Skocz do zawartości
Nerwica.com

Witam, proszę o jakąkolwiek pomoc.


Heilh

Rekomendowane odpowiedzi

Witam! Jestem tutaj nowa, chciałam się przywitać i poszukać pomocy, bądź chociaż wskazówek.Mam na imię Gabriela i za 15 dni kończę 17 lat, od dawna zmagam się z dużym stresem i nawykami które narzucono mi przez lata wychowywania mnie oraz codziennego kontaktu( Tutaj z góry chcę was przeprosić, w głowie mam chaos i pewnie podobny chaos przeleje tutaj, lecz zależy mi na tym by opisać w miarę dokładnie i zrozumiale mój problem),w wieku dziecięcym(ok. 7-8 lat) doświadczałam nadpobudliwości, drżenia dłoni, byłam rozchwiana emocjonalnie( przynajmniej ja to tak określam), mam tutaj na myśli płacze bez powodu, czy śmiech gdy boleśnie uderzyłam się w głowę prawie tracąc przytomność, z czasem, i wieloma problemami doszłam do stanu gdzie prawie nie sypiam, mało jem, boje się nie raz wychodzić z domu, chociaż sama sobie tłumaczę że to irracjonalne, nie potrafię się na niczym skupiać, często mam napady płaczu, podczas których odruchowo szczękam zębami tak że boli mnie szczęka oraz bywało że wyrywałam sobie włosy z głowy, nie mówię o tym że cofając się wstecz byłam uzależniana od samookaleczenia oraz leków przeciwbólowych- obie sprawy staram sie trzymać pod kontrolą, jak najdalej od tego, i by ponownie do tego nie wracać. Przez większość dnia analizuje wszystko co się dzieje wokół wręcz maniakalnie, jak ludzie na mnie patrzą, boje się nie raz odzywać ze względu na to że czuję się, jakby każde moje wypowiedziane zdanie miało charakter manipulacyjny, bądź że komuś robię wyrzuty czy głupio sie tłumacze, podczas gdy ja świetnie zdaje sobie sprawę z tego że jestem szczera w tym co mówię i moje wypowiedzi nie posiadają drugiego dna, jestem wiecznie roztrzęsiona i zauważam że jak zaczynało się to niewinnie, tak teraz z miesiąca na miesiąc jest coraz gorzej, mimo że wszystko staram się sobie racjonalizować, jakby mój mózg zarazem odpowiada po swojemu, i że inaczej się nie da, chodziłam do psychologa, terapie oczywiście przerwałam ze względu na ogólne osłabienie psychiczne i doła, wiem że nie powinnam tego robić, jednakże sama nie wiem na obecny etap czy po sesjach czułam się lepiej, byłam również u psychiatry w sprawie bezsenności, lecz psychiatra podczas 10 minutowej wizyty, bez przeprowadzenia wywiadu przepisała mi od tak lek ( asertin 50 mg dla ciekawych) po którym czułam się tylko gorzej, na poinformowanie o tym psychiatry stwierdziła ona, że to normalne i tak ma być, puki lek nie zacznie działać( brałam go już wtedy 3 tydzień) źle też zrobiłam że go odstawiłam od tak, i nie pojawiłam się na kolejnej wizycie przez namowę mojej siostry, która podobnie jak ja ma duże problemy, ale również przez problemy zdrowotne leczy się psychiatrycznie. Nie zrozumcie mnie źle, czytałam też dużo for internetowych na różne tematy ale na mój obecny stan jestem jak przerażone coś z rozbieganym wzrokiem i umysłem, łapie się wszystkiego co mogę by tylko dowiedzieć się czegoś więcej, chociażby przypuszczeń, i coś z tym zrobić po prostu. Po krótce- miałam duże problemy rodzinne, obecnie ciężko u mnie z psychiatrą ze względu na opiekuna prawnego którego jeszcze muszę posiadać, ale to nie jest do końca tematem tego co tu obecnie wypisuje, proszę o wyrozumiałość i nie wypisywanie niemiłych komentarzy, wiem w jaki sposób to opisałam i jak to wygląda, ale naprawdę, starałam się to przedstawić najlepiej jak mogłam, a i tak czuje że to nie wszystko. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czesc. Przeczytałem ten wpis i widac takie objawy nerwicy z czymś jeszcze wyniesionym z dzieciństwa. Bylas u psychologa czy u terapeuty? Sertralina to chyba nie najlepszy srodek na nerwice ja z takiego stanu szybko wyrwałem sie paroksetyna i to powinien byc chyba lek pierwszego rzutu na takie wszech napięcie, choc oczywiście psychiatra nie jestem ale paro uspokaja i daje poskładać się do jakiejś roboty nad sobą choć ma tez wady wiadomo.

