Skocz do zawartości
Nerwica.com

Książka o depresji Beaty Pawlikowskiej


bedzielepiej

Rekomendowane odpowiedzi

pod tytułem "Wyszłam z niemocy i depresji. Ty też możesz!" Zobaczyłam ten tytul i natychmiast musiałam to kupić, bo skoro ktoś daje mi tu na tacy wyjście z depresji na którą choruję 11 lat, to jakżeby nie skorzystać. Stwierdziłam, że to odpowiedź na moje modlitwy, światełko w tunelu. Zapłonęła we mnie nadzieja, że w końcu po tylu latach pozbędę się tego goowna co zwie się zaburzenie depresyjne nawracające i niszczy mi życie.

 

"Rozpacz była dla mnie czymś tak codziennym, że uznałam to za część rzeczywistości. Rozpacz tak wielka, że umierałam w duszy wiele razy i ze zdumieniem odkrywałam fakt, że wciąż żyję.

Depresja to wielka pustynia pełna łez.

Ale to jest tylko stan przejściowy.

Można to zmienić.

Trzeba tylko zrozumieć czym jest depresja, skąd się bierze i jaki jest jej mechanizm działania.

To właśnie zrozumiałam. Wymyśliłam narzędzia. Zastosowałam. Zwyciężyłam.

Ty też możesz." tak reklamuje swoje dzieło autorka.

 

No to po wydaniu 39,90 zeta od razu wróciłam na chatę i zaczęłam łapczywie czytać. Doszłam do połowy i mój zapał nieco ostygł. A jak skończyłam czytać, poczułam pustkę i rozczarowanie, że nie uzyskałam odpowiedzi.

Przeczytalam tę książkę jeszcze ze trzy razy, analizując uważnie co autorka nazywa depresją.

 

Na samym początku pisze że rozpaczala i ciągle płakała. "Pamiętam że płakałam pakując się na wyprawę do Ameryki Południowej. Płakałam podczas wyprawy. Płakałam na myśl, że za kilka dni wracam do Polski. Płakałam w samolocie. Płakałam w domu".

 

"Byłam po prostu osobą, która często płacze, z niczego nie jest zadowolona, nie umie się cieszyć, ciągle się z czyś szarpie, a czasem znika w milczeniu i w samotności umiera jeszcze raz"

 

"Żyłam w ten sposób przez dwadzieścia pięć lat.

Nie wiedziałam, że można inaczej."

 

Czy was to przekonuje, ze ona miała depresję? No chyba nie. Kto wytrzymałby w depresji 25 lat nie szukając pomocy? Tylko ten kto nie poznał tego bólu psychicznego. Kto z depresją jechałby na wyprawę do Ameryki Południowej, miałby silę planować coś takiego jak człowiekowi w depresji nic się kurna nie chce i nic nie ma sensu?

 

W dalszym opisie pani Beata się pogrąża:

"Z mojej dzisiejszej perspektywy wynika, że większość ludzi w naszej zachodniej cywilizacji cierpi na to samo, co ja wtedy, czyli stan permanentnej depresji, która staje się czymś tak naturalnym, że przestaje się na to zwracać uwagę." Seriooo, Beata? Większość? Skąd mają diagnozę choroby depresja, skoro zakłada się że leczy się na tę chorobę co 10 Polak, a 10% to nie większość tylko mniejszość. To jest jakieś nieporozumienie, to jest książka o jakimś zjawisku mylnie zwanym depresją, a nie o tej śmiertelnej chorobie...

 

Ja naprawdę szukałam w tej książce czegoś na obronę Pawlikowskiej, bo ciężko mi było przyznać samej sobie że się sfrajerowałam i wyrzuciłam kasę w błoto. Ale raz, że tę książkę się naprawdę mozolnie czyta- caly czas jakieś pseudomadrości sypane z rękawa w stylu Paulo Coelho. Niby proste zdania oddzielone enterem, ale kurna czyta się to i myśli o co tu chodzi??? Oczywiście dużo jest o podświadomości (jak ktoś czytał kody podświadomości to wszystko jest to samo co w tamtych książkach) co można streścić w tym, że w dzieciństwie wprowadzono do niej błędne zapisy i dlatego teraz wyciąga ta podświadomość błędne wnioski. Pawlikowska porównuje umysł do komputera, do którego wklepano jakieś wadliwe dane i dlatego teraz nawala. No i jak to Pawlikowska zrozumiała, to poczula że może być wolna i szczęśliwa, bo można to zmienić.

