Skocz do zawartości
Nerwica.com

Przyczepiono mi etykietkę z napisem "borderline"


ratille

Rekomendowane odpowiedzi

Odważę się napisać "witam wszystkich" choć nie znam osób, które będą czytały ten post. Niestety stać mnie tylko na taki wstęp. Mam 19 lat i nie rozumiem jak u takiej młodej osoby można stwierdzić borderline. Nie rozumiem też, dlaczego miałabym przyklejać sobie taką etykietkę i dlaczego inni starają mi się ją przykleić. Nie rozumiem dlaczego miałabym tłumaczyć swoje zachowanie tym, że mam zaburzenie. Nie rozumiem. Czy z wiekiem okaże się, że nie będę potrafiła sobie radzić z tym zaburzeniem sama?

Po spotkaniu z psychologiem, który podejrzewa u mnie borderline stwierdziłam, że warto byłoby porozmawiać o tym zaburzeniu z kimś, kto się z tym zaburzeniem "zmaga"(?). ( Nie jestem pewna czy słowo "zmaga się" jest odpowiednie).

Zachowuję się jak osoba, która ma nerwicę i to jest pewne. Objawy nerwicy nasilają się w trudnym dla mnie okresie. Podczas takiego okresu mam trudności z zasypianiem, mam swoje natręctwa i różne rzeczy budzą we mnie strach. Kiedyś, po tym, jak zerwał ze mną chłopak było tak źle, że musiałam wytężyć wszystkie swoje siły, aby się nie zabić. I w tym właśnie zerwaniu z chłopakiem upatruję przyczyn moich problemów. Po zerwaniu załamałam się i to bardzo. Nie mogłam pogodzić się z tą sytuacją i pisałam mu wiersze w nadziei, że zrozumie ile dla mnie znaczy. To jest jeszcze do przyjęcia. Potem jednak zaczęłam pisać mu o tym, w jak złym stanie się znajduję i sądzę, że mógł obwiniać się z mojego powodu. Teraz bardzo tego żałuję i mam wyrzuty sumienia. Nie do końca wiem co mną wtedy powodowało. W moich słowach z tamtego okresu było dużo cierpienia i musiałam być wtedy po prostu bezsilna.

Do innych ludzi odnoszę się nieufnie i uchodzę za osobę szczerą. W oczach niektórych ludzi jestem osobą pretensjonalną, czyli taką, która zadaje niewygodne pytania i z którą trudno rozmawiać spontanicznie. Faktycznie, nie lubię gdy ktoś nie niekonsekwentny i gdy skorupka trąci tym, czym za młodu nasiąkła. Czasami wychodzę z założenia, że mam rację a czasami zachowuję się tak bo brakuje mi np. pewności siebie.

Ostatnio wchodzę w dorosłe życie i poznaję ludzi z którymi naprawdę można się świetnie bawić. Wydawało mi się, że mam do nich pozytywny stosunek i że daję im to do zrozumienia. Ostatnio jednak usłyszałam od jednego towarzysza zabaw, że potrafię być niemiła i że nie potrafi się ze mną komunikować, co bardzo mnie uraziło. Uznałam, że najwidoczniej muszę popracować intensywniej nad swoją komunikacją. Czuję się w każdym razie zmobilizowana do tego, bo możność spędzania czasu z ciekawymi i lubiącymi rozrywkę ludźmi ma ogromny wpływ na moje samopoczucie. Dzięki tym ludziom staję się pewniejsza siebie i jestem bardziej energiczna.

Zastanawiam się, czy wszystkie te problemy nie są spowodowane po prostu procesem mojego dorastania. I czy naprawdę mam czym się martwić? Nie jestem do końca przekonana co do tego, że postrzegam świat w dwóch barwach - w barwie czarnej lub białej, tak jak osoba z borderline. Dążę raczej do tego, aby moja subiektywna ocena nie wpływała na to, jak zachowuję się względem innych ludzi. Co prawda czasami przychodzą mi do głowy różne głupie rzeczy, np. wtedy gdy czuję się niedowartościowana to zaczynam podejrzewać swojego rozmówcę o to, że on nie chce ze mną rozmawiać. Gdy podejrzewam o coś takiego rozmówcę to automatycznie staję się opryskliwa i małomówna. Ostatnio wyszłam bez słowa z mieszkania faceta po nocy spędzonej z nim, bo odniosłam wrażenie, że ma mnie dosyć (nieźle narozrabiałam po pijaku). Moje zachowanie wynika z niskiego poczucia własnej wartości, a takie surowe ocenianie siebie może być spowodowane naprawdę wieloma czynnikami. Czy to jednak nie jest coś, z czym należy po prostu popracować? Chciałabym się uczyć od ludzi i myślę, że posiadam wystarczająco dużo siły na to. Jeszcze będę społecznikiem ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chcesz się dostosowywać do ludzi? Może okazać się niewarte.

 

Tego rodzaju diagnozy są obarczone znacznym błędem. Poczytaj sobie o borderline z książek akademickich. (np "Zaburzenia osobowosci we wspolczesnym swiecie" - Millon Davis, czy "Zaburzenia osobowości" - A. Jakubik) Sama najwięcej wiesz o sobie, więc porównasz siebie z tym, co tam napisano.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie rozumiem też, dlaczego miałabym przyklejać sobie taką etykietkę i dlaczego inni starają mi się ją przykleić.

co znaczy etykietke? wedlug Twojego rozumowania wszystko moze byc etykietka. Jak masz bordera to masz bordera i nic poza tym. Dlaczego chcesz sie tym stygmatyzowac?