Z nerwicami jest tak, ze jak sie je nabędzie w ukształtowanym umyśle to leki działają b.dobrze ale jak ma sie to z soba od zawsze to nie obędzie sie bez dojścia skąd to i tak dalej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć, owszem, u psychologa byłam, i muszę do tego wrócić, chociaż ja może z dnia na dzień efektów uczęszczania do niego nie czułam, zapewne jakieś były... co do mojego dzieciństwa, tak, i to sporo, na przestrzeni ostatnich lat moje życie najpierw się zsypało w jedną wielką brutalną komedie, a potem..posypało się do reszty, co było dla mnie dosyć niepojęte jak dla dziecka, którym w sumie dalej trochę jestem, był etap gdzie również za sprawą pewnych osób traktowałam rzeczy dosyć nienormalne jako całkowicie normalne. A obecnie po kolejnej nieprzespanej nocy trzeba się zebrać, i iść funkcjonować . :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zobacz czy twój psycholog jest psychoterapeuta, bo do takiego powinnaś kierować swe kroki. Dalej piszesz bardziej ogólnie i nie potrafię się odnieść nieporuszającą się w strefie głębokiego domysłu lecz pewno były to jakieś nie mile historie o których trudo ci pisać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psycholog sądowy, raczej nie psychoterapeuta, ze wspomnieniami nie mam problemu, w sumie nie opisałam ich bo obawiałam sie że będzie to zbytnie wyżalanie sie, jeżeli chodzi o mnie to wychowałam sie w normalnej rodzinie, do czasu.. jakoś w wieku 12 lat ojciec zaczął nadużywać alkoholu i katować matke, nie był mi nigdy zbyt bliski, ale matka..była mi zawsze najbliższa. I to wszystko z jej winy. Zaczynając od akceptowania wszystkich używek, po wykorzystywanie psychiczne i manipulacje, byłam tak zaślepiona że SERIO jakby mi odpowiednio przekazała że mam skoczyć z mostu to bym to zrobiła, imprezowałam z własna matka, ktora otaczala sie ludzmi w moim wieku- czyli towarzystwem raczej nieodpowiednim dla 45 letniej kobiety. Byla w zwiazku z chlopakiem ktory byl mi bliski i zostawil mnie dla niej, ah, no tak, mial wtedy 15 lat :), pomagalam im, klamalam za nia, oszukiwalam ludzi i meczylam sie psychicznie, wciaz powtarzajac po niej to co mi mowila " w przyjazni nie ma granic" przez co robilam co chciala, a zarazem zyciowo bylam i jestem nieporadna, gdyz pozwalano mi na wieczne siedzenie w domu, przed komputerem i izolowanie sie od swiata, do tej pory potrafie sie rozplakac na mysl ze mam wsiasc do busa ktorym nigdy nie jechalam mimo ze znam jego trase i wiem gdzie mam wysiasc, tego typu sytuacji bylo mnostwo, a w miedzyczasie wyrywalam sie z pomoca mojego chlopaka z tego toksycznego bluszczu, na widok tego matka wpadala w szal.. potrafila mnie nawet upic i namowic bym poszla do lozka z wlasna znajoma! To bylo niepojete... wiedziala ze bylam lekomanka i sie cielam, na prosby o psychologa nie reagowala. To i tak skrotowo opisane bo chwilowo pisze z telefonu. Ale na konkretne pytania odpowiem, bo w sumie jakbym miala to wszystko opisywac to byloby to zbyt dlugie, wybacz za brak polskich znakow od polowy- telefon szwankuje i ciezko sie je wyklikuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ah, zapomnialam wspomniec o kontrolowaniu kazdej mojej znajomosci, nastawiajac moich bliskich przeciwko mnie jesli jej sie postawilam w jakiejs sytuacji, otaczania sie aura matki idealnej oraz gdy sie z nia poklocilam, nawet o byle co, to albo slyszalam ze jestem wyrodna corka, manipulatka, zimna jak ojciec ( w moich oczach zawsze byl jako zly czlowiek) albo ze jej niedlugo zabraknie, sugerujac samobojstwo na co reagowalam histeria.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pisałaś że masz opiekuna prawnego i siostre. Ile siostra ma lat? W jakim jest stanie moze ci pomoc? Opiekun prawny to kto? Mieszkasz teraz gdzie?

