Skocz do zawartości
Nerwica.com

ZWIĄZEK: chory - zdrowy czy chory - chory?


PoeMman

Rekomendowane odpowiedzi

Witam

 

 

Pewnie kazdy z nas chcialby sie z kims zwiazac na cale zycie.

 

Mowi sie, ze milosc nie wybiera, ale czy nie uwazacie, ze 'lepiej' zrozumie swoj swojego? Tzn. np. osoba chora na depresje wie co to jest depresja, a nie tylko przygnebienie.

 

W moich dotychczasowych zwiazkach: chory (ja) - zdrowa (dziewczyna) nie bylo najlepiej. Chyba nie musze Wam opisywac. Zdrowy chorego niestety nie zrozumie.

 

A Wy jak sie zapatrujecie na te sprawe?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wczesniej byłam związana z "chorym" facetem. Nie udało się, wbrew przekonaniu, że swój zrozumie swego było nam razem fatalnie. Teraz jestem z kimś, kto nie ma problemów z psychiką i jest mi z nim dobrze. Jesteśmy razem 3 lata i dostaję od niego dużo wsparcia i zrozumienia, którego przez całe życie mi brakowało. Myślę, że właśnie dzięki temu, że jest zdrowy, mój mąż jest w stanie być dla mnie oparciem. Nie trzeba mieć depresji, żeby zrozumieć, trzeba CHCIEĆ zrozumieć. Czasem boję się, że w końcu zabraknie mu cierpliwości ale mam nadzieję, że tak się nie stanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W 100% zgadzam się z Pyzią i jeszcze dodam może to zabrzmi brutalnie ale nie wyobrazam sobie być z kimś kto ma takie problemy jak ja ,czasem samej ze sobą ciężko wytrzymać a co dopiero z druga taką sama osoba pod jednym dachem (chociaz jak mówią miłość nie wybiera) .Ja ze swojej choroby wyszłam również dzięki swojemu facetowi który jest zdrowy i może nie do końca rozumie co sie ze mną działo ale tak jak powiedziała Pyzia starał się zrozumieć i był wielkim oparciem a to jest bardzo dużo !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja się przyłączam...Też nie wyobrażam sobie życia z osobą chorą.Ktoś może pomyśleć że to egoizm-ale nie,takie życie jest na dłuższą metę nie realne.Może teraz gdy czuje się całkiem nieźle...

W każdym razie był moment gdy wegetowałam a nie żyłam i gdyby mój facet zamiast ciągnąć mnie za uszy do góry jeszcze dobijał to chyba doszłoby do samobójstwa zbiorowego.Poza tym to on uratował mi życie i zawiózł na pogotowie...Ktoś musi być silny i odpowiedzialny-wtedy był on teraz jesteśmy oboje:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

 

 

Pewnie kazdy z nas chcialby sie z kims zwiazac na cale zycie.

 

Mowi sie, ze milosc nie wybiera, ale czy nie uwazacie, ze 'lepiej' zrozumie swoj swojego? Tzn. np. osoba chora na depresje wie co to jest depresja, a nie tylko przygnebienie.

 

W moich dotychczasowych zwiazkach: chory (ja) - zdrowa (dziewczyna) nie bylo najlepiej. Chyba nie musze Wam opisywac. Zdrowy chorego niestety nie zrozumie.

 

A Wy jak sie zapatrujecie na te sprawe?

 

Nic dodac nic ujac.

Problem pojawia sie wtedy (czyli najczesciej) kiedy jestesmy posrod ludzi a nie mamy prawdexiwych przyjaciol lub/i partnera/ki. Czyli wiekszosc z nas ma cos takiego (niestety). Ale trza szukac. A lbo wyjechac gdzie indziej tam gdzie sie widzisz i wtedy znowu probowac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja byłem związany z osobą chorą.A ja początkowo byłem zdrowy lecz z czasem nabawiłem się własnych problemów i przepaść miedzy nami zaczęła się pogłębiać.