Mam 19 lat i nie rozumiem jak u takiej młodej osoby można stwierdzić borderline

a dlaczego nie? border nie wystepuje jedynie u staruszkow

ie rozumiem dlaczego miałabym tłumaczyć swoje zachowanie tym, że mam zaburzenie.

a kto Ci powiedzial ze moglabys? Spinasz poslady i sie leczysz/ idziesz na terapie a nie tlumaczysz

Czy z wiekiem okaże się, że nie będę potrafiła sobie radzić z tym zaburzeniem sama?

nie nie dasz rad sama ile masz bordera. Nie sugerowalabym se opinia jednego psychologa

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie rozumiem też, dlaczego miałabym przyklejać sobie taką etykietkę i dlaczego inni starają mi się ją przykleić.

co znaczy etykietke? wedlug Twojego rozumowania wszystko moze byc etykietka. Jak masz bordera to masz bordera i nic poza tym. Dlaczego chcesz sie tym stygmatyzowac?

Mam 19 lat i nie rozumiem jak u takiej młodej osoby można stwierdzić borderline

a dlaczego nie? border nie wystepuje jedynie u staruszkow

ie rozumiem dlaczego miałabym tłumaczyć swoje zachowanie tym, że mam zaburzenie.

a kto Ci powiedzial ze moglabys? Spinasz poslady i sie leczysz/ idziesz na terapie a nie tlumaczysz

Czy z wiekiem okaże się, że nie będę potrafiła sobie radzić z tym zaburzeniem sama?

nie nie dasz rad sama ile masz bordera. Nie sugerowalabym se opinia jednego psychologa

 

 

Co za nadinterpretacja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co za nadinterpretacja.

serio? to przeczytaj swoj post jeszcze raz

 

Wyciągnęłaś/Wyciągnąłeś złe wnioski. Co to znaczy, że według mojej teorii wszystko posiada etykietki? Mówię tylko, że człowiekowi nie należy przyczepiać etykietek. Nie należy mówić "zawsze", "bo mam bordera" etc. Borderzy mogą wieść swoje normalne życie. Nie spinam tyłka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odważę się napisać "witam wszystkich" choć nie znam osób, które będą czytały ten post. Niestety stać mnie tylko na taki wstęp. Mam 19 lat i nie rozumiem jak u takiej młodej osoby można stwierdzić borderline.

 

No bo nie można, jest granica 21 lat zeby można było komuś zarzucić nieprawidłową osobowość. Ale może ten psycholo o tym nie wiedział...

 

Nie rozumiem też, dlaczego miałabym przyklejać sobie taką etykietkę i dlaczego inni starają mi się ją przykleić. Nie rozumiem dlaczego miałabym tłumaczyć swoje zachowanie tym, że mam zaburzenie. Nie rozumiem. Czy z wiekiem okaże się, że nie będę potrafiła sobie radzić z tym zaburzeniem sama?

 

Bo sa ludzie którzy się jarają borderlajnem, chociaż w rzeczywistości nie ma dowodów, że takie zaburzenie naprawdę istnieje... A ci co stwierdzają takie zaburzenia to robią to w określonym celu ( np.chcą se zyskać stałego pacjenta).

 

 

Po spotkaniu z psychologiem, który podejrzewa u mnie borderline stwierdziłam, że warto byłoby porozmawiać o tym zaburzeniu z kimś, kto się z tym zaburzeniem "zmaga"(?). ( Nie jestem pewna czy słowo "zmaga się" jest odpowiednie).

 

Jak podejrzewa, to zachowałby se swoje podejrzenia dla siebie, dopóki nie nabierze pewności. Masakra, teraz Ty wiesz i możesz podświadomie naczytać się o tym i mu dostarczać dowodów, że na takie coś chorujesz. Radziłabym zmienić psychologa. Ten ma wybujałe ego i teraz żeby poczuć się mądrzejszy że coś umie zdiagnozować, będzie Cię traktować szablonowo.

 

Zachowuję się jak osoba, która ma nerwicę i to jest pewne. Objawy nerwicy nasilają się w trudnym dla mnie okresie. Podczas takiego okresu mam trudności z zasypianiem, mam swoje natręctwa i różne rzeczy budzą we mnie strach. Kiedyś, po tym, jak zerwał ze mną chłopak było tak źle, że musiałam wytężyć wszystkie swoje siły, aby się nie zabić. I w tym właśnie zerwaniu z chłopakiem upatruję przyczyn moich problemów. Po zerwaniu załamałam się i to bardzo. Nie mogłam pogodzić się z tą sytuacją i pisałam mu wiersze w nadziei, że zrozumie ile dla mnie znaczy. To jest jeszcze do przyjęcia. Potem jednak zaczęłam pisać mu o tym, w jak złym stanie się znajduję i sądzę, że mógł obwiniać się z mojego powodu. Teraz bardzo tego żałuję i mam wyrzuty sumienia. Nie do końca wiem co mną wtedy powodowało. W moich słowach z tamtego okresu było dużo cierpienia i musiałam być wtedy po prostu bezsilna.

 

Nie widzę w tym nic nienormalnego, znalazłaś sie w sytuacji trudnej dla każdego, rozstania są ciężkie. Zwłaszcza jak to my jesteśmy porzucani.

Sorry jakby się obwiniał to by staral sie Ci jakoś pomóc, co nie?

 

Do innych ludzi odnoszę się nieufnie i uchodzę za osobę szczerą. W oczach niektórych ludzi jestem osobą pretensjonalną, czyli taką, która zadaje niewygodne pytania i z którą trudno rozmawiać spontanicznie. Faktycznie, nie lubię gdy ktoś nie niekonsekwentny i gdy skorupka trąci tym, czym za młodu nasiąkła. Czasami wychodzę z założenia, że mam rację a czasami zachowuję się tak bo brakuje mi np. pewności siebie.

Ostatnio wchodzę w dorosłe życie i poznaję ludzi z którymi naprawdę można się świetnie bawić. Wydawało mi się, że mam do nich pozytywny stosunek i że daję im to do zrozumienia. Ostatnio jednak usłyszałam od jednego towarzysza zabaw, że potrafię być niemiła i że nie potrafi się ze mną komunikować, co bardzo mnie uraziło. Uznałam, że najwidoczniej muszę popracować intensywniej nad swoją komunikacją. Czuję się w każdym razie zmobilizowana do tego, bo możność spędzania czasu z ciekawymi i lubiącymi rozrywkę ludźmi ma ogromny wpływ na moje samopoczucie. Dzięki tym ludziom staję się pewniejsza siebie i jestem bardziej energiczna.

