze znajomymi, palić dużo marihuany, papierosów i grać na PlayStation. Studiował też literaturę.

 

Do października mniej więcej wszystko było w porządku, a pózniej się zmieniło. Nie jestem fanką żadnych używek, ale nigdy nie komentowałam jego trybu życia ani nie chciałam go zmieniać.

Od października przestał palić marihuanę, nie spotykał się ze znajomymi, nie pisał już tak często na Facebooku ani ze mną, ani z innymi. Często skarżył się na ból brzucha i wymioty. Szczerze to jego zwyczaje żywieniowe są okropne, wysoko przetworzone gotowe dania typu frytki, jakieś tłuste mięsa, cola i energetyki. Zasugerowałam zmianę diety i chęć pomocy, ale nie chciał. Lekarz dał mu jakieś tabletki z Omeprazolem, które zawsze mu pomagały.

 

Powiedział mi wtedy rownież, że dostał tabletki na lęki (anxiety), o których mi nie mówił wcześniej. Kiedy się spotkaliśmy postanowiłam zgłębić temat.. powiedział, że nie rozmawia już tak z ludźmi, nie spotyka się, ponieważ ma lęki, które mu to uniemożliwiają. Faktycznie, wcześniej często spotykaliśmy się na mieście i szliśmy gdzieś, a ostatnio chciał tylko abyśmy spotykali się u niego i cały czas spędzaliśmy w łożku oglądając filmy.

 

Objawy, które ma podczas lęków to ból głowy, szybko bijące serce, wydaje mu się, że zemdleje, zbiera mu się na wymioty. Nie chce też nikogo widzieć, nawet mnie. Gdy jestem u niego, a on ma ten atak paniki/strachu, wychodzi do innego pomieszczenia zostawiając mnie samą. Rani mnie to, mówiłam mu o tym, że chciałabym go przytulić, jakoś pomóc, ale on mnie odpycha..

Pózniej, prawie po godzinie wraca i mówi, że mu przykro, że muszę być z takim chorym psychicznie człowiekiem. Ja mowię mu, że go kocham, akceptuję i dla mnie jest jednym z normalniejszych ludzi, jakich znam, po prostu ma chwilowe problemy zdrowotne, ale to w końcu minie i ja chcę mu pomóc. Powiedział, że czuje się winny, że jest taki beznadziejny, że gdy do niego przychodzę chciałby spędzać ze mną czas, a ma ataki i zostawia mnie samą. Powiedziałam mu, że to nie jest ważne, że go nie opuszczę tylko dlatego, że chwilowo ma problemy.

 

To nie jest tak, że non-stop ma atak, mimo, że ma to codziennie. Lepiej się czuje po seksie, mówi, że go leczę.

Niestety to nie pomaga na długo. On teraz rzucił studia, bo nie był w stanie na nie chodzić (był na ostatnim roku), nie wychodzi praktycznie z domu, nie odbiera telefonów od kumpli. Kiedyś tak nie było, bardzo mnie to martwi.

 

Spytałam czy jest jakiś konkretny lęk, konkretna rzecz, której się boi, ale nie. Powiedział, że sam nie wie co jest nie tak z jego głową.

Lekarz dał mu tabletki - citalopram, ale zdecydował, że nigdy nie będzie ich brał. Czytał o skutkach ubocznych, poza tym jego brat to bierze i mu nie pomagają. Mój chłopak jutro chce iść do lekarza zapytać o alternatywne metody.

 

Wczorajsza sytuacja uświadomiła mi, że problem jest naprawdę poważny. Mieszkam dwie godziny drogi od niego i zawsze kiedy wracałam odprowadzał mnie na przystanek. Mieszka w nieciekawej, słabo oświetlonej dzielnicy i nie puściłby mnie samej. Wczoraj jednak powiedział, abym poszła sama (była noc), bo on nie jest w stanie. Po moich prośbach jednak się ubrał i wyszedł ze mną. Niestety po 3 minutach powiedział, że nie może, że czuje że zaraz zemdleje i błagał mnie, abym pozwoliła mu wrócić do domu. Byłam zaskoczona i zła, jak może mnie tak samą zostawić (wiem, nie powinnam była tak zareagować). Zaczął krzyczeć, że nie rozumiem jak to jest i poszedł do domu, zostawił mnie.

 

Bardzo martwię się o niego, bo nie wiem ani co się dzieje, dlaczego, ani z czym właściwie walczymy.. pomóżcie proszę, czy to jest nerwica lękowa, depresja, co to jest?

Jak mogę mu pomóc, albo chociaż wesprzeć w tej walce? Jestem załamana i przerażona.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czesc, wygląda na nerwice lękowa ktora doprowadziła do izolacji, spadku nastroju(jeszcze bardziej) i w konsekwencji do stanów depresyjnych .

Kiedyś gdy palił, imprezował to odreagowywał, miał wentyl który rozładowywał napięcie, teraz poprzez strach się odciął bo to chyba juz nie wystarczało.