 

Ostatnimi czasy bardzo wiele sobie uświadomiłem (między innymi pomogło mi w tym wsze forum i szczere opinie bezstronnych ludzi za co bardzo Wam dziękuję) i dostrzegłem błędy które popełniałem i popełniłem. Ale gdy tak gruntowniej przyjrzałem się Postawie mojej połówki to dostałem taki zastrzyk nadziei, wiary i tyle chęci do działania, ponieważ osoba najbliższa mojemu sercu zrobiła taki MEGA-GIGA skok do przodu że ja zostałem tak daleko za nią. Dostrzegłem to bardzo nie dawno, ale lepiej późno niż wcale.Szczerze i serdecznie gratuluję Jej za to czego dokonała.KOCHANIE jestem z Ciebie tak bardzo dumny że nie potrafię tego opisać!!! Życzę Ci takiej wiary i nadziei jaką ja otrzymałem.Mam nadzieję że nie będzie już za późno na uratowanie naszego wspólnego szczęścia. Szkoda że wcześniej nie potrafiłem dostrzec tych wielu rzeczy które widzę dopiero teraz. Szkoda że musiało się wydarzyć tyle złego ile się stało. A czasu niestety nie potrafię cofnąć...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja się przekonałem [i nawet psychiatra mi to mówił] że związki [cz jakieś koleżeńskie związki] typu chory - zdrowy nie wychodzą zazwyczaj, w większości. Chory-chory już mi lepiej wychodzi [mam koleżankę która ma depresję] i dobrze się układa bo się rozumiemy a jak jesteśmy niemili dla siebie..no cóż też rozumiemy. A zdrowych nie trawię po prostu. Zawsze "uda" mi się ich jakoś zniszczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli w związku są obydwie osoby chore to taki związek zawsze pójdzie na dno. W związku Powinna znajdować się przynajmniej jedna zdrowa osoba, żeby miał kto ciągnąć tą chorą osobę do góry. Ja wyciągnąłem taką osobę do góry lecz zupełnie zapomniałem o sobie no i ja zacząłem powoli spadać. A gdy już zacząłem mieć problemy To poszedłem w odstawkę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Makanti to straszne ale niestety prawdziwe:(Chore osoby chciałyby mieć koło siebie silnego,niezniszczalnego,idealnego partnera-tak żeby nigdy nie pokazywał że jest zdołowany,zły czy zwątpił...

Na swoim przykładzie wiem że kiedyś byłam straszną egoistką i nie mogłam sobie poradzić ze słabością swojego faceta ale...?Nauczyłam się sobie z tym radzić i teraz się wspieramy nawzajem.On jest silny i ja jestem.Wszystko jest możliwe ale to wymaga ogromnej pracy i chęci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Związek zdrowy-chory też przerabiałam i to też nie jest łatwe, zwłaszcza, gdy druga osoba nawet nie stara się zrozumieć.

To problem związków zarówno jednego rodzaju jak i drugiego. Nie ważne, kto z kim, ważne są Chęci = czyli Uczucie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chęci = czyli Uczucie.

Zgadza się.

 

Choć nie jest czasem łatwo, kiedy obie osoby naraz mają największe (najsilniejsze) objawy swojej "choroby" - najważniejsze są chęci - każdą - nawet najgorszą chwilę można przetrwać, a po takiej burzy - miłość potrafi być jeszcze większa :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no, dopiero ostatnie posty były nieco bardziej sensowne:P

jak to jakie zwiazki? z osobamy ktore kochamy! MIŁOŚĆ

czy mysla przewodnia tego tematu jest: jestem chory na depresję.. zawsze będę wiec musze znalezc sobie takiepo partnera z ktorym bedzie mi dobrze. tak egoistycznie; z takim ktory zaspokoi moje potrzeby?

czy czasem u podstawy takich rozwazan nie kryje sie sie przekonanie ze depesja ('w moim przypadku') jest nieuleczalna, czy nie ma tu zupelnej zerygnacji z prob zmiany swojej sytuacji z prob wyleczenia sie?

ozywiscie mozna rozwazac dlugo teki problem z klim lepiej zdrowy zdrowy czy moze chory chory dla przygladu; sadysta z masochista tworza idealna parę..

Tylko po co, po co takie rozwazania? szkoda energii naprawde

kochamy sie- jestesmy razem na dobre i na zle

nie mamy nikogo? nie szukajny na sile zajmijmy sie w tym czasie SOBA zuzyjmy te niewielkie zapasy sil jakie mamy na poprawe wlasnej sytuacji bysmy kiedys w przyszlosci mogloi zbudowac ZDROWY zwiazek

to nie recepta oczywiscie

to pewna propozycja tematu nad jakim warto sie w skupieniu zastanowic..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie szukajny na sile zajmijmy sie w tym czasie SOBA zuzyjmy te niewielkie zapasy sil jakie mamy na poprawe wlasnej sytuacji bysmy kiedys w przyszlosci mogloi zbudowac ZDROWY zwiazek

to nie recepta oczywiscie

to pewna propozycja tematu nad jakim warto sie w skupieniu zastanowic..