 

No i dobrze, wychodź do ludzi, a że znajdzie sie jakiś patafian co Cię oceni? Jego strata, za bardzo bierzesz to do siebie. Nie wszyscy muszą Cię lubić, to że z jakąś jedną osobą sie nie dogadujesz, nie oznacza, że wszyscy Cię postrzegają tak jak ona.

 

 

Zastanawiam się, czy wszystkie te problemy nie są spowodowane po prostu procesem mojego dorastania. I czy naprawdę mam czym się martwić? Nie jestem do końca przekonana co do tego, że postrzegam świat w dwóch barwach - w barwie czarnej lub białej, tak jak osoba z borderline. Dążę raczej do tego, aby moja subiektywna ocena nie wpływała na to, jak zachowuję się względem innych ludzi. Co prawda czasami przychodzą mi do głowy różne głupie rzeczy, np. wtedy gdy czuję się niedowartościowana to zaczynam podejrzewać swojego rozmówcę o to, że on nie chce ze mną rozmawiać. Gdy podejrzewam o coś takiego rozmówcę to automatycznie staję się opryskliwa i małomówna. Ostatnio wyszłam bez słowa z mieszkania faceta po nocy spędzonej z nim, bo odniosłam wrażenie, że ma mnie dosyć (nieźle narozrabiałam po pijaku). Moje zachowanie wynika z niskiego poczucia własnej wartości, a takie surowe ocenianie siebie może być spowodowane naprawdę wieloma czynnikami. Czy to jednak nie jest coś, z czym należy po prostu popracować? Chciałabym się uczyć od ludzi i myślę, że posiadam wystarczająco dużo siły na to. Jeszcze będę społecznikiem ;)

A masz jakieś podejrzenia skąd się bierze to niskie poczucie wartości? Myślę, że po prostu boisz się odrzucenia.

Skrajne postrzeganie można mieć nie tylko w borderline.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odważę się napisać "witam wszystkich" choć nie znam osób, które będą czytały ten post. Niestety stać mnie tylko na taki wstęp. Mam 19 lat i nie rozumiem jak u takiej młodej osoby można stwierdzić borderline.

 

No bo nie można, jest granica 21 lat zeby można było komuś zarzucić nieprawidłową osobowość. Ale może ten psycholo o tym nie wiedział...

 

Nie rozumiem też, dlaczego miałabym przyklejać sobie taką etykietkę i dlaczego inni starają mi się ją przykleić. Nie rozumiem dlaczego miałabym tłumaczyć swoje zachowanie tym, że mam zaburzenie. Nie rozumiem. Czy z wiekiem okaże się, że nie będę potrafiła sobie radzić z tym zaburzeniem sama?

 

Bo sa ludzie którzy się jarają borderlajnem, chociaż w rzeczywistości nie ma dowodów, że takie zaburzenie naprawdę istnieje... A ci co stwierdzają takie zaburzenia to robią to w określonym celu ( np.chcą se zyskać stałego pacjenta).

 

 

Po spotkaniu z psychologiem, który podejrzewa u mnie borderline stwierdziłam, że warto byłoby porozmawiać o tym zaburzeniu z kimś, kto się z tym zaburzeniem "zmaga"(?). ( Nie jestem pewna czy słowo "zmaga się" jest odpowiednie).

 

Jak podejrzewa, to zachowałby se swoje podejrzenia dla siebie, dopóki nie nabierze pewności. Masakra, teraz Ty wiesz i możesz podświadomie naczytać się o tym i mu dostarczać dowodów, że na takie coś chorujesz. Radziłabym zmienić psychologa. Ten ma wybujałe ego i teraz żeby poczuć się mądrzejszy że coś umie zdiagnozować, będzie Cię traktować szablonowo.

 

Zachowuję się jak osoba, która ma nerwicę i to jest pewne. Objawy nerwicy nasilają się w trudnym dla mnie okresie. Podczas takiego okresu mam trudności z zasypianiem, mam swoje natręctwa i różne rzeczy budzą we mnie strach. Kiedyś, po tym, jak zerwał ze mną chłopak było tak źle, że musiałam wytężyć wszystkie swoje siły, aby się nie zabić. I w tym właśnie zerwaniu z chłopakiem upatruję przyczyn moich problemów. Po zerwaniu załamałam się i to bardzo. Nie mogłam pogodzić się z tą sytuacją i pisałam mu wiersze w nadziei, że zrozumie ile dla mnie znaczy. To jest jeszcze do przyjęcia. Potem jednak zaczęłam pisać mu o tym, w jak złym stanie się znajduję i sądzę, że mógł obwiniać się z mojego powodu. Teraz bardzo tego żałuję i mam wyrzuty sumienia. Nie do końca wiem co mną wtedy powodowało. W moich słowach z tamtego okresu było dużo cierpienia i musiałam być wtedy po prostu bezsilna.

 

Nie widzę w tym nic nienormalnego, znalazłaś sie w sytuacji trudnej dla każdego, rozstania są ciężkie. Zwłaszcza jak to my jesteśmy porzucani.

Sorry jakby się obwiniał to by staral sie Ci jakoś pomóc, co nie?

 

Do innych ludzi odnoszę się nieufnie i uchodzę za osobę szczerą. W oczach niektórych ludzi jestem osobą pretensjonalną, czyli taką, która zadaje niewygodne pytania i z którą trudno rozmawiać spontanicznie. Faktycznie, nie lubię gdy ktoś nie niekonsekwentny i gdy skorupka trąci tym, czym za młodu nasiąkła. Czasami wychodzę z założenia, że mam rację a czasami zachowuję się tak bo brakuje mi np. pewności siebie.

