Skocz do zawartości
Nerwica.com

Prowadzenie samochodu :(


dubidu

Rekomendowane odpowiedzi

Jestem ciekawa, czy ktoś z was ma taki sam problem jak ja, a mianowicie fobię przed prowadzeniem auta. Na nerwicę choruję już łohołoho. Leki brałam wcześniej, było dobrze, od pół roku ich nie biorę... no i jest źle. Terapię zaczynam za niespełna miesiąc... Znam miliardy stron nerwicy, wiem jak szybko z jednej fobii robi się następna i.. no właśnie. I teraz dopadła mnie fobia przed jazdą. Nawet jako pasażer czuje się źle, jakbym wjeżdżała w inną czasoprzestrzeń, obraz mi się rozmywa, oddech zatrzymuje, a jak prowadzę auto jest jeszcze gorzej. Ten ogromny lęk nie jest oczywiście związany z obawą przed wypadkiem, czy brakiem własnych umiejętności. Może być kolejnym efektem jakiejś agorafobii, bo biegać, czy jeździć na rowerze też nie jestem w stanie bez lęków. Bardzo lubiłam jeździć i mam własne fajne auto, ale teraz nie jestem w stanie czuć się normalnie za kierownicą. Wcześniej (jakiś rok temu) dotyczyło to tylko dróg szybkiego ruchu, głownie trójmiejskiej obwodnicy (jestem z Trójmiasta), potem dotykało też innych miejsc. Kiedy idę do sklepu, kina, czy gdziekolwiek indziej, to jakkolwiek silnego lęku czy ataku paniki bym nie dostała jakoś to "przeżywam". Stanę, siądę, wyjdę... Odczuwając taki stan w samochodzie nie ma komfortu nagłego zatrzymania się i wtedy zaczynam czuć realne zagrożenie, że nie panuję nad samochodem, nie mam siły trzymać kierownicy, przestaję oddychać, obraz mi sie rozszerza, rozmazuje, słabnę i dosłownie jestem sparaliżowana. Zrezygnowałam z jazdy drogami, które wywoływały u mnie taki stan. W normalnych okolicznościach trzeba stawiać czoła lękom i przełamywać bariery, ale w przypadku jazdy samochodem czuję się bezsilna. Zbyt wysoką cenę można za to przypłacić... W jaki sposób można jeździć w takim stanie i jeszcze móc racjonalnie myśleć? Z czystego rozsądku uważam, że nie powinnam i rezygnuję z takich dróg. Przełamuję bariery jeżdżąc po mieście. Jest to mniejsze zagrożenie, natomiast atak paniki przed jazdą pojawia się także tutaj. Ta pętla zawęża się coraz bardziej. Jeżdżę, bo muszę, bo wiem, że jak zrezygnuje całkowicie z siadania za kierownicę, to nie siądę już za nią pewnie nigdy, a moje lęki i panika i tak przeniesie się w inne miejsce. Jeżdżę już coraz mniej, już nie sprawia mi to przyjemności, tylko jest olbrzymią falą lęku i paniki. Nawet jazda blisko domu... I tak, wiem... Z lękiem trzeba się zaprzyjaźnić, nie wolno walczyć.... ale podczas jazdy 160/h w takim stanie nie ma możliwości przyjaźni, braku walki i akceptacji uczuć... Czy ktoś też przeżył taki obrzydliwy stan w swoim życiu? Poradził sobie z tym jakoś? Zrezygnowaliście z jazdy całkowicie? Może macie jakieś wskazówki? Czasem jedno słowo potrafi bardzo pomóc w naszych diabelskich stanach, a ja już nie wiem co robić... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam koleżankę z moich rejonów :)