 

tak masz rację Salema, t nie recepta ale bardzo wazna rada, bo nie wolno szukac na sile bo przez to mozemy anic innych a co gorzej samych siebie a w stanach depresyjnych kazdy wstrzas tylko pogarsza aytuacje.

Ja byłem w zwiazku ktory to znow mi nie dawal zadnych zaspokojen potrzeb, bo juz nie chodzi o seks samw sobie ale nie czulem sie spelniony, jak bym poprostu byl, patrnerka zachowywala sie troche jak by musiala akceptowac wszystko to co zrobie...nie odpowiadalo mi to calkowicie i czesto wracalem od Niej zaplakany, ale wciaz wierzylem ze bedzie lepiej oszukiwalem sie bardzo dlugo, az kiedys przemoglem sie i opowiedzialem o tym wszystkim starszej siostrze, tzn Ona wszystko ode mnie wyciagnela. Uswiadomila mi ze takie ciulanie sie z kims nie ma sensu bo ranimy sie wzajemnie, ale nadal siedzialo cos we mnie co nie pozwalalo mi zerwac, jak bym szukal pretekstu i Ona go stworzyla skonczylem wszystko i poczulem sie naprawde wolny...zanim bylismy razem mialem problemy z dziewczynami i teraz one tez sa zawsze mnie rani zdanie typu "zostan moim przyjacielem..."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to tylko sen: rozbawiłeś mnie. Dziękuję Ci za to.

 

Człowiek nie jest stworzony do życia w samotności.

 

Piszesz jakoś nerwowo z wyrzutami.

Jeśli chcesz być lub jesteś pustelnikiem, to Twoja sprawa.

 

Jak widzisz - większość pisze sensownie.

 

KAŻDY DO ŻYCIA POTRZEBUJE DRUGIEGO CZŁOWIEKA, nawet jakby nie miałby się z nim wiązać na całe życie.

 

Nie oceniaj człowieczku mojego stanu zdrowia. To nie licytacja, kto bardziej chory a kto mniej.

 

Moja pointa do Twojej prześmiesznej wypowiedzi: 'lekarzu - ulecz się sam'.

 

BEZ ODBIORU.

 

 

Zapraszam innych nielicytujących się do udziału w dyskusji wątek z tego tematu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem chory z chorym to dół do kwadratu.

Chora dziewczyna i zdrowy opiekuńczy, cierpliwy i wyrozumiały chłopak juz prędzej ale też jest to ciężki związek.

Chory chłopak ze zdrową dziewczyną na dłuższą metę nie ma szans, bo naturalną koleją rzeczy jest to, że silniejszy samiec wspiera "słabszą" kobietę. Jak jest na odwrót to jest to patologia. Najlepsza opcja jest gdy ta zdrowa połówka przeżyła kiedys depresję i wie ocb a druga połówka wyzdrowieje. Wtedy związek ma bardzo silne fundamenty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem chory z chorym to dół do kwadratu.

 

nie do konca. moj byly tez byl chory, ale przez to doskonale rozumielismy swoje nastroje i moglismy odpowiednio na siebie oddzialywac. nawet kiedy bylo bardzo kiepsko (do moich napadow wzywano karetki, a on byl tylko niewiele "gorszy") to zawsze potrafilismy znalezc ten punkt zaczepienia, zeby w jakis sposob sobie pomoc. bo nam zalezalo. no, ale to nie bylo to, rozeszlismy sie. pozostala wiez "choroby". moj obecny chlopak jest wybitnie zdrowy, co sprawia duze problemy, ale tez sporo jest zalet. tez nam zalezy. dlatego sie staramy. to jest chyba najwazniejsze- chciec i starac sie. i nie poddawac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chory chłopak ze zdrową dziewczyną na dłuższą metę nie ma szans, bo naturalną koleją rzeczy jest to, że silniejszy samiec wspiera "słabszą" kobietę. Jak jest na odwrót to jest to patologia.

