Skocz do zawartości
Nerwica.com

Bez myśli, bez emocji, bez niczego


Setrel5

Rekomendowane odpowiedzi

Moje życie jest do bani i nie wyglada, żeby w przyszłym czasie miało się coś zmienić. Nie chce mi się zyć, nie chce mi się nic, najchętniej bym się zabił, ale cholernie boję się śmierci i piekła, chociaż sam już nie wiem, czy wierze w cokolwiek, czy jest w tym życiu jakiś sens, czy wszystko jest pustą materią, która przemija i nic po niej nie pozostaje. Nic nie czuje ani dobrych rzeczy, ani złych. Jestem wyprany z emocji, czuje jedną wielką pustkę, przeogromną pustkę i tak już będzie do końca zycia: pustka i nicość. Tak naprawdę nic nie czuje i o niczym nie myślę jakbym w ogóle nie istniał. Chciałbym, żeby to był tylko zły sen, z którego się niebawem obudzę i następnie wszystko się ułoży, ale nie ten koszmar ciągle trwa. Ta choroba to najprawdopodobniej schizofrenia prosta i ona odpowiada za tę pustkę myślową i emocjonalną. Nic nie czuje, nic nie myśle, nie chce tak żyć, ale boje sie smierci. Na samą myśl o niej dopada mnie niepokój. Boje się. W sumie jedyne co czuje to lęk i strach, żadna radośc, smiech, a nawet smutek. Moi wierni towarzysze idący ze mną od zawsze i na zawsze. To może nie jest życie tylko jakieś piekło, może byłem w poprzednim wcieleniu jakimś zbirem i teraz ponoszę tego konsekwencję. Nic nie robię całymi dniami, siedzę sobie na kompie od rana do wieczora przegladając jakies informacje, ktore mnie w ogole nie interesuja, a które i tak zapomnę po niedlugim czasie i tak w dzien w dzien. Te dni się od siebie w ogóle nie różnią. Może jedynie jadłospisem. W sumie żarcie to jest jedyna rzecz, która daje mi jakąś szczatkową przyjemność. Nie potrafię rozmawiać z innymi z powodu mojej pustki w głowie i niesprawności umysłowej. Wchodzę czasami na czat i jest masakra. Jakieś głupie teksty rodem z podstawówki, ogólniki nic nie wnoszące do dyskusji, które powodują, że jest ona jałowa jak ( wybaczcie, ale moj ptasi móżdzek poleciał siną w dal i nie jestem zdolny do żadnego porównania ) i bezsensowna. Czasami płakać mi się chce i w większości przypadków nawet oko się nie zaszkli, ale jednak miałem ostatnio kilka razy tak, że kapło kilka kropel... nie wiem czemu, ale byłem z tego powodu zadowolony. Może dlatego, że jeszcze się we mnie tlą resztki człowieczeństwa? Dawniej bardzo lubiłem oglądać piłkę nożną. Emocjonowała mnie ona cholernie, nieraz z napięcia obgryzałem paznokcie, zdarzało się, że nawet przerywałem oglądanie z powodu niezadowolenia z postawy naszych reprezentantów, takiego wnerwa miałem. A dzisiaj mecz Polska Armenia, który miał naprawdę spory bagaż emocjonalny, bo Polacy do ostatnich chwil walczyli o bramke i jak sie okazało trafili ją, a mnie to totalnie nie ruszało. Zupełnie obojętne mi było kto wygra, czy przegra. Co gorsza myślę, że jakby ktoś z mojej bliskiej rodziny umarł to też bym nic nie poczuł, totalno nicość, zero smutku, czy jakichś myśli. Równie dobrze mógłby ktoś muchę łapką zabić. Bardziej bym się przejął jakby mi komp wysiadł. W ogóle oglądam sobie euforyczną reakcję naszego prezydenta, jak się cholernie cieszy, jak ściska wszystkich wokoło, nawet ja jakby z oddali, przez mgłe czuję pozytywną energię bijącą z tego filmiku. Emocje to jedyne co miałem, a i tak mi je odebrano. Nie doceniałem tego co mam. W sumie przez deficyt intelektualny nigdy mi nie było łatwo w życiu, ale jakoś to szło. W podstawówce nawet miałem wyróżnienia i jakoś to się kulało, ale im dalej szła moja kariera szkolna tym coraz gorzej było aż w technikum był