Skocz do zawartości
Nerwica.com

CO TRACI OSOBA KTÓRA NIE BYŁA W ZWIĄZKACH?


scisco

Rekomendowane odpowiedzi

Lepiej być singlem całe życie czy od młodości żyć w związkach?

singlem to się jest z wyboru polegającym na powiedzeniu "spadaj"komuś tym z kim nie chce się być.bycie singlem to tylko przyjmownie albo odrzucanie zaproszeń.bycie starym kawalerem to wyrok za brak zdrowia,pełnosprawności i bagażu życiowego,siły fizycznej lub urody.nie są singlami otyli,wątli,psychicznie chorzy,niesprawni umysłowo,nowotworowcy,trędowaci,downy,porażeniowcy,bezzębni,bezkończynowi,kikutnice.z biegem czasu mozna będąc takim starym kawalerem nauczyć sie mieć wypierdolone na innych,bać sie innych,brzydzić się innymi poprzez odszukanie pasji dającej namiastke samowystarczalnosci i spokoju.a związek?98% związków to układ żywy bankomat i dmuchana lalka,niewdzieczne dzieci,przedmiot zaspokajania chorych ambicji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego uważasz, że bycie w związku ogranicza emocjonalna wolność?
Problem polega na tym, że druga osoba może w bardzo łatwy sposób bardzo mocno zmienić nasze samopoczucie - czyli ma nad nami ogromną władzę. Przynajmniej jeśli jest się "zakochanym aż po uszy". Ale być może to kwestia płci - być może dziewczyny i kobiety zachowają na ogół większą niezależność emocjonalną. Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

potrafię mieć przez takiego misia rozwalony dzień. Niby zupełnie obca osoba, a moje samopoczucie ulega zmianie o 180 stopni.
Sama widzisz - rozwalony tylko jeden dzień. Mówisz zatem - jeśli dobrze rozumiem - zaledwie o powierzchownych zmianach nastroju, a nie o sytuacjach, w których na długie tygodnie odechciewa Ci się żyć, a śmierć postrzegasz jako wybawienie z udręki.

 

Moja była miała nade mną ogromną władzę, bo była moją pierwszą dziewczyną, a ja byłem od niej totalnie uzależniony i nie potrafiłem wyobrazić sobie swojego życia bez niej. Czułem się jednocześnie przez nią tak zastraszony, że już w ogóle bałem się cokolwiek powiedzieć, żeby nie wpadła w histerię. Chodziłem wokół niej na palcach; stąpałem po tym polu minowym najlepiej jak umiałem, ale nawet to nie wystarczało - ciągle wychodziło na to, że robię coś nie tak. Jak w Linkin Park - Numb ("Every step that I take is another mistake to you").

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Można być w związku i nie zatracić siebie...
Jak dla mnie samo szukanie związku to już jest "wychylanie się z siebie". Dla mnie to jest takie igranie z ogniem; złudzenie, że można zjeść ciastko i mieć ciastko. Takie trochę samo-oszukiwanie się według mnie. Jeśli rzeczywiście zachowuję siebie, to po co miałbym szukać związku?

 

Poza tym już sama nazwa "związek" to sugeruje - "związać", czyli ograniczyć wolność. Ja się nie chcę czuć "związany".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie traci się swojej tożsamości, swojego zdania, pewności siebie, niezależności fizycznej, psychicznej, finansowej, nie zostaje się ubezwłasnowolnionym, ale zyskuje się więź, pozytywną więź z drugim człowiekiem, która jest ciepła i wspierająca, a nie szkodliwa. Dzieli się swoje emocje, doświadczenia, stany z drugim człowiekiem, ale jednocześnie zachowuje się własną indywidualność. Nie oddaje się tego drugiej stronie.
To się nazywa "koleżeństwo".