W takim ataku lepiej człowieka nie naciskać bo reaguje wtedy jak zwierze i musi się sam wylizać. Oczywiście mysi to leczyć, taki stan znam na własnej skórze i kończą się nie rzadko w szpitalu z historia typu ,,mam zawal''.

Do tego gdy człowiek się lękowo nakręci to serce szybciej bije, skóra robi się naprężona jest przygotowany do ataku i to wygląda naprawdę jak jakiś zawał.

Ten lek co dostał będzie musiał brać, nie dość tego ssri działają po 4 tygodniach choć ważne jest tez nastawienie.

Z tego co napisałaś ma tez ,,model rodzinny'' wiec te lęki plus schematy to taki materiał bardziej na terapie.

Na takie ataki sa na szczęście leki, można szybko zadziałać, może być tez tak, ze jak ataki mina to zacznie sam z siebie wychodzić, bo z tego co piszesz ma takie predyspozycje, nie jest chowany cale życie w szafie:) Moze to jednak zrujnować życie i doprowadzić do izolacji ale to takiej z paromiesięcznymi okresami nie wychodzenia z domu wiec jak najszybciej pomoc.

Ja bym stawiał na razie na leki, potem doszedł do tego czemu generuje napięcie, co go boli i tak dalej ale ty do tego raczej nie dojdziesz a tez sama informacja nie jest już rozwiązaniem bo to trzeba przeżyć (lub nie->zrozumiec) zaakceptować i zapomnieć/pogodzić się z tym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję Wam za odpowiedzi.

Szczerze mówiąc też trochę obawiałam się tych leków. Poczytałam o skutkach ubocznych i opinie ludzi, którzy te leki brali i mówili, że tylko pogorszyły sprawę. Nigdy nie zetknęłam się z taką chorobą, dlatego szukam pomocy tutaj. Miałam nadzieję, że znajdę historię kogoś, kto to przeżył i wyszedł z tego..

 

Zmienił się nie do poznania, aż smutno patrzeć. Z otwartego, zabawnego chłopaka, który był duszą towarzystwa w zamkniętą, przerażoną osobę. Nie mogę znieść swojej bezsilności. Strasznie współczuję jemu i innym osobom na to cierpiącym. To chyba gorsze niż choroby fizyczne.. chciałabym wiedzieć co powoduje tę chorobę.

 

Próbowałam go namawiać na zmianę diety i jakiś sport, ale to chyba ponad jego siły. Albo, żeby chociaż wyjść na zewnątrz w słoneczny dzień i dostarczyć tej witaminy D. Spróbuję go przekonać do tych leków. Lekarz powinien mieć rację. Czy kiedyś będzie mógł je odstawić i żyć normalnie? Czy efekty uboczne znikną? Mój chłopak opowiadał mi o swoim znajomym, który brał długo leki na depresję i jego organizm przestał wytwarzać serotoninę, to straszne.

Co do terapii to pewnie będzie ciężko, bo on nie chce nawet wychodzić z domu.. chyba, że terapeuta przyjdzie do niego.

 

Tak bardzo chciałabym, aby był szczęśliwy. Wcześniej nie miał przez prawie dwa lata dziewczyny. Powiedział mi, że kiedy poznał mnie to czuje się szczęśliwszy, bo ma dla kogo żyć i o kogo się troszczyć. Zawsze po naszym spotkaniu mówi, że czuje się lepiej i że mu pomagam. Ale ja zastanawiam się czy to nie ja spowodowałam, że jest w takim stanie. W końcu parę miesięcy po tym jak zaczął ze mną być nastąpiły te ataki strachu i paniki.. może ja coś zrobiłam/robię nie tak?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Leki raczej nie produkują serotoniny tylko spowalniają jej rozpad. .

Leki nie sprawia, ze bedzie mu sie chciało wyjść, tylko sprawia to, ze wyjście będzie mu obojętne i wtedy będziesz mu mogla słoneczko i wit d polecać i będzie bardziej ulegliwy.

Wejście w taki stan to taka równia pochyła z osobistych doświadczeń wiem, ze pewne osobliwe twisty leków powodują wyjście z tej fazy i wejście na krzywa która ten etap wznoszenia skróci (boze chyba to tak z matematyki bylo, ale nie wiem, nie wiem)

Doraźne środki które szybciej niwelują lęk: Pregabalina, baklofen i prawdziwy krol benzodiazepiny. Uzależniające tez w stopniu takim jak podałem do króla.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cal, Ty nie robisz nic nie tak.

Masz racje, to jest duzo gorsze od choroby fizycznej. Ze swojego doswiadczenia i obserwacji innych chorych to jest troche tak, jakby wygladalo sie tak samo, ale bylo sie juz kims zupelnie innym. To jest najgorsze, ze niestety chory czlowiek czesto nie jest soba, a to tez znaczy, ze cechy, za ktore go kochalas, znikaja.