out. Ile wtedy na praktycznych zajeciach nazarlem sie stresu. Po prostu nie ogarniałem tych wszystkich czynności, gdzie potrzeba było myślenia i kreatywności. Tak samo niepokoj pojawiał się na matmie z powodu nieradzenia sobie z zadaniami matematycznmi. Generalnie źródłem tego niepokoju było niemyślenie. To ono generowało stres, którego doświadczałem prawie każdego dnia pobytu w tej szkole. Mogłem inną szkołe wybrać i pewnie byłoby mniej stresu, ale nie byłby on nigdy wyeliminowany, bo zawsze by się włączał, gdy potrzebne byłoby myślenie. Przed chwilą sprawdzałem zdjecia swoich kolegow. Zadowoleni, usmiechnieci,poszli do przodu, a ja od kilku lat stoje w miejscu, a nawet sie cofam, bo wydaje mi sie, ze jestem coraz głupszy. Brałem Wellbutrin na odzyskanie emocji, ale lipa. Patrzac na fora ciekawym rozwiazaniem byłoby sprobowanie Ladastenu albo Metylofenidatu, ale watpie, żeby były jakies duże pozytywy. Myślenie, czy emocje. Co jest wazniejsze. Bez myslenia czlowiek nie moze funkcjonowac, a bez emocji czerpać radości z życia. Wykastrowanie człowieka chociaż z jednej z tych rzeczy jest dla niego sporym problemem, nie mówiąc już o dwóch.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Taką diagnozę ( schiza prosta ) dostałem w szpitalu do którego poszedłem 13 lipca ( bardzo ubiegałem o skierowanie do niego mojego psychiatry, bo po prostu myślałem, że szybciej tam dojdą co mi jest i jeszcze wtedy naiwny myślałem, że z tego wyjdę ). Przedtem diagnozą była depresja lękowa, ale to jakoś mi mało pasowało do tego, w końcu te problemy z myśleniem miałem od zawsze, a nie w skutek jakichś traumatycznych przeżyć itd. Wyszedłem z niego 8 sierpnia i było gorzej niz przedtem, bo straciłem owe emocje i dopadła mnie anhedonia i jeszcze bardziej czuje się głupi. Wcześniej jeszcze jako tako mi szły te rozmowy na czacie, a po alkoholu było rozluźnienie i nawet jakby lepsze myślenie i pamięć, ba nawet po wysiłku fizycznym jakiś taki bardziej rześki się czułem. Teraz jak sprawdzałem, czy wódka na mnie działa to nie było prawie żadnej reakcji. Teraz żałuję, że poszedłem do tego szpitalu chociaż sam nie wiem, czy ta moja utrata emocji to był efekt brania tamtejszych leków ( zreszta z czego kojarze to na negatywy jedynie z neuroleptyków amisulpryd się nadaje, a oni dawali cała gamę od rispoleptu po olanzapine. W ogóle ten pobyt to był jeden wielki horror. Nuda jak cholera, ale to jest pikuś. Wtedy doświadczyłem najgorszego uczucia w życiu. Akatyzja. I to nie takiej jak większość, że po prostu usilny mus chodzenia tylko potężny wewnętrzny niepokój nie do opisania. Chodzilem tylko po tabletke na uspokojenie i potem kładłem się na łóżku wiercąc się cały czas. Nie mogłem uleżeć na miejscu i wychodziłem na jakby to powiedzieć salę główną i tylko jeszcze zwiekszał sie niepokoj z powodu spotęgowanego lęku przed ludźmi i następnie wracałem do łóżka i tak to trwało kilka godzin dziennie, a każda minuta była jak godzina. Dopiero w ostatnim tygodniu ta akatyzja przeszła. Akatyzja. Myślę, że u każdego sadysty byłaby na szczycie pozycji do wykonania swojej ofierze ) , czy po prostu rozwój choroby. Obecnie chodzę do profesora i bede miał niebawem wizytę, ale cienko generalnie to widze. Dużo czytałem for o objawach negatywnych i mało kto z tego wychodzi. Zreszta moze to nie schiza, ale jakies otepienie. Jakby ktoś był ciekaw to tutaj moj wpis przed pobytem w szpitalu. Jeszcze pełen wiary i nadziei. http://www.psychiatria.pl/forum/wegetacja-a-nie-zycie-czyli-spowiedz-roslinki/watek/1201998/1.html

