Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaburzenie czy potrzeba kontaktu z wartościowymi ludźmi?


ratille

Rekomendowane odpowiedzi

Dostałam diagnozę: osobowość schizoidalna. Podejrzewano u mnie borderline i skończyło się na czymś takim. Od samego początku nie wierzyłam w swojego bordera. Dla mnie rzeczywistość nie była zero jedynkowa. Potrafię dostrzegać w ludziach jednocześnie dobre i złe cechy. Nawet potrafię dostrzegać jednocześnie dobre i złe cechy w ludziach z którymi jestem powiązana w sposób emocjonalny.

Jestem chłodna w obyciu i preferuję samotnictwo. To fakt. Tylko że... niejednokrotnie mówiłam facetom, że mi na nich zależy i niejednokrotnie dawałam im do zrozumienia ile dla mnie znaczą. Nie zawsze się to kończyło dobrze dla mnie, bo miałam okropne problemy z nawiązywaniem relacji społecznych i oni mieli niemały problem ze zrozumieniem mnie. Ja chciałam szczerości i czegoś dojrzałego, tj. od serca, a oni... traktowali mnie jak "wariatkę", którą trzeba "ogarnąć" i której trzeba dać "klapsa". Nie byli ze mną szczerzy. Ja często z tego powodu zachowywałam się nie w porządku wobec nich. Zdarzyło mi się kilka razy zachować impulsywnie, czego bardzo żałuję (ubliżałam tym ludziom). Nie wiem tylko, czemu się z nimi spotykałam wciąż i wciąż...

1) Border to nie jest, bo jestem często chłodna i kryję się ze swoimi uczuciami(kryję się, bo podejrzewam, że to dla drugiej osoby nic nie znaczy. Ponadto, jak już wspomniałam, świat nie jest dla mnie czarno-biały.

2) Osobowość schizoidalna to też nie jest według mnie. Jeżeli znajdę kogoś, z kim nadaję na tych samych falach to potrafię się otworzyć i oddać tej osobie cały świat. Nawet już podczas pierwszego spotkania!

Jedynego czego mi potrzeba to szczerości. Gdy widzę,że ktoś robi coś bo uważa, że to przyzwoite i nic go to nie kosztuje to mam ochotę rzygać. Facet jest na mnie zły, a mimo to całuje mnie na pożegnanie bo tak wypada. A potem, jak mu zarzucam, że nie jest ze mną szczery to daje upust swoim emocjom, z jego ust pada potok nieprzyjemnych słów na mój temat. Według mnie powinno być tak: jest źle, nie chcesz się spotykać z daną osobą - mów jej o tym. Traktujesz tę osobę jak towar mimo, że ona się przywiązuje - powiedz jej o tym!!! I nie chodzi o to, że trafiam na drani. Takich poznaję i szybko kończę z nimi kontakt. Ja trafiam na ludzi, którzy chcą mnie wrzucić do jakiegoś worka i którzy patrzą na mnie schematycznie. Z tego wynikają moje problemy. Z tego powodu jestem chłodna. Nie wydaje mi się, że mam jakieś zaburzenie. Ja po prostu potrzebuję kontaktu z wrażliwymi ludźmi, którzy nie będą się bawić w moich psychologów. Dobra, powiem to - niech znajdzie się osoba, która by mnie w wkurw***a. I nie chodzi o to, że szukam kogoś idealnego. Szukam kogoś, przy kim będę czuła się bezpiecznie. Odczuwam presję z tym związaną, bo nie jestem zadowolona z żadnej relacji, jaką miałam dotychczas. Ponadto odczuwam presję z tego powodu, bo wiem, że nie chcę się z nikim póki co wiązać na stałe ( to wiąże się z odpowiedzialnością, a ja chcę żyć i poznawać nowych, cudownych ludzi) a mimo to szukam bezpieczeństwa.

Bliskich relacji unikałam, gdy byłam w szkole średniej. Ostatnio jednak chcę być przyjaciółką i aniołem. Gotuję znajomym, wspieram ich, spełniam ich życzenia i zachcianki... Tylko... jak to powiedziała S.Plath: "I'm too pure for you or anyone". Ja chyba staram się im pokazać, że należy być dobrym człowiekiem i że ich filozofia "będzie co będzie, drobnostki nic nie znaczą" jest nic nie warta.