Nie chce Cie straszyc, ale chyba musisz wiedziec, na czym stoisz. Leki maja cala mase skutkow ubocznych, ale lepiej je brac, niz calkowicie odplynac. Co do dlugofalowych skutkow ubocznych, to nie wiadomo, u niektorych rozwijaja sie problemy dlugotrwale, brak emocji, odczuwania, u innych nie. Terapia jest bardzo wazna. Jak ktos ma nerwice, to ja ma i nigdy nie wiadomo, kiedy znow dopadnie, ale ma terapii uczymy sie zapobiegac nawrotom, lub w pore je rozpoznac, Mozna nauczyc sie ja kontrolowac, mozna trzymac ja w ryzach, mozna latami zyc normalnie. Ale problem w tym, ze nerwica wychodzi w stresowych momentach, nikoniecznie negatywnych, rowniez pozytywnych, jak slub, narodziny dziecka itd. A to moze oznaczac, ze partner chory na nerwice rozchoruje Ci sie w samym srodku kolowrotka, przeprowadzki, ciazy, przygotowan do slubu i zostaniesz ze wszystkim sama i jeszcze jemu bedziesz musiala pomagac. No i oczywiscie ryzyko, ze Wasze dzieci odziedzicza po jego rodzinie problemy, jest ogromne, skoro piszesz, ze on choruje, brat choruje, wujek itd.

Pisze Ci to jako osoba, ktora choruje na nerwice lekowa od dziecka. To trudna choroba, nawet nie wiesz, ile energii ja poswiecam na codzien, by moj maz, moje dzieci, rodzice nie odczuwali tego, ze ja nie mysle i nie reaguje normalnie. Mam to szczescie, ze mam spora samokontrole i umiarkowanie nasilona chorobe, ze ona w ogole da sie kontrolowac, ale mam tez trudne momenty. Jestes mloda, musisz tez bardzo uwazac na siebie, bo partnerzy osob z problemami psychicznymi czesto tez zaczynaja miec depresje, leki. Nie obwiniaj sie o jego chorobe, nigdy. I pamietaj, ze jesli to Cie bedzie przerastac, to musisz szukac pomocy tez dla siebie, pogadac z kims, moze z psychologiem, on Ci wiele wyjasni. Powodzenia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakiś czas temu zanim zacząłem przyjmować leki , byłem w podobnej sytuacji, prawie popsulem wspolny sylwester z dziewczyna, po spotkaniu i całym dniu stresu przed tą imprezą mimo odizolowanego otoczenia ( impreza we dwoje w domu ) dostałem po 10 min ataku paniki i chciałem wracać do domu, presja udanego wieczoru z ukochaną tylko pogłębila objawy, gdyby nie zadziałało doraźne benzo pewnie uciekł bym do domu . Sytuacja wyglada na poważną , potrzeba bedzie czasu by stanął na nogi, myślę że powinien zdecydować sie na leczenie i spróbować , nie trzeba się od razu zniechecac. Mam nadziejer, że trafi na dobrego lekarza i dobre leki. Polecam skończyć z uzywkami , u mnie alkohol i kawa tylko podkrecaly lęki .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za szczerość Kontrast i Minou. Brzmi to strasznie.. cały czas łudziłam się, że może istnieje jakiś magiczny środek/lek, który wyeliminuje tę straszną chorobę na zawsze.

 

On mówi, że nigdy wcześniej tego nie miał (tych lęków), dlatego zastanawiałam się co może być powodem. Powiedział mi, że to może skutek wieloletniego palenia marihuany. Ja zastanawiałam się właśnie czy to nie są kwestie genów..

 

Mieszkam w Szkocji, mój chłopak jest Szkotem, pogoda jest depresyjna. Nie wiem za bardzo, gdzie tu szukać pomocy. Cieszę się, że znalazłam to forum.

 

Minou, co poza lekami pomaga Ci kontrolować chorobę?

 

Tictac, czy Ty podczas ataku też odsuwałeś się od swojej dziewczyny, chciałeś być sam?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cal, jak juz pisalam, moja choroba nie jest mocno nasilona, nigdy nie mialam az tak ciezkiego epizodu, jak Twoj chlopak. Dodam, ze tez sporo palilam i po tym pojawialy sie natrectwa, albo odrealnienie. Ale jak przestalam palic, to to wszystko dosc szybko zniklo. U osob z predyspozycjami marihuana moze wyzwalac leki i depresje, ale badania pokazuja, ze zastosowanie marihuany w medycynie daje wiele pozytywnych skutkow, wiec tu do konca nie wiadomo. Ja na wszelki wypadek juz od wielu lat unikam uzywek. W niewielkich ilosciach alkohol nie wydaje sie byc szkodliwy, nie do upijania sie, ale jakis jeden drink czy dwa od czasu do czasu. Alkohol wykazuje silne dzialanie przeciwlekowe, podobno u niektorych nawet porownywalne do slabszych benzodiazepin.

Co mi pomaga:

Taka zwyczjana higiena zycia jest bardzo wazna. Trzeba sie wysypiac, trzeba zdrowo jesc, niedobory wit D, b12 czy kwasow omega moga miec spory wplyw na chorobe, dobrze jest uprawiac jakis sport, bo wydzielajace sie endorfiny poprawiaja nastroj. Trzeba koniecznie umiec sie odstresowac. Trzeba poznac swoja chorobe, by wiedziec, kiedy wraca, kiedy jeszcze sobie radzimy, a kiedy juz trzeba wrocic do lekow. Trzeba sie nauczyc odroznic te chorobliwe mysli od tych normalnych. Np czy boimy sie wyjsc po ciemku ze zwyklego zdrowego rozsadku, czy moze po prostu choroba znow wrocila.