To nie jest wyżalanie sie, masz realne duze problemy i potrzebujesz pomocy. Bardzo trudno jest sięgać po pomoc pochodząc z rodziny dysfunkcyjnej bo schematem nabytym jest to, ze ludzie ci nie mogą pomoc a moga wyrządzić jeszcze więcej zła, i każde działanie ,,pomocne'' ma swoje drugie dno ktore przynosi jeszcze większy ból, wiec powstaje jeszcze większa izolacja. Sięgać po pomoc to tak jak robienie w brew sobie, musisz pamiętać, ze to toksyczny schemat i kazdy po tą pomoc sięga ale większość ma ja w rodzinie, miejscu które powinno sie kojarzyć z bezpieczeństwem, schronieniem a ty niestety musisz ja uzyskać gdzie indziej i skorzystać, prawidłowo zinterpretować ta chęć u innych i nie ociekać. Druga strona to to czy ma ci kto pomoc, bo z tym tez rożnie bywa.

Twoja mam jest osoba wybitnie niestworzoną do posiadania dzieci i sama potrzebuje pomocy i obawiam sie, ze nie malej.

Te wszystkie patologie ktore przeżyłaś po prostu nieprawidłowo cie ukształtowały w sposob taki, ze nie radzisz sobie z emocjami które ci towarzysza i je oddalasz, nie przezywasz ale to naturalny mechanizm który działa w twojej obronie aby sie nie konfrontować z tym gównem. Niestety to co jakis czas sie wylewa i to w postaci psychofizycznej wiec ten bagaż jest na pewno spory.

Drugi sposób to działania alternatywne, autoagresja ktora rozładowuje napiecie, leki to takie alternatywne rozładowywanie napiecia ktore towarzyszy tym emocja ktore powstały w czasie tych nie zrozumiałych rzeczy. Tych emocji w zasadzie sie nie dalo przeżyć dlatego sie od nich niejako odcięłaś na te dwa sposoby.

Dobre jest to, ze rozumiesz to w sposob logiczny, nie zaangażowałaś logiki w celu pookładania sobie tego w cos w rodzaju ,,tak musiało być'' albo to moja wina, choc twoja mama to swoisty bluszcz który pewnie zamieniał wypadowa swoich działań w twoje poczucie winy czy inne manipulacje służące temu abyś nabrała takiego stanowiska ,,tak musiało byc''

Dlatego czeka cie terapia w czasie której na pewno będziesz sie czula miejscami gorzej (konfrontacja w tym co sie działo, emocjami towarzyszącymi)ale to proces, jak każdy kiedyś sie kończy. Zdarzenia nabierają formy informacyjnej, nie sa już takim ładunkiem emocjonalnym wspomnień i z czasem będziesz czuła sie lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

