Skocz do zawartości
Nerwica.com

Przeznaczenie w związku


Mavis

Rekomendowane odpowiedzi

Jestem dda. Pierwszy chłopak – związek trwa 2 lata. Poważny związek, z wspólnym mieszkaniem i zarabianiem, choć chłopak niegotowy na takie życie, możliwe, że ja również. Toksyczny, więc rozpada się, aktualnie zniszczyłam mu życie, jestem tą najgorszą. Pierwszy był dda, 10 lat starszy, uzależniony od kochania.

Drugi aktualny, myślałam, że jest inny, że nie wpadnę w nic podobnego. Tym razem związek na odległość. Facet zaradny, więc ciągle pracuje. Nie ma czasu na spotkanie, choć to już ponad 9 miesięcy „związku”. Całkowite przeciwieństwo poprzedniego, pełen optymizmu. Zakochany po uszy, ja chyba też. Chyba, ponieważ chowam w sobie te odczucia. Często muszę siebie na siłę otwierać, aby niczego nie ukrywać, nawet tych dobrych odczuć. Na początku tylko ja byłam ta chora, ale im dłużej z nim jestem, tym bardziej zdaję sobie sprawę, że nie różni się zbytnio od poprzedniego. Ma w sobie dużo lęków, ogromny lęk przed odrzuceniem.

Jest uzależniony od kochania, choć bardziej się pilnuje, nie mówi o wszystkim. Nie chce pokazać swoich słabości, tak samo jak ja. Aktualny okazał się ddd, 5 lat starszy.

Ja mam już dość. Depresja, nerwica, fobia społeczna i w końcu dda. Lęk przed bliskością. Po ostatnim związku boję się zaufać, bo znów zostanę zraniona, rozczaruję się i znów kogoś zniszczę. Jestem potworem, pewnie tak jest, bo już nie raz zniszczyłam komuś życie.

 

Czuję się jak w klatce. Brak silnych emocji a on się niepokoi, martwi ciągle. Co się ze mną dzieje? Czy ja nadal go kocham? Ciągle dystansuję się, nie ma we mnie szczęścia, nie odzywam się przez jakiś czas lub nie mówię, że czuję się okropnie. Nie chcę być problemem, i tak on nie zrozumie, zacznie gadać o sobie, by pokazać, że miał gorzej. Ja się tylko użalam. Poprawi mi na chwilę nastrój, ale to wróci, zawsze wraca.

Mam dosyć. Boję się, że będzie to samo. Boję się, że on nie wytrzyma mojej depresji, poprzedni się załamał, miał dosyć ciągłego smutku, marudzenia, braku entuzjazmu, życia. Ja się dystansuję, bo nie chcę pokazać jak jest źle. Nie chcę obciążać. Niedawno otworzyłam się przed matką, a ona znów zaczęła traktować mnie jak osobę, której wręcz dotknąć nie można, bo się rozpadnie. Uważa mnie za słabą, wiem o tym. Poprzedni chłopak tak samo reagował, gdy się przed nim otworzyłam. A ten chłopak unika takich rozmów, bo go to dołuje.

Aktualny za bardzo się boi, że mnie straci, potrzebuje mojego szczęścia, ale ja już nie mam siły. Nie potrafię się uśmiechać. Czasami się udaje, gdy się postaram, ale to za mało. On chce ciągle entuzjazmu, przeze mnie sam go traci. Specjalnie udaje entuzjazm przez to wszystko, ale to czuć mocno, że to tylko optymizm na siłę. Czuję się przyczyną problemów, choć nikt mi tego nie powie. Mam dosyć. Chcę z nim zerwać, ale nie mogę, bo go potrzebuję a on mnie. To jedyna osoba, z którą utrzymuję kontakt. Gdy z nim zerwę, już nic mnie nie uratuje, bo on utrzymuje mnie na jednym poziomie, pomiędzy zdrowym funkcjonowaniem, a ciężką depresją i lękiem. Nie chcę go stracić, bo znów wpadnę tą okropną pustkę, ale czy to jest miłość w takim razie?