Nie chcialam Cie az tak nastraszyc. Ja zyje normalnie, mam meza, dzieci, calkiem dobre wyksztalcenie, rozwijam jakastam kariere, mam przyjaciol, hobby itd. Ale dla mnie to po prostu jest niesamowicie frustrujace, ze nie moge polegac do konca na swoim mozgu. Mam wrazenie, ze w jakis sposb zawodze meza, ze moze czasem daje dzieciom nie taki przyklad, jak bym chciala. Ze na kontrolowanie choroby marnuje energie, ktora jestem winna rodzinie i takie tam :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jejku Minou jestem pewna, że jesteś wspaniałą mamą i żoną! Tak bardzo się starasz. To przypomina mi mojego chłopaka, on też się martwi, że mnie zawodzi i powinien być lepszy, kontrolować swój mózg. Ja wiem, że się stara i mimo, że tego nie doświadczyłam, staram się zrozumieć. Wiem, że jest ciężko.

 

Z tym alkoholem to też właśnie zauważyłam, że działa antylękowo. Gorzej na drugi dzień, po całonocnej zabawie ataki były wzmożone plus dochodził kac.

 

Mam nadzieję, że gdy zacznie brać te leki da się namówić na zmianę trybu życia. Dużo czytałam, że pomaga minimum 15 minut dziennie na świeżym powietrzu, sport, zdrowa dieta, picie herbatek (rumianek), odstawienie używek, medytacja, kontrolowanie oddechu, masaże z olejkiem lawendowym i ciepłe kąpiele. Mam nadzieję, że te leki pozwolą mu na zmianę trybu życia i później będzie mógł kontrolować wszystko nawet bez leków.

 

Jest jeszcze jedna kwestia - seks. Czytałam, że kiedy ktoś cierpi na nerwicę lękową to nie ma ochoty na seks. Tymczasem nam zdarza się nie wychodzić z łóżka cały dzień. Seks mu wręcz pomaga, mówi, że od razu czuje się lepiej i go uleczyłam.

On obawia się, że przy braniu tych tabletek (jako skutek uboczny), nie będzie miał w ogóle ochoty na seks i ogólnie, że będzie miał z tym problemy.

Wiem, że to bardzo osobiste pytanie i zrozumiem, jeśli ktoś nie chce na nie odpowiadać. mój chłopak jest młody więc ta kwestia jest dla niego dosyć istotna, więc byłabym wdzięczna za odpowiedzi.

Czy choroba i przyjmowanie leków ma duży wpływ na życie seksualne i jego jakość?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszystkie kwesie sa mi bliskie, po szczytowaniu również było mi lepiej, orgazm rozladowuje napiecie, przechodził mi ból brzucha i inne dolegliwości. Mi leki pomogly, ale też wpłynęły na zycie erotyczne dość mocno zalowalem na poczatku ze zacząłem ich brać właśnie ze wzgledu na problemy z libido, potem było lepiej i od dłuższego czasu już tak pozostało, zmniejszone libido i kiepskie orgazmy. Skutki uboczne są indywidualne, leki które biore SSRI ( paroksetyna ) mają duży wpływ na libido , ale z obecnego punktu widzenia nie żałuję ze zacząłem ich brac bo byłem w podobnym stanie jaksię twój chłopak . Też pasowalo mi siedzenie w domuna unikanie imprez spotkań, wesel, pogrzebów, potem nawet zakupow, a potem było jeszcze gorzej bo we dwoje już nie dawalem rady usiedziec. Zaraz panikowalem , ze dostane ataku, ze zlapie mnie biegunka, lęk czy kolatanie serca, ze umre ze bede dzwonil po pogotowie itd. Leki pomogly mi bardzo ale nie od razu, trzeba sie samemu przelamac, motywacja dlai drugiej osoby pomaga, pierwsze osiągnięte kroki również, u mnie one byly w postaci pokonania lęku przed badaniami ( pobieranie krwi ) potem przed dentystysta potem zaczalem coraz dalej jeździć , zalatwiac sprawy, a jakis czas temu bylem w stanie sam autem jechac do duzego miasta by odwiedzic dziewczyne i zrobic 200 km w jednajedną strone. Bez leków bym zwariowal, zaczal bym brac benzo coraz czesciej po czym bym sie uzaleznil, bylem w takim momencie ze po dwoch lykach kawy czy piwa myslalem ze umieram ze cos mi sie dzieje, a wcześniej pilem sobie alko na poprawe nastroju bez problemow. Nie moglem nigdzie chodzic i jezdzic nic zalatwic, pamietam dobrze ile strachu i cierpienia przyspozylo mi wysłałanie listu glupiego . Pod koniec tego koszmarnego okresu doszły mysli natretne, a trzy pierwsze tygodnie brania leku spedzilem w lozku, ale warto bylo, choc na chwile , choc w jakims stopniu uwolnic sie z tego koszmaru. Poczatki leczenia ssri są kiepskie, ale warto wytrzymac ten miesiac.resztę trzeba zrobić samemu, same leki to nie wszystko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Heh dzieki Cal, staram sie, ale wiesz, jakby nie to cholerstwo, ta nerwica, to pewnie byloby lepiej.