 

Ta książka nie zawiera żadnej treści, jest to mielone wciąż i wałkowane jedno i to samo, ze trzeba rozumieć, czym jest depresja i że Pawlikowska to zrozumiała. Zdanie "Zrozumiałam jak działa depresja" jest powtarzane w tej książce w każdym rozdziale jak mantra. A potem wyjaśnienie w stylu, że to jest stan gdy podświadomość ulega zamrożeniu, albo gdy komputer się wiesza... I rozwiązaniem jest zainstalować nowy program.

 

"Depresja to stan poza silną wolą."- pisze nam autorka. A parę rozdziałów dalej daje gotową receptę, jak wyleczyć depresję. No w końcu do sedna, po to właśnie kupiłam tę książkę by się dowiedzieć...

 

"Z mojego własnego doświadczenia wynika, że depresję można wyleczyć w trzech krokach:

1. Odzyskać wewnętrzną równowagę.

2. Stanąć na nogach.

3. Dokonać świadomego wysiłku, żeby zmienić nawyki myślowe zapisane w podświadomości"

 

"Depresja to chwilowa awaria pewnej części twojego wewnętrznego systemu podświadomości.

Chwilowa, nawet jeśli trwa przez wiele lat"- a już chcialam shejtować, ze wcześniej pisała, ze miała depresję 25 lat, ale chwilowa, rozumiecie, chwilowa co nie :silence:

 

"Chwilowa w tym sensie, ze jest to stan odwracalny i możliwy do naprawienia- jesli tylko wystarczająco dobrze nad tym popracujesz"

A więc jeśli chorujesz wiele lat na depresję z myślami samobójczymi to twoja wina, bo nie pracujesz nad sobą wystarczająco dobrze. Twoja wina!!! Nie choroba, nie równowagi w mózgu, czy geny! NIE PRACUJESZ DOBRZE!!! Wszystko zależy od ciebie! Przestań być ofiarą! Jesteś silny!! Jeśli cierpisz na depresję, to znaczy, że siebie nie kochasz! I zmień nastawienie w końcu do życia, to ci przejdą te humory.

 

Jakie ćwiczenia leczą depresję wedlug Pawlikowskiej:

1. Za każdym razem co widzisz swe odbicie w lustrze masz powiedzieć do niego "Kocham cię".

2. Chodź na spacery. Codziennie.

3. Nadaj sobie indiańskie imię.

4. Ćwiczenie na pięć palców- znajduj codziennie 5 powodów do wdzięczności.

5. Kup se zeszyt i zapisuj, co się wydarzylo dzisiaj dobrego.

6. Medytacja. (tak to modne jest)

7. Zdrowo się odżywiaj, bo przyczyną depresji jest śmieciowe jedzenie i alkohol.

8. Przestań oglądać swoje ulubione krwiożercze horrory. Oglądaj tylko pozytywne filmy jak ludzie radzą sobie z przeciwnościami i komedie.

 

Nie kupujcie jej, błagam. Porzygacie się w trakcie jej czytania. Im dalej to czytalam, tym bardziej bylam zażenowana.

Ja żałuję, już nigdy nie kupię książki tej pani. Zniechęciłam się do jej twórczości. Czytałam dotąd jej wszystkie książki i zawsze się zastanawiałam, czemu mi po nich gorzej się robiło, zamiast podnieść na duchu to energia ze mnie schodziła. To są kupy w sreberku. Coś tam nie gra. Naprawdę są wartościowsze książki. Polecam np. książke Dorothy Rowe "Depresja. Jak skruszyć mury więzienia swojego umysłu"- napisaną przez psychoterapeutkę z doświadczeniem, a nie celebrytkę, której coś się wydaje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bedzielepiej, następnym razem, zanim poczujesz impuls zmarnotrawić 39 zeta, proponuje zajrzeć na fanpejdża fejsbukowego Beaty. Pełne jest myślenia życzeniowego i afirmacji niższej niż ta Paulo Coelho. Albo przejrzyj kanał youtubowy tej pani. Dam Ci streszczenie: "Martwisz się? To przestań!".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy was to przekonuje, ze ona miała depresję? No chyba nie. Kto wytrzymałby w depresji 25 lat nie szukając pomocy? Tylko ten kto nie poznał tego bólu psychicznego. Kto z depresją jechałby na wyprawę do Ameryki Południowej, miałby silę planować coś takiego jak człowiekowi w depresji nic się kurna nie chce i nic nie ma sensu?