tak sobie myślę, że skoro masz tak silne lęki podczas jazdy, to może lepiej na jakiś czas zrezygnować z jeżdżenia samochodem, gdyż powodujesz zagrożenie na drodze. Ty masz chociaż tę przewagę, że posiadasz prawo jazdy :D ja po 6 egzaminach w gdyńskim PORDzie sobie odpuściłem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nawet do egzaminów nie doszedłem odpuściłem se jazdy po 25 godzinach bo za wiele nerwów mnie to kosztowało. Każda jazda to był dla mnie ekstremalny stres, dzień wcześniej nie przesypiałem nocy a w czasie jazdy tak trzęsły mi się nogi że miałem problemy z wciskaniem pedałów i nie docierało do mnie to co mówił instruktor który przez to uważał mnie za jakiegoś niedorozwoja. A co dopiero czułbym na egzaminie. Chyba będę musiał się pogodzić z tym że nigdy nie będę miał prawa jazdy co dla prawie 40 letniego faceta mega wstyd. Może kiedyś wynajdą jakieś samojeżdzące auta ale i tak nie będzie mnie na nie stać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj dubidu, tak naprawdę nie wiem, co Ci doradzić. Po ludzku powiedziałabym, abyś rzeczywiście może na jakiś czas zrezygnowała z prowadzenia auta, bo zagrażasz sobie i innym. Z drugiej jednak strony masz rację, że jak teraz zrezygnujesz, możesz już w ogóle pożegnać się z prowadzeniem samochodu. Znam osobiście takie przypadki. Może spróbuj słuchać podczas jazdy jakiejś relaksującej, spokojnej muzyki, która Cię wyciszy? Kiedy czujesz, że coś się zaczyna dziać, zacznij spokojnie, głęboko oddychać. Proponowałabym najpierw sprawdzić, czy cokolwiek pomaga, jeżdżąc na jakiś mniej uczęszczanych, wręcz prawie "polnych" drogach. W końcu prowadzenie auta to nie tylko przyjemność, to też odpowiedzialność. Powodzenia! Trzymam kciuki!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie. Mam podobny problem, tyle że spowodowany innymi przyczynami. Egzamin teoretyczny na prawo jazdy zdałam od razu, do praktycznego podchodziłam 7 razy i za każdym razem 15-30 minut jeździłam po mieście, żeby w koncu jednak oblać. Przez caly czas trwania egzaminu niemal modliłam się, żeby to się wreszcie skończyło, żebym wreszcie popełniła jakiś błąd i mogła się przesiąść na miejsce pasażera. Byłam tak przerażona, że wykorzystywałam jakieś 10% tego, co potrafię.

 

Mąż czasami namawia mnie na to, żebym przejechała jakiś niewielki odcinek. Jeżdżę wtedy przerażona i mam wrażenie, że zaraz zginę i przy okazji zabiję jeszcze kogoś. Mąż jest zawodowym kierowcą i twierdzi, że technicznie jeżdżę bardzo dobrze, tylko ten paraliżujący lęk. Ostatecznie zrezygnowałam ze starania się o prawko i z jazdy bez niego. Nie chcę być kierowcą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mąż jest zawodowym kierowcą i twierdzi, że technicznie jeżdżę bardzo dobrze, tylko ten paraliżujący lęk.
To chociaż to, mi instruktor mówił że nie robię żadnych postępów i na 20 którejś godzinie jazdy robiłem to co powinienem robić na 5 czy 6 godzinie jazdy i że przy takich 'postępach" będę rok chodził na jazdy. Zawsze byłem jakiś dziwny o ile większość chłopaków jak najszybciej chce zrobić prawko, kupić auto i jeżdzić to mnie to nie interesowało a hipotetyczna jazda budziła lęki, nawet rowerem nie lubię jeździć w ruchu ulicznym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myslalam, ze nigdy nie bede kierowca bo balam sie, ze kogos zabije na drodze lub przechodnia potrace, wynikalo to z pewnego zdarzenia ale po 10 latach udalo sie. Trafilam na instruktora, ktory powiedzial, ze zrobi ze mnie kierowce i nie odpusci. Przestalam sie bac a nawet gdy pojawila sie fobia spoleczna stalo sie jedynym sposobem na przemieszczanie sie.

Poki co w Twoim przypadku nie rezygnowalabym zupelnie z jazdy ale na pewno zminimalizowalabym ryzyko do poruszania sie tylko po bocznych drogach z malym natezeniem ruchu aby nie stwarzać zagrozenia, bezpieczenstwo jest najwazniejsze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nawet do egzaminów nie doszedłem odpuściłem se jazdy po 25 godzinach bo za wiele nerwów mnie to kosztowało. Każda jazda to był dla mnie ekstremalny stres, dzień wcześniej nie przesypiałem nocy a w czasie jazdy tak trzęsły mi się nogi że miałem problemy z wciskaniem pedałów i nie docierało do mnie to co mówił instruktor który przez to uważał mnie za jakiegoś niedorozwoja. A co dopiero czułbym na egzaminie. Chyba będę musiał się pogodzić z tym że nigdy nie będę miał prawa jazdy co dla prawie 40 letniego faceta mega wstyd. Może kiedyś wynajdą jakieś samojeżdzące auta ale i tak nie będzie mnie na nie stać.