 

Co do seksu to leki z tej grupy zabijaja ochote, u wiekszosci przynajmniej na poczatku.

Ja aktualnie pierwszy raz od chyba 10 lat zdecydowalam sie wziac leki, mam oczywiscie moja nerwice, ale tez umiarkowany epizod depresji. Dostalam lek, ktory nie wywoluje prawie skutkow ubocznych oraz nie wplywa na zycie seksualne. Nazywa sie Valdoxan, z tego co czytalam na angielskich forach, to jest nawet chetnie przepisywany, wiec chyba w Szkocji tez, zawsze mozna spytac lekarza, czy by nie byl odpowiedni. Lek ten zapisywany jest na nerwice lekowa i na depresje, ale sa pewne watpliwosci co do tego, czy on dziala, czy nie. Ja jestem zadowolona, duzo lepiej spie i mam lepszy nastroj, prawie sie tez nie boje. W ogole z lekami w psychiatrii jest ruletka, jednemu pomaga ten, innemu szkodzi itd, trzeba czesto dobierac metoda prob i beldow.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cal, Przecież nie wszystkie leki działają na strefę seksualna a nie które ją jeszcze skalują. Poza tym jak ma taką ochotę na seks to całkowicie mu jej raczej nie zabije. Nie zawsze serotonina musi być odpowiedzią na lęk, choć odpowiedni poziom jest ważny bo powoduje oprócz ,,jestem szczęśliwy jak mala kózka'' pewne zobojętnienie.

Wiesz dlaczego mu seks pomaga? Bo rozładowuje napięcie które powstaje z emocji których nie umie prawidłowo przeżywać, rozumieć i to się kumuluje. Paradoksalnie może nie brać leków ssri tylko poszukać czegoś na zbicie dopaminy, wnosząc po popędzie będzie miał jej spory poziom lub całkowicie nie umie przezywać emocji i to jest jedyny substytut przezywania, taka proteza. Niektórzy dużo jędza jak maja depresje. Inni myślą ,,żre jak świnia nic nie robi'' a to nie do końca tak jest. Organizm to taki pierdolnik który sam sobie drogą przykładów napotkanych kiedyś w życiu przypomina co może mu pomóc/wyregulować. Jedzenie=podnoszenie serotoniny. Sport=testo do góry, dopamina. Palenie trafki alternatywa dla uspokojenia. Różne rodzaje narkotykowy biorą tez osoby chore na schizofrenie dlatego, ze mogą wtedy pozbierać myśli.

Ogólnie protezy sa złe. Seks po jakimś czasie przestają działać i taka osoba już przyzwyczajona do takiego sposobu rozładowywania, nie szuka innego, tylko niestety zmienia partnerki.

Palisz trawkę masz zahamowany układ, przestajesz wszystko wraca do normy ale tobie się zdaje, ze zapierdala. Coś spadnie to ty szok i podskok. Powiesz ,,idę do sklepu'' u niego ,,odchodzi, nie kocha'' :)

To się samo-reguluje ( do jakiegoś poziomu) nie jest to poziom nominalny ale trochę to wróci do ,,normy'' Teraz, jeśli tak ma od małego (trzeba prześledzić) od małego miał inne sposoby (dzieci maja inne niz ćpanie, chlanie, bzykanie) rozładowywania z pozoru niezauważalne, to prawdopodobnie nigdy sobie nie radził z tym co do-niego docierało lub to co do niego docierało było tak duże, ze nie mógł sobie z tym poradzić i dla ochrony samego siebie ,,schował''. Potem idąc za przykładem, lękiem, chował już wszystko co mu się kojarzyło z bólem i teraz to sie wylewa.

Moze tez tak mieć od używek. Słabo sobie zawsze radził, nie byl prawidłowo ukształtowany i pierwszy blant to było to i tą już upośledzoną funkcje dobił a owe ,,to'' zawsze sie kończy. Mało ludzi to rozumie, ze wtedy jak trafisz na lek, zaczyna sie praca, wtedy należy jak najwięcej zmienić bo to sie kończy. Większość zarzuca wtedy z przyzwyczajenia i poczucia niesprawiedliwości, cierpienia ,,teraz to ja sobie odpocznę'' a to błąd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cóż ostatnie zdanie bardzo trafne, to co udało mi sie zmienić to moje, a z pracą dalej mam problemy bo to olalem, jeszcze troche i u mnie też się to skończy, została mi właśnie kwestia pracy, a raczej zmina trybu życia i wyjście do ludzi na codzień, współpraca i praca. Dużo zmieniłem ale to prawda że wiele osób mało wykorzystuje ten dobry okres bo jak jest już w miarę ok to się to olewa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

(...) Rani mnie to, mówiłam mu o tym, że chciałabym go przytulić, jakoś pomóc, ale on mnie odpycha..