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Setrel5, zasadnicze pytanie - czy obecnie funkcjonujesz na lekach i jakie to farmaceutyki (dawka/substancja)?

Przeczytałam Twój post na innym forum [ale nie zagłębiłam się w cały wątek]. Napisałeś, że chwilowo zainteresowałeś się tematem zaburzeń osobowości - co typowałeś u siebie? Jak w ogóle przebiegało Twoje życie nastoletnie i dzieciństwo? Możesz powiedzieć, że byłeś/jesteś związany z którymś z rodziców?

 

Wybacz za te dawkę pytań, ale czasem mam jakieś swoje intuicje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dwa dni temu wykończyłem opakowanie Wellbutrinu ( 150 ). Brałem na poczatku jedna tabletke, a po tygodniu dwie. Do tego kwetaplex ( 50 ) na sen jedna. Nie zauważyłem żadnych zmian.Co do zaburzeń to niby w teście osobowościowym wyszła mi osobowość schizoidalna, ale raczej jak już skłaniałbym się ku osobowości unikającej. Chociaż to unikanie to może nie miało podłoża osobowościowego tylko intelektualne. Nigdy nie lubiłem okazywać uczuć swojej rodzinie. Do teraz jak mam komuś złożyć życzenia to mi słabo. Może to jednak dlatego, że jakoś nie czułem nigdy bliskości z moją rodziną i inaczej by było jakbym dawał prezent przyjaciółce. Tu przechodzę do Twojego następnego pytania i braku przyjaciół. Generalnie to wszystko z powodu mojego miejsca zamieszkania. Wszędzie było daleko i nie było za bardzo czasu po szkole na spotkania, na zacieśnianie relacji itd. W szkole miałem swoją paczkę i jej się zawsze trzymałem, nie byłem nie wiadomo jaką dusza towarzystwa, ale do outsaidera też mi było daleko. Może jakbym mieszkał w centrum to byłby bardziej kontaktowy i bym się lepiej rozwijał, a może tez byłaby lipa, bo z powodu swojego niemyślenia nie miałbym nic ciekawego do powiedzenia, nie mówiąc już o wykonywaniu przeróżnych czynności. Niemniej jakoś to sie kulało. W podstawówce sie dobrze uczyłem ( swiadectwa z wyroznieniem ), ba nawet w technikum mialem miejsce na podium z konkursu matematycznego. Akurat konkurs był po wf, wiec tak sobie tlumacze to osiagniecie, ze te dotlenienie było tu decydujące. Nie byłem świadomy, że ze mną tak źle. Dopiero w tym roku, na jego początku, gdy wpisałem frazę pustka w głowie i wyskoczył mi gościu, który opisuje jak zjechał intelektualnie i jak sobie nie radzi z tym wszystkim to był sygnał, że coś ze mną nie tak. Mam totalną pustkę w głowie. Nawet jak czytam te Twoje pytania to na siłę próbuje na nie jakoś odpowiedzieć i nie wiem, czy to w ogóle zawiera jakiś sens. Masakra. Generalnie to byłem nieśmiały i jeszcze do niedawna łudziłem się, że to tylko kwestia przełamania i potem wszystko pójdzie samo, ale jak widać to nie jest jakaś blokada tylko choroba psychiczna. Niedoyebanie mozgowe w pełnej krasie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie. Po wyjściu brałem aribit i olanzapine prawie miesiąc, ale nie było żadnych skutków, no może poza lekką akatyzją, przez która nie mogłem za długo usiedziec na jednym miejscu. Myślałem, że jak przestanę brać to razem z akatyzją odejdzie sobie anhedonia, ale jakoś nie skorzystała franca z okazji. Niedługo potem miałem spotkanie z profesorem i on mi przepisał well z kweta. Za niedługo mam drugą wizytę i ciekawe co wymyśli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sertel5, miałem prawie tak samo jak Ty. Tez trafiłem do szpitala i stwierdzili mi schizofrenię niezróżnicowaną(mimo wcześniejszej diagnozy zaburzeń depresyjno lękowych). Też dostałem risperidon i też dostałem kurewskiej akatyzji, która przejawiała się dokładnie tak jak napisałeś - nie byłem w stanie wysiedzieć w łóżku, wychodziłem wciąć na korytarz i wracałem czująć jeszcze większy lęk. To było nie do opisania, i ta każda minuta ciągnąca się w nieskończoność. Ja jeszcze dostałem grypy i zamknęli mnie w izolatce z tego powodu, ale i tak wychodziłęm na korytarz mająć 40 stopni gorączki bo nie mogłem wytrzymać.

 

Później też dostałęm olanzapinę, która nic dobrego oprócz pójścia spać i tycia nie robiła. W międzyczasie przewinął się również amisulpryd (Solian), który jednak działał na granicy placebo - może 1 dzień czułem jakieś tam dopaminowe pobudzenie.

 

Próbowałeś brać SSRI? Mi pomagają na niepokój, łatwiej się jest skupić na pozytywach życia i iść do przodu.

 

BTW skoro taki mix Ci lekarz przepisał, to chyba też powątpierwa w schizofrenię, inaczej byś nie dostał bupropionu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NoMoreDepression,

To był kijowy szpital, ta moja babka chyba tylko dlatego dała mi tam skierowanie, że była pewna iż będzie wolne miejsce, a ja się paliłem, żeby jak najszybciej do niego trafić, więc dostałem co chciałem. Naprawdę myślałem, że to będzie przełom. No i jak się okazało to był przełom tylko nie w tę stronę co chciałem... W następstwie zero emocji i przyjemności. Wcześniej moje dni były kompletnie jałowe, ale chociaż czas leciał. Oglądałem jakieś głupie filmiki i miałem bekę. Grałem w bilarda i sie denerwowałem, że mi nie wpada bila, a drugi raz byłem błogo spokojny jak biała bila była kompletnie mi posłuszna, a po powrocie totalnie nic nie czułem. Jakbym wykonywał jakąś nudną robotę, którą trzeba jak najszybciej skończyć. Wcześniej też było duże uczucie niemocy, potworne uczucie. Emocjonowałem się różnymi zdarzeniami, ale nie mogłem aktywnie uczestniczyć w dyskusjach z powodu owego niemyślenia i braku powiedzenia czegoś treściwego. Bierna obserwacja. Coś strasznego. Człowiek chciałby coś wyperswadować swojemu interlokutorowi, ale z powodu argumentów nie jest w stanie nic zdziałać. Tak samo było z filmami, które lubiłem oglądać. Nie potrafiłem nic konkretnego powiedzieć poza ogólnikami typu fajne, cięte dialogi, napięcie, ciekawi bohaterowie. Po prostu żadnych głębszych przemyśleń, jakichś konkretów itd. Wszystko takie powierzchowne i jednowymiarowe do bólu. Na byle jaki temat dyskusja była dla mnie stresem z powodu ośmieszenia się i wyjścia na głupka. Jedynie podczas działania alkoholu były jakieś przebłyski i czułem namiastkę normalności, ale i tak do prawidłowego funkcjonowania było cholernie daleko. Co do akatyzji masz rację. Ten kto tego nie przeżyje nie jest w stanie sobie wyobrazić tego uczucia.