odpowiadając na pytania, moimi opiekunami prawnymi są rodzice, 15 listopada ma odbyć się rozprawa sądowa ( notabene wniesiona wbrew mojej woli przez CiK z oddziałem w moim mieście, w którym raz byłam po poradę prawną) o odebranie praw rodzicielskich, lecz nie chcąc się babrać w tym gównie sprawa możliwe że zostanie umorzona na rzecz innej - wniosek o udzielenie ślubu dla nieletniej, jest to raczej kontrowersyjny temat, ale jestem pewna tego co mam zamiar zrobić, mieszkam obecnie z moim chłopakiem, w sumie to już narzeczonym za zgodą rodziców, moja siostra mieszka ode mnie 50 km, ma 24 lata, słabo płatną pracę i zajmuje sie babcią, którą powinna zajmować się notabene matka, a ta zamiast tego zdziera z niej pieniądze jak jej brakuje na piwo czy utrzymanie mieszkania, matka nie chce pomocy, zachowuje sie jakby wszystko było okej, jest osobą, która sama sobie chyba wmawia że jest po studiach i jest matką pozostałych dwóch moich sióstr, dobrą matką, kiedy skrótowo nigdy im nie powiedziała że je kocha, a wręcz przeciwnie, bez matury mieszkając z córkami i mężami ( była w 2 związkach małżeńskich wcześniej, z których są obie moje starsze siostry) a dwójkę dzieci przede mną ponoć w ogóle wyskrobała. kłamie na każdym kroku, zwalając na winę innych, przez co na obecny etap często boje się wyrazić własne zdanie przez to że czuje sie winna że je wyrażam. ogólnie rzecz biorąc przez to najstarsza z sióstr i najbliższa mi leczy sie również psychiatrycznie, przez naszą matkę i to że nigdy jej nie miała, oraz przez problemy zdrowotne na wysokim stopniu jak z tego co pamiętam jak mi wspominała zanik istoty szarej w mózgu. i tak pomaga mi jak może lecz sama słabo wyrabia niestety. ogólnie zauważyłam u siebie hmm... nie wiem jakiego słowa użyć, więc ujme że jakby dwie strony medalu, mam jakby dwie różne reakcje na wszystko, przez co często bywa tak że zgodnie ze soba odpowiem coś, a zaraz potem ujmę to troche inaczej, w zachowaniach mam podobnie, raz jestem mega nieśmiała, a drugi raz pewna siebie, raz popadam w histerie, a zaraz potem odczuwam jakby taką pustke i wręcz bolesny spokój, nawet w tym momencie czytam co napisałam i mam przeczucie że nie ujęłam tego dokładnie tak jak chciałam ująć, ale chwilowo inaczej nie potrafie, a za niedługo będę potrafiła jakby dołożyć kolejny puzzelek do tej cholernie wielkiej układanki w której sama się gubię, znowu mam przeczucie że okropnie chaotycznie to przedstawiam, za co przepraszam, i zarazem dziękuję Ci bardzo za poświęconą temu uwagę, naprawde, dla mnie to coś niesamowitego że ktoś zwrócił na mnie uwagę i stara się ze mną porozmawiać, bo to co mi przedstawiłeś mimo że usłyszę to pewnie nie raz i od ludzi o od terapeutów, podnosi mnie jakoś na duchu, bo jakby staje sie dla mnie bardziej logiczne to co się ze mną dzieje, bo nie ukrywam, nie raz popadam w stan gdzie siadam, rycze i zadaje sobie idiotycze pytanie co, dlaczego, po co jak gdzie i z jakiego powodu, tak jakbym nie znała odpowiedzi, bo w takim stanie jej nie znam, a zaraz potem jak ochłonę to uderzam się w czoło przez to co chwile temu przeżywałam i że przecież znam odpowiedzi i potrafie logicznie myśleć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Heilh, z tego co opisuujesz wyglada na to ze na Twoje zachowanie oddziałowywała matka alkoholiczka jak dobrze zrozumiałam. Niestety w rodzinie z takim problemem nerwice/depresje sa bardzo czeste. Grunt to się leczyc, chodzic na terapie. To są typowe objawy, pobudzenie, nerwowośc itd. Na pewno trzeba chodzic do psychologa, co do bezsennosci sprobowac technik relaksacyjnych itd, jezeli nie pomoze sa lekkie leki nieuzalezniajace na to. Terapia jest długotrwała, wiec to ze psychiatra zapisał lek antydepresant to nic dziwnego, po tym sa takie objawy ze człowiek czuje sie gorzej, ale podstawą jest dążyć do jak najlepszej jakosci życia, co to znaczy, to znaczy że nawet jak masz gorsze dni to nie bedzie ich 364 w roku a moze 300, a moze 200 itd. i tak jak na takie przezycia piszesz do ładu i składu. Co planujesz po ślubie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najlepiej jak byś była jak najdalej od matki. Z czasem zaczniesz czuć do niej dużą niechęć, potem potem obojętność, nie będzie cię to już, że tak ujmę ,,grzać'' i wtedy nastąpi akceptacja tego, ze matki już nie zmienisz, że to nie twoja wina, ze tak było (co się wydarzyło) i z nią jest. Później co za tym idzie zrzucenie tego ładunku emocjonalnego. Zrozumienie, dostrzeżenie to jakby jedno ale przeżycie i odpuszczenie sobie to proces długi i bardziej skomplikowany.