Pózniej, prawie po godzinie wraca i mówi, że mu przykro, że muszę być z takim chorym psychicznie człowiekiem.

 

(...) Lepiej się czuje po seksie, mówi, że go leczę.

 

(...)Byłam zaskoczona i zła, jak może mnie tak samą zostawić (wiem, nie powinnam była tak zareagować). Zaczął krzyczeć, że nie rozumiem jak to jest i poszedł do domu, zostawił mnie.

 

(...)Bardzo martwię się o niego, bo nie wiem ani co się dzieje, dlaczego, ani z czym właściwie walczymy.. pomóżcie proszę, czy to jest nerwica lękowa, depresja, co to jest?

Jak mogę mu pomóc, albo chociaż wesprzeć w tej walce? Jestem załamana i przerażona.

 

Kochana dziewczyno. Wszystko co piszesz świadczy o ty, że masz dobre serduszko i gotowa jesteś zrobić wiele dla innych. To piękna cecha. Niestety niedoceniana.

Napiszę Ci to najłagodniej jak potrafię. Trafiłaś na najgorszy gatunek faceta. Niemowlak i kapryśny trzylatek w skórze dorosłego faceta (jeśli 22 lata to w ogóle dorosłość). Facet ten jest w dodatku uzależniony od marihuany. Od narkotyku. Po odstawieniu miał zwyczajny glód narkotykowy poczytaj sobie. Mózg ma przyćmiony trawą. Kto go wie co jeszcze brał. Najprawdopodobniej rozwija mu się juz schizofrenia, tudzież psychoza. Mozgu nowego już nie będzie miał niestety, zmarnował swój potencjał. Nie szanuje Cię, odpycha, rani. Nie chce Twojej pomocy. Ma to gdzieś. Bierze tylko, nic z siebie nie dając, nawet wdzięczności nie ma. Wykorzystuje Cię jak przedmiot do seksu. Wiem że to będzie bolało, ale prawdopodobnie też Cię zostawi jak się Tobą znudzi. A że mówi że mu przykro, cóż nie bądź naiwna, faceci potrafią manipulować. Zostaw go pierwsza, mniej będziesz cierpiała i zachowasz szacunek do siebie. Jedyne o co możesz walczyć to o samą siebie, żeby siebie pokochać i uwierzyć że zasługujesz na kogoś lepszego. Co byś poradziła swojej przyjaciółce w takiej sytuacji? Naprawdę ktoś taki nadaje się na ojca Twoich dzieci? Nie warto mówię, nie warto się starać, wierz mi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tictac, nie zrozumiałam dokładnie.. teraz już jest dobrze czy nadal małe libido i kiepskie orgazmy?

 

Dziękuję Minou, powiem mu, aby zapytał lekarza o te tabletki.

 

Dzięki Kontrast za uświadomienie mi jak to działa. Myślę, że masz dużą więdzę na ten temat. Nie brzmi to zbyt optymistycznie, ale będę walczyć o niego.

Boję się, że on może się zniechęcić po tych pierwszych skutkach ubocznych..

 

Czyli przede wszystkim na początek odpowiednie leki, następnie terapia i na końcu mam nadzieję zmiana trybu życia i nauczenie się życia z chorobą.. Mam nadzieję, że się uda.

 

Bedzielepiej - naprawdę tak myślisz? Przecież on jest chory i powinnam mu pomóc, a nie go odsuwać.. tu na forum wypowiedziały się osoby, które mają za sobą podobne doświadczenia jak mój chłopak. To nie znaczy, że nie kochały i wykorzystywały swoich partnerów.

Kocham go, ideały nie istnieją. On jest cudowny i wierzę, że mnie kocha. Teraz ma trudny czas, ale nie można być z kimś tylko wtedy, gdy jest łatwo i przyjemnie. Gdybym była na jego miejscu, nie chciałabym, aby ukochany mnie zostawił w takiej chwili.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jest lepiej niż na poczatku brania leków, przed braniem leków było 100% , od trzeciego dnia brania leków libido spadło do niemal zera, były problemy ze wzwodem i orgazmem, ale potem się unormowalo, mimo wszystko nie mam juz takich orgazmow jak przed braniem leku. W moim przypadku przelknalem to na korzyść lepszego samopoczucia. Oczywiście są leki które mniej kastruja. Przede wszystkim koniec z uzywkami, alko zioło do kosza. Mam nadzieję że znadz go już dobrze i opcja zwiazku tylko dla seksu z jego strony nie wchodzi w grę ? Na pewno go nie zostawiaj teraz w takim stanie, ale też nie pozwol by pozostał w takim nic nie robieniu no a z seksem wystarczy zrobić przerwe i zobaczysz czy szybko będzie mu to przeszkadzać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trochę nie rozumiem dlaczego kobiety często boją się, że mężczyzna ma je tylko dla seksu.. to tak jakby one współżyjąc poświęcały się dla niego. To zupełnie inaczej. My dziewczyny też przecież czerpiemy z tego ogromną przyjemność. Ja uwielbiam być blisko z moim ukochanym, on zawsze dba o to, aby mi było dobrze, patrzy głęboko w oczy. To wzmacnia naszą więź i związek.