 

Niepokoju nie odczuwam za bardzo. Nie mam możliwości, żeby się niepokoić. Musiałbym chodzić do szkoły i utrzymywać kontakty z otoczeniem wtedy stwarzałaby się możliwość sytuacji, gdzie odczuwałbym lęk, a tak to rzadko. Co do lęków tak sobie myślałem, że to może przez te lęki moj umysł broni się przed nadmiarem bodźców z zewnątrz i przez to tak słabo mogę kontaktować, "nie ogarniać", "zamulać". Nie wiem, czy to ma jakiś sens w ogóle.

 

Czytałem dużo o objawach negatywnych i z czego kojarzę to główną ich przyczyną jest ubytek dopaminowy na szlaku mezokortykalnym, a Well właśnie podnosi dopamine, wiec może tu zadziałać. Jestem już po drugiej wizycie i dalej będę jechał na tym samym zestawie > Well plus Kweta. Troche jestem rozczarowany tą wizytą. Ten psychiatra ma dobrą renomę i w ogóle to ponoć jeden z lepszych w Polsce, ale cholera nie podobało mi się jedno. Dałem mu kartkę z objawami, gdzie wszystko było ładnie opisane ( sam bym zapomniał połowy, wiec sobie na kartce zawsze najwazniejsze przygotowuje ) no i nawet nie przeczytał. No cholera raptem mu by to 2 minuty zajęło, ale nie. Może z tego co mu powiedziałem miał już gotowy obraz, ale no nie rozumiem tego zachowania.

 

I co Tobie w końcu jest?

 

Ostatnio natknąłem się na taki ciekawy komentarz " do 15 % osob cierpi na depresje w polsce, zaburzenuia lekowe okolo 13% na swiecie okolo 350milionow, wystarczy miec chore jelita zeby miec depresje - W układzie pokarmowym syntetyzowana jest dopamina, acetylocholina, adrenalina i serotonina, które wpływają na nasz nastrój, sen, koncentrację, rozdrażnienie, odczuwanie lęków i zachowania agresywne.Obecnie nie ma żadnych wątpliwości, że prawidłowo funkcjonujące jelito odpowiada za dobry nastrój, umiejętność radzenia sobie ze stresem i depresją. U ludzi chorych na zespół jelita drażliwego często obserwuje się zaburzenia lękowe i depresję, które mogą być spowodowane nieprawidłową florą jelitową i związanym z tym zmniejszonym wytwarzaniem serotoniny i GABA w obrębie przewodu pokarmowego oraz receptorów GABA-ergicznych w centralnym układzie nerwowym. Podobnie częściej zaburzenia depresyjne spotyka się szczególnie wśród ludzi z nieswoistymi stanami zapalnymi jelit, takimi jak choroba Crohna, wrzodziejące zapalenie jelita grubego oraz po kolektomii." Bardzo bym chciał miec tę depresję lekową, ale te objawy negatywne nie wpasowują się za bardzo w tę diagnozę. Niestety wychodzi ta schiza prosta albo co gorsza jakies otepienie czołowo skroniowe. Na sama mysl mnie niepokoj bierze, dlatego nie czytam o tym wiecej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chodzę na oddział dzienny, jeszcze nie mam postawionej diagnozy ale wychodzi na to, że mi chyba "wycofają" tą schizofrenię.

Ja bym na Twoim miejscu, jako dodatek do tego poniekąd dobrego miksu poprosił o jakieś aktywizujące SSRI, np. fluoksetynę.

Poza tym mądrze piszesz, układasz zdania, raczej żadnego otępienia nie masz :) Może to po prostu zablokowane emocje.

Też próbuję się leczyć na różne fronty, np. w ostatnim czasie zażywam dużą ilosć witaminy D i trochę mi chyba pomaga.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To musi być jakieś upośledzenie albo niepełnosprawność, bo mam to od zawsze. W schizie prostej ludzie bardzo słabo myślą. Bardzo schematycznie. Nie potrafią rozwiązywać nowych, złożonych problemów. Wypisz wymaluj moja osoba. W przypadku depresji dochodzi do zahamowania toku myślenia i pustki w głowie ( chociaż rzadko widze, zeby ktoś się uskarżał na takie objawy ), ale no przecież nie mogłem się urodzić z depresją. To na pewno nie to. Pozostają lęki, które objawiają się podczas konfrontacji z zadaniami wymagającymi myślenia. Jeszcze po tym szpitalu zjechałem intelektualnie. Zamiast się wyleczyć w szpitalu to przeżyłem potworną akatyzje, dostałem ubytku emocji i zjazd iq. Dobiłem do dna, gdzie nieświadomie całe życie kroczyłem, a szpital jak widać był katalizatorem w tym procesie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To i tak polecam Ci spróbować SSRI, chociażby po to żeby zmienić nastawienie na bardziej pozytywne. W każdym poście najeżdżasz mocno na siebie i swoje "upośledzenie", na antydepresantach łatwiej zaakceptować stan "tu i teraz", zauważyć pozytywy. Poza tym łatwiej jest się ótworzyć na ludzi.