 

Mam 27 lat i już kilka razy usłyszałem: "nie masz prawka? Jak facet może nie mieć prawka?!". Takie debilne sterotypowe myślenie, z reguły ten tekst powodował kłótnię i wymianę argumentów. też się w sumie zastanawiam po co zacząłem robić prawo jazdy. Samochody mnie nie interesują w ogóle, podczas jazd czułem tylko stres i niepewność. w trakcie egzaminów również, tak jak jeden z użytkowników powyżej, czekałem aż mnie obleją, bo nie byłem w stanie wytrzymać tego ciśnienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szczerze mówiąc strasznie mnie zdziwiły niektóre wypowiedzi. Wszędzie, gdziekolwiek nie szukam jakiejś informacji, także na zagranicznych portalach, powiedziane jest "za wszelką cenę jeździj jak najwięcej!", a tu pierwszy raz spotkałam się ze stwierdzeniem "jesteś nieodpowiedzialna, zrezygnuj z samochodu". Jednak jeszcze poczekam w kolejce do lekarza i jego wysłucham w pierwszej kolejności...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szczerze mówiąc strasznie mnie zdziwiły niektóre wypowiedzi. Wszędzie, gdziekolwiek nie szukam jakiejś informacji, także na zagranicznych portalach, powiedziane jest "za wszelką cenę jeździj jak najwięcej!", a tu pierwszy raz spotkałam się ze stwierdzeniem "jesteś nieodpowiedzialna, zrezygnuj z samochodu". Jednak jeszcze poczekam w kolejce do lekarza i jego wysłucham w pierwszej kolejności...

 

Jak zupelnie zrezygnowalabys najprawdopodobniej ciezej bybylo znow zaczac dlatego napisalam "poki co.." wiedzac, ze czekasz na wizyte u specjalisty. Faktm jest tez to, ze musisz brac pod uwage bezpieczenstwo siebie i innych na drodze, rozwaga jest w tym momencie jak najbardziej na miejscu bo przekonalam sie na wlasnej skorze jako pieszy jak tragiczne moga byc skutki gdy dojdzie juz do tekiego zdarzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szczerze mówiąc strasznie mnie zdziwiły niektóre wypowiedzi. Wszędzie, gdziekolwiek nie szukam jakiejś informacji, także na zagranicznych portalach, powiedziane jest "za wszelką cenę jeździj jak najwięcej!", a tu pierwszy raz spotkałam się ze stwierdzeniem "jesteś nieodpowiedzialna, zrezygnuj z samochodu". Jednak jeszcze poczekam w kolejce do lekarza i jego wysłucham w pierwszej kolejności...

 

Pytałaś się o zdanie, więc dostałaś odpowiedź. To tylko rady, przecież nikt Ci nie każe nie jeździć, poza tym żadne z nas nie jest lekarzem, więc wiadomo, że jego/jej masz słuchać w pierwszej kolejności. Starałem się jedynie spojrzeć na sytuację obiektywnie, najbardziej jak się da. Skoro boisz się jeździć, prowadzenie auta kreuje nowe lęki, to rzeczą oczywistą jest, że możesz stanowić zagrożenie dla siebie oraz innych na ulicy. Nagle dostaniesz silnego ataku paniki, hiperwentylacji, stracisz panowanie nad samochodem i wypadek gotowy. Nie musisz na zawsze porzucić automobilu, na okres leczenia jedynie, póki nie odzyskasz pewności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałem kiedyś podobnie, może nie było tak wielkiej paniki lęku, ale czułem się źle za kierownicą, z naciskiem na myśli, że przez awarię mogę spowodować wypadek/zablokować ruch, powodowało to dyskomfort i strach :/

Druga rzecz - nie lubiłem, jak ktoś na miejscu pasażera był rozmowny i wymagał ode mnie tego samego, rozpraszało mnie to, nie mogłem się skupić.

Może spróbuj słuchać podczas jazdy jakiejś relaksującej, spokojnej muzyki, która Cię wyciszy?

Sprawdzić nie zaszkodzi.

 

Z czasem samo ustąpiło, nie sądzę bym był jakimś mega dobrym kierowcą (teoria i praktyka zdana za pierwszym :D), zdarza mi się popełnić błąd, zachowanie i nerwowość na Polskich drogach martwi najbardziej, ludzie ciągle się spieszą, jak człowiek coś źle zrobi, to inny użytkownik ruchu jest gotowy wyjść z samochodu i dać za to wpie&^% :(

Na chwilę obecną jazda samochodem nie sprawia mi jakiejś specjalnej przyjemności, raczej neutralny obowiązek, użytkuję drogi lokalne (wiejskie :pirate: ) i miasto. Autostrady nie, nie ma tam po co jechać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nawet do egzaminów nie doszedłem odpuściłem se jazdy po 25 godzinach bo za wiele nerwów mnie to kosztowało. Każda jazda to był dla mnie ekstremalny stres, dzień wcześniej nie przesypiałem nocy a w czasie jazdy tak trzęsły mi się nogi że miałem problemy z wciskaniem pedałów i nie docierało do mnie to co mówił instruktor który przez to uważał mnie za jakiegoś niedorozwoja. A co dopiero czułbym na egzaminie. Chyba będę musiał się pogodzić z tym że nigdy nie będę miał prawa jazdy co dla prawie 40 letniego faceta mega wstyd. Może kiedyś wynajdą jakieś samojeżdzące auta ale i tak nie będzie mnie na nie stać.