Co do dwóch stron medalu to jest dosyc skomplikowane. Raz zachowujesz sie tak aby nie bylo problemów, pytań i aby miec spokój odgrywasz swoja role a raz jesteś soba.

Ja to rozumiem tak, ze w wyniku zaniedbań i tego, ze musiałaś sobie radzic niejako sama umiesz po jakiejś tam czesci stanąć w roli dorosłego i to jest ta pewna siebie strona która została wykształcona na rzecz tego aby nikt się nie dowiedział, nie zadawał pytań i tak dalej, co jest rola wymuszoną i po cześć jej autorem jest twoja matka.

To niesie z sobą konsekwencje, bo teraz stajać w tej roli nieprzygotowana będziesz ponosić porażki i nawet jak ci sie uda ,,ukryć'' to bedzie to stres. Potem nabędziesz lękowego podchodzenia do wszelakich zadań, bo będą one korespondować z tymi ,,zadaniami'' obecnie narzuconymi na ciebie. Beda sie pojawiać takie mysli jak to, ze nie dasz rady, ze nie mozesz zawieść, ze zawsze jesteś oceniana, ze nie powinno się ponosic porażek, ze jak cos sie uda na 50 % to tak jakby sie nie udało, to jest taki antymotywacyjny motor lękowy i będziesz roli osoby dorosłej w dorosłości sie bać.

Jak teraz widzisz zostalo na tobie wiele wymuszone i tak na prawdę malo jest w tym twojego, pewno wiele chaosu, wiec tez powinnaś raczej unikać takich kontrowersyjnych wyborów o których piszesz bo prosto mówiąc nie wiesz kim jesteś i prawdziwa ty będzie dochodzić w przyszłości do glosu. To bardzo trudno rozgraniczyć, nabyte, swoje, dwie strony medalu. Chyba to praktycznie nie możliwe dlatego terapia, osoba ktora w warunkach kontrolowanych bedzie patrzeć na to z boku. Bez załatwienia przeszłości w przyszłości przeszłość będzie twoim głównym doradca, nie mowie ze da się to całkowicie wyplewić ale na drodze do przyszłości możesz zbudować lepsze narzędzia/doświadczenia do podejmowania wyborów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

co planuje po ślubie? żyć dalej, nie mam konkretnych planów, nie raz nie jestem sobie w stanie z wizualizować niczego poza tym że będę żyć i w sumie tyle. na bezsenność próbowałam wszystkiego, domowych sposobów na sen, leków bez recepty typu ziołowe etc, nic mi nie pomagało, albo w ogóle nie śpie, albo śpie bardzo mało, wybudzając się, mam natręctwo typu nie usne gdy mi ręce dotykają tułowia, co też męczy, lekkie światło czy dźwięki też przeszkadzają, co do matki- kiedyś z tego co przynajmniej pamiętam nie miała problemów z alkoholem większych, teraz też nie jest takim książkowym alkoholikiem, ale musi sobie wypić piwo, albo 4 w ciągu dnia, jak nie idzie do pracy, przez wydatki na takowy napój alkoholowy nie raz nie ma na dojazdy do pracy czy by zrobić sobie coś sensownego do jedzenia, ale chociaż tyle że nie pokłada sie rowach czy chodzi non stop pijana, jak często widywałam ojca. Co do terapii, mam zamiar do niej wrócić, ale szczerze? czuje sie jakbym nie miała na to siły, by się zebrać i pójść, by przerabiać to wszystko znowu i znowu, ale wiem że tak nie powinno być i prędzej czy później się w końcu zbiorę. No i znowu wracając do matki, jeśli chodzi o dystansowanie się- powoli już to robię, do niedawna obwiniałam się za wszystko o co ona mnie obwiniała, że wyrodna córka wszczęła wojnę i zostawiła ją samą, chociaż jest dysfunkcyjną 45 latką, co prawda np dalej nie potrafie zerwać kontaktu tłumacząc sobie że jest to jednak moja matka i mnie wychowała, udając z nią że wszystko jest okej i nic się nie wydarzyło, ale stanowczo jest lepiej bo nie obwiniam się za coś, za co nie powinnam w sprawie matki ( o ironio, co innego inne sytuacje, to wszystko jest zakręcone i aż męczy :/) Często czuję się zagubiona, racja- za wiele się obwiniam, często jestem bardzo wymagająca wobec tego co robię, a zaraz potem nie jestem w stanie wykonać prostych czynności jak posprzątanie czy pouczenie sięb o jakby nie mam kompletnie na to sił, płaczę i czuje sie osłabiona, bo chciałabym a nie moge, bo nic mi nie wchodzi z wiedzy do głowy bo nie mogę się skupić bądź czuje się osłabiona i jakbym miała zaraz zemdleć, ale to pewnie jest skutkiem małej ilości snu i jedzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Heilh, Ja też uważam, że jest Ci wskazana psychoterapia, ale tak jak ktoś tu zauważył, nie u zwykłego psychologa, ale psychoterapeuty..