Może wycofujesz się z każdej aktywności poprzez właśnie nieuświadomione lęki, dlatego odczuwasz taką pustkę.

Jesteś pewny, że całe życie się tak czuleś? Ciężko mi sobie to wyobrazić. Na pewno miałeś gorsze i lepsze lata.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mam poglądów, zdania na żaden temat, kompletnie nic mi nie przychodzi do głowy, a Ty mi mówisz, żebym się otworzył na ludzi? Przed szpitalem bym Cie wyśmiał, ale teraz nawet tego nie moge zrobić taka pustka. Te lęki są świadome i generuje je niemyślenie. Nie radzę sobie nie dlatego, że boję, że sobie nie poradze tylko dlatego, że mam kisiel zamiast mózgu i każda czynność wymagająca myślenia jest barierą nie do przeskoczenia. Gdybym się napruł mocno to nie byłoby lęków, ale nic by to nie zmieniło. Lęki niby powodują zahamowanie toku myślenia, ale to raczej nie to. W końcu jakoś dawałem sobie radę w szkole. Chodzi raczej o schematycznosc/stereotypię myślenia. Zresztą sam nie wiem. Z myśleniem zawsze było źle, ale czy moje życie było takie fatalne. Na pewno za duzo ciekawego sie w nim nie działo, ale czasami przydarzyło się coś fajnego. Generalnie było słabo. Teraz jak doszła anhedonia i apatia to jest beznadziejnie. Obejrzałbym sobie boks i emocjonował się walkami, czerpał z tego radość i przyjemność, a tak lipa, bo nic nie czuje. Niemniej i tak będę oglądał, bo co mam robić. Lepsze to niż gapienie się w sufit, nie daje mi to żadnej frajdy, ale chociaż w jakimś stopniu zajmuje. Jestem zdrowy fizycznie, mam sprawne ręce i nogi, ale przez tępotę czuje się jakbym miał je związane. Nie mogę smakować życia, cieszyć się wolnością, a nawet takimi pierdołami jak rozmowa z drugą osobą. Jestem całkowicie zniewolony i zdany na łaskę innych. Może dobrze, że nic nie czuje, bo z tej niemocy utopiłbym się w morzu łez.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszystko, co opisujesz jest myśleniem, tworzeniem i przeżywaniem. Co więcej widać w tym emocje. Sam fakt, że poruszasz się w takiej terminologii, świadczy o tym, że nie masz żadnego problemu z myśleniem.

Pytanie, dlaczego tak siebie postrzegasz? To jest pytanie dla dobrego terapeuty.

Czy nie myślałeś o jakimś oddziale dziennym, gdzie miałbyś możliwość poobcować z drugim człowiekiem, a może z czasem otworzyć się na jakieś nowe doświadczenia.

 

Życzę Ci powodzenia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mam żadnego problemu z myśleniem? Dlatego na matmie zawsze siedziałem zestresowany jak cholera, bo nie rozumiałem o co biega? Dlatego rzuciłem szkołę, bo już nie ogarniałem totalnie? Dlatego nie radziłem sobie z nowymi sytuacjami? Zerowa elastyczność i kreatywność mózgu. Zresztą problemy z przyswojeniem wiedzy i pamięcią też są, bo mogę słuchać sto razy jakieś piosenki i nie zapamiętam jej, nie mówiąc już o jej interpretacji, bo to już w ogóle czarna magia. A w szkole tyle materiału było, że już byłem przytłoczony tym na maksa i sobie nie dawalem rady. A zajęcia praktyczne to był horror po prostu. Czekałem tylko na koniec, żebym tylko ja nie musiał czegoś robić bo się zbłaźnię na maksa i będzie kompromitacja roku. Zresztą zawsze taki byłem nieśmiały i stresowałem się byle czym, gdy inni podchodzili do wszystkiego na luzie. Tego chyba najbardziej zazdrościłem innym. Nawet jak kolegom nie szło z matmy to był luz, blues i malina. Radzili sobie z innymi rzeczami, gdzie potrzebne było myślenie. A u mnie jest padaka na całej linii. Jestem zawieszony pomiędzy warzywem, a normalnie myślacym człekiem, którego potencjał zatrzymuje się na zrobieniu jajecznicy. Może to z powodu bliźniaczo podobnej konstrukcji mózgu? Do tego brakowało mi zawsze słów, czy to w odpowiedzi ustnej, czy normalnej rozmowie ( po alko było o wiele lepiej pod tym wzgledem ). Cholera czytam codziennie stosy informacji, różnych głupot, a moj repertuar słownictwa jest na poziomie podstawówki. Nic się nie rozwijam, a wrecz jak juz pisalem cofam. Najgorsze, że mi nic nie przychodzi do głowy, totalna pustka. Ludzie podczas rozmowy maja automatyzm, wszystko jest takie płynnne i naturalne, a u mnie toporność przechodzi wszelkie granice. Nie wiem, czy chciałeś mi dodac otuchy, ale prawda jest taka, że nie myślę. Chociaż tu bardziej pasuje ta stereotypia/schematyczność myślenia. A co do emocji to nie ma we mnie ich ani troche. Piszę tak jakbym miał emocje, bo jestem przyzwyczajony do tak ekspresyjnego pisania i tyle. Objawy dezorganizacji psychicznej:

• formalne zaburzenia myślenia - kłopoty z jasnym myśleniem, zrozumieniem tego co mówią inni ludzie lub ich wypowiedzi stają się trudne do zrozumienia.