 

Już raz uciekłam, ale on okropnie to przeżył, było z nim bardzo ciężko. Przecież to tylko Internet, jak można się aż tak zakochać, tak przeżywać? On sam się temu dziwi, wcześniej tego nie miał, ale ja wiem, dlaczego. Żałuję, że mnie poznał, znów zniszczyłam komuś życie..

Nie spotkaliśmy się ani razu, ale on chce od razu ze mną zamieszkać w tym roku. Boję się, że znów wpadnę w to samo. Czy moim przeznaczeniem jest toksyczny związek? Jak druga osoba go nie stworzy, to ja sama do tego doprowadzam. Mam dosyć, mam dosyć..

Rodzina nie chce mi pomóc. Matka wręcz mówi abym się go trzymała, dlatego że jest zaradny, dlatego że mnie utrzyma.. chociaż widzi, że po rozmowach z nim chodzę smutna, wie, że chcę z nim zerwać. Co za materializm, nienawidzę tego. Jak powiem, jaki jest, to naruszę jego prywatność a ona i tak mi nie pomoże, nie umie wspierać. Chcę uciec, gdy widzę słabości, ale zostaję. Nawet, gdy wiem, że będzie tylko gorzej.

On wie, jaka jestem, ale chce ze mną zostać, bo jest święcie przekonany, że „mnie wyleczy”. Jednak on sam potrzebuje pomocy i wytrwa tylko wtedy, gdy nie będzie obciążony czyimiś problemami. Sam potrzebuje wsparcia, którego ja już nie jestem w stanie dawać..

 

Nie wiem, o co proszę. Nie wiem jak powinien wyglądać związek, normalne relacje, nic nie wiem. Chyba potrzeba mi jakiegoś głosu rozsądku, wsparcia, albo po prostu się wygadać, bo nie mam komu o tym opowiedzieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ten chłopak unika takich rozmów, bo go to dołuje.

Jesli ktos unika takich rozmow jest skupiony na sobie, swoje problemy a twoich kłopotów nie che sobie brac na głowie , mi by sie zapaliła lampka alarmowa odrazu po takim zdaniu i raczej dałbym sobie spokoj z kims takim. Po drugie własnie odległosc czyli zaden , zwiazek a po trzecie czy to jest ten , z którym chesz brac słub bo jesli tak to naprawde powinnas to przemyslec bo to jest raczej ucieczka od zycia jakie masz niz powazne budowanie relacji z kims i było by to potwierdzeniem tego co napisałam w innym twoim temacie zanim jeszcze przeczytałam to tutaj.

I nie ma żadnego przeznaczenia w zwiazku, zwiazek budujemy z kims wspólnie patrzymy co ta osoba mowi, jak sie do nas odnosi, jak zachowuje , testujemy ja sprawdzamy i albo nam to zachowanie odpowiada albo nie zanim sie zdecydujemy na cos powazniejszego. Jesli sa zachownia alarmujace pewne zachowania agresywne , brak szacunku czy własnie typu twoje problemy mnie nie obchodzą nie bede o nich rozmawiać bo mnie to dołuje, jesli wychodzi po nocnach z kims nie chce cie zabrac , głupio sie tłumaczy, obwinia ciebie za swoje niepowodzenia nie widząc nawet tego albo twirdzi ,ze cie uzdrowi to leiej sobie darowac. Wspólnie sie jest po to zeby razem rozwiazywac problemy anie uzdrawiac i włoczyc sie np. z jakimis osobami innymi z którymi nie chce cie poznac , tu sie jeszcze troche odnosze do innej dziewczyny , która własnie sie wyprowadziła od meza a ty przemysł naprawde swoje motywacje dlaczego chcesz z zim byc. Własciewe go nie znasz z tego co piszesz. Właciwie trzeba z kims pomieszkac zeby wiedziec wtedy wychodza wszystkie schizy z kogos i to jakim jest cżłowiekiem , dopoki sie nie mieszka to mozna sie ukrywac , zeby kogos przetestowac trzeba pomieszkac, wtedy widac wszytko a nie tylko to co ktos chce nam pokazac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli na tym etapie,nawet przed pierwszym spotkaniem miotają tobą tak mocne wątpliwości,gdy sama mówisz że jest on jedynym "mostem" między lękami i ciężką deprechą a "jakimś funkcjonowaniem".