Ostatnio wchodzę w dorosłe życie i poznaję ludzi z którymi naprawdę można się świetnie bawić. Wydawało mi się, że mam do nich pozytywny stosunek i że daję im to do zrozumienia. Ostatnio jednak usłyszałam od jednego towarzysza zabaw, że potrafię być niemiła i że nie potrafi się ze mną komunikować, co bardzo mnie uraziło. Uznałam, że najwidoczniej muszę popracować intensywniej nad swoją komunikacją. Czuję się w każdym razie zmobilizowana do tego, bo możność spędzania czasu z ciekawymi i lubiącymi rozrywkę ludźmi ma ogromny wpływ na moje samopoczucie. Dzięki tym ludziom staję się pewniejsza siebie i jestem bardziej energiczna.

 

No i dobrze, wychodź do ludzi, a że znajdzie sie jakiś patafian co Cię oceni? Jego strata, za bardzo bierzesz to do siebie. Nie wszyscy muszą Cię lubić, to że z jakąś jedną osobą sie nie dogadujesz, nie oznacza, że wszyscy Cię postrzegają tak jak ona.

 

 

Zastanawiam się, czy wszystkie te problemy nie są spowodowane po prostu procesem mojego dorastania. I czy naprawdę mam czym się martwić? Nie jestem do końca przekonana co do tego, że postrzegam świat w dwóch barwach - w barwie czarnej lub białej, tak jak osoba z borderline. Dążę raczej do tego, aby moja subiektywna ocena nie wpływała na to, jak zachowuję się względem innych ludzi. Co prawda czasami przychodzą mi do głowy różne głupie rzeczy, np. wtedy gdy czuję się niedowartościowana to zaczynam podejrzewać swojego rozmówcę o to, że on nie chce ze mną rozmawiać. Gdy podejrzewam o coś takiego rozmówcę to automatycznie staję się opryskliwa i małomówna. Ostatnio wyszłam bez słowa z mieszkania faceta po nocy spędzonej z nim, bo odniosłam wrażenie, że ma mnie dosyć (nieźle narozrabiałam po pijaku). Moje zachowanie wynika z niskiego poczucia własnej wartości, a takie surowe ocenianie siebie może być spowodowane naprawdę wieloma czynnikami. Czy to jednak nie jest coś, z czym należy po prostu popracować? Chciałabym się uczyć od ludzi i myślę, że posiadam wystarczająco dużo siły na to. Jeszcze będę społecznikiem ;)

A masz jakieś podejrzenia skąd się bierze to niskie poczucie wartości? Myślę, że po prostu boisz się odrzucenia.

Skrajne postrzeganie można mieć nie tylko w borderline.

 

 

To, że mam niskie poczucie własnej wartości jest uwarunkowane tym, że miałam trudne dzieciństwo i okropne warunki w domu w okresie dorastania. Rodzony ojciec mnie zostawił, gdy miałam 6 lat. Gdy byłam w szkole podstawowej to czułam się gorsza od swoich koleżanek, które miały i mamę i tatę.

Gdy miałam 10 lat moja mama wyszła za mąż za kogoś z kim spędziła 8 lat. To był najgorszy błąd w jej życiu. Ten człowiek zniszczył moją matkę i tym samym przyczynił się do tego, że wycofałam się ze społeczeństwa. W tamtym okresie nikomu nie mówiłam o swoich problemach. Byłam silna i starałam się wspierać matkę. W wieku 16 lat wyprowadziłam się z domu, żeby podjąć naukę w innym mieście, a niedawno moja mama wzięła rozwód. Jest mi naprawdę dużo lepiej odkąd moja mama znów zaczęła się szczerze uśmiechać. Znów zaczęła podróżować po różnych zakątkach świata i ożywiła się niesamowicie. Nawet nie podejrzewałam, że to taka energiczna kobieta.

Czy nienawidzę mojego ojczyma za te wszystkie krzywdy, które wyrządził mojej rodzinie? Nie, to zagubiony człowiek, który nie umie nad sobą panować, a moja mama jest zbyt wrażliwa. Nauczyłam się wybaczać takim ludziom i dzięki temu nie muszę oglądać się za siebie.

Wiem jednak, że to iż byłam wtedy aspołeczna ma obecnie ogromny wpływ na moje relacje z niektórymi ludźmi.

Myślę jednak, że jest coraz lepiej. Lubię ludzi, lubię im pomagać i myślę, że jestem gotowa na to by się im poświęcać.

Mam swoje "odchyły", jestem "dziwna" i to jest fakt. Chciałabym to zmienić, bo "w życiu warto być przyzwoitym" o czym nie raz się przekonałam. Jestem jednak tak samotną i tak cierpiącą osobą, że boję się iż nigdy nie poznam swojej wartości.

 

Psycholog wysłał mnie do psychiatry z rozpoznaniem po to, aby psychiatra zajął się zdiagnozowaniem mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie zamierzam iść do psychiatry od razu, tylko dlatego, że psycholog powiedział mi abym to zrobiła. Najpierw zamierzam się z nim spotkać jeszcze kilka razy i powiedzieć mu, że u mnie jest coraz lepiej. Zamierzam powiedzieć mu jak sprawy mają się obecnie. Jeszcze nigdy nie byłam tak szczera ze sobą i z innymi ludźmi jak teraz. Jest naprawdę dobrze ze mną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zastanawiam się, czy wszystkie te problemy nie są spowodowane po prostu procesem mojego dorastania.

 

Też się tak zastanawiałam czytając Twoją wypowiedź, aż do momentu:

Ostatnio wyszłam bez słowa z mieszkania faceta po nocy spędzonej z nim, bo odniosłam wrażenie, że ma mnie dosyć (nieźle narozrabiałam po pijaku).

