Skocz do zawartości
Nerwica.com

Gdy brakuje już sił....


zrezygnowana26

Rekomendowane odpowiedzi

Hej... Nawet nie wiem od czego zacząć...

 

Mam 26 lat, i w sumie chyba od zawsze coś ze mną nie tak...

 

Gdy miałam 15 lat pierwszy raz się zakochałam, w chłopkau o 8 lat starszym. W dodatku z wzajemnością. Wkroczyłam w starsze towarzystwo. Zaczęłam przygodę z seksem, narkotykami, alkoholem. Rodzice nie dawali sobie rady. Pozniej troszke sie ogarnęłam, poszłam do liceum. Tam było normalniej. Do czasu studiów. Wyjechałam do Poznania, zostawiłam chłopaka o którym mowa na początku, który był chorobliwe zazdrosny, który mnie poniżał, szmacił. Czułam się jak gowno. Poczucie wartości równe zeru. Na studiach odżyłam. Imprezki, znajomi, w sumie wieczny balet. Praca dorywcza, jako jedynaczka- rodzice pomagali. Juz na pierwszym roku studiów coś zaczęło się dziać. Nagle po jednej z imprez przestraszyłam się, że ktoś zakłuł mnie igłą jak stałam przy barze. Wpadłam w paranoje. Testy na HIV robiłam co dwa tygodnie. Miałam wszystkie objawy. Nie wierzyłam w ujemne wyniki. Mierzyłam temperaturę dosłownie co chwilę. Gdy było 36,8 to już wpadałam w panikę. Mimo tego nie rezygnowałam z życia towarzyskiego. Z biegiem czasu pojawiały się inne sytuacje, równie absurdalne, które później kojarzyłam z zakażeniem, i od nowa zaczynały się badania itd. Na drugim roku studiów zaczęło się gorsze towarzystwo. Sporadycznie jakieś dragi. W końcu poszłam do psychiatry, dostałam leki. Brałam je 3 miesiące... było lepiej. Jak pojawiał się jakiś chłopak, to po czasie wręcz uciekał, bo byłam taka straszna, zaborcza, natrętna. Na trzecim roku studiów poznałam kogoś, kto wywrócił moje życie do góry nogami. Był super facetem. Własna firma, własne zdanie i co najważniejsze mega inteligencja. Mogłam z nim gadać godzinami. Mogłam robić z nim wszystko. Niestety nie tworzyliśmy związku... dla niego chyba byłam tylko opcją na weekend. Dawał mi to też jasno do zrozumienia, a mnie to nie obchodziło, bo byłam tak zakochana. Jak teraz na to patrzę, to tylko na początku traktował mnie dobrze. W międzyczasie miałam swoje towarzystwo, które i on znał, przez nie się poznaliśmy. Nie rezygnowałam z imprez i złych nawyków. Byłam agresywna. Nic mnie nie obchodziło, zero obowiązków. Byłam za to szczęśliwa. Moja mama miała wtedy problemy zdrowotne, a ja nawet tym jakoś specjalnie się nie przejmowałam. Miałam tego świadomość, że coś się dzieje, ale mimo tego, że byla i jest dla mnie najwazniejsza- jakos te wszystkie rodzinne problemy byly z daleka. Chłopak, o którym pisałam w koncu przestraszyl się, że jestem w ciąży. Chciał, żebym wzięła tabletkę "po"- nie zgodziłam się. Chciałam mieć dziecko, więc nawet jeśli ciążą by było, to bym się z niej cieszyła. Poprosił mnie zatem, żebym poszłam zrobić badanie z krwi po kilku dniach. Powiedział mi, że jeśli się okaże, że wynik jest dla niego niekorzystny, to zasłabnie i na pewno będą musieli go reanimować. Zrobiło mi się przykro... nie zabrałam go na te badania. Zbuntowała mnie koleżanka, która poszłam tam ze mną. Dziś tego zaluje, ale jest juz za pozno. Stwierdził, żeto bylo dla niego bardzo wazne, a ja go zawiodlam. Nie chcial sie juz ze mna spotykac. Po tym wszystkim tej samej kolezanki chlopak dodatkowo namieszal. Znalazl w moim laptopie, jak u niej kilka dni mieszkalam, zdjecie tego chlopaka. Ubzdural sobie, ze ja buntuje te kolezankę, żeby z nim nie byla, wiec sie na mnie zemsci. Zadzwonil do mojego "kolegi" i powiedzial ze ma kompromitujące go zdjecie i ze porozwiesza je na plakatach. Moj kolega tym bardziej sie do mnie zniechecil... myslal, ze to moja zemsta, intryga... Widzialam go tez w kolobrzegu, gdzie uciekl jak tylko mnie zobaczyl... byla tam tez jego byla dziewczyna... okazalo sie, ze nadal sie spotykają. W tym czasie zmarla tez moja ukochana ciocia, ktorą kochałam jak babcię co też przeżyłam dosc mocno. Widzialam sie pozniej z nim jeszcze raz... przegadalismy cala noc, wyjasnilismy sobie cala nasza znajomosc, wszystko doslownie. Zdradzil ze mna swoja byla, i wtedy obecna dziewczyne. Tydzien pozniej zmarł. Zginął w wypadku. W wieczor jego smierci pobieglam pod jego mieszkanie, sprawdzic czy jest w domu. CZesto tak robilam, ale wtedy cos mnie tknelo i zrobilam tak nagle, zostawiajac kolege z ktorym