Kolos na glinianych nogach + "milion" wątpliwości,niepewność i ewentualne nagłe - zamieszkanie razem,jaki rezultat jest najbardziej prawdopodobny?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podjęłam kroki ku naprawieniu tego. Nie wiem jak wyjdzie, ale możliwe, że z nim zerwę. Najpierw jednak z nim o tym porozmawiam, powiem co widzę, czuję, dlaczego chcę zerwać i razem podejmiemy decyzję co zrobić. Jeśli nie wypali, ja sama podejmę decyzję o zerwaniu kontaktu.

Macie rację i daliście mi dużo do myślenia, dziękuję

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Porozmawialiśmy, tamtego dnia. Wyjaśniłam co czuję, co dokładnie przeżywam, gdy z nim rozmawiam, jakie miałam wątpliwości. Wyjaśniłam, że przyczyną nie jest brak miłości, lecz dda, wiele doświadczeń z wcześniejszych toksycznych relacji oraz brak żadnego spotkania, przez tak długi czas. On również powiedział, jak to wszystko widzi. Postanowiliśmy postawić sobie wymagania. On ma bardziej akceptować mój aktualny stan, nie mówić ciągle o wyleczeniu. akceptować to, że nie zawsze jestem uśmiechnięta. Ja mam mówić mu o wszystkim i starać się być bardziej pozytywnie nastawiona, więcej się starać w kierunku wyleczenia. Oboje się staramy, więc jest w porządku.

 

 

Aktualnie wstaję rano, staram się być bardziej aktywna. Dzisiaj zapisuję się do psychiatry, tym razem z krótszą kolejką. Nawet gdy jest źle, robię wszystko, żeby poprawić sobie humor. A co najważniejsze, przestałam udawać, uśmiechać się z przymusu, przynajmniej przy nim. Nadal jest mi ciężko mówić o problemach, ale staram się mówić na bieżąco, wyjaśniać co się dzieje. Dzięki temu i on jest spokojniejszy. Ciągle się staram, co widać.

Nadal mam problemy z walką o siebie, nie zawsze potrafię zareagować, gdy on mnie trochę nie szanuje, ale zawsze tego samego dnia mówię, że to mnie zasmuciło itd. i wyjaśniam dlaczego. On próbuje robić tak samo, gdy jest odwrotnie, mówić też gdy sam czuje się źle.

 

Czasami robi potknięcia, ale wyraźnie dostrzegam, że bardziej liczy się z moim zdaniem, czego wcześniej nie robił zbytnio ze zwykłej nieświadomości tego, że mógłby mnie tym ranić. Jak coś jest nie tak, mówię mu od razu, na spokojnie, bez kłótni. On wtedy wie, co się dzieje i możemy to wyjaśnić. Oboje potrafimy szybko się zmieniać/przystosować, więc jest już o wiele lepiej :smile:

 

Chcę również przerwać to błędne koło niepewności i po prostu spotkać się na pare godzin. Jak ja przyjadę, to nie będzie takiego problemu z brakiem czasu. Wcześniej już zamierzałam tak zrobić, ale teraz jestem bardziej zdeterminowana. Zamierzam już w tym roku się z nim zobaczyć i żeby takich spotkań było jak najwięcej :)

 

A skąd ta nagła chęć do zmian? Na początku po wyjaśnieniu co się ze mną dzieje, chciałam zerwać, tak też było. Jednakże ja już nie byłam w stanie tego wytrzymać. Mówiłam sobie, że to przez przywiązanie, ale następnego dnia zrozumiałam, że myśli trochę inaczej wyglądały, niż po zwykłym przywiązaniu. Tak naprawdę bez względu na to co czuję i jak to wygląda, nie potrafię myśleć o przyszłości z nikim innym, nawet jakbym chciała. Już wcześniej to czułam, po pierwszym zerwaniu, jednak nie byłam tego w pełni świadoma. Zrozumiałam też, że skoro bez niego nie jestem w stanie poradzić sobie z tą pustką, a z nim, mimo przygnębienia potrafię sobie z tym wszystkim poradzić i się zmieniać (wiem, że on ma tak samo), wolę zrobić coś dla niego oraz dla siebie i wspólnie budować przyszłość, na pewno będzie to na korzyść, niezależnie od zakończenia. Dzięki nie mówieniu o moim wyleczeniu i akceptowaniu mnie, jako całą mnie, nawet tą pesymistyczną, nie czuję presji i mogę swobodnie się rozwijać. Tak czy inaczej wiem, że już więcej tego nie zrobię, bo takie zachowanie nie ma sensu i jest najzwyczajniej w świecie niedojrzałe. W końcu się nauczyłam