 

Zwykły psycholog, to jak absolwent wydziału prawa z tytułem magistra, ale żeby zostać radcą prawnym, notariuszem, sędzią, czy adwokatem musi dostać się na aplikacje, która trwa następne ok 4 lata, a później trzeba zdać na koniec jeszcze egzamin i uzyskać uprawnienia..

 

Są też terapie grupowe dla osób z syndromem DDA, czyli dla dorosłych dzieci z rodzin z problemem alkoholowych, sam brałem w takiej udział, trwała 1 rok czasu, po 2 godziny 1 raz w tygodniu, a jak trzeba będzie to później psychoterapia indywidualna..

 

Pisałaś, że masz za sobą samookaleczenia , czy tą są np cięcia ręki ostrym narzędziem, po których czułaś ulgę, na widok wypływającej krwi? Nie jestem specjalistą, więc nie traktuj, tego co tu napisałem jako jakiejś prawdy absolutnej, ale samookaleczenia, nagłe zmiany nastroju często występują u osób z zaburzeniem osobowości typu borderline..

 

Co do opieki psychiatrycznej, to uważam, że jest Ci jak najbardziej wskazana, ale razem z terapią, wparciem, kogoś, kto Ci doradzi w związku z twoim trudnym życiem (współczuje dzieciństwa !), bardzo chore, patologiczne relacje, trudno po czymś takim nie mieć nerwicy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, że nie traktuje tego jako prawdy absolutnej, ale nie ukrywam, wspiera i wyjaśnia mi sporo to co tu piszecie, co do samookaleczania, ostre narzędzia? może raz albo dwa, ja to robiłam na inne sposoby...igłami, kapslami, taką małą piłą w scyzoryku, wszystkim co nie rozcinało od razu, a rozrywało powoli tkankę i trzeba było się namęczyć że tak to ujmę, nigdy nie robiłam tego głęboko, interesowal mnie tylko ból i krew, a nie musiałam sobie do tego podcinać żył, nie mniej jednak w wielu miejscach blizny na skórze wyglądają niemiło ( chociaż ja akurat lubie te blizny, i to też pewnie nic dziwnego w moim przypadku), co do borderline, taką łatkę doczepiono mojej matce jak opowiedziałam o niej psycholożce, ale jeżeli chodzi o mnie..nie mam pojęcia, ciężko mi sie do czegoś doczepić, jakoś sklasyfikować, ja sama tego zrobić nie potrafię, nie potrafię dostrzec takich rzeczy raczej. Hmm..powiem tak, często wybudzam się z koszmarów, jak wyżej opisałam jest też masa innych urazów i blizn psychicznych, ale wiesz co? ciesze sie że jestem też w miejscu w którym jestem obecnie, przeżyłam sporo, pewnie przeżyje setki więcej koszmarów i problemów, ale w pewnien sposób mnie to wzmocniło, niby ledwie trzymam się na nogach, ale mało kiedy mam załamanie takie by targnąć się na własne życie, mam za sobą jedną próbę samobójczą, ale dalej żyje, i w pewien sposób mam się dobrze, k@!wię za przeproszeniem na wszystko, ale zarazem uwielbiam doświadczać, hmm..to jest tak, że wiele bym oddała za normalną rodzine, za spokojne dzieciństwo bez rycia psychiki, ale..hm. po prostu trzymam się jakoś i mimo cierpienia potrafię się uśmiechnąć. wiadome, jednego dnia powiem że to koniec i nie mam siły, ale jakoś sie nie rusze, tylko będę siedzieć, a potem znowu będe miała te dajmy na to 2-3h spokoju podczas którego pośmieje sie i nawet będę miała dobry humor :) chociaż, już ironicznie ujme że ja to sie często śmieje, również płacząc i wyrywając sobie kłębki włosów z głowy, ale ogólnie mimo wszelkiego zniszczenia jakie na mnie dokonano, chyba sie trzymam skoro szukam pomocy, porad i nie chce się poddać, o. Tak, dokladnie to miałam na myśli!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj, lepiej późno niż wcale..niestety, nie zawsze mogę i mam czas.:( Miałem napisany dłuższy post do Ciebie ,ale mi się skasował