 

Myślę, że on nie jest ze mną tylko dla seksu. Wiele razy mówił, jak bardzo mnie kocha. On wszystkim mówił, że jestem jego dziewczyną, nalegał na publiczne ogłoszenie tego na Facebooku, chociaż ja uważałam, że to głupie. Ja nie lubię robić sobie zdjęć, ale on był smutny, że nie mamy żadnych wspólnych, więc też zrobiliśmy.

Przedstawił mnie całej swojej rodzinie, zawsze mnie słucha i pamięta co mówię (co jest szczerze mówiąc zadziwiające). Opowiada ciągle o mnie swoim kumplom i bratu. Często organizował romantyczne randki i kierował się tym, co mi się może spodobać. Zależy mu, aby spędzać razem ważne daty, jakieś święta, Walentynki. Nawet rocznice bycia w związku, to dla niego ważna data, a ja nigdy żadnych takich dat nie celebrowałam (bo nawet nie pamiętałam).

Ostatnio chciał, abyśmy wyjechali razem na romantyczną wyspę na północy w Szkocji. Jesteśmy już razem prawie 4 miesiące i gdyby to miał być tylko seks to zachowywałby się chyba inaczej.

 

Po prostu jest chory i zagubiony. Wiem, że jest przerażony i nie wie co robić. Nie mogę być egoistką i powiedzieć "jak byłeś zdrowy to było fajnie, a teraz sam sobie radź, papa".

Wierzę, że jeśli to przetrwamy to pózniej będzie tylko lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cal,

Powinien brac leki bo one pomagaja a skad wie ,ze organizm przestał koledze wytwarzac serotonine? Jakieś badania robił kolega na serotonine, poza tym ze leki sie bierze dlatego ,ze organizm wytwarza za mało serotoniny , z tego co piszesz to jest to klasyczna nerwica lekowa lek uogólniony i chyba troche agarofobia. niestety wyjsc z tego sie nie da chyba objawy moga sie cofnac nawet po lekach na pare lat ,ale lubi wracac a lęki tak maja i niech nie czyta bzdur o alternatywnych metodach tylko poczyta naukowe opracowania jak sie odpowiednio9 poszuka mozna znaleźć na necie , mozna tez normalnie isc do biblioteki , poszukac w katalogu ksiazek naukowych i poczytac. Leki sie bierze zarówno na raka jak i na nerwice chemoterapia tez ma negatywne skutki ,ale leczy wyleczyła mame mojej kolezanki z raka piersi gdyby wierzyła w bzdury alternatywne to by dzisiaj w grobie kobieta lezała. Chce dojsć do siebie niech bierze le4ki8 , nie chce a che sie meczyc to niech zyje z lekami , które niszcza zycie. Leki tak dziłaja ze bboiswz sie bez powodu jakiegos albo tak sobie wyolbrzymiasz powód ze nie mozesz po prostu zyc normalnie i to staje sie nieracjonalne wtedy idziesz po drazetki do lekarza zeby zyc.I dobrze by było zeby poszedł jednoczesnie do leczenia lekami na terapie i pogadał sobie z psychologiem/terapeuta kilka razy pewnie nie zaszkodzi.W lekach ludzie potrzebuja wsparcia iz rozumienia tego ze boja asise czesto niczego i jest to trudne do zrozumienia dla innych a jednak jest ktos kto rozumie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cztery miesiące to trochę krótki staż by dobrze poznać drugą osobę, seks w związku jest ważny i przyjmny dla obojga partnerów ale to tylko fragment całej układanki. Oczywiście nie można z góry założyć że jest z Tobą tylko dla zabaw w łóżku, tym bardziej że to obustronna przyjemność . Skoro jesteś czy byłaś z nim szczęśliwa w innych kwestiach i wiesz że stara sie jak może tylko nerwica mu to utrudnia to powinnaś mu pomóc. Być może po zaprzestaniu brania używek jego problemy społeczne i nerwicowe się nasilily , ale nie możesz pozwolic by nic z tym nie zrobił. Z tego co piszesz jest już na dość trudnym etapie i podstawowe czynności sprawiają mu trudność. Podjecie leczenia w tej sytuacji to chyba podstawa, żadne kąpiele czy ziółka nie pomogą mu wyjść na prostą na tak zaawansowanym etapie. Libido nie jest najważniejsze, są leki które mniej lub wiecej zabierają z tej sfery życia, uzgodni to z lekarzem. Nie pozwol również by wrócił do marihuany, czy zapijal swoje samopoczucie alkoholem, to jest doraźne ztlumienie zlych emocji, a w ostateczności nasili tylko lęki. Przecież chodzi o to by funkcjonował na codzień jak normalny człowiek, robił zakupy, pracował, pomagał ci i dotrzymywal kroku . Ja dlugo uciekalem przed farmakologiczna pomocą i straciłem przez to zwlekanie bardzo duzo. Jeśli Cię kocha i mu na prawdę zależy, bedzie liczył sie z twoim zdaniem, bedzie mial motywację i oparcie w Tobie ale musi sam zrozumieć ze problem jest powazny i wymaga odpowiednio podjetych kroków.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cal, kochana ja podkreślę jeszcze raz to, co juz pisałam. Uważaj na siebie sama w tym wszystkim.

