Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy boicie się własnej śmierci?


Stracona100

Rekomendowane odpowiedzi

Ja miałam jakieś 15 lat, kiedy uświadomiłam sobie, że znakomita większość ludzi bardzo boi się własnej śmierci (dla mnie brak tego lęku był zupełnie normalny). Wprawiałam znajomych w zdumienie/niedowierzanie mówiąc, że śmierci nie boję się wcale, niezależnie od tego kiedy nastąpi. Nie wiem dlaczego (a może i wiem), ale zawsze uważałam, że to rodzaj wybawienia i nie ma się czego bać. Czasem tym znajomym, którzy bardzo bali się śmierci zadawałam pytanie, czy gdyby byli całkowicie sparaliżowani to nadal chcieliby żyć - odpowiadali jasne, że tak! Nie mogłam i nadal nie mogę tego pojąć. Co tak bardzo trzyma ludzi przy życiu? Rozumiem instynkt samozachowawczy, gdy jest się silnym i zdrowym, ale gdy człowiek nie jest już samowystarczalny, cierpi, to po co? dlaczego? Nie rozumiem tego kurczowego trzymania się życia za wszelką cenę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czym innym jest brak lęku przed śmiercią, a czym innym pragnienie śmierci i brak dbania o własne bezpieczeństwo. Chęć śmierci może, jak wiadomo, występować w ciężkiej depresji i jest objawem choroby. To na pewno nie jest "norma". Niemniej jednak znowu przewrażliwienie na punkcie swojego zdrowia, przesadne "chuchanie i dmuchanie" też nie jest zbyt zdrowym podejściem. Chyba najlepiej zachować zawsze złoty środek, o który najtrudniej...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stracona100, mam podobne podejście do tematu, nie boję się, choć moment w którym zabraknie tchu może być trochę stresujący. Bardziej obawiam się starości/niedołężności/bycia ciężarem dla innych itd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I tak i nie,sama perspektywa wyparowania i niebytu - taka kolej rzeczy,jeśli juź strach przed czymś związanym ze śmiercią to z jakimiś niezrealizowanymi celami/marzeniami i byciem na czyjejś łasce,tudzież przed zdychaniem i agonią...wolę już zdechnąć od razu i jak najszybciej jeśli coś takiego ma nastąpić niźli być zdanym na łache bandy clownów z którymi trzeba żyć obok.

Bywają i bywały dni gdy kostuche bym przywitał jak najlepszy prezent.

Obecnie jednak to rzadkie i do piachu mi się nie pali i jako tako strach przed zgonem jes.

Ale też nie ma we mnie tej chęci życia za wszelką cenę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stracona- oni, wbrew pozorom, wiedzą co mówią.

Nie oznacza to, oczywiście, że z naszej perspektywy mają rację.

 

Członek mojej rodziny w wyniku miażdżycy stracił nogę. Kilka miesięcy później samobójstwo popełnił Jego starszy syn.

Nie raz, nie dwa byłem świadkiem, jak wył z bólu, czy zgrzytał zębami trzymając obiema rękoma kikut nogi przy ataku bóli fantomowych.

A, że mieszka na 7 piętrze, kiedyś zadałem Mu pytanie- nie łatwiej na balkon i wioooo?

Okazało się, że nigdy nie doceniał życia i tak bardzo nie pragnął żyć, jak właśnie wtedy..

 

A dziś, leży na OIOM'ie, z ostrą zakrzepicą...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czym innym jest brak lęku przed śmiercią, a czym innym pragnienie śmierci i brak dbania o własne bezpieczeństwo.

To oczywiste - nie chodziło mi o pragnienie śmierci.

 

Niemniej jednak znowu przewrażliwienie na punkcie swojego zdrowia, przesadne "chuchanie i dmuchanie" też nie jest zbyt zdrowym podejściem.

To też oczywiste, choć takie podejście raczej świadczy o dużym lęku przed śmiercią.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stracona- oni, wbrew pozorom, wiedzą co mówią.

Też tak myślę, jednak nadal nie mogę się temu nadziwić :105:

 

Okazało się, że nigdy nie doceniał życia i tak bardzo nie pragnął żyć, jak właśnie wtedy...

Cóż, wielu osobom oczy otwierają się dopiero w obliczu śmierci. Ale i tak nie rozumiem chęci/sensu życia w takim cierpieniu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mając do wyboru życie z dodatkowymi "atrakcjami" a nie-życie bez jakichkolwiek "atrakcji" wyboru nie ma żadnego...

Odwrócę sytuację, zahaczając o temat, który zapewne był na Forum wałkowany- samobójstwo, to akt odwagi czy skrajnego tchórzostwa?

 

Czym innym jest lęk przed śmiercią, zwłaszcza, gdy bogato, czysto, ciepło, zdrowo, smacznie, itp a czym innym jest jej pragnienie czy dopuszczanie takiego rozwiązania, gdy biednie, zimno, głodno, brudno, itp.

 

Pamiętasz głośną sprawę chłopaka błagającego o eutanazję? Nie dano mu okazji, a on po dłuższym czasie dziękował tym, którzy stawili veto.

 

PS A smaczku dodatkowego dodaje problem- jak już jestem biedny, głupi, chory, itp, to ma to być sekunda, mrugnięcie okiem i bez bólu raz a dobrze. Tak się k...a nie da- trzeba się postarać- jak już sznur, to może wcześniej wiadro leków, odkręcony gaz, itp itd, żeby się później w szpitalu nie męczyć :twisted:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Będzie- "śmierć wydaje"...