 

Oczywiście, że nie traktuje tego jako prawdy absolutnej, ale nie ukrywam, wspiera i wyjaśnia mi sporo to co tu piszecie, co do samookaleczania, ostre narzędzia? może raz albo dwa, ja to robiłam na inne sposoby...igłami, kapslami, taką małą piłą w scyzoryku, wszystkim co nie rozcinało od razu, a rozrywało powoli tkankę i trzeba było się namęczyć że tak to ujmę, nigdy nie robiłam tego głęboko, interesowal mnie tylko ból i krew

 

Nie chodziło mi o próbę samobójczą, ale właśnie o tego typu powierzchowne okaleczenia, które są dość typowe dla zaburzenia osobowości typu borderline, także zmienne nastroje rzucające jak to niektórzy mówią od "bandy do bandy" (skrajności)..Oczywiście nie jestem specjalistą, dobrze, zeby jakiś fachowiec Cie zdiagonozował..Bywa czasem też tak, ze dzieci utożsamiają się z swoimi rodzicami, córki z matkami, synowie z ojcami, i "dziedziczą" w sposób psychologiczny, pewne podobnieństwa, cechy charakteru, po prostu wzorują się na swoim ważnych osobach i powielają te wzorce w dorosłym życiu..

 

Ważne jest, byś się leczyła na dobrej terapii i nie zbagatelizowała tego na zasadzie, "aaa jakoś to będzie" ,bo może się okazać, że mając swoje problemy i zaburzenia, które nie znikną same z siebie wybierzesz sobie zupełnie nieświadomie, za partnera życiowego faceta podobnego z charakteru do swojego ojca i powielicie patologiczny model rodzinny, bo po prostu będą to dla Ciebie, choć bardzo nie chciane, lecz "znajome klimaty", niestety, w tych sprawach często tak bywa..czasem bywa też odwrotnie, ale jak to mówią psychologowie całkiem odwrotnie do złego to tak samo żle (skrajność), bo dobry jest złoty środek

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psycholog sądowy, raczej nie psychoterapeuta, ze wspomnieniami nie mam problemu, w sumie nie opisałam ich bo obawiałam sie że będzie to zbytnie wyżalanie sie, jeżeli chodzi o mnie to wychowałam sie w normalnej rodzinie, do czasu.. jakoś w wieku 12 lat ojciec zaczął nadużywać alkoholu i katować matke, nie był mi nigdy zbyt bliski, ale matka..była mi zawsze najbliższa. I to wszystko z jej winy. Zaczynając od akceptowania wszystkich używek, po wykorzystywanie psychiczne i manipulacje, byłam tak zaślepiona że SERIO jakby mi odpowiednio przekazała że mam skoczyć z mostu to bym to zrobiła, imprezowałam z własna matka, ktora otaczala sie ludzmi w moim wieku- czyli towarzystwem raczej nieodpowiednim dla 45 letniej kobiety. Byla w zwiazku z chlopakiem ktory byl mi bliski i zostawil mnie dla niej, ah, no tak, mial wtedy 15 lat :), pomagalam im, klamalam za nia, oszukiwalam ludzi i meczylam sie psychicznie, wciaz powtarzajac po niej to co mi mowila " w przyjazni nie ma granic" przez co robilam co chciala, a zarazem zyciowo bylam i jestem nieporadna, gdyz pozwalano mi na wieczne siedzenie w domu, przed komputerem i izolowanie sie od swiata, do tej pory potrafie sie rozplakac na mysl ze mam wsiasc do busa ktorym nigdy nie jechalam mimo ze znam jego trase i wiem gdzie mam wysiasc, tego typu sytuacji bylo mnostwo, a w miedzyczasie wyrywalam sie z pomoca mojego chlopaka z tego toksycznego bluszczu, na widok tego matka wpadala w szal.. potrafila mnie nawet upic i namowic bym poszla do lozka z wlasna znajoma! To bylo niepojete... wiedziala ze bylam lekomanka i sie cielam, na prosby o psychologa nie reagowala. To i tak skrotowo opisane bo chwilowo pisze z telefonu. Ale na konkretne pytania odpowiem, bo w sumie jakbym miala to wszystko opisywac to byloby to zbyt dlugie, wybacz za brak polskich znakow od polowy- telefon szwankuje i ciezko sie je wyklikuje.