 

Tak mimochodem o tym wspominasz, a dla mnie to alarmujące, po pierwsze picie do utraty kontroli, po drugie zastanawiam się co to za facet, bo jakoś to co piszesz nie brzmi tak, jakbyś była w relacji i czuła się w niej dobrze, bezpiecznie, zastanawiam się też, czy alkohol się przyczynił do tej wspólnie spędzonej nocy. Nie chodzi o to, żebyś się tłumaczyła na forum, ale zastanów się czy wszystko z tym ok. Piszesz, że masz niskie poczucie własnej wartości, to się chyba odbiło w Twojej reakcji na zerwanie - chęci zatrzymania kogoś za wszelką cenę. Wierzysz, że możesz stworzyć prawdziwy związek oparty na miłości, szacunku, wsparciu, akceptacji i otwarciu się dwojga ludzi na siebie? Nie można się zadowalać byle czym.

Co do bordera - nie ma się co tym zadręczać, po pierwsze kategorie zaburzeń to tylko konstrukty stworzone przez psychiatrów do pogrupowania osób z podobnymi zachowaniami, cechami czy problemami - ale można widzieć między różnymi osobami podobieństwa i na nich się skupić, a można widzieć różnice - bo każdy jest inny. Po drugie border to wyjątkowo nieścisła kategoria, kiedyś słyszałam od lekarza, że to worek, do którego się wrzuca osoby ciężkie do zdiagnozowania, poza tym w Polsce np. jest to zaburzenie osobowości, a w USA zalicza się do schizofrenii- więc widać różnie można na nie patrzeć. A po 30 roku życia o wielu osób (nie pamiętam jaki procent) występuje samoistne "wyleczenie", więc może to są jakieś trudności w rozwoju osobowości. Po trzecie diagnoza postawiona w tak młodym wieku może się jeszcze wiele razy zmienić, tak samo jak Twój sposób radzenia sobie z trudnościami. Po czwarte z borderem można normalnie żyć (jak też z diagnozą bordera, o ile się nie patrzy na nią deterministycznie). Po piąte chyba potrzebujesz terapii, ciężko żyć z niskim poczuciem własnej wartości, trudno z nim zbudować jakieś konstruktywna relacje z innymi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zastanawiam się, czy wszystkie te problemy nie są spowodowane po prostu procesem mojego dorastania.

 

Też się tak zastanawiałam czytając Twoją wypowiedź, aż do momentu:

Ostatnio wyszłam bez słowa z mieszkania faceta po nocy spędzonej z nim, bo odniosłam wrażenie, że ma mnie dosyć (nieźle narozrabiałam po pijaku).

 

Tak mimochodem o tym wspominasz, a dla mnie to alarmujące, po pierwsze picie do utraty kontroli, po drugie zastanawiam się co to za facet, bo jakoś to co piszesz nie brzmi tak, jakbyś była w relacji i czuła się w niej dobrze, bezpiecznie, zastanawiam się też, czy alkohol się przyczynił do tej wspólnie spędzonej nocy. Nie chodzi o to, żebyś się tłumaczyła na forum, ale zastanów się czy wszystko z tym ok. Piszesz, że masz niskie poczucie własnej wartości, to się chyba odbiło w Twojej reakcji na zerwanie - chęci zatrzymania kogoś za wszelką cenę. Wierzysz, że możesz stworzyć prawdziwy związek oparty na miłości, szacunku, wsparciu, akceptacji i otwarciu się dwojga ludzi na siebie? Nie można się zadowalać byle czym.

Co do bordera - nie ma się co tym zadręczać, po pierwsze kategorie zaburzeń to tylko konstrukty stworzone przez psychiatrów do pogrupowania osób z podobnymi zachowaniami, cechami czy problemami - ale można widzieć między różnymi osobami podobieństwa i na nich się skupić, a można widzieć różnice - bo każdy jest inny. Po drugie border to wyjątkowo nieścisła kategoria, kiedyś słyszałam od lekarza, że to worek, do którego się wrzuca osoby ciężkie do zdiagnozowania, poza tym w Polsce np. jest to zaburzenie osobowości, a w USA zalicza się do schizofrenii- więc widać różnie można na nie patrzeć. A po 30 roku życia o wielu osób (nie pamiętam jaki procent) występuje samoistne "wyleczenie", więc może to są jakieś trudności w rozwoju osobowości. Po trzecie diagnoza postawiona w tak młodym wieku może się jeszcze wiele razy zmienić, tak samo jak Twój sposób radzenia sobie z trudnościami. Po czwarte z borderem można normalnie żyć (jak też z diagnozą bordera, o ile się nie patrzy na nią deterministycznie). Po piąte chyba potrzebujesz terapii, ciężko żyć z niskim poczuciem własnej wartości, trudno z nim zbudować jakieś konstruktywna relacje z innymi.

 

 

1.Nie wspominam mimochodem o tym, że wyszłam z mieszkania faceta bez słowa. Wiem, że to było niewłaściwe zachowanie.

2.Nie, to nie alkohol przyczynił się do tego, że spędziliśmy noc razem. Sama zadecydowałam o tym, że będę z nim sypiać. Ja potrzebowałam kogoś, kto by mnie zrozumiał i zaakceptował i wydawało mi się, że on będzie odpowiedni bo jest dużo starszy i ma doświadczenie z kobietami. Okazało się jednak, że ona sam ma problemy. Ponadto nie ma między nami porozumienia i przestał wykazywać zainteresowanie moją osobą.

3. Wierzę w to, że potrafię kochać naprawdę. Potrafię wybaczać i jestem pokorna. Chciałam żeby mój partner nie czuł się przy mnie źle i żeby wiedział, że może mi powiedzieć o wszystkim. Tłumaczyłam mu, że chcę prowadzić z nim rozmowy jak równy z równym i że nie powinien się krępować. Chciałam go wspierać w trudnych dla niego chwilach i wnieść do jego życia trochę światła. I nie chciałam tego robić na siłę, ja chciałam to zrobić z miłości. Tylko... nie wiedziałam czy on tego chce. Brakowało mi dowodów, które wskazywałyby na to, że on mnie akceptuje. Wtedy nie chodziło mi o siebie, ale o jego dobro. "Miłość uwierzy we wszystko, ale nie można jej oszukać". Potem wszystko się popsuło.