 

Bardzo Wam dziękuję za odpowiedzi, dzięki temu mogłam wszystko przemyśleć i wyciągnąć z tego ważną lekcję :smile:

Pozdrawiam :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

....Nadal mam problemy z walką o siebie, nie zawsze potrafię zareagować, gdy on mnie trochę nie szanuje,...

Trochę nie szanuje?

Walka o szacunek w związku?

 

... Zamierzam już w tym roku się z nim zobaczyć i żeby takich spotkań było jak najwięcej :)

Pierwsze spotkanie może okazać się ostatnim. Dobrze jest być przygotowanym na taki wariant.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ech, może źle się wyraziłam. Nie wiem czy jest to brak szacunku, słabo rozumiem takie rzeczy :(

 

Po prostu czasami, nawet jak nie mogę z nim o czymś pogadać, bo na przykład nie mam prywatności, to on powoli, stopniowo na to naciska, aż w końcu ten temat się pojawia, a ja nie potrafię powiedzieć ostrzej, żeby przestał.

Też czasami naciska, lub robi wyrzuty sumienia, że nie daję mu erotycznych zdjęć, chociaż wie, że nie mogę mu dać czegoś takiego. Smutno mi się wtedy robi, ale mówię mu o tym po jakimś czasie. Tylko, że gdy przychodzi co do czego, to znów o nich mówi.

Albo gdy proszę go, aby nie pisał, że mnie wyleczy, że przy nim nie potrzebny mi psycholog, psychiatra, to dalej tak robi czasami i tylko odpowiada, że po prostu chciałby zbawić cały świat, chciałby, żebym już się z tym wszystkim nie męczyła i wie, że potrzebuję terapii, po prostu nie mówi tego poważnie. No ale zna moje wymaganie, wie, że mnie to dobija tylko, więc czemu tak pisze?

ale jest wiele zachowań, gdzie liczy się z moim zdaniem, obchodzi go jak się czuję i naprawdę mu zależy, nie wyzywa mnie, nie obraża itp.

 

Chcę się spotkać, bo chcę się przekonać, jak jest naprawdę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mavis

ciekawa jestem jak to jest po spotkaniu ;)

bo bez fizycnej obecności taki związek wygląda trochę jak idealne dla dda bycie i nie bycie jednoczesnie, bezpieczny brak 100% zaangazowania. widac ze troska zaangazowanie i wzajemna wrazliwosc sa tu silne, i moze to sie skonczyc dla was bardzo dobrze moim zdaniem, ale jesli nie przejdzie to plynnie w fizyczny zwiazek, mozecie zostac dla siebie takimi figurami ktore gdzies tam sprawiaja ze ma sie w zyciu jakies odbicie ale nie ,,prawdziwym" kontaktem do ktorego sie wychodzi poza swoj swiat.

ale powodzenia ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do spotkania.. nadal do niego nie doszło, a minął ponad rok

Wymówką jest brak czasu, egzaminy i niby strach że mi się nie spodoba

 

Masz rację, w jakimś stopniu jest to dla mnie wygodne, taki brak 100% zaangażowania

 

Jednak mimo tego uczucia, chcę się z nim spotkać, bardzo mi na tym zależy i na początku dążyłam do tego mocno, pomimo fobii społecznej i depresji. Dla spotkania zaczęłam pracować nad sobą i zaczęłam self terapię poznawczo - behawioralną (do specjalisty nie mogłam z powodu braku ubezpieczenia, które dopiero za pare dni zdobędę). Jestem w kiepskiej sytuacji finansowej, ale powoli udaje mi się zdobyć pieniądze na wyjazd.