Wydaje się, czyni wielką różnicę.

Się, czego Ci życzę, nie będziesz miała okazji przekonać, a już na 100 % marne szanse, że opowiesz nam, czy wydaje się=pewne na mur beton.

 

To są takie dywagacje wiejskiego listonosza, bez obrazy dla tej profesji. Nie wiem, ilu skutecznych samobójców w ostatnim momencie walczyło o życie i chciało cofnąć czas. Owszem- może coś patolog stwierdzić... niedoszli/nieskuteczni miarodajni raczej nie będą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...Czym innym jest lęk przed śmiercią, zwłaszcza, gdy bogato, czysto, ciepło, zdrowo, smacznie, itp a czym innym jest jej pragnienie czy dopuszczanie takiego rozwiązania, gdy biednie, zimno, głodno, brudno, itd...

A pragnienie śmierci, gdy bogato, czysto, ciepło, smacznie...?

 

Pamiętasz głośną sprawę chłopaka błagającego o eutanazję? Nie dano mu okazji, a on po dłuższym czasie dziękował tym, którzy stawili veto.

Tak, pamiętam. Pamiętam też jak na początku współczułam mu bardzo, że nie chcą mu pomóc w eutanazji. Potem, gdy okazało się, że on już nie chce poczułam się dziwnie, jakby oszukana bo okazało się, że wystarczyło mu zmienić/polepszyć warunki bytowania i już jest ok., już chęci do życia wróciły (depresja spowodowana warunkami zewnętrznymi). Czyli to otoczenie dało d.py, bo nie zapewniło mu zadowalających, możliwych do uzyskania warunków do życia, co wpędziło go w depresję i myśli samobójcze. A teraz chce żyć - jak ja mu zazdroszczę tego "chcenia" :oops: Ja, ze sprawnymi rękami i nogami :evil:

 

... bez bólu raz a dobrze. Tak się k...a nie da- trzeba się postarać- jak już sznur, to może wcześniej wiadro leków, odkręcony gaz, itp itd, żeby się później w szpitalu nie męczyć :twisted:

Tak, trzeba dobrze pokombinować. Przydałby się taki przycisk na d.pie "życie/śmierć".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardziej się boję bólu jaki może być tuż przed moją śmiercią. Śmierci jako takiej na chwilę obecną się nie boje- bałbym się jakbym mnie ktoś kochał i potrzebował, ale takich ludzi nie ma. Nikt mnie nie kocha, nie potrzebuje, dla ludzi jestem tylko "tym co kompy naprawia" (nie jestem dla nich osobą), więc straty wielkiej by nie było jakby miał teraz umrzeć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

... bałbym się jakbym mnie ktoś kochał i potrzebował...

A dlaczego wtedy byś się bał? Dlatego, że ktoś będzie cierpiał z tego powodu? To nie jest lęk przed śmiercią tylko przed zranieniem bliskich.

 

To byłby strach o bliskich- czy by sobie poradzili i za co (np gdybym założył rodzinę i dorobił się dzieci -totalne SF- )- wtedy nie chciałbym umierać, wolałbym cierpieć byle by rodzina miała co jeść, dach nad głową, w co się ubrać i ogółem dobrze żyła, a tak jak znajomi i rodzina wiedzą gdzie jestem jak czegoś chcą, miłości nie ma, bo nikt mnie nie chce i nikt nie kocha no to czego się bać tak naprawdę? Oczywiście zdaję sobie sprawę, że są ludzie którzy by wiele oddali za to co ja mam (dach nad głową i pracę), ale taka pustka jaką przechodzę by ich szybko wykończyła psychicznie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

... wtedy nie chciałbym umierać, wolałbym cierpieć byle by rodzina...

Ale mnie nie chodzi o to, czy się chce umierać, czy nie, tylko o strach przed śmiercią naturalną (to znaczy mam na myśli nie samobójczą).

 

Jak napisałem na chwilę obecną śmierci się nie boję bardziej się boję bólu przed momentem śmierci...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dość często myślę o śmierci i wymyślam różne w głowie metody, żeby jakoś tę sprawę w głowie poukładać. Raczej życie wydaje mi się bez sensu, skoro o tak się kończy jak film w TV. To czy ja w ogóle żyłem, czy mi się wydawało?

 

Odnośnie takich myślowych tricków. Dzisiaj sobie pomyślałem, że może już jestem martwy. Komputer się uznaje za martwy, a mimo to potrafi zadziwiać np. podczas gry w szachy, albo rozpoznawaniu muzyki. Może ja jestem jak ten komputer, czy inny nieożywiony byt. Itd. Nie ma końca w fantazjowaniu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po co bac sie całe życie kiedy możemy być ciągle szczęśliwi ? Jak mawiał klasyk nie znasz dnia ani godziny więc tak jak parę osób już zaznaczyło wolę cieszyć się życiem 🙂 . Nawet jako młody człowiek byłem już gotowy na śmierć przeżyłem już śmierć kliniczną i wiem że to nie jest straszne bardziej bałem się o ludzi których zostawię na tym świecie. A tam pewnie nie będę miał gorzej niż na ziemi 🙂 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×