Tak, to było spowodowane niskim poczuciem własnej wartości i sytuacją w domu. Bałam się tego, że mnie nie zaakceptuje tym bardziej, że on sam się krępował. Gdy moja miłość stała się dojrzała i gdy postanowiłam, że wszystko mu o sobie opowiem to jego zabrakło. Chciałam być silniejsza w tym związku ponieważ mi zależało, ale to nie wystarczyło.

4. Jaki ja mam według Ciebie sposób radzenia sobie z trudnościami?

5. Myślę, że masz rację co do tego, że powinnam chodzić na jakąś konkretną terapię. Nie potrafię trzeźwo ocenić tego ile we mnie może drzemać potencjału. A to może przekładać się na związki z innymi ludźmi, na chęć odnoszenia sukcesów w szkole i w pracy etc. Może jednak najpierw spróbuję bardziej tradycyjnych metod, takich jak medytacja lub joga? Sztuki walki też podobno rozwijają osobowość.

Zrobiłam krok do przodu, bo dążę do tego, aby poznawać nowych ludzi i uczyć się od nich.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zastanawiam się, czy wszystkie te problemy nie są spowodowane po prostu procesem mojego dorastania.

 

Też się tak zastanawiałam czytając Twoją wypowiedź, aż do momentu:

Ostatnio wyszłam bez słowa z mieszkania faceta po nocy spędzonej z nim, bo odniosłam wrażenie, że ma mnie dosyć (nieźle narozrabiałam po pijaku).

 

Tak mimochodem o tym wspominasz, a dla mnie to alarmujące, po pierwsze picie do utraty kontroli, po drugie zastanawiam się co to za facet, bo jakoś to co piszesz nie brzmi tak, jakbyś była w relacji i czuła się w niej dobrze, bezpiecznie, zastanawiam się też, czy alkohol się przyczynił do tej wspólnie spędzonej nocy. Nie chodzi o to, żebyś się tłumaczyła na forum, ale zastanów się czy wszystko z tym ok. Piszesz, że masz niskie poczucie własnej wartości, to się chyba odbiło w Twojej reakcji na zerwanie - chęci zatrzymania kogoś za wszelką cenę. Wierzysz, że możesz stworzyć prawdziwy związek oparty na miłości, szacunku, wsparciu, akceptacji i otwarciu się dwojga ludzi na siebie? Nie można się zadowalać byle czym.

Co do bordera - nie ma się co tym zadręczać, po pierwsze kategorie zaburzeń to tylko konstrukty stworzone przez psychiatrów do pogrupowania osób z podobnymi zachowaniami, cechami czy problemami - ale można widzieć między różnymi osobami podobieństwa i na nich się skupić, a można widzieć różnice - bo każdy jest inny. Po drugie border to wyjątkowo nieścisła kategoria, kiedyś słyszałam od lekarza, że to worek, do którego się wrzuca osoby ciężkie do zdiagnozowania, poza tym w Polsce np. jest to zaburzenie osobowości, a w USA zalicza się do schizofrenii- więc widać różnie można na nie patrzeć. A po 30 roku życia o wielu osób (nie pamiętam jaki procent) występuje samoistne "wyleczenie", więc może to są jakieś trudności w rozwoju osobowości. Po trzecie diagnoza postawiona w tak młodym wieku może się jeszcze wiele razy zmienić, tak samo jak Twój sposób radzenia sobie z trudnościami. Po czwarte z borderem można normalnie żyć (jak też z diagnozą bordera, o ile się nie patrzy na nią deterministycznie). Po piąte chyba potrzebujesz terapii, ciężko żyć z niskim poczuciem własnej wartości, trudno z nim zbudować jakieś konstruktywna relacje z innymi.

 

 

1.Nie wspominam mimochodem o tym, że wyszłam z mieszkania faceta bez słowa. Wiem, że to było niewłaściwe zachowanie.

2.Nie, to nie alkohol przyczynił się do tego, że spędziliśmy noc razem. Sama zadecydowałam o tym, że będę z nim sypiać. Ja potrzebowałam kogoś, kto by mnie zrozumiał i zaakceptował i wydawało mi się, że on będzie odpowiedni bo jest dużo starszy i ma doświadczenie z kobietami. Okazało się jednak, że ona sam ma problemy. Ponadto nie ma między nami porozumienia i przestał wykazywać zainteresowanie moją osobą.

3. Wierzę w to, że potrafię kochać naprawdę. Potrafię wybaczać i jestem pokorna. Chciałam żeby mój partner nie czuł się przy mnie źle i żeby wiedział, że może mi powiedzieć o wszystkim. Tłumaczyłam mu, że chcę prowadzić z nim rozmowy jak równy z równym i że nie powinien się krępować. Chciałam go wspierać w trudnych dla niego chwilach i wnieść do jego życia trochę światła. I nie chciałam tego robić na siłę, ja chciałam to zrobić z miłości. Tylko... nie wiedziałam czy on tego chce. Brakowało mi dowodów, które wskazywałyby na to, że on mnie akceptuje. Wtedy nie chodziło mi o siebie, ale o jego dobro. "Miłość uwierzy we wszystko, ale nie można jej oszukać". Potem wszystko się popsuło.

Tak, to było spowodowane niskim poczuciem własnej wartości i sytuacją w domu. Bałam się tego, że mnie nie zaakceptuje tym bardziej, że on sam się krępował. Gdy moja miłość stała się dojrzała i gdy postanowiłam, że wszystko mu o sobie opowiem to jego zabrakło. Chciałam być silniejsza w tym związku ponieważ mi zależało, ale to nie wystarczyło.

4. Jaki ja mam według Ciebie sposób radzenia sobie z trudnościami?

5. Myślę, że masz rację co do tego, że powinnam chodzić na jakąś konkretną terapię. Nie potrafię trzeźwo ocenić tego ile we mnie może drzemać potencjału. A to może przekładać się na związki z innymi ludźmi, na chęć odnoszenia sukcesów w szkole i w pracy etc. Może jednak najpierw spróbuję bardziej tradycyjnych metod, takich jak medytacja lub joga? Sztuki walki też podobno rozwijają osobowość.