Zrozum prosze Cie jak najszybciej - Ty nie możesz mu pomoc, Ty możesz co najwyżej byc przy nim, jak on sam sobie bedzie pomagać. Jak jyz jest sie chorym, to zeby żyć normalnie, trzeba byc odpowiedzialnym, zdecydowanym sie leczyć i w pewien sposób dojrzałym emocjonalnie. Jesli ktos z charakteru jest np leniwy, niezdecydowany, zwalający winę i odpowiedzialność na innych, bedzie mu cieżko sie wyleczyć. Tu trzeba samozaparcia i dojrzałych decyzji, swoich decyzji.

Absolutnie, ale to absolutnie nie możesz przejmować roli mamusi w związku, która synka zaprowadzi za rączkę do lekarza i bedzie pilnować łykania tableteczek. Jesli chcesz w nim miec partnera na przyszłość a nie wiszącego na Tobie dzieciaczka, to musisz z gory ustalić zasady - Jestem z Toba, wspieram Cie w Twoich decyzjach, ale to Ty masz te decyzje odnośnie swojego zdrowia podejmować. I moze teraz wydaje Ci sie to okrutne, ale jest dobre i dla Ciebie i dla niego - nie dawaj sobie wciskać kitu typu przepraszam, ze sie tak ze mna męczysz, uleczasz mnie itd. Musisz postawić mu warunek, ze sie weźmie odpowiedzialnie za swoje leczenie. Nie ma, ze boli. Chce byc zdrowy, musi sie leczyć. Inaczej bedzie to wykorzystywanie Ciebie i Twojej dobrej woli. Ty nie jesteś i nie powinnaś byc wygodna przystania. Ty jesteś partnerka.

Od razu pozbądź sie tego nastawienia dobrej samarytanki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiem wam, że po tych wszystkich wypowiedziach mam w głowie więcej pytań niż odpowiedzi. Gdy zadałam pytanie na forum byłam praktycznie pewna, że mój chłopak mnie kocha, a po prostu jest chory. Teraz już sama nie wiem, co myśleć. Ogólnie zauważyłam trzy rodzaje wypowiedzi:

1. Chłopak jest nieuleczalnie chory, nigdy nie będę z nim szczęśliwa i powinnam go sobie odpuścić.

2. Chłopak wykorzystywał mnie jedynie do seksu manipulując mną i powinnam go sobie odpuścić.

3. Chłopak na pewno mnie okłamuje i zdradza, więc powinnam go sobie odpuścić.

Zaczynam przez to wszystko wpadać w paranoję.

 

Od czasu kiedy zostawił mnie samą w środku nocy (wtorek) nie odzywa się do mnie, nie dzwoni, nie pisze. Ja od tego czasu nie potrafię się na niczym innym skoncentrować. Tylko śpię, płaczę i zastanawiam się co zrobić. Nie potrafię i nie chcę go zostawić, ale już sama nie wiem czy to choroba czy charakter. Mam mętlik w głowie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

On mówi, że nigdy wcześniej tego nie miał (tych lęków), dlatego zastanawiałam się co może być powodem. Powiedział mi, że to może skutek wieloletniego palenia marihuany.

 

jak najbardziej palenie mogło je wywołać i prawdopodobnie tak było.

 

Od czasu kiedy zostawił mnie samą w środku nocy (wtorek) nie odzywa się do mnie, nie dzwoni, nie pisze.

na pewno czuje się strasznie niemęsko, czuje, że stracił w twoich oczach i w swoich.

czuje, że nie może spełnić swojej roli w związku, zapewnić ci poczucia bezpieczeństwa bo sam sobie go nawet nie może zapewnić, a co dopiero innym, to dla niego olbrzymi ciężar więc pewnie stąd się nie odzywa.

 

 

przy czym nie widze większych przesłanek, ze cie zdradza, nie wiem skąd takie wnioski.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wieloraki, dziękuję za Twoją wypowiedź. Twoje słowa dodały mi trochę otuchy.

 

Ktoś mi powiedział, że jego milczenie i to, że widywaliśmy się maksymalnie 2 razy w tygodniu może oznaczać, że działa na kilka frontów. Ja raczej wątpię w to, wtedy nie przedstawiałby mnie swojej mamie i nie chciał naszego związku publicznie ogłaszać. Tak podpowiada mi logika, ale z drugiej strony to nigdy nie wiadomo.

 

Jeśli jego milczenie jest spowodowane tym, co podejrzewasz to co powinnam zrobić? Napisać do niego?

Nie chciałam pierwsza do niego pisać, bo prawie zawsze to robię i nie chcę wyjść na tę słabszą, która nie potrafi bez niego żyć i zawsze wszystko wybaczy. Mimo, że faktycznie jestem taka słaba, ale chciałam aby to on pokazał, że mu zależy na mnie, napisał pierwszy..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×