 

Przez ten czas trochę czytam na temat takich relacji. Mam wrażenie, że nie powinnam pierwsza jechać, to jemu powinno zależeć. Przynajmniej ciągle mi tak matka gada. Gdyby nie to, już dawno bym pożyczyła pieniądze i tam pojechała, ale za to on tego nie chce, bo chce pierwszy.. Teraz już widzę te wymówki. Dajmy na to sylwester. Chłopak pojechał z tatą do Lublina (czyli dalej niż do mnie) do ich kolegi

Nawet nie pomyślał o tym, żebyśmy razem spędzili tego sylwestra, chociaż tak często pisze, jak to szuka okazji do spotkania i bardzo tęskni

 

- O moich urodzinach zapomniał. Zlitowałam się i powiedziałam mimochodem o urodzinach, żeby nie wyszło bardziej dupkowato z jego strony, gdyby się dowiedział dzień później. Sam się przyznał że zapomniał

- Beznadziejną pseudo rocznicę związku na odległość też olał, uznał że ustali ją w Walentynki, "bo może wtedy zacznie mu się kojarzyć dobrze" czyli dwie pieczenie na jednym rożnie. Poznaliśmy się pod koniec grudnia

- Miał kiedyś wolne weekendy i nawet nie przyjechał, chociaż jeszcze wtedy miał na to pieniądze

- Nie mam nawet jego numeru telefonu, bo on nie ma karty sim i nawet po prośbach nie zamierza kupić

- A więc rozmawiam z nim tylko wieczorami, z rana nie ma jak, bo nie ma prywatności, chociaż jakby miał numer telefonu, to by miał jak. Tak przez rok jest

- Nie ma facebooka, więc nie mogę go "sprawdzić", nie wiem gdzie mieszka itd. Więc równie dobrze, mógł zmyślić nazwisko, ale to już chyba moja paranoja

- nie chce żebym przyjeżdżała, bo on chce pierwszy i chce żeby wyszło idealnie. Boi się, że mi się nie spodoba, dlatego niby zwleka. Nawet po długiej szczerej rozmowie i moim zapewnieniach i tym, że lepiej się o tym przekonać jak najszybciej, zanim ten związek pójdzie dalej, przyznał niby racje, ale nie zmienił zbytnio zdania. Ja też się boję, że mu się nie spodobam na żywo, ale to mi nie przeszkadza w spotkaniu, chcę się spotkać

- Ciągle przekłada date spotkania. Najpierw miał być czerwiec, później wrzesień, później moje urodziny (haha)

- Na wszystko ma usprawiedliwienie, zwłaszcza te o matce, która kiedyś okropnie go traktowała, biła i byłej dziewczynie pokroju jej narcystycznej matki. Tylko o nich ostatnio słucham

- Teraz już nawet nie rozmawiamy jak kiedyś. Dlaczego? Ponieważ nie rozmawiam z nim o seksie tyle, ile na początku. Skończył się ciągły temat seksu, to teraz prawie wcale nie wymyśla tematów do rozmów, nawet mu się nie chce. Jego odpowiedzi są krótkie, chyba że dotyczą jego byłej, lub matki, to się rozpisuje jak to miał źle. Jedyne co pisze to "tęsknię, ale jestem zmęczony, myślałaś dzisiaj o mnie? ;> (w sensie seksualnie)" i tak kilka razy dziennie, jak nie dostaje takiej odpowiedzi, jakiej oczekiwał, to mniej pyta i najczęściej mało co pisze, mówiąc że jest bardzo zmęczony. Próbowałam poruszać ciekawe tematy, nad którymi można dużo się rozwinąć, ale jedyna odpowiedź to "aaa, ach Ty misiu" albo "noo" i ja się tylko zastanawiam, czy ta dojrzałość, jaką na początku prezentował, nagle uleciała czy po prostu nie interesują go te tematy

 

Aktualnie bardziej zajmuję się sobą, nie naciskam już, zaczynam dbać o siebie. Zamierzam się wyprowadzić do innego miasta, sama. On o tym wie i niby chce do mnie dołączyć, bo wtedy niby nie będzie miał wyjścia, jednak ja już się zniechęciłam do niego i nie widzę już z nim przyszłości. Nie szukam innych związków, zanim się nie wyleczę. Obserwuję jak to wyniknie, jak tak dalej będzie, to po prostu wyjadę i zajmę się sobą, a jego zostawię z samym sobą. Jeśli on jednak sam zajmie się sobą i zmieni coś w swoim zachowaniu, okazując choć trochę czynami, że mu zależy, nie tylko słowami, to wtedy otworzę furtkę. Na ten czas mam już dosyć rozczarowań i smutku, zwłaszcza gdy poruszamy dość poważne tematy (np. mojej depresji i myśli samobójczych)