Taak? Jakoś często jest odwrotnie. Samce teraz jakieś słabsze, kobiety już dawno nauczyły się obchodzić bez męskiej opieki. To kobiety są silniejsze psychicznie. Podam jeden przykład-dlaczego tak niewielu facetów opiekuje się swoimi kalekimi dziećmi, czemu odchodzą, nie wytrzymują? Obawiam się, że związek z chorym na depresję szybciej wytrwałaby kobieta, niż facet.

Natomiast faktycznie-dwie osoby chore-to złe rozwiązanie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem że często jest odwrotnie, bo wogóle mało jest w dzisiejszych czasach prawdziwych mężczyzn. Napisałem tylko jak to powinno wyglądać i jak było od wieków.

 

Obawiam się, że związek z chorym na depresję szybciej wytrwałaby kobieta, niż facet.

Ogólnie chyba masz rację ale są różne kobiety i różni faceci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To też racja.

W każdym razie myślę, że każda płeć w pewnym momencie ma dość bycia oparciem, marudzenia, ciągnięcia za sobą "koślawego" partnera...

Dlatego większość z nas jest sama. Mnie bardziej intryguje inne pytanie: czy jesteśmy sami, bo mamy depresję czy też mamy depresję, bo jesteśmy sami?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie chciał bym być z kobietą, dla której byłbym ciężarem (o ile by któraś chciała być ze mną). Oczywiście, że każdy miałby w końcu dość. Tylko zależy o jakim związku jest tu mowa, bo jak ktoś zostawia partnera np. po 3 latach związku, bo ten ma problemy to jest to nie moralne.

 

 

czy jesteśmy sami, bo mamy depresję czy też mamy depresję, bo jesteśmy sami?

Myślę, że większość na forum jest samotna z wyboru, bo jest chora :(

Ci którzy się dołują, bo nie mają dobrych relacji z ludźmi są w sumie sami sobie winni. To jest po prostu słabość psychiczna i wymaga to pomocy psychologa a nie lekarza dlatego ja nie uznaje tego za depresję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko zależy o jakim związku jest tu mowa, bo jak ktoś zostawia partnera np. po 3 latach związku, bo ten ma problemy to jest to nie moralne.
Mnie to przytrafiło się już dwukrotnie. Nie ma recepty. Mam przyjaciela z depresją endogenną (ale już zdrowego), jedyny człowiek, który rozumie, o czym ja do niego mówię. Nasza relacja utrzymuje się, bo jest absolutnie platoniczna i nikt nie ma na niej zamiaru czegokolwiek budować. Ta niemoc zabrania się za cokolwiek, wyolbrzymianie problemów, fakt, że najdrobniejsza przeszkoda urasta do wagi nie do pokonania - partner albo przestaje to wytrzymywać, albo przestaje się przejmować. W każdym z przypadków, związek sypie się w przeciągu kilku tygodni.

Relacja z osobą chorą byłaby dla mnie chyba gwoździem do trumny, ja potrzebuję kogoś, kto mi będzie chciał pomóc stanąć na nogi, a nie przytakiwać, że rzeczywiście życie nie ma sensu.

 

czy jesteśmy sami, bo mamy depresję czy też mamy depresję, bo jesteśmy sami?

Moja depresja po raz pierwszy objawiła się, gdy byłam w bardzo dobrze prosperującym związku, z zewnątrz patrząc nie miałam prawa do czegokolwiek się przyczepić. Wiecie doskonale, że z zewnatrz patrząc można dużo bzdur naoglądać.

Oczywiście wiadomo, że depresja reaktywna ma prawo mieć swoje korzenie w rozpadzie związku. Ale tę chorobę stosunkowo łatwo się leczy (w porównaniu).

 

Myślę, że większość na forum jest samotna z wyboru, bo jest chora :(

Ci którzy się dołują, bo nie mają dobrych relacji z ludźmi są w sumie sami sobie winni. To jest po prostu słabość psychiczna i wymaga to pomocy psychologa a nie lekarza dlatego ja nie uznaje tego za depresję.

Depresja nie jest się dołowaniem. Jedno z drugim niewiele ma wspólnego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie chciał bym być z kobietą, dla której byłbym ciężarem (o ile by któraś chciała być ze mną). Oczywiście, że każdy miałby w końcu dość. Tylko zależy o jakim związku jest tu mowa, bo jak ktoś zostawia partnera np. po 3 latach związku, bo ten ma problemy to jest to nie moralne.

 

A po 10 latach?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×