Tylko jedno mnie ciekawi, bo ja mam tę padakę myślową od zawsze, a na schize się zachorowuję się zwykle w 15 roku życia. U mnie nie było nigdy zmiany pod tym wzgledem, wiec bardziej tu chyba pasuje otepienie czołowo skroniowe, ale nie czytam o tym schorzeniu, bo aż mnie ciarki biorą.

Tutaj podobny przypadek do mojego > viewtopic.php?f=18&t=50597

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Twoja potrzeba somatyzacji, nazwania wszystkiego jest ciekawa diagnostycznie. Mysle ze dopoki nie zglosisz sie po pomoc, to nic sie nie zmieni w kwestii postrzegania siebie. Zadne slowa, argumenty nie wplyna na widzenie siebie.

Czlowiek ktory nie mysli, to po prostu nie mysli. Chociaz to ciezkie do osiagniecia.

Jest takie piekne zdanie, Jeden zawsze bladzi, prawda zaczyna sie od dwojga. Zycze Ci podjecia decyzji o dolaczeniu do tego dwojga i przepracowania kilku tematow.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ludzie ( i ja się zaliczałem jeszcze całkiem niedawno do tej grupy ) mają problem "brak myślenia" naprzykład, który jest objawem choroby, a nie wynikiem braku myślenia. gdyby nie CHOROBA nie nadawali by takiej rangi temu problemowi. nie w tym sensie, że mieli by problem z myśleniem. tylko nie prowadziłoby to do takiego trudności życiowej. przez co można byłoby się realizować życiowo nawet z nim.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ludzie ( i ja się zaliczałem jeszcze całkiem niedawno do tej grupy ) mają problem "brak myślenia" naprzykład, który jest objawem choroby, a nie wynikiem braku myślenia. gdyby nie CHOROBA nie nadawali by takiej rangi temu problemowi. nie w tym sensie, że mieli by problem z myśleniem. tylko nie prowadziłoby to do takiego trudności życiowej. przez co można byłoby się realizować życiowo nawet z nim.

Nic z tego nie zrozumiałem. Jakieś głebsze przesłanie jest w tym poście, czy nie tylko ja mam z tym problem?

 