Czy mój obraz świata, jaki sobie tworzę wskazuje na to, że jestem osobą zaburzoną? To dobry świat, ale może...ja sama nie wiem czego chcę i dlatego nie potrafię znaleźć czegoś odpowiedniego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poczytam o tym ZO jutro - bo dziś mi się zajączkuje schizoidalne ze schizotypowym.

Dlaczego w ogóle przebiega diagnostyka w kierunku zaburzeń - nie pamiętam - może pisałaś o tym poprzednio.

 

Dzięki, dzięki. Ale wiesz... nie wiem po co o tym piszę. Lepiej byłoby gdybym poprosiła o to, aby polecono mi dobrego psychiatrę w Krakowie. Niestety, trzeba wiedzieć jak do nich podchodzić. Da się im do zrozumienia, że ma się myśli samobójcze a oni śpieszą się z wystawieniem diagnozy po to, by obrać jakiś kierunek w leczeniu mnie.

Generalnie rzecz biorąc to badali mnie pod różnym kątem. W sumie zaczęłam korzystać z pomocy psychologów i psychiatrów jakieś dwa-trzy lata temu( z przerwą). Miałam nerwicę i czasami wyjście z domu sprawiało mi trudność. Przejście korytarzem w szkole podczas przerwy wywoływało u mnie panikę. Na szczęście dałam sobie radę z tym, bo zaczęłam się temu od samego początku przeciwstawiać. Czasami tylko popadam w jakąś lekką psychozę. Np. nie potrafię zostać sama w pokoju w nocy, bo wydaje mi się, że spotka mnie coś złego ze strony siły wyższej. Ostatnio nawet te psychozy jakby przybrały realnego charakteru( dotyczą czegoś realnego) i mogą pojawiać się tylko w trudnym dla mnie okresie. Raz wydawało mi się, że koleżanka dolała mi czegoś do szamponu po złości.

Mam nadzieję, że to nie przerodzi się w coś gorszego i że nie jest to oznaka jakiegoś ciężkiego zaburzenia.

Jestem ambitna, staram się samorealizować. Ostatnio zaczęłam wychodzić do ludzi, bo uznałam, że nie chcę być samotna i że książki nie dają mi wiedzy życiowej. Chciałam tak jak Faust, wiesz: "Trwaj chwilo, bo jesteś piękna". Miałam plan pójścia do pracy po maturze i wynajęcia sobie kawalerki w dużym mieście. Dostałam pracę i cieszyłam się tym kilka dni. Nastąpił obrót o 180 stopni. Znów przychodzi mi ochota czytania wszystkiego co ma fajną tematykę i odsunięcia się od ludzi. Ja chciałabym się bawić, poznawać ciekawych ludzi i rozmawiać z nimi, ale... ostatnio dostałam w dupę od tychże ludzi i nie czuję się na siłach. Za bardzo się przywiązuję, otwieram się przed innymi, a w zamian mam przed oczyma jakichś zmęczonych życiem typów, którzy wpuszczą jednym uchem i wypuszczą drugim.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja myślę, że to przejściowe i że to nie jest koniec świata. Moje problemy są pseudo-problemami. Najważniejsze jest to, abym chciała nad tym pracować. Ludzie z którymi się spotykam uważają, że jest inaczej. Mówią mi wprost, że mam problemy emocjonalne. No a nawet jeżeli mam to co z tego? Mam mieć depresję z tego powodu? Mam się zapisać do dziesięciu psychiatrów? Gdybym w pełni zdawała sobie z tego sprawę to bym się chyba poszła zastrzelić. Ja wnikam z to założenie (to, które stworzyli inni) bardzo ostrożnie , nadaję mu dobrej oraz złej sławy. Traktuję to wszystko z dystansem, a ludzie twierdzą, że nie chcę nad sobą pracować i że wolę jak to oni mnie "ogarniają". No jprdl.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×