 

Szukanie na "siłę" na pewno.
Jak dla mnie, to każde takie "szukanie" jest "na siłę".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nvm, nvm, związek to zdecydowanie wyższy level niż koleżeństwo zwłaszcza pod względem fizyczności.
Aha. Czyli dla Ciebie "związek" to "koleżeństwo" PLUS pociąg fizyczny, erotyka i seks?

 

Ja to nazywam "friends with benefits".

 

Jak dla mnie, to każde takie "szukanie" jest "na siłę".
To po co szukać? Samo się znajdzie :D
Toteż nie szukam i u mnie jakoś "samo" się nie znajduje :P Tzn. nie jestem w "związku" :P Nie, żebym z tego powodu narzekał :P To chyba dobrze w sumie, że mnie to "nie dopadło" :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nvm, też nie jestem w związku i tez nie szukam. Ale jak się zdarzy, to nie zamierzam odtrącać uczuć ;) Co ma być, to będzie :D
Widzisz, różnica polega na tym, że Ty jesteś kobietą/dziewczyną, a więc pewnie nie możesz się odpędzić od adoratorów. Ja jestem facetem, a więc i tych adoratorek mam zdecydowanie mniej (jeśli w ogóle) ;-) Większość dziewczyn - nawet jeśli byłaby z jakichś dziwnych powodów mną zainteresowana - będzie naiwnie czekać, aż wykonam pierwszy krok. No to sobie poczekają 8)

 

nvm :mrgreen: Nie do końca o to mi chodzilo. Zacznijmy od tego,że koleżeństwo jest płytsze niż przyjaźń, przyjaźń jest z kolei mniej fizyczna niż związek, choć przejawia dość sporo aspektów występujących w związku. Dla mnie relacja w związku jest jednak zdecydowanie głębsza ( jeśli tak to mogę określić) + benefity :mrgreen:

 

Hmm...moje potrzeby emocjonalne zostają w dużej mierze zaspokojone poprzez koleżeństwo - "przyjaźń" byłaby dla mnie już zbyt wymagająca, zbyt ograniczająca, zbyt angażująca, zbyt głęboka, itd. No, chyba, że można liczyć przyjaźń z moją mamą, ale nie jestem do końca pewien w sumie co to słowo "przyjaźń" oznacza. A takie zagłębienie się w relację z drugą osobą, jak w związku, to już w ogóle byłoby dla mnie zbyt absorbujące. Szkoda mi na to mojego cennego czasu, energii i uwagi :P Wolę sobie pójść na spacer, poczytać książkę, obejrzeć TV/serial :P Czy też spotkać się z kolegą :P

 

Poza tym...

 

Nie chcę mieć dziewczyny, bo trzeba być miłym.

Jestem przemęczony - nie mam na to siły :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest Twój wybór. Może nie jesteś gotowy na taki poziom zaangażowania? Może nie jest Ci to potrzebne i nie odczuwasz z tego powodu dyskomfortu. Nic przecież na siłę ;)
Nom. Gdybym już musiał iść w tym kierunku, to najbardziej byłbym chyba skłonny się zgodzić na jakąś koleżankę z benefitsami :P (a najlepiej na kilka :lol: )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nvm, jeśli byś tak potrafił, to spoko ;) To chyba fakt, że jestem kobietą, ale mnie by takie coś nie wystarczyło.
Tak sobie tylko fantazjuję :mrgreen: W praktyce obawiam się, że nawet jedna taka koleżanka mogłaby być dla mnie zbyt kłopotliwa - jakieś dzwonienie, smsy...zero świętego spokoju :P:lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czas szukać zatem dobrej urny.
To już nie mój problem :P Jeśli moje prochy zostaną wysypane z samolotu to chyba też się nie obrażę xD

 

nvm, eeeeeeeee święty spokój to dopiero w grobie :mrgreen: To tak odbiegając od tematu :D
Co masz zrobić w grobie, zrób dzisiaj xD Dla mnie święty spokój to poczucie odpoczynku, relaksu, błogości, spokoju, beztroski i jest to dla mnie bardzo ważne :P Mój organizm tego pragnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×