Setrel5 - piszesz jak normalny, zdrowo myślący człowiek. Wątpie, żebyś miał jakieś otępienie. Ile masz lat, że cały czas wracasz do tematu szkoły i kolegów, którzy lepiej rozumieli matme? Po co się cały czas udręczać takimi myślami, zamiast iść do przodu. Chyba, że nie wiesz kompletnie gdzie jest ten przód, to tutaj by chyba pomogła terapia. Może ta pustka w głowie jest spowodowana jakimś lękiem, ciągłym porównywaniem się z innymi ludźmi, nadmiernym krytycyzmem wobec siebie? Może na matmie nie siedziałeś zestresowany bo nic nie rozumiesz, tylko byłeś zestresowany i przez to nie mogłeś się skupić. Przynajmniej ja tak miałem - lęk jest paraliżujący czasem i blokuje myślenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem co to jest, ale wychodzi na to, że coś z otępieniem ( otępienie skroniowo czołowe ma takie same objawy jak schiza prosta z jakimiś maleńkimi różnicami ) , bo jakbym miał niepełnosprawność to jakoś bym funkcjonował. Nie każdy jest geniuszem i wiele osób wykonuje jakieś proste prace i w tym się odnajduje, no chyba, że jest mocna niepełnosprawność ala imbecylizm to już wtedy kaplica. Ja nie mam żadnych myśli. Nic mi w tej głowie nie lata, jest po prostu bezkresna nicość przez co nie mogę nawet o pierdołach porozmawiać z innymi ludźmi, bo nic mi do głowy nie przychodzi. Nie potrafię niczego uargumentować itd. Przez usztywnienie umysłowe jakoś nie byłem za dobry w relacjach z innymi, nie potrafiłem się nigdy wgryźć bardziej w temat, zawsze było to orbitowanie po jego krawędziach, jakieś denne nic nie wnoszące ogólniki. Bez błysku, polotu, po prostu masakra. Jedynie po alkoholu była jakaś namiastka normalności, no i ten luz, że wszystko się miało w czterech literach i jakby chociaż na chwile było jakieś światełko w tym beznadziejnym korytarzu życia. Niestety teraz doszła pustka emocjonalna i nawet alkohol nie pomaga. Miałem przesrane to teraz mam przesrane do kwadratu. Co jeszcze dojdzie, żeby było do sześcianu? Płynnie przechodząc do zapytania o matmę to dałem przykład z nią, bo chyba jak nikt inny weryfikuje ona myślenie? Zresztą na plastyce też było słabo. Kompletny brak wyobraźni i kreatywności, nie miałem pomysłu nigdy co i jak namalować itd. Moje możliwości są na poziomie 7 latka. No jak, sam stres nie wziął się znikąd. W moim przypadku stres zawsze generowały sytuacje wymagające myślenia, jakiejś śmiałości. Co do lęków jestem od nich odseparowany, ale o tym już chyba pisałem. Siedzę w pokoju 24/7 i nie mam żadnych możliwości, żeby się z nimi zmierzyć. Czytam bardzo dużo, bo to jakoś mnie zajmuje. Oczywiście nie mam żadnych myśli/refleksji z tym związanych, ale na pewno lepsze to niz gapienie sie w sufit, bo tak bym chyba nie wyrobił. Czytam różne dyskusje i tylko przeszkadza mi w tym wszystkim fakt, że nie mogę dołączyć się do nich jakbym miał skrępowane ręce. Potworna niemoc. Teraz mniej odczuwalna przez tę znieczulicę emocjonalną. Ale czytam i przez słaba pamięć, a raczej jak to powiedziała psycholożka małą jej objętość zapominam co tam dokładnie wypisywali, wiec po jakimś czasie wracam do tych samych dyskusji. Bedzie to taka petla do usranej smierci jak w tym filmie 5 wymiar. Bez nadziei na lepsze jutro. Btw. polecam. Z czasów jak jeszcze czułem to było tam całkiem nieźle zbudowane napiecie, fajna główna aktorka, no i przede wszystkim pomysłowa konstrukcja. Z tego typu filmów to chyba najlepszy jest kod nieśmiertelności. Zachęciłbym Was jakoś bardziej do tych filmów, ale moja nieudolność retoryczna nie pozwala mi na to. Dyskusje o filmach, polityce, sporcie. Niby nic i człowiek zdrowy nie pojmuje jak takie bzdety wiele znaczą. Ale jak to pisał Mickiewicz > "ten tylko się dowie kto Cie stracił". Jak ktoś zdrowy to czyta to może uświadomi sobie, że u niego nie jest źle i powinien docenić to co ma. Nie jestem krytyczny wobec siebie. Po prostu to jest chłodna, realna ocena swoich możliwości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do przodu powiadasz? Chcesz, żeby samochód pojechał bez silnika? W mojej przekładni nie ma biegów do przodu ( niby można próbować tyłem jechać do przodu, ale moje oprogramowanie jest takie schematyczne i konwencjonalne, że nie ma na to szans ), a ostatnio klima nawaliła i nic nie czuje. Niby pojechałem ( czy raczej zaholowali mnie ) do jednego z najlepszych mechaników na rynku, ale póki co nawet on nie daje rady. To był model od zawsze skazywany na niepowodzenie, chociaż przed startem sprawiał nawet złudne wrażenie, że się do czegoś nadaje. Zostawiano mnie jako obserwatora, który patrzy jak jedni jadą wolno prostą drogą, a drudzy prują kręta. Czasem są postoje, czasem wypadki, czasem auta spadają z urwiska i nie ma co zbierać, a czasami trzeba wymienić tylko części, ale to jest esencja życia. Jakby nie było smutku, cierpienia i bólu nie można by w pełni docenić pozytywnych aspektów żywota. Są różne drogi i auta. Niektóre jadą samotnie, inne lepiej czują się w grupach, czasami, żeby pojechać do przodu muszą się cofnąć do innej drogi. Czasami widze jak wracają prawie na start ( czyli obok mnie ), ale ciągle są w ruchu chociaż przeciwności na drodze co niemiara. Niektóre mają ich mniej, inne więcej. Czasami brakuje paliwa i trzeba przystanąć. Niemniej to jest ciagła jazda i próbowanie różnych dróg, a gdy osiągnie się metę jednego toru rusza się na następny tor z jeszcze większym apetytem na smakowanie i odkrywanie różnych rzeczy. Auta wybierają trasę według swoich możliwości, ale czasami nie mają wyboru i wyścigówka wjeżdza na polną drogę i tam musi się trochę pomęczyć zanim wróci na optymalny tor. A ja stoję i nie mogę ruszyć, bo nie mam do tego narzędzi. Uwięziony w jednym miejscu, ślepy na wszelakie bodźce, niezdolny do niczego. Auta z mojego rocznika daleko w przodzie. Teraz mają najlepsze osiągi i korzystają z tego jak najbardziej mogą, a ja stoje i patrzę na to wszystko. Jakbym jeszcze teraz ruszył byłaby szansa na ich dogonienie. Zresztą to taki specyficzny wyścig, że niekoniecznie ten kto pierwszy jest na mecie wygrywa, a ten kto więcej przygód ze sobą przywiózł. Hahahaha, ale ten nieporadnie pojechał. No tak, ale on jedzie, czy tam ona. Trudno to rozróżnić. Marzę o takim nieporadnym jechaniu. Znaleźć swoją trasę i jechać czując pierwszy raz w życiu, że to co robie ma jakiś sens. Ale ja stoję. Jeszcze niedawno miałem nadzieję, że ruszę. Emocjonowałem się przez radio wyścigami, myśląc, że wjadę wreszcie na tor. Przyszła znieczulica i wyparowały emocję. Nie ma już większych nadziei. Stoję, więc sobie na uboczu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja ostatnio mam problemy nawet z pisaniem postów w Internecie :( Często są one krótkie (skojarzenia czy liczby). Może po olanzapinie mam zubożone myślenie. "Przeraża" mnie pisanie pracy magisterskiej, "nie mam pomysłu" na jej treść. W ostatnim czasie nie piszę zbytnio długich postów na forach.