 

na moj gust nie wychowałas sie w normalnej rodzinie tylko w rodzinie z problemami, agresywny ojciec pijacy , matka tez pijaca niestabilna emocjonalnie, musisz to przerobic u terapety i poukładac sobie w głowie by spokojnie zacząc nowy etap zycia, co do slubu to moze byc tak, ze byc moze uciekasz przed tym co masz i angazujesz sie próbujac w pewien sposób odciac sie od przeszłosci, nie musisz nawet sobie zdawac sprawy ze tak robisz ,ale w takiej sytuacji to częste jest niestety, ale w kazdym razie powodzenia, mnie sie wydaje ,ze slub byłby lepszy jak mocno staniesz na nogach po terapii, bedziesz miała to w sobie zamkniete i bedziesz mogła z czystym umysłem wejsc w nowe zycie,

co leków to czasem trzeba z 1,5 miecha zanim sie wkręca, wiec bierz, nie wiem ile bierzesz na razie a jak sie po 1,5 miesiaca lek nie wkreci, to wtedy trzeba go zmienic, nie ma co wczesnie odstawic dopóki sie nie przekonamy czy działa czy nie ,ale za długo tez nie mozna brac , mysle ,ze 1,5 miesiąca na sprawdzenie leku jest oki , leki naprawde pomagaja w nerwicy i lękach przy innych chorobach też,

jeszcze raz powodzenia w zyciu trzymaj sie, jak lekarka bedzie sie po czasie upierac to czasem warto zmienic lekarke a leki na poczatku brania pogarszaja czesto stan , warto o tym zawsze pamietać

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

powiem tak, obecnie jestem jeszcze bardziej rozbita, gdyż na rozprawie rodziców na której mnie nie było ojciec zrobił z własnej córki puszczalską ćpunke ( gdyby chociaż miał w tym racje..) kolejną rozprawe mam dopiero w styczniu, ślubu pewnie mi nie udzielą, czuje sie jak psychiczne warzywo, jeszcze przez bezsenność nie mając na nic sił, co do leków- do tych co mi została reszta nie chce od tak wracać w połowie przerwanego leczenia, jak najszybciej musze udać się ponownie do specjalisty oraz wznowić leczenie, męczy mnie to że nie mam dnia tak naprawde spokoju, nawet jeśli leże tylko w łóżku i coś oglądam, to i tak jestem spięta i nie mam spokoju, za 3 dni mam urodziny, przez obecną sytuacje pewnie nawet nie będę miała możliwości obchodzenia ich bo chłopak jest bardzo niepewny co do tego co może sie jeszcze wydarzyć, znam realia mojego życia, jutro może po mnie przyjechać ojciec mówiąc mi że mam sie spakować i jechać z nim, wiem co w takiej sytuacji powinnam zrobić, nie mniej jednak sama myśl o tym człowieka stresuje, a co dopiero jakby sie coś podobnego wydarzyło, co do upodabniania się do rodziców czy osób bliskich- jest to możliwe, w końcu wychowałam sie w takich warunkach jakich nie powinno być, z osobami które raczej rodzicami być nie powinni, nawet nieświadomie pewnie przechwytując nie jedną ceche i zachowanie od nich.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×