Zrobiłam krok do przodu, bo dążę do tego, aby poznawać nowych ludzi i uczyć się od nich.

 

 

Ad.5 Bałam się tego, że mnie nie zaakceptuje i strach ten był reakcją na jego postawę. Myślałam, że on nie potrafi ze mną mówić szczerze. Pomyliłam się i sama zrozumiałam swój błąd. Na pewno na początku znajomości był kłamliwy, ale to było uwarunkowane charakterem tej znajomości. Jak już przekonał się do mnie i gdy stałam mu się bliższa to przestał kłamać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...Na jednorożce z fiutem ? :-) Co za porównanie rogu jednorożca do fiuta ?

No właśnie. Wiocha. :mrgreen:

6f5c4720c7cc9d4bae7cb6a0369a52c1.jpg

 

...5. Myślę, że masz rację co do tego, że powinnam chodzić na jakąś konkretną terapię. Nie potrafię trzeźwo ocenić tego ile we mnie może drzemać potencjału. A to może przekładać się na związki z innymi ludźmi, na chęć odnoszenia sukcesów w szkole i w pracy etc. Może jednak najpierw spróbuję bardziej tradycyjnych metod, takich jak medytacja lub joga? Sztuki walki też podobno rozwijają osobowość.

A ja myślę, że więcej rozwija osobowość myślenie wspomagane wiedzą. W tym przypadku wiedzą o ludzkich zachowaniach i ich motywacjach - uświadomionych lub nieuświadomionych.

 

..Zrobiłam krok do przodu, bo dążę do tego, aby poznawać nowych ludzi i uczyć się od nich.

Natomiast uczenie się od ludzi wyprowadza na manowce (cokolwiek to jest) lub w maliny, albo w cebulowo-ziemniaczane pole.

Wydajesz się być zbyt rezolutna na uczenie się od ludzi, bo będziesz musiała równać w dół i wciąż będą pojawiać się sprzeczności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...Na jednorożce z fiutem ? :-) Co za porównanie rogu jednorożca do fiuta ?

No właśnie. Wiocha. :mrgreen:

6f5c4720c7cc9d4bae7cb6a0369a52c1.jpg

 

...5. Myślę, że masz rację co do tego, że powinnam chodzić na jakąś konkretną terapię. Nie potrafię trzeźwo ocenić tego ile we mnie może drzemać potencjału. A to może przekładać się na związki z innymi ludźmi, na chęć odnoszenia sukcesów w szkole i w pracy etc. Może jednak najpierw spróbuję bardziej tradycyjnych metod, takich jak medytacja lub joga? Sztuki walki też podobno rozwijają osobowość.

A ja myślę, że więcej rozwija osobowość myślenie wspomagane wiedzą. W tym przypadku wiedzą o ludzkich zachowaniach i ich motywacjach - uświadomionych lub nieuświadomionych.

 

..Zrobiłam krok do przodu, bo dążę do tego, aby poznawać nowych ludzi i uczyć się od nich.

Natomiast uczenie się od ludzi wyprowadza na manowce (cokolwiek to jest) lub w maliny, albo w cebulowo-ziemniaczane pole.

Wydajesz się być zbyt rezolutna na uczenie się od ludzi, bo będziesz musiała równać w dół i wciąż będą pojawiać się sprzeczności.

 

 

 

Zakładasz, że gdy zacznę uczyć się od ludzi to zgubię swoją ścieżkę rozwoju (?). Tej postawie towarzyszy szerokie spektrum przypadków. Daje ona wiele możliwości i dlatego należy ją rozumieć jako coś, co przyniesie wiele różnorakich efektów. Niekoniecznie musi być tak, że będę się tylko cofać i natrafiać na sprzeczności (zależy też co masz na myśli, gdy używasz słowa "sprzeczności" ).

Według mnie to jest dobre podejście, dlatego, że kontakt z innymi ludźmi pozwala nam rozumieć samych siebie. Kształtuje w nas potrzebę bycia obiektywnym i podchodzenia do siebie z dystansem. Zdrowe relacje z innymi ludźmi pozwalają nam odrzucić potrzebę wykazywania się i udowadniania innym za wszelką cenę, że jesteśmy coś warci. Dzięki tym zdrowym relacjom potrafimy skupić się na tym, co chce nam przekazać rozmówca. Zaczynamy rozumieć ile rzeczywiście znaczy to, co ten rozmówca chce nam przekazać. Potrafimy wykazać rozumienie dla naszego rozmówcy, co on należycie powinien ocenić. Gdy już oceni to może stać się tak, że zacznie odczuwać do nas sympatię.

Lubię ludzi i nie chcę tego, aby czuli się oni przy mnie źle. Tym bardziej, że mogą mieć wiele ciekawych rzeczy do opowiedzenia w odpowiednich warunkach. Bardzo chciałabym usłyszeć "coś od serca. I bardzo chcę też poznawać ludzi, w których będę potrafiła dostrzec dobre cechy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1.Nie wspominam mimochodem o tym, że wyszłam z mieszkania faceta bez słowa. Wiem, że to było niewłaściwe zachowanie.

 

Dlaczego niewłaściwe? Zależy od sytuacji, czasem lepiej wyjść niż zostać, zmuszać się do czegoś. Owszem, takie zachowanie nie buduje relacji, ale nigdzie nie jest powiedziane, że musisz budować akurat z nim i że coś mu jesteś winna. Ani że wina jest po Twojej stronie. Pytanie tylko czy Twoja reakcja nie wynikła z nieprawidłowej, wykrzywionej interpretacji jakiejś sytuacji i czy to nie jest jakiś Twój schemat utrudniający Ci życie, ale też nie wychodzimy bez słowa z miejsca, w którym czujemy się bezpiecznie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1.Nie wspominam mimochodem o tym, że wyszłam z mieszkania faceta bez słowa. Wiem, że to było niewłaściwe zachowanie.