 

Jak bardzo moje postępowanie jest naiwne? Nie mam pojęcia..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mavis,

Z tego co piszesz to zwyczajny oszust internetowy, który wyciaga nagie zdjecia od naiwnych panien. Nie dawaj mu nigdy żadnych zdjęć, skad wiesz co on z nimi zrobi wrzuci na jakies stronki do erotycznych galerii. Nie ma karty sim, nie ma fejsa, che sie spotkac nie przyjeżdza zebys ty przyjechała tez nie chce.Musisz naciskac nawet brutalnie na spotkanie a jak sie spotkacie i zaproponuje seks ze bedzie filmował to tez sie nie gódź.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z powyższą wypowiedzią.

 

Czy warto jest żyć nadzieją? Budować związek na nadziei i usilnego podtrzymywania wizji że jest dobrze i może być dobrze?

Masz depresje i fobie... Daleka jest i długa droga docierania do drugiego czlowieka i do zaufania w zwiazku. Do tego potrzebna jest ciągłość. Lepiej jest chyba świadomie poprzestawać na niezobowiązujących randomowych kontaktach niż trwać w czymś co jest ale jednocześnie czego nie ma.

To wygląda tak, jakbyś była zawieszona pomiedzy stanem ucieczki w siebie a przejściem ,,bycie" tym kim jesteś które można rozwijać w bliskiej relacji. Musisz podjąć decyzję czy z tym człowiekiem wchodziśz DO kontaktu czy OD kontaktu. Świadoma decyzja Cię zbuduje. Iluzje nie.

Nie znam tak dobrze ani jego ani Ciebie ani Waszego kontaktu. Ale chyba przeszliście fazę takiej pierwszej zajawki tym drugim czlowiekiem.

I tak, jeśli miałabym coś radzić : nie bój się zawalczyć o siebie nawet za cenę utraty tego człowieka ( wiem , że łatwo to mówić ) i zamknięcia tego co się dzieje w szafce ,, przeszłość" i postaw mu ( jak post wyżej) ultimatum. Jeśli czujesz ze potrzebujesz jego entuzjazmu checi i inicjatywy - zawalcz o to i nie tłamś. Ultimatum - chce Cię i pracuje nad tym albo nie. Prawdopodobne że odejdzie i moze dlatego ze sama to przeczowasz na co wskazuje Twoj post, boisz się to ultimatum postawić.

Możesz oczywiście zakłądać że jakbyście już się spotkali to by nabrał entuzjazmu. Ale wlasnie... zwiazek nie jest na zasadzie ,, byloby dobrze JAKBY ". To tylko moje zdanie. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co?! SERIO?! Jak możesz sobie pozwalać na takie marnowanie czasu?! ROK!!! Rok pseudo-znajomości i widać, że wszystko jest nie tak, jak powinno, a Ty jeszcze się martwisz, że na wszelki wypadek mu furtkę zostawisz....

Nie, nie i jeszcze raz nie! Opamiętaj się!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zerwałam z nim :)

Dotarlo do mnie, że pomimo tej znajomości i tak czułam się sama

W sumie gdyby nie Wasze posty, to bym się nie odważyła i dalej cierpiała

Wrcił mi apetyt i chyba jest jakos lepiej. Nie plakalam, nie czuję tak silnej potrzeby powrotu

Na początku postawiłam ultimatum, ale jego reakcja tylko mnie upewniła, że nie ma sensu

 

Strach przed samotnością jest ogromny, no i teraz nie mam już z nikim kontaktu, wcześniej chociaż z nim rozmawialam, a teraz czuję że powoli dziczeję, ale staram się robić coś dla siebie, nie myśleć tyle o tym. Nie chce być już w zwiazku póki się nie wylecze, boję się, że znów natrafię na to samo

Ja chyba podświadomie szukam takich ludzi..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×