 

Mam pytanie do autora wątku - czy masz rentę czy stopień niepełnosprawności?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mam żadnej renty i nic z tych rzeczy, ale akurat w moim przypadku nie muszę się obawiać o stronę finansową, przynajmniej na razie. Zresztą jak nie będę miał za co żyć i gdzie to nie będę płakał. Może się pomęczę trochę, ale lepsze to niż takie sztuczne podtrzymywanie przy życiu. A moj pieprzony lekarz nawet kartki nie chce przeczytać, gdzie wyjaśniłem wszystko. 2 minuty cholera. Mam wrazenie, ze jestem w jakiejś pieprzonej klatce, do której włożył mnie jakiś sadysta i spija teraz śmietankę z mojej tragedii. Wyszukany gość z niego. Wszystko wokół mnie to roboty, które w jakiś sposób imitują ludzi. Nawet tutaj na tym forum czuję jakby ktoś sobie ze mnie robił jaja. Piszę, że nie myślę ( może niedosłownie, ale cholernie słabo mysle ) to mi wmawiają, że wszystko jest ok. Jakbym myślał to bym ich zarżnął argumentami, że nie myśle, ale widocznie nie czają tej abstrakcji xD. Wziąć te wszystkie leki jakie mam popić to litrem wódki i arrivederci. Ale do tego trzeba mieć jaja. A ja, że nic nie myśle, nic nie czuje to jeszcze zalewa mnie lęk i strach. Lepszego combo nie mogło być. Co do komentarzy w internecie to nie wiem jakbym miał coś napisać jak mi nic nie przychodzi do głowy. Żadnych myśli itd. Jedyne o czym potrafię napisać to o swojej beznadziejnej sytuacji. Słowa nie oddadzą tej beznadziei, a nawet jak jakieś są to jestem ostatnią osobą, która na nie wpadnie xD. A dobrze się uczyłem na poczatku. W 4 klasie z matmy mialem podium. Ale teraz dopiero czaje dlaczego. To były podstawy podstaw. Gdy potem przyszedł czas na kreatywność to była dupa blada. Łudzę się jeszcze, że to jakieś lęki, że zawsze byłem cholernie nieśmiały i to się jakoś wiąże z tragicznym myśleniem. W końcu po alkoholu była lepsza kumacja przy jednoczesnym wyeliminowaniu ( prawie całkowitym ) lęków. Niemniej od powrotu ze szpitala nie działało już na mnie alko. Chociaż wtedy było to krótko po tym jak brałem olanzapine. Może teraz bedzie inaczej? Tylko cholera boje sie troche pic przy braniu leków. Ale chyba trzeba będzie zaryzykować. Zresztą co mam do stracenia? Ale lęki jednak robia swoje.

 

Co do emocji jednak chyba jakieś są. Gram w jakąś grę i czuje coś na kształt wnerwa jak idzie nie po mojej mysli, az mnie lekko rozpiera od srodka. Ostatnio też jak oglądałem jakis filmik na yt to zdarzyło mi się trochę pośmiać. Chociaż z drugiej strony jak ogladam jakies wypadki itd. to nic mnie to nie rusza. Zażynali by na moich oczach człowieka to pewnie bym się nie przejął. Polska bedzie za niedlugo grac i tez pewnie nic nie poczuje. Z przyzwyczajenia bede kibicowal naszym, ale tak naprawde bedzie mi wsio ryba kto wygra. Obojętność, apatia, pustka emocjonalna to moje drugie imie, bo pierwsze to tępota. Jeszcze gdzieś tam w tle lęki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiem wam Drodzy czytelnicy, którzy śledzą ten wątek, że nie jest tak źle jak się zażyje wspaniałej substancji jaką jest wódka. Mam wiekszy zasob slownictwa, wieksza energie, fatalizm nie jest w takim duzym natezeniu. Jaki procent jest szans, ze w recepcie lekarz zapisze mi wóde ( taki gag słowny xD ). Ciekawe jakby na mnie zadziałała marycha albo jeszcze co innego, czyli moje marzenie > IBOGAINA. Czuję, że nie bez powodu tam człon Bóg się znajduje. Zaraz będą grać Nasze Orły. Proszę, żeby odczuwać chociaż ciutkę emocji z tym związanych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Polacy będą za chwilę grali, a ja, który zawsze chciał być piłkarzem nie czuję żadnych emocji z tym związanych. Musiałem być naprawdę wielkim łobuzem ( napisałbym to na ch, ale pewnie cenzura nie przyjmnie ), że teraz spływa to po mnie jak woda po kaczce. Kurde. Przecież dobrze mi szło w szkole. W miedzy coś tam i powiatowych miałem 2 miejsce z matmy w 4 klasie. Chyba jestem debilem ( jak to mówi JK Mikke, a wielu ma do niego pretensje, a to przeciez powszechnie kiedys stosowana miara inteligencji ) , który najwięcej osiągnął. Większość pewnie czuje się zażenowych czytając te bełkotliwe posty. Ale ( wiem, że od ale się nie powinno zaczynać, wybaczcie ) ja już tak nie chce. Po prostu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×