 

Mam 27 lat i już kilka razy usłyszałem: "nie masz prawka? Jak facet może nie mieć prawka?!". Takie debilne sterotypowe myślenie, z reguły ten tekst powodował kłótnię i wymianę argumentów. też się w sumie zastanawiam po co zacząłem robić prawo jazdy. Samochody mnie nie interesują w ogóle, podczas jazd czułem tylko stres i niepewność. w trakcie egzaminów również, tak jak jeden z użytkowników powyżej, czekałem aż mnie obleją, bo nie byłem w stanie wytrzymać tego ciśnienia.

Ja wole unikać takich rozmów żeby się nie musieć wstydzić, parę razy też mówiłem że mi zabrali ale to też może być źle postrzegane jako pijak na drodze ale chyba lepsze to niż nie mieć nigdy prawka. Dla mnie też jazda to tylko stres, zero przyjemności, jak jeździłem nie mogłem się doczekać kiedy ta niewyobrażalna męka się skończy. Jedynym rozwiązaniem jest kupno samochodu do 50 cm 3 i legalne jeżdżenie nim bez prawka, tylko one jeżdżą do 45 km/h i pewnie nie na wszystkich drogach można, no i są drogie jak na takie małe autka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carlosbueno, kup sobie bardzo drogi rower i zacznij zgrywać wrażliwego na los przyrody EKO :D Heh, Dupy wyrywaj na weganizmy, wschodnie systemy filozoficzne i tym podobne, modne ostatnimi czasy klimaty ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Liber8, ja mam 2 koteły, Kirę i Goku. Wszyscy moi znajomi i prawie cała rodzina ma kota lub dwa.

To ładnie :smile:, koty w awatarach wydają się być dobrym pomysłem. :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja koleżanka lat 41,dziwiła się że nie mam prawa jazdy.

Bo u Polaków to jest czasem tak, że przed domem musi stać samochód, najlepiej dobry, a chata brudna i brzydka. Auto to świętość. Nie kumam tego, oczywiście nie generalizuję, bo nie każdy taki jest, ale spotkałem się już z tymi typami ludzi.

Poza tym dla mnie brak prawka i jednocześnie samochodu to sporo plusów. Przede wszystkim wszędzie staram się chodzić na piechotę, co jest dobre dla zdrowia, nie ma pokusy, aby wsiąść do wozu i przejechać kilometr do sklepu z lenistwa :P a znam osoby, które zamiast przejść te 2 km piechotą wolą wygodnie usadzić dupę w automobilu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja koleżanka lat 41,dziwiła się że nie mam prawa jazdy.

Bo u Polaków to jest czasem tak, że przed domem musi stać samochód, najlepiej dobry, a chata brudna i brzydka. Auto to świętość. Nie kumam tego, oczywiście nie generalizuję, bo nie każdy taki jest, ale spotkałem się już z tymi typami ludzi.

Poza tym dla mnie brak prawka i jednocześnie samochodu to sporo plusów. Przede wszystkim wszędzie staram się chodzić na piechotę, co jest dobre dla zdrowia, nie ma pokusy, aby wsiąść do wozu i przejechać kilometr do sklepu z lenistwa :P a znam osoby, które zamiast przejść te 2 km piechotą wolą wygodnie usadzić dupę w automobilu.

Ja gdybym mieszkał w dużym mieście to nawet bym nie myślał żeby mieć auto a że mieszkam w małym i do pracy dojeżdżam ponad 10 km to by się przydało bo rowerem w zimie tak wesoło jeździć nie jest a komunikacja publiczna nie kursuje zbyt często. A co do aut to Polska już wyprzedziła wiele bogatych i cywilizowanych krajów pod względem ilości aut na mieszkańca u nas nie mieć auta to oznaka biedy a na zachodzie zwłaszcza w dużych miastach ludzie nawet majętni ich nie mają bo nie są im potrzebne a np metro czy inne formy transportu są szybsze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×