rozmawialam na skypie. Bylo ciemno w mieszkaniu. Stwierdzilam, ze jest pewnie u niej... na drugi dzien rano dostalam telefon, ze nie zyje. Nie moglam w to uwierzyc. Piłam przez pierwsze dni, do czasu pogrzebu. Piłam sama, i nie sama. Po pogrzebie pojechalam do rodzicow. Tlumilam wszystko w sobie. Nie poszlam do psychologa. Zeswirowalam. Mialam wszedzie jego zdjecia, filmiki ogladalam, wspominalam, plakalam. Pisalam do niego listy. Mimo tego wszystkiego zaczelam to traktowac tak, jakby to sie nie wydarzylo. Dalej byly imprezki, znajomi, wszystko to co złe. Tak przez pol roku. Pozniej nagle cale towarzystwo sie rozpadlo. Pourywały się wszelkie kontakty. Ludzie zaczeli sie ode mnie odwracać. Zmieniałam mieszkania, towarzystwo. Nie bylo juz zadnych dragów, złych rzeczy. Dalej natomiast byly imprezy, alkohol. Na poczatku 2015 poznalam chlopaka. Zaczelismy sie spotykac. Do dzis jestesmy razem, a ja jestem w 9 miesiacu ciazy. W miedzyczasie pojawialy sie nowe natrectwa. Przerozne. W listopadzie 2015 mialam male problemy ze zdrowiem. Przez 3 tygodnie bolaly mnie nogi, mialam biegunki, jezyk geograficzny, ktory mam do dzis, refluks. Czulam sie juz przygnebiona. Z chlopakiem tez juz nie chcialo mi sie rozmawiac. Zamknelam sie w sobie. Zaczelam wkrecac sobie nowotwory. Przerabialam juz chyba raka wszystkiego. Na poczatku ciazy bylam bardzo przybita, płaczliwa. Cieszyłam się z tego dziecka tylko chwilę. Refluks się pogorszył, więc już miałam raka żołądka, jelit. Zapchaną mam prawą dziurkę, więc rak zatok, lub nosogardła. Zaczęłam chodzić po lekarzach. Z chłopakiem sie bardzo poróżniłam. Skaczemy sobie do gardeł. Cała ta ciąża to stres. Teraz dalej bolą mnie nogi. Zwłaszcza wewnętrzna i zemnętrzna część ud jest wrazliwa. Podrapie się tam, a miejsce te boli jeszcze prawie minute. Rownież doł nóg przy kości piszczelowej boli przy dotyku. Usłyszałam gdzieś o stwardnieniu rozsianym. Jestem przerażona. Osłabienie mięsni nóg, depresja itd... juz mam wizje siebie na wózku inwalidzkim. Wiem, że będę musiała się zabić, jak okaże się, że ktoś będzie musiał się mną opiekować. Nie obarcze tym rodziców, ani chłopaka. Po porodzie czeka mnie rezonans głowy, gastroskopia, kolonoskopia. Jestem pewna, że wyjdzie tam coś złego. Strasznie się tego boje. Przeraża mnie fakt, że za miesiąc będę musiała zająć się dzieckiem, i poradzić sobie z nową sytuacją. Caly czas czuje się jakbym czekala na wyrok. Mam koszmary, śnią mi się cmentarze, trupy, zęby. Nie chce mi się z nikim rozmawiać. Rodziców nie chce obarczać, bo ich dołuje moja nerwica. Jestem obojętna na cały świat. Denerwuja mnie teściowie, i inni ludzie. Mam babcię, która ma zaawansowaną demencję, lęki. Nie potrafie juz nawet na nią patrzeć, bo rodzice muszą się nią opiekować. Boje się, że rodzice nie poradzą sobie, jeśli ja umrę. Mają tylko mnie. Bez względu na to jaka jestem i byłam. Z drugiej strony chciałabym pożyc jeszcze w zdrowiu.... te mięśnie niestety nie dają mi spokoju, i jestem praktycznie pewna, że to już koniec....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziś miałam znowu zły sen. Schodziłam z jakimiś ludzmi do piwnicy. Tam był tez ogromny pająk i szczur. Oczywiscie jak sprawdziłam wszystko w senniku to oznaczało to ze nagle zachoruje i ze moje nogi i stopy sa zagrożone. Wszystko sie zgadza w odniesieniu do mojego zycia i obaw... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Terapia swoja droga, a objawy swoja... Te nogi mnie denerwują. Dwa lata temu w Paryżu weszłam tylko na pierwsze pietro wieży bo juz mi sie tak trzęsły nogi. Inni bez problemu weszli dalej. Rok temu juz podczas zwiedzania nie miałam sily i wleklam sie na samym koncu grupy. Cos jest nie tak. Jestem załamana :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To wszystko co opisujesz najpewniej od ciąży jest, zmiana hormonów, jak miałam wysoki poziom prolaktyny to tez inaczej się czułam. Masz stany hipochondryczne, wkrecasz sobie to wszystko tak samo jak z tym hivem. Najpewniej po urodzeniu to wszystko minie. Powinnaś o tym powiedzieć partnerowi i rodzinie żeby mieli na Ciebie oko. Po urodzeniu może wystąpić u Ciebie depresja poporodowa wiec ważne abyś komuś o tym wszystkim powiedziała co przeżywasz. Życzę zdrowego dzieciatka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×