Masz rację bedzielepiej, nie czytałem książki i nie zamierzam tego robić, ale po fragmentach widać, że pani Beacie bliżej do znudzonej gospodyni wiejskiej, niż do osoby z depresją.

Ostatnio trochę jadą po niej w sieci http://www.spidersweb.pl/2016/10/beata-pawlikowska-antrynaukowosc.html

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Serio wierzyłaś, że książka pomoże Ci wyjść z depresji? :P

Już po tytule tematu wiedziałem, że będziesz narzekać, bo widziałem na jakimś portalu jak się naśmiewali z tej książki.

Tutaj ktoś fajnie podsumował książkę: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/3780923/wyszlam-z-niemocy-i-depresji-ty-tez-mozesz/opinia/36120546#opinia36120546

 

Bezsensu pisać o depresji, bo jest za dużo przyczyn i rodzajów tej choroby. Gdyby napisała, że to książka o depresji reaktywnej, to może by miało to jakiś sens.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bedzielepiej, bo musisz sobie jeszcze to indiańskie imię nadać, inaczej to nie zadziała! :D

 

A tak serio to pani Pawlikowska wydaje się kreować na ekspertkę od wszystkiego - od podróży, od języków obcych, od odżywiania, od depresji...

Ostatnio nawet napisała poradnik o kotach :shock:http://lubimyczytac.pl/ksiazka/299416/kot-dla-poczatkujacych

 

Zastanawia mnie czy autorzy takich hurraoptymistycznych poradników naprawdę wierzą w to, co w nich piszą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zastanawia mnie czy autorzy takich hurraoptymistycznych poradników naprawdę wierzą w to, co w nich piszą.

Jeśli p. Pawlikowska wierzy, że nadanie indiańskiego imienia pomaga na deprę to kiedyś spotkamy się z nią na zamkniętym :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

#1. Nie wychodź za mąż za Cejrowskiego.

 

Ja mam dwie książki, bodaj "Kody podświadomości" i "Trening szczęścia". Bardzo mieszane uczucia. Kilka rad mi bardzo przypasowało: choćby to, że najpierw trzeba się zaopiekować sobą, żeby móc pomagać innym. I że trzeba mieć wybranych kilka rzeczy, które zawsze bawią i zawsze są przyjemne np. gotowanie, wiersz, piosenka i stosować, kiedy nadchodzi dół. I że oglądanie wiadomości i polityki w TV sprawia wrażenie ciągłego obcowania z kłócącymi się osobami, na które nie mamy wpływu. Też to tak odbieram.

 

A potem już poleciało new age'owe p*dolenie. Żeby nie brać leków, bo wszystko chemia, a tylko Bóg może syntetyzować substancje. Żeby olewać szkołę i uczyć się w szkole życia. I nie chodzić do kościoła.

 

Poza tym, czasem jak przeglądam jej zdjęcia to nie widzę osoby szczęśliwej. Ona sobie wmówiła tak, jak wmawia wszystkim.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety mam podobne odczucia co do niej. Pożyczalam jej książki z biblioteki. Każda kolejna to powtarzanie tego co było w poprzedniej. Ze miała bulimie/anoreksję została zgwałcona, depresja, o tym by mówić do sobie kocham Cię i w pewnym momencie pojawiła się we mnie irytacja. Bo ile można pisać o jednym i tym samym? Ona jest dla mnie produktem marketingowym który pisze na zlecenie wydawnictwa gdyż jest na nią zapotrzebowanie. To samo dotyczy tych książek o nauce języków obcych, gotowaniu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety mam podobne odczucia co do niej. Pożyczalam jej książki z biblioteki. Każda kolejna to powtarzanie tego co było w poprzedniej. Ze miała bulimie/anoreksję została zgwałcona, depresja, o tym by mówić do sobie kocham Cię i w pewnym momencie pojawiła się we mnie irytacja. Bo ile można pisać o jednym i tym samym? Ona jest dla mnie produktem marketingowym który pisze na zlecenie wydawnictwa gdyż jest na nią zapotrzebowanie. To samo dotyczy tych książek o nauce języków obcych, gotowaniu...

Tja, i wszystko trzeba robić jej sposobem, lubić jeść to co ona, wierzyć w to, co ona.

 

A propos gwałtu, ona napisała, że powodem, że się stała ofiarą był jej brak poczucia własnej wartości i szukanie miłości. Ja nawet w to wierzę, ale myślę, że dla wielu ofiar gwałtu takie podejście mogłoby być anty-terapeutyczne i krzywdzące.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×