 

Dlaczego niewłaściwe? Zależy od sytuacji, czasem lepiej wyjść niż zostać, zmuszać się do czegoś. Owszem, takie zachowanie nie buduje relacji, ale nigdzie nie jest powiedziane, że musisz budować akurat z nim i że coś mu jesteś winna. Ani że wina jest po Twojej stronie. Pytanie tylko czy Twoja reakcja nie wynikła z nieprawidłowej, wykrzywionej interpretacji jakiejś sytuacji i czy to nie jest jakiś Twój schemat utrudniający Ci życie, ale też nie wychodzimy bez słowa z miejsca, w którym czujemy się bezpiecznie.

 

 

Nie wiem. Wiem tylko, że jestem nikim w jego oczach. Nie zamierzam się z nim więcej kontaktować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

... Zakładasz, że gdy zacznę uczyć się od ludzi to zgubię swoją ścieżkę rozwoju (?). Tej postawie towarzyszy szerokie spektrum przypadków. Daje ona wiele możliwości i dlatego należy ją rozumieć jako coś, co przyniesie wiele różnorakich efektów. Niekoniecznie musi być tak, że będę się tylko cofać i natrafiać na sprzeczności (zależy też co masz na myśli, gdy używasz słowa "sprzeczności" ).

Według mnie to jest dobre podejście, dlatego, że kontakt z innymi ludźmi pozwala nam rozumieć samych siebie. Kształtuje w nas potrzebę bycia obiektywnym i podchodzenia do siebie z dystansem. Zdrowe relacje z innymi ludźmi pozwalają nam odrzucić potrzebę wykazywania się i udowadniania innym za wszelką cenę, że jesteśmy coś warci. Dzięki tym zdrowym relacjom potrafimy skupić się na tym, co chce nam przekazać rozmówca. Zaczynamy rozumieć ile rzeczywiście znaczy to, co ten rozmówca chce nam przekazać. Potrafimy wykazać rozumienie dla naszego rozmówcy, co on należycie powinien ocenić. Gdy już oceni to może stać się tak, że zacznie odczuwać do nas sympatię.

Lubię ludzi i nie chcę tego, aby czuli się oni przy mnie źle. Tym bardziej, że mogą mieć wiele ciekawych rzeczy do opowiedzenia w odpowiednich warunkach. Bardzo chciałabym usłyszeć "coś od serca. I bardzo chcę też poznawać ludzi, w których będę potrafiła dostrzec dobre cechy.

Zgadzam się z powyższym z zastrzeżeniami. Powinnaś posiąść umiejętność selekcji odpowiednich ludzi. Traktować ich jak partnerów, nie jak autorytety. Utrzymywać wewnętrzne poczucie umiejscowienia kontroli (LoC). W bliższych relacjach panować nad emocjami, bo one często bywają przyczyną destrukcji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...Nie wiem. Wiem tylko, że jestem nikim w jego oczach. Nie zamierzam się z nim więcej kontaktować.
Nie znam przesłanek wnioskowania stanu "jestem nikim w jego oczach", ale powinnas przynajmniej dopuścić możliwość, że jest to jedynie Twoje wyobrażenie.

 

1.Nie wspominam mimochodem o tym, że wyszłam z mieszkania faceta bez słowa. Wiem, że to było niewłaściwe zachowanie.

 

Dlaczego niewłaściwe?...

No właśnie, dlaczego?

Wygląda, że opierasz domniemanie niewłaściwości na jakichś wyobrażeniach/schematach pochodzących z zewnątrz (bo nie potrafisz wyjaśnić).

Tymczasem osobiście nie postrzegam Twojego wyjścia, jako niewłaściwego zachowania.

Miałaś taką potrzebę, więc wyszłaś - nic wielkiego się nie stało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

... Zakładasz, że gdy zacznę uczyć się od ludzi to zgubię swoją ścieżkę rozwoju (?). Tej postawie towarzyszy szerokie spektrum przypadków. Daje ona wiele możliwości i dlatego należy ją rozumieć jako coś, co przyniesie wiele różnorakich efektów. Niekoniecznie musi być tak, że będę się tylko cofać i natrafiać na sprzeczności (zależy też co masz na myśli, gdy używasz słowa "sprzeczności" ).

Według mnie to jest dobre podejście, dlatego, że kontakt z innymi ludźmi pozwala nam rozumieć samych siebie. Kształtuje w nas potrzebę bycia obiektywnym i podchodzenia do siebie z dystansem. Zdrowe relacje z innymi ludźmi pozwalają nam odrzucić potrzebę wykazywania się i udowadniania innym za wszelką cenę, że jesteśmy coś warci. Dzięki tym zdrowym relacjom potrafimy skupić się na tym, co chce nam przekazać rozmówca. Zaczynamy rozumieć ile rzeczywiście znaczy to, co ten rozmówca chce nam przekazać. Potrafimy wykazać rozumienie dla naszego rozmówcy, co on należycie powinien ocenić. Gdy już oceni to może stać się tak, że zacznie odczuwać do nas sympatię.

Lubię ludzi i nie chcę tego, aby czuli się oni przy mnie źle. Tym bardziej, że mogą mieć wiele ciekawych rzeczy do opowiedzenia w odpowiednich warunkach. Bardzo chciałabym usłyszeć "coś od serca. I bardzo chcę też poznawać ludzi, w których będę potrafiła dostrzec dobre cechy.

Zgadzam się z powyższym z zastrzeżeniami. Powinnaś posiąść umiejętność selekcji odpowiednich ludzi. Traktować ich jak partnerów, nie jak autorytety. Utrzymywać wewnętrzne poczucie umiejscowienia kontroli (LoC). W bliższych relacjach panować nad emocjami, bo one często bywają przyczyną destrukcji.

 

Przyczyną jakiej destrukcji bywają?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×